Lepiej nie mów nic – przemęczysz język,
a to organ bądź co bądź niezbędny,
aby dziarski wydobywać z siebie śpiew;
grzbietu też nie prostuj – to zły sposób,
łatwo może ci trzasnąć kręgosłup,
trwaj w zgarbieniu i tyraj za trzech;
nie oddychaj zbyt swobodnie – przepona
może ci się nadwerężyć, a to ona,
właśnie ona produkuje zdrowy śmiech.
« Makówka z KOD-em w Sejmie | Z cyklu "Trzy kobiety, trzy ptaki." » |
Witam na kolejnym patronackim pięterku.
Dziś wiersz z tomu Ja wiem, że to niesłuszne z 1977 roku.
Miłej lektury i interesujących refleksji:)
To zanim wypowiedzą się fachowcy od poezji ja napiszę moje laickie, makówczyne i osobiste.
Lepiej nie mów nic – tak robię od piątku.
Grzbietu też nie prostuj -od piątku głównie leżę.
Nie oddychaj zbyt swobodnie -chciałabym, ale się nie da, bo z oddychaniem też mam problem.
Ale, ale ja tak chwilowo posłucham i mam nadzieję tylko chwilowo.
Innymi słowy, wiersz coś w sam raz dla Makówki, dziękuję Leno!
Chyba zrobiłam przesadną egocentryczną nadinterpretację?
Proszę bardzo, Makówko.
Jak widać – prawdziwą poezję można czytać w wieloraki sposób i każdy znajdzie w niej coś, co do niego przemówi.
Ha. Czuję się nieco zaskoczony, raz, że nie kojarzyłem, a dwa, że właśnie wiersz z zaskakującą, przewrotną puentą – niby oportunizm, niby ora et labora w wydaniu PRLowskim, a jednak – oszczędzaj przeponę, żeby się zdrowo uśmiać. Poeta wiedział, że najlepszym, najskuteczniejszym sprzeciwem jest śmiech.
Z tą myślą (i uśmiechem na ustach) umknę już. Dobranoc!
Śmiech jako sprzeciw jest dobrą metodą nie tylko na PRL lub PIS. I nie tylko w polityce. Jest dobry na wszystko.
Dziś do kolegi na WhatsApp opisałam siebie tak:
„nie może mówić, niedosłyszy…”
Tak, bywają sytuacje, w których tylko śmiech może nas uratować🙂
Oj tak. Im bardziej się boję, tym bardziej się wygłupiam. Tak zawsze robiłam w szpitalach co wywoływało najpierw zdziwienie lekarzy, pielęgniarek, a potem życzliwość.
Zaskoczenie mnie cieszy, bo daje możliwość pogimnastykowania umysłu:)
Tak, to wiersz zbudowany na kontrastach.
Ironia, prześmiewczość dwóch pierwszych zwrotek i ta zupełnie serio wygłoszona konkluzja o śmiechu.
Podoba mi się Twoje odwołanie do Benedyktynów, bo ja także pomyślałam o szyderczym kaznodziejstwie, czytając ten wiersz po raz pierwszy:)
Dziękuję, że zaczekałeś i życzę dobrej nocki, Quacku:)
To i tu dobranoc.
Dzięki, że zaczekałaś, Makówko, i spokojnej nocki:)
Też odpływam powoli do krainy snu:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, zaraz umykam do lekarza, mam nadzieję, że szybko się uwinę, bo robota czeka.
Żebyż to kawa mogła pomóc w tym „szybko uwinę”!
Tak czy owak, pani Gieniu, poprosimy.
Ranek był z lekka poherbacony, co zaowocowało jaką taką przytomnością umysłu:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Wczoraj niestety nie dotrwałem… It was a hard day night…
Gierkowsko okres PRLu był czasem, w którym umowność głoszonych ideologii stawała się coraz bardziej oczywista, na co śmiech stanowił naturalną reakcję.
Dzień dobry
Bardzo dobry / pouczający wiersz…
Nie znałem go wówczas (PRL), nie znałem w czasach PIS (PRL – reaktywacja)…

Myślę, że nigdy nie będę musiał go cytować…
Nie przyjmuję bowiem potencjalnego PONOWNEGO powrotu PIS do władzy (PRL – imperium kontratakuje)
Witaj, Krzysztofie:)
Dziękuję. Cieszę się, że mój wybór wydał Ci się interesujący.
Oby czasy koalangu nigdy nie nastały.
Bezgłosowe i pochmurne witajcie!
Witaj, Makówko:)
Witaj Leno!
🙂
cisza…
A ja wkrótce myk…na wycieczkę…taaa do lekarza.
Śródczwartkowe dzień dobry Wyspo:)
Ranek z przyległościami dość intensywny, popołudnie zapowiada się spokojniej, więc pewnie będę zaglądać na wyludnioną Wyspę aż do spacerku:)
Nad Miasteczkiem Szalone Wichrzysko rzuciło się w tany z Wietrzycami z taką pasją, że na głowy przerażonych przechodniów sypią się z porozrywanych sznurów lodowe korale:)
A u nas spokojna, szara siąpawica… Nie dajcie się omotać tymi koralami, a zwłaszcza sznurami miotanymi gdzie popadnie 😉
🙂
Będziemy uważać:)
Średnio chce się wyściubiać noski na taką pogodę, ale jak czsza, to czsza….
Wytłumacz Rudej, że czasem praktyczniej odbywać spacery na zoomie… 😉
Pies moich rodziców awaryjnie sikał do nocnika.
Chyba gratuluję, Makówko…
To trzeba pogratulować mojej mamie, która jak szczeniaczek sikał gdzie popadnie wymyśliła podkładać nie gazetę, ale nocnik.
No ale jednak sam nie siadał. Trzeba było go ładnie poprosić, wytłumaczyć, że potem będzie dłuuuugi spacer i nocnik podstawić pod…
Geniusz wychowawczy (przynajmniej jeżeli chodzi o psy)!
Z córką poszło zdecydowanie gorzej. Zresztą moim wychowywaniem zajmował się ojciec. Moja mama nie zaprzątała sobie tym głowy.
Ona może i by się dała przekonać, Tetryku, ale ja już niekoniecznie;)
Siedzę na zebraniu online i czasami zerkam…
Ufff, dzień pod koniec burzliwy, szczegółów oszczędzę. Ale pracowo udany.
Już lecę po dobranockę.
Najważniejsze że udany:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Już po. Szybko poszło!
Fajnie 🙂 oby również owocnie.
Posnułyśmy się po Miasteczku, popędzane przez Wichrzysko, hamowane przez Ślizgawicę… Niebo obłoczne od czasu do czasu błysnęło gwiezdnym okruszkiem. I tyle naszego:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
O! Też wam szybko poszło!
I niedaleko:)
Dobry wieczór. Jak wiatr i ślisko, to raczej ślizgi niż snucia?
Tempowo jednak snucia:)
Będę umykać. Psychicznie zmęczył mnie dzisiejszy dzień.
Dobranoc!
Spokojnej. Też się powoli zbieram…
Spokojnej nocki, Makówko i Quacku:)
Na poetyckim pięterku pora na wierszorynkę:):
Ponad głowami i ponad słowami
Ponad domami i ponad dymami
Ponad dachami i ponad oddechami
Zapada noc
(Hymn wieczorny – St. Barańczak)
I ja także mówię już: dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i Tobie (i też już umykam).
Witajcie!
Noc minęła spokojnie. A mogłaby jeszcze chwilę potrwać… 😉
Dzień dobry, dzień się zaczyna z umiarkowanym optymizmem, czekam jeszcze na ważny telefon, żeby mieć jasność w pewnej sprawie.
W oczekiwaniu chętnie bym się napił kawy.
Pani Gieniu, poprosimy.
Słonecznie witam!
Bleee już pochmurnie…
Dzisiaj mamy przyspieszony marzec 😉
Tak. Widziałam bazie. No tak, tak; po dłuuuuugiej przerwie dziś byłam na spacerze, ale to nie oznacza, że jest wszystko ok.
Jak sieć czarnych pajęczyn
wiszących na mokrych gałęziach drzew
w ciszy lutowej nocy
śpiewa wolno, dźwięczy, unosi się
z dalekich zarośli i skał
szeptem źródlanej wody.
(Pierwszy wiosenny deszcz – V. Ekelund
tł.: R. Mierzejewski)
Takie sobie nieco mżyste jużdomowe dzień dobry, Wyspo:)
Trzeba jednak daleko odlecieć od ruchliwego Krakowa, aby lutowy wiatr i deszcz śpiewały w zgodnym duecie, niezakłócanym hałasami miasta.
Ale i taki wieczór może być dobry, owiany mgiełką poezji!
Albo mieć szczelne okna;)
Miasteczko jest specyficzne – pełne enklaw, do których odgłosy miasta zdają się nie docierać, a zmrok wchłania je nawet w bardzo ruchliwych obszarach:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dziekuję, Leno za przypomnienie Barańczaka. Wierszyk sarkastyczny i przewrotny, ale za to właśnie tego pana lubimy. Zdrowego śmiechu nam nie zabrakło w obecnych czasach. A przecież jest się z czego śmiać, nawet jeśli nie trzeba już tyrać za trzech.
I za miskę ryżu?
Proszę bardzo:)
Przez najbliższy rok przynajmniej raz w miesiącu będziemy pana Barańczaka aplikować, skoro już został wyspowym patronem:) Gdybyś miał ochotę włączyć się do tej zabawy, na pewno nikt z Wyspiarzy nie postawi veta:)
Tak, też uważam, że wiele w tym wierszu przewrotności i puszczania oczka do odbiorcy, choć wszystko podszyte jednak troską humanisty, która empatyzuje przekaz, pozwalając tyranie mniej kojarzyć z tyranem, a śmiech czyni sympatycznym, nie – okrutnym:)
Uważam ten wiersz za dość niezwykły w twórczości naszego patrona, bo przeważnie Barańczak posługuje się szczegółem sytuacyjnym, co, zresztą, świetnie mu wychodzi:)
Dzień dobry, Laudate:)
Wieczór z wizytą. Do zobaczenia! 🙂
Miłego wieczorzenia się:)
Dzień dobry, dzień finalny, udało się skończyć przekład i odesłać do wydawnictwa, jeszcze będzie przechodził kontrolę vel konsultację merytoryczną i redakcję, ale generalnie już z lżejszą głową będę leciał na urlop 🙂
Na przerwę teraz.
Cieszę się razem z Tobą:)
Witaj, Quacku:)
To już jutro? Na jak długo?
Na tydzień, Makówko. W sobotę 10.02 mam zamiar być z powrotem.
To znaczy oczywiście biuro podróży lekutko oszukuje, bo wylot jest jutro planowo koło 13.30, przylot koło 19.10 czasu lokalnego, więc z tego pierwszego dnia niewiele zostaje, a potem z powrotem wylot 8.05 czasu lokalnego, czyli z ostatniego dnia też niewiele zostaje, ale to niestety stała praktyka.
Tak. Sprowadza się to do 5 dni. Chyba że trafi się tak, że wylot późno wieczorem. Tak mieliśmy na Teneryfie. Pokoje trzeba było opuścić o 12, ale już z walizkami czekaliśmy w hotelu przy basenie.
Niektórzy grali w brydża, inni pobiegli „do miasta”, a taka na ten przykład Makówka siedziała w basenie. Inni byli zaskoczeni „to, co zrobisz z mokrym kostiumem?”. „Zapakuję w woreczki i wsadzę do walizki „
Tak, małżonka też tak robi w takich przypadkach. Tyle że tym razem nie będzie miała okazji (podobnie jak jej nie miała kilka ostatnich razy).
Udanego pobytu, Quacku:)
Wypocznij, odpręż się, wracaj szczęśliwie i zadowolony! 🙂
Mam nadzieję!
A teraz na spacerek:)
Wróciliśmy! Dzieci ugościły nas kreolsko-portugalskimi daniami i serią zdjęć z wyprawy przez Atlantyk. Trochę im zazdroszczę! 🙂
Eh! Tych dań tak nie zazdroszczę jak TAKIEJ wyprawy!
Ha! Wyprawa pod żaglem? Samodzielna? W większej grupie, na większej jednostce? Czy, hm, we dwójkę?
To musiała być fajna wyprawa. Mam nadzieję, że wrócili zadowoleni, pełni pozytywnych wrażeń, z ogromną ilością energii na zapas:)
Wydaje się, że tak jest. 🙂
Całkiemmiłopospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Miasteczko odprowadzało nas mżawką, Las przywitał skrzypem gałęzi i kropelkowymi pacnięciami, Jezioro kusiło cichym szelestem trzcin:)
A w drodze powrotnej zaczął sypać śnieg:)
Tutaj też mżawka i mokro, ale śniegu – może na szczęście – nie ma.
Niemniej wyczuwam taki nastrój, mokro i tajemniczo.
Dobry wieczór!
Nastrój raczej listopadowy, jak w dramacie maeterlinckowskim;)
Dobry wieczór, Quacku:)
Ale wiesz, opis raczej taki pozytywny, te pacnięcia, to kuszenie…
Przeczuciowość może być pozytywna:)
Tak jak listopad:)
Och. Z takim nastrojem, jak piszesz, kojarzy mi się „Dolina Muminków w listopadzie”.
„Dolina…” najbardziej kojarzy mi się z wędrówką Włóczykija, bo tego bohatera zawsze lubiłam najbardziej:)
Pamiętam (mniej więcej) nawet takie zdanie:
Czasami Włóczykij rozstawiał namiot i pozwalał dniom płynąć tak, jak chcą:)
Och, tak, jak najbardziej! Nie pamiętam tego cytatu, ale Włoczykija oczywiście tak. I towarzyszący mu nastrój.
🙂
Zmykam. Dobrej nocki, Quacku:)
Nastrojowo! 🙂
Chwilę mi zajęło, ale znalazłam:):
Wietrzyk skrzydlaty
O świcie
Wstrząsł, zbudził kwiaty…
Rozbłysło nagle w przestrzeni,
I na błękicie
Światło się stapia i mieni
W tysiąc barw, blasków, odcieni,
O świcie.
W drzew wierzchy drżące
O ranku
Strzeliło słońce.
Zielone wina oploty
W cienistym ganku,
Na skroń mi trzęsą pył złoty
I sączą słodycz pieszczoty,
O ranku.
Padły już rosy
O zmierzchu
Na wonne wrzosy,
Legł cień na krętej ścieżynie;
Tylko u wierzchu
Drzew światło błądzi i ginie
W liści szemrzącej gęstwinie,
O zmierzchu.
Błysły gwiazd oczy
O zmroku,
W niebios przezroczy.
Zgasł dzień w błękitnej głębinie.
Tylko w mem oku
Blask się ulotny przewinie,
I łza cichutko popłynie
O zmroku…
(Nastrój – E. Bogdanowicz)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Mili Wyspiarze, jestem dziś wypompowana, zostawiam Was więc z taką wierszorynką:
w świetle lamp filujących
człowiek był zadomowiony
mocniej w radości
głębiej w trosce
cienie rozchwiane
odchodziły wracały rosły
słowa były cieplejsze
cichsze
dom kołysał się
odpływał z kopciem i kołyską
(W świetle lamp filujących – St. Różewicz)
i życzę miłej nocki:)
Dobranoc Wyspo!
Szerokiej drogi Quacku!
Dzięki. I również dobranoc, wszystkim.
Dzień dobry przelotne, owszem, dopinamy popręg i juki, ale to nie znaczy, że nie znajdzie się jeszcze czas na kawę 🙂
Poprosimy Weekendową Panią.
Dzień herbacianą nutką rozpoczęty, a Tobie, Quacku, bezpiecznej podróży i wielu sympatycznych wrażeń:)
Dzień dobry:)
Witajcie!
Szerokiej drogi i udanego wypoczynku Quacku!
Witaj, Makówko:)
Witajcie!
Quackie’s w podróży, czym my, ostańcy, osłodzimy sobie weekend?
Ja tym, co rączki zrobią:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Zdolne rączki to skarb!
🙂
Niby ciepło, a za oknem Wiejba Okrutna hula z Poświstuchem Szalonym pospołu:)
A w domku cieplutko przytulnie i pachnąco:)
Czy jeśli napiszę, czym pachnie, zgadniecie, co mi się (to nie musi być jedna potrawa:)) warzy na kuchni?
Wokół unosi się woń majeranku, wędzonej papryki, drożdżowego zaczynu i rumu.
Rude drepce z kąta w kąt, nerwowo przebierając łapkami, ale wszystko to kątki okołokuchenne, więc strategicznie bardzo:)
Kucharzowosobotnie dzień dobry, Wyspo:)
I jeszcze słów kilka na (dla Was) ugruntowanie dobrego humoru i (dla mnie) zachętę:
Najwyborniejszy chleb z cudnej, jasnej i w miarę wypytlowanej mąki, ktemu dobrze wykwaszony i dobrze upieczony. Nie zbytnie mały, nie zbytnie wielki. Chleb, do którego ciasta drożdży albo kwasu nie leją, bywa słodki. Ciasto także nie ma być bardzo rzadko rozczynione, nie zbytnie też gęsto i twardo. Drożdży i soli w miarę przydać. Przytem ma być w przestronnym piecu pieczony i przestronnie sadzony nie do nagłego i zbytniego gorąca.
(Zielnik Szymona Syreniusza)
🙂
Odpoczęłam, to lecę gnieść i miesić:)
I jak? Ugniecione i zmieszone? A może już uformowane?
Nawet wyrośnięte i siepiecze właśnie:)
No to odpływamy z zacisznej Wyspy ku Wietrznym Krainom:)
Nie stawiajcie zbyt wielu żagli! 🙂
O nie:) Dziś skromnie, na zrefowanym foczku;)
Las całkiem ładny, biało jeszcze na ścieżkach i polankach, ale wśród nagich gałęzi wiatr wygrywał swoje niepokojące melodie i przepłoszył nas dość szybko:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, pątniczko wichru! 😉
Bardzo przyjemny, gdy od świszczącego wichru oddziela podwójna szyba:)
Leny pięterko, więc go samopas stara się nie zostawiać:)
Ale że z każdego szczytu trzeba kiedyś zejść, to po wierszorynce:
Czarna chmura, chmurę goni,
Na zachodzie grzmi i łyska,
Blada lampka w murach błyska;
Lutnia, na dobranoc dzwoni…
(Dobranoc – K. Antoniewicz)
też się pożegnam:
miłej nocki, Wyspo:)
Makówce zawiesił się laptop.
Dobranoc!
Witajcie!
Napisałam wcześniej dłuższe powitanie, zaprosiłam kelnereczkę, ale wystąpił błąd serwera.
Może teraz się uda?
No to umykam, bo ileż można gadać z samym sobą?
Fajnie, że wróciłaś! 🙂
Kochani, w dużym skrócie: dotarłem z przygodami, niekoniecznie zabawnymi, opiszę w relacji po powrocie, no ale jestem na miejscu, wszystko na razie we względnym porządku, słońce i wiatr, niewiele chmur.
Udanego wypoczynku Q!
Nie przejmuj się niekoniecznymi przygodami, spokojnie wypoczywaj i odkładaj je na stertę tematów na przyszłość 😉
Witaj, Quacku:)
Super-pogody zatem i przygód już tylko sympatycznych:)
Witajcie!
Niedziele mają to do siebie, że poranki zaczynają się później! 😉
Pozdrawiam z Mogilan.Deszcz pada,auuu
A ja pozdrawiam z Dublina (żadna to niespodzianka)! Noszę się natomiast z zamiarem, aby w środę polecieć do Polski – sprawdzić, między innymi, czy u Was rzeczywiście pada 🙂
You welcome! Weź czujnik i parasol 😉
Laudate!
Do środy wiele się może zmienić .
Pada:)
I to nie tylko deszcz:)
Mamy w ofercie także śnieg i grad:)
Oraz od czasu do czasu jakieś drzewo, ale nie jestem pewna, czy to akurat zachęci Cię do wizyty;)
Dobry wieczór, Laudate:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Baaaardzo przelotne dzień dobry, Wyspo:)
…i fruuu! poleciała! Znaczy, kaszka uwarzona 😉
I pobite gary 😉
A nie, to o kotku było…
Jeśli mogę wybierać, to wolę być kotkiem niż sroczką:)
Waronką w dodatku, bo u nas tak się ta wyliczanka zaczyna:)
Też bym wolał. Kotki są milsze w bezpośrednim kontakcie — nie dziobią…
I tak kojąco mruczą… 😉
Noooo… 🙂
Jest cały czarny, lecz ogon ma elektryczny.
Gdy śpi na słońcu, jest najczarniejszą rzeczą, jaką sobie można
wyobrazić. Nawet we śnie łapie przerażone myszki. Poznać
to po pazurkach, które wyrastają mu z łapek. Jest strasznie
miły i niedobry. Zrywa z drzew ptaszki, zanim dojrzeją.
(Kot – Z. Herbert)
🙂
Są sytuacje, w których dobrze jest nie być myszką! 😉
Albo pisklątkiem:)
Ależ leje rozpaczliwie:)
To przez Laudate. Kombinuje, żeby przed środą wszystko się wylało…
oj, nie rób za mnie jakiegoś Płanetnika. Różnych profesji imałem się w życiu, ale zaklinaczem deszczu raczej do tej pory nie byłem. 🙂
Młodzi jesteśmy, życie przed nami! 😉
Dzień niezwykle absorbujący, pełen zdarzeń tyleż ciekawych, co spodziewanych:)
Spacer dźwięczny bardzo i rozkroplony:)
Rozdeszczone dobry wieczór, Wyspo:)
I nieubłaganie nastaje czas wierszorynki:)
Ostatni błysk zachodu gasł.
Wiatr westchnął, zcichł. Dzień się dopalił.
Z za chmur miesięczny spłynął blask.
I zadźwięczała pieśń z oddali.
(Przekłady; z A. Błoka – J. Liebert)
I ja umykam. W ramiona sira P. tym razem:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc Wyspo!
Witajcie!
Nowy dzień nam kapie z nieba a wiatr jakby z Miasteczka się urwał…
całą nockę galopował
po wądołach po parowach
wreszcie przygnał do Krakowa 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Wstrząsnął chmury, wstrząsnął smogiem
Ścichł na moment tuż przed progiem
Złamał gałąź gdzieś za rogiem…
Dobry wieczór, Leno! 🙂
omiótł dachy i marzłoty
wreszcie umknął między płoty
by obmyślać nowe psoty
Dobry wieczór, Tetryku:)
Nagle piśnie gdzieś w szczelinie
zagra basem na kominie –
zaczekajmy, aż mu minie!
choćby piszczał po sadzawkach
troił się w basowych dawkach
wiatr też mija tak jak czkawka;)
Deszczowo witajcie!
Wszyscy pewnie po śniadaniu, ale dzień bez Gieni i to jeszcze deszczowy poniedziałek?
Gienia ma wszystko i na pierwsze śniadanie i na drugie.
Głodno wszędzie! Mokro wszędzie!
Czyż z wałówką kto przybędzie?
Cóż to chlupie tam za śmiałek?
To Deszczowy Poniedziałek!
Dzień dobry, Makówko:)
Przywitałam się, przemierzyłam schodki trzy, nastawiłam papu…
Mogę zająć się tym, co tygryski lubią najbardziej.
Ale będę zaglądać:)
Świeże mięsko?
Kłębuszki;)
A ja utknęłam w korku.
Trochę mi zaglądanie nie wyszło, ale już jestem na tę dospacerkową godzinę:)
Wracam z kolorowych rozmów przez szary ,mokry Kraków.
Dotarłem do domu. Za chwilę pomyślę o dobranocce.
Ja też już dotarłam, zjadłam kolację i walczę z prozą życia.
Nocką ciemną wyzerowało:) Wiatr, śnieg, deszcz, grad i termometr:)
Las senny, jakby odpoczywał po ostatnich swawolach pani Aury. Jezioro cichutko pośpiewywało do wtóru szepcącym szuwarom, a chmury kłębiły się nad tym wszystkim i nie chciały odpłynąć, jakby i one delektowały się nastałym spokojem:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Kochani do Walentynek jeszcze parę dni!
A po drodze tłusty czwartek;)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Koty w marcu, w maju psy – zawsze MY! 😉
Za czasów słusznie minionych wisiał na AGH kiedyś plakat
„Lenin w październiku”.
Jakiś dowcipny student (lub studentka)
dopisał/dopisała
„A koty w marcu”.
Było robione dochodzenie w tej sprawie. Tetryku słyszałeś o tym?
Słyszałem, ale to nie moja sprawka! 😉
W podobnym duchu w początkach stanu wojennego do bojowego grafitti „Zima wasza, wiosna nasza!” ktoś dopisał „…a lato Muminków”.
Miała być nieco inna, ale skoro jest zapotrzebowanie na taką przedwalentynkową, to – proszę:):
Wieczór blade księżycowe oko
Zasnuł mgły ociężałą powieką,
Wiatr śród ciszy zajęczał głęboko
I z westchnieniem uleciał daleko…
Już śpi wszystko snem głuchym w tej porze;
Już okryte cieniami nocnemi
Góry cicho przypadły do ziemi
I śpią…
Tylko szepty miłosne topoli,
Co się z dębem nagadać dowoli,
Gałązkami splątana, nie może, —
Wciąż drżą…
(Z: Na łonie natury – L. Belmont)
I na mnie już pora.
Przed jutrzejszym bieganiem należy nieco ponieruchomieć:)
Miłych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Sny były miłe, skończyły się jakby za szybko! Nie zdążyłem się z topolą nagadać, buuu…
Może w dzisiejszym śnie pójdzie lepiej:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór!
Położę się do snu z nadzieją! 😉
Zawsze warto mieć jakiegoś sojusznika 😉
Choćby przyśnionego!
Witam Państwa!
Ciszaaaaa?
Ja już w domu po knuciu biurowym, za chwilę -knucie wirtualne.
A przede mną właśnie całkiem przyjemna chwilka – odprężająca kąpiel mleczno-różana i filiżanka mocnej waniliowej herbaty z kropelką lipowego miodu:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Knujem takoż.
Coś mi się wydaje, że widziałam Cię na tych obu knuciach. A może tylko mi się wydawało?
Stąd i liczba mnoga…
Jużufffdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień biegany tak bardzo, że nie było czasu, by przysiąść choć na chwileczkę. Jedyna pociecha, że ten galopady po miękkim śniegu, bo sypało bez przerwy:)
Wieczorem płatki zamieniły się w krople, ale tylko w Miasteczku. Spacerowałyśmy więc sobie wśród srebrnych puszystości pod nami, nad nami, i wokół nas też:) A na pożegnanie Las pięknie rozjarzał się marznącymi na gałązkach perełkami, gdy tylko musnęło go światło reflektora:)
Proszę Szanownych Bywalców, ponieważ robi się późno, wyszedłem na chwilę z kryjówki, aby ogłosić, że na nowym pięterku lada chwila pojawi się opowiadanko. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach, oczywiście.
Zaraz zerknę:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Ja się pożegnam, jutro muszę wcześnie wstać i niestety nie idę z plecakiem, ale z teczką pełną głupich papierków.
Piętro wyżej zajrzę jutro.
Dobranoc.
Dobranoc, Makówko:)
To najpierw zostawię wierszorynkę:
Miasto śpi już. Przechodnia spóźnionego kroki
budzą głusze drzemiące pod arkad sklepieniem:
zagrzmi echo i leci i kona westchnieniem
nad Aarą rozbite o czarne opoki…
Księżyc w wązką ulicę otuloną cieniem
wpadł i zajrzał pod arkad łuki. Tum wysoki
zadrżał w świetle i żyje, — a nad nim obłoki
płyną, jakby aniołów rzesza. Nad strumieniem
most się wygiął w powietrzu sztab żelaznych żebrem;
w dole woda tajniki podsłuchane gada,
które siostrom zwierzała Alp Dziewica blada…
Księżyc miasto zalewa promienistem srebrem —
cisza — tylko uliczne źródła i fontanny
pluszczą, szemrzą i krzą się, jęk wydając szklanny.
(Bern w nocy – J. Żuławski)
🙂
Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo i sympatyczne komentarze, i zaraz udaję się na pięterko Laudate:)
A żeby lampka nie czuła się samotna, mówię też:
miłej nocki, Wyspo:)
Witajcie!

Dzień dobry, Tetryku Czyżby Aż Tak Zawirkowany? 🙂