Tytułuję ten wpis (a właściwie całą serię) w ten sposób, ponieważ nic innego mi nie pasowało. Słowenia to nie całkiem Bałkany, to kraj leżący na styku Włoch, Austrii (a wcześniej Austro-Węgier) i pozostałych krajów byłej Jugosławii, całkiem się odżegnujący od Bałkanów jako takich. Po kilku dniach w Słowenii pojechaliśmy jednak na parę kolejnych do Chorwacji, nad morze, tym razem jednak do kraju, który z Bałkanami owszem, się identyfikuje. A potem wróciliśmy do Słowenii, ale w inne miejsce, nad morze (co jest o tyle osobliwe, że Słowenia ma bardzo krótką linię brzegową, raptem 47 km, ale w linii prostej może ze 20). Dlatego moim zdaniem Adriatyk dużo lepiej określa te wakacje.
Najpierw pojechaliśmy do Bledu, kurortu w górach, nad jeziorem, celu wycieczek i modnego miasta. Stamtąd robiliśmy wycieczki do niedalekiego wąwozu Vintgar, nieco dalszej doliny Vraty z wodospadem Peričnik i widokiem na najwyższy szczyt Słowenii, Triglav, a także Jasnej.
Dalsze szczegóły w podpisach pod zdjęciami!
No i tak wygląda pierwsza, słoweńsko-górska część naszych wakacji.
Część druga, chorwacka, w przygotowaniu 🙂
Dobry wieczór, Quacku, na Adriatyckim pięterku:)
Jeszcze nie obejrzałam, bo dopiero zawitałyśmy do domu i musimy się nieco ogarnąć, ale nie mogłam nie zaznaczyć, że wieczór jest dobry:)
Dobry wieczór, odchwyćcie się, a potem zapraszam do lektury i oglądania (właściwie w kolejności odwrotnej, bo to głównie zdjęcia z podpisami).
Poplenerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
A zacznę od cytaciku z pana Jacka Ka, ale użytego bez jego sarkazmu:
Dzięki ci, dobry Boże, za drogę do Jeziora!
Poranne trzydzieści pięć na plusie wygnało nas poza granice dobroczyńczyni (;)) Cywilizacji w okolice Jeziornej Dziczy, gdzie pod osłoną zielonego cienia parowałyśmy:) Po krótkiej popołudniowej burzy zrobiło się znośniej (może także dlatego, że już niezestrachane grzmotami Rude przestało się do mnie przytulać:) ), więc parowałyśmy jeszcze chętniej.
Do teraz, a po zaliczeniu przy okazji bardzo fajnego spaceru, wróciłyśmy. Nie chciałyśmy, ale – musiałyśmy:)
Dobrze, że nie wyparowałyście całkiem!
Mało brakowało:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry, jak się ma co pić! 🙂
Tak, tu też wysusza na wiór:)
Na termometrze dwadzieścia pięć stopni, a ja warzę vegołąbki… Wyobrażasz sobie, jaka jestem szczęśliwa… 😉
Nic to, kruszonik się chłodzi, jak tylko skończę pitraszenie, zasiądę na balkonie i… oficjalna wersja niech brzmi, że… będę się raczyć:)
Dobrze, że burza krótka!
Obawiam się wszakże, że zmierzamy w kierunku klimatu, w którym nawet po burzy nie będzie ulgi, a w każdym razie nie po każdej (np. takiego jak na Południu USA
)
Góry, woda, lasy, ptaki… Można się wpatrywać na okrągło. Nawet zimna woda w ten upał (i z tej odległości!) niestraszna.
Widać, jak te Rollsy rwały cię za obiektyw! 🙂
Lokalizacja zamku imponująca — dawniej to ludzie mieli fantazję i pieniądze!
Schronisko pod Triglavem to jakby nieco mniejsze Kalatówki — widać, że z tej samej szkoły architektonicznej.
No wiesz, z rollsami to taka sytuacja, że ledwie przyjechaliśmy, ledwie pierwszego dnia pierwszy spacer, a tu taka siurpryza. Oni też ledwie co przyjechali, więc część jeszcze była nieosłonięta (bo jak całkowicie otwarte nadwozie, to miało jeszcze specjalną brezentową osłonę nad wnętrze).
Ten zamek pojawia się po raz pierwszy w akcie darowizny z 1011 roku (za Wikipedią). Czyli wtedy już stał, w jakimś tam kształcie, pewnie innym nieco od dzisiejszego. Czyli już wtedy się wspięli na tę górę z jakimś tam budulcem, choćby i drzewem. Tak, to wymagało dużych pieniędzy, zakładam.
Schronisku się nie przyglądałem specjalnie, raczej okolicy, ale kojarzę, że na dole, w wejściu z poziomu podmurówki miało WC, a całą resztę wyżej. Na Kalatówkach to w ogóle byłem takie wieki temu, że nic a nic nie pamiętam.
Z tamtych okolic mam sporo całkiem podobnych zdjęć, góra, kamienie, żlebik, ściana, kamienie… Jak widać, gdzieniegdzie jeszcze śnieg leżał. Tylko kozic mimo najszczerszych chęci, nie udało się ufotopolować.
Wydaje się, że na każdym kroku atrakcji była moc:)
Autka przepiękne, choć większą słabość mam jednak do starych motocykli:)
Kiedy patrzyłam na zielono-niebieską rzeczkę, przypomniała mi się podobna, o pięknej nazwie „Birkuz”. Wędrując wzdłuż niej, myślałam, że nazwano ją tak ze względu na turkusowy odcień wody i dopiero po jakimś czasie załapałam, że ten efekt kolorystyczny dają osadzone w dnie i brzegach prawdziwe turkusy:)
Do zdjęcia z jaskiniową pliszką sama dopowiada się opowieść fantazy, tylko siąść i pisać:)
A zdjęcia z pluszczem niby grafiki komputerowe – coś niesamowitego:)
Podobał mi się też miecz świetlny, który okazał się końcem końców – równie efektownym – wodospadem:)
Ale jak to, Quacku, że kopciuszek bez pantofelka? 😉
Piękna wyprawa, cudne plenery. Fajnie, że dzięki Tobie mogłam je popodziwiać:)
Motocykli było zatrzęsienie wszędzie, ale raczej nowych. Był gdzieś – nie pamiętam już gdzie – stary, chyba wojskowy z II wojny światowej, w kolorze khaki i z koszem, ale zdjęcia nie zrobiłem. Bo chyba na autostradzie.
Z kolorami poczekajcie tylko na następną część, bo będą Plitvickie Jeziora!
Tak, te cienie nad i pod i naokoło pliszki bardzo klimatyczne
Z pluszczami w sumie mam coś ze 30 zdjęć, różnej jakości, bo oświetlenie było chwilami takie sobie, wtedy aparat ma dłużej otwartą migawkę, a jak pluszcz się wówczas ruszy, no to zdjęcie takie sobie.
Nie skojarzyłbym wodospadu z mieczem świetlnym
ale faktycznie, woda się zlewała w jedną smugę.
Ciąg dalszy nastąpi, my tym misiem nie mówimy ostatniego słowa!
Wybaczcie, ale muszę skończyć te gołąbki, skoro zaczęłam, a ciągłe mycie rąk między zawijaniem, żeby coś napisać, bardzo mi spowalnia pracę, więc pożegnam się już:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! I pysznych gołąbków!
Dzięki:)
Smarkactwo mówi, że były pyszne. A skoro „były”, chyba naprawdę smakowały:)
Dzień dobry, Quacku:)
Dobry!
Dzień dobry, słońce radośnie świeci. I grzeje.
Może więc kawa mrożona?
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Jak to we śnie, były gory, była woda, a wokół latały vegołąbki…
Na kapuścianych skrzydełkach!
Każda okolica ma swoje latające atrakcje: las – ważki, łąka – motyle, a góry – vegołąbki 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Dobry, bo po burzy jednak nieco chłodniejszy 🙂
Zazdraszczam:)
Bo może burza przegoniłaby grillowców;)
Witajcie!
Takie wakacje to rozumiem! Jestem oniemiała z zachwytu, a obejrzałam tylko pobieżnie tak, aby „się zorientować ” w całości.
Za chwilę będę szczegółowo.
A to dopiero ćwierć wakacji! 🙂
Dlatego chyba jednak zaczynam zazdrościć. No dobra, ale jednak cieszę się, że miałeś TAKIE wakacje.
Jeszcze będzie przepiękniej
Upalniedomowe dzień dobry, Wyspo:)
Już się cieszę na rychły spacerek, bo na zewnątrz trzydzieści dwa stopnie, a od sąsiadów radośnie bucha kłębami czarnego grillowego dymu… Nie wiem, czemu mam wrażenie, że oni pieką tam jakiś nasycony starym tłuszczem koc…
A poza tym da się przeżyć 🙂
Grill? Przy tej temperaturze? To chyba tylko jeśli ktoś potrzebuje pretekstu, żeby napić się zimnego piwa (ja np. nie potrzebuję, ale też i wolę zimne wino raczej).
To dziwni ludzie…
I masz rację, Quacku – nawet papuga zamurowało i milczy jak zaklęty 🙂
Albo mieli to w planach i są ludźmi konsekwentnymi tak, że nawet najgorętszy upał nie zmusi ich do zmiany planów.
Biedny papug.
🙂
Temu, co u innych nazywamy oślim uporem, w odniesieniu do nas samych nadajemy miano żelaznej konsekwencji 😉
Co dobrego można powiedzieć o facecie, który codziennie wypija co najmniej pół litra wódki?
– Jest niezwykle konsekwentny…
Aua!
Coś w tym jest.
Bywa również, że przed ślubem czy zaraz po jedno ze współmałżonków zachwyca się tą żelazną konsekwencją drugiego, żeby po kilku(nastu) latach zmienić nazewnictwo jw.
Można to powiedzieć także o innych przedślubnych przymiotach, które z biegiem lat stają się wadami 🙂
Niestety tak.
A nad Krakówkiem przeszła burza i znowu powrócił upał. Na szczęście nikt w okolicy nie smaży koca… 😉
Ymmm. I już wiadomo, czemu szczęście Krausów jest przysłowiowe… 😉
Mam nadzieję, że nie narozrabiała zbytnio. Ta burza.
W niektórych miejscach np. w Rabce narozrabiała
I teraz po robocie i na przerwę.
Aha, w czwartek po południu wybywam i nie będzie mnie do niedzieli!
Rozfruwałeś się jak twoje ptaszki!
No trochę tak. Potem od 25 do 30 też będę wyjechany, ale w kraju i biorę pracę ze sobą i będę zaglądał.
A potem to dopiero w sierpniu, od piątego. Na „swoje miejsce” na Kaszuby.
Bo wakacje są od tego, by sobie fruwać na całego:)
…nawet biorąc pracę ze sobą.
Nawet biorąc pracę ze sobą można pozostać wolną osobą 😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry całkiem!
To my konsekwentnie będziemy się sposobić do spacerku:)
Pospacerkowo udomowione dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś było niczym za starych dobrych czasów – wesoło, radośnie i wspomnieniowo nieco 🙂
Ale na spacerze tak było? No proszę, to przepięknie 🙂
Tak:)
Bardzo urokliwy spacerek:)
Oprócz pójścia do sklepu i do biblioteki cały dzień jestem domowa, ale dopiero teraz (drugi raz już dokładnie) obejrzałam zdjęcia.
Zachwyciłam się widokami, wodospadami. Ale najbardziej tą cudną wodą pod skałami, która aż zapraszała do kąpieli.
Pluszcz z łebkiem w wodzie i ta bójka czy raczej zaloty (stawiam na zaloty)
Na koniec mam pytanie czy masz zdjęcie brytyjskich dżentelmenów od Rolls-royców?
Hmm, może gdzieś… momencik.
A co do wody, to rzadko gdzie się wolno było kąpać. A tam, gdzie można było wejść do wody, to człowiek za długo nie wytrzymywał 🙂
Quacku wysłałam Messengerem.
I teraz mówię ogólnie wszystkim Wyspiarzom dobranoc.
Spokojnej!
Nocnym rozmowom towarzyszył cichutki deszczyk, który wciąż szemrze zaokienną kołysankę, więc – skuszona – mówię:
dobrych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Deszcze skończyły się u nas wczoraj, poranek bujał nas dość silnym wiatrem, który jednak w drodze do pracy okazał się dość wyrozumiały 🙂
A tutaj tak: do poradni wchodziłem w słońcu, w międzyczasie lunęło, intensywnie a krótko, więc wychodziłem w słońcu, ale slalomem między kałużami. Anglicy lub Amerykanie mówią: perfect timing! (Czyli „idealne wyczucie czasu!”)
Dzień dobry, ledwie wstałem, zorientowałem się, że pół roku temu umówiłem się na wizytę do specjalisty na 8.15. Spóźniłem się TYLKO 10 minut. Już jestem z powrotem.
Pani Gieniu, ma pani coś dla spóźnialskich? Poprosimy.
To i dla mnie coś się należy? Dobrą herbatę poproszę i jakieś owoce.
Słonecznie witam Wyspę!
Ależ oczywiście! Co do owoców, polecamy dzisiaj jabłka, nektarynki i czereśnie!
Poproszę nektarynki i czereśnie. Zamiast jabłek -owoce leśne -borówki, poziomki, maliny.
Upał, ale dziś dzień knucia, nie będzie bagrowania.
Po pracy, nieco opóźnionej ze względu na okoliczności jak wyżej.
Na przerwę.
-Miłe spotkanie przy piwie
-Knucie biurowe
-Knucie pod Sądami
-Knucie na Zoomie
-A teraz Wyspa i kolacja
Brzmi jak doskonałe podsumowanie dnia! 😀
Bo faktycznie dzień był miły. Również kształcący, gdyż pod Sądami z przyjemnością (jak i zapewne wszyscy zgromadzeni) wysłuchałam Sędziego Cz.
Kurczę! Miałem podobnie!
Tyle że już po kolacji 🙂
Teraz to ja już też po kolacji!
No, ja już dawno!
Równieżpospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ale głównie soloproduktywne:)
– Ale jak to, że nie ma soli? – usłyszałam wczoraj wieczorem.
Sól była, ale nie taka, więc dziś postanowiłam dorobić tej najbardziej wymarzonej. Okazało się jednak, że woreczków do soli brak… Nie powinno było brakować, bo szyłam nową porcję przed Wielkanocą, ale jak się ma Smarkactwo z lekka zesklerociałe… To się zasiada do maszyny i szyje kolejną porcję… I na tym mi zeszły pospacerkowe chwile 🙂
A na spacerku było bardzo przyjemnie. Zarówno pogodowo jak i towarzysko. I nie bez znaczenia jest fakt, że to nie mi tym razem Rude próbowało urwać rękę 🙂
Wywód traktuje o soli do kąpieli 🙂
Przyjemny spacerek to czysta przyjemność.
Ale nie urwała? Bo to by trzeba szyć i maszyna, ta od woreczków, mogłaby nie wystarczyć
Tak. Te spacerki (z dwiema stałymi, w różnych konfiguracjach innych… chmmm… elementów) to jedna z moich ulubionych pozycji dnia:)
Jak dotąd – nie urwała:) A do tej maszyny to by się najpierw trzeba było dostać 🙂
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry wieczór, cieszę się, że nie 🙂
Spać jeszcze nie idę, ale ponieważ duchem jestem trochę poza Wyspą, pożegnam się już, bo i tak mały byłby ze mnie pożytek:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Dobranoc, umykam, myk, myk:)
Papa, to ja też, dobranoc!
Witajcie!
Coraz lepiej jeździ mi się rano na rowerze. Czyżby sezon miał się już ku końcowi??? 😉
Dzień dobry, ale masz na myśli roztrenowanie?
Coś w tym rodzaju 🙂
Wszystkim dzień dobry!
Dzisiaj nieco tylko później, ale jeszcze wczoraj wieczorem kończyłem jeden projekt (etap III jednego wcześniejszego zlecenia).
Dlatego dzisiaj byłoby dobrze zacząć od kawy.
Pani Gieniu, poprosimy!
Słoneczne dzień dobry wszystkim!
Gienia -śniadanko poproszę!
Pływanie w Bagrach,teraz pizza w Hornie
Dziś obiadu w domu nie ma.
No i bardzo dobrze 🙂
A ja po robocie i na przerwę…
Mnie dopiero teraz odpuściły obowiązki… A wcześniej, kiedy miałem chwilę czasu, głucha tu była cisza.
Ja dzisiaj wieczorem już tylko tu, wczoraj skończyłem etap III i teraz pracuję już tylko w dzień.
No chyba że mam przerwę. Albo wyjeżdżam.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień pod znakiem integracji i obowiązków domowych.
A na spacerku nam przyjemnie podeszczyło:) Takimi ciepłymi, rozzłoconymi zachodzącym słońcem kropelkami. Które, zresztą, Smarkactwo uznało za sprowokowane przeze mnie, bo – jak przeważnie od jakiegoś tysiąca lat – gdy zabieram się za pranie, zaczyna padać deszcz 🙂
Dobry wieczór. U nas też przez sporą część dnia padało, nawet dość przyjemnie, chociaż przyjemność ta nie polegała na kropelkach ciepłych, tylko wręcz przeciwnie, chłodnych (po upałach).
Praliśmy również, ale tutaj w odwrotnej kolejności – najpierw deszcz, potem pranie
🙂
Pamiętam, że kiedy robiłam swoje pierwsze prawdziwe pranie (pod okiem ciotecznych Babć) i zaczęłam wywieszać pierwszą partię w ogrodzie – z nieba lunęło. Byłam dość mała jeszcze, więc rozpłakałam się, a wtedy Olga powiedziała: „Nie płacz, kiedy dziewczyna robi pranie i zaczyna padać deszcz, to znaczy, że ją chłopcy kochają…”
Nie wiem, czy wymyśliła to na poczekaniu, żeby pocieszyć małą dziewczynkę, ale – poskutkowało 🙂 Nie tylko na wtedy. Teraz też, ilekroć zaczyna padać w trakcie – uśmiecham się i na luzie robię swoje:)
Ale to jest dobry pomysł, żeby ukradkiem zebrać deszczówkę do podlewania. W ten sposób pranie będzie napędzało rośnięcie kwiatków bez obciążenia wodociągów miejskich!
Sęk w tym, że pranie robię, gdy sienazbiera, a z tym różnie bywa w zależności od wielu rzeczy:) Ale mogę zamieszczać (na Wyspie na przykład) taki komunikat: Wstawiłam! A czy pranie, czy tekst, czy – się pozostawić domysłom czytających;)
…i obserwacji pogody w Miasteczku!
Racja! 🙂
Jeśli potrafisz niezawodnie sprowadzać deszcz, będą cię kochali wszyscy rolnicy, niezależnie od płci i wieku. Inna rzecz, że to kurcząca się grupa. 😉
I pustynne plemiona 😉
Niemniej – coś w tym jest, zważywszy płeć przeważającej części moich Najbliższych:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
U mnie wariant neutralny — ani deszczu, ani prania…
Ale to minus i to minus? Bo jak tak, to w rezultacie plusowo!
Pesymista, patrząc na cmentarz, widzi smutek mogił. Optymista dostrzega same plusy!
To chyba Jonasz Kofta porównał kupon totolotka do cmentarzyka!
Tak w związku z dziwnymi skojarzeniami nekropolijnymi – napisałam kiedyś wiersz o tej tematyce, który mi nawet nagrodzili… 🙂
Masz go gdzieś, żeby wkleić albo podlinkować?
Tak. Poszukam zaraz.
U mnie deszczu nie było do tej pory i dopiero w tej chwili zaczął padać.
Pranie zrobiłam .
A WIDZISZ?!?
Quacku, tu wstawiam, bo nie wiem jak tam z wersyfikacją, a jest dla mnie ważna:):
nad tobą
szłam a może tylko
okrążały się nawzajem
krzyże
zrzucały ręce
z ramion zdjęłam
i odwiesiłam na
gałązkę nieznaną
smutek
piął się przez moment
szeptem spłoszony
błękit
Dziękuję.
Piękne skojarzenie.
To prawda, że w obrazie sąsiadujących ze sobą krzyży można się dopatrzeć znamion pewnego rodzaju braterstwa. Ponadczasowego, zdystansowanego od doczesności braterstwa.
Cieszę się, że tak go zinterpretowałeś, bo to znaczy, że, choć bardzo osobisty, jest też odrobinę uniwersalny.
To ja też mówię dobranoc, ale na najbliższą przyszłość zostawiam nowe pięterko, jeszcze wyższe niż to.
Dobrej nocki, Quacku:)
Na nowe pięterko zajrzę pewnie dopiero jutro, więc na wszelki wypadek już teraz i jeszcze tu powiem:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Dobranoc Wyspo!
Piętro wyżej zajrzę rano, teraz padam na nos.
Witajcie!
Ja już dzialkowo imieninuje,a Wy?
A ja się powoli sposobię do wyjścia na pociąg.
A ja na rower!