Ćwiczenia. Rozmowa Doktora X. ze studentką L.:
– Pani Leno, przepraszam, ale czemu nie korzysta pani z szatni na czas zajęć?
– Panie doktorze, ja już nigdy z tej szatni korzystać nie będę…
– Ależ dlaczegóż to, pani Leno?
– Bo jak ostatnio skorzystałam, to wracałam do domu w bluzce i spódnicy.
– Przecież tam są żetony, pani Leno!
– Ale żeton pana nie ogrzeje, panie doktorze…
– Pani Leno, proszę nie przychodzić do mnie na zajęcia. Jest pani bezczelna i w dodatku pani kłamie!
Korytarz. Dwa tygodnie później:
– Dzień dobry, pani Leno.
– Dzień dobry, panie doktorze.
– Proszę zacząć chodzić do mnie na zajęcia… Nie kłamała pani…
« Tydzień, czyli 8 dni | W sierpniu » |
20
sie 2022
Zapraszam na wspomnieniowy nobelonik:)
Bawcie się dobrze, Szanowni Wyspiarze:)
🙂
Tylko Henryk coś zyskał, a Doktor X. – stracił;)
Dr X też zyskał — wiarę w trwałość własnych zasad savoir-vivre’u…
Jak widać wszystko to kwestia perspektywy;)
Kiedyś w zimie musiałam wracać w kapciach, bo ktoś mi ukradł buty zimowe.
Po szkole chodziło się w tzw. pantoflach gimnastycznych (jeśli dobrze pamiętam).
Moja rozpacz była wielka, bo to były nowe buty i bardzo mi się podobały.
Widać nie tylko tobie!
Ponieważ nie miałam innych, więc rodzice kupili mi jakieś, ale one już nie były TAKIE!
Miały bardzo grubą podeszwę, co przy mrozie ma duże znaczenie.
Cóż..masz rację Tetryku widać ktoś też docenił ich zalety.
Mojemu synowi schowali buty. Też zimą. Fortunnie przyjechałam po niego taksówką, ale wściekłam się konkretnie…
To były inne czasy. Dyrekcja mnie pouczyła, abym nie robiła afery.
Argument, że za odszkodowanie nie kupię TAKICH butów nikogo nie interesował, wręcz działał na moją niekorzyść, że się wywyższam.
Moi rodzice wcale mnie nie rozpieszczali, ale to było w ramach jakiegoś prezentu, więc buty były takie, że byłam z nich bardzo dumna.
Rodzice pracowali i uważali, że tak banalną sprawę mam załatwiać sama.
Uff, co za czasy.
Też pomyślałam, że brzydkich nikt by sobie raczej nie przywłaszczył:)
Gdy zginęła moja jesionka, też była zima. I to solidna:)
A w kieszeniach miałam ulubione rękawiczki z rudej skórki i miedziano-rudo-biało-czarny szal, który przywiozłam sobie z Indii, chlip!
Witaj, Makówko:)
Witaj Leno!
Najgorszym świństwem było, że szkoła wypłaciła odszkodowanie (zostawianie butów było OBOWIĄZKOWE), ale moje buty, które miałam pierwszy dzień na nogach zostały wycenione jako buty używane.
Kupione były jesienią i czekały na pierwszy śnieg, czyli nie były kupione „dzień wcześniej”.
To rzeczywiście przykre.
Wydaje mi się, że teraz za skradzione rzeczy szkoła w ogóle nie ponosi odpowiedzialności.
Sprawdziłam:)
Za rzeczy skradzione z szatni odpowiedzialność ponosi dyrektor:)
To jak, Leno, dasz dobranockę, zanim Quackie wróci z Sopotu?
Ale jeszcze u Quacka czy już tu?
Jesteeeem już!
No tak, dzisiaj bez bankietu…
A to on z tego Sopotu na piechotę wracał???
Na szczęście nie, zabrałem się taksówką z koleżanką mieszkającą nieco dalej i wysiadłem po drodze (znaczy zrobiliśmy przystanek, nie że w czasie jazdy).
To by mogło być dość interesujące, ops! niebezpieczne 😉
Moja znajoma — nazwijmy ją Basią — miała kiedyś taki przypadek: na korytarzu na uczelni prawie wpadł na nią zaaferowany student z indeksem w ręku. Rozejrzał się nieco nieprzytomnie, po czym zagaił:
– Przepraszam, w którym pokoju pracuje dr Barbara Y.?
– Ostatnie drzwi na prawo — wskazała mu uprzejmie Basia, a gdy ruszył pędem, zawołała za nim:
– Ale jej tam nie ma!
Ostre hamowanie i niespokojny powrót.
– Ale… dlaczego?
– Bo jestem tutaj — powiedziała karcącym tonem. Twarz studenta była jej równie nieznana, jak jej twarz jemu.
Student chwycił się za głowę — Ooo! Ależ się pani zmieniła!
Tak ją rozbawił, że dostał zaliczenie. Za refleks!
Należało mu się:)
Doskonałe!
Rozbawiona historyjką z dr Barbarą powiem dobranoc i udam się do pakowania plecaka, a potem do spania.
Dobrej nocki, Makówko:)
To ja, skoro już znów jest dzisiaj, też powiem:
dobrej nocki, Wyspo:)
To i ja skoro już niedziela.
Dobrej nocy raz jeszcze.
Też zmykam, dobranoc!
Bryyyy
Ja już czekam na pociąg.
Pochmurno,ale nie pada.
Miłej niedzieli życzę.
Dzień dobry, Makówko:)
Przyjemnego wędrowania życzę:)
Bry. Po nocnych burzach i deszczu zrobiło się przyjemnie chłodno (chociaż sam nastrój przy zachmurzeniu, rzekłbym, minorowy).
Śniło mi się, że szedłem przez współczesne miasto, gdzie wszakże ludzie mieli na sobie stroje (i zachowywali się jak) z lat 40′ ub. wieku, jak w czasie okupacji. Co więcej, śniło mi się to dwa razy, i raz udało mi się dotrzeć do celu spaceru, a raz nie, tzn. zostałem złapany.
Po złapaniu nastąpił najwyższy wymiar kary: przebudzenie?
Nie pamiętam, chyba raczej restart snu
„Śniło mi się, co nigdy wyśnić się nie może,
Przyszło do mnie snu cieniem, co prawdą nie było,
(…)
Jak ów mrący, ostatni promień na ugorze
Zgasło wszystko… Naokół dzienna jasność biła.”
(„Śniło mi się” – M. Wolska)
Dzień dobry, Quacku:)
Dzień dobry, z tym snem to nie aż tak poetycko…
Tak, sny potrafią dać się we znaki. Czasem człowiek budzi się bardziej zmęczony, niż się położył:)
Jest taki wiersz Z. Herberta o strachu…
Poszukam:)
„nasz strach
nie nosi nocnej koszuli
nie ma oczu sowy
nie podnosi wieka
nie gasi świecy
nie ma także twarzy umarłego
nasz strach
to znaleziona w kieszeni
kartka
ostrzec Wójcika
locum na Długiej spalone
nasz strach
nie polatuje na skrzydłach wichury
nie siada na wieży kościelnej
jest przyziemny
ma kształt pośpiesznie
związanego tobołu
z ciepłą odzieżą
suchym prowiantem
i bronią
nasz strach
nie ma twarzy umarłego
umarli są dla nas łagodni
niesiemy ich na plecach
śpimy pod jednym kocem
zamykamy oczy
poprawiamy usta
wybieramy suche miejsce
i zakopujemy
nie za głęboko
nie za płytko”
(„Nasz strach” – Z. Herbert)
Tak mi się tematycznie z Twoim snem skojarzyło.
Oho. Tak, to dużo bliższe tego, co mi się śniło.
Z tym że tamten sen był również dużo zwyczajniejszy. Ludzie na ulicach, owszem, byli świadomi okupacji etc., ale jednocześnie, jak to się mówi, chodzili za swoimi sprawami, traktując rzeczywistość dość, no, zwyczajnie. Ten strach nie był jakiś wszechobecny i dojmujący.
Sny to jedna z tych dziedzin życia, na które rzadko ma się wpływ, więc bywają uciążliwe, ale trudno wyobrazić sobie, by miało ich nie być w ogóle:)
Ostatnio miałam sen, że Kraków jest podzielony na strefy okupacyjne.
Pisałam chyba o tym na Wyspie?
Mogłem przegapić, trochę mnie ostatnio nie było na Wyspie
Tak, wspominałaś:)
Witajcie!
Nie ma ideałów! Na szczęście — chłodniej, niestety — chmurki. Cieszmy się życiem!
„W błękitne letnie wieczory pójdę ścieżkami
Wśród zbóż, deptać drobną trawę.
Marzyciel, będę czuł jej świeżość nogami.
Pozwolę wiatrowi kąpać moją gołą głowę.”
(„Doznanie” – A. Rimbaud;
tł.: R. Mierzejewski)
Dzień dobry, Tetryku:)
To za oknem niezbyt przypomina błękitny, letni wieczór… Lubię, gdy wiatr kąpie moją gołą głowę, ale już ulewa — niekoniecznie 😉
Otóż mieliśmy jeszcze gościa, który u nas nocował, właśnie wybył, pewnie teraz będzie mnie trochę więcej na Wyspie.
Melduję, że już jestem w domu. Deszcz pada.
To był bardzo przyjemny spacerek po Lesie Bronaczowa.
Wykańcza mnie pogoda i bolące ucho (coraz bardziej).
Niedobrze, jutro biegusiem do lekarza!
Zgadzam się z Quackiem, Maczku – nie zaniedbaj tego.
Ono mnie lekko pobolewało od paru dni. Ale lekko.
A dziś już był tak ostry ból, że musiałam zażyć środek przeciwbólowy czego staram się unikać.
Do lekarza? Łatwo powiedzieć. Nie tak łatwo „zdobyć” termin, nawet prywatnie.
Przerwa niedzielna.
Za oknem leje, a ja jutro świtkiem wybywam w Beskidy. Podobno tam nawet zasięg komórki jest problematyczny. Zatem, gdybym się nie odzywał przez kilka dni, nie ma powodów do obaw — najpóźniej w sobotę się zamelduję.
U nas słonecznie i ciepło, chmurek brak:)
Miłego beskidowania, Tetryku:)
Dzięki! Nie jest to Głusza, ale zawsze coś!
Że tak zacytuję moje ulubione powiedzonko: „co się odwlecze…”:)
Miłego wędrowania!
Zamówiłeś sobie pogodę?
Gdzie planujecie noclegi?
Znajoma agroturystyka i łażenie po okolicy. Z pogodą tym razem nie najlepiej, ale nie tracę nadziei.
Dobry wieczór 🙂 Pomyłka , ludzka rzecz , ale ambitni uważają , że zawsze mają rację . Pisałem kiedyś już o tym , ale warto przypomnieć : Przydzielono mi w pracy , zgodnie z procedurą opiekuna kardiologa .Rozpoczęliśmy współpracę od badan poziomu cholesterolu . Wynik był 252 , a ówczesna norma dopuszczała poziom 200 . Pan doktór zapisał mi pewien preparat i po trzech miesiącach poziom cholesterolu wyniósł 309 . Pan doktór zmartwił sie ,ale przepisał inny preparat , który miał obniżyć wynik badań . Jednak po następnych 3 miesiącach wynik wzrósł do 340 .Pan doktór załamał ręce i skierował mnie na konsultację do kardiologa profesora . Pan profesor popatrzył na poprzednie wyniki i powiedział : Przepisze panu preparat , trudno dostępny na rynku , ale jeśli uda sie panu ten preparat dostać-to będzie bomba ! Po trzech miesiącach poziom cholesterolu skoczył po preparacie bombie na 410 i po następnych trzech miesiącach miałem zawał . W szpitalu ,łapali sie za głowę czytając dane z procesu obniżenia poziomu cholesterolu , ale dyskrecja zawodowa nie przewidziała skutków za mylne decyzje obu uczonych kardiologów .
Rany, aż mi się przypomniał ten dowcip z puentą: „Ja mam jeszcze mnóstwo dobrych rad, ale czy tobie zostały jeszcze jakieś kury?”
Na przedostatnim roku studiów przed wakacjami poszedłem na badanie okresowe do świeżo zatrudnionej lekarki, która ambitnie przyjrzała się moim wynikom, znalazła wadę serca i zaleciła spokój, unikanie wysiłku i powolne chodzenie po schodach. Powiedziałem jej z uśmiechem, że za dwa dni jadę z plecakiem połazić po Karpatach południowych, a ona, że za próby samobójcze nie bierze odpowiedzialności. Z perspektywy ponad 40. lat myślę, że gdybym jej wtedy posłuchał, to już dawno byłbym co najmniej upośledzony ruchowo
O moich doświadczeniach z błędnymi diagnozami i cud-lekami też mogłabym co nieco opowiedzieć, ale chyba sobie daruję…
Pewnie też mogłabym, ale…też sobie daruję.
Ano właśnie, Maczku:)
Witaj, Maksiu.
U mnie nie miało to aż tak poważnych skutków – po prostu przeniosłam się na zajęcia do innego prowadzącego, choć nie powiem, żeby było mi przyjemnie uchodzić za kłamczuchę…
O, to ja właśnie coś takiego przerabiam od roku!
Zawał, przymusowy brak ruchu czy uchodzenie za kłamczuchę?
OIMW odsyłanie od lekarza do lekarza, a każdy ma pomysł, jak pomóc, po którym jest generalnie gorzej.
Dziękuję, Quacku:)
Dziwnie jakoś bez spacerku, więc na trochę wybyłam, ale bez Psiułki to nie to samo… 🙂
A czemu bez? Znowu coś przegapiłem?
Psiułka wybyła na weekendowe wakacje w plener:)
Och, to musisz być nieco samotna!
Są plusy ujemne i plusy dodatnie tej sytuacji;)
W zasadzie odpadają mi wieczorne włóczęgi, bo samej trochę niefajnie, ale mam za to urlop od codziennego odkurzania:)
To i odkurzacz jest szczęśliwy 😉
No ba!
Też ma wakacje;)
Aa, wakacje! Nie wiedziałem, że takie Psiułki też je mają!
🙂
Nie wiem, jak inne, ale nasza – ma:)
Umykam, dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Też umykam.
Dobranoc!
Miłych snów, Makówko:)
Nie pozostaje mi nic innego jak też umknąć:)
Ale najpierw się pożegnam:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Ostatnie przygotowania i chodu!
Witaj, Tetryku:)
Dzień dobry, wita mnie na biurku lista rzeczy do załatwienia…
Strzemiennego!
Witam Wyspiarzy!
Szerokiej drogi Tetryku!
(udanego wypoczynku, dobrej pogody)
Po pracy i na przerwę się udaję.
Stan zapalny ucha. Antybiotyk w kroplach do ucha przez 5 dni.
Zakaz „kontaktu z wodą” przez 5 dni.
Na jutro zapisana byłam prywatnie do laryngologa, ale skoro internistka sama zajrzała i zapisała antybiotyk to wizytę odwołałam i zaoszczędzę 189 złotych.
Leje, leje rozpaczliwie…
No to można powiedzieć, że się nienajgorzej złożyło – z uchem i pogodą, bo cierpiałabyś bardziej, gdyby było słonecznie i upalnie, a Ty byś nie mogła popływać w plenerze!
Nie wolno mi 5 dni, pogoda się może zmienić, ale faktycznie dobrze się złożyło. Aktualnie pochłodniało i leje rozpaczliwie.
Mam nadzieję, że antybiotyk pomoże.
Fajnie, że już przeciwdziałasz:)
A u nas wciąż bardzo ciepło – teraz dwadzieścia pięć stopni na plusie. Dobrze, że trochę wieje, bo wieczór byłby nie do zniesienia:)
A tu taka burza, że aż Florek się boi, który normalnie aż tak nie reaguje. Grzmi, błyska się i leje.
Według synoptyków u nas miała być dziś ulewa, ale niebo było czyściutkie, bez jednej chmurki:)
Ja tam jestem egoistycznie zadowolona, bo mogę sobie posiedzieć w nocy na zewnątrz, co bardzo lubię:)
A tu cały czas oberwanie chmury, grzmoty, błyskawice
Pospacerkowe:) dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry! A spacerek tym razem z P., czy bez?
No właśnie już z Psiułką:) więc zupełnie inaczej się wędrowało.
Pachnie późnym sierpniem – podsuszonymi na słońcu ziołami, pierwszymi opadłymi liśćmi i dojrzałymi żurawinami:)
Pięknie, prawie czuję ten zapach.
A dla Psiułki to pewnie w ogóle symfonia.
Spytałam. Mówi, że zioła mogą być. Jako przyprawa. Do miąs;)
A poważnie, to jak mi się pochorowała po upolowaniu trzmiela (podpuchł jej przełyk, bo ją trzmiel użądlił), to prócz medykamentów dawałam jej do karmy napar z szałwii i jadła bardzo chętnie. Kiedy opuchlizna zeszła, to szałwia przestała jej smakować.
To było bodajże w czerwcu, nie pisałam na Wyspie, ale myślałam, że to się nie skończy dobrze – takie miała problemy z oddychaniem…
No. W tym roku na Kaszubach raz o mało nie przełknąłem osy z piwem z puszki. Okoliczności przyrody to jedyne, co uzasadnia nalanie do szkła.
Moją bratową dziabnęła kiedyś osa w dolną wargę, jak chciała łyknąć mężowego piwa z butelki (bo on tylko z butelki i tylko to rogate pija).
Mnie osa ugryzła kiedyś w język. Jadłam kanapkę z dżemem.
Pisałam już chyba o tym na Wyspie.
Coś podobnego!
Ale z drugiej strony wieść gminna (albo i hipoteza naukowa) głosi, że ludzie nauczyli się wykorzystywać dobroczynne rośliny od podpatrywanych zwierząt.
Warzywa i owoce ona je od małego – bo lubi:)
Szczególnie marchewkę, buraczki i kalafiora:) Nie gardzi gruszkami i wiśniami. Jabłka też lubi, ale muszą być obrane:)
A z ziół jada bazylię i tymianek:)
Wczoraj coś szeleściło w zaroślach – myślałam, że może jakiś Brzegin albo inny Perepłut, a to tylko państwo Jeżostwo wybrało się na dżdżownice:)
Szeleściło czy bardziej tupało?
Szeleściło:)
One szukały czegoś w zaroślach tuż przy ziemi. Potem wytuptały z gąszczu i dostojnie przeszły na drugą stronę drogi:)
Zmykam do spania, coś mnie morzy dzisiaj nieco wcześniej. Dobranoc!
Miłych snów, Quacku:)
Mnie ta burza wykańcza.
Wszystkie słabe punkty mojego organizmu mnie bolą -stawy, głowa tam, gdzie guz, ucho, żebro (chyba złamane, mam zrobić rtg.)itd.
Tak jest zawsze jak są takie szaleństwa pogodowe.
Więc chyba też za chwilę umknę.
Mam nadzieję, że jutro będzie już znacznie lepiej, więc życzę Ci regenerujących snów, Makówko:)
Jeśli znalazłby się jakiś Czarodziej, który zapaliłby dobranockową lampkę, to byłabym bardzo wdzięczna:)
Lord?
Lordzieeeeee!
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, na razie bez słońca i mam nadzieję bez widoków na upał.
Dzień dobry, na razie bez deszczu i mam nadzieję z widokiem na promyk słońca.
(albo bodaj bez deszczu)
Nie pada, słońce leniwie wychodzi, idę na Rajsko, choć zapowiadają deszcze.
A jak ucho?
Boli. Zakrapiam antybiotyk.
Och! Przykro mi bardzo:(
Trzymam kciuki za poprawę.
A ja po pracy i pewnych obowiązkach służbowych, teraz już na przerwę!
A ja po spacerku.
Już jestem, właśnie szukam dobranocki…
I my po spacerku:)
Dziś było leśnie i nadjeziornie, więc chłodniej niż w mieście.
Dobry wieczór, Maczku:)
Dobry wieczór Leno!
Pospacerkowe, wciąż bardzo ciepłe (+24) dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. A ja się zabieram za pewną lekturę, poniekąd służbową, ale co parę stron będę zerkał na Wyspę!
To przyjemności podczas służbowych czynności;)
…żeby potem nie narobić sobie zaległości, ot co!
I nie mieć do siebie złości z powodu opieszałości;)
Poczułam się jak przy pisaniu rapu:)
O, a pisałaś już kiedyś? (Dla kogo?)
Tak. Dziecię musiało popełnić tekst rapowy w ramach jakichś zajęć w średniej szkole, więc najpierw się tych cudów nasłuchałam, a potem machnęłam:)
Brat dopisał muzę, Młodocianki to odmelorecytowały i zdobyły drugie miejsce w jakimś konkursie szkół średnich:)
Hm, pisywałem różności, ale rapu nie. Zawsze miałem do tego gatunku stosunek mocno krytyczny, tj. bardzo nieliczne utwory do mnie przemawiały, w gruncie rzeczy liczba w granicach błędu statystycznego. Pastisze, bardziej melo- niż recytacje, coś z wyrazistym tematem muzycznym w podkładzie.
Też mnie w takim kierunku nie ciągnie, ale jak nie pomóc dziecku:)
Lampki jeszcze nie ma, ale ja już się pożegnam.
Dobranoc!
(po pierwsze boli mnie ucho, po drugie jutro muszę wcześniej wstać, bo przecież nie odpuszczę imprezy skoro antybiotyk mam tylko w kropelkach do ucha).
Dobrej nocki, Makówko:)
I oszczędzaj się, proszę:) Miłego imprezowania:)
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, pa!
…bry
Nikt tu już kawy rano nie podaje?
Bry, ależ podaje, podaje!
Z tym że ja podziękuję, w sensie że nadciśnienie…
Ja też bez kawy.
Herbatę poproszę.
Może tam na wózku jakaś herbata się znajdzie? Przydałaby się na późne śniadanie, bo ja dziś od rana wizytowałam wampiry i dopiero teraz mogę coś zjeść.
O!
To ja coś (wś)ciekle mrożonego poproszę;)
Dzień dobry, Quacku:)
Lód w płynie
Śryż – znaczy?
Eee… To już wolę płyn w lodzie.
Witaj, Jo:)
Witajcie!
Witaj, Maczku:)
Przelotne i upalne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry po południu, tutaj też gorąco, ale na szczęście nie tak znowu uciążliwie. Pracę skończyłem, ale zaraz jeszcze zmykam na jedno spotkanie branżowe (startuje festiwal Miasto Słowa przy Nagrodzie Literackiej Gdynia), a potem na przerwę bezpośrednio, czyli wieczorem powinienem być.
Jutro zaś nie wiem, czy w ogóle fajrant ogłoszę, bo plan mam bardzo napięty do wieczora. Pojutrze znów… Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie.
A ja od rana na imprezie działkowej.
Ziemniaczki z ogniska i inne smakołyki.
Witaj wieczorkowo, Maczku:)
Och, a ja sama dziś czułam się jak pieczony ziemniaczek:)
Jestem z powrotem, po przerwie, zaraz lecę po dobranockę.
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry, też dzisiaj domowy.
Ja jeszcze chwilę poczekam na Maczka, choć też już dziobię nosem klawiaturę, bo miałam dość intensywny dzień:)
Równocześnie pisałyśmy Leno.
Miło, że na mnie czekałaś.
🙂
Melduję, że wróciłam do domu.
Super było!
To super, że super:)
Ostatnie dni mam nieco przeładowane, a że lubię mieć wszystko porobione na sicher, to dziś spałam tylko dwie godziny i trochę się czuję zmęczona, więc kompanem będę pewnie średnim:)
Ja też już umykam, bo jednak trochę to ucho mnie osłabia, a wypite piwo i wino zapewni mam nadzieję dobry sen.
DOBRANOC!
Kolejnej porcji regenerujących snów zatem, Maczku:)
Dobranoc:)
Dziękuję, jestem dobrze wyspana.
Też z grubsza uporałam się z dzisiejszą porcją obowiązków, więc, padnięta nieco, żegnam się:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobry! Kolejny pracowity dzień się szykuje, na niebie chmury po horyzont, jest pewne prawdopodobieństwo, że nawet sikną.
Widziałem na zdjęciach znajomych, że w Krakowie wczoraj niewąsko lało, tu może nie zanosi się aż tak bardzo, ale trochę jakby.
Słonecznie witam!
Na działce na Bielanach, gdzie wczoraj imprezowałam spadło parę kropel deszczu, ale jak przyjechaliśmy do Krakowa widziałam wszędzie spore kałuże.
U nas niczym we dnie na Saharze:)
Dzień dobry, Quacku:)
Chyba dziś wyjeżdżam do Stróży.
Będę kukać, ale tylko z komórki
Witaj, Maczku:)
Udanego stróżowania się:)
Nie, żebym bardzo naciskała, ale trochę już po tych schodkach w takim upale cieszko biegać, więc – ktoś może? coś może?
🙂
Ja dopiero jak wrócę do Krakowa,a nie wiem teraz kiedy to będzie.
To zależy od pogody,ucha i syna
Tu nie mam Internetu, więc nie biorę laptopa,a tam mam zdjęcia.
Jak wrócę mogłabym zabrać Was na jakąś wycieczkę.
Tetryk pewnie też dopiero jak wróci z wędrówek.
Byłoby super, Maczku:)
Też mogłabym dać jakąś przeczekajkę, ale, szczerze mówiąc, już nawet ja sama mam dość Leny jako gospodyni:)
Wiecie co, mam koncepcję. Co prawda to nie mój tekst, ale może się nada, bo pasuje tematycznie do pory roku bardzo.
Koncepcje po to są, by je realizować, Quacku:)
No to realizuję.
🙂
Dzień dobry, po pracy, teraz hopsiup na spotkanie…
Jestem po spotkaniach, teraz jeszcze na zebraniu online. Ale będę zerkał.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Upał nie odpuszcza:)
Dobry!
🙂
Tu też.Dawno nie było tak ciepłej nocy.
I tak rozgwieżdżonego nieba.
U nas też ani jednej chmurki:)
Uff, już(?) po wszystkim.
Zapraszam na nowe pięterko.
Dziękuję za miło spędzony na rozmowach czas i przenoszę się w gości na sierpniowe pięterko do Quacka:)