Zgodnie z wieloletnią tradycją (przyblokowaną na krótko przez pandemię) – pierwsze Watrowisko odbyło się w roku 2011! – spotkaliśmy się w kręgu bywalców bloga Knezia Okrutnika, zwanego Dreptakiem. Tak się złożyło, że historia z geografią zatoczyły koło i tym razem, z uwagi na nieliczny skład, znowu napadliśmy Watrę. Jako znane wcielenie dobroci przyjęła nas serdecznie, otwierając przed nami serce, dom, a nawet byłą stajenkę, znakomite miejsce na biesiady, pogawędki, a nawet na noclegi dla mniej wymagających osiołków (w upalne noce okazał się to być całkiem dobry wybór).
Było nas niewielu, gdyż kilka osób z grona bywalców zablokowały problemy zdrowotne, innych okoliczności rodzinne lub remontowe — lub po prostu brak sprzyjających okoliczności. Dwóm ekipom udało się dojechać z krótkimi wizytami, ponadto pojawił się nowicjusz — młody człowiek, znajomy Knezia, specjalizujący się w różnego rodzaju alkoholach własnego wyrobu. Przywiózł całą skrzynkę różnych próbek, i uwierzcie mi — trudno było określić lepsze i gorsze pozycje, a wachlarz rodzajów był bardzo szeroki. Próbowaliśmy kulturalnie, po odrobinie, więc nie doszło do jakichś szczególnych ekscesów
Jak zwykle szokował nas obyczaj proboszcza miejscowego kościoła — stojącego o jakieś 50 metrów na środku Rynku, przy którym mieszka Watra. Ogromne megafony na wieży emitowały dźwięk dzwonów cztery razy na godzinę, od 6 do 22 co kwadrans! A w międzyczasie puszczane były a to trąbki, a to „Barka” na sygnaturkach, a to pełna warstwa dźwiękowa odbywanej w środku mszy, niezależnie od tego, czy ludzie nie mieszcząc się w kościele stali na zewnątrz, czy nie było tam nikogo. Żeby było zabawniej, dźwięki wg rozkładu często nakładały się na emitowaną mszę, tworząc okrutny kociokwik. W ten sposób nieintencjonalnie uczestniczyliśmy w dwóch pogrzebach, trzech weselach i iluś tam zwykłych mszach. Nie powiem, bym miał od tego spobożnieć…
Na szczęście, między 22. a 6. hałasowały już tylko ptaki. W mieście też je słychać, ale tam były to istne koncerty. Niewielką próbkę załączam wam tutaj:
A teraz kilka obrazków dla pokazania nastrojów:



Pogoda zachęcała do spacerów po okolicy. Dodam, że dzwon z daleka brzmiał nawet przyjemnie 😉




Czterodniowy weekend minął, jak z bicza strzelił. Zakończę słodkim akcentem: w sobotę Ultra przywiozła wspaniały tort:

Zapraszam na garstkę wspomnień z minionego weekendu.
Po przyjściu w gości chyba wypada się przywitać, więc – dobry wieczór, Tetryku:)
Twój wpis potwierdza wrażenie, które odniosłam, czytając relację Ultry, że było to urocze spotkanie. Tym bardziej żałuję, że nie mogłam w nim uczestniczyć, ale jak mawiają: „Co się odwlecze…”:)
Rzeczywiście – lato się rozbłękitniło w tym roku na polach, łąkach i niebie:)
Mam nadzieję, że dzikość proboszczowych obyczajów rekompensowały Wam ptasie koncerty, sielskie widoki na Watrowy ogród, podniebienne rozkosze i miłe towarzystwo:)
Dzień dobry, zaraz jadę na zakupy, odniosę się merytorycznie po powrocie!
Dzień dobry, jestem.
No i pięknie, zieleń, kwiatki, przyroda – i ptaki.
Trochę te odgłosy brzmią kiepsko. Czy to tak tylko w święta, czy w dni powszednie również?
Jeśli masz na myśli kościół — niestety codziennie.
Jeśli ptaki — cóż, nagranie z komórki z posesji przy rynku, i tak wyciąłem przejeżdżające samochody i inne większe zakłócenia…
Nie nie, kościół. Może ewentualnie wiatrówka by pomogła, ale wtedy – poza ew. konsekwencjami prawnymi – pojawia się natychmiast motyw „trwają prześladowania chrześcijan”
Opowiem więcej, jak wrócę…
Witajcie!
Pozałatwiane zakupy, sniadanie – można się przygotowywać do pikniku po południu.
Wybaczcie, ale właśnie wybywam na piknik Stowarzyszenia do Dolinki Będkowskiej.
Jakoś nie mam szczęścia do tej imprezy i bardzo żałuję,ale zbyt duża odległość.
Bawcie się dobrze.
Ja dziś powtórka grilla.
A ja jeszcze troszkę podciągam pracę, żeby w przyszłym tygodniu mieć jej mniej, ale jednocześnie zerkam na Wyspę…
Międzyplenerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Pogoda landrynkowa i grzech byłoby nie skorzystać, więc umykam:)
Landrynkoprzyjemności!
Złapałam zasięg, więc się witam.
Hej hej. A ja akurat na chwilę wybywam.
Poszłam na plażę,poplywalam,złapałam zasięg,zajrzałam na Wyspę.Czas wracać do towarzystwa.Pa,pa.
Pa!
A przy okazji koniec pracy na dzisiaj. Jeszcze jutro troszkę, w poniedziałek normalnie, we wtorek jedziemy, może po przyjeździe też troszkę, w środę końcówka… i od czwartku już laba (do weekendu).
Perzerewa.
Dzisiaj już raczej nic miłego nie napiszę, trochę się tu tektonicznie poprzesuwało, dobranoc.
Spokojnej nocki, Quacku:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś trochę zaszalałyśmy:) Ale pan Wieczór był wyjątkowo uwodzicielski:)
To prawda. Wyjątkowo!
Nasza (Psiułki i moja) nieobecność wywołała tu i ówdzie poruszenie, które można by porównać do sytuacji spóźnionego pana Słowika J. Tuwima:):
„Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej – i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebry głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze…
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!”
Dobry wieczór, Tetryku:)
Zaniósłbym trele — gdybym umiał…
Trele morele;)
To jest pieśń słowika-sadownika?
Bekwarka;)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, umknięta Leno!
Dopiero wróciłem do domu. Było bardzo miło, ale okoliczności nie zmieniły się od poprzedniego razu, więc nawet zdjęć nie ma co wrzucać…
Ja jeszcze nie padam, ale też się już pożegnam:
dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, akcji ratowniczej (laptopa Juniora) ciąg dalszy. Nieco spokojniej niż wczoraj, ale i tak nerwowo. Będę się odzywał w miarę możności.
Witajcie!
Trzeba było nieco odespać i się odpluskać. Czysty i przytomny mogę sie już witać z Wyspą i z nowym dniem!
O, jak fajnie!
Jestem z powrotem, nabyliśmy z Juniorem obudowę do tego dysku twardego z laptopa, wygląda, że dane są nietknięte. Chociaż tyle.
Teraz pozostaje znaleźć kogoś (firmę), która zajmie się całą resztą laptopa.
Powodzenia, Quacku.
I – dzień dobry:)
Bryyyy
Czeeeść!
O! Też już wstałaś?
To było Tetryku do mnie?
Ja wtedy (11:47) byłam dawno po śniadaniu, po grupowym zdjęciu (niektórzy wyjeżdżali po śniadaniu) i poszłam na plażę, aby popływać.
Skoro wyszłam z terenu ośrodka, oddaliłam się od zapory to i złapałam zasięg. Słaby, ale jednak.
No dobra, sytuacja się do pewnego stopnia uspokoiła.
A ja jeszcze troszeczkę nadganiam pracę, ale tylko troszkę, i tutaj zaglądam również.
Ukropne dzień dobry, Wyspo:)
Wracałam do domu z żelaznym postanowieniem, że będę piekła ciastka. W połowie drogi opadły mnie wątpliwości. Przy opłotkach stwierdziłam, że lepiej zrobię lody. Pod sklepem doszłam do wniosku, że po co będę robić, skoro mogę kupić. Kupiłam. I, na wszelki wypadek, produkty do tych robionych. Jestem w domu po prysznicu i sklepowych lodach i chyba odpuszczę wszystkie genialne pomysły oraz kulinarne ekscesy i grzecznie wrócę na uono pani Natury, licząc po cichu na jej bardzo chłodne przyjęcie;)
„Ukropne”! Cacy, będę stosował!
🙂
Ależ proszę bardzo:)
Pozdr z Gdowa.
Jak ja lubię te nazwy, pełne spółgłosek. Gdów. Wda. Brda. Wkra. Z różnych części Polski, ale mają w sobie coś strunowego. Brdim, brdam, brdum, jak w bajeczce Wiery Badalskiej „Muzyka na krzywej wieży”.
Krtek. Zapomniałeś o krtku, Quacku;)
Przerwa. Mam nadzieję, że dzisiaj obejdzie się bez efektów specjalnych.
No i że upał trochę zelżeje.
No to jestem, wyrowerowany i czyściutki.
Popływane, poopalane, pospacerkowane dobry wieczór, Wyspo:)
O tej porze poopalane?
Słuszną linię tam macie na wschodzie!
Dobry wieczór!
O tak! O tej porze już wyjątkowo dobrze poopalane;)
To bardzo praktyczne. Jak się człowiek wyjątkowo dobrze opali, mniej go widać w ciemności. Czyli lepszy kamuflaż.
A co dopiero, jak opali bierwiono i sadzą drzewną się nasmaruje;) Do brzasku może się kamuflować. A potem – występować w charakterze Dobrochoczego. Tylko Bannika powinien unikać;)
Opalałam się przed i po południu i kolejny raz stwierdzam, że najszybciej słońce bierze, gdy się pływa:) A że popływałam trochę, to mnie wzięło, czego nie widziałam w świetle dziennym, ale w sztucznym widzę:)
Znaczy – nie widzisz, bo dzięki opalaniu widać Cię mniej.
Znaczy widzisz, że nie widzisz?
Na to by wychodziło…
I na to, że nie ma mnie, więc nie zniknę;)
No ja rozumiem, że jednak jesteś, tylko trochę mniej widoczna (u siebie, bo na Wyspie widać Cię znakomicie).
To przez ten dwunastogłoskowy nick… 😉
Mam nadzieję, że to dobrze, że mnie widać na Wyspie.
A jeśli chodzi o sformułowanie, którym się posłużyłam, pochodzi ono z wiersza, który napisałam z okazji pierwszego roku blogowania:)
Trochę jako rodzaj rozrachunku, bardziej – jako rodzaj zbiorku autoironicznych refleksji:):
autoportret z lustra
ze wszystkich znajomych wierszy
najmniej pamiętam własne
wciąż mi wersy
żyją osobno
może ich nie brać
do siebie
nieraz jednak
kołacze we mnie
takie czy owakie
ale
pisanie
noszę sobą
jakieś moje tylko
myśli
gdy je zgubię
znaczy że mnie nie ma
nie ma mnie
więc
nie zniknę
Z pewnością dobrze.
A z pamiętaniem własnych wierszy mam to samo (choć niewiele mam do pamiętania 😉 )
Kamień z serca, Tetryku:)
Zadzwonił do mnie Junior jakieś pół godziny temu, że chyba zapomniał czegoś u siebie (czyli piętro niżej, pod nami)(edit: bo chwilowo działa u kolegi). Wziąłem klucze od niego, klucze od nas, komórkę, i poszedłem szukać.
Po kwadransie znalazłem przedmiot, o który pytał, w zupełnie innym miejscu, niż mi podpowiadał. Ale znalazłem, dobra nasza.
I właśnie wtedy stwierdziłem, że nie wiem, gdzie odłożyłem klucze do Juniora.
I szukałem ich kolejny kwadrans (i znalazłem).
A widzisz? Nie było kluczy, więc nie znikły;)
Klucze się znakomicie zakamuflowały na fotelu, bo przecież na fotelu się siada, a nie kładzie klucze, klucze można położyć na biurku obok, na stole obok, na parapecie obok, na półce trochę dalej obok… Ale tym razem usiadły na fotelu, a ja, no właśnie, szukałem leżących.
Zupełnie zrozumiałe, że mogłeś poczuć się zdezorientowany. Przecież jedna ze stalowych (bo o żelaznych już dziś pisałam) zasad logiki brzmi:
„Co ma leżeć – nie usiądzie.”
I na tym moje dzisiejsze możliwości się kończą. Umykam!
🙂
Dobrej nocki, Quacku:)
Też dziś stale coś szukałam -okularów, kluczy i paru innych rzeczy.
My szukałyśmy chłodu:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno.
Skoro pływałyście to chyba już Wam było dobrze?
Ja też dziś chwilkę popływałam, ale zaraz po obiedzie musiałam jechać.
Tak. W wodzie było całkiem przyjemnie. Nadjeziorny las też dawał sporo wilgotnego cienia, ale w pełnym słońcu trudno było wytrzymać, więc tak się przesuwałyśmy z pola zasięgu słońca, co skojarzyło mi się z całodziennym poszukiwaniem chłodu:)
Dobrych snów, Wyspo:)
Witajcie!
No i mamy nowy, nieoczekiwanie szybki poniedziałek. Cieszmy się myślą, ile oszczędzamy nie paląc w piecach
Dzień dobry bardzo szybkie, praca wzywa.
Witam Państwa !
Ugotowania się w wodzie jakoś się mniej boję jak tego, że ZANIM dotrę na Bagry ugotuję się na asfalcie w drodze na Bagry, ale cóż…idę…pa, pa…
Okropny upał,ufff….
Już jestem ugotowana.
Pośpieszenie ogłaszam, że idę na przerwę.
Dyskretnie zaznaczam, że wróciłem po kolacji.
A ja po przerwie. Idę szukać dobranocki.
Umykam już, dobranoc!
Szerokiej drogi i miłego pobytu, Quacku:)
I dobrej nocki:)
Niektórzy idą spać, a ja wróciłam do domu.
Poplenerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Woda w Jeziorze była jak zupa – gęsta od upału, a zanim dojechałyśmy do domu po ostatnim pływanku, zdążyły nam się spocić nosy (Psiułce) i reszta (mi):)
Ha! Dobrze, że choć twój nos wytrzymał! 😉
Dał radę, choć łatwo nie było – wiew mokrej psiej sierści nie należy do aromatów, które tygryski lubią najbardziej:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Och, miałem na myśli niespocenie, w odróżnieniu od reszty 😉
Tak, domyśliłam się:)
Napisałam o spoconym nosie, bo psiułki pocą się przez nos i ponoć – tylko przez nos:)
Co za sezon, wszyscy gdzieś jeżdżą…
Jedni nad jezioro, drudzy do pracy…
😉
A ja tylko Bagry.
Też mówię już:
dobrej nocki, Wyspo:)
Nie można kupić biletu, ponieważ nie sprzedajemy jeszcze biletów tego przewoźnika.
Chyba jestem zła, ale cóż dobranoc Państwu.
Dzień dobry przelotne, tu jeszcze wciąż upał.
Do widzenia, do soboty!
Witajcie!
Chłodnej głowy wszystkim, a zwłaszcza w podróży!
Witam Wyspę!
Jednak w domu i chyba dobrze, bo zrobiło się czarne niebo i grzmi.
Na Bagrach nie ma się gdzie schować przed deszczem, a do tramwaju ok.15 minut spacerku otwartą przestrzenią.
No pewnie. W samochodzie niby bezpiecznie, ale też straszno, jak grzmi i błyska. I leje.
Zgodnie z obietnicą zgłaszam się z miejsca docelowego
Na obwodnicy Bydgoszczy trochę nas zmoczyło i pogrzmiało, przechodziła spora komórka burzowa, ale na miejsce zajechaliśmy już po deszczu.
Pracuję, wg planu.
Jadę na barkę knuć.
Do popotem…
I po spotkaniu.
To ja w ramach m/m informuję, że skończyłam narady na WhatsApp i zabieram się za pakowanie.
Jutro wyjeżdżam po 6 rano, wracam po południu. Raczej nie będę mieć czasu na zaglądanie na Wyspę.
Udanej podróży!
Taż przecież to raptem na pół dnia, ale niech będzie, że to podróż.
Powrócone dobry wieczór, Wyspo:)
Lato, lato wszędzie…
Oszalało, zwariowało…
🙂
Piękny czas! Drzewa się zielenią, trawy rudzieją, dziewczęta jak najmniej zasłaniają
„Jakieś słowa, które mnie dobiegły od sąsiedniego stolika,
sprawiły, że spojrzałem ku drzwiom kawiarni.
I ujrzałem ciało tak piękne,
jakby je utworzył u szczytu mistrzostwa Eros
z radością modelując harmonijne wdzięki,
podnosząc wzrost,
ze wzruszeniem kształtując twarz
i zostawiając od dotknięcia swych palców
czar szczególny na czole, na oczach, na wargach.”
(„W drzwiach kawiarni” – K.Kawafis
tł.: T. Kubiak)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Poezja jest ponadnarodowa!
Spać jeszcze nie idę, ale też się już pożegnam:
dobranoc, Wyspo:)
To i ja.
Dobranoc!
Witam Wyspę!

Witajcie!
No, dziś po południu nie knuję. 🙂
Dziś po południu mam zebranie Rady w SM… 🙁
A ja zjawię się na Wyspie wieczorem.
Jako m/m melduję, że jestem w domu.
Czy na tej Wyspie jest jakiś Paweł, który dziś obchodzi Imieniny?
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !
Przejrzałem listę pomponików, i żadnego Pawła ni Piotra nie dostrzegłem. Ale znam jednego, przekazałem mu wasze życzenia, i on wam bardzo dziękuje!

Przekaż proszę owemu znanemu Ci Pawłowi moc uścisków i serdeczności.
Pachnące leśnym Jeziorem, pieczonym chlebem i poziomkowymi ciastołkami dobry wieczór, Wyspo:)
Pachnie prawie jak Summer Wine! 🙂
🙂
Ja raczej wyczuwałam tam goździki i może cynamon?
Używałam jakiś czas temu Guilty Gucciego. One mają poziomkową nutę:)
Wąchałam też Incanto Lovely Flower Ferragama, ale tam jest jaśmin, który bardzo mi nie służy, więc na wąchaniu się skończyło:)
Dobranoc!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dzisiaj skwar dokuczył już podczas porannej jazdy…
Dzień dobry, właśnie zakończyłem I etap bieżącego zlecenia i do niedzieli robię sobie wolne.
Tutaj w nocy (około 4:30) była ulewna burza, więc gdzieniegdzie jeszcze schną mokre fragmenty rzeczywistości, być może dlatego nie ma aż takiego upału.
Tam gdzie byłam popołudniu padał deszcz,ale Kraków był chyba suchy.
Teraz na Bagrach jest upał
A nad jeziorem Żywieckim grad.
A tutaj już gorąco i parno, byłbym bardzo zdziwiony, gdyby to się nie skończyło burzą.
Tu gorąco, parno, zachmurzone niebo, ale na burzę jakoś się nie zanosi.
Teraz, bo co będzie wkrótce to…zobaczymy.
Ufff! Wreszcie w domu!
Jutro nie idę do pracy, w związku z tym wczesnym popołudniem (albo i wcześniej) podejmę próbę migracji bloga. Jeśli zobaczycie zamiast ulubionej Wyspy planszę, informującą o przeprowadzce, nie wpadajcie w panikę, tylko co jakiś czas odświeżajcie stronę najlepiej przez Ctrl+F5. Można też wyczyścić bufory przeglądarki. gdy pod adresem Madagaskar08.pl pojawi się inna plansza, informująca o dokonanym przekierowaniu na nowy serwer, zaczekacie jeszcze chwilę aż dokończę przenoszenia ostatnich wpisów i komentarzy, po czym odblokuję stronę.
Dobry wieczór, Tetryku:)
To może spróbuję od razu jakiegoś jeremiaszka wstawić? Bo – oczywiście – mogę to zrobić.
Póki prąd mam:)
Jasne! Już się cieszę!
Poawaryjne dobry wieczór, Wyspo:)
Chyba nawet pan Prund miał dość upałów, bo się na parę godzin wyłączył:)
Ja posłucham jeszcze piosenki o kowbojce, a Was zapraszam na nowe pięterko, ale wciąż w starych i dobrych letnich klimatach:)
„Cicho stąpa, gwiezdnymi połyskliwa ćwieki,
Czarna lilia, przysłana z rajskich wirydarzy,
By światu przynieść spokój bladych mniszek twarzy
I skinieniem zapalić niebios mleczne rzeki.”
(„Noc” – K. Zawistowska)
Dobrej nocki, Wyspo:)