Jak już wspominałam, 4 lipca wybraliśmy się do Russell Military Museum. Muszę przyznać, że odniosłam nie najlepsze wrażenie… dla mnie (i nie tylko, bo mąż zgadza się ze mną w 100%) to taka nietypowa składnica złomu. W typowej są różne rzeczy, w tej były głównie militaria…
Zaczęliśmy od budynku… tragedia! Normalnie, to wszystkie rzeczy zgromadzone przez muzealników, są w jakiś sposób wyeksponowane. Tu wszystko było zwalone na kupę. Kierunek zwiedzania był zaznaczony taśmami i sznurami i momentami trzeba się było przeciskać bokiem, bo nie było jak przejść. Gabloty z różnymi akcesoriami, przemieszane ze stojącymi eksponatami sprawiały wrażenie wielkiego misz-masz. Na dokładkę trzeba było wracać tą samą drogą, bo nie było wyjścia (zagrodzone kolejną taśmą)…
Jedyne co „połaskotało mnie po sercu”, to polska flaga w pierwszym rzędzie innych flag i „Pismo Święte” wydane w Wisconsin w języku polskim… chociaż trudno mnie nazwać religijną osobą…
Na zewnątrz było nie lepiej… niemal wszystkie eksponaty pokrywała gruba rdza… farba łuszczyła się haniebnie, śmigłowce miały pourywane śmigi, przewody sterczały niemal wszędzie… nie wiem… czy nie można było zadbać, żeby to wyglądało porządnie? Jak w normalnym muzeum? Wspominałam muzeum w Cantigny Park. Tam wszystkie eksponaty służyły do budowania atmosfery… miało się wrażenie bycia na frontach… wszędzie tam, gdzie walczyła 1 Dywizja. Czołgi, nawet ten jako pierwszy wybudowany w USA, były czyste od rdzy, wyglądały jak nowe. Czy nie można czegoś takiego zrobić w Russell Military Museum? Przecież to wcale nie odejmuje rangi eksponatu, a jedynie świadczy o muzealniku, który się tym zajmuje…
Patrząc na jednostki latające sama nie wiem, czy ten okaz ma urwane śmigi, czy poruszał się bez nich? Dla takiego laika jak ja, to w sumie jest ważne. Ktoś kto się na tym zna, będzie wiedział…
Dodam jeszcze, że jak dla mnie, wszystko co ma gąsienice to czołg…
I jak już wspominałam, jedynie dwa wydarzenia były dla mnie ciekawe… raz, gdy małżonek wszedł do „zakazanej strefy”, ograniczonej linami i spotkał tam sieweczki krzykliwe. Musiał być blisko ich gniazda, bo obie padały przed nim i udawały „złamane skrzydło”. Oczywiście nie szukał tego gniazda… nie chciał ich stresować i płoszyć. Wyniósł się stamtąd dość szybko…
A drugie, to jak zobaczyłam szpaka karmiącego młodego. Uwił sobie gniazdo w skrzydle jednego ze stojących samolotów. Gdy podeszłam bliżej, dorosły odleciał, a młody schował się głębiej… podejrzewam, że w tych samolotach stojących na zewnątrz jest więcej gniazd, tylko ptaki starannie to ukrywają. Tak szpaki, jak i wróble na ogół mieszkają w koloniach, a wokół widziałam wiele wróbli… tak jak i szpaków… samoloty, do których nikt nie zagląda są wspaniałym miejscem na bezpieczną budowę…
Zapraszam do wędrówki po Russell Military Museum
Zdjęć nie opisywałam. Raz, że nie znam się na tym, a dwa, że i tak sporo czasu zajęło mi wczytywanie ich do galerii.
Jak już wspominałam, coś się zepsuło i muszę wczytywać po trzy-cztery, a to zajmuje wiele czasu. Co prawda Ukratek miał zobaczyć co jest nie tak, ale rozumiem, że nie miał czasu – „knucie” jest ważniejsze
Wybacz, Miralko – zdążyłem tylko wystawić dobranockę i lampkę i padłem…
Ależ nie mam niczego do wybaczania, Ukratku! Rozumiem, że byłeś zmęczony i nie w głowie było Ci sprawdzanie czegokolwiek

Przecież zawsze możesz sprawdzić to w innym czasie
Mam nadzieję, że to nie ostatnie moje pięterko i jeszcze mamy czas…
Może wyjaśnię jeszcze jedną sprawę.
Często wracając z zakupów w Kenosha (Wisconsin) widziałam z autostrady samoloty stojące na placu. Zainteresowało mnie to. Chciałam zobaczyć je z bliska. Sprawdziłam w internecie, że to Russell Military Museum…
W ubiegłym roku nawet się tam wybraliśmy, ale muzeum było z powodu pandemii zamknięte. Wysoki płot nie pozwalał niczego zobaczyć, a czołg (przynajmniej tak mi się wydaje, że to czołg, bo ma gąsienice 😉 ) stojący na froncie tego muzeum, prezentował się okazale. I to był powód, że się tam wybraliśmy…
Witajcie!
Mam nadzieję, że w tych muzealnych budynkach przynajmniej było nieco chłodniej
Zaintrygował mnie samolocik pionowego startu na 10zdjęciu pierwszej serii, z czerwoną gwiazdą na burcie. Zdobyczny? Znaczek tryumfu? Żadna z tych hipotez się nie broni… Na czwartym od kończ w tej serii widać ten/taki sam samolocik, ale bez gwiazdy.
Witaj

W budynku było chłodniej, ale panował tam zaduch, także wolałam chyba być na zewnątrz…
Co do samolocika… oni często używają samej gwiazdy i ten symbol można często zobaczyć na różnych obiektach. To fragment ich flagi – jedna z gwiazd.
Ten samolot trochę mnie zaciekawił, głównie dlatego, że nie wiedziałam gdzie ma przód, a gdzie tył
Na dwóch końcach coś jak kabiny pilotów…
Ciężko było go obcykać, bo był wielki i nie było miejsca, żeby objąć go w całości… zawsze coś go częściowo zasłaniało…
Gwiazdy – tak, ale białej! Nie czerwonej – przynajmniej nigdy o tym nie słyszałem…
Tylna kabina mogła być wieżyczką strzelca pokładowego.
Na niektórych ta gwiazda jest czarna… widocznie to zależało od kolorystyki obiektu – jeśli biała była zbyt mało widoczna, malowali innym kolorem. Chociaż wcale się nie upieram i być może ten samolot jest rosyjski

A to gdzie przód, a gdzie tył… na pewno masz rację. Pilot chyba nie miał czasu ani głowy do strzelania… zajęty był pilotażem
Pilot obsługuje broń strzelającą do przodu, do ściganych przeciwników. Tylny strzelec pokładowy ma ostrzeliwać przeciwnika doganiającego…
Ciekawostka: w samolotach myśliwskich z napędem śmigłowym (z reguły było to jedno śmigło na nosie samolotu) karabiny maszynowe były montowane z konieczności za śmigłem — były więc one synchronizowane z obrotami śmigła tak, by żaden pocisk nie uszkodził łopaty własnego śmigła.
No widzisz jaki ze mnie dyletant

Nawet nie pomyślałam, że przecież w samolotach strzelali też i do przodu, a więc i pilot musiał strzelać
No i były jeszcze samoloty z działkami strzelającymi przez oś śmigła, jak chociażby P-39 Airacobra.
A ten rosyjski/radziecki obiekt na zdjęciach to makieta prototypu, w sumie ciekawe, na podstawie jakich planów ją zbudowano, bo wygląda kompletnie fantastycznie!
Witam na szybko,bo dużo się dzieje…
Znowu gałązki?
Jakie gałązki?
grube i walące się pod naporem wiatru(tym razem nie piły)…
Witaj

Mam nadzieję, że chociaż przyjemnie się dzieje, Makóweczko
Duże zamieszanie.Wracam do KRK.W domu obejrzę Twoje pięterko.
Nie było walących gałązek, ale w domu pojawiły się nowe osoby, z którymi Makówka koniecznie MUSIAŁA porozmawiać.
Znam rodzinę Gospodarza (mojego kolegę z LO), więc zawsze była radość pt.”dawno się nie widzieliśmy”.
Było jeszcze omawianie akcji ratowniczej zalanego mieszkania w Krakowie i takie tam różne.
Jestem w domu, ale zajęłam się sprzątaniem, praniem, zrobieniem czegoś na kształt obiadu i rozpakowaniem.
I trochę nadrobieniem zaległości informacyjnych, bo od soboty byłam wyłączona ze śledzenia co dzieje się w mojej Ojczyźnie i w ogóle na świecie.
Do Muzeum wraz z Miralką zajrzę, ale trochę później, ale już widzę, że miałam rację jak kiedyś napisałam, że będzie z tego ciekawe pięterko.
Ja już od dawna wyłączyłam się z informacji co się dzieje w kraju pochodzenia i tym, w którym mieszkam. Chociaż i tak docierają do mnie różne informacje… dobrze, że nie wszystkie

A do muzeum zdążysz zajrzeć… jak nie dziś to jutro…
Już się trochę „włączyłam” do informacji, przebiegłam między eksponatami Muzeum, pranie rozwiesiłam, coś tam ogarnęłam w mieszkaniu i zabieram się za kolację.
A potem pakowanie, bo jutro wyjeżdżam. Nie wiem kiedy wrócę.
Wreszcie powędrowałam z Miralką po Muzeum.
Faktycznie to Muzeum to trochę chaotyczny misz-masz, ale dla miłośników militariów pewnie raj.
Brakuje Pana Q; on zapewne znajdzie dużo interesujących szczegółów w eksponatach wystawionych w tym Muzeum.
Ja, mimo że pokazywałam czasami forty miłośniczką ani znawczynią militariów nie jestem.
Gdybym tam była myślę, że też najbardziej by mnie wzruszyły „polskie akcenty” i ptaszki w „zakazanej strefie”.
Wiesz Makóweczko, wkurzało mnie, że w gablotach, obok eksponatów, były też makiety, takie zabawki. I takie same zabawki można było kupić w sklepie przy tym muzeum. Do samodzielnego składania. Nie wiem, czy to na prawdę było takie ważne, żeby zajmowało miejsce w gablotach? I na ten przykład – obok polskiego Pisma Świętego jest pociąg – zabawka, czołg i ciężarówka. Im więcej jest wyeksponowanych rzeczy, tym bardziej zlewają się w jedną całość. Nawet to „Pismo…” zauważyłam gdy czekałam na małżonka. Wcześniej ani on, ani ja tego nie widzieliśmy, chociaż przeszliśmy obok… jedynie polską flagę zobaczyłam „od pierwszego kopa”, zaraz po wejściu

Wspominałam też, że miłośniczką (a tym bardziej znawczynią) militariów nie jestem. Moją pasją są ptaki i na nich trochę się znam
Może to były modele jakiegoś konkretnego BARDZO WAŻNEGO SAMOLOTU, CZOŁGU itd.?
W każdej niemal gablocie? Aż tyle bardzo ważnych? Czy może reklama tego, co chcą sprzedać?
Sarkazm to był.W tym celu dałam duże litery.
Taa, na polskim złomowisku byłby to T-34 „Rudy” 102?
Witajcie!
Nie wiem jak wam, ale spałem w rytm marszu bez przerw i dopiero budzik, snu mojego okrutny morderca wyrwał mnie z tego stanu…
A ja spać nie mogłam.
Witajcie!
Dzień dobry, gonią mnie tu od komputera, więc dopiero dzisiaj mogłem napisać
jest wspaniale (minus jedna potworna burza w nocy z przedwczoraj na wczoraj, wiatr 10 w skali Beauforta, deszcz i dyskoteka na niebie, na szczęście bez strat w ludziach i sprzęcie), ptactwa mnóstwo, tradycyjnie żurawie i wiele innych, mniejszych gatunków. Odezwę się w niedzielę po powrocie (i oczywiście rzetelnie skomentuję wpis!)
Ja oczywiście też tęsknię.
Już w busie.Kierunek Zagórzany.
Gadamy,wspominamy,super jest…
To te bliźniaki takie mowne?
Paaaa….
Dobranoc….
Bry…
Witajcie!
Poranne zakupy, potem namiot informacyjny (i tak się spóźniłem!), i dopiero teraz dopłynąłem tutaj. Dobrze, że Wyspa nie jest tak tropikalna jak Kraków obecnie!
Kraków tropikalny?
Bo tu na hamaku pod ogromnym dębem chłodek.
Rano wręcz zimno było.
Dzień dobry
Aż mąż się zaniepokoił, czy coś mi się nie stało… zaglądał do sypialni i nasłuchiwał czy oddycham…
Dziś spałam długo i to jak zabita
Gdy już wstałam (o 6:30) pytał, czy dobrze się czuję, bo tylko podczas choroby tak długo śpię. Czuję się dobrze…
To ta podróż na Księżyc tak cię uśpiła? Muszę znaleźć więcej kawałków tego kwartetu
Raczej nie podróż na Księżyc, Ukratku, bo wczoraj nie słuchałam niczego, tak czułam się padnięta


Dopiero dziś rano odsłuchałam… jak wstałam
I jak na razie wcale mi się spać nie chce…
Witaj, Miralko:)
O! jakie piękne zabawki dla dużych chłopców!
Jak dobrze, że zepsute:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno

Zepsute mogą być, tylko czemu tak brzydko wyglądają
Dzień dobry, Miralko:)
A może to i lepiej, że brzydko:)
Ostatecznie z założenia nie miały „wyglądać”, a – zabijać…
🙂
Witaj Leno

Ale jeśli nie zadba się o te okazy, stojące na zewnątrz, to jeszcze trochę i rdza zeżre je całkowicie… czy na prawdę o to chodzi?
Skoro są w muzeum, to już nie zabijają, a o ich wygląd powinni zadbać ci, którzy powinni
Ja rozumiem, że w muzeum nie wszystkie eksponaty wyglądają jak nowe… chyba nawet nie powinny
Rozumiem, że pod Twoimi wpisami też mam nie żartować:)
Dobrze, już od dziś to się zmieni:
Nie znam się na militariach.
Nie wiem też i nie chcę dociekać, jaka idea przyświecała właścicielom muzeum.
A tak naprawdę (i, tak, to ja napisałam tę partykułę poprawnie:)) natychmiast po przeczytaniu pomyślałam, że nie mam pojęcia, czemu po prostu nie wyszliście stamtąd, skoro aż tak się Wam nie podobało…
🙂
Uderzę się w pierś – to zapewne ze względu na mnie i innych miłośników militariów (historycznych). Żeby zdać relację.
Obiecałam u Miralki nie żartować, więc napiszę poważnie:)
Nie uzurpuję sobie prawa do wybierania tematów Wyspiarzom:)
Jeśli się na czymś nie znam, jako komentarz pozostaje mi żart. Niby mogłabym pominąć taką notkę milczeniem (ewentualnie napisać, że mi nie przeszkadza;)) i poprzestać na zdawkowym przywitaniu, ale nie wydaje mi się to grzeczne – ostatecznie Gospodarz natrudził się nad komponowaniem tekstu i całkowite zignorowanie jego wysiłków byłoby jednak nie na miejscu:)
🙂
Wciąż upalne, bardzo dające się we znaki nawet w zacienionej, chłodnej Głuszy, dzień dobry, Wyspo:)
Z przyjemnością donoszę, że wróciłem do domu po rodzinnym dyżurze i już będę — o ile nie zasnę lub nie rozpłynę się pod biurkiem.
Ach, gdzież te Makówkowe dęby, ogromne i chłododajne!
W Gruszowie.
No i ledwo zdążyłem narzeknąć, przyszła burza i zdjęła co najmniej 5oC. I jak tu nie wierzyć w magię słowa pisanego…
Dzień dobry




Małżonek ją lubi i często robi sobie z niej herbatkę, nawet jak nie ma kłopotów żołądkowych 
Swędzi mnie wszystko, ale staram się nie drapać, bo wiem, że to będzie jeszcze gorzej… 
Sobota była pięknym dniem
Spałam trochę za długo, żeby jechać do rzeźnika po nowe zapasy
A lodówka i zamrażarki niemal puste…
Ale za to pojechaliśmy do Zion, a potem oczywiście do Kenosha na zakupy. I chyba mam źle w głowie, skoro nakupiłam całą masę brzoskwiń na dżem… oczywiście będę musiała go zrobić
A potem wybrałam się do swojego ogródka. Czas najwyższy zbierać babkę i suszyć. Już dojrzała… będę miała jej tyle, że na długo mi wystarczy
Nie zebrałam wszystkiej, bo komary mnie opadły i pogryzły tak, że mam niemal bąbel na bąblu
Idę spać, bo już późno


Znowu będę spała za długo i gdzieś tam się nie wybierzemy, bo będzie za późno
Miłej niedzieli Wam życzę
Witajcie!
Witajcie!
Miałem dziś małe problemy z dostępem do internetu, na szczęście okazało się, że to błąd po stronie dostawcy i udało się go łatwo obejść.
Całkiem znośne („zaledwie” dwudziestopięciostopniowe) dzień dobry, Wyspo:)
Witaj, Leno!
).
U nas też coś koło tego i lekki wiatr — i to jest dobre (jak podobno powiedział p. Bóg po stworzeniu Adama
Dzień dobry, Tetryku:)
U nas już nie – 30 stuknęła. Tremometrowi:)
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy… U nas też 🙁
Byle do nocki:)
Może nie będzie chłodniej, ale przynajmniej – ciemniej:)
Wróciliśmy z Kaszub i po raz kolejny przekonujemy się, że centrum miasta jest dużo gorętsze niż działka nad jeziorem
Witaj, Małej Ojczyźnie Powrócony:)
Czyli pani Aura zgotowała Wam gorące powitanie;)?
No właśnie waham się, czy pani Aura, czy nie czasem jej pasierbica, pani Cywilizacja. Na ile ten skwar tutaj wynika z koncentracji kamienia, betonu i asfaltu
Dobrodziejstwa cywilizacyjne na pewno chłodkowi nie sprzyjają, ale w mojej Głuszy też skwar nie do opisania:)
Cieszę się, że choć skórę mam bezfutrzastą:)
Dzień dobry, właśnie wróciliśmy do domu, syci słońca, burz i pływania w różnych konfiguracjach. Czeka mnie jeszcze intensywne rozpakowywanie, a potem postaram się już na Wyspę…
Ja jeszcze nie wróciłam, ale planuję dziś.
Mogą być problemy, bo Zakopianka w Głogoczowie zalana, nieprzejezdna.
Właśnie widziałem, coś strasznego, natychmiastowa, niezapowiedziana powódź!
No dobrze, to teraz ad rem:
Faktycznie, strasznie pomieszane eksponaty, moździerz wciśnięty prawie pod gąsienicę, dość, hm, amatorska prezentacja wideo (chyba że to tak ma być, w sensie TV i odtwarzacz z epoki?), potem opancerzony pojazd na oko z II wojny światowej, najwyżej z Korei, ale na nim półmanekin z koszulką z Afganistanu?
Prototyp radzieckiego pionowzlotu, ten z numerem 555, wygląda jak militarny odpowiednik człowieka z Piltdown, jakiś humbug, oszustwo poskładane z części innych maszyn. Zwłaszcza przednie uzbrojenie wydaje się doklejone na siłę. Nie widzę zbyt wiele w sieci na jego temat, tylko tyle, że Rosjanie/Sowieci nigdy takiego nie zbudowali, a ten eksponat jest makietą… ale już na podstawie jakich planów, tego nie wiem.
Reszta, owszem, strasznie upchana, ale interesująca, jak np. M-50 Ontos z sześcioma działkami bezodrzutowymi, mają takiego również w muzeum Marines w Virginii. I poduszkowiec z kaemem, tego nie znałem.
W recenzjach muzeum również przewijają się wyrazy zniechęcania upchaniem tego wszystkiego w małej przestrzeni, ale i uznania, że muzeum małe, prywatne, a zbiory w sumie bogate.
Zewnętrzna ekspozycja również interesująca, ten dziwny mechanizm pomalowany na piaskowo (drugie zdjęcie trzeciej galerii) to chyba jakiś symulator pojazdu? Ale jakiego?
I owszem, żal bierze na rdzę na pojazdach, ale zdaje się, że prywatny(?) właściciel nie ma (obecnie) środków na utrzymanie eksponatów we właściwym stanie. Co do śmigieł w helikopterach, podejrzewam, że zdemontowano je, żeby zaoszczędzić miejsca, sam kadłub zajmuje go niewątpliwie mniej, niż jakby doliczyć promień śmigieł.
Wieża czołgowa, która wygląda jak ser szwajcarski – to chyba eksponat z poligonu, nie z pola bitwy?
No tak, zwłaszcza te kadłuby samolotów i helikopterów (Huey Cobra) pod koniec pokazują, jak płynna granica między muzeum a złomowiskiem
Trochę się uśmiechnąłem przy F-16, jak sobie pomyślałem, że tam stoi w muzeum, a u nas na nich latają (tak, wiem, że te polskie to nowsze, mocno zmodernizowane wersje, block C/D, ale mimo wszystko; z drugiej strony w USAF nadal są w służbie ciężkie bombowce B-52, konstrukcja dobiegająca siedemdziesiątki, licząc od pierwszego lotu)
A końcowa obserwacja, że ptaki sobie wiją gniazda między eksponatami, albo i w nich, jest w sumie pozytywna: gdyby muzeum było bardziej zadbane, nie spotkalibyście tam tych ptaków!
No widzisz… Tobie coś te eksponaty mówią, bo znasz się na tym, ale dla mnie, jak to wspominałam nieraz – złomowisko i nic więcej




Poza tym, do muzeum przychodzi się nie po to, żeby oglądać ptaki, ich gniazda, czy karmienie młodych, bo lepiej iść do parku i znaleźć wiele różnych gatunków 
Ten telewizor i video stały z boku i sama nie wiem, czy to eksponaty, czy ma służyć zwiedzającym grupom. Bo wtedy idą z przewodnikiem, który objaśnia wszystko…
Jak zauważyłeś, ten pionowzlot zainteresował również Ukratka… a je nie wiedziałam gdzie w tym samolocie przód, a gdzie tył. Na wszelki wypadek obcykaliśmy obydwa końce
I w sumie nie wiem, o których eksponatach piszesz, bo absolutnie się na tym nie znam. Także nie podyskutuję…
To coś pomalowane na piaskowo, ma takie czarne pasy i jak pomacałam (nie wolno było tam wejść, ale o macaniu nikt nic nie wspominał 😉 )to miałam wrażenie, że dotykam grubego papieru ściernego. Mąż mi powiedział, że prawdopodobnie chodziło o nieślizganie się… na tym nie było szansy poślizgu
Przy niektórych pojazdach były tablice informacyjne, ale przy tym beżowym/piaskowym nie było nic.
Nie wiem, czy śmigła na helikopterach były zdjęte tylko przez oszczędność miejsca. Niektóre stały na kontenerach i ich śmigi nie przeszkadzałyby w niczym. Poza tym część samolotów wyglądała jak z urwanymi skrzydłami. Nie sądzę, że to chodziło o oszczędność miejsca. Dodatkowo (tak uważam) lepiej jest mieć mniej eksponatów, ale zadbanych, niż takie złomowisko.
Co do wieży czołgowej też nie mam zdania. Informacji co to jest nie było i bardziej się domyśliłam, że to jest to, niż wiedziałam
Prawdę mówiąc, nie wiem które to F-16… moja nieznajomość rodzajów samolotów, czy innych pojazdów wojskowych, jest ogromna
A co do ptaków… gdyby to muzeum było tłumnie odwiedzane, ptaki nie uwiłyby tam gniazd. Bez względu na zadbanie
To takie kółko zamknięte. Właściciel miałby więcej kasy, gdyby więcej ludzi odwiedzało to miejsce, ale dopóki nie uporządkuje zbiorów, ludzie nie przyjdą (a przynajmniej nie w takich ilościach, żeby dostarczyć odpowiednio dużo kasy)…
Tak, z tym kołem zamkniętym jest ten problem, że musiałby się skądś znaleźć nagle zastrzyk gotówki. Taki inwestycyjny.
F-16 to 34 zdjęcie w III galerii, z czerwonym ogonem i numerem 817 na ogonie.
Zapewne nie zrobię wrażenia zwłaszcza na obecnych tu krakowianach, ale ze środy na czwartek w nocy przeżyliśmy potężną burzę, potem przeczytałem w czyjejś lokalnej relacji, że wiatr wiał z siłą 10 w skali Beauforta, to było naprawdę upiorne, drzewa gięły się jak z gumy, a wiatr nie słabł, lada chwila oczekiwaliśmy jakiejś trąby powietrznej, na szczęście obeszło się bez, ale to przecież te same okolice, przez które cztery lata temu przeszła trąba powietrzna. Do tego błyskawice bez gromu, za to walące jak stroboskop w dyskotece, upiornie to wyglądało, fale na jeziorze jak na morzu.
Te błyskawice bez gromu to zapewne wyładowania poziome, między chmurami. Po słynnym białym szkwale na Mazurach obserwowaliśmy je przez cały wieczór, i nawet z początku myślałem, że to ktoś silnym reflektorem szuka czegoś po chmurach.
Dokładnie tak! Świeciły jak ostre flesze, więc wszystko wydawało się czarno-białe, z upiornym niebieskawo-szarawym odcieniem, jak efekt w filmie grozy. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie zejść na dół, do garażu, bez okien i z grubymi drzwiami/bramą wjazdową, ale ostatecznie obyło się bez tego.
Melduję, że wróciłam do Krakowa.
Jestem w domu i dziś już nigdzie nie wychodzę.
A my, jak się okazało, wychodzimy. Kuzyn małżonki, czyli Szyper, zadzwonił i złożył nam propozycję nie do odrzucenia. Ale mam nadzieję, że to za długo nie potrwa, jutro zaczynam kolejną prackę.
A dobranockę dasz?
A, do licha
Szyper z małżonką okazali się gościnni do sześcianu, aż głupio było wychodzić
dziękuję za zastępstwo.
Oni byli po prostu niewyżyci, bo widzieliśmy się po raz pierwszy od… początku pandemii??
Wszyscy teraz nadrabiają zaległości towarzyskie?
Tym gorliwiej, bo z poczuciem zagrożenia, że znów zostaniemy pozbawieni kontaktów towarzyskich, życia rozrywkowego, kulturalnego, sportowego itd.
À propos życia towarzyskiego mam za sobą trzy dni bardzo intensywnego życia towarzyskiego połączonego z czytaniem kolejnych tomów Pana Tadeusza, więc już się pożegnam.
Dobranoc!
Spokojnej!
Dzień dobry, tutaj nie padało, a chyba wolałbym, żeby tak było.
Pochmurne dzień dobry!
Lampki nie było, Tetryk się nie przywitał…wirki?
Witajcie!
Wczoraj w nocy padało – pisze Bożenka, to i ja padłem
Na szczęście nic poważniejszego się nie stało – po prostu leniuchowanie w tej saunie jest szalenie wyczerpujące…
Burze to nie, tylko dwie trąby, wodne dla odmiany, na Zatoce.
http://www.trojmiasto.pl/raport/Dwa-wiry-wodne-rt220922.html
A tutaj jeszcze nie koniec pracy (zostało… troszkę), za to przerwa koniecznie.
Nie uwierzycie dziś cały dzień byłam kurą domową i jakoś tak zeszło na niczym.
Ale, ale zrobiłam wreszcie przelew, który obiecałam zrobić jak byłam w Horyńcu. Jak tylko wrócę do domu.
To jak wszyscy znikają to ja się pożegnam i zaczynam dumać jak się na jutro spakować.
DOBRANOC!
Deszczowo witam!
Dzień dobry, nie deszczowe, ale chyba lekko zazdraszczam…
Witajcie!
Kraków płacze, bo temperatura spadła do 20 stopni!
Ja wolałabym,aby było cieplej,ale mimo deszczu atmosfera jest gorąca.
Podwójne Imieniny na działce, więc odezwę się jak wrócę.
Do popotem,paaaa
Najbardziej znane mi imieniny na dzień dzisiejszy, to Czesława, bo tak miał na imię mój dziadek
To właśnie były Imieniny Czesława i Krzysztofa.Takie wspólne dwóch panów.
Dzień dobry
Jakoś trzeba z tym żyć… 


U mnie nadal gorąco
Ogródek podlewam codziennie, bo chyba wszystko by powysychało… pomidorów mam mnóstwo, ale ogórki coś nie obrodziły. Niby kwiatów jest dużo (aż żółte całe pędy), ale przekwitają, odpadają i nic z tego nie wynika
Chyba niepotrzebnie naszykowałam tyle słoików na kiszonki
Jednak prawdziwe jest powiedzenie, że nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu, gdy ten jeszcze w lesie…
Idę zbierać się do pracy…
Miłego dnia Wam życzę
I nawzajem!
Dobrze by było , aby kupione przez Polskę Abramsy trafiły do Muzeum . Pozdrowionka z Mazur …
I to najlepiej zamiast wysyłki do Polski — może być nawet Russel…
Też się z tym zgadzam… niechby sobie stały w Russell Military Museum i pomału rdzewiały
Chociaż jedna sztuka… podejrzewam, że w całych USA jest więcej takich „składnic złomu”, to tak po jednej sztuce do każdej 

Za pozdrowionka z Mazur pięknie dziękuję i pozdrawiam równie cieplutko i serdecznie
Koniec pracki na dzisiaj i przerwa!
I po przerwie. To idę po dobranockę.
Tak, już dawno zdałem sobie sprawę, że „Czterej pancerni” to była skuteczna i przemyślana propaganda mająca w młodzieży wyrobić i utrwalić przekonanie, iż wojna to wspaniała, męska przygoda, w której gęsto giną wrogowie, a nasi nie — no bo za co? I stąd biorą się dziś panienki, które chwalą się najkrótszym czasem rozłożenia i poskładania kałasznikowa…
No właśnie nie wiem, czy wszystkie takie panienki można wrzucać do jednego wora. Myślę, że przede wszystkim dotyczy to tych, które dyszą żądzą zrobienia z niego użytku poza strzelnicą.
Wszystkie. W sumie jest to fascynacja sprzętem, służącym tylko i wyłącznie do zabijania ludzi, i to nawet bez jakiejkolwiek szansy osiągnięcia przy użyciu jej deklarowanych szczytnych celów, jak np. obrona Ojczyzny czy odstraszanie zagrażających jej wrogów.
Choćby dlatego, że jest to idiotyczne przygotowywanie się do minionej wojny.
Wróciłam!
Oj, a ja właśnie zmykam. Coś mnie dzisiaj kieruje ku alkowie
To ja też.Dobranoc.
Witajcie!
Znowu mam atak lenia! Czy ktoś zna jakiś sposób?
Bry! Niestety atak lenia to nie dla mnie
a szkoda, bo pospałbym sobie do oporu (mam wrażenie, że dobrze by mi to zrobiło na zdrowie).
Uważaj! Właśnie takie chęci są harcownikami ataku!
Pochmurne dzień dobry!
Gdzie to słońce?
Dzień dobry






Po wczorajszej galopadzie, napadzie pracowitości, dziś mam lenia totalnego… nic mi się nie chce
A tu trzeba do pracy…
Nie wiem jak to ze sobą pogodzić…
Ale z jednego jestem zadowolona – 11 słoików dżemu brzoskwiniowego stoi w piwnicy na półce
A i obiad był na czas… łącznie z deserem i kompotem
Jak ja nie lubię tych kuchennych zajęć!
Szczególnie po pracy…
Wczoraj podziwiałam małego drozda wędrownego. Siedział, od czasu jak wróciłam z pracy, na kontenerku i wołał rodziców. Jeszcze całkiem mały, taki bez ogonka i gdzieniegdzie porośnięty puchem. Chyba bał się latać… świeżo opuścił gniazdo


Myślałam, że gdzieś dalej poleciał…

Za pierwszym razem przeszłam koło niego i nawet go nie zauważyłam (niosłam swoje wyprane adidasy do suszenia), dopiero wracając z ogródka zobaczyłam, że siedzi. Udawał, że go tam nie ma
Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem, ale nawet nie drygnął
Wieczorem przeniósł się na krzak pomidora i byłam tak zaskoczona jego widokiem, że aż podskoczyłam
Ciekawe, czy dziś też będzie się plątał w pobliżu…
Mam nadzieję, że nic go nie zeżre… jest jeszcze taki mały i bezbronny
Makówka dziś kobieta półdomowa, bo do tej pory zajmowałam się domowymi nudami typu zakupy, obiad i jakieś takie inne, a za godzinę wybywam na Imieniny.
Tym razem domowe, nie w plenerze. Wolę takie plenerowe jak wczoraj, ale takie też lubię.
Do popotem…
Koniec pracy i przerwa!
I po przerwie. Czyli co, szukam dobranocki.
M/m oświadczam,że wracam do domu.
To się chwali, się chwali
Makówko! Już???
Jutro rano trza wstać na wycieczkę.
Wczoraj imprezowałam od 9 do 22.
Ja już nie mam kondycji, musiałam dziś wrócić wcześniej, aby spakować się itd.i mieć trochę sił jutro.
Dobranoc Wyspo!
A Leny dalej nie ma?
Witajcie!
Na wycieczkę pogoda w sam raz – niezmordowana Makówka dobrze sobie zamówiła!
A ja w pracy… 🙁
Ale parasolkę i pelerynę mam.
Jest b.przyjemnie teraz,ale..
.
Dzień dobry, zapowiada się piękny dzień, a tymczasem ja jak Mistrz Tetryk.
Witam!
Dzień dobry, Wyspo:)
Makówko, Tetryku, martwiliście się o mnie?
Jakie to miłe. Dziękuję:)
Korzystam z lekkiego ochłodzenia i przetwarzam sezonowe owoce i warzywa.
Kiedyś było prościej – większość lądowała w zamrażarce. Niestety, mrożonki trudno zabierać ze sobą w dal, więc przerzuciłam się na słoiczkowanie:)
Natomiast w przerwach od pracy wybywamy w zacienione rewiry. A czas płynie, płynie, płynie…
🙂
Ech, słoiczki pełne lata…
Dobry wieczór, ja po przerwie, której nie ogłaszałem już osobno.
No więc dzisiaj się okazało, że wszedłem na minę, bo roboty w tym ponoć prostym zleconku będzie 2-3 razy więcej, niż się zapowiadało.
Nie lubię takich sytuacji i już myślałem, że mam je za sobą, a tu bęc.
W związku z tym moja obecność w sieci może być ograniczona – nie licząc nieobecności wynikających z rozmaitych zobowiązań rodzinnych i innych.
Zapowiada się ciekawa reszta wakacji.
Smutnie i cicho tu bywa, gdy jesteś zapracowany. Gdy jesteś nieobecny, to przynajmniej jest nadzieja na reportażyk…
To prawda, mam taką świadomość
na razie materiału mam na jakieś dwa ptasie pięterka, to z Kaszub obszerniejsze, ale sam materiał to jeszcze nie wszystko, trzeba o nim też opowiedzieć, a to zajmuje czas 
Melduję, że wróciłam.
Dobry wieczór!
Dobry…
Znów udało mi się wrócić m/m.
Tydzień od wpisu o muzeum minął… Zapraszam na nowe pięterko