Kumiro swe w dłoniach dzierżąc, wędrowała Wesi przed siebie, pustacie piaszczyste pokonując, zgliszcza po niedawnym kataklizmie oglądając i rzeki ogniowe, co się jeszcze wypalić nie zdążyły, omijając. A choć żmudna to była wędrówka – nie ustawała ani na chwilę. Żar z góry lał się niemiłosierny, rozgrzana ziemia parzyła stopy, a ostre skały szarpały ciało. Pragnienie jej dokuczało i głód zamęczał, lecz siła jakaś kazała jej wciąż naprzód przeć. I stało się przecież tak, że wreszcie dotarła do miejsca przeznaczenia. Stanęła wówczas z dłońmi ku górze wzniesionymi, jakby Klepsydrę swoją komuś podarować chciała. Na gest ten coś się pod stopami zatrzęsło i rozstąpiła się ziemia, a z jej czeluści skała wyrastać poczęła. A kiedy znieruchomiała, podeszła Wesi i Kumiro swoje na szczycie Kucha umieściła. Ogniste kule z góry wtedy sypać się poczęły i rozpękać nad głową Istoty. A ona stała, niewzruszona, choć iskry trzaskające ciało jej topiły i o ból okrutny przyprawiały. A kiedy się wszystko uspokoiło, ze spękań woda się sączyć poczęła i tak długo się to działo, póki się wokół wszystko od krańca do krańca niebieskością nie przepełniło. Kumiro azurytową esencją zalśniło, co kropla po kropli sączyć się poczęła. Z góry, ku wyciągniętym dłoniom Wesi Buzdygan spłynął, a na jej włosy opaska srebrna, turkusami wysadzana. I Głos jej jakiś wyszeptał, że odtąd Władczynią tej Wodnej Krainy jest i każde Istnienie słuchać jej musi i powolnym być. A potem powiódł ją Głos ów aż do wyspy kamiennej i tam pośród skał Szawot bijący ukazał. I to jeszcze Głos jej rzekł, że od tej pory ona ma Źródła strzec i doglądać, a nikomu tajemnicy jego istnienia nie zdradzić. I przysięgła Wesi Daru tego nigdy nie sprzeniewierzyć. A potem na ostrowiu Saraj stanął i w nim Władczyni zamieszkała.
Pierwszy czas na tym jej schodził, że się w Majme rozeznać próbowała.
Bo też i dziwny to był Świat. Do tego, co znała – niepodobny całkiem. W górze lazurem się rozlewał, przez który się świetlistość złota przetaczała. Na dole jasny, biały prawie, ścieżkami kamienistymi i piaskowymi porysowany, gdzieniegdzie gąszczem szmaragdowo-turkusowym oczy cieszył i skałami różnej barwy.
Wszędzie kępy ałafów falowały. Czerwieniami i żółtościami się mieniły, ale uroda ich zdradliwa była, bo choć miękko się prądowi poddawały, ostre były i jadowite. A kiedy nieostrożna ofiara w ich gąszczu utknęła, na zawsze już tam pozostać musiała. Ulubionym też miejscem lojmurydów były. Cielska ich ciemno-różowe, w osiem nadmuchanych jakby nóg wyposażone, pofałdowane i zupełnie włosia czy łusek pozbawione były. Łba nie miały, ani oczu – jak miękkie walce wyglądały. W miłej nawet dla oka postaci pułapkę śmiertelną kryły – oddech zdradziecki taki, że każdą żywą istotę nim owionąwszy w mig rozpuścić mogły. A gdy już ofiara tylko plamą lepką zostawała, z krańca pulchnego rurka się wysuwała, z niej druga – papkę wsysając z lubością.
W liwie złotym, bursztynowo połyskującym, bobity swe długaśne cielska blade chowały, wysuwając tylko wąsy cieniutkie, którymi ofiarę wymacaną na plastry pokroić umiały i pod piach wciągnąć. Paskudne to były stworzenia – różowawe, jak u robactwa plugawego z pierścieni się ich ciała składały i paszcz rogatych, ogromnymi zębami najeżonych.
Plukie falujące oko niejedno cieszyły, tyle tam w nich niebieskości, zieloności, rudości było. A choć same – niezaczepiane – nie atakowały, to członki ich bąblowate przy lada dotknięciu obrzydlistwem parzącym jakimś strzelały, niczego niespodziewającą się ofiarę na wieki unieruchamiając. Pośród tych bestii pięknych a zdradzieckich fryngi się chowały. Elbaitowe ohydztwa to były – o cielskach wielkich i długich, których większość łeb pokraczny stanowił z oczyskami kulistymi– żywcem nieszczęśników połykające. Paszczęki ich drobnych, haczykowatych ząbków były pełne. Zamiast pletw łapy miały i ogon krótki wachlarzowaty, a wytrzymałość taką, że się po całym Naziemnym Świecie rozpełznąć mogły, gdy im się jadło morskie sprzykrzyło. Tyle dobrze, że się obrzydłej gadziny innych Światów pozbywały wtedy.
Całe też rumowiska taszy na dnie zalegały. A to marjonów czerwonych, liliowych i jakich chciał tylko, a to turkizów zielonkawych, a to timantów pysznych. Podwodne jaskinie z nich zbudowane, schronieniem dla wszelkiego Stworzenia małego i dużego były. Tło też doskonałe dla salpów stanowiły. Najpaskudniejszych stworów może, bo to ich prawie i widać nie było, chyba, że któryś zaiskrzył nagle mocą własną i rozjarzył się światłem zimnym. Dryfowały jak wielkie bańki, na zdobycz w utajnieniu czekając. A kto zbyt blisko nieopatrznie podpłynął, marnie kończył – mocą członki rażącą ugodzony i w całości połknięty. Zakopywał się potem salp, syty, w piasku bielutkim i trawił nieśpiesznie zdobycz swą, co nieraz w wielkich męczarniach żywota dokonywała.
Albo i takie skuidy – z beżowymi mordami w siedem kolców gwieździstych ustrojonymi, jak sztylety ostrymi – na urągowisko chyba stworzone, co to lubiły pomiędzy wielobarwnymi zieldsami pobaraszkować. Z długiego, żebrowatego cielska tasiemki cieniutkie, liliowo ciemności rozświetlające im wyrastały, parzące i o ból niesamowity przyprawiające.
A jeszcze orele – kule kolczaste, co na kolce swe, polując, ofiarę nadziewały i póki z niej całego życia wyskrobki te nie wyssały, póty nie wypuściły. Do łodyg wszelkich i występków skalnych przytwierdzać się lubiły kwiaty koralowe udając.
Wiele tam i innych monstrów żyło, a pośród nich Ludek się osobliwy uwijał. Udenami się zwał, co w ich mowie Wodni Ludzie znaczyło.
Stwory to były niby to skrzydlate, niby płetwiaste, po dwie pary rąk miały, nogi długie i ciała gibkie, łuską srebrzystą pokryte, co im jak odzienie służyła. Niewiasty się od mężów tym tylko różniły, że łuski ich lazurowe refleksy rzucały.
Zgrabni i chybcy Udenowie, siłą się odznaczali niepospolitą i rozumem nielichym. Urok jakiś w zielonych oczętach i subtelnych ruchach ciał mieli, toteż Pani nie od tego była, by od czasu do czasu któregoś z mężów na pałace nie przyzwać i nie poswawolić sobie.
W odmętach siedziby swe budowali z podwodnego dobra albo na brzegach, gdzie wilgotno i parno bywało. Jeśli za długo w skwarze przebywali – czernieli, schli i do szczętu marnieli.
A choć całe to podwodne Jestestwo swobodnie poruszać się po swoim Świecie mogło, Pani ich życie podporządkowane było i wokół pałacu skupione.
Nieprzyjazny to był Świat – jedynym jego Prawem siła była i ten, kto drugiego zwyciężył – przeżywał, póki sam na mocniejszego nie trafił.
Żywot Udenom głównie na okiełznywaniu monstrów upływał, które Wesi do prac różnych sposobić kazała. A to do sangów szlachetnych wydobywania, a to do podwodnego ziela rwania, a to do muszel i pereł oczyszczania.
A choć życie motłochu tego niewiele Wesi ceniła, przecież broń im skuteczną do okiełznania paskud darowała. Coś na kształt małej buławy to było, solidatem zwieńczonej. A mimo że Udenowie na klejnotach jak nikt się znali, ten podziw w nich budził i zdumienie, bo się umiał światłem rozżarzyć, gdy bestię na swej drodze wyczuwał. A promienie jego taką moc miały, że najgorsza paskuda bezwolna się robiła i potulna. I choć niejeden niewprawiony podczas tej tresury okrutnej życie stracił, nieumiejętnie bronią władając, to i tak lepsze to było niż Panią rozgniewać, bo zemsta jej bywała straszliwa. Buzdyganem swoim czarodziejskim siekła i na powrót rozłupanym członkom się zrastać nakazywała, by nowe tortury zadawać. Kalekiego zaś najczęściej przy życiu pozostawiała, na wieczną tułaczkę po odmętach skazując, póki tam potwora jaka litościwie pożreć go nie zechciała…
Zimna to była Kraina i nieprzystępna, a i światło złote, co się z góry przez głębiny sączyło, dla oka tylko ciepłym się zdawało. A jednak życie w niej raz lepiej, raz gorzej płynęło, czasu niespokojnego, który nadejść miał, i nie zapowiadając…
Słowniczek:
ałaf – trawa
bobit – stwór wodny
fryng – stwór wodny
liw – piasek
lojmuryd – stwór wodny
Majme – Wodny Świat
marjon – koral
orela – stwór wodny
plukia – ukwiał
salp – stwór wodny
sang – kamień
Saraj – pałac
skuid – stwór wodny
Szawot – źródło
tasza – kamień
timant – diament
turkiz – turkus
Uden – mieszkaniec Majme
Wesi – Władczyni Wodnego Świata
zields – kwiat
Dobry wieczór na baśniowym pięterku:)
Nie jest to na pewno ani bajeczka na dobranoc, ani bajeczka dla grzecznych dzieci:)
Zapraszam do niegrzecznej zabawy:)
Niewiele idzie zrozumieć z pierwszego czytania, oprócz atmosfery grozy i tajemniczości. Kto lubi zimne i nieprzystępne krainy?
Życie rozwija się w ekstremalnych warunkach
to i w takich da radę. Mnie się podoba ten ekosystem, brakuje tylko wyjaśnienia połączeń, kto kogo pożera i w jakich okolicznościach. Nie znaczy to, że wymagam od Szanownej Autorki, żeby konstruowała poza wszystkimi tymi stworami, ich kształtami i sposobami zdobywania pożywienia jeszcze łańcuchy pokarmowe!
Dziękuję:)
Jak uprzedzałam w którymś z komentarzy (dawno temu) – napłodziłam tego sporo:) Żeby pociągnąć fabułę, wypada najpierw choć odrobinę przybliżyć miejsce, w którym się wszystko będzie rozgrywało i tą drogą poszłam:)
Może nie będą tu więc zaprezentowane łańcuchy pokarmowe znane nam z lekcji biologii, ale na pewno niejedno dziwne stworzenie pożre inne dziwne stworzenie. I to – nie raz:)
Liczę, że opiszesz, jak smakowało
Az postanowiłam poczytać i… nie będę uprzedzać „faktów”;)
Przykro mi, Tetryku, że Ci nie podpasowało, ale czy obiecywałam, że będzie łatwo i przyjemnie;)? Relacje złożone, to i świat zapoczwarzony nieco:)
A na pytanie, kto lubi zimne i nieprzystępne krainy da (być może) odpowiedź kolejna część, jeśli jeszcze będzie Ci się chciało w nią zagłębić:) Poza tym – czasem mieszkańcy niewielki mają wpływ na warunki, w jakich przyszło im się urodzić i żyć:)
Och, nie ma powodu aby ci było przykro! Obiecywałaś, dotrzymujesz; zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie – ja z pewnością będę śledzić. Być może jestem zbyt mało wdrożony w standardy fantasy – ale życie przede mną! 😉
A co do krain, pytanie było retoryczne, wiadomo: Inuici!
Retoryczne.. retoryczne… – wiesz przecież, że nie wyznaję się na tych literackich niuansach (chyba zrzędzę:)), natomiast sama uwielbiam zimne i nieprzystępne krainy, choć i tymi gorącymi i gościnnymi – nie pogardzę, gdy się przydarzą:)
A mnie zawsze pociągała twórczość, która w nazwie miała „fant”. Może z wyjątkiem – infantylnej;)
Dzień dobry, Tetryku:)
nie wyznaję się na tych literackich niuansach –
🙂
Przepraszam za nieobecność.
Miałam niespodziewany koleżeński stan alarmowy i dopiero wróciłam:)
Teraz (także, żeby odreagować), postaram się odpowiedzieć na komentarze:)
A teraz pożegnam się już:
dobrej nocki, Wyspo:)
Bryyyy
Dzień dobry! Dzień się zaczyna całkiem nieźle 🙂
Poprosimy panią Gienię.
A torciki i szampany też ma na pokładzie?
No dobra, to na wszelki wypadek jej pomogę.
Mistrzu Q.
Urodzinowe serdeczności i toasty! Aby Ci się darzyło, co tam sobie życzysz.
[TORCIKU GIENIA NIE MA???]
Tort niech stawia jubilat!

No właściwie…
Zdrowie wasze!
Dziękuję ślicznie, torcik niżej!
Witajcie!
Real dziś nie jest wprawdzie szczególnie zimny, ale czy bardziej przystępny?
Czytać będę później,jedziemy teraz
Wracamy,cudnie było.
Teraz piscina
Dzień dobry, Maczku:)
Bezpiecznego powrotu.
Wróciłam,czekam na obiad.
Piscina kaput.auuuu.
Witaj w domu, Maczku:)
Takie spustoszenia poczyniłaś, opuszczając włoskie ziemie;)?
Ależ opuszczać będę dopiero w sobotę.
Wracaliśmy autokarem z nart do hotelu
A. Ok:)
Myślałam, że opuszczaliście miejscowość a nie basen:)
W takim razie – miłego odpoczynku.
Pogodne dzień dobry:)
Po dość intensywnym dniu – dospacerkowo i pospacerkowo już w domu:)
Quacku,aby się spełniły wszystkie Twoje plany i marzenia!


Buziaki!
Dzięki piękne 🙂 właśnie skończyłem pracować (a po drodze jeszcze załatwiać parę innych spraw).
Ze słonecznej bajkowej rzeczywistości zajrzałam teraz do zimnej krainy.
(teraz był na to dopiero czas).
Cóż zazwyczaj bywa odwrotnie, że rzeczywistość jest ponura, więc taki kontrast dobry abym doceniła widok gór,mgiełek,błękitu nieba i śniegu.
…i pomarańczowego aperol spritza w kieliszku przed Tobą!
Tak,tak,tak!
Przypadkiem udało mi się więc wyprodukować tekst, któremu przyświeca idea: „cieszcie się, bo gdzie indziej jest gorzej”;)
Uff. Pozwólcie, że oddalę się na przerwę.
Pozwalamy…
No dobrze, to my za chwilę zmykamy na zapowiadany spacerek:)
Wróciłem z b. ciekawego spotkania: dr Hanna Machińska, była zastępczyni RPO, gościła w „Kafejce Sędziowskiej”. Jeśli będą zainteresowani, dokleję później link do nagrania…
A tak mniej więcej o czym mówiła? Rozumiem, że o stanie sądownictwa, ale coś bliżej?
Ja poproszę o link.Nie mogłam być i b.żałowałam,ale cóż wybrałam narty
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Mrozik. Antracytowe niebo. I mnóstwo, mnóstwo gwiazd.
Bardzo przyjemnie się chodziło:)
Mnie się też bardzo przyjemnie przeszło spod prysznica, całym czystym człowiekiem, przed komputer 🙂
Dobry wieczór!
🙂
A mi się bardzo przyjemnie siedzi (również całym czystym człowiekiem) przed ekranem po wczorajszo-dzisiejszych eskapadach:)
Tych po byłym śniegu, czy o czymś zapomniałem?
🙂
Nie Ty zapomniałeś, tylko ja się słabo chwaliłam:)
Miałam wczoraj nocną akcję pomocową, która przedłużyła się do dziś, ale za długo by o tym pisać w komentarzu:)
Może powinnam pomyśleć o jakiejś serii podkaścików pt.: zadziwiające przypadki Leny Es;)
No. Jakbyś dała jako pierwszy odcinek ten o wizycie, ekhm, dalszej rodziny, to by pociągnęło cały cykl, myślę 😀
Myślę, że lepsza byłaby opowieść o tym, jak jedna z moich ciotek pojechała w podróż poślubną ze swoim drugim mężem:)
To ten tekst dostał kiedyś miano „bardziej barejowskiego od samego Barei”, a przedstawiłam w nim wyłącznie nagie fakty, bo takie było założenie tego cyklu – żeby nie koloryzować:)
Jak odnajdę ten tekst, to go któregoś razu wstawię na Wyspie:)
Ooooo! Koniecznie!
Impreza się skończyła…

To wypoczywanie jest b.meczace
Która impreza, tutaj czy w hotelu?
W hotelu.
Jutro znów

Mmm, jak to brzmi!
Jestem nieco niedospana, a na sen zostało mi około pięciu godzin, więc pożegnam się już:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień doberek!
Po śniadaniu i zaraz wyjazd
Dzień dobry, za oknem tak sobie, a tutaj dość sennie, chyba czas wezwać posiłki. Oraz panią, która je serwuje.
Do termosu poproszę herbatę i kanapki.
My już w autokarze.
…bry
ja późno jem śniadanie, bo za cholerę nie mogę wyrobić się z 8/16, żeby kolacja była bliżej 19 niż 17.
Witajcie!
W pracy młynek, po pracy młynek – spać nie ma kiedy!
Ja tu w ogóle spać nie mogę,już zmęczona jestem,ale jest cudnie
Ja tu w ogóle spać nie mogę,już zmęczona jestem,ale jest cudnie
Ja tu w ogóle spać nie mogę,już zmęczona jestem,ale jest cudnie,choć chyba będę chora auuuu
Z przetrenowania? Z przewiania? Z przepi… a nie, z tego to chyba nie?
To ostatnie nie.
Jednak poszłam na basen,jednak jeździłam do 16 i jednak po kolacji jadę do miasteczka.Moje nogi,nos i gardło coś pyskuja,że nie powinnam
Jednak może czasem ich posłuchaj?
A ja po pracy, b. korzystnie dzisiaj, jutrzejszy dzień znów zapowiada się pracowicie.
W weekend wybywam zaś. I będę z powrotem w niedzielę, ale trudno mi powiedzieć, o jakiej porze.
Edit: zapomniałem dodać, że teraz już oczywiście na przerwę.
Jedziemy zwiedzać Sappade
I z rowerka łup karczmarza dzbanem w… to znaczy na Wyspę!
Home, sweet home… ależ się tobą nacieszę do 6. rano!
Nie mów, dopiero teraz wylądowałeś w domu?!
Nocna Sappada,winko w knajpce,Teraflu na noc i zobaczymy co będzie jutro
Trzymam kciuki.
Ale nic na siłę, proszę pani!
Dobranoc!
Spokojnej. Ja dzisiaj też już zemknę, bo jutro od rana zamiast pracować, lecę załatwiać cosik.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Śpieszę:
donieść, że już jestem w domu
trochę pospać
Miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry dość przelotne dzisiaj.
Panie Gieniu, proszę zostać na dłużej, bo ja dziś nie mogę.
Herbatkę, poproszę…
Dzień dobry, Quacku:)
Miłego wybycia:)
Witajcie!

Ma ktoś pomysł na jakieś dobre słowo na dzisiaj? Już wiem!
… i może rogalika
Jo.Wez i dla mnie.
Załatwione! Zamów sobie suchy prowiant na podróż i herbatę w termosie
„Witaj mi, witaj, wonna czaro mokki!
Kocham twą duszę, o płynny hebanie,
Aromatycznej pary twej obłoki,
Którymi buchasz w polewanym dzbanie,
Kiedy kipiące twych ziarn gotowanie
Cały glob ziemski czyni mą dzierżawą;
Oto spoczęłaś w białej porcelanie,
Arabskich pustyń córo, czarna kawo!
Kiedy mnie znudzą jałowi mieszczanie,
ducha pogrążam w twej fatamorganie.
Tyś mi natchnieniem i pieśnią, i sławą,
W tobie mam cudów i niebios poznanie,
arabskich pustyń córo, czarna kawo!”
(„Kawa” – A. Lange)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry!
Wpadnę wieczorem 🙂
🙂
Ja też. Najpewniej po spacerku.
Witam!
Witaj, Maczku:)
Średnio wyspane i dość aktywne dzień dobry, Wyspo:)
Pobiegałam po schodkach i z tego biegania wywnioskowałam, że dziś Wyspa dość wyludniona będzie:)?
Trudno:)
Bawcie się dobrze w realu:)
Ja teraz basen,kolacja,imprezka,pakowanie -taki plan.
Ale wyspowac będę
Bez ciśnienia, Maczku:)
Jestem.Po basenie,przed obiadem.
O, pływanie musi zaostrzać apetyt.
A kolacje we Włoszech, o Dio mio! Przystawki, zupa, jedno danie, drugie danie, deser, a spróbuj nie zjeść, podziękować, to panie z obsługi stoją nad głową i z troską pytają, czy człowiek zdrowy, może naleweczki na trawienie?
🙂
A ja na trochę umkłam po zakupy kosmetyczne.
No to tak: od rana pojechałem po nowy akumulator i wymieniłem go w samochodzie (bo stary padł nie do odratowania), zrobiłem zakupy, popracowałem, zrobiłem drugie zakupy, jeszcze popracowałem, skończyłem koordynować jedną niewielką akcję w stowarzyszeniu, pobiegałem po bankach online, dokończyłem pracę…
Dlaczego ostatnio te piątki takie zarobione?
Zmykam na przerwę.
Mój też pokawałkowany. Jak nie to, to – sio. Jak nie tamto, to – owamto:)
A teraz na spacerek:)
Cztery minuty niedoczasu i kobrzy wzrok Psiuły:)
Och, prawie go widzę. Przyczajona pretensja, ukryta uraza!
🙂
O, tak! Psiuła jest mistrzynią znaczących spojrzeń. i westchnień. Demonstrantka najwyższych lotów.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś rozbrylancił nam się Las:) Wprawdzie księżyc młodziutki i blasku roztaczał niewiele, ale wystarczył śnieg. No i od czego są reflektory:) We dnie popadało i nie podmuchało, a wieczorkiem chwycił lekki mrozek, więc każda drzemiąca na gałązce kropla zmieniła się w mały klejnocik:)
A wędrowało się tym przyjemniej, że żadna nie dawała się strącić:)
To bywają niebywałe widoki. A najpiękniejsze, że nietrwałe (no, można ew. zdjęcie zrobić albo film, ale to przecież nie odda wrażeń). A najbardziej przejmujące, że przyrody w ogóle to nie obchodzi (poza ludźmi, którzy niby są jej częścią).
To prawda – Matka Natura nie ma w sobie ani odrobiny próżności:)
Czasem udaje mi się pstryknąć jakąś spacerkową fotkę, ale przez tego mojego narwańca one przeważnie są spóźnione albo kiepskiej jakości:)
Kiedyś spotkałam rodzinkę winniczków. Zanim okiełznałam Rudą – uciekły. Niby pełzły, ale ja miałam wrażenie, że tylko – śmignęły;)
Widocznie to były winniczki wyścigowe
🙂
Piękne były:)
Miały muszle w różnych kolorach: od kasztanowego po piaskowy.
Tetryku dużo osób było?
Na drogę zapowiadają nam na jutro opady śniegu. Jest szansa, że będzie ciekawie
We dnie na uczęszczanych trasach nie jest jeszcze tak źle (przynajmniej u nas), bo śnieg rozjeżdżony i asfalt czarny. Gorzej pod wieczór, kiedy ruch maleje, a ta mokra breja zaczyna marznąć.
Jak jechałam wtorkową nocą, to właśnie tak było – padał mokry śniegodeszcz i marzł:(
No do Bydgoszczy mamy autostradę, a potem ekspresówkę, dopiero na ostatku dojazd do miasta od obwodnicy.
Potem z Bydgoszczy do Torunia drogą krajową, mam nadzieję, że będzie przyzwoicie.
I z powrotem przez Toruń, więc w mieście, a potem autostradą z powrotem.
W sumie liczę, że to wszystko powinno przyzwoicie wyglądać, ale nigdy nie wiadomo.
To trzymam kciuki za dobre warunki na drodze.
Dobranoc Wyspo!
Miłych snów, Maczku:)
Spokojnej!
I ja się już pożegnam:
miłej nocki, Wyspo:)
Bry.
Już w autokarze,wracamy
Gienia niech odpocznie.
Ale kanapki były?
Ja znowu dziś poza czasem… no co za upiorny dzień!
Dzień dobry mocno przelotne! Zaniedługo ruszamy, muszę się jeszcze dopakować etc., więc od razu pa, do niedzieli!
Szerokości!
Udanego wyjazdu, Quacku:)
I – dzień dobry:)
Witajcie!
Wybaczcie, nieobecność i brak lampki!
Demonstracja, która miała trwać do 21., trwała do 23. – potem jeszcze zwijanie sprzętu, liczenie datków ze zbiórki dla oddziałów w Bachmucie – do domu dotarłem ok 1 dzisiaj…
Witaj, Tetryku:)
Brawa dla Ciebie Tetryku.
Ciszaaaa…
Ja już Czechy.
Witaj, Maczku:)
Bezpiecznego powrotu:)
Maczek powraca.
Quack wybył.
Tetryk się odnalazł.
A ja mówię:
dzień dobry, Wyspo:)
i też jeszcze na trochę umykam, bo mam dziś towarzyski dzień:)
Dzień dobry!
O takiej godzinie?
Dzień może być dobry całą dobę…
Jestem w domu!
Dobry wieczór!
Super:)
Cieszę się, że już dotarłaś.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Mżysto nieco było i bezgwiezdnie bardzo, a pod koniec znowu mrozik się pojawił:)
Umykam,dobranoc.
Dobrej nocki, Maczku:)
Paaaaaaa…..
Wypocznij po tym urlopie! 😉
Głowa umyta, śniadanie zjedzona to ja teraz …będę leżeć i pachnieć?
Chciałabym, ale trzeba zrobić obiad, rozpakować się, odprać, odsprzątać…
Cisza na Wyspie, więc i ja wejdę na paluszkach, żeby nie obudzić Maczka i napomknę tylko, że za moim oknem biało:)
I wciąż sypie. Rozkapryszona w tym roku pani Zima jak rzadko:)
Miłych snów, Wyspo:)
Wyspane dzień dobry!
(Gienia odpoczywa dziś).
Śniadanie! Wstawać śpiochy!
Śniadanie i w drogę. Quackie powraca do Gdyni, my wizytujemy Lublin. Obyśmy wszyscy dojechali gdzie trzeba bez szwanku.
Szerokiej drogi podróżującym życzę!
Szerokości! 🙂
Witajcie!
Dziś wreszcie obudziłem się jako-tako wyspany
Ja ZASADNICZO też, bo w Sappadzie spałam mało i źle.
Jednak teraz jakaś przymulona jestem -nadspana, niedopspana ?
Chyba nie będzie wielkim nadużyciem, jeśli napiszę to w liczbie mnogiej:
cieszymy się razem z Tobą, Tetryku:)
Dobry wieczór:)
Niech nam będzie dobry!
Miłościwie Panujący Wieczór;)
A ja niby tak, bo poszedłem spać w sobotę ok. 21.00, a obudziłem się w niedzielę ok. 8.30, ale, no, jednak wygodniej we własnym wyrku.
Ciszaaaaa……
A Makówka domowa.
Też byłam prawie domowa, ale miałam kłopoty z netem. Tyle że tym razem spodziewane, więc aż tak się nie irytowałam:)
Witaj, Maczku:)
Sama ze sobą se pogadam między praniem, gotowaniem i sprzątaniem…
Ale się super szusowało!
I pływało i …
Liczymy na szerszą opowieść! 😉
Cieszę się, rozumiem to jako propozycję zbudowania pięterka.
Bardzo lubię opowiadać o moich wyjazdach, wycieczkach itd.
Nie wiem jeszcze, czy uda mi się dziś, bo to zależy jak długo dziecko będzie na obiedzie, po obiedzie i czy potem powleczemy się na spacer.
Jak nie dziś to jutro chętnie zbuduję.
Teraz jednak muszę jakoś ogarnąć obiad, rozpakowanie itd.
I …ogarniającą mnie senność:)
Jestem z powrotem i już się oblizuję na myśl o pięterku narciarskim!!!
Postaram się, ale wiesz nie wyrzucę dziecka zaraz po obiedzie, bo „muszę budować pięterko”.
A i drugi syn też dzwoni i dopytuje.
A ja mam kryzys, że zasypiam na chodząco, chyba ta pogoda i zmiana klimatu tak działa?
Spoko, nie popędzam 🙂
To lepiej nie idźcie na spacer, bo jak zaśniesz poza domem… 😉
Witaj, Quacku:)
Mam nadzieję, że wyjazd się udał, a warunki na drodze, o które się martwiłeś, były znośne:)
No właśnie napisałem niżej, jak było. W sumie w Bydgoszczy wieczorem też poprószyło, ale bez przekonania, w niedzielę rano nawet mnie ominęło odśnieżanie auta, bo wszystko stopniało, zanim wyjechaliśmy.
Wróciliśmy. Wystawa ciekawa. Kuchnia ormiańska interesująca. Ale zmęczona jestem bezgranicznie.
Jaka wystawa? Co jedliście z kuchni ormiańskiej? Interesuje mnie z powodu zaprzyjaźnionego Ormianina.
Wystawa Egipska, Kapitanie, Egipska. Z sarkofagiem. Jutro coś wrzucę na Rutynę.
A jedliśmy całą masę różnych rzeczy, bardzo dobrych, bo byliśmy w 7 osób. I nieco pękam teraz.
Podaj na rutynie nazwy tych ormiańskich potraw, proszę.
Albo i tu na Wyspie.
OK
Oo, to w miarę możliwości spróbuj odpocząć!
Cześć, Jo.!
Bardzo intrygujący skrót relacji!
Mistrzyni skrótu!
No, to było z prędkością światła. Nic nie zauważyłem.
Sama siebie zdumiewam.
Ja też ostatnio coraz częściej samą siebie zaskakuję.
(przerwa)
A Ty tak ledwo zajrzałeś, to od razu na przerwę?
Daje ci dobry przykład na poparcie swoich zaleceń
No tak. Racja.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Znów pani Zima zawitała. Może rozsiądzie się na dłużej?
Dobry wieczór, tako i u nas wróciła, aczkolwiek ponoć do wtorku.
Wracaliśmy 200 km z Torunia, przez ostatnie 60 km było biało, przez ostatnie 8-10 zaczęło prószyć.
Ale szybko przestało.
Tu podobnie – sypie z przerwami.
W trakcie spaceru akurat sypało, więc było urokliwie, dopóki nie nadszedł czas powrotu, bo śnieg przysypywał oblodzone fragmenty szosy. Dobrze, że nie wybrałyśmy się zbyt daleko:)
No tutaj na szczęście obyło się bez oblodzeń. Przynajmniej na tych fragmentach, którymi myśmy się poruszali.
Szczęściarz:)
Pewnie tak. Ale tutaj w ogóle rzadziej mrozi. Podejrzewam, że jak u nas jest mróz na tyle duży, żeby oblodzić drogi, to u Was rury trzaskają w ziemi.
Ogólnie rzecz biorąc wyglądało to tak: Gdynia-Bydgoszcz w sobotę – deszcz lub deszcz ze śniegiem, generalnie bardziej mokro niż biało (i ślisko), chwilami przestawało padać. Bydgoszcz-Toruń w niedzielę – spokojna droga, chociaż mokrawa, zero opadów w trakcie. Toruń-Gdynia w niedzielę – jak wyżej, przez 95% drogi spokój.
No ba!
Powszechnie wiadomo przecież, że w moim Miasteczku średnia temperatura powietrza wynosi -19 stopni Celsjusza, jeziora i rzeki są wiecznie zamarznięte, a pod oknami pasą się całe stada białych niedźwiadków. Nie mamy też schroniska dla psów, ale to dla pingwinów ma się całkiem dobrze. Na całym świecie znany jest także fakt, że u nas chłopak oświadczający się dziewczynie obdarowuje ją nie pierścionkiem lecz skórą (upolowanego latem, bo zimą te chronią się w katakumbach pod Miasteczkiem, coby nie zamarznąć) białego niedźwiedzia, a wybranka jako wiano wnosi pierzynę z najdelikatniejszego pingwiniego puchu:)
A poważnie – największym problemem jest to, że wiele dróg pozostawia się samym sobie przez cały zimowy okres. Tereny są zalesione, więc korzenie drzew niszczą asfalt, kiedy zatem w te zręby dostaje się woda i zamarza, powstają garby i jeździ się po tym fatalnie:)
Och, przecież nie sugerowałem białych niedźwiedzi!
Najwyżej parę fok śródlądowych
Z tymi garbami by mi do głowy nie przyszło wszakże
Ależ ja się bardzo chętnie chwalę swoją małą ojczyzną:)
Foki, nerpy…
Do samochodów zaprzęgamy piżmowoły, gdy zamarza paliwo, a nasza poczta ma na swoich usługach całe chmary edredonów i puchaczy śnieżnych:)
Garby to uroki mieszkania w bliskim sąsiedztwie Parku Narodowego:)
Puchacze śnieżne! Hogwart!
My byliśmy pierwsi;)
Buduję, buduję i jak mam budować skoro kot wymiotuje i chodzę i sprzątam?
Powoli, spokojnie, cierpliwie i z wielką miłością wobec kota
A było kota poić grappą?
Gatto con grappa è un collegamento errato
Vero!
La verita piu vera!
🙂
Dobrali się lingwiści!
🙂
A ja buduję, ale pewnie większość nie doczeka…
Wprawdzie Jaś nie doczekał…, ale ja jeszcze trochę pobędę:)
Już jest gotowe, zapraszam piętro wyżej.
Maczku byłam, pooglądałam, widoki piękne, ale dokładniej odniosę się już jutro u Ciebie:)
Dobrej nocki:)
Jasne, przecież już bardzo późno.
Wszystko przez tego kota.
Przed chwilą narzygał na moje plecaki!
Wersja współcześnie forowana to Jaś nie dociekał…
I takich Jasiów jest duża część suwerena.
Czego Jaś nie dociecze, to się Janowi i tak nie upiecze;)
Dzień dobry, Tetryku:)
Miłych snów, Wyspo:)
Cofło?
Więc – najmilszych snów, Wyspo:)
Dobrej nocy.
Po śniadaniu zapraszam w Dolomity.
Dziękuję za wspólną wędrówkę po krainach niekoniecznie prawdziwych i lecę zdobywać szczyty u Maczka:)