« A może by... do teatru? Z cyklu "Trzy kobiety, trzy ptaki" »

Jak poznawać nowych ludzi? Jeździć na nartach.

W jakąś sobotę lub niedzielę byłam z synem na nartach na górze Chełm.
Na górę wyjeżdża się 4-osobowymi kanapami, wyjazd trwa ponad 10 minut, więc Makówka zazwyczaj zagaduje do „współkanapowców”.
I tak się kiedyś „zgadałam” z pewnym panem, że bywa, że jeździ w tygodniu, gdyż często pracuje w weekend, a w tygodniu ma wolne. Mój syn w tygodniu nie ma czasu. Szybka wymiana kontaktu na fb i już na Messenger umawiamy się na wyjazd na narty. Pierwszy raz to było nocne jeżdżenie przy 17-stopniowym mrozie — pisałam o tym na Wyspie. Drugi raz 17.01.24.

Wyjeżdżamy o 7.30 (dla śpiocha Makówki środek nocy!).

O godzinie 8.59 podchodzimy do kas. Wyciąg rusza o godzinie 9.

Za moimi plecami dwa szczyty Beskidu Wyspowego.
Na pierwszym planie Lubogoszcz 968 m n.p.m, za nim po lewej stronie z tyłu Luboń Wielki 1022 m n.p.m. Na obu górach wielokrotnie byłam, szczególnie z Luboniem mam dużo miłych wspomnień.

O godzinie 9.17 na górze jeszcze mało ludzi.

Wkrótce robi się niestety dość tłoczno. Dużo dzieciaków. Jeden taki kiepsko jeżdżący wjechał we mnie z boku. Chyba jakoś między narty, gdyż nasze narty były tak poplątane, że mieliśmy problem jak się rozplątać. Dzieciak „zeznał”, że nic mu nie jest. Makówka ma wygięty kijek i trochę obolałą lewą część Makówki.

Skończyła się ważność 4-godzinnego karnetu. Zostajemy jeszcze na górze.
A tam taki kociołek. Na fb zadałam pytanie „co jest w tym kociołku?” Odpowiedzi były bardzo różne. Napiszcie, proszę, swoje pomysły — porównamy.

Przy górnej stacji oprócz zaglądnięcia do kociołka można również pojeździć na takim rumaku.

Obejrzeć złotą armatę.

Zrobić fotkę przy ratraku (czyż mogłam się oprzeć, skoro tak pasuje do mojej kurtki i czapki?).

Stąd można pójść na Śnieżnicę. Jest blisko, ale w butach narciarskich jakoś nie miałam ochoty iść na sam szczyt.

Kawałek jednak idziemy.

Na koniec uzasadnienie tytułu, oprócz tego co opisałam wyżej.
Kiedyś gdzieś w jakimś komentarzu na fb napisałam „tak bym pojechała na narty, ale nie mam z kim”.
Odezwał się kolega z LO i zaproponował mi wspólny wyjazd z grupą turystów i narciarzy.
I tak poznałam tę grupę (tą drugą, oprócz koła PTTK), z którą jeżdżę na różne wycieczki w góry, ale i też byłam na Teneryfie i Cyprze. Jak również np. w teatrze albo różnych grillowych imprezach.

Obrazek wyróżniający – „V” przy górnej stacji wyciągu w Kasinie.

356 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Dobry wieczór na stabilnym, ośnieżonym pięterku. Masz zdrowie do tych nart!
    P.S. Oczywiście, bigos!

    • Makówka pisze:

      A na fb były różne odpowiedzi, ale jedną z nich było „KACZKA”.
      Jak się domyślasz taką odpowiedź dała koleżanka z naszego Stowarzyszenia.
      Ośnieżonym rozumiem, ale stabilnym?
      Zaczął padać śnieg, więc nie wiem, czy jutro nie będę „musiała „jechać na narty.

  2. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór na Twoim pięterku, Makówko:)

    Ocho! widzę, że rumak stracił dla Ciebie głowę.

    A w kociołku jest poncz z tych, co nie umieją jeździć na nartach.

  3. Quackie pisze:

    Powiedziałbym, że to idealne wyczucie czasu, być wyrychtowanym, w butach i z całym sprzętem, na minutę przed otwarciem kas. No i jak trzeba odpowiednio wycyrklować z wyjazdem z Krakowa!

    Widzę, że wybór jest wszechstronny, od niebieskiego do czerni, wspaniale, chociaż podejrzewam, że gdybym ja tam pojechał, to pierwsze pół dnia spędziłbym na trasie zielonej 😉 A Ty którą jeździsz najchętniej?

    Widoki naokoło piękne, no i pogoda jak złoto, chmurki dość symboliczne, nic, tylko jeździć!

    Obstawiam, że w kociołku jakiś sycący i syczący gulasz, nic tak na stoku nie dodaje energii. Bo chyba nie bigos?

    Ten moped to stacjonarny, czy jeżdżący? Bo jakby tak działał, i dało się po śniegu przejechać.

    O złotej armacie już rozmawialiśmy, dzięki za dopowiedzenie. Co prawda myślałem, że ona ma jakieś ekstra układy do dośnieżania, nie tylko kolor medalowy, ale i tak fajna 🙂

    Ej, to Ty z bolącą połową Makówki jeszcze zasuwałaś w butach narciarskich po śniegu? Bójsięboga, jak mawia Mama Quackie! Masz może buty ze skiwalkiem? Bo jak nie, to wyczyn dodatkowo godzien szacunku.

    A co do poznawania to prawda, jeżdżenie w grupie pozwala nawiązać i scementować przyjaźnie, ja też mam na bieżąco (wirtualny) kontakt z paroma osobami poznanymi na nartach, jeżdżącymi od lat w jednej ekipie!

    • Makówka pisze:

      Odpowiadam po kolei.
      Tak faktycznie udało się dojechać wyjątkowo „w punkt”.
      Ten drogowskaz co jest na zdjęciu dotyczy tras turystycznych (albo może i rowerowych), nienarciarskich. Otwarte były dwie trasy, więc jeździłam oboma, ale najpierw tylko jedną, bo na drugiej były zawody.
      Ja jeżdżę KAŻDĄ. Pochwalę się -w Górach Skalistych jeździłam nawet czarnymi. W Sappadzie -również.

      • Quackie pisze:

        Szacunek. Ja zwykle zjeżdżam czarną raz, żeby potem się nie tłumaczyć, dlaczego nie, na ogół niebieskie i czerwone zupełnie mi wystarczą.

        • Makówka pisze:

          Nie jeżdżę stylowo, nie jeżdżę bardzo szybko, ale…no dobra pochwalę się. W Sappadzie był facet, który na AWF uczył narciarstwa, pływania itd. Moją jazdę skomentował tak -jak na kobietę w hm..pewnym wieku całkiem dobrze, ale najważniejsze, że płynnie dostosowujesz jazdę do warunków i w każdym momencie to ty rządzisz nartami, a nie one tobą.

    • Makówka pisze:

      Cd odpowiedzi.
      Widoki faktycznie cudne, to jest blisko szczytu Śnieżnicy. Pogoda ładna była na początku, potem się zachmurzyło. Widać to na obrazku wyróżniającym, bo „V” robiłam pod koniec.
      Tak serio to w kociołku była pewnie zamarznięta woda albo…nic.

    • Makówka pisze:

      Ten moped to chyba tylko taka drewniana reklama tego Muzeum co tam jest, ale teraz było pusto i głucho.

    • Makówka pisze:

      Nie wiem co to skiwalk. Mam bardzo stare buty zapinane na JEDNĄ klamrę.
      Pewnie nikt w takich już teraz nie jeździ.
      Większym wyczynem było wyłażenie w tych butach po metalowych schodkach.

      • Quackie pisze:

        No to tym bardziej godne podziwu! (A skiwalk to taki mechanizm, który prostym sposobem, np. odpięciem jednej klamry albo przekręceniem pokrętła, odblokowuje but w kostce, tak że można wygodniej chodzić).

        • Makówka pisze:

          Ależ skąd! Dlatego wszyscy się dziwią, dlaczego ja pod kasy idę w zwykłych butach i narciarskie dopiero przebieram na miejscu.
          Faktycznie szło mi się fatalnie, ale czego się nie robi …dla towarzystwa, albo … „ja nie dam rady?”

          • Quackie pisze:

            No, dobrze, że na stoku jednak kontrolujesz narty, bo jakbyś pojechała na zasadzie „ja nie dam rady?!?”, mogłoby być kiepsko.

            Ostatnio któryś brat Quackie przysłał taki filmik, jak pan jeździ na dziko poza stokami i spada, hm, z kilkanaście metrów z urwiska, na szczęście prosto w miękką, głęboką zaspę, więc wychodzi bez szwanku. Ale, jak to się mówi, spodnie do zmiany.

  4. Lena Sadowska pisze:

    I jeszcze słówko o poznawaniu.
    Postanowiłam sobie dziś (jak zwykle gdy idę tą trasą) skrócić drogę i przejść dość stromymi schodkami. Pokonałam kilka pierwszych, ale im wyżej szłam, tym bardziej niesporo mi szło – tak były śliskie, oblodzone, zaśnieżone i nieposypane. W pewnym momencie stanęłam, zastanawiając się, co robić. Rozejrzałam się. Wokół – żywego ducha.
    – No tak! – powiedziałam do siebie głośno. – Najgorzej to mieć wyślizgane podeszwy.
    I roześmiałam się.
    I za mną też rozległ się śmiech.
    A potem jakiś chłopak podał jedną rękę mi, drugą swojej dziewczynie, i wciągnął nas na szczyt schodów:)
    Szliśmy jeszcze kawałek razem, więc nie tylko zdążyłam podziękować, ale także dowiedzieć się o moich ratownikach paru rzeczy. Między innymi tego, że właśnie idą do urzędu ustalać datę ślubu:)

  5. Quackie pisze:

    Kochane i kochani, umykam, dobranoc wszystkim!

  6. Lena Sadowska pisze:

    Właśnie się dowiedziałam, że jutro muszę być dwie godziny wcześniej tam, gdzie miałam być dwie godziny później, więc:

    miłych snów, Wyspo:)

  7. Makówka pisze:

    To i ja mówię dobranoc.

    kordelka

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jak zwykle dyskusja się rozwija gdy ja już muszę iść spać…

  9. makowka9 pisze:

    Witam, jadę na bad.

  10. ikroopka pisze:

    Widok Lubonia przywołuje piękne wspomnienia:))) Ty wiesz, że od kiedy mieszkam we Wrocławiu, tylko raz, wiele lat temu, byłam w Gorcach? a tak je lubiłam kiedyś, dzis tylko wspominam z nostalgią.
    Mam nadzieję, ze lewa część Makówki już ma się lepiej? Wink1

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry, dzisiaj nieco spóźnione. Organizm robi wrażenie, jakby sądził, że dzisiaj już sobota Distort

    Kawa koniecznie. Pani Gieniu, pani już wie, co.

    Koffie

  12. makowka9 pisze:

    Gdzie jestem?
    Taż przecież łatwo zgadnąć.Na nartach.

  13. Quackie pisze:

    Po pracy. Od poniedziałku już tylko indeksy, przypisy etc. A potem jeszcze raz redakcja tekstu samemu po sobie.

    A teraz już na przerwę.

  14. Quackie pisze:

    No to jestem 🙂

  15. Lena Sadowska pisze:

    Nieco zajęte piątkowo dobry wieczór, Wyspo:)

  16. Makówka pisze:

    Wróciłam!
    Dziś jednak jakoś tak nie wiedzieć czemu zmęczona.

    Warunki były takie hm…wymagające uwagi. Wczoraj lało, dziś przymarzło. Zostały twarde grudki mimo ratrakowania, dość zdradliwe jak się na taką wjedzie.
    Ratrakowanie od 15-17. Kupiliśmy karnet wieczorny (17-21) i o 17.02 siadaliśmy na krzesełku. Na początku był sztruksik i grudki.
    Potem -resztki sztruksiku i grudki na przemian z „kaszką” i prawie lodem.

    • Quackie pisze:

      Hmmm, można pojechać na takich grudkach, trochę jak na minilawinie Worry tzn. zabić człowieka nie zabije, ale np. kolano można skręcić… Więc pewnie pod koniec to bym uważał albo wręcz sobie darował. Ale póki sztruksik, to musiało być miło Pleasure

      • Makówka pisze:

        Niestety od początku na sztruksiku były te twarde grudki.
        A potem bardzo szybko -koleiny, lodzik, „kaszka”-na przemian. Trzeba było jednak uważać.
        Darować? Jak zapłaciłam za 4 godziny jazdy?

        • Quackie pisze:

          Okej, okej, jak uważałaś i wszystko się dobrze skończyło, to cacy przecież.

          Pamiętam wszakże, jak takie grudki się zebrały w pryzmach na boku stoku (bo je jeżdżący zawsze odgarniali na bok, zacinając, aż się skończyło „na bok”) i jak się próbowało na nich zakrawędziować, to puszczały, obsypując się w dół, a człowiek jechał za nimi albo na nich.

    • Lena Sadowska pisze:

      Widzę, że każda dziedzina ma swoją nomenklaturę:)
      U nas na taki pobrużdźony najeziorny lód mówi się grys, ten poprzecznie sprasowany to gnejs, przeźroczysty i gładki – glas, a nieprzeźroczysty ale gładki – glanc🙂
      Wszystko jakoś tak śmiesznie na gie🙂

      Dobry wieczór, Makówko:)

  17. Makówka pisze:

    Na chwilę opowiem coś nie o nartach.
    Makówka dziś pojechała na bad.(ani niemieckie, ani angielskie) tylko banalną mammografię. Pod koniec badania zepsuł się aparat. Mnie i kilkunastu kobietom w poczekalni nakazano iść do domu i obiecano, że będą dzwonić kiedy należy przyjść.
    Stałam na schodach i rozmawiałam przez telefon, gdy dzwoni pani z recepcji „czy jest pani daleko?”. „Pół piętra niżej”.
    Pan technik jakoś podpychając ramię aparatu postanowił dokończyć moje badanie (brakowało dwóch zdjęć).
    Wchodzę i zadowolona, że nie będę musiała przyjeżdżać drugi raz radośnie pytam „To, co rozbieramy się?”
    „Pani się rozbiera! Ja nie!”
    No cóż, gdybym była młodą laską…eh
    A swoją drogą jak dobrze, że 15 minut gadałam przez telefon na schodach !

    • Quackie pisze:

      No proszę, i niech ktoś tylko powie, że długie rozmowy telefoniczne się nie opłacają!

      Ja np. rozmawiałem dzisiaj w sumie chyba półtorej godziny z Kumą (przez Messengera, Kuma po drugiej stronie Wielkiej Wody) i też bardzo sobie chwalę, mimo że żadnej -grafii nie miałem.

  18. Quackie pisze:

    Kochani, umykam, jutro mam zamiar spać długo (ale nie żeby przesadnie długo, pewnie mnie jednak o jakiejś ludzkiej porze zerwą, bo Junior przyjechał i musimy jutro załatwić parę spraw).

    Dobranoc!

  19. Makówka pisze:

    Umykam i ja.
    Dobranoc!

  20. Lena Sadowska pisze:

    To i ja – bo co tu będę tak sam siedział, nie? – pójdę już

    Miłej nocki, Wyspo:)

  21. makowka9 pisze:

    Słonecznie witam!

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry, jak u Makówki słonecznie (gratulacje), to u nas wręcz przeciwnie – raz śnieg, raz deszcz i wiatr świszcze w szparach.

    Kawa zdecydowanie. Poprosimy!

    Kelnereczka

  23. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Po śniadanku, po zakupach, jak to w sobotę.

  24. Makówka pisze:

    Pogoda faktycznie piękna na wycieczkę.

    Koło PTTK jest teraz na wycieczce w dolinie Będkowskiej, grupa turystyczna (ta, co ją poznałam „dzięki nartom”)jutro idzie na Pilsko.

    Ale ja dziś odsypiałam i odrabiam „zaległości domowe”, a jutro mam karnawałową imprezę 8 lat naszego Stowarzyszenia.

    No jednak szkoda słońca, ale …
    Miłej soboty życzę!

  25. Makówka pisze:

    Narciarz2

    Skoro dziś nie jestem na nartach to sobie bodaj wirtualnie pojeżdżę.
    Odkąd Zocha przestała się pojawiać na Wyspie te Zaazulki biedne nie pojawiają się na Wyspie.

    Narciarz4

  26. Quackie pisze:

    Uff, wróciłem z krucjaty po sklepach, wszystko już wiemy, teraz pewnie pobędę – na ile rzeczywistość pozwoli, jak zwykle 🙂

    Ponieważ jest Junior, rzeczywistość może być wymagająca 🙂

  27. Tetryk56 pisze:

    A my kontynuujemy maraton teatrałny… 🙂

  28. Quackie pisze:

    Ja tymczasem znów popełniłem ciasteczka francuskie (z gotowego ciasta, żeby nie było), zmieniając tym razem tylko nadzienie.

    Uwagi:

    1. Ciastka z suszonymi daktylami małżonka ocenia jako za twarde, mnie pasują.
    2. Ciastka z suszonymi morelami są bardzo smaczne.
    3. Ciastka z suszonymi śliwkami nieco mniej, ale nadal do przyjęcia.
    4. Ciastka z czekoladą mleczną Ritter Sport mają tendencję do kipienia bokami, a jak czekolada ta się przypiecze, jest niedobra.
    5. Ciastka z czekoladkami Milka-gwiazdki – nadzienie wręcz rozrywa ciasto, ale nie wybuchowo na szczęście, no i trzeba uważać, żeby nie przetrzymać za długo w piekarniku, bo czekolada na wierzchu się przypali.
    6. Ciastka z czekoladą wedlowską Jedyna są znakomite, nic nie kipi, nic się nie wylewa, tylko trzeba je jednak ostudzić pched spochyciem, bo mochna sobie popachyś jęsych i poddiebiedie…

    • Makówka pisze:

      Brawo Ty!
      Quacku zaczynasz robić na Wyspie konkurencję Lenie?

      • Quackie pisze:

        A skąd, Lena robi wszystko od podstaw, a ja biorę gotowe ciasto, gotową czekoladę i tylko to łączę i piekę wg przepisu (20 minut, 200 stopni). Prościej się nie da 🙂

        • Lena Sadowska pisze:

          Używam także gotowego mrożonego ciasta francuskiego:)
          Najczęściej do słonych farszów – na bazie twarogu, zapuszkowanych rybek, zmiksowanych warzyw:)

          Dobry wieczór, Makówko:)

          • Quackie pisze:

            Tu też notuję.

            A jakby tak zapiec farsz z pesto? Mnóstwo ostatnio słoiczków widuję w sklepach i w takiej rozmaitości, że nie wiadomo, co wybrać.

            • Lena Sadowska pisze:

              Na francuskim cieście nie próbowałam, ale zapiekam pesto na bagietkach:)
              Smaruję dwu-, trzymilimetrową warstwą powierzchnię, nakładam drobno posiekaną wędlinę, oliwki, plastry świeżych warzyw, cieniutkie plasterki mozzarelli i wstawiam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na siedem-dziesięć minut (aż ser zacznie się topić).

              • Quackie pisze:

                Tak, to wariacja na temat grzanek. Takie najbardziej podstawowe, na chlebie albo bułce, z kiełbasą (zwykłą lub salami) i żółtym serem, to dzieci sobie nawet same robią.

                Aczkolwiek z tym pesto brzmi, no, oczywiście znacznie lepiej.

    • Lena Sadowska pisze:

      Brzmi pysznościowo:)
      Jeśli mogę coś podpowiedzieć, to suszone owoce można sparzyć wrzątkiem (nie tylko w celach higienicznych) i poczekać chwilę, aż zmiękną do pożądanej/lubianej konsystencji, a potem osuszyć delikatnie papierowym ręcznikiem lub lnianą ściereczką:)
      Jest też specjalna czekolada do wypieków:) Nie płonie, nie kipi, nie wybucha, nie pyskuje i nie obraża się;)

      Tak czy inaczej – smacznego, Quacku:)

      • Quackie pisze:

        Zaintrygowałaś mnie. Gdzie można nabyć takową czekoladę? Albo, jeżeli na ogół wszędzie, to jak wygląda/ się nazywa?

        • Lena Sadowska pisze:

          Ona jest zazwyczaj w guzikach:)
          Ja kupuję w przyosiedlowym wielobranżowcu, na wagę, bo różne rodzaje mają, ale pewnie w wielu marketach można ją znaleźć.
          Nazywa się:
          Czekolada do pieczenia
          Czekolada do ciast
          Czekolada do wypieków (i polew)
          Czekolada cukiernicza.

  29. Lena Sadowska pisze:

    Poślizgowe dzień dobry, Wyspo:)

    Umykamy na błyskawiczny spacerek z nadzieją, że nie pourywa nam głów, bo wiatr straszliwy:)

    • Quackie pisze:

      To może żagielek i zaimprowizujesz jakiś bojer? Dopóki wiatr sprzyja, przynajmniej?

    • Tetryk56 pisze:

      Mam nadzieję, że poślizg był w czasie, nie w przestrzeni?

      • Lena Sadowska pisze:

        Gęstość przestrzeni skutkowała poślizgiem w czasie:)

        Sypiący nieustannie śnieg przywiódł chyba stosowne służby do refleksji, że nie warto się go pozbywać na bieżąco, więc warunki były fatalne – jeździło się w tempie chodzenia, a chodziło w tempie siedzenia:)

        Dobry wieczór, Tetryku:)

  30. Lena Sadowska pisze:

    Dzień cały sypało dziko, więc wszelkie jednostki poruszały się niczym w miodzie. Wiatr nie pomagał. Pod wieczór połowicznie ustało. Dokładniej – sypanie. Wicher nie odpuszczał.
    Spacerek bardzobliskoplenerkowy cieszył Rudą Anakondę nieziemsko. Pańcio już tak zachwycone nie było, dźwigając w butach coraz więcej sypiącego się wierzchem śniegu:) W graciku Rude zrzuciło wylinkę, pańcio zmieniło kozaki i skarpetki na tenisówki, i jakoś dobrnęli (wszystkie czszy) do Cywilizacji:)
    Krótka potyczka tłuczka do mięsa z furtkowym skobelkiem zakończyła pozadomowe ekscesy:)

    Sobotnie dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór.

      Tu znów odwilż, która wieczorem (tam, gdzie jej nie posolono albo nie odśnieżono) malowniczo zamarzła. Co i raz słychać karetki pogotowia.

      Czy wylinka była ze śniegu? I czy się ją liczy do tych wszystkichczszech?

      Tłuczek ze skobelkiem kojarzy mi się z tym powiedzeniem, że jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie.

      • Lena Sadowska pisze:

        U nas natomiast zamarło wszelkie życie. Nawet pługów nie ma.

        Wylinką był kubraczek szczelnie pokryty śniegiem, takoż ustrojona czapa i dwa (reszta zaginęła w akcji) bambosze:)

        Och! tłuczek do mięsa od lat ratuje mnie przed przymusowym uwięzieniem między furtką a klatkowymi drzwiami:) Rozbijam nim lód, który namarza pod furtką, uruchamiam zalodzony skobel…
        Zdarza mi się też (do czego przyznaję się ze skruchą) odbijać nim zamrażarkowy/zamrażalnikowy lód:)

  31. Tetryk56 pisze:

    Opisy tych wszystkich pyszności przeczytałem już po kolacji.
    I dobrze…

  32. Quackie pisze:

    Kochani, dzisiaj umykam jeszcze przed północą i lampką.

    Dobranoc!

  33. Makówka pisze:

    Dobrej nocy Wyspo!

  34. Lena Sadowska pisze:

    Spokojnych snów, Wyspo:)

  35. Makówka pisze:

    Dzień dobry!
    Wstawać śpiochy! Kelnereczka idzie ze śniadaniem!

    Kelnereczka

  36. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Wyspany, wukąpany — wieczorem impreza! 🙂

  37. Quackie pisze:

    Dzień dobry, dzisiaj opór potrwał do południa i przypominajki, że mam wziąć lekarstwo 🙂

  38. makowka9 pisze:

    Słońce,ale dziś nie Narciarz2
    8 lat KOD wygrało z nartami.
    Jadę zatem.Milej niedzieli,pa

  39. Quackie pisze:

    Niedziela całkiem pomyślna po takiej sobie sobocie – znalazłem okulary, co do których byłem przekonany, że je wczoraj zgubiłem w jakimś beznadziejnym miejscu (tj. takim, że bez szansy na odnalezienie). Takoż znalazłem rozmaite rzeczy o mniejszej ważności (łatwiej zastępowalne), których nie było na tzw. swoim miejscu (definicja: „swoje miejsce” jest to miejsce, które przychodzi do głowy małżonce, kiedy stwierdzi, że coś leżącego na wierzchu ją wkurza i trzeba to schować; prywatnie nazywam takie zjawisko „syndromem wiewiórki”, patrz: wiewiórka z „Zimy Muminków”).

    Czyli ogólnie bardzo na plus, bo okularów nie muszę ponownie zamawiać u optyka Pleasure

    • Lena Sadowska pisze:

      Podzielam Twoją okularową radość, Quacku:)

      Ja mam lekką schizę na punkcie „swoich miejsc”:)
      Jak sto lat temu stwierdziłam, że maszynkę do mięsa będzie się wkładało do prawej szafki przy zlewie na dolnej półce, a serwetki do lewej dolnej szuflady, to i tak się wkłada do dziś:)
      I podobnie jest ze wszystkim, czym zawiaduję ja.
      Jak czegoś nie ma na „swoim miejscu”, znaczy, że nie ma w całym domu, i trzeba dokupić:)
      A w Smarkackich przyległościach się nie szarogęszę – Smarkacka przestrzeń = Smarkacki problem:)

      • Quackie pisze:

        Ja bym nie miał żadnych uwag do „swojego miejsca”, gdyby się nie zmieniało co pół roku, a na moje uwagi, że przedtem było gdzie indziej, słyszę „ale teraz jest tu!”, bez żadnego trybu Worry

        • Lena Sadowska pisze:

          Mam trzy szafy akcesoriów rękodzielniczych, gdybym zmieniała im miejsce co jakiś czas, dostałabym kręćka Happy-Grin

  40. Lena Sadowska pisze:

    Jużdomowe dzień dobry, Wyspo:)

    Do czternastej się wycieczkowałam:) Był kulig… I ognisko… I łbawanek…
    Rozgrzałam się po powrocie i teraz się swetrzę. Na niebiesko, bo na szaro już skończyłam:)
    Na początku miałam z tym lekki problem. Smarkactwo małe nie jest, więc po parunastu rządkach ciężar robótki objawił się bólem rąk. I wtedy wpadłam na pomysł, żeby to, co zrobiłam, położyć na wielkim, okrągłym deklu, a dekiel (zawsze i wszędzie siedzę po turecku) na kolanach. To dało mi możliwość obracania udzianego bez konieczności podnoszenia całości. Poszło o wiele sprawniej i o wiele mniej boleśnie:)
    Szare, jako się rzekło, mam całe, niebieskiego – kadłubek. Tera bierę się za pierwszy rękaw:)

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry.

      Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tymi robótkami i deklem, ale cieszę się, że usprawniłaś i odboleśniłaś proces 🙂

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂
        To, przez co przeciąga się (szydełkiem albo na drutach) nitkę z kłębka to oczka. Konkretna ilość oczek to rządek. Gdy się przeciągnie nitkę (od lewej do prawej – jak przy pisaniu) przez cały rządek, trzeba tę zrobioną część odwrócić (nie tak jak przy pisaniu), żeby kontynuować, i im więcej tej zrobionej części, tym jest cięższa:) Jeśli rządek ma dziesięć oczek, nie jest to specjalnie odczuwalne, ale gdy ma sto dziesięć, to przy wciąż uniesionych rękach czuje się ten rosnący ciężar:)

        • laudate pisze:

          Ten proces to akurat pamiętam dobrze. Sam nie drutowałem, ale mam jeszcze pamiątkowy sweterek (już za mały) mozolnie wydłubany przez moją mamę. Wieczory wtedy były długie, zimy straszne, mieszkanie niewielkie – napatrzyłem się. Szacunek Leno za wytrwałość.

          • Lena Sadowska pisze:

            Dziękuję:)
            Akurat dzierganie to jedna z szybszych i mniej wymagających wytrwałości robótek:)
            Chyba najbardziej pracochłonne i wymagające precyzji jest koralikowanie, szczególnie gdy koralik ma 2-3 mm:)

            I też mam kilka takich wspomnieniowych robótek mojej Mamy:)

  41. laudate pisze:

    Witajcie Imprezowicze i Pracusie.
    Z pewną taką nieśmiałością się odzywam, bo nie należę ani do jednych ani tym bardziej do drugich 🙂
    Nawet na nartach nie jeżdżę, bo na mojej wyspie to raczej egzotyczny sport.
    Pozdrawiam i przypominam: już za dwa miesiące kalendarzowa wiosna! (Ale dziergany sweterek na pewno się przyda)
    Ukłony

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Laudate:)

      To jest nas już dwoje, bo i ja ani do jednych, ani do drugich nie należę:)
      Robię, jeśli lubię, więc to bardziej rozrywka niż praca:)

      A sweterek spróbowałby się nie przydać, skoro robiony na zamówienie;)

  42. Quackie pisze:

    A ja powoli na niedzielną przerwę…

  43. Lena Sadowska pisze:

    No to zmykamy się spacerzyć:)

  44. Lena Sadowska pisze:

    Śnieżnie, bezwietrznie, przyjemnie:)

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór!

      I lakonicznie do tego! 😀

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂

        Sprawozdanie zdałam na dzień dobry, póki jeszcze miałam siłę.
        Teraz jestem już tak padnięta (kogutka o czwartej, osiem godzin z dziatwą, półtora rękawa, spacer z Rudym), że ledwo widzę na oczy:)

        • Quackie pisze:

          Kogutka! Jak to cudnie brzmi (ale nie o czwartej).

          Osiem godzin z dziatwą brzmi jak etat przedszkolanki Wink

          • Lena Sadowska pisze:

            🙂

            Bo emocjonalnie to one zbyt dorosłe nie są…

            • Lena Sadowska pisze:

              Dlatego, skoro już się nadarzyła możliwość zimowej atrakcji za półdarmo (ktoś się odwołał w ostatniej chwili), czszaa było brać:)

              • Quackie pisze:

                No w sumie. Też bym brał, jakbyktotak na Kaszubach urządzał, względnie blisko…

                • Lena Sadowska pisze:

                  Toteż jak wczoraj popołudniu znajomy organizator dał znać, że się im grupa odwołała, nawet się nie zastanawiałam. Niektóre z tych dzieciaków nie tylko że na kuligu nigdy nie były, one nawet dużych sań z bliska nie widziały, że o dotykaniu żywego konia nie wspomnę:)

                • Quackie pisze:

                  A to mi przypomina, jak dawno temu nieco od nas młodsze kuzynki przyjechały z większego miasta do naszego mniejszego i z wypiekami na twarzy obserwowały krowy na pastwisku (to był czas, kiedy suburbia w naszym mieście były jeszcze mocno rolnicze).

                  Ale tak, bardzo dobrze, niech poznają i taką przyrodę 🙂

                • Lena Sadowska pisze:

                  Dokładnie:)

                  Będę zmykać, Quacku.
                  Dobranoc:)

  45. Lena Sadowska pisze:

    Będę się żegnać, bo już mi się same zamykają oczęta:)

    Dobrej nocki Wyspo:)

  46. Makówka pisze:

    Teraz dotarłam do domu, bo czekałam 40 minut na autobus.

    Cudnie było!

    Dobranoc!

  47. Makówka pisze:

    Wszyscy śpią? To może ja też pójdę?

    Dobranoc!

  48. Quackie pisze:

    Dzień dobry!

    Zaczynamy nowy tydzionek od kawy i śniadania, a wszystko zapewnia niezawodna pani Gienia 🙂

    Poprosimy!

    Koffie

  49. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Pani Gienia już u mnie była. 🙂

  50. Makówka pisze:

    Witajcie słonecznie!
    Do mnie Gienia dopiero idzie. Jestem przejedzona po wczorajszej imprezie.

  51. Lena Sadowska pisze:

    Udomowionejuż dzień dobry, Wyspo:)

    Póki ikry i ochoty,
    Czszaa brać się roboty!
    Płonne modły i nadzieje –
    Rękaw sam się nie dodzieje…
    😉

  52. Lena Sadowska pisze:

    Pani Odwilż niepodzielnie władała cały dzień. Grzęzłyśmy w tym śniegu lepkim i ciężkim, nasączonym niczym urodzinowy tort:)
    A pod koniec spacerku nadszedł Lekki Mrozik i zamienił drożynki i szosy w niekończące się ślizgawki:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  53. Quackie pisze:

    Miałem dzisiaj taką niewesołą refleksję: jak to jest, że 55 minut, z zegarkiem w ręku, uczciwego pedałowania, spala ok. 220 kCal, a wystarczy durny batonik, żeby przyswoić ze dwa razy tyle? Toć to nieuczciwe.

    I szersza refleksja jest taka, że to oznacza, że jeżeli łatwiej (lokalnie) pozyskać energię, niż ją stracić, to znaczy, że (lokalnie) opanowaliśmy entropię. Ale to na dłuższą metę trudna sprawa jest.

    • Tetryk56 pisze:

      Nic się nie martw, kiedyś się rozproszy ta pozyskana energia…

      • Quackie pisze:

        No wiem, ale per saldo, w społeczeństwie ona rośnie.

        I odsetek osób z nadwagą/ otyłych (wiem, to są tam różne kategorie) takoż, w tym ja.

    • Makówka pisze:

      I tak oto batonik stanie się pretekstem do rozważań o prawach termodynamiki?

      Kiedyś, kiedyś dawno temu jakaś taka wieczorno-nocna rozmowa była o entropii i entalpii, ale zupełnie nie pamiętam skąd się wzięła.
      A teraz? Z batonika? I …pedałowania?

  54. Makówka pisze:

    Czy tylko u mnie za oknem tak rozpaczliwie leje?
    To ma być zima? Ten paskudny deszcz spłukuje cały śnieg ze stoków.

    Chlip

    • Quackie pisze:

      Nie, tu też. Może nad stokami akurat tak nie pada? Albo – jeżeli są wyżej – pada właśnie śnieg? Nie tak to jest, że jest pewna granica, zależna od ciśnienia i temperatury, powyżej której pada śnieg, a poniżej – deszcz?

  55. Lena Sadowska pisze:

    Wszystkich wynartowało, to i ja się pożegnam i wrócę do zszywania skończonego sweterka:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  56. Makówka pisze:

    No to na dobranoc Quacku pojeździmy sobie wirtualnie!
    Nie fanów nart też zapraszam.

    Narciarz2

    Narciarz4

    Śpijmy dobrze i szusujmy przez sen. Dobranoc!

  57. Quackie pisze:

    Dzień dobry, po nocy PRAWIE nie ma śladu po śniegu ani lodzie. Jakieś smętne resztki. I na razie nie ma perspektyw na nowe opady, więc w sumie kalejdoskop. A na jutro zapowiadali odwilż, o ile dobrze pamiętam.

    Pani Gieniu, poprosimy z kawką.

    Koffie

  58. makowka9 pisze:

    Makówka i jej bolące gardło mówią dzień dobry.

  59. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Przez resztę tygodnia będę poza domem, zatem i z dala od komputera. Będę zaglądał z telefonu, proszę jednak o zaopiekowanie się lampką 🙂

  60. Lena Sadowska pisze:

    Przelotne dzień dobry, Wyspo:)

  61. Makówka pisze:

    Ja nie chcę być chora, ja do piątku MUSZĘ być zdrowa!

  62. laudate pisze:

    Mojej znajomej przyśniło się, że jej mąż (82lata) zmalał do wielkości chomika. Trzymała go w pojemniku na chleb. Opisała to na Fb, dodając pytanie, czemu mózg produkuje takie głupoty?
    Może ktoś z Was to wie? 🙂

  63. Lena Sadowska pisze:

    Pani Odwilż rozgościła się na dobre:) Las i Jezioro nic sobie wprawdzie z tego nie robią, ale Miasteczko z lekka zakatarzone. I chumorzaste – pęka w bogu ducha winnych przechodniów zwałami dachowego śniegu, zachlapuje oblodzone chodniki, celuje soplami…

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór.

      No tak różne wirusy i bakterie rozmarzają sobie radośnie.

      Byle do wiosny! (Nb. mam znajomą, która regularnie w mediach społecznościowych odlicza dni do wiosny!)

      • Lena Sadowska pisze:

        To prawda. Zwłaszcza malitia hiemem poczyna sobie nad miarę 😉

        Co kto lubi:)
        Moim credo jest nie liczyć godzin ni lat🙂

        • Quackie pisze:

          Ani nie odliczać? Bo wiesz, liczy się od początku, a odlicza do konkretnych dat – i może to jest jakiś sposób, czekać na przyjemne (a przynajmniej tak, zakładam, jest w przypadku tej znajomej, że uważa wiosnę za przyjemną), nastawiać się, radować…

          • Lena Sadowska pisze:

            Liczyć można też na coś lub na kogoś;)

            Nie, odliczanie nie leży w mojej naturze:) Zbyt chyba jestem niecierpliwa. Ale to nie przeszkadza mi się cieszyć na nadejście, które wydaje mi się tym przyjemniejsze, że w jakiś sposób – nieoczekiwane:)
            Jednocześnie nieodliczanie sprawia, że wszystkim, co zdarza się „po drodze”, mogę się cieszyć bez tego zniecierpliwienia czy niedosytu, więc nic mi nie umyka, ponieważ czekanie nie przyćmiewa bieżącego. Nie wiem, czy udało mi się klarownie wyłożyć, ale tak to odczuwam:)

            • Quackie pisze:

              Chyba tak, dość czytelne.

              To jest też zdrowe podejście, w tym sensie, że jak coś przyjdzie, to masz nieoczekiwaną radość, a jak nie przyjdzie, to nic, bo przecież nie oczekiwałaś 🙂 Czasami też praktykuję.

  64. Tetryk56 pisze:

    Mam nadzieję, że niezbyt celnie?
    Dobry wieczór 🙂

  65. Makówka pisze:

    Każdy ma może inny powód do kiepskiego humoru.
    U mnie chore gardło, cała Makówka chora i oprócz tego kłopoty, znowu kłopoty.
    Całą energię i radość z niedzieli diabli wzięli.

  66. Quackie pisze:

    Umknę dzisiaj, nieprzyzwoicie wcześnie, ale morzy mnie potwornie…

  67. Tetryk56 pisze:

    Dobranoc!

  68. Lena Sadowska pisze:

    Miłej nocki, Wyspo:)

  69. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  70. Quackie pisze:

    Dzień dobry!

    Kawa konieczna. Za oknem – czarno, bez lodu.

    Pani Gieniu, poprosimy.

    Koffie

  71. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Nuda i lektury przerywane co jakiś czas rozmaitymi badaniami. Dobrze, że to tylko kilka dni 😉

  72. Makówka pisze:

    Chore i pochmurne dzień dobry!

  73. Makówka pisze:

    Ciszaaaa?

    • Quackie pisze:

      Jestem już, aczkolwiek tylko po to, żeby ogłosić koniec pracy na dzisiaj. Zostało mi jeszcze półtorej strony – i cały indeks, do końca tygodnia. Zobaczymy, jak to szybko pójdzie, czy zdążę np. jeszcze odbyć wycieczkę do biblioteki uniwersyteckiej, którą muszę zaliczyć, niedługą, ale muszę – czy dopiero w przyszłym tygodniu.

      A teraz na przerwę.

  74. Laudate pisze:

    Proszę Szanownych Madagaskarów, zapraszam Was na nowe pięterko na opowieść ornitologiczno-obyczajową z elementami horroru 🙂

  75. Makówka pisze:

    Wszystkim, którzy zechcieli zajrzeć, przeczytać, skomentować bardzo dziękuję.

    Na koniec jeszcze (kto lubi) można sobie wirtualnie zgrabnie poszusować.

    Narciarz4

    Albo porobić fikołki.

    Narciarz2

  76. Makówka pisze:

    Północ się zbliża, ale jeszcze nie mówię dobranoc, bo CZEKAM NA LAMPKĘ!

  77. Makówka pisze:

    Dziękuję Quacku za lampkę.

    Dobranoc mówię pod lampką, ale jeszcze kuknę piętro wyżej do papugi.

    kordelka

Skomentuj Lena Sadowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)