motyl niecnota po łąkach się błąkał
wśród traw żywot pędził nietrwały
rosą poiła go słodka poziomka
złocienie chłodu mu użyczały
gdy macierzankę uwodził płochliwą
dumną azalię rozlśniło słońce
zapałał motyl uczuciem prawdziwym
wyszeptał słowa miłością tchnące
dzwonki kielichy uniosły beztrosko
samotny rumian pobladł zazdrośnie
nachyłek przytaknął zgorszonym groszkom
mokrzycznik rozszlochał się żałośnie
hen za opłotki wysiały się plotki
paplały bławatki i konwalia
niecierpek z przekąsem rzekł do tymotki
kto by pomyślał – taki azalians
« Moraine Hills State Park | Kwadratura jednego kółka » |
21
cze 2024
Witam na nowym pięterku:)
Myślę, że ten akurat zakątek rzeczywiście większości Wyspiarzy nie jest szczególnie znany… 😉
Miłego czytania:)
Rany! nie szalejcie tak z tymi komentarzami! Wiecie przecież, że zaraz muszę na spacerek… 😉
Do potem, Wyspo:)
Na łąkach można trafić na zdumiewające azalianse!
Zaprawdę, bacznie obserwujesz tubylce podczas wypraw za słońcem i zapachem 🙂
Ten wiersz ma już parę latek, ale dziś natknęłam się na czerwończyka dukacika i przypomniałam sobie opisaną scenkę:)
Siedziałam wtedy na tarasie w pięknym ogrodzie znajomych i obserwowałam podchody wspomnianego motylka do wyniesionej na słońce azalii:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dużo tych charakternych postaci we wzajemnych relacjach – połapać się nie można! 🙂 Ale ważne, że ktoś się zakochał a wybranka (azalia lub macierzanka uczucie odwzajemniła. W pierwszym przypadku dzieci z tego azaliansu mogą być całkiem ładne!
Ze skrzydełkami!
Pozdrawiam, Leno
A w drugim przypadku – pachnące 😉
Jak wspomniałam wyżej, byłam akurat u znajomych. Poturbowana, obolała, zostałam tam wyekspediowana, bo zaliczyłam upadek ze schodów. Nie bardzo mogłam spacerować, a jedyną częścią ciała, którą dawałam radę w miarę bezboleśnie poruszać, były oczy 🙂
Bez wątpienia – miłosne oczarowania są najważniejsze.
Dobry wieczór, Laudate:)
Jeszcze widno. Jeszcze ciepło.
W przeciwieństwie do wczorajszej – kupalnej nocki. Nie spałam i, gdy temperatura spadła do ośmiu stopni, pomyślałam sobie, że pewnie kwiat paproci zmarzł, stulił płatki i skrył się pośród orlicowych pióropuszy albo długoszowych wachlarzy tak skutecznie, że żaden śmiałek nie byłby w stanie go odnaleźć i zerwać skostniałymi palcami:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
U nas już dawno ciemno — te 8 godzin na północ robi swoje! 🙂
🙂
Niebo jasne, spacerek natomiast słowiczy, ostróżeczkami pachnący…
U nas ostróżeczka polna ma przepiękną nazwę – mówi się o niej: Pantofelki Matki Boskiej🙂
U nas nie ciemno. Kwiatki kwitną jak głupie.
A u nas usz pociemniało.
A rozkwitają pąki srebrnych gwiazd😉
Po obiedzie dziś byłam na miłym spacerku na Rajsku,ale nie zauważyłam motyli.
Ale chyba nie bardzo się rozglądałam zajęta rozmową.
Teraz siedzę na tarasie w Stróży piwko popijam.Patrze na świetliki.
Deszcz zaczął padać.
My ustrzeliłyśmy dziś kilka szafirków, jednego czerwończyka, parkę dostojek. W pobliżu rosła zdziczała lawenda, która najprawdopodobniej przesiała się z jakiegoś ogrodu, więc wokół pobrzękiwały też sobie trzmiele.
Dobry wieczór, Makówko:)
Teraz jest ciemno,ale jutro rozejrze się po ogrodzie czy przypadkiem świerk nie zakochał się w róży.
Bardzo ładny wiersz Leno!
Dziękuję bardzo, Makówko.
No, przy takim epuzerze nie pozostałoby róży nic innego jak – uświerknąć;)
A może świerk wybierze pigwę?
Ciekawa-m, jak smakowały kompot z kwaśnych szyszek albo pigwowe powidła z łuską… 🙂
Cóż.Nie jestem swatką.Zreszta czyż można sterować miłością?
Na tym urok miłości polega, że nie jest sterowalna.
Więc i tak świerk wybierze po swojemu.
Jako rzekło się wcześniej, poprzedniej nocy wypatrywałam Kupały, a od rana umartwiałam się na słońcu, jestem więc nieco padnięta:)
Pożegnam się zatem taką oto wierszorynką:
Otwieram złotą furtkę snu:
Cóż za tą furtką? – Białe jaśminy…
Księżniczka z koszykiem zbiera jeżyny
To tam, to tu.
(Snów dobrych życzenia – St. Grochowiak)
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Księżniczka…
Dobrze być dla kogoś księżniczką…
Dobranoc!
Wierszyk, choć utrzymany w tonie żartu a w duchu Leśmiana, (co trzeba bez ostróżek zauważyć!) pobudził naszą społeczną wyobraźnię w kierunku potencjału, jaki drzemie w mieszaniu gatunków. 🙂
Miłe i kreatywne są te rozważania, poprosiłbym jednak o nie rozwijanie tematu a już szczególnie omijanie świata zwierząt. Średniowiecze dostarczyło nam bestiariuszy, więc chyba dosyć, co? 🙂 🙂
Słowianie, my lubim sielanki… ale i bestiariuszy się wszak nie boimy!
Wiersz rzeczywiście jest swojego rodzaju puszczaniem oczka do odbiorcy, a znaczące nazwy bohaterów i autorce dały sporo zabawy:)
Bestiariusze to niewyczerpane źródło inspiracji, przyczynek do naszych dziejów bajecznych, więc fajnie że powstały:)
Co do nierozwijania, to już jak kto ma ochotę, choć wierszowa kompania również nader sceptycznie odniosła się do przedstawionej relacji 😉
Dzień dobry, Laudate:)
Ależ, skądże! Gdzie dostrzegłaś ten sceptycyzm? To raczej wyuczony racjonalizm przez nas przemawiał, każąc powątpiewać w możliwość sercowych związków owadów z roślinami 🙂
Poczułam się nagle jak W. Szymborska, która nie zdała matury z interpretacji własnego wiersza XD
Miałam na myśli niezdrową atmosferę, budowaną przez te wszystkie mokrzyczniki, nachyłki, niecierpki. Cóż, nie oszukujmy się, Laudate, mezalians nie brzmi dobrze w odniesieniu do zalegalizowanych relacji, a azalians bodaj czy nie – jeszcze gorzej 😉
Taaa, to tym razem ja nie do końca zrozumiałem Twoje wyrażenie „wierszowa kompania”. Ech, każdy dzień jest okazją do nauki.
Od jutra będę bardziej uważny na lekcjach 🙂
Zamiast rozwodzić się, kto i czego nie zrozumiał, proponuję na przyszłość modyfikację graficzną. W patowych sytuacjach o odbiorcach będę pisała wielką literą, o postaciach literackich – małą:)
I od razu próbka:
Ogłaszam wszem i wobec, że Wierszowa Gromadka odniosła się do prezentowanego utworu z wielką, nieskalaną granem sceptycyzmu, sympatią 😉
Dzień dobry, Laudate:)
Deszczowo,burzowo witam!
Wietrznie odwituję, Makówko:)
Może czas na śniadanie?

Gienia odpoczywa,ale Kelnereczka dziarsko podaje co kto sobie życzy.
Witajcie!
Z rana zaliczyliśmy radosną i pełną energii burzę, która rozpędzała plac targowy. Strumienie wody na szybach samochodu wręcz przesłaniały świat!
W Stróży po burzy zrobiło się zimno,auuu.
Ogródek zastygł w deszczu…
Nie wiadomo czy świerk woli pigwę czy róże…
Tu wiatr hula sobie w najlepsze, ale jest ciepło:)
Co wy ludzie z tą pogodą? W Irlandii od tygodni stała, bezpieczna temperatura 15 – 18 stopni. Żadnych niespodzianych porywów serca ani gradowych emocji. Czasem coś pokropi w nocy, żeby kwiatki podlać…
Korzystam z wolnego dnia i sprzyjającej pogody, robię porządki w drewutni a jednocześnie nakładam politurę na dębowy blat (to już poza drewutnią). Komuś jakieś mebelki??
Bo w Polsce ostatnio pogoda zmienna i kapryśna -upał,za chwilę grad,ulewa, wiatr i na następny dzień znów upał.
Mebelki?Na zamówienie, na wymiar?
Ok, przydałby się i w Krakowie i w Stróży…
Nie mam (szloch! szloch!) drewutni, ale mam (hura! hura!) pomysł i (prawie) materiały na trzy ministoliki kawowe i kompletny brak czasu na ich zrobienie:) Ale jak się w końcu zbiorę to ho, ho! 😉
Wygląda na to, że irlandzkiej pogodzie brakuje sarmackiej fantazji! 😉
My nad ranem zaliczyłyśmy sen srebrny Salomei, pełen zawiłości, niespodzianych zwrotów akcji i nie do końca uświadamianych przebudzeń. Działo się – jednym słowem:) A potem ukołysał nas sztormowy wiatr, zagłuszając budzik, więc miałyśmy małe potknięcie czasowe:)
Na szczęście w dniu gnuśnym, bezobowiązkowym wszystko jest do nadrobienia, co też bez trudu uczyniłyśmy:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dobrze jest takie zwroty akcji przeżywać wespół w zespół, znacznie lepiej niż w pojedynkę 😉
Ja nawet nie próbuję nastawiać budzika w dni gnuśne!
Miłego biesiadowania!
Miłego!
Dziękuję panom bardzo. Było nadzwyczaj miłe:)
To przeżywanie wespół w zespół nie wygląda tak różowo, gdy rudy, mokry, zimny nos trąca twoją rękę, ilekroć na chwilę otworzysz oczy 🙂
Rześkie klimaty i nas przepłoszyły nieco wcześniej:) Niby ciepło, niby słonecznie, ale burzą pachnie na milę:) A wiatr taki, jakby się już bardzo stęsknił za żaglami:)
Trochędomowe dzień dobry, Wyspo:)
Witam Wyspę!
Dzień dobry, Riverze:)
Dzień dobry, Leno. 🙂
Jak mija Ci dzień?
Jakiś interesujący spacer w perspektywie?
Dzień mija gorąco, teraz porządkuję zdjęcia na następne pięterko, a zaraz muszę poczyścić i pomalować poręcze na schodach przed wejściem. Jakaś wycieczka może jutro, chyba będzie chłodniej, bo żar się leje z nieba niesamowity. Jak patrzę na prognozy, to jutro ma być chłodniej, ale pochmurno, także nie wiem jak to będzie.
Czyli sobota taka bardziej pracusiowa:)
Ja miałam wstawić zapięcia do moich świecidełek, a popołudnie minęło mi na pogawędce z gośćmi. I – też fajnie:)
Życzę udanej wycieczki i – dobry wieczór, Riverze:)
Nie mam doświadczenia co do wierszy, a szczególnie o motylach, jestem w tych sprawach raczej tępy. 🙂 Przypomniał mnie się też wierszyk o motylu.
Motylem jestem,
motylem byłem,
ale utyłem.
Ale pewnie sfotografować byś je potrafił 🙂
A zdjęcie może powiedzieć równie wiele jak wiersz.
A ja zawsze mówię, że
motylem byłam
i… przeżyłam 😉
Rivierze coś tak ja.
Mogę tylko powiedzieć czy wiersz mi się podoba,czy uruchamia jakąś wrażliwość albo skojarzenie albo…
Goście przemili:) Aż szkoda że już musieli wracać.
A my jeszcze na spacerek:)
U mnie przestało padać, wyszło słońce.
To pewnie ten deszcz przeniósł się do nas. Ale słońce się nie schowało.
Dobry wieczór, Makówko:)
Wybrałem się — na rowerku — odwiedzić znajomych. Było miło, choć krótko; a i przejażdżka całkiem-całkiem 🙂
Brawo Tetryku!
A my zrobiliśmy sobie dobry obiad i potem korzystając, że nie pada wycinaliśmy gałęzie.Duzo zostało wycięte,a jeszcze więcej zostało do roboty.
Jutro ognisko?
Niestety nie!
Dawniej paliliśmy tu ognisko,ale sąsiedzi boją się o swój drewniany dom, więc aby żyć z nimi w zgodzie nie możemy tego robić jak są.
To stąd rowerowa wena? 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór, Leno!
Nie da się ukryć, że częściej spotykam jeźdźców na rowerach, niż na koniach, o rumakach bojowych już nie wspominając!
A moja damka wcale nie jest zdezelowana! 😉
Teraz ja ponarzekam sobie zatem na odległość 😉
Poburzyło nam w trakcie spacerku:)
I pomokrzyło ciepłym deszczykiem.
Wróciłyśmy przemoknięte ale zadowolone.
Teraz suszymy się zgodnie przy (ta jedna) gorącej herbatce i (obie) słodkościach:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Znowu mogłam tylko czytać,nie mogłam pisać,auuuu…
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko:)
Też przyszłam się pożegnać, ale najpierw wierszorynka:):
Cisza wieczoru cały świat przenika
I wonne płatki matioli roztula,
Zmęczone pszczoły wróciły do ula
I zcichła trutniów wesoła muzyka.
I płyną myśli ku jakimś wyrajom
Ponad to życie codzienne i szare —
I noc ku ustom przychyla swą czarę
Pełną po brzeg gwiazdami… Świerszcze grają.
(Świerszcze – H. Zbierzchowski)
Rozcykanych snów, Wyspo:)
Cykajmy zatem, Leno! 😉
U mnie teraz świetliki latają jedynie.
A w dzień ptaszki śpiewają.
Dobranoc!
(teraz już na serio skoro była lampka)
Dzień dobry!

Kelnereczka podaje śniadanie.
Witajcie!
Skoro Esmeralda pojawiła się w rewirze — lecę zamawiać 🙂
Czyli zjemy razem śniadanie Tetryku?
Dziś Dzień Ojca.
Może pogadamy o naszych ojcach?
Ja mogę już tylko wspominać.
..
Obawiam się, że wszyscy tu jesteśmy już sierotkami…
Quacki nie ,prawda?
A inni nie wiem.
Wspomnienia mam takie,że mogę powiedzieć,że miałam szczęście mieć takiego ojca.
Ja zazwyczaj kładę kwiaty i zapalam świeczkę…
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry Leno!
Dziś nie pójdę na cmentarz,ale myślę,że tata tam z góry cieszy się,że jesteśmy w Stróży.
Kupna tego kawałka ziemi to był jego pomysł.
Też nie zawsze zaglądam, ale dziś byłam, przed porannym spacerem, lotem błyskawicy, bo nie chciałam zbyt długo zostawiać Rudego w graciku.
Witam Wyspę.
Tutaj Dzień Ojca był w poprzednią niedzielę.
Czyli po imprezie z tej okazji zostały Ci głównie wspomnienia 😉
Dzień dobry, Riverze:)
Opuszczam na razie teren. 🙂
Witaj Rivierze!
Będzie z tego pięterko?
Idziesz szukać ptaszków?
Właśnie wróciłem z uciasteczkowania przez córeczkę
Jak dobrze być tatusiem,
Na ciacha wziąć córusię.
Albo – tak dla odmiany –
Być przez nią ugaszczanym!
🙂
Dzień dobry, Tetryku:)
Otóż to!
Był czas, że brało się na ciacha – panta rei…
…kai ouden menei 🙂
Nie straszne nam wichry i burze!
Niegroźne nam deszcze ulewne!
Nie pochłoną nas bagna kałuże.
Nasze peleryny są pewne!
Jesteśmy (prawie) nieprzemakalne…
Pogoda sztormowa, więc bardziej nas przewiało niż zmoczyło, a że i Niespodziewany Ziąbik pałętał się wokół nas, postanowiłyśmy wyciągnąć z dzisiejszego spacerku maksimum przyjemności i przestać marznąć;)
Po powrocie rozgrzałyśmy się, jak które (jedno biegało za piłeczką z dzwoneczkiem, drugie – sieknęło kubełek herbatki malinowej z kurkumą, wanilią i chili) umiało:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Skoro wróciłyście bez uszczerbku na żaglach i masztach, to pogratulować wyprawy! 🙂
Dałyśmy radę, dzięki, Tetryku:)
Tu teraz upalnie.
Robimy co się da w ogrodzie,a nie hałasuje,bo jednak niedziela, więc koszenie odpada.
U nas popaduje, więc też nie pokosimy 😉
Wybywam na „Myślnik”. Do zobaczenia wieczorem! 🙂
Udanego wybycia:)
Jestem z powrotem.
Super:)
Jak było poza terenem? 🙂
My niedługo umkniemy jeszcze na spacerek, ale póki co – suszę, czego nazbierałam w słoneczne dni, więc w domu pachnie cykorią, driakwią, dzikim tymiankiem, macierzanką i dzwonkami:) Rude, jak zawsze przy takich okazjach, trochę prycha i oddala się z godnością w najmniej narażone na zapachy (balkon) rejony, zaglądając od czasu do czasu do kuchni, by obadać sytuację:)
Było tak sobie, dzisiaj nie ma pogody na zdjęcia.
Przykro mi, Riverze.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, nie? 🙂
Ech, pogoda jest dla bogaczy, dla niebogatych są prognozy złe. 🙂
Bogatym też los figle płata — najważniejsze jest, aby mieć szczęście! 😉
Na Titanicu wszyscy byli bogaci,ale szczęścia nie mieli.
Deszcz, słońcem zaskoczony, — poszperał u płotu
I zdrobniał — i, łzawiejąc, w bezkres się oddala.
Niebo w kałuż błyszczydłach — obłoki utrwala,
Jakby ktoś wodę biało opierzył do lotu.
(Po deszczu – B. Leśmian)
To my… tego… na spacerek:)
Spacerek na łono w rytm Leśmiana — czy może być coś milszego?
Dzisiejszy „Myślnik” pod hasłem „Kraków to stan umysłu” gościł świeżutkiego prezydenta m. Krakowa, pana Aleksandra Miszalskiego. Miły, konkretny, wygadany i empatyczny — oby udało mu się jak najdłużej wytrwać w tej formie! 🙂
Miło czytać, że wybór okazał się trafny:) I niech nic tego nie zmieni.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór, Leno!
Popieram Twoja opinię o Miszalskim Tetryku!
Wspierałam jego kampanię nie na zasadzie mniejszego zła jak przy poprzednich wyborach,ale w pełni przekonana do AM jako właściwego człowieka na Prezydenta mojego miasta.
Nawet rynsztunek (prawie zimowa kurta z kapturem, czapa, trapery) niczym na Spitsbergen nie mógł nam zepsuć przyjemności spacerowania pod już uginającymi się od małoletnich orzechów leszczynami i ogromnym kasztanowcem ze smarkatymi, miękkokolcymi kasztanami:) Wiatr podpuszczał chmury, by kłębiły się nad naszymi głowami, deszcz – by nam kroplił prosto w nosy, chłodek – by ziębił uszy. I co z tego:)
Stada wstężników galo(a przynajmniej takie to sprawiało wrażenie;))powały za, nad, pod, obok i przed nami, tak radośnie rozochocone, że udzielił nam się ich zapał. I wciąż jeszcze nie zniknął:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Lena już wystawiła dobranockę, możemy tak uznać? O taki zapał wszak chodzi! 😉
Jak dla mnie – nie ma sprawy:)
Oby tylko nie wywołało to na Wyspie jakichś zamieszek czy podziałów na te czarne złe, co to nie chcą spać, fortepiany oraz te pozostałe, dobre, co chcą 😉
Mnie taka dobranocka pasuje.
Jeszcze siedzę na tarasie i piwko popijam.Odpoczywam po pracowitym dniu walki z drzewami,krzewami itd.
Spać się jeszcze nie wybieram.
Jutro od rana kolejne ludełkowe wyzwania, wierszorynka więc:
Gdy letnia, cicha noc
Świat ujmie w swoją moc
I gwiezdny płaszcz rozkłada,
Tajemny topól szum
Sto baśni szepcze, dum,
I snów nawiewa stada.
Snadź w każdem drzewie tem,
Z dalekich pięknych ziem
Zbłąkana, śni dryada?
Lub snadź słowiański bóg,
Za świątyń wygnan próg,
W dziedzictwie swem tu włada?
(Szumy drzew – Miriam)
I – snów drobnolistnych, Wyspo:)
Dobranoc!

Witajcie!
Z nową energią? W nowy tydzień? Tylko gdzie, do licha, jest to gniazdko?!?
Udało nam się znaleźć gniazdko i pobrać energię do walki z ogrodową dżunglą.
Nawet czasami jest słońce!
Gniazdko czszaa se uwić samemu 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Mało jest szczęśliwców, kontentujących się autogenną energią…
Witam!

Pochmurnie,ale oby nie padało.
Gienia może poda coś co doda energii?
U nas się rozsłoneczniło popołudniu.
A śniadanko było pośpieszne, co nie znaczy, że – niesmaczne:)
Dzień dobry, Makówko:)
I – miłego dnia, pani Gieniu:)
Dzień dobry, wróciłem, dość nawet wypoczęty psychicznie, NIEKONIECZNIE natomiast fizycznie (9 km kajakami bez cienia rozgrzewki), ale bardzo kontent 🙂
W skrzynce czekało już pięć różnych maili.
Rzucam się więc w wir pracy i zobaczymy, dokąd dotrę.
Aha, wieczorem mam jeszcze jedno spotkanie online, o 19.00, zobaczymy, jak to pójdzie i do kiedy potrwa.
Witaj wypoczęty kajakowiczu!
Eh jak ja dawno nie płynęłam kajakiem…
W czasach studenckich pływało się na spływy kajakowe,żeglarskie…
No więc mam kłopot z barkami (wcześniej przedramionami i ramionami, jakoś tak się to przesuwa) 🙂 nie jestem zaprzysięgłym kajakowiczem, ale kiedyś było to jednak mniej bolesne.
Kiedyś…
Cóż może powiedzieć ktoś taki jak ja?
Kiedyś jednak miałam więcej sił,choć zawsze byłam chorowita.
Ale Quacku tys młody jeszcze…
Witaj, Quacku Wypoczęty Acz Jużzapracowany:)
Cieszę się, że wypoczynek, choć nie bezbolesny, jednak Cię ukontentował:)
A wiersz przepiękny, i od strony formalnej (rymy, również wewnętrzne, oraz rytmy), i od treściowej (te wszystkie nazwy roślin) 🙂
Dziękuję bardzo.
Zależało mi, by miał rytm opowieści, więc miło mi, że go zauważyłeś:)
A nazwy wykorzystywać uwielbiam, one mają taki potencjał znaczeń, że grzechem byłoby z tego nie korzystać:)
Znaczeniowy, rymotwórczy (coś jak „a to feler – westchnął seler”, tylko jednak poważniej i na inną skalę) i wyobrażeniowy!
Prawda?
Choćby taki mokrzycznik, co to nie wiadomo, bardziej mokrzy czy krzyczy:) Albo niecierpek. Bo – niekwaśny? Niecierpiący na żadne dolegliwości czy może – innych;)
A groszek zgorszony? Czy gorszek zgroszony? 😉
Nazwa niecierpka zawsze mi się kojarzyła ze skwaszonym mizantropem 🙂
Przerwa herbaciana, to się chociaż przywitam (żeby pięterko nie czuło się aż tak osierocone czy po macoszemu traktowane), bo potem dopiero po spacerku się uaktywnię:)
Pierwsza czarka kropli się na wargach,
Druga rozwiewa smutek samotności,
Trzecia kołysze pośród zwojów poezji,
Po czwartej zło rozprasza się w herbacianym obłoczku,
Piątą nasiąka każda drobinka cielesności,
Ostatni łyk szóstej wabi myśl ku Nieśmiertelnym,
Siódmej… nie wolno mi wypić… chcę czuć, gdy…
Uniesie mnie delikatna bryza,
Ja, Nefrytowe Źródło, czekam powrotu na Wyspy.
(Siedem czarek herbaty – Lu Tong)
Słoneczno-bursztynowe dzień dobry, Wyspo:)
No tak o herbacie to potrafią chyba tylko Chińczycy (a może również Brytyczycy?
Ale wtedy w wierszu byłoby zapewne również o mleku? )
A czyj to przekład? (Zakładam, że z chińskiego właśnie, bez języków pośrednich).
Może jeszcze Rosjanie:)
Ich rytuały również są interesujące. Mniej w nich może filozoficznych kontekstów, więcej – baśniowości, ale ona także ma swój niezaprzeczalny urok.
Tłumaczenie jest moje, a pochodzi z czasów, gdy byłam piękna, młoda i ambitna, i postanowiłam uczyć się chińskiego:)
To bardziej intuicyjny przekład ale Koleżanka Sinolog orzekła, że utrafiłam i z klimatem, i z sensem. Spodobał jej się zwłaszcza zabieg z siódmym i ósmym wersem, które można traktować jako rozłączne (niedomówienie w siódmym i niezachwiana pewność w ósmym) albo – wynikowe:) Wykorzystała nawet (co, rzecz jasna, bardzo mnie uradowało:)) to tłumaczenie w swojej pracy doktorskiej:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Jestem
Pod
Ogromnym
Wrażeniem
!!!
Dziękuję, Quacku.
Bardzo przyjemnie mi czytać, że moja wersja przypadła Ci do gustu:)
Pogratulować!
Nie rozumiem tylko, której z tych cech dziś ci jakoby brakuje?
Dziękuję.
Jesteś tak miły, Tetryku, że żeby nie przyćmić uroku Twoich słów, dam odpowiedź wymijającą: nie jestem chińskojęzyczna:)
Dyplomatka!
Kto? Ja?

Poezja Wschodu jest niepodrabialna! 🙂
Strzeżmy się pochopnego wypicia siódmej czarki!
Dzień dobry, Leno!
Oraz siódmych córek siódmych synów 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór, Leno!
Obecnie bardziej niż siódma córka grozi mi siódmy krzyżyk! Też niefart! 😉
A to po piątym nie zaczyna się liczyć wstecz? 🙂
Chcesz powiedzieć, że obserwujesz u mnie niejakie dziecinnienie?
Nie.
Dziecinnienie nazwałabym pąkiem wieku.
Twój stan określiłabym jako kwiecie:)
I zmykam:)
Najbardziej doceniam chyba wieczorne spacerki po godzinach gwaru i skupiania się na innych:) Dziś wędrowałyśmy strzępiastą drogą wśród młodziutkich osik i wybujałych żmijowców, które pięknie kontrastowały z baldachimem ciężkich, gołębio-ołowianych chmurzysk. A ta droga dowiodła nas w końcu do Szyszkowego Pagórka, rozklekotanego echem sosnowych i świerkowych strobili:) Wokół snuła się ładanowa mgiełka, a pod stopami szeleściły smarkate drapacze i osty:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. To jest opowieść trochę z dawnych, harcerskich czasów, czytając ją, mam w wyobraźni maszerujący zastęp – poetyckie, ale jednocześnie bardzo realistyczne i działające na zmysły, jak kroki zakurzonych butów, kęs chleba przegryziony w drodze czy trącona łodyga. Mimo że tego wszystkiego nie ma w konkretnym obrazie, to jest w skojarzeniach 🙂
🙂
Szyszkowy Pagórek aż się prosił o zbiegnięcie i zaczerpnięcie menażką wody z podnóżnego oczka, wbiegnięcie na szczyt i zagotowanie na szyszkowym ognisku herbaty z sosnowymi i świerkowymi igłami, którymi nikt nigdy w takiej sytuacji się nie przejmuje:)
No więc byłem w piątek przez chwilę na takim pagórku, tylko ja i cały las naokoło. Tuż koło Grudziądza 🙂
Musiało być bajecznie:)
I fajnie że umiejscowiłeś, bo gotowa byłam pomyśleć, że podążamy Twoim śladem 😉
Och, nie. Grudziądz, a potem okolice Brodnicy. Lasy, jeziora i rzeki.
A ja w mojej góralskiej chatce słuchałam przed chwilą bieszczadzkich piosenek.
A las wokół mnie będę mieć jeszcze jutro.
Jutro wracam do Krakowa,bo w środę pogrzeb kolegi z turystycznych szlaków.Zginal w swoich ukochanych Tatrach.
Raptem kilkanaście dni temu piekliśmy ziemniaki na Bielanach i tańczyliśmy przy ognisku…
To przykre, Makówko.
Tak,to bardzo przykre i stale wydaje mi się niemożliwe.
To Andrzej na każdej wycieczce,również na śniegu rozpalał ognisko.
Dość blisko się kumplowalismy…
Dobry wieczór Wyspo.
Dobry wieczór!
Cześć, Riverze! Znów się mijamy… 🙂
Dobry wieczór, Riverze:)
Teraz już umykam. Dobranoc wszem wobec!
Dobrej nocki, Quacku:)
Czas płynie nieubłaganie, jutro kolejny pracusiowy dzień, więc pora na wierszorynkę:
Księżyc śród ciemnéj przestrzeni
Srebrny blask rozlewa w krąg
I rzuca snopy promieni
Na strumień i obszar łąk.
I z objęć snu się wydziera
Lilia ponad mroku toń,
I listki swoje otwiera,
I w okół roztacza woń.
(Lilia i promień księżyca – E. Ebert
tł.: St. Budziński)
Snów liliowo-promiennych, Wyspo:)
To i ja dobranoc…
Dobranoc Makówko.
Dzień dobry!
Pogoda ładna, ale nieprzesadnie gorąco, maksymalnie ma być 29 – i to dopiero w piątek 🙂
Pani Gieniu, poprosimy!
U nas 25, niebo czyste, dobroczynny wiaterek – słowem przyjemnie jest:)
Dzień dobry, Quacku:)
I spokojnego dnia, pani Gieniu:)
Witajcie!
Zabawiłem się dziś z wujkiem G.: Kazałem mu się prowadzić w drodze do pracy (na rowerze). Poprowadził mnie przez miasto zamiast nad Wisłą, i co chwila się ze mną kłócił: a to, że powinienem jechać drugą stroną, a to żebym zawrócił, bo pod prąd (co nie dotyczy rowerów). Ostatecznie pogodził się o jakieś 200 m od celu! 🙂
Najważniejsze, że w końcu udało się dojść i do celu, i do konsensusu:)
A moje ostatnie wrażenia, spędzone w towarzystwie googlowego Gps-a – bardzo pozytywne:)
Dzień dobry, Tetryku:)
A to była opcja „dla rowerów”? Bo zdaje się, że można wybrać, czym jedziesz – samochodem, rowerem albo zbiorkomem. Albo że idziesz pieszo.
A to „pod prąd” brzmi, jakby GM myślał, że jedziesz samochodem.
Oczywiści, wybrany był rower… Wujek kłócił się, po której stronie jezdni mam jechać ścieżką rowerową 😉
Słonecznie witam!
Dzień dobry, Makówko:)
Upał.Ciezko coś robić w ogrodzie..
Chwilkę oddechu postanowiłam spędzić przy filiżance herbaty z różanymi konfiturami…
Woń słodka czerwonych róż,
Słodka woń ciężkich, zwieszonych kwiatów
Majaczy w powietrzu…
(Wizja różana – M. Wolska)
Słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Przywitałam się i umykam już:)
Dotarłem do domu, ale za godzinę zoombranie…
Ja jeszcze tkwię w ogródku,na Zoom nie zdążę.
A w temacie wtyczka …
Wkładałam wtyczkę do kontaktu jak poszły iskry…Zapach palonego plastiku.A my głodni,a do gotowania tu jest tylko maszynka elektryczna.
Smażona wtyczka na kolację?
Przy płytce zaś rodzina
smażoną wtyczkę wcina…
Wcin! Wcin! Mniam! Mniam!
Dobry wieczór, Makówko i Tetryku:)
Kolacja dopiero teraz.
Smażona mogła być Makówka,bo trzymałam te wtyczkę w rękach jak te iskry poszły.
Skoro piszesz, wszystko się dobrze skończyło, z czego bardzom kontent. Smażone Makówki nie dość, że nie mogłyby być na Wyspie, to zdaje się jeszcze nielegalne…
No i mamy dalekie echo harcerskiego ogniska, co płonie w lesie…
Z taką wizją bardzo dobry wieczór! 🙂
🙂
A w weekend może wizja stanie się rzeczywistością:)
Spacerek zaczęty jeszcze w słońcu, przy łopocie drobnych brzozowych listków, trzepocie dębowych łapkach i szmerze osiczynowych blaszek. Pachnący trzcinowym sokiem i szakłakową korą. A zakończony szeptami kryjącego się w morelowych promieniach zachodzącego słońca Lasu:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Słuch i smak, takie wrażenia dzisiaj dominują. To jeszcze dodajmy węch i będzie wypisz wymaluj relacje Psiulki 😉 Chociaż z kolorami już nie, o ile mi wiadomo!
Podobno psy widzą zieleń:)
Ale piłeczka, którą Psiuł sobie przygarnął po jednym ze spacerków, jest różowa:)
Może ciekawie pachniała?
I dzwoniła:)
A widzisz! (Chociaż prawidłowo byłoby „A słyszysz!” 😀 )
Słyszu… Słyszu… 😉
Zmykam, Quacku. Dobrej nocki:)
Pakowanie,zamykanie…
Powodzenia!
I stale jakieś awarie..
.
Miejmy nadzieję, że w Krakowie obejdzie się już bez.
Się nawet obeszło bez.
Dobry wieczór.
Cześć, dobry wieczór!
Oglądałeś Quacku mecz? Jak to wyglądało?
Z Francją? Nie, najpierw praca, potem przerwa (dzisiaj serial w towarzystwie) i jakoś tak wyszło, że nie.
Natomiast jestem w lekkim szoku, że w meczach wieczornych (Dania-Serbia i Anglia-Słowenia) nie padły bramki w ogóle. Chyba że się oszczędzali na fazę play-off.
Dobry wieczór, Riverze:)
Dobry wieczór, Leno!
Wieczór dość nieoczekiwanie zrobił mi się towarzyski, a że pospacerkowo zatonęłam w poezji Maryli Wolskiej, wierszorynka w tych klimatach:
Tylko woń kwiatów
Trzepie się jeszcze jak ćma o ścianę.
Przez sen pachną bławaty… W płomykach kilima
Drżą zapachem muśnięte barwy rozespane…
(Noc późna)
A ja muszę jeszcze popracować, więc pożegnam się już:
miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno.
Spokojnej, dobranoc!
Wpół do pierwszej, to i ja umykam, dobranoc!
Dobranoc, Quackie.
Jestem w Krakowie, w domu.
Dobranoc!
Dzień dobry, dzisiaj ma być już naprawdę ciepło. Koniecznie kawa, ale może dzisiaj zacząć od mrożonej? Pani Gieniu, na pewno pani taką też ma. Poprosimy!
Witajcie!
Mrożona kawa? Jest to jakiś koncept!
Jestem w domu. Witajcie!
Pogrzeb był o 11.40 na Batowicach, ale po pogrzebie poszliśmy na symboliczne piwo, bo Andrzej bardzo lubił piwo. Rodzina, znajomi z pracy i turyści z obu grup turystycznych -sporo osób.
Świecki pogrzeb, bardzo ładne przemówienie, muzyka z lat 60,70,80, czyli taką jak Andrzej lubił.
Chodzenie po górach, muzyka i własne przetwory, nalewki. I rozpalanie ogniska na KAŻDEJ wyciecze, również w zimie.
Ostatni raz widziałam go miesiąc temu na działce na Bielanach kiedy tańczyliśmy przy ognisku:)
Bardzo ładne wspomnienie, mimo że smutno!
Siostra Andrzeja mi przypomniała, że było to 30 maja. Była impreza na parę osób, ognisko, ziemniaczki, kiełbaski, nalewki…
Na koniec zostały cztery osoby -gospodarz, siostra Andrzeja, Andrzej i ja. Ktoś puścił muzykę z komórki…
Ten taniec i ta rozmowa…kto mógł przypuszczać, że to była ostatnia rozmowa?
Przepraszam, dalej jestem pod wrażeniem tej niepotrzebnej i za wczesnej śmierci.
Witaj, Makówko:)
Dzień upalny, bez chwilki na oddech:)
Zaganiane dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry po pracy. Zakończyłem właśnie I etap bieżącego zlecenia, od jutra etap II. Tak, żeby skończyć i odesłać przed głównym wyjazdem lipcowym.
Bo w sobotę, przypominam, wyjazd tam-gdzie-zawsze, ale to będą pracacje, bo do końca tego tygodnia nie ma szansy dokończenia etapu II.
A na razie na przerwę.
Pracowy wulkan energii z Ciebie:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Akurat tu mi szło jak po grudzie, dlatego, że mozaika i puzzle zamiast tradycyjnej fabuły. Planowałem skończyć wcześniej
Wybaczcie nieobecność, siedzę na zebraniu na Teamsie 🙁
W porzo, każdy orze, jak może 🙂
Miłego siedzenia.
Ja tam się jeszcze zastanowię, czy wybaczyć… 😉
A tymczasem – dobry wieczór, Tetryku:)
Jak dobry, to jednak wybaczasz… 😉
Więc bardzo dobry!
Wiesz, że o drobiazgi nigdy nie focham się na poważnie 🙂
Spacerek miły bardzo, bo wieczór niezimny, nieciepły lecz w sam raz:) Bardzo przyjemnie wędrowało się po pachnących słońcem łąkach, słuchało grania świerszczy i przyglądało zalotom (jeśli chcecie – opiszę to niżej dokładniej) jeżyka-biegacza:) Wróciłyśmy z cudnie pachnącym naręczem wiesiołków, driakwi i brzozowych witek. Po całym domu snuje się woń rozłożonych ziół, Rude koczuje na balkonie, a ja popijam sobie goździkową herbatkę i oddycham wreszcie swobodniej:)
Jużpoprackowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, czy mi się wydaje, czy goździkowa herbata przeczyszcza zatoki?
Oczywiście, że chcę poczytać o jeżyku-biegaczu. Od kiedy pod Częstochową para jeży śmiertelnie wystraszyła tuptaniem mnie, nocującego w namiocie (już widziałem oczami wyobraźni tych drabów w podkutych butach, z pałami), bardzo mnie to interesuje!
Herbata z goździkami ma właściwości antyseptyczne, protrawienne, relaksacyjne i – pięknie pachnie:)
Śmiertelnie? To z kim my tu sobie pisujemy… łałała…. 😉
Ok. To zaraz opowiem:)
No i skończyło się. Jutro niestety następne, w nieco innym składzie…
Czy
nieco Cię ukoi, Tetryku?
Pracuś!
Kochani, umykam dzisiaj wcześniej nieco, dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Dobrej nocy! 🙂
-Coś szura – powiedziało Rude, kichając, i trąciło mokrym nosem leszczynową witkę.
Ostrożnie rozchyliłam gałęzie.
Naszym oczom ukazała się minipolanka, na której panoszył się nastroszony jeż. Po chwili dostrzegłyśmy obok drugiego, nieco większego i nie tak bojowo ukolczonego. Jeż-pacyfista fuknął i otarł się lewym bokiem o jeża-wojownika. A raczej – wojowniczkę, bo była to pani jeżowa. Wspomniana niewiasta (choć zdawało się to niemożliwe) najeżyła się jeszcze bardziej, a wtedy jej epuzer fuknął i rozpoczął szaleńczy bieg wokół wybranki. Zrobił chyba z piętnaście kółek, pofukując, pohukując i popiskując na przemian. Na niewieście jego poczynania zdawały się nie robić żadnego wrażenia.
Rude natomiast siedziało jak na (nomen-omen) szpilkach i miało wyraźną ochotę przyłączyć się do zabawy. Póki co – machało jednak tylko ogonem i przekrzywiało łepek z lewa na prawo i z prawa na lewo.
Ani trochę niezziajany jeżyk zatrzymał się tymczasem i ponowił próbę boku, na którą wybranka zareagowała krótkim szczeknięciem i ani o milimetr nie przygładziła nastroszonej fryzury. Pan jeż fuknął więc i w zastraszającym tempie zaczął kółeczkować wokół pani jeżowej w przeciwnym kierunku, wciąż wydając swoje wabiące dźwięki. Kiedy po kilkunastu kolejnych okrążeniach próba boku nie przyniosła spodziewanych rezultatów, pan jeżyk szczeknął i zniknął w gąszczu.
Po chwili usłyszałyśmy szelesty i drapania, co pozwoliło nam domyślić się, że niejeden pędrak czy inny żuk stanie się niebawem podarunkiem dla kapryśnej wybranki. Ta bowiem, wciąż niewzruszenie najeżona, tkwiła na środku minipolanki, oczekując dalszego rozwoju wypadków.
Nie wiemy, czym zakończyły się zaloty, bo Rude, mocno przytrzymywane na krótkiej smyczy, znudziło oczekiwanie, więc dało znak do odwrotu:)
Ciekawe obserwacje super opowiedziane.
Dziękuję, Makówko.
Gdybyś widziała tego biedaka, ślepego i głuchego na cały świat, ganiającego wokół samicy 🙂
Ponoć na pytanie Jak rozmnażają się jeże? najwłaściwszą odpowiedzią jest Ostrożnie…
🙂
A kiedy pani jeżowa tuli się do pana jeża, myśli sobie, że miłość jest cierpieniem… 😉
Haa, znakomite! Ale się musiał nabiegać, zanim pojął aluzję i poszedł po prezent!
Dzięki:)
Kiedyś czytałam, że tak to właśnie działa – jeśli pani jeżowa po dwóch maratonach pozostaje nieczuła, pan jeż musi zmienić taktykę na prezentową. A po wszystkim pan jeż idzie (nie zgłaszając żadnych pretensji wychowawczych) swoją drogą, a pani jeżowa swoją, by zostać samotną acz niezależną matką:)
Wniosek z tego, że jeże potrafią liczyć, przynajmniej do dwóch!
Tak:)
Jeden – zakręciło mi się w głowie…
Dwa – odkręciło mi się w głowie…
😉
Wysoko tu już! Doczekamy do Patrona, czy ktoś jeszcze coś wtrąci? I kto pomyśli o patronie?
Jeśli ktoś coś teraz wstawi, to mogę potem zrobić patronackie pięterko, ale tak jednego po drugim to bym Wam oszczędziła:)
Miałem wstawić coś, ale ostatnio bardzo dużo pracuję i nie mam czasu skończyć wpisu.
Jasne:) Real jest najważniejszy:)
Może ktoś inny coś przedsięweźmie:)
Dzień dobry, Riverze:)
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko:)
Dzień był wyczerpujący, jutro zapowiada się także dość intensywne, więc:
Czerwony księżyc powstaje z za chmury
Wśród pląsających mgieł ponocnych, łąka
Zasypia dymiąc, i wietrzyk się błąka
W zielonych sitach, gdzie grają żab chóry.
Lilie się wodne stulają na fali…
We mgle jak widma majaczą topole
Proste i zwarte w gasnącej oddali…
Po krzakach krążą przelotne luciole…
Puszczyk na przestwór wypływa w swej łodzi,
Szybując w mroku bez żagla i steru…
Blask się z zenitu w mgłę sączy bez szmeru,
Biała powstaje Wenus. Noc nadchodzi.
(Przedwieczerz – P. Verlaine
tł.: B. Ostrowska)
wierszorynka dłuższa niż zwykle, ale szkoda byłoby ucinać choć jeden wers:)
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry z lekkim poślizgiem, a wobec tego – pani Gieniu, poprosimy z asortymentem śniadaniowym.
U nas obyło się bez poślizgów:)
Dzień dobry, Quacku:)
A panią Gienię zapraszam na mrożoną kawę:)
Witajcie!
Z ciepłego wirku pozdrawiam 😉
My już po czwartkowym wirowaniu.
Teraz będziemy regenerować siły:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry! Ja właśnie regeneruję…
Pochmurne dzień dobry!
Czy Gienia ma w asortymencie słońce?
Dziś w karcie jest cielęcina duszona, nie smażona…
I wszystko jasne!
Ma:)
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry Leno!
Jeśli ma to jakoś bardzo reglamentuje i przeplata deszczem.
Myślę, że dziś skupiła się na naszych rejonach;)
Gienia!
Prosiłam o słońce, a nie deszcz!
Och, nie jestem pewien, czy menu p. Gieni dotyczy pogody
Jeśli dobrze zrozumiałam Lenę to odpisała, że Gienia ma w jadłospisie słońce. Jeśli dobrze zrozumiałam…
A, no to jak tak, to pewnie ma. Ale akurat mogło się skończyć, jak całe zaserwowała tu na północy.
Trafiłeś w sedno, Quacku:)
Upały na trójkę z zerem, więc fajnie, że już po pracy:)
Za chwilę ruszymy chyba na poszukiwanie cienia, bo uliczki rozgrzane do czerwoności, latarnie gną się, jakby miały zemdleć, a sklepowe wystawy trzeszczą od niedostatku wilgoci:)
Pełnosłoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Kawusia przyjemnie chłodzi (nie tylko) dłonie, więc umykam na słodką chwilkę, która może przedłużyć się aż do pospacerku:)
Uf, całkiem niezły dzień, z tym że upalny, więc wentylator chodzi na całego, i to taki większy od standardowego biurowego wiatraka.
W każdym razie już po pracy.
I na przerwę.
Zapraszam na chwilę zadumy na nowym pięterku 🙂
Już byłam:)
Dobry wieczór i tu, Wyspo:)
Najpierw (bo jeszcze zamierzam pobiegać po tutejszych schodkach) oficjalne zamknięcie motylkowego pięterka:
w trawie
przebudzony motyl
prostuje skrzydła
za chwilę
rozbłysną
zawirują najczystszą abstrakcją
kolory kolory kolory
(*** – H. Poświatowska)
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze pod moim wierszem:)