To nie był najbardziej udany tydzień, jeżeli chodzi o pogodę – trochę padało, częściej się chmurzyło (co będzie niestety widać po jakości zdjęć), dopiero pod koniec zaczęło być trochę bardziej słonecznie. Głównie pracowałem, ale trochę również chodziłem po lesie, szukając grzybów; żniwa borowikowe i w mniejszym stopniu kurkowe przyniosły całkiem przyzwoity plon, może nie mierzony w wiaderkach, ale jednak.
Wyjazd bez ptasich zdjęć byłby wyjazdem zmarnowanym, więc oczywiście poza pracą trochę pstrykałem – efekty w galerii.
Dzień dobry na nowym, niedzielnym pięterku.
Jak tak dalej pójdzie (chmury i deszcze), to w lecie pogoda będzie bardzo niefotograficzna!
Witajcie!
Wróciłem z misji, niezbyt zadowolony z jej wyników.
Tu natomiast pełna, fruwająca satysfakcja. Pana dzięcioła to chyba fotografowałeś z sąsiedniej gałęzi? Stadko kormoranów mnie nie dziwi, bo na Mazurach często można takie sejmiki spotkać.
Są tam też stałe kolonie tych ptaków, gdzie można obserwować nawet kilkadziesiąt tych ptaków na jednym drzewie (co zresztą prędzej czy później kończy się dla tego drzewa źle…). Najsłynniejszą, spopularyzowaną jeszcze przez Włodzimierza Puchalskiego, była „Wyspa Kormoranów” na jeziorze Dobskim, obecnie doprowadzona przez te ptaki do stanu podobnego do Wyspy Wielkanocnej po osiedleniu się ludzi — czyli kompletnego wylesienia.
Dzięcioła? No, prawie – jednak z ziemi, przesuwając się kilka razy, żeby znaleźć najlepszy punkt widzenia, ale jednocześnie ostrożnie, żeby się nie spłoszył 🙂
Tak, widziałem takie stada kormoranów, ale dotychczas tylko na filmach (no chyba że rządkiem na falochronie w Gdyni, ale nie na jeziorach). I owszem, słyszałem o tych drzewach, usychających od nadmiaru kormoraniego guana. Ptaszydła całkiem jak ludzie – zas#$ać jedno miejsce i przenieść się w drugie, nowe i nietknięte.
Niezbyt zadowolony to i tak lepiej jak ja z ostatniej misji, z której wróciłam bardzo niezadowolona, załamana wręcz.
Ucieczka w quackowy świat ptaszków to jednak dobra odskocznia!
Nie tylko ptaszków, przyrody w szerokim tego słowa znaczeniu.
Jeszcze raz dzień dobry na Twoim uroczym pięterku, Quacku:)
Śmieszek ci u nas dostatek, różnorako umaszczonych – od beżowo-plamych po ołowiano-pasiaste. Dodam, że najradośniej (i najbardziej upiornie) śmieją się te młode, zwłaszcza gdy coś upolują:)
Uwielbiam obserwować perkozy – są tak szybkie w swojej pogoni za zdobyczą, i bojowe, gdy się czupurzą o jakąś pannę perkozównę:)
Żurawie i czaple zawsze jednako mnie zachwycają.
Pan zimorodek jak mały klejnocik na tle jeziorn0-pomostowych szarości i leśnych zieleni.
Na deser zostawiłam sobie rusałki – taki kolorowy zawrót głowy, i, wytwornie wyfraczoną dymówkę na drucie:)
Chociaż trochę utyskujesz na warunki pogodowe, uważam, że sesja wyszła całkiem fajnie:)
A tam śmieszki właśnie raczej rzadko zalatywały, w tym roku po raz pierwszy tak często i tak blisko. W ogóle są lata, kiedy pewne gatunki widać codziennie, a potem rok czy dwa później w ogóle ich nie ma. Tak było z makolągwami i pleszkami, rok temu były kwiczoły, w tym roku – nie widziałem. Ciekawe, jak będzie za rok ze śmieszkami
Perkozy są natomiast zawsze, kwestia tylko, czy same, czy z młodymi. I czasem, jak widać, że na działkach nie ma ludzi albo jest mniej, podpływają bliżej naszego brzegu.
Żurawie były w tym roku kapryśne, jak przejeżdżaliśmy koło „tego pola, co zawsze na nim są”, to były, ale jak przyłaziłem z aparatem, to guzik. Dopiero tamtego (przed)ostatniego dnia, w sobotę, dało radę, najpierw na jednym polu, potem na drugim.
Zimorodek to jest co roku ekscytacja, przyleci, nie przyleci? Trochę jak z trzciniakiem, również trudnym do złapania w obiektyw (ale w przeciwieństwie do poświstów zimorodka nadającym niemal całą dobę).
Owady – jak widzę, że coś ładnego się pokazuje, nie omieszkam pstryknąć. Ale już np. żab nie widziałem żadnych teraz w sierpniu.
No wyszła jako tako. Ale ze słońcem wyszłaby fajniej 🙂 no i np. dałoby się może rozpoznać drapieżnika?
A wiesz, Quacku, że w pełni tę ekscytację rozumiem:)
Gdy byłam mała, w drodze do Głuszy mijaliśmy uwite przez łabędzie gniazdo, więc każdorazowo pierwsza wiosenna wyprawa wiązała się u mnie z pytaniem: „Czy w tym roku łabądki znowu złożą tam jaja?” A jeśli składały, uwielbiałam wypatrywać młodych i opiekujących się nimi rodziców:)
Oo, to piękne musiało być. I ta powtarzalność, widoczna nie tylko w porach roku!
Tak, to było zawsze niezapomniane przeżycie:)
Łabędzie poprawiały to gniazdo i zasiedlały je rokrocznie przez piętnaście lat:)
A potem przyszła pani Cywilizacja i ptaszęta przeniosły swoje domostwo w inne, mniej uczęszczane rejony Jeziora. Wytropiłam je przypadkiem już rok później:) Trudno mi powiedzieć, czy pani Łabędzica była ta sama, ale pan Łabędź – raczej tak, bo miał charakterystyczną, siwą obwódkę wokół lewego oka, a że to ptaki „terytorialne”, nie podejrzewam, by pozwoliły korzystać ze swojej siedziby jakiemuś, najbardziej nawet ukochanemu potomkowi:)
Niestety, dwa lata później w gnieździe zamarł wszelki ruch i pozostawało puste do czasu, gdy wiatr i woda rozniosły je po świecie:)
We wsi tuż przy działkach jest stare bocianie gniazdo na słupie energetycznym. Dawno, dawno temu, kiedy jeździliśmy tam w nieco inne miejsce, bociany normalnie wracały tam co roku.
Aż pewnego roku jedno z młodych zaplątało się w druty – nawet nie przy gnieździe, jakiś kilometr dalej, w zupełnie innym miejscu – i zmarło. Nie wiem, czy od porażenia prądem, ale chyba tak. Szkielet wisiał na drutach jeszcze chyba z rok czy dwa. Od tamtej pory bociany tam już nie przylatują, gniazdo się rozleciało, tak jak u Ciebie to łabędzie.
Witam na nowym ptasim wpisie.
Byłam na pięterku wcześniej, ale z komórki nie da się zachwycić zdjęciami, więc wstrzymałam się z komentowaniem.
Narzekasz na jakość zdjęć, a mnie się zdjęcia bardzo podobają.
Najbardziej zdjęcie apokaliptycznego nieba oraz przelatująca para żurawi.
Na ptaszkach się nie znam, więc merytorycznie nic dodać nie potrafię
Niebo nas mocno nastraszyło, tym bardziej, że byliśmy w lesie, jak aplikacja od pogody zaczęła dawać znać, że może lepiej wrócić pod dach. No i wróciliśmy idealnie, w samą porę, żeby zrobić te zdjęcia.
A żurawie, no właśnie, najpierw tylko latały (i trąbiły, bo to słychać z bardzo daleka), dopiero na ostatni moment się dały pstryknąć.
Pozałatwiałem jeszcze parę rzeczy, teraz kolacja — i przyjazd małżonki.
Niespacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Oddałam smycz w Smarkackie łapki i mam chwilę dla siebie:)
Fajnie tak od czasu do czasu zdać (miły, ale jednak) obowiązek na kogoś innego i donikąd się nie śpieszyć:)
A u mnie właśnie się okazało, że jutro rano czeka mnie całkowicie nieplanowana wyprawa z załatwianiem spraw
Północ się zbliża, a lampki nadal nie ma?
Kochani, umykam, jutro pobudka przynajmniej godzinę wcześniej niż zwykle
Ja nie mam jutro wczesnej pobudki, dopiero o 12.30 muszę być w Rynku Głównym, ale też już umknę.
Dobranoc!
Jestem dziś trochę z doskoku:)
Teraz musiałam nakarmić moje głodozmory:) Upichciłąm im coś specjalnego, ale nie będę Was nękać opisami. Dzisiaj. Bo jutro… kto wie 😉
Spokojnych snów, Wyspo!
Miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, dzisiaj krótko: pani Gieniu, poprosimy.
Dziś pani Gienia się spisała:)
Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy i maślanych rogalików.
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Pani Gienia jak zawsze niezawodna.
Pochmurnie witam Państwa!
Przeważnie słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Zdecydowanie słoneczne Dzień dobry! niezależnie od pogody! 😉
Taaaa deszcz pada, zimno, ale ma być słonecznie i to zdecydowanie?
No pewnie!
Teraz to już bardziej złoto-księżycowe dobry wieczór, Tetryku:)
Ale dzień istotnie należał do tych słonecznych nie tylko pogodowo:)
U nas wbrew pogodzie…
Miło mi to czytać:)
Aa, rano załatwiona b. ważna sprawa (która będzie jeszcze załatwiana, ale solidne fundamenty zostały położone), ale przez to praca legła odłogiem, właśnie kończę i zaraz na przerwę.
Śródciastkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień upłynął pod znakiem różnych działań, a pospacerkowy wieczór – awarii prądu na całej ulicy:) I tak – zamiast piec prawie najszybsze ciacha świata pół godziny, bawiłam się z nimi niemal dwie:)
Dziwnie wykrawa się i nadziewa po ciemku, ale efekt wizualny nie odbiega jakoś szczególnie od normy. Zobaczymy jak ze smakowym, bo piekły się też na raty 🙂
Jeśli paluszki całe, to już można mówić o sukcesie! 🙂
Paluszki całe, a sądząc po dochodzących z kuchni odgłosach – także ciacha zjadliwe, Tetryku:)
Czyli że piekłaś nie na prądzie a na czym? Na gazie czy np. na drewnie?
Piekłam na prądzie, gdy był:) A kiedy nie było – stosowałam różne zaklęcia wabiące, które na trochę działały, Quacku:)
Zaklęcia wabiące prąd? To może zadziałać, osobliwie w czasie burzy…
Oj! Leibniz dobrze na tym nie wyszedł… 😉
Ja swoje wypowiadam instynktownie i przeważnie prędzej czy później działają… 🙂
…wystarczy usiąść nad rzeką i poczekać — prędzej czy później ciało twojego wroga tamtędy spłynie…
Tak, dokładnie taki podtekst miało zdanie o skuteczności moich zaklęć, Tetryku:)
Ale nie tańczysz, jak ci szamani od tańca deszczu?
Jeszcze nie próbowałam, ale kto wie, Quacku, kto wie…
Tylko że to nie byłby taniec deszczu lecz prądu, bo to ten drugi bym do… na moją kuchnię? …nie, jednak: do mojej kuchni chciała sprowadzić…
Część dnia upłynęła mi bardzo miło.
Na zasadzie „znajomi naszych znajomych są naszymi znajomymi”napisała do mnie na fb koleżanka mojej „zamorskiej” przyjaciółki, że będzie dwa dni w Krakowie i czy nie chciałabym się z nią spotkać.
Miałam kiedyś okazję spotkać się z nią w Warszawie i wtedy „zostałyśmy znajomymi na fb”.
Dziś we trzy powłóczyłyśmy się trochę po Rynku, piwnicach (pod Ratuszem, w Pałacu pod Baranami), wypiłyśmy wino patrząc na Rynek z dachu Sukiennic i takie tam różne.
Amerykańskie koleżanki zawlokłam nawet na Mały Rynek, aby wsparły demonstrujących Ukraińców.
Wieczorem koleżanki poszły na koncert do kościoła Piotra i Pawła, a ja zamieszkać w moim domu.
No tak, bo pomieszkać trzeba.
Dobrze, że przyjeżdżają, pysznie, że zabierasz na wino, świetnie, że pokazujesz Rynek z przyległościami, a znakomicie, że również na demonstracje Ukraińców.
Ukraińcy zostali „przegonieni” spod Adasia, gdzie jednak chodzi dużo osób na Mały Rynek, gdzie było parę osób.
Więc dodatkowe trzy (amerykańskie koleżanki wrzuciły jakieś „papierki”) spowodowały, że pewnie było im jednak milej. Żal, żal, smutek.
I to narastanie w polskim społeczeństwie coraz więcej wrogości do Ukraińców.
To jest moim zdaniem dyktowane zbijaniem kapitału politycznego na tej niechęci – tzn. błędne koło, im więcej takich nastrojów, tym większa nadzieja części polityków, że popierając je, zbiją sobie kapitał i przysporzą wyborców, a im bardziej je popierają, tym bardziej…
Dzisiaj miałem wątpliwą okazję oglądać taką stronkę (która ma również konta we wszystkich popularnych mediach społecznościowych), relacjonującą dla poklasku co bardziej apetyczne obrazy przemocy w wykonaniu policji i służb różnych państw (ale także filmik, nie wiem, czy prawdziwy, z pożerania rosyjskiego turysty przez rekina) – bo przerażona przyjaciółka (Polka, od dawna za granicą) zapytała, czy to oficjalna strona policji w Polsce. Otóż nie, ale sporo tam w komentarzach osób, które to bawi lub fascynuje, które to popierają etc. I ta strona z zacięciem również relacjonuje incydenty, które – jak głosi fama – dotyczą Ukraińców, nawet jeżeli sama p r a w d z i w a policja ostatecznie rozstrzyga, że nie (tylko Gruzinów, jak ostatnio), przy czym wyraźnie jest to w treści pożal się Boże artykułów rozmydlane (sugestia, że „oczywiście byli tam i Ukraińcy, ale policja wylegitymowała tylko Gruzinów”, ciekawe, jak zgadli, że to Gruzini).
Gruzini mają smagłą cerę i ciemne włosy… No chyba że to jednak Ormianie 😉
A poważnie, Quacku, szczucie to jedna z najbardziej skutecznych metod manipulacji…
Dobranoc wszystkim, umykam już!
Spokojnych snów!
Też się już pożegnam, bo ta bezprądność trochę mnie jednak umęczyła:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, chociaż mocno deszczowy (i chyba cały taki już będzie).
Pani Gieniu, poprosimy o wsparcie moralne i gastronomiczne.
Witajcie!
Ochłodzenie jakby nieco zbyt kontrastowe, ale przynajmniej nie będziemy się pocić…
Dzień dobry! (oby taki był dla wszystkich)
Nienagorszy…
Cisza?
Duszno, parno, czasami pada…
Uff, dzisiaj cały dzień pada, z mniejszymi i większymi przerwami. Dopiero skończyłem robotę i umykam na przerwę.
Ja podłubałem dzisiaj w przyjacielskiej stronce i wkrótce idę w zooma na spotkanie. Generalnie nie jest żle 🙂
Niespacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Upał trochę zelżał, wieczór tchnie przyjemnym chłodkiem (+26), kuchnia zamknięta – żyć, nie umierać:)
Dobry wieczór, tu przez cały dzień sporo chłodniej, chmury i/lub deszcz.
Już idę po dobranockę.
To i ja mówię:
dobrej nocki, Wyspo:)
I wracam na balkon do pana Księżyca:)
Dzień dobry.
Kolejny pochmurny dzień się szykuje, temperatura zapewne w okolicach 20 stopni. Kawusia, koniecznie.
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Tak, fala upałów odpłynęła na chwilę z hukiem. Ale dzień jest całkiem jak nowy! 😉
Na chwilę?
Pochmurnie witam!
Ciszaaaaa….
W Krakowie deszcz….
Hej, przyjaciele — czy dopiero przed północą się rozruszamy?
A ja rzutem na taśmę skończyłem pracę i idę na przerwę.
Wieczorkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Przydomowo wyspacerowane, pomidorowo-kluseczkowo-brzuszkopełne (rudy brzuszek chyba najbardziej się zaokrąglił), całkiem ciepłe i przyjemne:)
Dobry wieczór, jestem po przerwie i idę po dobranockę.
A ja w oczekiwaniu na tę-ż pacykuję dalej 🙂
Kochani, coś się dzisiaj nie za bardzo czuję, umknę już. Nie żeby choroba, raczej ogólne samopoczucie.
Dobranoc.
Krzepiących snów, Quacku:)
Odniechciało mi się wszelkich wyjazdów!
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, wedle prognozy Łowców Burz „dziś już cały obszar Polski znajduje się w zasięgu strumienia chłodniejszego powietrza polarnomorskiego. Nad większością regionów występuje duże zachmurzenie. W ciągu dnia temperatury maksymalne będą wahać się w zakresie przeważnie 17-21 stopni Celsjusza. W drugiej części dnia rozwiną się przelotne opady deszczu i lokalne burze – tu od razu podkreślamy że nie będą silne.”
Pani Gieniu, coś pokrzepiającego poprosimy!
U nas na razie ciepło i sucho, ale iskrzy na deszcz:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Gieniaaaa pokrzepiającego też poproszę-takie dające kopa po niedospanej nocy, a zarazem uspokajającego
Witajcie!
Dobrze, że to tylko front atmosferyczny…
Humorek wisielczy, wisielczy humorek
We czwartek się zjawił, nie w środę czy wtorek…
Nawiedził Tetryka i bryka 😉
…nawiedził Tetryka i bryka, że hej!
Wisielczy humorek, ojej!
Powtórka z rozrywki?
Powtórka z rozrywki?
No tak!
Błąkało mi się i nie mogłam tego muzycznie umiejscowić:)
Czy ktoś ma pomysł na patronkę na wrzesień?
Jeśli bardzo nikogo nie będzie, to mogę mieć pomysł:)
Ale fajnie byłoby pogościć się patronacko u kogoś innego, bo tej Leny ma się już powyżej uszu… 🙂
Dzień dobry, Tetryku:)
Kto ma, ten może i ma — ja mam widać uszy powyżej domniemywanej przeciętnej 😉
Poczekajmy jeszcze na Quacka…
Się wcale nie ma się, ale mogę zerknąć!
Naprawdę miałbyś ochotę, Quacku?
Ja się nie migam. Bardzo lubię wszystko, co z poezją związane, ale to byłby już mój trzeci patronus pod rząd, w związku z czym już by może lekką monotonią zalatywało… 🙂
Jasne, nie ma problemu.
Super:)
To dalsze kroki ustalajcie z Tetrykiem, ja czuję się rozgrzeszona:)
Dziękuję bardzo Szanownym Panom 🙂
Ja ewentualnie też mogę mieć pomysł…
🙂
Nauczona wieloletnim doświadczeniem wycofuję się zatem na z góry upatrzoną pozycję i do rozstrzygnięcia pozostawiam powyższą kwestię Panom;)
Ja na pewno -nie! Ani pomysłu, ani czasu.
Srebrno-obłoczkowe dzień dobry, Wyspo:)
Wyprawiłam Czeredę w gości i zamierzam się urlopować z całych sił:)
A zacznę jakąś miłą lekturką… 🙂
Powodzenia!
Dzień dobry, tutaj się zbierało, chmurzyło, aż lunęło (burze, takie z piorunami, przeszły bokami).
A ja po pracy i właściwie to na przerwę.
Ojej! Lekturka okazała się chyba zbyt relaksacyjna, bo:
podżemkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Czy to dżemik był taki dobry, czy lektura mniej udana?
Lekturzyłam się kryminalnie, więc to chyba ta bieganina wokół Smarkactwa mnie pokonała:)
A dziś na śniadanie był serek z sokiem malinowym, na poobiadek ciasto ze śliwkami… Nie wykluczam, że słodkie też się do zmożenia przyczyniło:)
Bawcie się dobrze, odezwę się jak pokonam wszystkie przeszkody.
Albo jak nie pokonam -to też.
Dobranoc!
Spokojnej i wysokich lotów (nad przeszkodami).
No to ja (chciałam napisać „my” – co jednak znaczy siła przyzwyczajenia!) zrelaksowana, nabachowana i namangorowana (bom sobie jeszcze utworki rzeczonego zapuściła), a na Wyspie cisza:)
Jestem jestem.
Super:)
A ja chciałam się wziąć za projekt nowej sukienki, bo mi ostatnio wpadł do głowy (mam jakąś fazę na odzienie ostatnimi czasy:)), ale zaglądający przez okno pan Księżyc trochę mnie od tego odciągnął. I nie, wcale nie dlatego, że według Prasłowian podczas pełni nie warto niczego zaczynać. Po prostu zapatrzyłam się na tarczę (mam nadzieję, że to wgapianie nie skończy się, jak chcieli wierzyć średniowieczni medycy, chorobą umysłową;)) i tak mi jakoś zleciao 🙂
Tylko nie lunatykuj Leno!
Nie:)
Moje relacje z panem Księżycem przebiegają na przytomno.
Po prostu szkoda mi pięknego widoku, więc idę spać razem z nim:)
Co nie znaczy, że w jakikolwiek sposób dyskryminuję Słońce – z nim zdarza mi się wstawać (bo jednak nie – chodzić spać;)).
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór i dobranoc Leno!
Oj, wschód słońca piękna rzecz, ale nie dla mnie, ja jednak jestem wieczorne zwierzę.
Ja zaś mam całą listę, za którą muszę się wziąć (i nawet sukcesywnie załatwiam rzeczy, ale cały czas dochodzą nowe).
…i tu chciałem napisać, że chmury chmurami poganiają, nici z obserwacji, ale wyjrzałem przez okno i cuda, cuda ogłaszają – nie ma chmur i świetnie widać Łysego!
Ha! Warto czasem podejść do okienka 🙂
Artur ostrzegał, bo dobry kolega…
U nas Łysy nie jest tak nachalny i dyskretnie się chowa.
U nas też nie jest nachalny, lecz mile widziany, Tetryku 😉
Zapraszam na jakby-ptasie pięterko do naszej Patronki…
Oficjalnie żegnam się jeszcze tutaj:
spokojnych snów, Wyspo:)