Piątą część grudniowych spacerków zakończyłam misiem w Parku Jordana. Do opisania została jedna wycieczka z dnia 29.12.20 w okolicach Czernichowa, taka błotnista wycieczka.

W nocy wszystkich zbudził SMS (to zdjęcie ekranu mojej komórki).

Wtedy faktycznie CAŁĄ noc rozpaczliwie lało. Rano jeszcze też. Ale znaleźli się tacy, którzy odpisali podobnie jak ja i jednak przyszli.
A potem się rozpogodziło i wyszło słońce.

Mimo błota i mokrego wszystkiego, co na ziemi udało się rozpalić ognisko.

Jeszcze zerknijmy na kapliczkę.

Na zakończenie grudniowych spacerków proponuję pospacerujcie ze mną po nowootwartym Parku Duchackim.
Pisałam już o nim na Wyspie, więc teraz tylko parę zdjęć.
Zanim jednak dojdziemy do parku – kapliczka.


Historia Woli Duchackiej sięga neolitu, od tego okresu na zboczu Krzemionek, przy drodze handlowej do Wieliczki istniała osada, kolejno związana z kulturą łużycką, celtycką, scytyjską, pomorską, puchowską, przeworską, których ślady wykazały badania archeologiczne, prowadzone w okresie międzywojennym.
Za Kazimierza Wielkiego, w 1364 roku lokowano wieś na prawie magdeburskim i nazwano ją Wolą, co oznaczało, że chłopom przez 8 lat przysługiwała wolnizna od opłat na rzecz zasadźcy tj. Rimerusa (określonego de Wolia retro montem Lasotinum). Lokacja objęła tereny po obu stronach doliny, wzdłuż strumienia. Prostopadle do obecnej ul. Malborskiej wytyczono łany sięgające na południu po bór stopniowo wytrzebiany. Po okresie wolnizny chłopi mieli płacić czynsz w postaci 8 skojców od łanu. W centrum wsi znajdowało się gospodarstwo sołtysa ze stawami – w tym miejscu ukształtował się później zespół dworski.
Właścicielem Woli i nieodległej Rżąki był Otton z Pilczy, zaś po jego śmierci wdowa, Jadwiga, córka Jana z Melsztyna, tytułująca się panią na Pilicy i Łańcucie. Jadwiga w 1403 roku zapisała połowę wsi Wola i Rżąka szpitalowi św. Ducha w Krakowie, zaś drugą połowę szpitalowi w Łańcucie. W 1418 obie wsie weszły do uposażenia Duchaków, co potwierdziła córka Ottona i Jadwigi Elżbieta Granowska, żona Władysława Jagiełły. W 1425 Duchacy otrzymali też sąsiednią wieś Kurdwanów.
Pierwotnie Wola podlegała parafii św. Jakuba na Kazimierzu, jednak po przejściu na własność zakonu św. Ducha de Saxia zwanego Duchakami otrzymała przydomek Duchacka. Następnie w wieku XIX wieś dostała się w ręce prywatne. Wtedy to jeden z właścicieli stworzył zespół dworski (wraz z parkiem krajobrazowym).
(https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/pl.wikipedia.org/wiki/Wola_Duchacka)
Teraz zapraszam na mały spacer po Parku Duchackim w zimowej, grudniowej aurze.








21 grudnia udało mi się nawet spotkać Mikołaja.


Park Duchacki powoli odsłania swoje tajemnice. Po rozebraniu części ruin spichlerza pokazała nam się fantastyczna podłoga z cegieł świetnie zachowana. W porozumieniu z konserwatorem zabytków pozostawimy ją bez jej naruszania. Budynek będzie postawiony na 12 palach nad ruinami. Korzenie drzew wrastających pozostaną nienaruszone. Dzięki temu zachowamy wspaniałe jesiony a ruiny nie zostaną zniszczone.
Powyższy tekst skopiowałam ze strony „Park Duchacki” na fb. Poniżej zdjęcie skopiowane z tej samej strony.

A tu moje zdjęcie zrobione 18.12.21 -pozostałości po spichlerzu jeszcze przed rozbiórką.

Czasami warto zainteresować się czymś, co mamy 5 minut na piechotę od domu i pstryknąć fotkę nie wiedząc, że wkrótce miejsce to będzie zupełnie inaczej wyglądać.
Na obrazek wyróżniający wybrałam zdjęcie Mikołaja, który stał blisko wejścia do Parku.
Zbliżają się Święta Wielkanocne, a ja zapraszam na spacerek przedświąteczny, ale przed Świętami Bożego Narodzenia?
Wszak na Wyspie wszystko jest możliwe! W marcu zamiast kurczaczka i baranka Mikołaj!
Jesteś niesamowicie odpornym i zdeterminowanym łazikiem. Gdybyś nagle dostała SMS-a, że jest okazja połazić po Księżycu, nie wahałabyś się ani chwili! 😉
Tak, choć dużo zależy od towarzystwa.
Jestem jak Cygan co dla towarzystwa da się powiesić.
Ale proszę mi nie składać propozycji W TEJ CHWILI, bo znów czuję się …gorzej niż kiepsko.
Dobry wieczór, praca skończona tak jak zakładałem!
A ja udaję się na przerwę.
„Okno na morze”…
A może na okno?
Wróciłam. Z kina.A tam właśnie było okno na morze.
Dobry wieczór, jestem.
Błotnista wycieczka wygląda, jakby odbyła się nie w grudniu, tylko teraz w marcu – to błoto w słońcu wydaje się doprawdy WIOSENNE!
A co do Woli Duchackiej, to poczułem cudowne zaskoczenie – zdjęcia kapliczki z tablicą ku czci inspiratora, a zaraz pod tym informacja o tradycji neolitycznej, trochę jak w „Balladzie o mumiach” u Waligórskiego – „Starsza nasza rasa, niż się przypuszcza!”.
Bardzo pouczająca jest ta wikipedyjna historia Woli, wyjaśnia nazwę i koleje losu. Ciekawe, czy mieszkający tam i pracujący chłopi odczuwali różnice przy zmianie właścicieli ze świeckich wielmożów na zakon?
Fotografie z Parku Duchackiego (może z wyjątkiem kaczek) robią wrażenie klimatu nieco wiktoriańskiego, tak jakby za tą mgłą czaiło się coś nieprzewidywalnego, może tylko posiadłość z gburowatym właścicielem, ale może ruiny zamku, w których prowadzi eksperymenty szalony naukowiec?
Co do spichlerza, jak patrzę na Twoje zdjęcie (przed rozbiórką) raczej bym się nie domyślił, że to spichlerz.
Natomiast co do tego „5 minut od domu, to muszę się zastanowić, czyby kiedyś też nie zrobić takiej dokumentacji z jakiegoś spaceru, ale musiałbym dobrze wybrać, żeby nie dawać czegoś zbyt oczywistego.
Dziękuję Q za merytoryczny komentarz.
Faktycznie w czasie tej grudniowej wycieczki czuło się wiosnę albo jesień, zupełnie nie zimę.
Natomiast w Parku Duchackim było czuć zimę, choć wtedy jeszcze bez śniegu.
Kapitalne są te Twoje porównania i wrażenia, które masz oglądając moje pstryczki. Ileż potrafiłeś mieć skojarzeń na takim malutkim półpięterku! -dziękuję
Przecież te „moje 5 minut od domu” to są rzeczy bardzo oczywiste.
Tak jak kiedyś pokazywałam Bonarkę, która też jest 5 minut od mojego bloku tylko w inną stronę.
Ano. Ale jednak Królewskie Miasto Kraków sprawia, że te Twoje 5 minut od domu, to w którą stronę by nie iść, zawsze się wdepnie w jakieś miejsce, z którym są kojarzone znane z historii nazwiska, rody i funkcje (w sensie hetmanów albo innych dworskich urzędników).
Choć to wszystko Podgórze- dawniej samodzielne miasto, które otrzymało prawa miejskie 26 lutego 1784 jako Josefstadt. 4 lipca 1915 połączyło się z Krakowem i zostało jego XXII dzielnicą katastralną. Nazywane bywa często Starym Podgórzem.
Gdy mieszkałam na ulicy Kronikarza Galla, parę przystanków tramwajowych od Rynku Głównego „tamta strona Wisły” w moim odczuciu to nie był Kraków.
Tak, to kiedyś było wszystko okolicą Krakowa, no ale jednak wpływy stolicy rozciągały się szerzej.
Miasto Podgórze miało być konkurencją dla Krakowa.
Uroczystość połączenia Królewskiego Wolnego Miasta Podgórze i Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa odbyła się 5 lipca 1915 pośrodku „trzeciego mostu”, zwanego również mostem Krakusa.
A kiedy miało nią być? Za czasów cesarsko-królewskich?
Liczne przywileje cesarskie gwarantujące daleko idącą swobodę osobistą (zwolnienie ze służby wojskowej, wolność wyznania i in.), prowadzenia działalności gospodarczej (bezpłatny przydział gruntów, zwolnienie z podatków, pomoc finansowa itp.), a także przygraniczne położenie na brzegu spławnej rzeki i na połączeniu szlaków handlowych zapewniło Podgórzu szybki rozwój (w 1787 r. miało już 108 domów), które zaczęło stanowić konkurencję handlową dla Krakowa.
W 1784 r. cesarz Józef II nadał Podgórzu prawa wolnego miasta królewskiego, a w 1785 r. herb.
„W roku 1785 powstało z części tej wsi [Ludwinów] i kilku domów nad Wisłą zwanych Podgórzem miasto Podgórze. Cesarz Józef II nadał miastu wolność handlu i nazwał je Josefstadtem, ale to nazwisko ustąpiło dawniejszemu”.
(wiki)
Aa, czyli dziel i rządź. Cwane.
Chyba będę niedługo umykać.
Ja pewnie też. Spokojnej!
Dzien dobry, mocno przelotne, a ja na zakupy, takie większe, dam znać, jak wrócę…
Witajcie!
Ja już po zakupach i śniadanku
Czekamy na dobre wieści od Makówki…
A ja dopiero się zbudziłam!
Odespałam wczorajszą noc i czuję się DOBRZE!
Pomogły życzenia wraz z lampką -dziękuję.
Myślę, że nawrotu kryzysu nie będzie.
Tak właśnie powinno być (znaczy kryzys/ odczyn po szczepieniu, bez nawrotu).
Dzień dobry


Cieszy, że Makóweczka dochodzi do siebie po szczepionce
Spacerki też świetne
Dziękuję Miralko!
Moje problemy w większości rozwiązane, a to co zostało… trzeba czasu. Doszłam do wniosku, że skoro nic nie mogę zrobić, muszę się przyzwyczaić i dalej spokojnie żyć
Bardzo się cieszę, zapewne jako jedna osoba z wielu
A jedną z tych wielu jestem ja

I w sumie tak myślę, że dobrze mieć mądre dzieci, które zawsze pomogą, gdy zachodzi taka potrzeba
Mądre dzieci nie biorą się z powietrza
Oczywiście są zasługą rodziców, ale też bywa z tym różnie, na co przykładem może być czasem rodzeństwo -jedno wyrośnie na mądrego człowieka, a drugie zejdzie na tzw. „złą drogę”.
Bardzo mądry wniosek.
A tak w ogóle, to zazdraszczam, że możecie się spotykać. Do mnie nikt nie przyjedzie… za daleko i nie ma żadnych delegacji w tym kierunku

Jedynie Majeczka wiele lat temu mnie odwiedziła… ale to było tak dawno, że czasami myślę, że to tylko sen…
Póki co, to jednak nie możemy, zostaje nam Zoom i inne takie wynalazki
Zoom i inne wynalazki, to przecież przejściowe (a przynajmniej mam taką nadzieję)…
Hmmm… a może by kupić sobie kajak?
Kajak mam własny i już kupować nie muszę

Czyżbyś sugerował Ukratku, że tym kajakiem można przepłynąć ocean? Raczej trudno by było…
Aleksander Doba by potrafił.
Ta wyprawa na Kilimandżaro…po co mu to było? Sama błędy zostały tam chyba popełnione.
Pamiętam spotkanie z nim w PAU. Wspominałam o tym w jakimś między-między.
Gdzieś widziałem taką reklamę na jakimś warsztacie:
Rzeczy trudne robimy od ręki, na niemożliwe trzeba jednakże nieco poczekać…
Idę karmić swoje pierzaste i przy okazji siebie


Mąż już coś tam na śniadanko przyszykował
Do popotem
A ja też niedawno dopiero zjadłam śniadanie, choć w Polsce większość szykuje się zapewne do obiadu.
Co chwilę ktoś dzwonił, każda rozmowa „trochę” trwała, ale co się uśmiałam to …moje i już namiastkę życia towarzyskiego mam zaliczoną.
Tylko różnica jest taka, że nasze śniadanie było ok. 7 rano…

O tej porze raczej nikt nie dzwoni na pogaduchy
Teraz czekam, aż małżonek upiecze chleb (który musi najpierw „wyrosnąć”), a potem pojedziemy gdzieś… chociaż nie wiem czy na zdjęcia, bo coś się chmurzy…
A tutaj pogoda była prze-pięk-na, 20 stopni w słońcu, 12 w cieniu, po czym w ciągu pół godziny chmury przylazły i teraz popaduje.
U nas chyba ma być odwrotnie… tzn. najpierw chmury (w nocy miała być burza, ale chyba nie było), a potem ma wyleźć to żółte…
Zobaczymy jak będzie…
A ja zabieram się za odkurzanie, żeby nie wzbudzać powszechnego zgorszenia jutro
A, widzisz! Jednak!
Dziś Międzynarodowy Dzień Teatru – święto uchwalone w 1961 roku, na pamiątkę otwarcia Teatru Narodów w Paryżu, które miało miejsce 27 marca 1957 roku.
A ja jeszcze uczestniczę w spotkaniu na zoomie 🙂
Po odkurzaniu i po przerwie.
Po spotkaniu i po kolacji…
A ja wczoraj przez cały dzień przeleżałam w łóżku, dziś -już nie w łóżku, ale z domu nie wychodziłam na wszelki wypadek.
Deszcz leje, ale tak na wszelki wypadek sprawdziłam maila o jutrzejszej wycieczce.
O 6.50 musiałabym już być a autobusie (czyli wg tego jak pójdę spać 5.50)!
Pomruczałam pod nosem „tego J. pojeb…ło ” i …jak myślicie co postanowiłam?
Nastawiłaś budzik stosownie do zmiany
czasu
Jeszcze jestem na etapie wsłuchiwania się w deszcz, wahania i pomstowania na J., czyli organizatora wycieczki.
Ale na wszelki wypadek zabrałam się za robienie obiadu na jutro.
Bojkotujemy krótkie spanie!
Też bym chciała zbojkotować!
Ale skoro już na wszelki wypadek ugotowałam obiad na jutro i umyłam głowę…
Tak między nami – sugerowałbym jednak odpuszczenie sobie jutrzejszej wycieczki…
Tak między nami jesteś kolejną osobą, która mi to mówi/pisze.
Ale to mają być urodziny kolegi, którego bardzo lubię.
Ale…ma być ładna pogoda…
Ale…
Eh! Ależ Wy wszyscy jesteście rozsądni.
Tak między nami -MACIE RACJĘ!
Jutro mnie czeka ważne branżowe zebranie, toteż na dzisiaj mówię już: dobranoc!
Pożegnam się już i jednak na wszelki wypadek spakuję.
Jeśli jutro uda mi się wstać będę nieobecną gospodynią, więc bawcie się dobrze!
DOBRANOC!
Bardzo, bardzo późne dobry wieczór (albo równie wczesne dzień dobry), Wyspo:)
Ostatnimi czasy trochę mi brakowało doby, a od wczorajszego popołudnia skupiam się rodzinnie, więc przez najbliższe dni pewnie mniej mnie będzie na Wyspie:)
Pozdrawiam:)
Witaj, Makówko:)
Urocza przechadzka:)
Miło pospacerować z Tobą i przypomnieć sobie te koronkowe pejzaże sprzed paru miesięcy. Zwłaszcza gdy zaokienny świat jest w trakcie wymiany garderoby:)
Fajnie, że Mikołaj nie zamyka się na nowości: sms wydaje się być godnym następcą tradycyjnego listu;)
Pozdrawiam:)
Dziękuję.
Dzień dobry

Chodziliśmy z mężem dokoła Mallard Lake w bluzeczkach z krótkim rękawkiem i wcale nie było nam zimno
Czyli wiosna!!!

Ależ miałam piękny dzień
Co prawda chmury cały czas przesuwały się po niebie, ale nie było tak źle
Dopiero wieczorem, gdy mąż sprawdził pocztę straciłam na humorze…
I to znacznie…
Dostałam pocztą mandat za skręt w lewo na czerwonym świetle. Obejrzałam filmik na stronie i faktycznie, przypomniałam sobie jak to było. Jakaś baba stała przede mną i chociaż nic nie jechało z naprzeciwka, nie skręcała. Dopiero na pomarańczowym ruszyła… wściekła na nią też ruszyłam. W tym czasie zmieniło się światło… czyli przejechałam na czerwonym
Zapłaciłam, chociaż żal mi tej stówy było… ale takie życie…
Mieliśmy też inny przykry moment. Gdy wróciliśmy do domu, na parkingu stał samochód… na środku. Mąż mi powiedział, żebym zatrąbiła na niego i musi się usunąć, ale ja, jak to ja, uparłam się, że zaparkuję na naszym miejscu. Trochę trudno było, ale się udało, przecisnęłam się

Facet mnie wkurzył, bo nastawił radio na cały regulator. Aż mu wszystkie blachy dzwoniły, tak ryczały głośniki. Od dziecka mam nadwrażliwy słuch. Nigdy nie lubiłam głośnej muzyki i wszelakie dyskoteki omijałam szerokim łukiem. A tu miałam wrażenie, że moje bębenki w uszach są wgniecione do środka i stykają się ze sobą, sprawiając mi ból. Mąż starał się interweniować, ale nie odniosło to żadnego skutku. Powiedziałam mu, żeby zbierał szybciej nasze zakupy i wynosimy się stąd. Facet pogonił za nami, zabierając z samochodu dziecko. Koniecznie chciał się dowiedzieć dlaczego jego głośna muzyka nam przeszkadzała. Próbował z nami gadać po hiszpańsku… powiedziałam mężowi, żeby nie zwracał na niego uwagi, bo to jakiś głupek. Jego angielski był tragiczny i trudno było zrozumieć o czym mówi… szczęśliwi znaleźliśmy się za naszymi drzwiami. Niech sobie gada do naszych drzwi, jeśli mu to sprawia przyjemność
Bardzo długo myślałam (a nawet byłam przekonana), że mogę wzywać policję do głośnych sąsiadów dopiero po 22. A tu się okazało, że jeśli sąsiedzi są zbyt głośni, mogę to zrobić o każdej porze. Nawet w dzień



Ich wolność kończy się tam, gdzie się moja zaczyna
Nie muszę słuchać ich głośnej muzyki, wrzasków, ani innych odgłosów. Mam prawo do wypoczynku bez tych hałasów. W swoim domu mogą robić wszystko, byle nie zakłócali spokoju innych. I muszę przyznać, że to mi się podoba
Córka mi to powiedziała. Co prawda nie zdarza mi się dzwonić na policję, ale zawsze dobrze wiedzieć
Witajcie!
Bojkotować będę od jutra.
Teraz pozdrawiam już z autobusu.
Bry, witam się i zmykam przygotowywać się do zebrania.
Wasz bojkot przy moim bojkocie… ech, pomyślcie sami!
Jutro ja będę TAK bojkotować!
Po zebraniu, za chwilę musimy jeszcze dokądś pojechać. Bardzo pracowita niedziela, proszę państwa.
No, pogadaliście chwilę!
Walne zebranie oddziału stowarzyszenia, ważna sprawa. A teraz jestem, ale mam przerwę.
Czyli jesteś, ale jakby Cię nie było…
Jestem, w skrócie jem…
A jednak! Przerwa dzisiaj nieczynna
Brzmi złowrogo, nie wiadomo czy to dobrze, czy źle.
A u mnie wszystko poprzestawiane tzn. niepoprzestawiane.
Na jednym zegarku 19:36 (nie umiem go przestawić, czekam na dziecko), na pozostałych 20:36.
Poszłam spać wg. starego czasu, wstałam wg. nowego.
Jestem klasycznym przykładem osoby okradzionej z godziny snu.
Już dawno jestem po kolacji, dziecko dopiero zapowiedziało się na obiad.
To może powinnam zjeść śniadanie?
Zjedz! Ja stoję na stanowisku, że posiłek najlepiej się ma w moim brzuszku (nawet jak jestem na diecie i muszę dawkować).
Ale ja nie jestem głodna tylko śpiąca!
Ale czekam na dziecko, któremu obiecałam obiad.
Najpierw sama powiedziałam, że w ciągu dnia mnie nie będzie, żeby coś zjadł i do mnie przyszedł wieczorem na obiadokolację to jak mu teraz powiedzieć, że zmieniłam zdanie?
Zjedz razem z nim!
Zjedz jakkolwiek i niezależnie od okoliczności!

Ale jego (dziecka) nie ma i nie odbiera telefonu.
(Czyżby przestał matkę poważnie traktować jak w piątek poprosiłam o zrobienie zakupów, bo leżę w łóżku, w sobotę oświadczyłam, że nie idę na spacer, bo…, a w niedzielę o 6 rano pojechałam na wycieczkę)???
Zresztą zupy też już nie ma, bo…moją porcję zjadłam na śniadanie przed wyjściem na wycieczkę.
No mówię -zmiana czasu i u mnie wszystko pomieszane!
Czy zmiana czasu ma się jakoś do nieodbierania przez dziecko telefonu? Bardzo jestem ciekaw, jak w końcu odbierze, daj znać.
Ha, ha.
No w końcu nie może zawsze i wszystkiemu być winny Tusk.
Dziś dobry dzień na zwalanie wszystkiego na zmianę czasu.
Odebrało, bo okazuje się było za kółkiem, bo do tej pory spacerowało po Mogilanach.(i tu można zwalić na zmianę czasu, bo on dziś bojkotował i wstał wg. starego czasu!)
Wpadło tu teraz i pożera obiad, bo od śniadania nic nie jadł.
Uff, bo już się martwiłam, że się szachrowane kotleciki zmarnują!
Jestem już w domu!
Bożenka podziwia, życzy miłych wrażeń, Tetryk trzyma kciuki -mili jesteście, dziękuję.
Szalona? Hm lubię być szalona, to najlepsze lekarstwo na depresję.
Teraz już domowa i tylko bardzo niewyspana.
Zmęczona nie mam czym być, bo to raczej była impreza plenerowa niż wycieczka (10-12 km po Dolinkach).
Jubilat skończył 82 lata!
Nie rozumiem dlaczego, zamiast połazić dalej, organizator wycieczki pomaszerował na przystanek autobusowy i my wszyscy za nim.
Choć? Dla mnie może lepiej, że wcześniej jestem w domu?
” Każdy orze jak może i jak może się pcha ” .Ale każdy z nas to osobliwa indywidualność w gatunku Homo-Sapiens . Obserwujemy się nawzajem , zazdrościmy , jeśli komuś los sprzyja i od wieków trwa zorganizowana rywalizacja ,nie tylko w osiągnięciach sportowych , ale i w dziadzinie kultury .Moim zdaniem ta powszechna rywalizacja jest głównym motorem postępu w rozwoju naszego Gatunku . Ty Makóweczko , jesteś przykładem tej powszechnej rywalizacji , chociaż oficjalnie nigdzie o tym się nie mówi . Ale się robi , bo taka jest natura człowieka popychająca nas do ciągłej aktywności. Życzę Ci wytrwałości , bo tylko wtedy osiągamy założone sukcesy . Pozdrowionka z kwiatuszkiem
Witaj Maksiu!
Dziękuję za życzenia wytrwałości i pozdrowionka z kwiatuszkiem.
Życie to w pewnym sensie rywalizacja, walka, często z samym sobą, ja ciągle walczę z moim organizmem.
W kole PTTK są osoby sporo starsze ode mnie (jak choćby dzisiejszy 82-letni Jubilat), które zasuwają pod górę bez zmęczenia podczas gdy ja ledwo się czołgam z językiem na brodzie.
Nasz dzisiejszy Jubilat nie dość, że wychodzi bez trudu sam to jeszcze czasami wynosi plecak jakiejś strudzonej koleżanki.
Są oczywiście w naszym Kole PTTK również osoby dużo, dużo młodsze ode mnie, ale że one są silniejsze to trudno się dziwić. Zresztą ja nigdy silna nie byłam, nawet w młodości.
Ha, przerwa odwołana
DOBRANOC WYSPIARZE!
Dzień dobry


Dwa tygodnie temu miałam zmianę czasu, więc już zdążyłam trochę się przyzwyczaić…
Współczuję Wam serdecznie, szczególnie tym, którzy wstają zawsze o tej samej porze (a przynajmniej przybliżonej). Moje zdanie na temat zmiany czasu znacie, więc nie będę się powtarzać…
Wszyscy mamy takie same zdanie, większość ludzi tak uważa.
Szkoda tylko, że decydenci nie mają takiego zdania… już dawno zmieniliby tę głupią zmianę…
Witajcie!
Dzień dobry, wczoraj nie miałem problemu, ale dzisiaj… lepiej nie mówić. Jakoś z opóźnieniem mnie sieknęła ta zmiana czasu.
Wróciłam.
Przychodnia.
Poczta (wyzawijana kolejka, w czasie stania wesołe rozmowy).
Zakupy.
Teraz już kobieta domowa.
Witajcie!
Zwariowany dzień! A za chwilę jadę na spotkanie z A-Z. 🙁
Brzmi tajemniczo.
A-Z? I w dodatku jadę, czyli spotkanie w realu? No, no!
Czyżby to miało być spotkanie ze strzykawką?
W realu i ze strzykawką 🙁
Jutro mam nadzieję nie planujesz pracować?
Oczywiście większość osób czuje się normalnie, ale znam też takich, którzy czuli się gorzej niż ja. Dwa dni nawet.
Organizacyjnie jak? Słyszałam dobre opinie o tym miejscu, gdzie byłeś.
Kiedy 2 dawka?
Zobaczymy, jeżeli to z domu.
Organizacyjnie świetnie, w sumie zajęło nam to nieco ponad godzinę (wg parkometru)
C. d. n. w czerwcu.
Życzę jak najmniej uciążliwości po.
Dzięki!
Ja też życzę, abyś z wyższością mógł zapytać ” to bywają tacy co mają temperaturę po szczepieniu?”.
Jednak moja rada -na wszelki wypadek miej w nocy paracetamol pod ręką.
Mam! 🙂
No to tak, przerwa, chociaż wcale nie koniec pracy. Reszta po przerwie, ale może uda się jakoś krócej opękać…
No dobra, nie uda się.
I już. Dzisiaj tyle przerwy.
To i ja umykam chyżo, sprawdzić, czy mnie nie ma w pobliżu łóżka.
Śpij dobrze, ja jeszcze zupełnie nie czuję się śpiąca.
Jednak się pożegnam, bo wszyscy już śpią, nie ma co liczyć na nocną zmianę.
DOBRANOC!
Witajcie!
Trochę gorączki, dreszcze, paracetamol – na razie nie jest źle
Tetryku to dobrze,ale jednak się oszczędzaj.
Witam Wyspę!
Umykam z domu.
Z Wyspy też,tu można nabawić się lęku wysokości…