Tetryk swoim wpisem o czerwcowych weekendach zainspirował mnie do „pochwalenia” się moimi czerwcowymi wyjazdami. Jako emerytka mogłam sobie pozwolić na nieograniczanie się tylko do weekendów.
4.06.23 – Warszawa.
Po co tam pojechałam — wszyscy wiedzą. W sieci krążyło mnóstwo zdjęć z tego wydarzenia.
Rano zimno, potem upał, duże zmęczenie, ale dzień ten zostanie w mojej pamięci do końca życia.

8-11.06.23 – Złoty Potok, Wichrowe Wzgórza.
Niezapomniane chwile, choć zupełnie inaczej jak te w Warszawie. Niezapomniane, bo był to mój debiut na Watrowisku, bo poznałam cudownych ludzi i miło spędziłam czas w pięknych okolicznościach przyrody. Pojechałam tam nieśmiało na jeden dzień, a zostałam na cztery, korzystając z pożyczonych mi ciuchów, szczoteczki do zębów itd
Tetryk zrobił ładną fotorelację, więc ja tylko trochę uzupełnię moim spojrzeniem.
Wichrowe Wzgórza



Pyszny tort Ultry

Obiadowy kociołek Knezia ( skład to tajemnica kucharska Knezia)

U sołtysa

16-18.06.23 – Rożnów
Co roku (zazwyczaj w okolicy Bożego Ciała) spotykamy się (najpierw w Gródku, ostatnio w Rożnowie) w gronie studentów jednego roku WIMiC AGH.
To spotkanie towarzyskie, z osobami towarzyszącymi; oficjalne będzie we wrześniu.
Spacery, rejs statkiem, pogaduszki, wspomnienia, tańce, śpiewy, grill, ognisko, pyszności do jedzenia i picia.


Pies nie uczestniczył w naszej zabawie, ale postanowiłam go zaprosić na Wyspę, aby pilnował pięterka.

Nasz Ośrodek położony jest tuż nad zaporą. Jak kogoś interesują liczby, można tu poczytać.

Przy zaporze stał taki błyszczący świeżym lakierem, obklejony naklejkami samochodzik (kto z Was jeździł Maluchem?)

Na tylnej półce leżała Gazeta.

Poniżej zdjęcie nie mojego autorstwa, skopiowane z sieci, ale pokazuję, bo widać na nim jezioro, Małpią Wyspę i okoliczne pagórki, a więc jest doskonałą ilustracją dla kogoś, kto nigdy tam nie był.

20 -22.06.23 – Wierzchosławice.
Pojechałam tam do Zosi, którą poznałam na nartach w Dolomitach.
To były bardzo miłe i intensywne trzy dni — odwiedzenie tarnowskich koderów, spacery po lesie, kąpiel w jeziorze, zwiedzanie Tarnowa, jazda lawetą.
Zwiedzanie Tarnowa było bardzo pobieżne i w ekspresowym tempie. Jednak Tarnów jest na tyle ciekawym miastem, że postanowiłam zrobić z tego kolejny wpis, licząc na pomoc Tetryka (Tetryku hm?)
24.06.23 – ognisko u Jony w dolinie Będkowskiej.
Pisał o tym Tetryk, więc ja tylko uzupełnię zdjęciem szacownej Gospodyni. Książka i kwiaty to prezent od nas tzn. Koderów.

Na obrazek wyróżniający wybrałam maki przy w Złotym Potoku.
Zapraszam do wspólnej zabawy.
Zabawy, gdyż wszystko, co opisuję to są miłe spotkania towarzyskie w plenerze, więc coś dla ducha i dla ciała.
Dobry wieczór!
Tort i kociołek na pewno robią wrażenie, z kociołka to wystaje chyba kapusta? (I już tajny przepis jest o jeden składnik mniej tajny 😉 )
Sołtysa zostało jakby pół? Za to ta połowa wygląda kwitnąco
Impreza w Rożnowie wygląda smakowicie (kosz z winem, ha!), pies przepiękny, uwielbiam takie futrzaki. Dał się głaskać, albo nawet tarmosić?
Oczywiście że jeździłem maluchem, co prawda znajomych, ale za to z przodu mieściło się dwóch dorosłych tatusiów, a z tyłu – czwórka dzieci. Nawet nie pamiętam, czy z tyłu były pasy bezpieczeństwa, ale jeżeli były, to na pewno nie dla wszystkich. Na szczęście nigdy nie okazały się potrzebne.
Ładny kawał zalewu. Czy myśmy się tu już kiedyś nie zastanawiali, dlaczego wyspa jest Małpia?
W całości bardzo zacny czerwiec się rysuje, wiele wzruszeń i wiele wrażeń, piękna przyroda i pyszne jedzenie. Czyli wszystkiego w bród.
Dziękuję Quacku za merytoryczny komentarz. Już odpowiadam po kolei.
Racja -kapusta! W smaku wyśmienite!Tort-również. Nie brakowało innych specjałów np. wędlin własnej roboty, ale przecież nie chciałam robić wpisu tylko o jedzeniu i piciu.
Sołtys jak widać ma poczucie humoru.
Samorządowcy z poczuciem humoru bardzo w cenie!
Inteligentne poczucie humoru idzie zazwyczaj w parze z innymi pozytywnymi cechami.
No cóż, legenda głosi, że tamtejsza wyspa była celem przejażdżek kajakami itp. na które romantyczni panowie chętnie zabierali panie; jednakże kurs w jedną stronę tak dzielnych wioślarzy wyczerpywał, że transport powrotny zapewniali już pod hmm… pewnymi warunkami
Eee, a gdzie tu małpy? Chyba że jako epitet wobec szantażystów?
Obawiam się, że raczej epitet skutecznych szantażystów wobec naiwnych dam…
Ooo! Fi donc!
Oficjalna wersja :
Małpia Wyspa to żartobliwa nazwa wyspy Grodzisko w północnej części Jeziora Rożnowskiego. Niegdyś było to samotne wzgórze na prawym brzegu Dunajca, które w wyniku zalania doliny w 1942 roku stało się wyspą.
Znajduje się tam rezerwat ptactwa wodnego, nad którym sprawuje pieczę Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
I bardzo dobrze! (że rezerwat)
Teraz Rożnów.
Koszyk z winami to wszystko wina własnej roboty jednego kolegi. Inni też przywieźli różne trunki własnej roboty. Chciało się skosztować każdego, ale…Na szczęście dużo dobrego jedzenia i tańce mimo ciągłej degustacji uchroniły przed jakimś kacem. Zresztą „pod gwiazdami” pije się lepiej.
Pies cudny, jednak ja od czasu pogryzienia zachowuję dystans do psów.
Przypominam, że jednak rana długo się goiła, leczenie różnymi antybiotykami, zastrzyki p/wściekliźnie.
Myśmy mieli Malucha i jeździliśmy nim na wakacje na Mazury z małymi dziećmi. Z namiotem, garami, materacami, pieluchami i nocnikiem dla młodszego dziecka. Chyba wtedy nie było pasów bezpieczeństwa z tyłu.
Masz doskonałą pamięć -robiłam kiedyś już wpis o Rożnowie, gdyż nasze spotkania studenckie tam odbywają się od kilkunastu lat.
Masz rację było trochę wrażeń i wzruszeń. I jeszcze zostaje do opisania Tarnów.
Och, po raz pierwszy ktoś pochwalił moją pamięć (można różne rzeczy, ale akurat pamięci nie mam najlepszej…).
Spotkaliśmy w 1988 na campingu w Ostii rodzinę z Krakowa, która przyjechała tam właśnie maluchem – 2 rodziców + 1 nastoletnia córka. Powiedzmy, że z tyłu nie było jej najprzestronniej (a mieli jeszcze bagażnik na dachu!).
U nas z tyłu jechała dwójka dzieci. No i mieliśmy bardzo dużo bagażu.
Dawniej namiot, materac, śpiwór -był nie taki lekki jak teraz.
Jeszcze butle gazowe, gary, gdyż nie chodziliśmy nigdy do żadnych restauracji, tylko sami robiliśmy posiłki na butlach lub ognisku.
Och! Też miałam z maluchami różne przygody:)
Kiedyś wracaliśmy (nomen omen – z żagli właśnie) starym, zdezelowanym maluchem. Tak zdezelowanym, że przednie siedzenie (ponoć) zjadły szczury i go po prostu nie było. Dwóch chłopaków wcisnęło się w przestrzeń między kierowcą a prawymi drzwiczkami. Ja zasiadłam za kierowcą, ale jako osoba z dość długimi nogami nie mogłam ich zmieścić i wtedy tenże kierowca zaproponował, bym położyła mu je na ramieniu. Lewym, bo po mojej prawej stronie siedziało jeszcze dwóch chłopaków i koleżanka:)
Te Maluchy w tamtych czasach potrafiły wiele pomieścić!
Z Małpią Wyspą wiąże się jeszcze jedna osobliwość. Jeżeli chce się żaglówką zatoczyć pętlę, to najpierw ma się wiatr z jednej, apotem z drugiej burty — i stosownie ustawia się żagle. Jak widzieliście, Jezioro Rożnowskie jest otoczone górami o skomplikowanym układzie, w różnych miejscach wiatr wieje w tym samym czasie w różnych kierunkach. Otóż zdarzało się opłynąć wokół Małpią Wyspę bez przenoszenia żagli na drugą burtę…
To zapewne wszystko przez te małpy na Wyspie!
Coś podobnego, to musi być b. fajne! (co piszę z pozycji windsurfera, co mu się nie chce robić zwrotów).
U nas o takich miejscach mówi się, że tam „kręci”:) Towarzyszą też temu kręceniu zdradzieckie szkwaliki, których trzeba wypatrywać na wodzie, jeśli nie chce się zaliczyć grzybka:)
Cóż – opłynięcie takiego miejsca bez zwrotów wydaje się wyczynem nie lada, więc sternikowi należą się mega gratulacje:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
W moich czasach studenckich właśnie na jeziorze Rożnowskim odbywały się kursy i potem egzaminy na żeglarza, sternika.
Nie wiem jak jest obecnie.
Też nie wiem, jak jest teraz, Makówko, ale kiedy chciałam robić patent sternika, zmieniły się przepisy i należało zaliczyć ileś tam godzin akwenu morskiego. Byłam baaardzo nieletnia i Tata bał się o mnie i nie wyraził na to zgody:)
Za to jak robiłam kurs ratownika, nikogo o zgodę nie pytałam, choć też mi jeszcze paru latek do dowodu brakowało 😉
Za moich edukacyjnych czasów stopień sternika jachtowego żeglugi śródlądowej (zwanej też szuwarowo-bagienną 😉 ) uzyskiwało się bez stażu morskiego — tego wymagał dopiero stopień jachtowego sternika morskiego. Też się przymierzałem do podniesienia kwalifikacji, ale gdy już zapisałem się na rejs, został on odwołany z jakichś przyczyn, i tak zostałem tylko sternikiem (śród-)lądowym.
A ten egzamin zdawałem, oczywiście, na Rożnowie 🙂
A ja zostałam sobie żeglarzem, bo najpierw (gdy już sama mogłam sobie udzielić pozwolenia) nie składało się, a potem doszłam do wniosku, że skoro i tak najbardziej lubię pływać na sportowo małymi jednostkami, to ten patent mi wystarczy:)
Sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem…
Oczywiście, Quacku. Tylko do ciągania szotów – trochę załogi 😉
Mój starszy syn skończył kurs młodszego ratownika nie mając 18 lat i jako niepełnoletni pracował w wakacje na Bagrach, w Kryspinowie. Wtedy jednak nie mógł być sam, lecz jako drugi ratownik.
Potem już jako ratownik wodny pracował na różnych basenach, ale po jakimś czasie stwierdził, że jest to monotonne.
U nas na strzeżonych kąpieliskach był wymóg dwóch ratowników, więc właściwie nie wiem, czy byłam w parze z powodu wymogu opisywanego przez Ciebie, Makówko, czy wspomnianego przeze mnie:)
Dla mnie jako dziewczyny było to o tyle uciążliwe, że różni „żartownisie” specjalnie udawali tonących, żeby ich „ratować”… Było nas wtedy dwie dziewczyny po tym kursie i ona miała podobny problem z pseudo-topielcami. Dopiero jak zaczęłyśmy takich delikwentów straszyć pokaźną karą pieniężną (wymyśloną) i dokońcasezonowym (też wymyślonym) zakazem kąpieli, takie głupie żarty trochę się ukróciły. Koledzy-ratownicy bardzo nas w tych kłamstewkach, zresztą, wspierali:)
Na otwartych wodach jest zawsze minimum dwóch ratowników. Na basenie typu Park Wodny też zawsze więcej jak jeden. W każdym razie tak było gdy mój syn pracował jako ratownik.
Natomiast na basenie hotelowym był sam.
O widzisz:)
Na basenie nie ratownikowałam, więc nie wiem, jakie są tam zasady:)
Pospacerkowe dobry wieczór na nowym pięterku, Wyspo:)
Dziś spacerek niesamotny:) Trochę przegadany, bardziej prześmiany, więc inaczej niż zwykle, ale spełnił swoją rolę – obie zatem czujemy się wyprowadzone z sukcesem 😉
Skoro prześmiany i przegadany to bardzo dobrze!
Też tak uważam, Makówko:)
Bardzo fajnie. Uważam, że towarzystwo potrafi zmienić bardzo wiele.
I świetnie, że masz urozmaicenie – czasem można chłonąć otoczenie, a czasem skupiać się na rozmowie albo drugiej osobie.
Bo ważne, żeby z każdego zdarzenia wyciągnąć maksimum przyjemności, Quacku:) A ja zawsze nastawiam się pozytywnie, nie mam wielkich oczekiwań, nie planuję. Idę na żywioł i to mi się sprawdza:)
Pogratulować sprawdzania się!
W oczekiwaniach do ludzi jestem minimalistką. Ale sadystyczną;)
Sadystyczną???
Mam bardzo skromną listę zachowań nie do przyjęcia i egzekwuję jej punkty z sadystyczną skrupulatnością.
🙂
Ciekawa jestem co się zalicza do tych zachowań nie do przyjęcia?
No ja właśnie nie wiem, czy bym chciał wiedzieć. Jakoś tak myślę, że ogólna przyzwoitość zawsze się sprawdza. To chyba Słonimski (a może prof. Bartoszewski?) napisał lub powiedział: „Gdy nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”.
Jest miło, więc nie psujmy sobie humorów takimi listami, Makowko:)
Tak, Quacku, do tego się moja lista sprowadza:)
Są różne wersje tego co powiedział Bartoszewski.
Warto być przyzwoitym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.
A to jeszcze co innego, Makówko. Mnie chodziło o sytuację, kiedy się nie wie 🙂
Dobry wieczór, Makówko, na Twoim pięterku:)
Ze zdjęć wnoszę, że musiały to być urocze, pełne wrażeń pobyty.
Wrażeń wzrokowych, smakowych i dotykowych:)
Tort Ultry – zasługuje na szczególną uwagę, bo jak zawsze przepiękny i pewnie równie smakowity:)
Tak! To były bardzo krótkie pobyty, w czasie których dużo się działo.
Trochę teraz milczę, ale wybieram zdjęcia do wpisów. Na pierwszy ogień (punkt 1 ze spisu) mam ich 64. Teraz punkt 2.
Zawsze najtrudniejsze jest wybieranie -co pokazać, co odrzucić.
Oj tak. Plitwickie Jeziora będą prawdopodobnie najbardziej monotonne 🙂 Las. Woda. Kaskada. Wodospad. Jezioro. Znów las. Znów wodospad. Znów jezioro. I tak w kółko. Dobrze, że mam trochę urozmaicenia (ptaszki, rybki, żabki, jaszczurka…).
Parę lat temu na Plitwickich Jeziorach dopadł nas ulewny deszcz, oberwanie chmury, więc nie było monotonnie.
Ooo, to Was moczyło ze wszech stron! To musiało być dogłębne przeżycie 😀
Owszem było, bo nie było się gdzie schować jak lunęło!
Kochani, umykam, było pięknie i smacznie (przy kociołku zwłaszcza), ale zaczynam padać na dziób. Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Dziękuję Quacku , że wytrwaleś tak długo.
W ogóle wszystkim dziękuję, bo pięterko ma niepełne trzy godziny, a już 64 komentarze tak się jakoś rozgadaliśmy.
I do tego równoległe szły rozmowy na poprzednim pięterku.
Tam się pożegnałam z wiadomego powodu, a tu się pożegnam, coby wszystkie wiedzieli, że już umykam:
miłej nocki, Wyspo:)
Miło się rozmawiało, ale skoro wszyscy poszli
to i ja powiem 
Dzień dobry.
Kawa koniecznie, bo na razie myślę półgębkiem… połową mózgu? Ale którą?
Pani Gieniu, poprosimy o kawę i rozstrzygnięcie dylematu.
Quacku tą LEPSZĄ połową!
Witajcie!
Że też człowiek musi chodzić spać!…
I najpierw nie może zasnąć, a potem się dobudzić!
Witam Państwa!
Słońce, słońce, słońce!
Czy znów jakieś burze i ulewy?
Umykam, paaaaaaa….
Jedziemy w gości… Wrócę później! 😉
Bawcie się dobrze!
To ja po pracy, a nawet półtorej.
I na przerwę teraz.
Tetryk baluje, Quacki na przerwie, Lena spaceruje, Makówka sama na Wyspie i domowa.
Jednak niecały dzień domowa, bo byłam na Bagrach, było słońce, ciepła woda i mało ludzi.
O, to „mało ludzi” wydaje mi się kluczowe. Po wakacjach stwierdzam, że najbardziej komfortowe miejsca, to nie te z najmiększymi siedzeniami i największą ilością złoceń, tylko te, gdzie było najmniej ludzi 🙂
Chyba wczorajsze ulewy oraz prognozy, że ok. 13 może być deszcz niektórych zniechęciły. Jutro pewnie będą tłumy.
Już jestem. Było bardzo miło!
Pospacerkowo lekkie dobry wieczór, Wyspo:)
Podczas spaceru towarzyszyły nam nieliczne chmurki i zachodzące słońce. Było wietrznie i kojąco po całym dniu pomykania wśród nagrzanych zaułków:)
W drodze powrotnej pojawił się stary, dwurogi Księżyc i odprowadził nas aż pod sam dom, po czym zawisł, uśmiechnięty, nad balkonem:)
Uśmiechów
(księżycowych też!) nigdy dosyć.
Dobry wieczór, Leno!
„Cudny uśmiechu, który w ślicznym ciele
Różanych jagód wiercisz dwie łożnice
I dwie kolebki, w których bez różnice
Wdzięk z Kupidynem łóżko sobie ściele, —
Czuj się na siłach i następuj śmiele
Na troskę, żałość, twoje przeciwnice,
Ból, płacz w mym sercu, niesmak i tęsknice,
Bij na mym gruncie twe nieprzyjaciele.
Wszystka ta zgraja bez zysku nadzieje
Uciecze, ani powrócić pomyśli,
Gdzie się wdzięcznego śmiechu będzie bała.
Niechże ustawnie będzie dobréj myśli
Dziewka ma smaczna, niech się zawdy śmieje,
Choćby się nawet z mych lamentów śmiała.”
(„Na uśmiech” – J. A. Morsztyn)
🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Aa, księżyc jest, jak miło!
Bardzo:)
A ponadto, z miłych rzeczy – od ostatniego razu udało mi się zrobić siedem elementów mojej nowej błyskotki, skończyć odnudzanie czegoś dostaniętego dawno temu, zaprokjektować do odnudzonego fajnej (mam nadzieję) torby oraz wpaść na pomysł zrobienia biżuterii do czegoś prawie już uszytego:)
A! I skończyłam strasznie smutne zleconko, trochę trudne tematycznie, ale bardziej – przygnębiające 🙂
Jak smutne, to dobrze, że skończyłaś.
Czy zeszłaś poniżej 4 h na jeden element?
Tak. Robię je około kwadransa szybciej, głównie dzięki dobraniu odpowiedniej długości nitki, na którą nawlekam koraliki:)
Ach! Ostatnio wciąż trafiają mi się jakieś takie przygnębusy… Jak nie o samobójcach, to o chorobach genetycznych płodu, jak nie o nadużyciach w domach opieki, to o skutkach spożywania herbicydów… Brrr…
Dobry wieczór, Quacku:)
Och, faktycznie. Wśród tłumaczek i tłumaczy krąży opinia, że za takie tematy należałby się dodatek za pracę w warunkach szkodliwych dla psychiki.
Pracowałam kiedyś w tzw. warunkach szkodliwych. Chodziło o odczynniki chemiczne, wysokie temperatury itd.
Dostawaliśmy wtedy codziennie butelkę mleka. W czasach pustych półek -każdy artykuł spożywczy był cenny.
Aby jednak nie dźwigać tych butelek do domu z części robiliśmy w pracy serek. I tak pod dygestorium w gazie odciekał sobie serek. I to w poważnej placówce naukowo-badawczej!
Mleko na psychikę?
Ja się leczę muzyką, robótkami i aromatycznymi kąpielami (jeśli bardzo dołujący temat to w towarzystwie lampki wina) 🙂
Raczej na chemię!
No właśnie. Na chemię. To były czasy kiedy nikt nie przejmował się psychiką pracownika, a mobbing to było nieznane w Polsce słowo.
A ten serek zdrowy był? Nie przesiąkał tą chemią?
Dowcip mi się przypomniał…
– Pyszne ciasteczka, pani Skłodowska…
– E tam! Sama chemia…
😉
Człowiek to też chemia. Wszystko, co nas otacza.
My byliśmy przesiąknięci niestety. Dużo osób poumierało na różne nowotwory, nie wiemy, jaki te warunki pracy miały na to wpływ.
Dokładnie.
A ja chwilę milczałem, bo zatrudniono mnie do założenia instalacji klimatyzatora na okno w sypialni (tj. naklejenia rzepów do tkaninowych uszczelek na futrynę i ramę okna, a potem założenie tych uszczelek i odpalenie klimatyzatora).
Będziecie się klimatyzować – znaczy? 🙂
A ja chwilę milczałam, bo cąferowałam ze Smarkactwem:)
No, tak. Pokój do pracy już został oklejony i przygotowany w zeszłym roku, a teraz przyszła kryska na sypialnię.
Ja jutro bez budzika, ale za to w niedzielę, ale za to w niedzielę ten okrutnik każe mi wstać przed 6 rano.
My weekendowo idziemy na żywioł. Wodno-słoneczny najprawdopodobniej:)
No tak, wody pod dostatkiem w jeziorach, dodać słońce i żywioł wychodzi.
Jak ja bym chciała mieszkać tak blisko jeziora i lasu!
Ale jednak też blisko gór (wycieczki, narty).
Umykam, jutro (właściwie dzisiaj) pobudka znów rano. Dobranoc!
Magicznych snów, Quacku:)
To i ja umykam.
Miłej nocki, Makówko:)
I Tobie miłej!
A sobie życzę efektywnej nocki i też umykam:)
Dobranoc, Wyspo:)
Bry, kawa koniecznie, jeszcze przed wyjazdem!
Zaraz wybywamy, pa, do jutra!
Szerokości! 🙂
Słonecznie witam Wyspiarzy!
Quacki-szerokiej drogi!
Witajcie!
Upał! Chyba resztę dnia przedrzemię w zacienionym miejscu!!
Miłej drzemki, a ja na Bagry:)
Ta pogoda nie zna umiaru.

Albo deszcz,albo tropikalny upał.
Deszcz jest stałym elementem tropiku…
Wróciłam z bagrowania.
Zjadłam zupę, zrobiłam prysznic i teraz myślę co zjeść na kolację.
A ja właśnie zjadłem kolację.
A ja zjadłam zupę z wkładką mięsną, kanapki, jajko na twardo, a teraz opycham się ciastem.
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Cały dzień upłynął nam na moczeniu się w Jeziorze.
Spacerek był natomiast krótszy niż zwykle, choć równie treściwy, a po nim wybrałam się jeszcze na bardzo miły koncert 🙂
Oj, to Psiuła musiała być niezbyt zadowolona…
W czyim wykonaniu?
Oczywiście, że nie była zadowolona. Szczeliła focha i żegnała mnie spod schodów niemachaniem ogonka.
Za to witała, jakbym po latach z jakiejś Syberii wracała, a nie z dwugodzinnego koncertu:)
Nasi muzycy:)
I kompozycje jednego z nich.
Kilka tekstów K.K. Baczyńskiego, parę numerów instrumentalnych – ogólnie naprawdę kawał dobrej roboty, słuchało się z wielką przyjemnością, mi zwłaszcza tych instrumentalnych na gitarę, basówkę i perkusję, choć i aranżacje do wierszy były naprawdę dobre.
Chciałam nawet podlinkować, ale to świeża sprawa i niczego jeszcze nigdzie nie ma:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Tak to jest z nowościami — jak nie nagrasz, to nie masz…
Teraz już dobry 😉
Jestem dość kiepska w te komórkowo nagrywawcze klocki:)
Nobody’s perfect! – jak powiedział kiedyś pewien napalony milioner, pół-żartem, pół-serio…
🙂
Będę pilnować, jeśli wrzucą, wstawię na Wyspę:)
Będę wkrótce umykać, jeszcze upycham te wody do plecaka i dumam -ile to będzie właściwa ilość ? Już wiem, że po drodze nie będzie gdzie kupić, w takim upale należy pić, ale niestety nie będzie Szerpa, ani osiołka, ani wielbłąda…
Co za głupi pomysł iść w takim upale na wycieczkę!
Serio boję się, aby mi mój organizm znowu jakiegoś psikusa nie zrobił.
Dobranoc!
Miłej niedzieli Wyspiarze!
Trzymamy kciuki za twoje nawodnienie!
Śpij dobrze!
I za to, abym wylazła gdzie trzeba!
Proszę…
Udanej wycieczki, Makówko:)
Dobranoc:)
Dobranoc!
To ja do koralikowania, ale wcześniej także nie zapomnę powiedzieć:
dobrej nocki, Wyspo:)
Słonecznie witam!
Już teraz b.cieplo.
Kierunek Słowacja proszę Państwa!
Witajcie!
Makówka już dawno tupta w słońcu, a ja się leniwie kryję w cieniu…
To raczej było czołganie się z językiem na brodzie.
Upał był trudny do wytrzymania.
Ale wytrzymałaś! Plus!
Ale z trudem. Dobrze, że na koniec była kąpiel w trawertynowym jeziorku.
Dzień dobry, jestem z powrotem. Gorąco nadal. Najmilej było w klimatyzowanym samochodzie!
Jeśli wiatry będą pomyślne, wieczorem postawię pięterko 🙂
Witaj w domu! 🙂
A ja wybywam na debatę 🙂
Stawiam w pocie czoła pięterko, ale poza tym jestem.
I już idę po dobranockę.
Wróciłem, pojadłem, i czekam na bilet do Słowenii, Chorwacji i z powrotem 😉
Umordowana upałem, ale szczęśliwa jestem w domu.
A ja zapraszam na nowe pięterko!
Quacku kuknęłam na nowe pięterko, ale czytać i oglądać nie mam siły.
Jestem nieprzytomnie niewyspana (nie mogłam spać), zmęczona wędrowaniem w upał itd itp, boli mnie głowa.
Pożegnam się więc jeszcze tu.
Dobranoc!
Nowe pięterko odwiedzę jutro.
Zwyczajem wprowadzonym przez Lenę podziękuję tym, co tu zaglądnęli, skomentowali itd.
Robię to z opóźnieniem, ale lepiej późno jak wcale.