« Od Sappady do Wierzchosławic i Tarnowa. Mili panowie, mili panowie, mili panowie Em... »

Trawniczek

Jak wiecie…. hm… nie wiecie. To powiem, jestem teraz w/na Bawarii.
Dzisiaj kosiłem trawniczek. Tutejsze trawniczki albowiem wymagają koszenia, czy trzeba, czy nie trzeba.
Ogólnie Bawarczycy koszą te trawniczki usilnie, chociaż na ogół mają hektary trawy do koszenia i krowy też mają, a nawet króliki, kaczki i kury. Jednak trawniczek przy domu koszony być musi. Przy tym ocena, kiedy owo zjawisko ma być koszone, jest zależna od wielu czynników. Najważniejszym czynnikiem są góry na horyzoncie. Generalnie, gdy są niebieskie, to trzeba łapać co popadnie i kosić!
Innym czynnikiem jest sąsiad, który nie wytrzymał i pierwszy wyciągnął z garażu kosiarkę. Bawarczyka powstrzyma przed hałasowaniem jedynie święto kościelno-państwowe.
Wreszcie ostatnim kryterium jest wystające ponad murawę źdźbło trawy. Pokazują go palcami, kiwają głowami w skupieniu, powtarzając qu-cu, qu-cu, co w tłumaczeniu na niemiecki, znaczy gut so, czyli że rzecz oczywista, znaczy wyrosło.
Ja u swoich gospodarzy kosiłem trawkę tydzień temu, ale nie skończyłem. Niestety kosiarka zrobiła kaput i odmówiła współpracy. Został skrawek na pięć minut. Zajrzałem do paliwa, filtra, kabelków i świecy, ale nic to nie dało. Zaprowadziłem ją do lokalnego majstra, który powiedział, że nechste Woche, Mittwoch. OK, niech będzie następny tydzień, tylko dlaczego aż w środę? No bo zaraz jest weekend, Endewoche, potem Montag i Diennstag, a w Dienstag jest Feiertag, dlatego będzie gotowe w Mittwoch. No, wytłumaczył niekumatemu Polakowi! Feiertag to wiem, wolne, tylko nie dla mnie. 😀
Dopytałem Antonii, co to za święto i okazuje się, że podobnie jak i w Polsce jest to dzień Wniebowzięcia NMP. No ale nie ważne, ważne, że na środku trawniczka została kępka niedokoszonej trawy!!! AAAAAA!
I tak ta trawka sobie rosła, a kosiarka w warsztacie. Okazało się, że w środę, czyli dzisiaj, była gotowa, świecę jej majster wymienił i działa.
Gorąco jak diabli, wcale się nie paliłem do włóczenia tego żelastwa po trawie, ale Antonia po prostu nie mogła ścierpieć tej niedokoszonej kępki, co jej duszę zatruwała przez prawie cały tydzień, a co gorsza po drugiej stronie domu wystają już nowe źdźbła!!!! Co prawda zgodziła się, że rano jest chłodniej, ale zamiast kosić tak wcześnie, to powinienem wtedy pójść sobie na spacer, bo wiadomo, chłodniej!!!
Szybko zrozumiałem, że zbolała bawarska dusza nie jest w stanie wytrzymać dłużej, serce jej pęknie, a co gorsza jakiś sąsiad pokaże palcem na taki straszny trawnik!
Skosiłem więc wszystko, żeby już nic strasznego się nie stało. W słońcu było ze 40 stopni. 😀
I teraz wszystko jest jak trzeba, tylko jutro sąsiedzi wywloką swój okrutny sprzęt i od rana wezmą się za swoje ogródki. 🙂



199 komentarzy

  1. Makówka pisze:

    Witaj Dreptaku na Wyspie!

    To te Bawarczyki nie wiedzą, że teraz jest moda na ekologiczne niekoszenie?
    Nie mogłeś opowiedzieć o wyższości kwietnej łąki nad skoszoną trawą?

  2. Lena Sadowska pisze:

    O! Dobry wieczór na Twoim pięterku, Dreptaku Zenonie:)

    No tak, niewystrzyżona kępka może spędzać sen z powiek 😉
    Mam nadzieję, że kosiarka zadowolona z rekonwalescencji:)

    Nigdy chyba nie zrozumiem tej zaciekłości, z jaką niektórzy eksterminują wszelką zieloność z własnego otoczenia. Wszystkie miejskie trawniki są traktowane podobnie i na nic się zdają protesty mieszkańców.

    • Tetryk56 pisze:

      Kraków kultywuje kwietne łąki tu i ówdzie, bo kosiarze zajęci są drzewami w pobliżu trasy przyszłego tramwaju… 🙁

      • Lena Sadowska pisze:

        Rozumiem Twoje rozgoryczenie, Tetryku. Do tej pory nie mogę patrzeć na budynek, pod który wycięto lasanek starych drzew…

  3. Lena Sadowska pisze:

    A ja idę się ogarnąć po spacerkowej przygodzie…

  4. Tetryk56 pisze:

    Witaj, Zenonie!
    Świat jest różnorodny, co najlepiej widać z niejakiego oddalenia…

  5. Lena Sadowska pisze:

    Mam nadzieję, że Kneź się nie pogniewa, że tak tu ze swoją myszą spacerkową wyskakuję:)
    Ale temat pokrewny, też częściowo trawniczkowy, więc…

  6. Lena Sadowska pisze:

    Czasem zastanawiam się, co niektórzy ludzie mają w tych swoich głowach…
    Wyszłyśmy sobie jak zwykle, zaczynając od przeddomowego trawniczka właśnie, a potem ruszyłyśmy w kierunku lekko zmęczonego nieużytku. Choć Rude za smyczą średnio przepada, chodziło nam się całkiem całkiem. Do czasu. W pewnej chwili w przysuszonych krzakociach zaszeleściło i wypadł z nich wilczobuldog, po czym z warczącym gulgotem rzucił się na Psiułę. Miał do nas jakieś czterdzieści centymetrów, i zdążył ją chapnąć za końcówkę ogona. Ruda nie z tych, co to się nie potrafią odgryźć, więc nim zdążyłam zareagować – chapnęła agresora za nos i dopiero wtedy rozszczekała się i rozwarczała. Agresor zaskomlał i odskoczył. Przysiadł na tylnych łapach, warczał i chyba szykował się do skoku, więc, niewiele myśląc – chwyciłam Rudą pod pachę i zaczęłam odchodzić. Nie było to wcale proste – Psiuła, wciąż warcząc i jazgocąc, szarpała się i wyrywała, a przy łokciach czułam kłapanie wilczobuldogich szczęk. Tak, przy łokciach, bo agresor próbował chapnąć (chyba) Psiułę, biegając wokół nas i podskakując. Ta odkłapywała mu się konsekwentnie, próbując odbić się od mojego brzucha i uwolnić. Zrobiłyśmy zaledwie parę kroków, gdy z innego gąszczu wyszeleścił jakiś typas i zastąpił mi drogę. Taki młody byczek sterydowym drobiem karmiony. Zamiast zająć się swoim pupilem, zaczął się na mnie wydzierać. Cofnęłam się o krok, zatrzymałam i powiedziałam spokojnie, choć wszystko we mnie kipiało, a szarpiąca się Psiuła nie ułatwiała sytuacji:
    – Zabierz psa!
    Na początku nic do niego (do nich raczej) nie docierało – stalli i jazgotali na mnie obaj, z tym, że wilczobuldok jakby ciszej… i ciszej. W końcu znowu przysiadł na zadzie tuż przy moich nogach i już tylko powarkiwał. Czego nie można powiedzieć o właścicielu. Zwłaszcza kiedy dojrzał krew na nosie pupila. Myślałam, że mi przyłoży. Darł się i darł, Psiuła wyrywała się i wyrywała, a ja stałam i czekałam, aż wszyscy się zmęczą, a gdy tak się stało i zapanowała względna cisza, dodałam:
    – Widzę, że tobie też przydałby się kaganiec.
    A potem z duszą na ramieniu i Psiułą w objęciach wyminęłam typasa i ruszyłam do domu.
    Nie poszli za mną…

    • Lena Sadowska pisze:

      A teraz przyglądam się pięknym, czerwono-siniejącym esom-floresom na własnym brzuchu…
      I cieszę się, że wszystko tak się skończyło.

    • Tetryk56 pisze:

      Kozak z ciebie! Approve

      • Lena Sadowska pisze:

        Dzięki, Tetryku, chociaż raczej zadziałała adrenalina. Tak zwany w*urw okazał się silniejszy od strachu.
        Dopiero po wejściu do domu, odpięciu psa i obejrzeniu, czy nic mu tamten nie zrobił (nic, nawet kitka nienaruszona:)), poczułam, że muszę usiąść:)

    • Quackie pisze:

      No co za typasy! Obaj! Ale ten czworołapy (nie)wychowany przez dwunożnego, zapewne.

      Nic, tylko jakiś gaz pieprzowy ze sobą nosić na te spacerki Worry

      • Lena Sadowska pisze:

        Na dwunożnych typasów mam paralizator (bo gaz mi się nie sprawdzał, zwłaszcza przy wietrznej pogodzie), te czworonożne staram się omijać z daleka, przeważnie z pozytywnym skutkiem:)
        Zastanawiałam się, czy (już z domu) nie zadzwonić na policję, ale pewnie już po nich nawet ślad nie został…

  7. Quackie pisze:

    A co do trawniczków, to nie wiem, jak jest w Bawarii, ale słyszałem taką historię z USA:

    Młode małżeństwo imigrantów z Polski po ładnych paru latach tułania się po wynajmowanych mieszkaniach zaoszczędziło, zdobyło zdolność kredytową i nabyło domek w trochę lepszej dzielnicy domów jednorodzinnych. Przeprowadzali się w środku lata, trwało to ładnych parę dni, potem rozstawiali meble i rzeczy w środku, wszystko oczywiście po pracy, bo w USA trudno wziąć urlop „na przeprowadzkę”, a zwykłego bezpłatnego brać nie chcieli (m.in. dlatego, że już zaczęli płacić raty za domek). Krótko mówiąc, po jakichś dwóch tygodniach od wprowadzenia się na nowe miejsce, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyli. Miła starsza pani przedstawiła się jako przedstawicielka czegoś w rodzaju lokalnego komitetu dzielnicowego i uprzejmie poprosiła, żeby zadbali o trawnik, bo niekorzystnie się odróżnia od całej reszty sąsiedztwa. Popatrzyli i faktycznie: trawa od paru tygodni niekoszona, wyrośnięta i pożółkła, a wszędzie naokoło zielone dywaniki. Obiecali się tym zająć, ale po zamknięciu drzwi wzruszyli ramionami – w końcu mieszkają w kraju wolnych, ojczyźnie dzielnych ludzi, no nie? Olali sprawę, ale trzeba trafu, że po kilku dniach mąż wspomniał o tej wizycie koledze w pracy.
    – No i co? – zapytał kolega. – Skosiliście?
    – A skąd – wzruszył ramionami mąż.
    – Rany, musicie skosić, jak najprędzej! – przeraził się kolega.
    Po czym okazało się, że takie komitety na zasadzie układów sąsiedzkich mają całkiem sporą władzę (nad trawnikami i ogólnie porządkiem). Szermują argumentem, że zaniedbany trawnik to paskudna sprawa, która obniża wartość nieruchomości – i to nie tylko tej jednej, ale także okolicznych, z widokiem na tę nieskoszoną – i ponoć zdarzało się już, że ludzie wygrywali sprawy sądowe o odszkodowanie za utratę wartości działki. Wieść gminna niesie, że zdarzało się również, iż takie komitety potrafiły doprowadzić do cofnięcia kredytu przez bank i wykurzenia sąsiadów-abnegatów z okolicy.

    Następnego dnia trawnik został skoszony i podlany.

    Tyle historii z USA, nie wiem, czy w Bawarii chodzi o przysłowiowy niemiecki ordnung, czy może również wchodzą w grę podobne układy i niewypowiedziane groźby.

    • Lena Sadowska pisze:

      Jak zauważył wyżej Tetryk – świat jest różnorodny i czasem nie ma innego wyjścia jak zastosować się do ogólnie przyjętych zasad, choćby były najbardziej niezrozumiałe…

      A mnie przypomniało się opowiadanie Londona „Złoty mak”, bodajże:)
      Tam problem dotyczy łąki, ale takiej niekoszonej, a – pustoszonej przez przechodniów:)

      • Quackie pisze:

        Mnie najbardziej uderzyło, jak iluzoryczna jest ta amerykańska „wolność”, tak powszechnie chwalona, również przez polskich libertarian.

        • Lena Sadowska pisze:

          Sporo zależy od praw konkretnego stanu, ale moje obserwacje też sprowadzały się do wniosku, że nazywanie tego kraju „państwem policyjnym” ma podstawy.

    • Makówka pisze:

      Będąc w USA też słyszałam, że na lepszych osiedlach masz obowiązek dbać o otoczenie domu. Jak nie masz siły albo zdrowia powinieneś kogoś wynająć. Jak nie masz na to pieniędzy „komitet osiedlowy” zapyta Twoją rodzinę czy może Ci pomóc. Albo wtedy pomogą Ci przeprowadzić się do „gorszej ” dzielnicy.

  8. Quackie pisze:

    Kochani, umykam już, dobranoc wszystkim!

  9. Makówka pisze:

    Czekam na lampkę i zaraz umykam.

    Dobranoc!

  10. Lena Sadowska pisze:

    Po(d)lampkowe dobranoc, Wyspo:)

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Pochmurno i chłodno Pleasure

    Pani Gieniu, coś dobrego dla każdego poprosimy!

    Koffie

  12. Makówka pisze:

    Witam!

  13. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Za oknem hałasują maszyny i ludzie układający rury ciepłownicze, do wczoraj wtórował im amator wiercenia w ścianach bloku. Na szczęście w dawkach niezabójczych 😉

  14. Quackie pisze:

    A tu się wypogodziło, ale na szczęście niezbyt ciepło.

    Praca całkiem przyzwoicie, poza tym jak zwykle parę spraw (dzisiaj drobniejszych) załatwionych.

    Jutro będzie więcej załatwiania.

    A na razie przerwa!

  15. Lena Sadowska pisze:

    Bezekscesowopospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    Pan Żar-Z-Nieba rozgościł się na dobre i nic go, jak dotąd, nie jest w stanie przepędzić:) Nawet groźne pomruki poirytowanej pani Burzy, która końcem końców postanowiła wyszumieć się gdzie indziej:)
    Słowem – we dnie słonecznie i upalnie, teraz już tylko upalnie:)

  16. Lena Sadowska pisze:

    Sama nie mogę w to uwierzyć, ale wieczornie dostałam jakiegoś takiego legata:)
    Drugie pół dnia (co robiłam pierwsze pół, Niektórzy też wiedzą, albo mogą się domyślać;)) ogarniałam swój twórczy dobytek – fini… fini… finiiiito:) Miałam jeszcze w planach uszycie dwóch nowych kompletów podkładek do kuchennych szuflad, bo stare już się trochę (głównie od prania) zszargały, ale jakoś zapał mi nieco oklapł.
    No i siedzę, bezproduktywnie nieco, gapię się na dyszącą, obficie skropioną wodą Psiułę i zastanawiam się nad sposobem zmobilizowania samej siebie do czegokolwiek:)
    Dość niepokojący ten mój stan, zważywszy, że zazwyczaj to pomysłów mam więcej niż czasu na ich realizację… 🙂

  17. Quackie pisze:

    Oczy mi się powoli robią szkliste, więc pożegnam się już z Szan. Państwem. Dobranoc!

  18. Makówka pisze:

    To i ja będę umykać, ale, ale lampki nie było…

  19. Lena Sadowska pisze:

    A my idziemy pod (oddzielny) prysznic i jeszcze tu wrócimy razem z Psiułą:)

  20. Lena Sadowska pisze:

    Wróciłyśmy i mówimy:

    dobrej nocki, Wyspo:)

  21. Quackie pisze:

    Dzień dobry, znów pochmurny, ale przynajmniej nie za ciepły.

    Dzisiaj będzie pracowicie, tak czy inaczej.

    Pani Gieniu, coś na wzmocnienie i kopa do pracy poprosimy!

    Koffie

  22. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Fakt, dziś też będzie pracowicie. A jutro cały dzień spędzę na opiece.

  23. Makówka pisze:

    Witam Wyspę!

  24. Quackie pisze:

    Dzień dobry po pracy zasadniczej (norma wykonana, jeszcze 20% do końca I etapu! Czyli jakieś 2 tygodnie) i po służbowym wypadzie do Sopotu (gdzie jutro będę właściwie prawie przez cały dzień).

    Chwila przerwy.

  25. Lena Sadowska pisze:

    Pobardzomiłodziennechoćwciążupalne dobry wieczór, Wyspo:)

    Dzień, jako się rzekło wyżej, należał do wyjątkowo miłych. Ranek zdumiał mnie skutecznością wieczornych modłów, gdy niesympatyczny dźwięk telefonu zainicjował bardzo sympatyczne wybycie poza obręb Miasteczka:)
    Było ogrodowo i jeziorkowo, a najważniejsze że – dużo chłodniej niż pośród nagrzanych słońcem uliczek i murów:)
    W taki upał nawet spaliny wydają się wydzielać dużo bardziej agresywną woń, więc tym bardziej się cieszę, że dziś zostało mi to oszczędzone:)

  26. Quackie pisze:

    Jestem. Aura nadal parna i duszna. Norweski serwis meteo nadal przewiduje burze, ale na innych mapach w czasie rzeczywistym nic na nie nie wskazuje Worry

  27. Quackie pisze:

    Kochani, jutro od rana przygotowania, a potem obowiązki służbowe, więc się już na dzisiaj pożegnam. Dobranoc!

  28. Makówka pisze:

    Za chwilę północ, a lampki dalej nie ma?

  29. Lena Sadowska pisze:

    Trochę zabałamuciłam, więc – dobrej nocki, Wyspo:)

  30. Quackie pisze:

    Przelotne dzień dobry! Jeszcze poproszę tę panią, co zwykle w weekend, i zaraz wybywam.

    Kelnereczka

  31. Makówka pisze:

    Słonecznie witam!

  32. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dzisiaj mam dyżur opiekuńczy, więc do jutra poza domem.

  33. Quackie pisze:

    Po części zasadniczej, a przed reprezentacyjną.

    Wracam jutro!

  34. Lena Sadowska pisze:

    Odrobinękropiące, choć nadal upalne dobry wieczór, Wyspo:)
    A Psiuł mówi, że jednak będzie burza…

    Dziś też dałam się skusić na mały wypad w plener, a po powrocie…

    Wczoraj w trakcie naszego pobytu we wspomnianym ogrodzie, gospodarze zbierali ogórki. Niby nikt mnie nie przymuszał do pracy, ale głupio było siedzieć niczym księżniczka i patrzeć, jak inni się męczą, więc, choć bez większego entuzjazmu, ale – dołączyłam.
    A dziś, po powrocie od innej koleżanki, przy furtce znalazłam wiadro pełne młodziutkich ogórków. Niedawno skończyłam je przerabiać:) Myślę, że trzy godziny (w nich osiedlowy spacerek) to dobry czas na zakiszenie i zaoctowanie bożych darów:)

    A teraz – zasłużony wypoczynek:)

    • Makówka pisze:

      Wypoczywaj Leno!

      Zasłużyłaś.

      Mam nadzieję, że Tetryk mimo dyżuru wystawi dobranockę i lampkę?

      Albo Lord ? Bo na Quacka dziś chyba nie ma co liczyć?

  35. Makówka pisze:

    Dobranocka i lampka jest, więc mogę się pożegnać i umknąć.
    Dobranoc!

  36. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  37. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zmiana jeszcze nie dojechała. Miłego dnia.

  38. Makówka pisze:

    Upalnie (29 stopni w cieniu) witam Wyspę!

  39. Quackie pisze:

    Dzień dobry, jestem. Ponieważ sporą część wczorajszego dnia spędziłem na stojąco, kręgosłup mi dzisiaj strajkuje, może nie tak gwałtownie jak Lenie, ale jednak. Przemieszczam się powoli i dostojnie. Wziąłem końską dawkę leków przeciwzapalnych, zobaczymy, co z tego będzie.

  40. Lena Sadowska pisze:

    Słoneczno-upalne dzień dobry, Wyspo:)

    Dziś gnuśna niedziela:)
    Wróciłyśmy z pozamiejskiej wizyty i jedna z nas odsypia przedpołudniowe atrakcje pod schodami, a druga snuje się po domu, szukając, czego nie zgubiła:)

  41. Makówka pisze:

    Ja nie mam.Wstawiaj!

  42. Lena Sadowska pisze:

    Ok. To dajcie mi z kwadrans:)

  43. Tetryk56 pisze:

    Uff! Opiekunka wróciła, teraz coś zjem, wykąpię się i odeśpię 😉

  44. Lena Sadowska pisze:

    Po strzyżeniu trawników zapraszam na działeczkowe ognisko na nowym pięterku:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)