« Chicago Adolf (2) »

Felippe (1)

Uwagę przykuwają ręce. Małe, ruchliwe, ze szczupłymi palcami o paznokciach w kształcie migdałów. Wypielęgnowane i różowe. Uczestniczą w rozmowie na równi z ustami. Sfruwają na poręcz fotela, blat biurka; oplatają jedna drugą, przywodząc na myśl taniec kolibrów.
Starannie modeluje głos, magnetyzuje tembrem. Używa okrągłych, gładkich zdań, wtrącając od czasu do czasu obce słowo. Nie za często. Wie, że to byłoby pretensjonalne, a on jest przecież chodzącą elegancją. Nonszalancką i pozornie niezamierzoną, w gruncie rzeczy zaś – dopracowaną w najdrobniejszym szczególe.
Wianuszek srebrnych włosów podkreśla błękit oczu. Jedwabny halsztuk w kolorze sepii współgra z oliwkową szarością marynarki. O ton ciemniejsza poszetka figlarnie wygląda z brustaszy. Nieskazitelnie biała koszula z małym kołnierzykiem wymyka się spod marynarki i łagodnie spływa wzdłuż szczupłej postaci, tuszując przykrótki tułów.
Trzyma się prosto, z rzadka tylko opuszczając kruche ramiona.
Efektu dopełniają sztruksowe, oliwkowozielone spodnie i zamszowe pantofle w odcieniu młodego miodu.
Gdy się uśmiecha, siateczka drobnych zmarszczek wokół oczu staje się bardziej widoczna i upodabnia go do dobrotliwego skrzata. Albo – czarodzieja na emeryturze.
Skwapliwie wypełnia ankietę, zerkając od czasu do czasu – jak mu się wydaje – niepostrzeżenie w jej kierunku.
To ich pierwsze spotkanie, więc bada ją równie wnikliwie jak ona jego. Jest świetnym psychologiem i gdy tylko zdaje sobie sprawę, że nie robi na niej zamierzonego wrażenia – zmienia taktykę.
Oczywiście subtelnie, bez egzaltacji. To nie w jego stylu, by okazywać emocje. Ma czas i delektuje się początkiem gry, w którą zamierza ją wciągnąć. Pragnie wycisnąć z tych spotkań, ile się da. Choć na chwilę odpędzić nudę. Godzina sesji mija szybko, pragnie więc wykorzystać ją maksymalnie.

Ona nie śpieszy się. Spokojnym ruchem przyjmuje od niego wypełniony dokument i pochyla się nad kartką.
Z rutynowym zainteresowaniem przegląda pytania i odpowiedzi, czekając na jego reakcję. Czuje, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu.
Unosi dłoń do twarzy i, przysłaniając usta, dyskretnie ziewa. Znudzonym wzrokiem ślizga się po zakreskowanej płachcie.
Już.
Najpierw z jego ust wydobywa się delikatne westchnienie. Ponieważ ona nie raczy zareagować, następne jest głośniejsze i dłuższe. Chwilę później na scenę wkraczają dłonie. Ich pantomima również nie wywołuje oczekiwanego efektu.
Wreszcie – stopy.
Przebiera cieniutkimi nóżkami, a gabinetowy dywan wtóruje sztywnym szelestem.
Ona wciąż nie reaguje. Jest ciekawa, który z podręcznego arsenału środków on wybierze, by wreszcie przykuć jej uwagę, przenieść środek ciężkości, znowu stać się centrum tej przestrzeni.
W końcu on zamiera w bezruchu. Wokół panuje dręcząca cisza. Okna tłumią odgłosy zewnętrznego świata, szczelne drzwi nie wpuszczają najlżejszego szmeru.
Minuta. Dwie. Trzy.
Nagle rozlega się śmiech. Jego śmiech. Ciepły jak kropla żywicy, rozedrgany jak membrana tamburynu.
*
Czaruje. Znowu czaruje. Jest trochę nieśmiały, odrobinę nieporadny. Nie za dużo. Ot, tyle tylko, by dać jej do myślenia, zaintrygować.
Lubi te spotkania.
Nie zagląda jej w oczy. Nie flirtuje z nią. Gdzieżby! On próbuje zachwiać jej spokojem, zmusić, by przestała być taka bezosobowa. Jej rezerwa go drażni. Chciałby, żeby się odkryła…
Pragnie… Och! jak on pragnie, żeby zamienili się rolami.
Irytuje go, że nie może przebić się przez ten mur chłodnego profesjonalizmu. Żeby choć raz, choć jeden raz pokazała mu, że jest człowiekiem. Odsłoniła, choćby najlichszy, słaby punkt. Pokazała, że jej też zależy.
Tymczasem przygląda mu się, obojętna, jak jakiemuś okazowi. Wyraźnie daje mu do zrozumienia, że jest tylko jednym z wielu przypadków.
O! Właśnie zerka na zegar. Odwracając głowę, zahacza wzrokiem o okno i na chwilę jej spojrzenie zawisa między chmurami. Jakby zapomniała o jego istnieniu. Jakby jego tu wcale nie było!
Nie chce być przypadkiem! Chce być… kimś bliskim. Nieważne – kim. Dziadkiem, ojcem, bratem, przyjacielem. Nieważne. Byle ich stosunki nabrały wreszcie jakiegoś charakteru.
Na razie czuje się jak wielki owad pełzający pod szklaną, dającą pozór wolności pokrywą, przez którą z sadystyczną dociekliwością zaglądają dziesiątki oczu. Przyglądają mu się, by za chwilę porzucić go, zapomnieć i z jednakowym entuzjazmem przejść do kolejnego obiektu.
Nie jest zadowolony.
Pierwszy raz nie potrafi wymusić więzi.
Nie jest zadowolony.
A jednak wraca tu. Który to już raz?
Wraca? Gorzej! On większość czasu spędza na obmyślaniu sposobów, jak sprawić, by to ona powierzyła mu swoje najskrytsze lęki, frustracje…
Bo wtedy, dopiero wtedy miałby ją w garści i zupełnie bezkarnie mógłby wyjawić jej swoją tajemnicę…
Mógłby mówić, opowiadać, rozkoszować się każdym wspomnieniem, napawać wstrętem i chłonąć przerażenie wyzierające z jej oczu.
Tak. Jeszcze raz. Jeszcze chociaż raz zobaczyć w takich oczach strach, udrękę, błaganie o litość, zmieszane z rezygnacją, przeczuciem, że to, co nastąpi jest nieuniknione…

Trzask notesu przywraca go do rzeczywistości. To znak. Jej znak, że za chwilę spotkanie dobiegnie końca…
Jeszcze tylko składa równiutko te swoje notatki i… odprawia go.
Unosi się więc opieszale, próbując choć w ostatniej chwili ułowić cień zainteresowania. Niestety. Odprowadza go do drzwi obojętnym spojrzeniem.
Jutro… Jutro wytoczy cięższe działa…
*

Drzwi pokoju są otwarte na oścież. Jest tu pierwszy raz. Nie wolno im odwiedzać sprawnych podopiecznych.
Gdyby miała go osadzić w jakiejś rzeczywistości, byłaby to właśnie taka przestrzeń.
Beżowe ściany są idealnym tłem dla zielonkawej kanapy, kredensu w odcieniu kości słoniowej i szarawego dywanu w wielkie, zgniłozielone kwiaty.
Pod oknem panoszy się skórzany fotel, odstawiony lekko od maleńkiego biurka. Na blacie matową smugą kładą się nieliczne bibeloty: kałamarz z rżniętego szkła w jednej trzeciej napełniony atramentem, sztylecik do kopert ze szklaną rączką, grafitowe pióro i szklana ramka z fotografią brzydkiej dziewczyny w dziewiętnastowiecznej fryzurze i takimż żabocie. Z wysuniętej szuflady wygląda stosik szkiców, komplet ołówków. Wzrok przyciąga wiszący na ścianie obraz w stylu Degasa.
Niechętnie przechodzi dalej.
Czuje się jak intruz. Zawsze, ilekroć musi zanurzyć się w czyjąś intymność, tak właśnie się czuje. Mimo tylu lat obcowania z cudzymi uczuciami, wciąż nie potrafi nabrać do tego dystansu, nie angażować się. Nie umie pozbyć się zażenowania, zawstydzenia…

Sypialnia. Na wprost wejścia króluje dwuosobowe łoże, w którym na ogromnej poduszce spoczywa drobna figurka. Szeroko otwarte, wytrzeszczone strachem oczy i rozwarte w panicznym oddechu usta wzbudzają odrazę. Srebrne włosy stapiają się z nieskazitelnie białą pościelą. Piżama wsiąka w chłód poszwy. Na pierwszy rzut oka całość daje upiorny efekt: okrągłą, wdrukowaną w pościel twarz i – poniżej – oderwane od całości, nienaturalnie nieruchome, płaskie, jakby wprasowane, ręce.
Wzdraga się. Odwraca wzrok i natrafia na stojącą na nocnym stoliku szklankę z garniturem pięknych, perłowych zębów. Woda pełni rolę szkła powiększającego i różowo-biała kompozycja wyszczerza się do niej w przerażająco szerokim, przyjacielskim uśmiechu.
Czym prędzej umyka wzrokiem i szuka punktu, który zneutralizowałby kolejne makabryczne doznanie.
Na białym dywanie dostrzega pokiereszowany, najeżony grubymi drzazgami kształt.
Rozpoznaje rekwizyt natychmiast, mimo że nigdy wcześniej nie miała okazji go oglądać…
Zielony kufer.
Legendarny niemal zielony kufer, pełen nieprzebranych bogactw, którym nie mógł się równać przepych sezamu czy Skarbca Atreusza.
Przedmiot pożądania personelu i pacjentów.
Bohater niestworzonych opowieści, natrętnych dywagacji, męczących domysłów.
Złoty cielec tego miejsca, przyprawiający o chwilowe szaleństwo nawet najrozsądniejszych.
Kufer. Okaleczony teraz brutalną żądzą poznania jego tajemnicy.
Rozdarty pragnieniami silniejszymi od wstydu.
Rozpruty od zamka aż po dno. Z rozrąbaną, podziurawioną pokrywą, powyginanymi, złotawymi okuciami.
Kufer oskarżający strzępami krwawego aksamitu. Pozbawiony dostojeństwa. Barbarzyńsko odarty z godności.
Po najeżonym drewnianymi kolcami dywanie poniewierają się kasety, płyty. Setki zdjęć i dziesiątki szkiców zaściełają grubą warstwą podłogę.
Piękne chłopięce twarze z policzkami splugawionymi męską chucią…
Delikatne pośladki sponiewierane zwierzęcą pożądliwością…
Drobne nagie ciałka sprofanowane wyuzdanymi pozami…

I otchłanie… bez blasku… brązowe… niebieskie… zielone… a jakby te same… zjednoczone protestem… niemocą… cierpieniem… rezygnacją… zapadliska… dziury…

Na ogarnięcie zawartości skrzyni wystarcza jej kilkanaście sekund… A jednak… Nie może oderwać oczu od tego horrendum. Powieki nie chcą się zewrzeć. Twarz nie pozwala się odwrócić. Ręce nie potrafią się unieść…
Nagle za plecami słyszy ruch. Napuszony dywan tłumi tupot ciężkich butów.
Oplatają ją czarne ramiona. Silne męskie torsy odgradzają od potworności i niemal siłą ciągną ją w kierunku wyjścia…

366 komentarzy

  1. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór na nowym pięterku:)

    Dziś proponuję pierwszą część tryptyku. Powstał po pewnych wydarzeniach, w których centrum kiedyś się znalazłam.

    Tym razem nie napiszę: Miłej zabawy! lecz: Dobrego czytania.

  2. Tetryk56 pisze:

    Gdyby zamiast zielonego kuferka był właścicielem Bagażu Rincevinda, historia z pewnością potoczyłaby się inaczej.

    • Lena Sadowska pisze:

      Naprawdę aż tak mi to opowiadanie nie wyszło, Tetryku?
      Pytam, bo nie spodziewałam się efektu żartobliwości i nie bardzo wiem, co odpowiedzieć:)

      • Tetryk56 pisze:

        Dlaczego nie wyszło? Może nawet wyszło za dobrze…
        W jednej z powieści Emile Ajara jest piękna scena bardzo empatycznego wolontariusza pracującego w telefonie zaufania, który gdy trafił na niego nieszczęśnik przekraczający pojemność empatii chłopaka, doznał kompletnej blokady współczucia. Czym zresztą tak wkurzył niedoszłego samobójcę, że ten porzucił pierwotny zamiar i pognał do siedziby agencji skuć gębę wolontariuszowi.

        • Lena Sadowska pisze:

          🙂
          Spytałam, bo z dość lakonicznego stwierdzenia trudno doczytać się opinii, a wszelkie, diametralnie różne od spodziewanych, reakcje kładę na karb niedoskonałości własnego warsztatu. Nie jest to kwestia wyzłośliwiania się na odbiorcę czy kokietowania go. Dopuszczam myśl, że mogłam coś zepsuć, a jedynym sposobem, by to naprawić, jest dowiedzenie się – co zrobiłam nie tak:)

  3. Quackie pisze:

    Rany. Pojedynek dusz, osobowości z bezosobowością, profesjonalnego podejścia z pozą. No i brak kontekstu na początku, wydaje się, że kto inny jest tu pozytywnym, a kto inny – negatywnym bohaterem. Trochę jak ta interpretacja „Lotu nad kukułczym gniazdem”, w której siostra Ratchet jest osobą próbującą zapanować nad chaosem, a McMurphy i reszta pacjentów – omalże jeźdźcami Apokalipsy.

    • Lena Sadowska pisze:

      Bardzo przeżyłam całe to zdarzenie i wyjątkowo trudno było mi je opisywać.
      Nie chciałam, żeby to był jakiś tani kryminał i, myślę, udało mi się takiej wymowy uniknąć, ale by ocenić, czy tak jest w istocie, trzeba znać pozostałe części:)

      Tak. Intuicja dobrze Ci podpowiada, że nie wszystko jest tak, jak mogłoby się na początku wydawać.

      • Quackie pisze:

        Nie wiem tylko, kto rozpruł tajemniczy kuferek, ale to jest pytanie tylko z punktu widzenia skrupulanta, który chciałby dopiąć fabułę na ostatni zatrzask; jako pojedynek psychiczny jest to wbijające w fotel.

        • Lena Sadowska pisze:

          Są jeszcze dwie części, a tryptyk podpowiada o wspólnym motywie… 😉
          Może zrobiłam błąd i trzeba je było dać od razu?
          Tylko obawiałam się, że będzie tego za dużo na jeden raz.

          Ponieważ – jak piszesz (a bardzo się starałam, żeby takie wrażenie oddać) – napór na psychikę dość silny jest, więc taka potrójna dawka mogłaby być nie do zniesienia.

      • Lena Sadowska pisze:

        A skonfrontowanie tekstu z powieścią Keseya mnie zaskoczyło.
        Dziękuję.

        • Quackie pisze:

          Proszę bardzo. Uwielbiam takie zakrętasy fabularne (po angielsku plot twisty), tym bardziej, jeżeli dochodzi do nich delikatnie, nic na nie nie wskazuje, aż tu bęc.

          • Lena Sadowska pisze:

            Obrazki to dość trudne wyzwanie:) Staram się maksymalnie poskramiać własną inwencję, dając pierwszeństwo temu, co zaistniało naprawdę. Jeśli więc życie zakręciło niespodziewanie – tak to i opiszę:)

  4. River pisze:

    Dobry wieczór, Wyspo.

  5. Quackie pisze:

    Umykam, dobranoc wszem wobec!

  6. Lena Sadowska pisze:

    Nocka przyszła nie wiadomo skąd:)
    A jutro – znowu pracka w upale, więc:

    miłych snów, Wyspo:)

  7. Quackie pisze:

    Dzień dobry, zapowiada się pracowity!

    Dlatego kawa na rozruch koniecznie. Poprosimy!

    Koffie

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Fotografia złowieszczo niewinnej modliszki znakomicie koresponduje z opisaną w tekście historią…

  9. Makówka pisze:

    Witam słonecznie na nowym pięterku!

    W Stróży jest taka duża skrzynia, która przyjechała chyba ze Lwowa.

    Są na niej różne rzeczy. Stoi upchnięta i dawno do niej nie zaglądałam, bo to nie jest takie proste.

    Mam się bać otworzyć?

    Teraz jednak moje myśli są zajęte pytaniem -będzie zapowiadana burza?

  10. laudate pisze:

    Dzień dobry, z małym opóźnieniem dopadłem lektury tego mini-opowiadania. Zaczęło się intrygująco, niemal niewinnie, a tu takie kwiatki i pośladki…
    Przyjemnie się czyta, a drobiazgowe, aksamitne opisy ubioru, fizjonomii i pościeli stanowią kontrastujące i łagodzące tło dla horroru, który nam się na końcu objawia. Ukłony, Leno!

    • Lena Sadowska pisze:

      Dziękuję.
      Zależało mi na pokazaniu, że brak fizycznego dystansu wcale nie musi iść w parze z bliskością psychicznego kontaktu.
      Cieszę się, że znajdujesz opowiadanie interesującym:)

      Dzień dobry, Laudate:)

      • Laudate pisze:

        Zdecydowanie absorbująca lektura! Nie wiem, czy to wybrzmi jak pochwała, ale warstwa językowa urzekła mnie bardziej niż fabuła. Właściwie początkowa charakterystyka postaci „zrobiła robotę” i dalej już wiadomo było, że cokolwiek by się działo z panem Narcyzem – trzeba czytać i smakować słowa. Pozdrawiam.
        (ale to nie jest moje ostatnie słowo) 🙂

        • Quackie pisze:

          O właśnie, Narcyz! Tego słowa mi brakowało.

        • Lena Sadowska pisze:

          Jeszcze raz dzięki.
          Lubię szczegół.
          Mam do niego, nie tyle nawet może oko, co – cierpliwość:)
          A język?
          Cóż… Już kiedyś chyba wspominałam, że odnalezienie odpowiedniego słowa cieszy mnie jak najpiękniejszy podarunek – kwiat lub klejnot:)

  11. Lena Sadowska pisze:

    Upalnie dość, ale wiatr spisuje się na medal, chłodząc rozgrzane ciała i umysły:)

    Poprackowe dzień dobry, Wyspo:)

  12. Quackie pisze:

    Dzień dobry, nie dość, że udany dzień pracowo, to jeszcze równie udana wizyta z kotką na przeglądzie u weterynarza. Wszystko w porządku, jedno szczepienie zaliczone, profilaktyka załatwiona, kot cały i zdrowy (tylko wkurzony, bo badanie krwi musi być po 8 h postu).

    Edit: no i przerwa.

  13. Lena Sadowska pisze:

    Zmykamy na spacerek:)

  14. Lena Sadowska pisze:

    Okroplone, osrebrzone, o(ale nie tu)manione, bo i deszczyk, i obłoczki, i inule były:) Zatem – do światło-dźwiękowego widowiska doszły także wonie:)
    A poza tym wciąż ciepło bardzo:)

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

  15. Makówka pisze:

    A w Krakowie deszcz Chlip

  16. Quackie pisze:

    Oczka mi się zamykają, temu misiu 😉 Dobranoc!

  17. Makówka pisze:

    Ja jeszcze poczekam na lampkę:)

  18. Lena Sadowska pisze:

    deszczyk na pożegnanie
    już szemrze swą bajeczkę
    zmęczeni niedospani
    idziemy do óżeczka

    Miłych snów, Wyspo:)

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry, tutaj po deszczyku już ani śladu, słońce wszerz i wzdłuż.

    Pani Gieniu, poprosimy coś dobrego na rozruch!

    Koffie

  20. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś dzień ulgi po upalnych. Pogodowo odpoczywamy, poza tym pracujemy normalnie 🙂

  21. Makówka pisze:

    Pochmurnie witam!
    Gienię poproszę o dobre śniadanko!

  22. Lena Sadowska pisze:

    No to my dziś na wspomagaczach:)
    Płaczemy rzęsiście, kichamy okrutnie, brzmimy zatkanie.
    Ale dobry humorek nas nie opuszcza:)

    Wietrzne bardzo, trawokośne dzień dobry, Wyspo:)

  23. Quackie pisze:

    No i summa summarum dzień raczej chłodny niż ciepły. A na pewno teraz.

    Bardzo udany pracowo, na szczęście 🙂

    A ja na przerwę.

  24. Makówka pisze:

    Poszłam na Bagry, wlazłam do chłodnej wody, ktoś ukradł słońce, więc zmarzłam.
    Rozgrzała mnie informacja, że auto odebrane z warsztatu (częściowo naprawione), więc szybko do domu i …pakowanie.
    Dziś wyjazd!

  25. Lena Sadowska pisze:

    Dziś spacerek miejski:)
    Rozczulający, pociągający. Trochę wiejny, trochę chwiejny.
    I nie za gorący, bo nocką pochłodniało:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór. To prawda, sierpień nam wrześnieje, albo nawet momentami październiczeje (i nocki się robią, hm, mniej przyjazne spacerującym). Naturalna kolej rzeczy, ale w tym roku jakby wszystko przesunięte o miesiąc naprzód. U przyjaciół na działce myszy lazły do domku zwykle jesienią, w tym roku – już teraz się dokwaterowują.

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂

        A mi wydawało się, że przesunięte wstecz, bo lipiec raczej dość czerwcowy właśnie był:) Przynajmniej u nas:)
        A ja poznaję nadchodzącą jesień nie po myszach, lecz – po osach, które robią się wyjątkowo natarczywe:)

    • Tetryk56 pisze:

      Wciąż jeszcze przed 7 rano wyjeżdżam w sandałkach i w samej koszuli i dojeżdżam do pracy zagrzany 😉

  26. Makówka pisze:

    Byłam przed chwilą wyrzucić śmieci -brrr jak zimno.

    Jeszcze w KRK, ale za chwilę umykam, paaaa

  27. Lena Sadowska pisze:

    Drodzy Wyspiarze, widzę – nie to że podwójnie – potrójnie (nie, zawartości portfela to nie obejmuje, chlip, sprawdziłam), więc pożegnam się już.

    Miłej nocki, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Spokojnej! Też będę umykał, bo jutro (i pojutrze, i popojutrze) bardzo pracowite dni. Poza domem, żeby nie było.

  28. makowka9 pisze:

    Dobrej nocy już że Stróży!

  29. makowka9 pisze:

    Ciszaaaa?
    Nawet Rivera nie ma?

  30. Quackie pisze:

    Dzień dobry!

    Pani Gieniu, zdecydowanie coś na rozruch. Może śniadanie brytyjskie? I kawę poproszę, duużo kawy.

    Koffie

  31. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś też w pracy. i mam zgryza, więc gryzę.

  32. Makówka pisze:

    Witajcie!

  33. Makówka pisze:

    Już gorąco.
    Czy Gienia ma jakieś dobre lody?
    Z owocami poproszę…

  34. Tetryk56 pisze:

    Gorączka piątkowej nocy? 😉

  35. Laudate pisze:

    Ależ Wy tam macie huśtawkę pogodową!
    Raz za zimno, drugim razem za gorąco. Słońca za dużo, słońca za mało. Podobno najbliższy tydzień ma być bardzo ciepło stabilny. I to jest najlepsza wiadomość, bo akurat wybieram się na mój ulubiony Dolny Śląsk 🙂 posmakować kontynentalnego ciepła.

    • Lena Sadowska pisze:

      A żebyś wiedział, że huśta:)
      Dziś było około dwudziestu pięciu, jutro zapowiadają o dziesięć stopni więcej:)

      Udanego ślążenia się zatem:)

      Dobry wieczór, Laudate:)

  36. Lena Sadowska pisze:

    Dzień, co niezwykle rzadko mi się zdarza, spędzony na niczym:)

    Spacerek natomiast miejski.
    Dziś znowu królowały grillowe aromaty, radosno-biesiadne szmerki i niesubordynacja Rudej, która próbowała się wprosić do niemal każdego ucztującego towarzystwa:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Laudate pisze:

      Znaczy, że u Ciebie dla odmiany nie pada, skoro grillują i spacerują…
      Towarzyska jest ta Ruda. Ot co. I wcale, a wcale się nie dziwię. Matka Natura ciągnie wilka do grillowanej karkówki 🙂

      • Lena Sadowska pisze:

        Trafiłeś w punkt z tą wilczą naturą:)
        Chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby Rude Stworzenie najadło się do syta:)

        A deszczu rzeczywiście od wczoraj nie było. Ale – wszystko przed nami:)

  37. Makówka pisze:

    Piwo z sąsiadami, którzy wielbią PIS i uważają…eh szkoda gadać.
    Dzieli nas płot, którego nie ma,więc musimy żyć w zgodzie.

    • Laudate pisze:

      Mam podobnie, (kiedy przebywam w PL). Dlatego rozumiem Twoje dylematy. Pozdrawiam, Makówko

      • makowka9 pisze:

        Problem jest taki,że mamy wspólne ujęcie wody i kawałek drogi.
        No i sąsiadka pochodzi stąd, pół wsi to jej rodzina.
        A ja wśród nich krakuska i o innych poglądach.
        Też Cię pozdrawiam Laudate.

  38. Makówka pisze:

    Umykam,dobranoc.

  39. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  40. River pisze:

    Nieśmiałe dobry wieczór.

  41. River pisze:

    Wyspa śpi, światło zgaszone, to też mówię dobranoc. lulu

  42. Quackie pisze:

    Dzień dobry, wczorajszy dzień zakończyło faktycznie party, z którego wróciłem b. późno, o porze zupełnie niewyspowej. Dzisiaj wszakże jestem (i zaraz wychodzę na ciąg dalszy – z tym że dzisiaj już nie ma mowy o imprezowaniu, więc zakładam, że wieczorem już będę).

    A na razie kawa i inne specjały od pani G.

    Poprosimy!

    Koffie

  43. Makówka pisze:

    Słonecznie witam Wyspę!

  44. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Trochę się nam przeciągnęły poranne zakupy i inne załatwiania, ale już dotarłem do domu.

    • Lena Sadowska pisze:

      My też już prawiedomowe:) Jedna wprawdzie nadal mało komfortowo przytkana, ale do tego czy owego w miarę zdatna, więc – zadowolona:)

      Dzień dobry, Tetryku:)

      • Tetryk56 pisze:

        Dzień dobry, Leno!
        Frapujący jest podział na te, owe i pozostałe…

        • Lena Sadowska pisze:

          Pod hasłem to i owo dziś kryły się:
          a) wymiana świetlówki nad kuchennym stołem; dość irytująca, bo mechanizm dłuuugo nie chciał zaskoczyć
          b) upitraszenie i zapasteryzowanie żeberek, które okazały się dość tłuste po obróbce, więc pewnie posłużą jako mazidło do świeżego chleba z pomidorem lub kiszonym ogórkiem
          c) zglazurowanie dostaniętej marchewki i zapakowanie jej do słoików; bez żadnych perturbacji
          d) starcie (ale nie walka) ugotowanych buraczków i umieszczenie ich w celach przetrwawszych w słoiczkach
          Zważywszy trzydziestoparostopniowy upał, czuję się bardzo dzielna, że podołałam 😉

  45. makowka9 pisze:

    Dzień pogodowe ładny,ale… znów proza życia.
    „Kara”za inne poglądy…
    Sąsiadów się nie wybiera,a jak się jest od nich zależnym?
    Jak pół wsi to ich rodzina?

  46. makowka9 pisze:

    O!
    Już jest Wyspa!
    Bo mi znikła.
    A na Wyspie…cisza…

  47. River pisze:

    Dzień dobry wieczór.

  48. Lena Sadowska pisze:

    Dziś towarzysko-upalnie, na łonie natury, w pobliżu jeziorka o dość kamienistym dnie, ale kto mówi, że trzeba po nim chodzić… 🙂

    Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)

  49. Lena Sadowska pisze:

    To my na spacerek:)

  50. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, jestem i pobędę, dopóki nie padnę, dzień był udany, ale z tych męczących.

  51. Lena Sadowska pisze:

    Dziś ciąg dalszy grillowych klimatów, bo spacerek miejski.
    Uliczki ciepłym szeptem spowiadają się z wrażeń upalnego dnia, cykady świerszczą w przydomowych jeżówkach, a nad głowami delikatnie faluje granatowa draperia:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  52. River pisze:

    A ja składam nowe krzesło. Stare niebezpiecznie chwieje się na boki i trzeszczy. 🙂

    • Quackie pisze:

      Słusznie!

      Z takich remontowych spraw tutaj: ostatnio wysiadł LEDowy plafon w łazience u Juniora. Przez dłuższy czas nie miałem koncepcji, co z tym zrobić, poza wymianą całego plafonu na nowy, aż uświadomił mnie znajomy elektryk, że można dostać całe panele LED, montowane na magnesy. Nabyłem taki panel, dostosowany rozmiarami, wybebeszyłem całe wnętrze plafonu z poprzedniej zawartości, wstawiłem i podłączyłem kupiony panel – działa jak ta lala! A ponieważ klosz jest z mlecznego pleksi, to nie widać różnicy w praktyce.

      • River pisze:

        Co do łazienki, to zlew się coś zatyka. Muszę przetkać. Nie ma takiej rury na świecie, co nie można odetkać. 🙂

        • Quackie pisze:

          Happy-Grin

          Ja zawsze najpierw próbuję tzw. „ustami Mariana” czyli przetykaczem z gumowym dzwonem, w następnej kolejności wlewam „kreta” w żelu, a jak to nic nie da, to już nie ma siły, hydraulika trzeba zawołać. Ale w 99% przypadków wystarczą wyżej wymienione metody.

          • Lena Sadowska pisze:

            U nas to się szlamba nazywa 🙂

            Pamiętam taki filmik z programu Drozdy:
            Drzemkuje sobie zmęczony człowiek z wysokim czołem na wersalce, a tu jak nie zakradnie się do niego podstępnie potomstwo, jak mu nie przyssie szlamby do (tego wysokiego) czoła!
            Rozbudzony człowiek zrywa się na równe nogi, chwyta oburącz za trzonek, próbując się oswobodzić, i woła wielkim głosem:
            -Kasiu! Karolku! proszę uwolnić tatusia!

            A tytuł filmiku brzmiał: Jednorożec 🙂

          • Tetryk56 pisze:

            Ja na początek odkręcam „słuchawkę” od prysznica, wtykam oswobodzoną końcówkę możliwie głęboko w przytkany odpływ i impulsowo puszczam maksymalny strumień wody. Bardzo często udaje się w ten sposób rozbić zator i udrożnić spływ.

      • Lena Sadowska pisze:

        No i komu ja tu próbowałam nieco wyżej zaimponować prostą wymianą świetlówki… 😉

    • Lena Sadowska pisze:

      Ja ostatnio składałam pościel.
      Nie żeby trzeszczała albo się chwiała, ale mniej miejsca w szafce zajmuje… 😉

  53. Tetryk56 pisze:

    Makówka się nie odzywa… Czyżby sąsiedzi ją stłumili? Nie wierzę…

  54. Quackie pisze:

    Kochani, dotarłem do kresu możliwości na dzisiaj.

    Dobranoc!

  55. River pisze:

    Uff. Już siedzę na nowym krześle. 🙂

  56. Lena Sadowska pisze:

    Też będę powoli umykać, bo wspomagacze przestają działać:)

    Miłych snów, Wyspo:)

  57. Quackie pisze:

    Dzień dobry, dzisiaj ostatni etap weekendowego zajęcia, najkrótszy, ale nie najmniej ważny. Ale jeszcze za chwilę.

    A na razie liczymy na kawę od panny Esmeraldy. Poprosimy!

    Kelnereczka

    • Lena Sadowska pisze:

      My dziś lody w termosie jedzone w cieniu przyleśnego jeziorka oraz chłodniczek z buraczków z kuchennym widokiem na świerk:)

      Dzień upalny, Quacku:)

      • Quackie pisze:

        Och, chłodniczki jadamy kupne, różowe (z buraczków) i białe (z ogórków), a co dopiero taki domowy!

        • Lena Sadowska pisze:

          Te domowe przy dzisiejszym wyposażeniu kuchni też mało kłopotliwe: wkładasz warzywa/owoce, przyprawy, lód do blendera, zalewasz jogurtem greckim/ulubionym sokiem, rozdrabniasz, dodajesz trochę pokrojonych w kostkę (mogą być podmrożone, wtedy lód jest zbędny) ingrediencji, mieszasz i – wcinasz:)

  58. makowka9 pisze:

    Witajcie!

  59. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś ja się pomału pakuję — po południu wyjeżdżam na tygodniowy urlop na zaproszenie przyjaciela. Zawczasu proszę o dbanie o lampkę — będę miał dostęp tylko z telefonu, a nie wiem, jak będzie z zasięgiem.

  60. Tetryk56 pisze:

    Cheers Strzemiennego! 🙂

  61. River pisze:

    Dzień dobry.
    Krzesło złożone, rury przeczyszczone, nie trzeba było rozbierać, wystarczyło wlać mieszankę octu i wybielacza na bazie chloru i poszło. Życie jest piękne. 🙂
    Chyba pojadę na wycieczkę, tylko będzie trochę gorąco.

    • Lena Sadowska pisze:

      W taki upał chlorem i octem?
      Czy to nie nazbyt okrutne?

      Rury, nie – rury, może byłoby im lżej – rozebranym 😉

  62. makowka9 pisze:

    Upał.A u Was?

  63. River pisze:

    Tutaj ma być dziś 34.

  64. River pisze:

    To ja wybywam, jadę przewietrzyć się. 🙂

  65. Lena Sadowska pisze:

    To tak – poprzytulałyśmy się do, wyjątkowo dziś gorącego, łona Matki Natury, wróciłyśmy na chłodny tusz i obiadek do domu, a teraz snujemy się (ta jedna) z kąta w kąt i zalegamy (ta druga) w najchłodniejszej części chałupki:)

    Nieprzekonywującodomowe dzień dobry, Wyspo:)

  66. River pisze:

    Jestem na łonie.(natury) Będę chyba wracał, nic nie ma, wszytko się pochowało, a ja roztapiam się. 🙂

    • Quackie pisze:

      Jedź na lody!

      • River pisze:

        Lody to nie. Mam lekkie uzależnienie do lodów. Mogę pół kilograma zjeść, a nie mogę. 🙂

        • Quackie pisze:

          Ajajaj. To faktycznie trudna sprawa. We Włoszech jadłem (piłem?) znakomitą rzecz, crema cafe, dużo gęstsze niż kawa, a jednocześnie rzadsze niż klasyczne lody, konsystencja nieco przypominająca pastę do zębów, ale w smaku – poezja! No i porcje są nieprzesadnie duże, ot, jak średnia filiżanka kawy. Może to by było coś dla Ciebie? W sensie niedużej porcji, o ile kawa nie jest problemem.

        • Lena Sadowska pisze:

          Wyrazy szczerego współczucia, Riverze.
          Ale jeśli problemem nie jest cukier, a na przykład białko zwierzęce, to wszelkiego rodzaju sorbety są na bazie wody/soków i przecieru z owoców, może byłyby znośnym zamiennikiem?

  67. Quackie pisze:

    Przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj większa część dnia w (Literackim) Sopocie, poniekąd służbowo. Dzisiaj zapowiadał się niewąski upał, a tymczasem koło 13.00 przyszły chmury, ochłodziło się i dwa razy pokropiło, a teraz, po powrocie do domu, przychodzą kolejne falki deszczu.

    Jestem i pobędę.

  68. River pisze:

    No i Quackie namówił na lody.
    Będę sobą, zjem snickersa. 🙂

  69. Lena Sadowska pisze:

    Powoli acz nieubłaganie zbliża się czas spacerku…
    Zmykamy:)

  70. makowka9 pisze:

    Był upał,miłe chłodzenie w Rabie,teraz nade mną wisi czarna chmura.

  71. Tetryk56 pisze:

    Zamiast lampki

  72. River pisze:

    Już jestem z powrotem. Miałem dziś jechać na prerię, pokazać jak się zmieniła przez te dwa miesiące. Dobrze, że nie pojechałem, chyba bym się roztopił tam w pełnym słońcu. Pojadę za tydzień, będzie chłodniej i długi weekend.

    • Quackie pisze:

      No tak, jak taki upał, jak piszesz, to chyba z własną parasolką od słońca by trzeba jechać. A z kolei człowiek z parasolką na prerii wyglądałby dość… surrealistycznie 🙂

  73. Lena Sadowska pisze:

    Odprowadzał nas wiatr, niedaleko, do pierwszego sosnowego zacisza, które poszemrywało sobie szyszkowe kołysanki. Droga trzeszczała na kamienie, a one odjeżały się jej dobrodusznie. Wyga(zrobiłyśmy małe postrzyżyny i wyczeszyny)lantowane Rude udawało focha, ale lekkość przerzedzonej szuby rychło pozwoliła mu zapomnieć o doznanych krzywdach i niedolach:)
    A wracałyśmy w bezwietrzność ciemną, na której chmurne strusie pióra wypisywały srebrnomigotliwe zaklęcia:)

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    • River pisze:

      Dobry wieczór, Leno. 😉

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór. No właśnie, Psiulka chyba potrafi połączyć przyczynę (wyczesywanie i postrzyganie) ze skutkiem (wygoda)?

      A bezwietrzność brzmi trochę groźnie. Jak cisza przed burzą. Mam nadzieję, że te strusie pióra nie świadczą o takim zagrożeniu.

      • Lena Sadowska pisze:

        Trudno mi powiedzieć.
        Myślę, że raczej zabiegi tego typu kojarzą się jej nieprzyjemnie, bo gdy tylko widzi i słyszy (a może i czuje) torebkę z ekwipunkiem, ulatnia się w trybie błyskawicznym:)
        Ale wołana, z miną jak na gilotynę wprawdzie, przychodzi i współpracuje:)

        Tak. Gdy wyjeżdżałyśmy, myślałam sobie: czy wiatr zasieje burzę, którą my zbierzemy?
        Na razie jest spokój:)

  74. River pisze:

    Tak to wyglądało mniej więcej, jakby się piekło otwierało. 🙂

    • Quackie pisze:

      Czy to może było w trakcie jakichś pożarów lasów albo niedługo po? Tak jak teraz z tymi pożarami w Kanadzie? Bo ponoć dym i pył z tych pożarów rozchodzą się nie tylko po Ameryce, ale i świecie, i powodują właśnie rozmaite efekty świetlne, szczególnie widoczne podczas zachodów słońca (albo wschodów, ale wtedy na ogół ogląda je mniej osób 😉 )

  75. Lena Sadowska pisze:

    Mili Wyspiarze, pora na mnie:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  76. Quackie pisze:

    Kochani, zamiast lampki jest dzisiaj przepiękny zachód słońca (niejeden!), więc nie będę wstawiał, natomiast ja na dzisiaj już się pożegnam. Dobranoc!

  77. makowka9 pisze:

    Dobranoc Państwu!

  78. Quackie pisze:

    Nowy dzień, nowy tydzień, nowe wyzwania.

    Pani Gieniu, poprosimy koniecznie wsparcie gastronomiczne!

    Koffie

  79. makowka9 pisze:

    Pochmurnie witam!

  80. makowka9 pisze:

    Wyszło słońce! Hamak

  81. Lena Sadowska pisze:

    Wciążsłoneczne i wietrzne dzień dobry, Wyspo:)

  82. Quackie pisze:

    Dzień dobry o zachodzie słońca!

    Dzień korzystny, sporo spraw załatwionych, jeszcze parę do załatwienia, ale w sumie bardzo in plus 🙂

    A teraz na przerwę.

  83. Lena Sadowska pisze:

    A my na spacerek:)

  84. Lena Sadowska pisze:

    Niby noc w miarę ciepła, a jednak przemarzłam:)
    Może ze zmęczenia.

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Oj, zdradliwe to „w miarę ciepło”. Ja w sobotę i niedzielę cały czas miałem na zmianę cieplejszy wariant obuwia (skarpetki i pełne buty) oraz odzienia (długie spodnie i kurtkę). Dobry wieczór!

      • Lena Sadowska pisze:

        Tak. Było mi chłodno już we dnie mimo dwudziestu pięciu stopni, więc na wieczorny spacer wzięłam kurtkę:) I wcale się nie zgrzałam:)

        Dobry wieczór, Quacku:)

        • Quackie pisze:

          Dzisiaj ani jutro nie wychodzę wieczorem. Od środy do piątku – tak (kolejna okazja literacka, w sierpniu i wrześniu mamy kumulację w Trójmieście: Literacki Sopot, tydzień później Nagroda Literacka Gdynia, dwa tygodnie po NLG – Gdańskie Targi Książki).

  85. Lena Sadowska pisze:

    Nie będzie dziś ze mnie wielkiego pożytku, niestety, bo oczy mi się same zamykają:)

    Miłych snów, Wyspo:)

  86. makowka9 pisze:

    Tu pogoda była zmienna-deszczyk,pochmurno, słońce,pochmurno.
    Zimno, ciepło,zimno i tak na zmianę.
    Jesień czuć niestety.

  87. makowka9 pisze:

    Kto wystawi lampkę?
    Bo ja z komórki mogę wołać Gienie w zastępstwie Quacka,ale lampkę to już tylko z laptopa.
    A Tetryk gdzieś w Polsce baluje.

  88. Quackie pisze:

    Dzień dobry, słoneczny, ale na razie nie upalny. Ostrożnie optymistyczny? Aż się boję coś takiego pisać.

    Pani Gieniu, ostrożnie i chyłkiem poprosimy.

    Koffie

  89. Tetryk56 pisze:

    A u mnie chłodniej, ale słonecznie. Cisza, od czasu do czasu zakłócają ją tylko przejeżdżające odległą drogą samochody.

  90. Quackie pisze:

    Dzień dobry ponownie, po pracy i załatwieniu paru kolejny spraw – powoli i do przodu – i na przerwę.

  91. Lena Sadowska pisze:

    Pośpiesznie przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)

  92. Lena Sadowska pisze:

    Mili Wyspiarze, chciałam to zaproponować wczoraj, ale czułam się naprawdę fatalnie:)
    Tu już bardzo urosło, może więc, jeśli nikt niczego nie planuje pięterkowo, wrzucę drugą część mojego tryptyku?

    Dajcie znać, a ja umknę na krótki, miejski spacerek:)

  93. Lena Sadowska pisze:

    Spacerek niedługi, niekrótki lecz w sam raz:)
    Dziś miejsko, jako się rzekło, przydomowymi uliczkami, nieśpiesznie układającymi się do snu.
    Poza tym gwiazdy, latarnie, witryny, czyli – na świetliście:)

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

  94. Lena Sadowska pisze:

    I żeby nie przedłużać męczącej wspinaczki – zapraszam na zapowiadane pięterko:)

Skomentuj Quackie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)