« W sierpniu Wesoły Deszczyk »

Beskid Niski — Beskid śliski…

Na niespełna tydzień udało mi się z córą wyskoczyć w góry. Celem była zaprzyjaźniona tzw. agroturystyka, to jest domek przystosowany do nocowania i karmienia turystów. Wprawdzie inwentarz gospodarski składa się jedynie z kilkunastu kur, psa i gromady częściowo przysposobionych kotów, ale jest wiele innych atrakcji: dla dzieci huśtawki i miejsce na ognisko, dla łazików górskich bliskość szlaków — chata stoi tuż obok głównego szlaku Beskidów, a niedaleko jest węzeł łączący z nim inne szlaki. Do tego zaciszność miejsca: wprawdzie do głównej drogi wsi jest zaledwie jakieś 100 m, ale ta droga prowadzi tylko w górę doliny i tam się kończy, a na domiar szczęścia obecnie, z powodu zawalenia się mostka, kończy się kawalątek za Chatą Kasi (co przy okazji eliminuje przejazdy ciężarówek z drewnem z wycinki — ostatnia z nich właśnie uszkodziła ten most).

Nie wspomniałem jeszcze o największej atrakcji, jaką są umiejętności kulinarne Kasi. Nie będę wam opisywał smaku jej potraw, to po prostu trzeba przeżyć. Legendy głoszą, że pierwsza łyżka barszczu Kasi skłania przybyszów do ubolewania, że już się wcześniej ożenili… 😉

Cóż, nie samym jedzeniem człowiek żyje. Między śniadaniem (o 9:00) a obiadokolacją (o 18:00) jest dość czasu, aby solidnie pochodzić po okolicznych górach. Pogoda nam nadspodziewanie dopisała, ze dwa razy padało w godzinach wieczornych, nie przeszkadzając w spacerach. Poza tym było bardzo sucho. Wręcz można powiedzieć, że tym razem zawarte w tytule miejscowe powiedzenie nie sprawdziło się prawie wcale. Ubocznymi skutkami tej suszy był kompletny brak grzybów, a być może też niedostatek polnych i leśnych kwiatów. Jeden z nielicznych wyjątków znajdziecie poniżej.

W drodze warto się było rozglądać. Piękne widoki lasu, gór i słońca (jeżeli w galerii kogoś zanudzą, przeskakujcie bez wahania!) co krok kusiły do sprawdzania, jak by to wyglądało w kadrze. Dokuczliwy, wilgotny upał częściowo rekompensowany był przez cień lasu i powiewy wiatru, a widok towarzyszącego nam futrzaka jasno uzmysławiał, że nasze gładkie przeważnie skóry są w tej sytuacji darem losu.

Na skrajach nasłonecznionych polanek rozciągały się wielkie kolonie jeżyn. Ta dziwna roślina owocuje bardzo długo, potrafi mieć na jednej gałązce piękne, gotowe do zjedzenia słodkie koszyczki, równocześnie z nowymi, które to stadium osiągną za chwilę, i z tymi, które już przejrzałe, opadają pod byle drgnieniem lub pokrywają się szarym zarostem pleśni. Z jednego stanowiska przez ok. 20 minut zebraliśmy do butelek po napojach 2,5 litra jeżyn, a pies leżał obok i patrzył się na nas z politowaniem.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć, które — jak wiadomo — niosą dużo więcej informacji niż słowa 😉

O cerkwiach i trochę o Łemkach przeczytacie w następnym odcinku.

274 komentarze

  1. Tetryk56 pisze:

    A, i jeszcze zapomniałem dodać: brak zasięgu telefonów nadaje pobytowi miły ton nieco archaicznego spokoju… Wink

  2. Makówka pisze:

    Piękny ten domek tak ładnie ozdabiany.
    Zdjęcia z wędrówek przypominają mi moje dreptania.Wszak Beskidy są częstym celem moich wycieczek.
    Widać urlop choć krótki bardzo udany.Relaksujacy ładujący akumulatory.

  3. Jo. pisze:

    Odnośnie psa ciągniętego na górę – przypomina mi się stary tekst Filozofa: „Pies obronny. Trzeba go bronić.”

    • Makówka pisze:

      Takie „obronne” były moje psy.
      I Trop i Pokerek.
      Teraz mam kota Florka, który też zapewne obronny nie jest.

      • Jo. pisze:

        Mój Maurycy (Golden Retriver) to wiadomo – każdego, kto przekroczył próg domu, poprowadziłby do lodówki. Luna – szurnięty JRT (chociaż ja nie wiem, czy to nie synonimy…), dla odmiany każdego musi obskoczyć i obszczekać. Nienawidzę małych jazgotliwych psów. I naprawdę nie wiem, dlaczego tak ją kocham. Pewnie jest tu jakaś analogia do moich synów i męża… Ale obronna jest, że ho ho! Wystarczy, że ktoś wykona zbyt gwałtowny ruch w moją stronę, to ta by się do gardła rzucała.

    • Tetryk56 pisze:

      Słyszałem nawet określenie zaczepno-obronny. To taki, który zaczepia wszystkich i potem trzeba go bronić. Overjoy

  4. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, jestem!

    Kwiaty z domalowanymi uśmiechami robią wrażenie roślin nieco drapieżnych, nasunęła mi się analogia z Ukrainą jako taką, że też kraj piękny, ale niech no go kto najedzie…!

    Koty leniwce, w sumie leżą podobnie jak wartujący pies. Trochę tylko ten łańcuch robi mniej wesołe wrażenie. Dobrze chociaż, że długi. Aha, i to jest inny pies niż ten ciągnięty/ ciągnący z ostatnich zdjęć???

    Czy brak kwiatów nie wynika – oprócz być może suszy – z tego, że jak napisał Wieszcz Waligórski, idzie jesień? I większość kwiatów już przekwitła?

    Skrzypy zawsze mi się podobają, zwłaszcza od kiedy Rodzice-geologowie opowiedzieli mi o czasach, kiedy to głównie one tu rosły.

    Jeżyny w Beskidzie uwielbiam, aż mi się przypomina tamten smak z Żywca, o którym pisałem pod jednym z wpisów Leny.

    Drzewo-pomnik wygląda też trochę jakby służyło wspinaczom za miejsce treningów. Ułomki gałęzi ze wszystkich stron niczym drabina.

    • Tetryk56 pisze:

      Pies jest ten sam, bo jedyny 🙂
      Koty na zdjęciu to tylko część bandy. W fazie leniwce ładnie pozują, w fazie rozbój nie ma mowy o dobrym zdjęciu 😉
      Wydaje mi się, że w Tatrach w zeszłym roku o późniejszej porze było kwiatów więcej, ale może to moje pobożne życzenia.
      Chrustu w lesie jest mnóstwo — gdyby ktoś mógł i chciał zbierać, nie musiałby się martwić o opał, nawet uwzględniając szybsze spalanie cieńszych gałęzi…

      • Quackie pisze:

        A, to nieco zmienia postać rzeczy w kwestii łańcucha 🙂 skoro wychodzi również na spacery, to nie jest tak najgorzej.
        W fazie „rozbój” to pewnie wyszłyby w najlepszym razie rozmazane smugi, a w najgorszym – nic, gdyż, jak wiadomo, nigdy na miejscu zbrodni nie ma Makawitego!

    • Makówka pisze:

      Jeżyn dużo jest teraz nie tylko w górach.
      Ostatnio byłam na małym spacerku blisko Krakowa i były jeżyny i wrzosy,a mnie było smutno,że „idzie jesień”.

  5. Quackie pisze:

    PS. Dobranocka piętro niżej!

  6. Lena Sadowska pisze:

    przemoczonych łapek sześć ogonek rudy też
    nos mokry na fest
    chociaż nie padał przecież deszcz…

    Pospacerkowe dobry wieczór na nowym pięterku:)

  7. Lena Sadowska pisze:

    Jeszcze raz dobry wieczór, Tetryku:)

    Wygląda na to, że urlop był naprawdę uroczy:)

    Nie wiem, czy zębate kwiaty to jest akurat to, co chciałabym, żeby kwitło na moich drzwiach albo okiennicach;) ale już takie drożynki, ścieżynki, steczki to na pewno moje klimaty:)
    Piękny ten smarkaty strumyczek, który kiedyś może się okazać bardzo poważnym, dorosłym strumieniem:)
    Bardzo do mnie przemówiła kolorystyka koronkowego sosnowego baldachimu – tyle tam subtelności w odcieniach chłodnego błękitu:)
    A wiesz, że i u nas spotyka się wśród ostępów leśnych takie kładeczki? Nie zawsze pod nimi huczy potoczek, czasem łączą brzegi jakiegoś podbagnionego wąwozu, albo po prostu trudno-przemierzalnego, głębokiego wykrotu.
    Kolczasty pomnik wzbudził we mnie niepokój. Może trochę przez analogię do słupów ogrodzeniowych w Auschwitz, a trochę przez podobieństwo do wyjałowionych pustynnych połaci Meksyku, „zalesionych” takimi właśnie kikutowatymi kaktusami…

    Nie wiem też, czy „ku pocieszeniu”, ale powiem Ci, że i u nas, póki co, o grzybach ani widu, ani słychu:)
    Za to kwiatów – zatrzęsienie:) Nawet na przydomowym trawniczku wciąż coś nowego dokwita:)

    Z przyjemnością pooglądałam Twoją wakacyjną relację i powędrowałam po beskidzkich zakątkach:)

  8. Quackie pisze:

    Kochani, zmykam. Dobranoc!

  9. Tetryk56 pisze:

    Lampka płonie jeszcze poniżej, ale Dobrej nocy! powiem tu! 🙂

    • Makówka pisze:

      To i ja powiem dobranoc i jeszcze sobie chwilę poczytam książkę,bo jakoś średnio lubię ślęczenie z komórką.

      GoodNight

  10. Lena Sadowska pisze:

    Też się już pożegnam:

    dobrej nocki, Wyspo:)

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry, kawa, herbata, witaminki, sok, coś jeszcze?

    Koffie

  12. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Tak mnie Gienia zachęciła, że zaraz siadam do śniadanka! 🙂

  13. krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry

    Beskid Niski to rejon moich wędrówek z czasów studenckich (robiłem uprawnienia przewodnickie na Beskidy Wschodnie).
    Góry bardzo urokliwe, warto tam się wybrać dla zabytków (cerkwie, cmentarze z I wojny św.), dla poznania ciekawych ludzi (najmniej skomercjalizowane góry w Polsce) oraz dla (niezbyt wyczerpujących) wspinaczek górskich… Delicious
    Tylko SKĄD WZIĄĆ CZAS na wędrówkę? Thinking

    • Tetryk56 pisze:

      Witaj, Krzysztofie!
      Jeden z moich znajomych, wspomniawszy niedokładnie pierwszych socjalistów, postanowił, zainspirowany ich hasłami, walczyć o ośmiogodzinny tydzień pracy… Overjoy

  14. Makówka pisze:

    Zanosi się,że będzie ładny dzień.
    Jemy śniadanie,walczymy z szerszeniami i zastanawiamy się jaki plan na resztę dnia.

  15. Lena Sadowska pisze:

    Nienachalnie (+22) cieplutkie dzień dobry, Wyspo:)

  16. Max pisze:

    Dzień dobry 🙂 Obejrzałem z przyjemnością fotograficzne obrazy Autora T . bo w młodości często w tych okolicach buszowałem z namiotem i kuchenką gazową… Ale było , minęło , a wspomnienia mówią ,ze warto było . Dzisiaj , mieszkając na Mazowszu z przyjemnością wracam pamięcią z tamtych lat . Mam domek z ogrodem na Mazurach , ale po trzydziestu latach wszystko wymaga remontu , naprawy , pielęgnacji , a brak czasu na korzystanie z własnego sprzętu do pływania . Nie ma rzeczy wiecznych , chociaż znawcy mówią ,że jest wieczne pióro . Ale czy to rozwiązuje problem ? Thinking

    • Makówka pisze:

      W mojej chatce wszystko wymaga naprawy,wszystko się sypie.

    • Tetryk56 pisze:

      Z rzeczy wiecznych wymienia się wieczne pióro, wieczną ondulację (ktoś to jeszcze pamięta?) i wieczną miłość. Podobno jest to porządek wg trwałości (malejąco)… Thinking

      • Makówka pisze:

        Wieczne pióro kiedyś się wypisze,ondulacja rozprostuje,a miłość ta wieczna to tylko w bajkach chyba.

        • Max pisze:

          Wspomnienia z dawnych lat … Wracałem ze Słowacji i po przekroczeniu granicy odpadło mi w aucie lewe koło . Auto volkswagen limuzyna , ale nie ma rzeczy wiecznych . Martwiłem sie patrząc na przekrzywione koło , zatrzymało sie w pewnej chwili jakieś auto i kierowca powiedział : nie martw się przyśle Ci lawetę . Siąpił deszczyk ,ale faktycznie pojawiła się laweta która zawiozła mnie z uszkodzonym autem do warsztatu w Nowym Targu . Rozbiliśmy namiot dla rodziny w ogrodzie właściciela , a ja z uszkodzonym wałkiem skrętnym od zawieszenia , autobusem wyruszyłem do Warszawy . Tylko w Stolicy mozna było kupić nowy wałek , bo U Zasady w Krakowie takich części nie było . Cała operacja z podróżami i naprawą trwała trzy dni , a sympatyczny warsztat remontowy w Nowym Targu wspominamy do dziś … Thinking

          • Tetryk56 pisze:

            Czyli wspomnienia dobrych ludzi są najwieczniejsze 🙂

          • Quackie pisze:

            Oo, co za wspomnienia. To nasze oczekiwania w 1988 na pompę paliwową i rurę od chłodnicy do Poloneza we włoskim warsztaciku się nie umywają, bo to tylko parę godzin trwało.

  17. Makówka pisze:

    Szerszenie to jedno,a teraz dziki zaczęły tu podchodzić.Auuuuu….

  18. Tetryk56 pisze:

    Za chwilę zmykam knuć i do wieczora będę słabo dostępny… 🙁

  19. Quackie pisze:

    Otóż praca wykonana, a po pracy okazało się, że ja też włączam się w pewne knucie Happy-Grin

    A teraz już na przerwę.

  20. Tetryk56 pisze:

    Wróciłem, ale jeszcze zebranie na zoomie…

  21. Lena Sadowska pisze:

    Już znów pocieplałe po chłodnawym spacerku dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Tutaj około 23-25 w ciągu dnia. W domu aktualnie 24 i leciutki przewiew, czyli dla mnie warunki idealne!

      • Lena Sadowska pisze:

        U nas na zewnątrz +18 i dmuchało, więc nawet trochę zmarzłam.
        Ale w domu sieknęłam gorącą czekoladę z pikantnym buziaczkiem i już mi cieplej:)

        Dobry wieczór, Quacku:)

        • Makówka pisze:

          Pikantnym buziaczkiem?

          • Lena Sadowska pisze:

            Wymyśliłam go, gdy Małolactwo miało długie ząbki na kakao:)

            To po prostu wyciśnięta chmurka słodkiej bitej śmietanki.
            A pikantny buziaczek jest wtedy, gdy posypie się tę chmurkę odrobiną chili (bo ja lubię gorzką czekoladę z chili):)

            Dobry wieczór, Maczku:)

            • Makówka pisze:

              Dobry wieczór Leno!

            • Lena Sadowska pisze:

              Och!
              Wymyśliłam też piure z czerwonych, pomarańczowych, zielonych i seledynowych ziemniaków, gdy był bunt warzywny:) I ogórkową bez ogórków:)

              • Quackie pisze:

                A skąd się bierze takie różnokolorowe?

              • Tetryk56 pisze:

                Ogórkową bez ogórków sporządziła kiedyś moja siostra. Miała podyktowaną przez telefon listę składników, i o jednym zapomniała. Nazwa zupy ponoć nie została jej podana…

                • Lena Sadowska pisze:

                  🙂

                  Ja swoje pierwsze w życiu ziemniaki gotowałam, póki się woda nie wygotowała, bo wiedziałam, że wkłada się je do wody, a na talerzu są już bez niej:) Jak się domyślasz – umknął mi środek czyli – odlewanie:)

                  A moja ogórkowa miała ogórki, tyle że – zmiksowane:)

        • Tetryk56 pisze:

          Taki pikantny buziaczek to może sieknąć!

  22. Lena Sadowska pisze:

    Nie mam pojęcia, co jest z tymi komentarzami:(
    Najpierw mnie cofało, sarkając, że za szybko dodaję kolejne komentarze i mam zwolnić nieco, a potem zupełnie zaczęło ignorować to, co piszę:(

    Chyba Wyspa mnie już nie chce… Buuuu…

  23. Quackie pisze:

    Kochani, w związku z tutejszym knuciem pożegnam się już na dzisiaj – dobranoc wszem wobec!

  24. Lena Sadowska pisze:

    Też już powiem grzecznie:

    dobrej nocki, Wyspo:)

  25. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Czyli co, Gienia proszona na pokład?

    Koffie

  26. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ależ się SzanPaństwo rozochociło kulinarnie!
    Miała Gienia dłuższe wolne, niech odrabia 😉

  27. Jo. pisze:

    Uprasza się uprzejmie o trzymanie kciuków. Piter właśnie pojechał z BB do ZUSu. Niestety ja nie mogłam, bo ktoś musiał zostać w domu z Jakubem. Czyli mamy test na skuteczność mojego męża i oby go zaliczył.

  28. Makówka pisze:

    Koniec miesiąca…
    …tylko tak przypominam
    (jakbyście zapomnieli)

  29. Makówka pisze:

    Pakowanie, zakładanie krat,pryskanie gniazda szerszeni,wyjadanie resztek jedzenia, wyłączanie prądu.
    Opuszczamy chatkę.

    • Jo. pisze:

      Ja też tak bym chciała. Może za dwa lata się uda? Póki co cieszymy się, że w ogóle coś drgnęło. Prawie 20 lat wałkowania tematu, wojen domowych, nerwów… Aż mi się wierzyć nie chce, jak oglądam zdjęcia przysyłane przez ekipę budowlaną.

  30. makowka9 pisze:

    42 lata temu…
    Rozbudzone nadzieje, że …
    I co ? Nic nie jest dane raz na zawsze…

    • Jo. pisze:

      Nie jest.
      Jak się nie pielęgnuje, to nawet trawa sama nie urośnie. A co dopiero mówić o społeczeństwie pełnym ludzi z przerostem ego?
      Ale komuś ciepła woda w kranie przeszkadzała…

      • Makówka pisze:

        I tych ktosiow zaczęło być coraz więcej.
        Smutno mi jakoś…

        Chwasty rosną same.Wszystko czego nie chcemy to jakoś tak samo się pleni.

  31. Lena Sadowska pisze:

    Całkiem przyjemne (+21), błoczkowo-słoneczkowe dzień dobry, Wyspo:)

  32. Tetryk56 pisze:

    A teraz zebranie w SM… 🙁

  33. Quackie pisze:

    Uf, koniec na dzisiaj. Wczorajsze knucie na razie udane, sprawa jest rozwojowa.

    Za chwilę zaś na przerwę.

  34. makowka9 pisze:

    Jestem w Krakowie, w domu.
    Idę do Wanna

  35. Lena Sadowska pisze:

    Pospacerkowo zziębnięte dobry wieczór:)
    Coraz chłodniejsze te wieczory. W lesie jeszcze da się przeżyć, ale od jeziora ciągnie ziąbem że brrr:)

  36. Tetryk56 pisze:

    Uff… po zebraniu…

  37. Lena Sadowska pisze:

    Zrobiłam dzisiaj (ponieważ poprzednie już mi się znudziły) krem do twarzy wg nowej receptury. Posmarowałam się i teraz latam co pięć sekund do lustra sprawdzać, czy jakiejś reakcji alergicznej nie ma, bo test przedramienia nie zawsze u mnie działa, a pierwszy raz użyłam pszczelego wosku.
    Trzydzieści dwie minuty minęły i nadal jest przyjemnie także wizualnie:)

    • Quackie pisze:

      Ale nie zaczęłaś jeszcze rozumieć języka (tańca) pszczół? Wink

      • Lena Sadowska pisze:

        Chyba nie…
        Nie rozumiałam, o czym szumi bambus, gdy używałam żelu bambusowego, ani co w kawie piszczy, gdy korzystałam z serum kofeinowego, więc, myślę, i rozumienie pszczelej mowy zostanie mi oszczędzone.
        🙂

        • Quackie pisze:

          Okej. Chyba się za dużo naoglądałem filmów o superbohaterach. Ashamed

          • Lena Sadowska pisze:

            Z superbohaterów najbardziej odpowiadałoby mi bycie Wolwerinem w kobiecej postaci.
            Tylko czego na to dodać do kremu?
            😉

            • Quackie pisze:

              Opiłków tego metalu, co ma z niego pazury. Adamantium się to nazywa w tym uniwersum.

              • Lena Sadowska pisze:

                I szkielet:)
                Ale co ze zdolnościami regeneracyjnymi? Wolwuś się z nimi urodził:)
                Też lubisz X-menów?

                • Quackie pisze:

                  No właśnie co jakiś czas próbuję i nie mogę się do końca przekonać. Wolę raczej bohaterów Marvela z kręgu Avengersów, z tym że jak przeczytałem, że oglądanie II części Dra Strange’a ma sens po obejrzeniu serialu „Wanda Vision”, który zupełnie, całkowicie mnie nie kręci, to odpuściłem (na razie).

                  A ostatnio oglądam w wolnych chwilach kolejne odcinki „The Boys” (zasadniczo na Amazon Prime), serialu, w którym superbohaterowie są generalnie raczej bohaterami negatywnymi, tak czasem przewrotnego, że czapki z głów.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ja wolę X-menów. Zwłaszcza komiksy, bo komiksowa ze mnie dziewczyna od zawsze:)
                  Filmy i owszem, ale nic się jednak nie umywa do papierowych obrazków – jak dla mnie:) Tym bardziej, że to już nie są te prymitywki z lat osiemdziesiątych u.w. ale – małe arcydziełka rysownicze. Dbałość o detal jest niesamowita. A i fabularnie nie ma nad czym wydziwiać:)

                • Quackie pisze:

                  A, komiksy. Zupełnie ostatnio nie czytuję, nie kupuję, nie śledzę. Aczkolwiek koleżeństwo czasem ogłasza, że właśnie przełożyło… (Nb. przy komiksach gry słów nawiązujące do obrazków są piekielnie trudne do przełożenia, jeżeli nie niemożliwe, za co wielki szacunek dla tłumaczy).

                • Lena Sadowska pisze:

                  A ja wciąż się kuszę na kupowanie:)
                  Mam kilka ulubionych serii, nie tylko tych dziś wspominanych.

                  Tak, domyślam się, że to sztuka nie lada, bo warstwa tekstowa komiksów opiera się na skrócie myślowym i skojarzeniach charakterystycznych dla języka twórcy oryginału. Ale my mamy naprawdę dobrych tłumaczy. Powiedziałabym, że przy gorszych lotów grafice to „tekstowcy” robią gro roboty, także ci tłumaczący.

    • Tetryk56 pisze:

      A jak z brzęczeniem? 😉

    • Makówka pisze:

      To mi przypomniało Leno jakąś naszą wcześniejszą rozmowę o maseczkach na twarz.
      Ok. Na długie jesienno-zimowe wieczory wrócimy do tematu „Makówka kobieta zadbana i mająca porządek w torebce” (kto widział mnie jak szukam coś w torebce ten wie, o czym mowa).

      Teraz jednak rozpakowałam torbę z ciuchami ze Stróży i zabieram się za pakowanie plecaka na jutrzejszą wycieczkę.

      • Lena Sadowska pisze:

        Oczywiście, Maczku:)
        Chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami w kwestii nieuczulających (mnie) kosmetyków:)
        A co do porządków we wspomnianej części garderoby, to… kiedyś sympatyczni koledzy urządzili konkurs pod tytułem: „Czego Lena nie ma w torebce?”:)

    • Lena Sadowska pisze:

      Tak, śmiejcie się, szczęściarze!
      Wam wystarczy pójść do lada sklepu kosmetycznego, znaleźć regał z półką „Męskie kosmetyki”, sięgnąć po słoiczek z napisem „Krem”, zapłacić przy kasie i używać. Po goleniu. Do rąk. Do tortu.
      😉

      • Makówka pisze:

        Wiesz Leno ja chyba jestem facetem, bo ja właśnie tak kupuję kosmetyki.

        Kiedyś umówiłam się z przyjacielem na spacer. Przechodząc obok sklepu z kosmetykami powiedziałam „skończył mi się krem do twarzy, poczekaj to sobie kupię!”.
        Najpierw zauważyłam strach w jego oczach i czytałam w jego myślach, że myślał, że przyjdzie mu czekać na mnie godzinę.

        Natomiast jego mina gdy po dwóch minutach zobaczył mnie płacącą była bezcenna „Tak szybko? Był akurat twój ulubiony krem?”.

        „Nie mam ulubionego, kupuję co akurat jest”.

        Ale jesienią chętnie zacznę się szkolić. Nabrałam motywacji.

        • Lena Sadowska pisze:

          Pewnie nie uwierzysz, ale ja tak kupuję… wszystko:)
          Z kosmetykami sprawa jest prosta – albo „mój” albo „kupię ,kiedy będzie”
          Ubrania kupuję „na oko”, bo w razie czego – mam komu oddać:)
          Mierzę (czego szczerze nie znoszę) tylko bieliznę i buty, i tylko takie, które mi wpadły w oko. Gdy nie ma rozmiaru – odpuszczam:)

          • Makówka pisze:

            Ja kupuję jedynie buty, bieliznę, ostatnio kupiłam parę ciuchów „do chodzenia w góry”, bo są one faktycznie lżejsze od tych, co miałam.

            Wystarczy popatrzeć na zdjęcia na fb -te same ciuchy od iluś tam lat.

            Kiedyś dużo kupowałam w ciucholandach, ale teraz już mi się znudziło.

            • Lena Sadowska pisze:

              W ciucholandach zawsze bałam się kupować ze względu na problemy uczuleniowe, ale jestem częstą bywalczynią sklepów z tekstyliami, sporo tkanin przywoziłam też ze świata, bo ja miewam pomysły, a że z igłą i nożyczkami znamy się dobrze, potrafię sobie sama coś wymodzić:)
              Umiem też przerobić na przykład stare buty na torebkę, ale starej torebki na buty już nie;) Chyba że na jakieś kapciołki:)
              Bielizna to moja słabość – lubię dobrą i ładną. Dbam o nią – nigdy nie tłukę w pralce, starannie rozwieszam, żeby się nie zdefasonowała i równie starannie przechowuję:)

      • Quackie pisze:

        Słyszałem tylko wersję o żelu – pod prysznic, do włosów, ciała, okolic intymnych, i jeszcze miskę olejową w samochodzie się doczyści.

  38. Makówka pisze:

    Kochani pożegnam się już, bo jutro muszę wstać o 5.40.

    Dobranoc!

  39. Tetryk56 pisze:

    To i ja powiem: Dobranoc!

  40. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  41. Makówka pisze:

    Dzień doberek!

  42. Makówka pisze:

    Ja już na przystanku,a Wy? Śpicie?
    Też bym pospała.

  43. Quackie pisze:

    Dzień dobry, w nocy chyba padało, bo są mokre ślady wszędzie za oknem.

  44. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ja już chyba nie śpię… Thinking

  45. Lena Sadowska pisze:

    Słoneczkowe dzień dobry, Wyspo:)

  46. Lena Sadowska pisze:

    Myślałam, że przywitam się już pod kolejnym jeremiaszkiem, ale wychodzi na to, że jak samse nie zorganizujesz, to – nie masz;)

    Wstawić coś patronalnego, czy może ktoś już nad tym pracuje?

  47. Lena Sadowska pisze:

    Po nieśpiesznym spacerku z Tetrykiem zapraszam na milutką sonatinkę pana Jeremiego Przybory:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)