W ostatnim miesiącu byłem w kilku okolicznych parkach, podglądając naturę, zrobiłem trochę zdjęć i wystawiam je na nowym pięterku.
« Bo miłość jest... | Sarajewo, Mostar, Blagaj i narty - część 1 » |
« Bo miłość jest... | Sarajewo, Mostar, Blagaj i narty - część 1 » |
W ostatnim miesiącu byłem w kilku okolicznych parkach, podglądając naturę, zrobiłem trochę zdjęć i wystawiam je na nowym pięterku.
Witam.
Jest to moje pierwsze pięterko, było trochę kłopotów, ale dzięki Tetrykowi (jeszcze raz podziękowania) jakoś to ogarnąłem, mam nadzieję, że nie najgorzej. Zapraszam do oglądania.
Witaj, Riverze!

Zawsze ceniliśmy twoje zdjęcia i cieszę się bardzo, że znowu możemy je oglądać. Miniony kłopot to żaden kłopot! 🙂
Podziwiam zwłaszcza ujęcia w locie: pewność ręki i umiejętność wyboru chwili złożyły się na doskonały efekt.
To nie jest pewność ręki Tetryku, to technologia. 🙂
Technologia też… 🙂
Dzień dobry na nowym pięterku. Ponieważ w Polsce jeszcze wciąż rano, pozwolę sobie zaprosić tutaj panią Gienię z kawą i różnościami. A w USA może zaserwować obiadek (albo lunch), też z kawą.
Pani Gieniu, poprosimy!
Witam, cieszę się Rivierze.
Ja już w aucie, więc obejrzę jak dojadę
Jestem już w Bielsku,ale niedługo jedziemy do Ustronia.
Bardzo,bardzo cieszę się Rivierze,że będziesz u nas gościł.
Z komórki trudno docenić zdjęcia no i nie mogę w towarzystwie zbyt długo gapić się w telefon
Popracusiowe dzień dobry, Wyspo:)
Cześć, Popracusiu! 😉
Witaj, Tetryku 🙂
Nie mogę się napatrzyć na tego pierwszego żurawia. Aż chciałoby się polatać obok niego — wydaje to się takie łatwe!
Prawda?
I ta kilimowa estetyka. Wyglądają jak na tkanym ręcznie kobiercu z Baśni tysiąca i jednej nocy🙂
I ja po pracy, bardzo owocnej. I na przerwę.
Dzień dobry, Riverze, na Twoim pięterku:)
Stopklatki z błotniakiem robią wrażenie – władca na codziennym oblocie swoich włości:)
Ubarwienie szarobrewki przywiodło mnie do skojarzeń z indiańskimi, wyszywanymi drobnymi muszelkami ozdobami. Bez wątpienia bywała inspiracją niejednej błyskotki czy tkaniny:)
A na deser zostawiłam sobie żurawie kanadyjskie w niemal baśniowym ujęciu. Wcale nie dziwi mnie, że te ptaki bywają bohaterami tylu legend, a Twoje zdjęcia mogłyby być ilustracją do wielu z tych opowieści:)
Z przyjemnością pooglądałam.
Gratuluję udanego debiutu:)
Byłam na Równicy,w karczmie na grzanym piwie z rumem,a teraz znów w Bielsku.
Rivierze Twoje zdrowie!
Makówka cieszy się,że jesteś z nami.
I już z powrotem. Idę się jeszcze ponapawać zdjęciami!
księżyc spełniał nad równiną
marzeń cień przepłynął mimo
mroku srebrne uroczysko
rozmokrzyło ciszy bliskość
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Skojarzyło mi się z absurdalnym wierszykiem „Jabberwocky”/ „Dżabbersmok”, a szczególnie z jego przekładem (pióra Jolanty Kozak) z opowiadania Henry’ego Kuttnera „Tubylerczykom spełły fajle”
„Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne
Bujowierciły w gargazonach
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyświchnął ponad.”
(we fragmencie z przekładu Kuttnera jest „wyhycnął”, gwoli ścisłości 😉 )
Czyli jestem w dobrym towarzystwie:) Dziękuję.
Ja sobie tego bohatera nazwałam Żaberłokiem:)
A przekładów było wiele. Pewnie ani pomyślał L. Caroll, że aż tylu poetom będzie ten utwór spędzał sen z powiek:)
Otóż tak, przyjrzałem się jeszcze zdjęciom żurawi i widzę, że upierzenie mają delikatnie inne od europejskich żurawi szarych – z takimi brązowawymi albo złotawymi plamkami. W pierwszej chwili myślałem, że może to efekt błotnych okładów, które ponoć część żurawi ma w zwyczaju, ale raz, że one to mają stosować dla ochłody, więc chyba nie ta pora roku, a dwa, że kanadyjskie mają takie plamki (czy też pojedyncze pióra) na wszystkich zdjęciach, które mi się guglają, więc to chyba taka ich uroda.
Paaaa
Papa, branoc!
Też się pożegnam, bo mi się paczałki niebezpiecznie kleją:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Leno,jako swieży wyspianista intryguje mnie wyraz-zwrot „nobelon”, kojarzy mnie się z nowelą, ale oczywiście pewnie się mylę.:)
Witam
Niedawno wróciłem z pracy i zajrzałem na wyspę. Widzę, że galeria podobała się, dziękuję za dobre słowo. 🙂
Ależ oczywiście, że się podobała!
Ależ Rivierze jak mogłeś wątpić?
Dzień dobry, dla odmiany nieco wcześniej niż zwykle (w związku z czym „zwykle” zaczyna być kategorią dyskusyjną).
Po pobraniu krwi, w związku z czym można już z czystym sumieniem wypić poranną kawkę i przekąsić conieco.
Pani Gieniu, poprosimy!
Dzień dobry, Quacku:)
No hej!
Witam pochmurnie!
Witajcie!
Z takim lekkim opóźnieniem melduję się i dzisiaj 🙂
Za chwilę udaję się na nadzwyczajne spotkanie Klubu Książkowego w realu – zazwyczaj widzimy się na ekranach komputerów.
Udanego realnienia się:)
Dzięki, widzieliśmy się nadzwyczaj realnie! 😉
I jak?W realu lepiej?
Też dobrze! 🙂
Kwietniowy ziąbik obficie podlewany deszczem i osuszany wiatrem wciąż panoszy się po Miasteczku:)
A my (właściwie jedna z nas) już po pracy i jeszcze (obie) przed spacerkiem.
Dzień dobry, Wyspo:)
Zimno, mgła,potem deszcz tak było dziś na Czantorii
Oj, Makówko — to ty tyle czasu pchałaś się pod górę, żeby nawet nie móc zobaczyć, jak ładnie jest tam na dole?

Niestety
Dzień dobry, dzień jak zwykle owocny, głównie w pracę.
A teraz na przerwę.
Na zakroplonym świecie licznik powoli acz nieubłaganie się zeruje:)
Trochę napadało nam na nosy, do uszu (jednej z nas) i (tej drugiej) kapturów. Trochę przemoczyłyśmy wszystkie sześć nóg i jeden ogonek, bo wlazłyśmy w bagienko, którego wcześniej tam nie było, na szczęście w skali mikro, więc zanim się zorientowałyśmy – skończyło się:)
Jużczyściutkie dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, to zerowanie mnie niepokoi. Dzisiaj czytałem o klęsce przymrozków w winnicach na Dolnym Śląsku, czyta się to jak jakąś apokalipsę.
Tutaj dzisiaj było nieciekawie od rana, ale potem się wyładniło. Sporo ciekawych (dla mnie) samolotów dzisiaj latało nad Zatoką i okolicami, ale chmury nie pozwalały nic wypatrzyć.
U nas spadek temperatury jakoś nie wpływa na roślinność. Przychałupkowe grządki niebieszczą się szafirkami, kolorowią bratkami, żółcą i czerwienią żonkilami i tulipanami. Ba! nawet sąsiedzka magnolia dzielnie kwitnie, i posadzone zeszłej jesieni platany – też:)
Trochę szkoda trzmielich samic, bo, zwiedzione wczesnym rozkwitem wierzb, wyruszyły na poszukiwanie dogodnych na gniazda miejsc, a nagłe oziębienie im w tym przeszkodziło bardzo skutecznie.
Ale, mam nadzieję, nie wszystkie tak się pośpieszyły i jeszcze zawitają, gdy temperatura zrobi się wyższa:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Magnolia tu właśnie przekwita, nie jestem pewien, czy naturalnie, czy z zimna
no, te kwiaty brązowieją od góry.
Fajnie, że u Was kolorowo na grządkach
Trzmiele widziałem w Bydgoszczy. Smutna sprawa z tym chłodem, zapewne jakoś wpłynie na ewolucję – ciekawe, jak.
Tak, magnolia pięknie kwitnie, ale niezbyt pięknie przekwita:)
Może redukcją wzrostu, pigmentu i zwężeniem oczu:)
Yy, mnie zasadniczo chodziło o trzmiele! [zastanawia się chwilę] Chociaż w sumie – też 😉
Dobranoc!
Spokojnej!
Witam
Jestem po pracy właśnie. Dzisiaj było trochę kurzu.:) Tutaj też jest ostatnio chłodniej.
Ech, te 7 godzin różnicy!
Jutro lub pojutrze będę musiał zrobić małą przerwę techniczną na Wyspie. Postaram się was odpowiednio wcześnie poinformować 🙂
A tymczasem muszę już iść spać…
Dobranoc
Tak tylko technicznie nadmienię, że lampka od Tetryka nie oznacza capstrztyku na Wyspie, można jeszcze porozmawiać (po lampce szeptem 😉 ), jeżeli ktoś jest – a parę nocnych marków bywa (chociaż ja ostatnio faktycznie też chadzam spać wcześniej).
Ok Quackie, możemy poszeptać. 🙂
Przypomnisz, w jakiej branży pracujesz? Nie ukrywam, że pasjami łapię kontakty z osobami, które mogą się orientować, jak nazywa się po polsku coś, czego mam tylko angielską nazwę (albo – jeżeli nie ma polskiej nazwy, bo i tak się zdarza – do czego takie coś służy).
Po angielsku to jest instalacja HVAC, a po polsku słyszałem w radiu reklamy firm, to się mówi instalacja systemów grzewczo-chłodzących, po prostu klimatyzacja. 🙂
Świetnie. Akurat ostatnio nie miałem w przekładanych tekstach nic na ten temat, ale raz – zdarza mi się tłumaczyć bardzo różne rzeczy, a dwa – ponieważ cały praktycznie dzień pracy siedzę na Facebooku, na forum dla tłumaczy, różne tematy się zdarzają. Móc się porozumieć z fachowcem – bezcenne 🙂
OK, nie ma problemu, ale z tym fachowcem to przesada:)
W zamian mogę się podzielić wiedzą na temat (głównie polskiej) literatury, chociaż od tego na Wyspie fachowców jest więcej 😉
Tak, zauważyłem, że na wyspie jest sporo fachowców od literatury.
Teraz jednak już umykam, dobranoc!
Dobranoc, to i ja też uciekam .
Nie idę jeszcze spać, ale miałam dziś ciężki dzień i muszę się trochę odmóżdżyć, więc umknę ku jakiejś robótce:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i Tobie!
Witajcie!
Jak co dzień – w pracy i niewyspany… 🙁
Dzień dobry, dzisiaj trochę niespodziewana pobudka wcześniej, niż się spodziewałem.
Mimo to pani Gienia na posterunku, więc kawa i małe conieco pewnie się znajdą. Poprosimy!
Witam.
Jeszcze z Bielska.
Deszczyk sobie kropi,auuuu
OK, mili moi, trochę to trwało, ale już jesteśmy przeniesieni na nowszą bazę. Będzie pewnie odrobinę szybciej, może mniej niespodzianek typu „Brak dostępu”, no i zaoszczędzimy kilkadziesiąt zeta w zbliżającej się opłacie za hosting.
No to jeszcze raz napiszę.
Jestem w KRK, w domu.
Dzięki Ci Tetryku za Twoje dbanie o Wyspę. Co my byśmy bez Ciebie…
Rivierze teraz będąc już w domu z laptopa mogłam pooglądać i pozachwycać się zdjęciami.
Bardzo, bardzo się cieszę, że będziesz u nas gościł.
Napisałabym coś więcej, ale nie chcę wchodzić w zbyt sentymentalne tony.
Ale…Ty wiesz co mam na myśli?
Wyobraź sobie, Makówko, że jesteś małą księżniczką, której taki majestatyczny żuraw robi za wierzchowca 😉
Już sobie wyobraziłam…I się rozmarzyłam…
Tetryku i tu Cię zaskoczę …no może nie małą. No może nie na majestatycznym żurawiu…
Natomiast żuraw upolowany fotograficznie przez Riviera faktycznie mógłby być rumakiem Księżniczki.
Jakoś drogą skojarzeń pomyślało mi się o „Mistrzu i Małgorzacie” i pomyślałam jak sobie latam gdzieś nad górami, morzami…
Witam Makówko
Cieszę również. Tak, wiem co masz na myśli. Sentymenty… Tetryk już dawno mnie zapraszał, ale nie byłem gotowy, nie wiem, czy teraz jestem. Jak trochę poczytałem to chyba mam syndrom SP. Ale jutro jest nowy dzień. 🙂
Pozdrowienia
Zrozumiałe, że musiało to trochę potrwać. Jesteś gotowy skoro jesteś.
Wyspa to przyjazne miejsce, na kłopoty i smutki mamy misia.
Tu możesz „pochwalić” się swoimi zdjęciami, ale i pogadać na inne tematy, a nawet wyżalić i odreagować w razie potrzeby.
Ja np.nie znam się na ptaszkach,ani na fotografowaniu, ale chętnie dowiem się od Ciebie jak w USA komentują różne bieżące wydarzenia.
Jeszcze jedna prośba. Jeżeli w ciągu najbliższych dni zauważycie jakąś nieprawidłowość w funkcjonowaniu bloga, dajcie znać możliwie szybko. Za tydzień będę kasował stare bazy i może być trudniej sprawdzić, o co chodzi.
Pocieplało i nie spada, więc nocny spacerek w naprawdę przyjaznej atmosferze:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Tak, tutaj też dzień był cieplejszy niż prognozy 🙂
Dobry wieczór, Leno!
A mnie w Bielsku -Białej dziś dopadł grad.
A wczoraj na Czantorii było piekielnie zimno.
Byłoby super, jak co roku, poopalać się podczas majówki:)
Tak, całkiem fajny wieczór, Tetryku:)
Podczas majówki bywało, że pływałam już na Bagrach, a ja nie wchodzę do zimnej wody.
Uff, jestem. Po drodze jeszcze odbyłem siedemdziesięciodwuminutową rozmowę telefoniczną.
Idę po późną dobranockę.
Ja zaś miałem stawić się do gabinetu na 17.00. O 16.56 wpadłem z rozwianą piersią do poczekalni – i co się okazało, pani doktor miała potężny poślizg, wszedłem dopiero koło 19.00
W ten sposób zmarnowałem sporo czasu (a jak wróciłem do domu, na Wyspie trwały już prace porządkowe).
Może mnisio złagodzi nieco poślizgoczasowy stres, Quacku:)

Dziękuję, przytulam
Dwie godziny poślizgu do specjalisty to z doświadczeń Makówki jest wyjątkowo mały poślizg.
Najważniejszy rezultat wizyty. Quacku wszystko dobrze?
Tak, wszystko w normie, nie ma postępów w chudnięciu, ale nie ma i jakichś dramatycznych obsuw (czy też w tym przypadku – przyrostów).
Trochę zmieniliśmy dawkowanie leków, zobaczymy, jaki będzie efekt.
Cóż (tu znowu odwołam się do moich doświadczeń) jak nie jest gorzej to i tak JEST DOBRZE!
To dobrze
Chyba też wkrótce będę umykać, dobranoc.
Spokojnej!
A po Miasteczkowych uliczkach rozsnuły się pasemka mgły i chyba mnie zainspirowały, bo nagle poczułam, jak bardzo chce mi się spać:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, północ, również będę umykał.
Witajcie!
Kraków pod błękitną czaszą nieba chroni się przed zimnem, otulając się chmurką smogu. Po południu już czas na rower, ale rano – jakby raczej na łyżwy…
I co wybrałeś na dojazd do pracy?
Auto z przyrostkiem.
Przyrostek to bagażnik na rower?
Nie, przyrostek brzmi: -bus. Razem autobus. 😉
Czyli prefiks z postfiksem 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Taka sfiksowana sytuacja…
Dobry już wieczór! 😉
Dzień dobry, tutaj słonecznie, kocica się grzeje w plamach słońca pod oknami. A na zewnątrz to nie wiem 🙂
Pani Gieniu, poprosimy o śniadanie i kawę.
Rude też podokiennie podrzemuje w wielgachnej plamie słońca:)
Dzień dobry, Quacku:)
Też bym tak chciał! 🙂
A kto Ci broni położyć się w plamie słońca i drzemać?
Klienci, współpracownicy i inne okoliczności…
Ale za to sobota…
Ale za to sobota…
Ale za to sobota
Ma być piękna!
😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
I tego się będziem trzymać. Kurczowo! 😉
Witajcie słonecznie!
Obserwacja zaokiennych kaprysów pani Aury daje coraz większą nadzieję na słoneczny tusz w pierwszomajowym słońcu:)
Bardzomiłorozpromyczone poprackowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry po (owocnej) pracy. I jak zwykle załatwieniu spraw paru, na miejscu i zdalnie. I niedużych zakupach. Niekoniecznie w tej kolejności.
A teraz na przerwę.
Miły wieczór pod Garbatym Księżycem, Wyspo:)
Spacer wśród wiosennych seledynów, zwiewnych i lekko drżących w złotawym blasku. Spacer o zapachu lipowych pąków i brzozowych zawiązek, rozszeptanych, przeszelestnych:)
Jak dobrze że był:)
Po kolejnej kaloryferowej powodzi, szczekaniu rozsierdzonej obecnością intruzów Psiułki, łomotach, złorzeczeniach i przepychankach słownych z utyskującym hydraulikiem-wyłudzaczem ze spółdzielni – ukojenie wszech zmysłów:)
Dobry wieczór.
Dobrze słyszeć, że wszystko się dobrze skończyło. Niemniej kontrast między baśniowym spacerem a brutalną rzeczywistością zakłóconego hydraulikami miru domowego jest widoczny.
Ach! Nawet mi się chwalić nie chciało…
Z zeszłej soboty na niedzielę pękł mi kolejny kaloryfer. Od razu z łóżka zstąpiłam na podmokły grunt dywanu. Niedzielny poranek upłynął mi na bezskutecznych próbach dodzwonienia się do spółdzielni, bo nie daliśmy rady starocia zakręcić ani ja, ani Brat…
Tośmy na zmianę wycierali wodę całą niedzielę i pół poniedziałku, kiedy to wreszcie udało się zgłosić awarię.
Zaraz przyjechał hydraulik, który też nie dał rady zakręcić kaloryfera, więc zakręcił wodę w całym pionie. To skutkowało brakiem ciepła również u sąsiadów… Com się od nich nasłuchała przez ostatni tydzień – to moje, bo nowemu panu hydraulikowi zbytnio się nie śpieszyło do wymiany… Za to już w trakcie pierwszej wizyty straszliwie pomstował, jakie to on straty ponosi i jak traci na tych spółdzielczych wymianach, bo tak naprawdę powinien brać trzy (sic!) razy więcej. W końcu poradziłam mu, by się przekwalifikował, na co wreszcie umilkł.
Łaskawie pojawił się dziś późnym popołudniem i znowu zaczął gadkę o głodowych stawkach… Walił przy tym w kaloryfer z takim impetem, że zagłuszał nawet szczekającą Psiułę.
Siedziałam z nim, bo jak poszłam po suchą szmatę (wysłał mnie po nią, ale chyba nie załapał, że nie muszę schodzić na dół) i wróciłam za chwilę, to właśnie zaglądał do stojącej pod stolikiem szkatułki…
Gdy spytałam, czego w niej szukał, to stwierdził bezczelnie, że mi się przywidziało. Nie chciałam robić afery, bo zależało mi na wymianie kaloryfera, czekałam więc, wysłuchując jego monologu. Gdy skończył wymianę, ale nie gadkę, nie wytrzymałam i powiedziałam, że mogę zaraz zadzwonić do spółdzielni i poprosić, by poszukali na jego miejsce kogoś, kto będzie zadowolony, że ma pracę. To go zamurowało. Nawet zaczął się wycofywać, kręcić, że on tylko tak…
Koszmar jakiś…
A ja, naiwny, myślałem, że czasy takich pożalsięboże fachowców minęły 🙁 Historia obłędna, zwłaszcza w kwestii zaglądania do szkatułki i czekania tydzień na wizytę.
Po jego wyjściu miałam mały dylemat z powodu tej szkatułki, ale w końcu doszłam do wniosku, że muszę z tym coś zrobić…
Zadzwoniłam do hydraulika i powiedziałam bez ogródek, że po namyśle postanowiłam zgłosić jego zachowanie w spółdzielni, o czym go lojalnie uprzedzam. Nie słuchałam wyzwisk i rozłączyłam się.
Zgłosiłam to też spółdzielni, dodając, że powinni lepiej dobierać personel, bo nie każdy ma możliwość chodzenia za fachowcem krok w krok i pilnowania go…
Na to mi powiedzieli, że jestem druga z podobną skargą, i że oni wyciągną konsekwencje… Ano – zobaczymy…
A sąsiadom wcale się nie dziwię, że byli źli – zimno było przecież bardzo, a niektórzy mają dzieci. Sama bym się denerwowała, gdyby mi Smarkactwo marzło…
I bardzo dobrze, że zgłosiłaś.
Poza wszystkim taka wścibskość działa na niekorzyść uczciwych fachowców, którzy mogą boleśnie odczuć, że im się patrzy na ręce. Wiadomo, że najgorzej boli nieuzasadnione posądzenie.
Wszyscy sympatyczni i fachowi hydraulicy wyemigrowali ponoć ongiś do Francji…
Poprzedni był bardzo miły i rzetelny. Nie wiem, czemu rozwiązano z nim umowę…
Wyjechał?
Nie wiem, Tetryku, ale odczuwam nieutulony w sercu żal… 😉
Oraz do Irlandii. Pamiętaj,
Uff. Wreszcie się udało wejść na Wyspę. Bo co wchodziłam były jakieś ostrzeżenia o zagrożeniu.
Tetryk prosił, aby meldować, więc melduję
Ponieważ z mojej strony Wyspa była zasłonięta błędem, to dopiero teraz się odzywam, ale w zasadzie tylko po to, żeby się pożegnać.
Ale zanim, to jeszcze tylko komunikat wyjazdowy: w poniedziałek wybywam, jestem z powrotem w niedzielę, 5 maja.
A teraz już umykam, dobranoc.
Czyli nie tylko ja miałam problem, aby wejść na Wyspę?
Nie nie. Mistrz Tetryk naprawił wszakże, błyskawicznie.
Należą mu się podziękowania!
A oczywiście, za nieustającą opiekę nad Wyspą. Można powiedzieć, że Mistrz Tetryk pracuje w naszym Kapitanacie Portu!
Dobranoc!
Też miałam trudności z wejściem na Wyspę, więc póki mogę, mówię:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, wcale nieprzesadnie wyspany-m. Jedno co, to że pogoda bardzo zacna, słońce jak na riwierze. Dowolnej.
Kawa będzie bardzo na miejscu. W związku z tym poprosimy weekendową zmianę.
Dzień dobry!
Dzień dobry 🙂
Witaj Rivierze!
U Ciebie jaka teraz godzina?
🙂 tak około 4.
Och. A Ty już nie śpisz, czy jeszcze nie śpisz?
Już nie śpię, ja jestem ranny ptaszek, poza tym wstałem trochę wcześniej, ponieważ ogladam mecz.:)
O, a jaki mecz (w jakiej dyscyplinie) i kto gra?
Tenis, gra Światek
Aaaa, to już lecę śledzić, choćby w relacji tekstowej! Również jestem fanem 🙂 (tenisa w ogóle, a Igi w szczególe)
O, już się skończył.
Jak to mówią, dwie bagietki 🙂
To tak na śniadanie akurat.:)
Witajcie!
Przepraszam was za wczorajsze zamieszanie. Wydawało mi się, że odnowiłem certyfikat w terminie, tymczasem umknął mi ostatni krok procedury i od północy Wyspa przestała być chroniona. Na szczęście wskazaliście problem i zorientowawszy się, dokończyłem instalację nowego certyfikatu.
Co ciekawe, Rivera problem dotknął wcześniej, zapewne ze względu na przesunięcie w czasie…
Dziękuję za czujność
Adyć nie ma co przepraszać, zgłoszenie poszło, Wyspa naprawiona, najważniejsze.
To my Tobie dziękujemy za opiekę nad Wyspą!
Miałem wyruszyć gdzieś w trasę, ale jak to mówią pogoda jest pod psem (nie wiem co ma ten biedny pies do tego).
Szkoda, że jeszcze nie wynaleziono teleportacji, tu u nas piękna pogoda, można by się wybrać tu i ówdzie!
Ostatnio oglądałem film z Johnasson pod tytułem Lucy, tam pokazano coś w rodzaju teleportacji. Chodzi o wykorzystanie mózgu w o wiele większym procencie niż wykorzystujemy.
Tu ranek był piękny, już się niestety zaciągnęło…
U mnie nawet padał deszcz. I tak na zmianę -słońce, czarne chmury…
Odmroziłem i zapeklowałem udka kurzęcze. Czym oni muszą karmić te kurczaki, te udka wyglądały prawie jakby były z indyka.
Podeślij proszę ze dwa. Dziś mam rybę z wczoraj na obiad, ale na jutro byłyby jak znalazł.
No dobra, może być w przyszłym tygodniu!
Ok, nie ma sprawy, postaram się przeteleportować, ale nie wiem, czy trafi pod właściwy adres, mogą być interferencje po drodze. 🙂
Ha, a co dopiero, jak się system zająknie i wyślesz dwa, a przyjdą cztery!
Nie zmarnują się! Wezmę na jutrzejszą wycieczkę. Podgrzejemy przy ognisku;chętni się znajdą.
A jakbyś tak dostała superpozycję kurczaka z muchą?
Nie jestem drobiazgowa!
No tak, od przybytku głowa nie boli
Ja na razie Was opuszczam, muszę trochę popracować.
Owocnej!
Owocnej i niezbyt męczącej.
Efektywnego pracowania, Riverze.
I – dzień dobry:)
Dzień dobry :)) Zaczynam mieć uzasadnione podejrzenia w temacie ptaszków, że powstają one w photoshopie, albo zamawiane są u znajomego taksydermisty, który wypycha papugę czy innego kakadu i maluje je rozmaitymi jaskrawymi farbkami. No bo jak to możliwe, że żyję już trochę na tym świecie, chodzę na memłono przyrody, łąką, borem, lasem i jedyne co widziałem to wróble, kruki, wrony, sroki, sikorki i te latające szczury zwane gołębiami oraz mewy i na tym koniec. A tu wychodzi sobie człowiek na papierosa w przerwie pracy, a tu żabiru amerykański sobie przycupnął na jezdni przy krawężniku, różowy flaming siedzi na latarni, epoletnik pozuje znudzony, a trzewikodziób czeka w kolejce. No litości!
Podzielam Twoje podejrzenia miśku!
To jest doskonała uwaga. Jak wychodzę na fotopolowanie, to kompletnie mi się przestawiają wzrok i słuch, dosłownie jak na polowaniu. Zwracam uwagę na coś innego, na inne odgłosy i inny ruch w gałęziach i na ziemi – więc śmiem twierdzić, że poza tymi ptakami, co wspomniałeś, tam wszędzie są i inne gatunki, tylko tak się nie rzucają w oczy. A czasem wystarczy parę kroków w bok, do lasku, parku, zieleńca, żeby zaczęły być lepiej widoczne.
Tu w Gdyni niby jest to wszystko, co się rzuca w oczy, tak jak piszesz, ale chwilę posiedzisz (albo częściej popatrzysz) i oprócz sikorek bogatek zobaczysz modraszki (ale krótko, bo to straszne wiercipięty), a oprócz wszystkich wymienionych jeszcze kosy (czarnych z żółtymi dziobami panów i brązowe panie), szpaki (no, te to się nawet specjalnie nie kryją), czasem nawet sójki (widziałem na drzewie w samym środku Sopotu!). I co tylko.
Ochjakfajniesłoneczne dzień dobry, Wyspo:)
My pospacerzone plenerkowo, wybiegane, wydotleniowane.
Taką wiosnę to my rozumiemy 🙂
No, tutaj też, niby chłodno jeszcze, ale w słońcu żadne tam już chłodno!
Czy po profesjonalnych zdjęciach Rivera ktoś zechce popatrzeć na takie pstryknięte przez Makówkę komórką?
Zbudować coś z Sarajewa?
Jasne, budować! I jedne, i drugie mają sens!
No pewnie!
Skoro panowie tacy grzeczni, że powiedzieli, żeby budować. To teraz poproszę wszystkich Wyspiarzy piętro wyżej.
Już idę.