« Niektórzy lubią poezję

Miłość oczami inżyniera kosmicznego

Może na tym wła­śnie po­lega naj­więk­sze szczę­ście w ży­ciu, że po­tra­fimy roz­po­znać mi­łość w chwili, gdy staje na na­szej dro­dze? To wielki przy­wi­lej zro­zu­mieć w bar­dzo mło­dym wieku, co ta­kiego – jaka pa­sja, ja­kie ma­rze­nia – roz­pala na­sze serce, nie po­zwala spać w nocy, spra­wia, że nie czu­jemy zmę­cze­nia, sa­mot­no­ści, przy­gnę­bie­nia, stra­chu; po­jąć, co jest tym bar­dzo oso­bi­stym re­ak­to­rem ją­dro­wym, który wy­twa­rza na­dzieję, uf­ność, opty­mizm, nie po­zo­sta­wia­jąc przy tym żad­nych ra­dio­ak­tyw­nych od­pa­dów. I to wbrew wszel­kim nie­przy­chyl­nym opi­niom czy wąt­pli­wo­ściom wy­po­wia­da­nym przez tych, któ­rzy – z braku od­wagi – stoją w oknie swo­jego ży­cia i tylko bier­nie się przy­glą­dają. Tak, bo żeby wy­znać mi­łość i wy­trwale po­dą­żać za ma­rze­niami, po­trzeba du­żej od­wagi. Na­grodą jest szczę­ście. Czy to mało? Skądże! A to dla­tego, że jest to ten ro­dzaj szczę­ścia, które nie za­leży od re­zul­tatu próby, ale wy­nika z sa­mej moż­li­wo­ści jej prze­pro­wa­dze­nia. Szczę­ście to wy­zwa­nie. Nie wiemy prze­cież, jak to wszystko się za­koń­czy, nie mamy pew­no­ści, że osią­gniemy suk­ces, nie, nie. Po­dob­nie zresztą jak za­ko­chany, który nie wie na pewno, czy jego uczu­cia zo­staną od­wza­jem­nione, a mimo to wal­czy, i to jak! Ten mo­ment – kiedy je­ste­śmy za­wie­szeni po­mię­dzy tym, kim je­ste­śmy, a tym, kim się sta­niemy, prze­mie­nieni i ufor­mo­wani przez na­sze ma­rze­nia – ma w so­bie coś nie­zwy­kłego. Mi­łość jest am­bitna. Ma dla nas wspa­niałe plany, my tylko mu­simy za nią po­dą­żać, ni­gdy nie prze­sta­jąc w nią wie­rzyć. […]

Bo o ile prawdą jest, że mi­łość uczy nas dźwi­gać się z po­rażki i przy­wraca nam wiarę w ma­rze­nia, to jesz­cze więk­szą prawdą jest to, że po­ka­zuje nam, jak ra­dzić so­bie ze zwy­cię­stwem – być może jed­nym z naj­więk­szych wy­zwań w ca­łej na­szej ziem­skiej po­dróży. Wy­daje mi się, że naj­le­piej prze­ży­wają swój suk­ces ci, któ­rych prze­peł­nia uczu­cie wdzięcz­no­ści po­do­bne do tego od­czu­wa­nego, gdy ko­chamy i czu­jemy się ko­chani. Nie dowierzamy wów­czas w na­sze szczę­ście, cie­szymy się, że na­sze uczu­cie zo­stało od­wza­jem­nione. I ta głę­boka wdzięcz­ność szybko zmie­nia się w godne po­dziwu pra­gnie­nie dzie­le­nia się swoim do­świad­cze­niem, mó­wie­nia o nim i ofia­ro­wa­nia go in­nym: by ta mi­łość mo­gła się skry­sta­li­zo­wać i można ją było prze­ka­zać ko­lej­nym po­ko­le­niom, uczy­nić nie­śmier­telną i prze­ży­wać wciąż na nowo z tymi, któ­rych ogar­nie rów­nie mocno jak nas. Chcemy, by inni mo­gli prze­żyć to pło­mienne uczu­cie, za­znać nie­wy­obra­żal­nego szczę­ścia, któ­rym hoj­nie ob­da­rzył nas los.

Mam na­dzieję, że ci spo­śród was, któ­rzy osią­gnęli w ży­ciu spore suk­cesy, dzielą się swoim do­świad­cze­niem, in­we­stują w roz­wój swo­ich współ­pra­cow­ni­ków, du­cho­wych spad­ko­bier­ców, po­tom­ków, prze­ka­zują im styl dzia­ła­nia i te war­to­ści, które wam przy­świe­cały i was pro­wa­dziły. Bo tylko w ten spo­sób ma­cie pew­ność, że ktoś bę­dzie kon­ty­nu­ował wa­szą pracę, mi­sję, wiarę, gdy was już nie bę­dzie.

A co, je­śli nie po­tra­fimy od­na­leźć tego cze­goś, co nie po­zwala nam w nocy zmru­żyć oka i co staje się sen­sem na­szego ży­cia? Bez obaw: „po­wo­ła­nie” nie za­wsze przy­cho­dzi w bar­dzo mło­dym wieku. Wy­star­czy tylko pie­lę­gno­wać swoją cu­rio­si­tas, z otwar­tym ser­cem pe­ne­tro­wać wszyst­kie za­ka­marki ży­cia, prze­mie­rzać wszyst­kie moż­liwe ścieżki, za­równo główne, jak i – może przede wszyst­kim – te mniej uczęsz­czane, a wów­czas na­sza pa­sja sama da o so­bie znać. A po­tem do­świad­czymy ko­lej­nego cudu: im bar­dziej po­świę­cimy się temu, co nas fa­scy­nuje, tym le­piej bę­dziemy wy­ko­ny­wać na­szą pracę i tym bar­dziej ją po­ko­chamy, bez względu na to, jak „wznio­sły” czy „skromny” cha­rak­ter bę­dzie ona miała. Umie­jęt­no­ści i ra­dość splotą się w jedno i będą na­wza­jem z sie­bie czer­pać.

Praw­dziwa mi­łość za­czyna się wtedy, kiedy uświa­da­miamy so­bie, że uko­chany czło­wiek nie jest na­szą wła­sno­ścią. Wie o tym do­brze Ry­nald, je­den z dwu­na­stu pa­la­dy­nów Fran­cji, ry­cerz przy­boczny Ka­rola Wiel­kiego, bo­ha­ter Or­landa sza­lo­nego Ario­sta. Za­sko­czony przez noc znaj­duje schro­nie­nie w pa­łacu i zo­staje za­chę­cony przez pana domu do pod­da­nia się pew­nej pró­bie, po­le­ga­ją­cej na wy­pi­ciu wina z za­cza­ro­wa­nego pu­charu: je­śli uda mu się to zro­bić i na jego pierś nie spad­nie żadna kro­pla trunku, bę­dzie to ozna­czać, że jego uko­chana żona jest mu wierna. Ogar­nięty pra­gnie­niem po­zna­nia prawdy Ry­nald pod­nosi złotą czarę i przy­kłada ją do ust. Po­tem jed­nak na­my­śla się i od­sta­wia ją na stół. Nie po­trze­buje do­wodu: wie­rzy i to mu wy­star­cza.

Zu­peł­nie ina­czej za­cho­wuje się ktoś, kto źle prze­żywa suk­ces, kogo prze­peł­nia aro­gan­cja i buta. Taka osoba jest owład­nięta żą­dzą po­sia­da­nia, zu­peł­nie tak, jakby to, co osią­gnęła, jej się na­le­żało, było za­gwa­ran­to­wane przez prawo, uprzy­wi­le­jo­waną po­zy­cję, wy­so­kie uro­dze­nie. A wtedy stop­niowo po­ja­wiają się cy­nizm i roz­cza­ro­wa­nie, za­cie­kli wro­go­wie szczę­ścia, po­dob­nie jak za­zdrość i ob­se­sja są praw­dzi­wymi nie­przy­ja­ciółmi mi­ło­ści.

Kto nosi w sercu szczerą pa­sję, nie ocze­kuje nic w za­mian, ale żyje nią, ce­le­bruje ją, pie­lę­gnuje i z ra­do­ścią ofia­ro­wuje sie­bie, nie ma­jąc pew­no­ści, że jego uczu­cia zo­staną od­wza­jem­nione. Do­kład­nie tak, jak dwie du­sze, które dążą do sie­bie przy­cią­gane siłą czy­stej mi­ło­ści, ak­cep­tu­jąc z sza­cun­kiem i zro­zu­mie­niem wszyst­kie ogra­ni­cze­nia, nie­do­sko­na­ło­ści i nie­pew­no­ści wła­ściwe re­la­cjom mię­dzy­ludz­kim.

( Tommaso Ghidini : „Homo caelestis” w przekł. Ewy Nicewicz)


Tommaso Ghidini jest szefem Działu Konstrukcji, Mechanizmów i Materiałów Europejskiej Agencji Kosmicznej.

15 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Książka Ghidiniego jest poświęcona ekspansji ludzi w kosmos, problemom technicznym, ale i psychologicznym z nią związanymi. Skąd zatem pochwała miłości w tekście technokraty? Otóż twierdzi on, że pasja i miłość są niezbędnymi warunkami osiągnięcia sukcesu, w dowolnej dziedzinie. Jego kariera dobrze ilustruje tę tezę.
    Książka warta przeczytania, z pogranicza techniki i refleksji, zawiera też sporo ciekawych faktów dobrze przyswajalnej formie.

  2. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór i tutaj, Wyspo:)

  3. Lena Sadowska pisze:

    Słowa. Słowa są gładkie i piękne, a papier cierpliwy:)
    A rzeczywistość raz pozwala się wtłoczyć w kratki i linijki, okroić marginesami, a kiedy indziej nijak na tę kartkę przelać się nie daje.
    Prób zdefiniowania miłości jest pewnie dwa, albo i dwieście razy więcej, niż ludzi, którzy ją definiują. Dla każdego oznacza coś innego. Nie pokuszę się o sprecyzowanie, co i dla kogo, ale jednego jestem (i byłam zawsze, bez specjalnego uświadamiania sobie) pewna – nie ma nic wspólnego z pojęciem własność. Powiedziałabym nawet, że wspomniane terminy, niczym Nadir i Zenit, znajdują się po przeciwnych krańcach:)
    Interesująca, optymistyczna wizja, choć według mnie – nieco za bardzo zuniwersalizowana.
    Ale to może dlatego, że ja akurat jestem szczególistką i niuanse uważam za bardzo ważne;)

    Dobry wieczór, Tetryku:)

  4. Ewa Łukasik pisze:

    Przeczytam jutro. Wróciłam z „jajeczka” i zaraz zaczęła się debata, a teraz muszę się spakować na jutrzejsze „jajeczko” w Lasku Wolskim.

    Dobranoc!

  5. Quackie pisze:

    Dzień dobry, przebiegłem po tekście wzrokiem porannym i wydaje mi się słuszny, ale czy jedynie słuszny? Jeszcze tu wrócę, zaraz wybywam na zakupy.

    Ale na razie jeszcze poprosimy pannę Esmeraldę.

    Kelnereczka

    PS. Pozwoliłem sobie uzupełnić w tekście nazwisko tłumaczki 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      Bardzo słusznie, dzięki za uzupełnienie. W książce, której wyjątek zamierzam zamieścić w tej kategorii, jest b. ciekawy tekst od tłumacza — zbyt długi, aby go tu go zamieszczać, ale może podeślę ci na priv 🙂

      • Quackie pisze:

        O, dziękuję. Ale gdybyś miał ochotę przesłać, to żebyś przypadkiem nie przepisywał – zrób zdjęcia albo zeskanuj, co prościej.

  6. Ewa Łukasik pisze:

    Z autobusu szybkie witajcie

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie sobotnio i słonecznie 🙂

  8. Quackie pisze:

    Jestem z powrotem, bardzo udane zakupy 🙂

    Do rzeczy: nie do końca się zgodzę z autorem – ma dużo racji, ale nie całą. Miłość jednak potrafi się wiązać ze strachem przed utratą, zwłaszcza jeżeli ktoś ma za sobą mniej udane lub burzliwie zakończone związki.

    Ale to, że pomaga radzić sobie ze zwycięstwem, to prawda.

  9. Lena Sadowska pisze:

    Wreszcietrochęodespane dzień dobry, Wyspo:)

    Późny, cukierkowo-herbaciany poranek bez zakłóceń, a po bananowosłonecznym spacerku postanowiłam zatonąć sobie na trochę w rękoczynnych milutkach:)

  10. Ewa Łukasik pisze:

    Dopiero teraz przeczytałam. Wcześniej byłam na jajeczku turystycznym w Lasku Wolskim, wróciłam do domu, położyłam się na chwilę i zasnęłam.
    Teraz wyspana mogłam przeczytać, zadumać się, ale nie wiem, czy umiem przelać na papier co czuję „w tym temacie”.
    W moim przypadku miłość jest ciągłą huśtawką emocji. Wiem co ja czuję, ale chwile szczęścia przeplatają się ciągle z chwilami niepewności.
    Chyba im jestem starsza, tym bardziej tak się dzieje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)