Zawieszony na powietrzu
nić błękitną pająk przędzie,
nie wiedziałam wczoraj jeszcze,
że mi też błękitnie będzie.
Zawodzi lelek wśród kąkoli,
oj, lelku, lelku, oj, lelku, lelku, oj, lelku – źle,
ja go wolę, on mnie woli,
tylko to szczęście mocno boli,
oj, miły, miły, oj, miły, miły, oj, zmiłuj się.
Niebo płonie od wieczora,
gorze gwiazda na kolędę,
nie wiedziałam jeszcze wczoraj,
że ja także płonąć będę.
Jak nas to nasze szczęście boli,
oj, niebo, niebo, oj, niebo, niebo, oj, nieba skłon,
ja go wolę, on mnie woli,
tylko to szczęście mocno boli,
oj, dzwoni, dzwoni, oj, dzwoni, oj, w sercu dzwon.
Na zielonej łąki fale
wysypały się kaczeńce,
nie wiedziałam wczoraj wcale,
że mi złagodnieją ręce.
Jak nas to nasze szczęście boli,
oj, lelku, lelku, oj, lelku, lelku, oj, lelku – źle,
ja go wolę, on mnie woli,
tylko to szczęście mocno boli,
oj, miły, miły, oj, miły, miły, oj, zmiłuj się!
Z: Żywa reklama
Witam:)
Już marcowo zapraszam na kolejne spotkanie z Agnieszką Osiecką.
Lirycznie…
Refleksyjnie…
I bardzo melodyjnie.
Głównie dzięki paraleli czyli powtórzeniom intonacyjnym, kompozycyjnym, wyrazowym i stroficznym…
Oraz – odrobinę wiosennie:)
Dzień dobry. Poza tym, że wiersz piękny, skojarzył mi się z innym zupełnie (i tylko przez te powtórzenia) – „O leli lo” grupy Dwa plus jeden, z tekstem Ernesta Brylla:
O leli leli leli leli leli lo
O leli leli leli lo
Niebieskie lata pierwszego kochania
Gdyśmy czekali do samego rana
Gdyśmy siebie, siebie wołali
Gdyśmy siebie czekali
Gdyśmy lecieli – o leli lo
Gdyśmy płynęli – o leli leli lo
Gdyśmy z ptakami jak z braćmi gadali
Gdyśmy z gwiazdami niebo przepływali
Niebo przepływali – o leli lo
Nie było dla nas żadnego zmęczenia
Ani zdradzenia, ani zapomnienia
Zielone lata, dzieciństwa naszego
Gdyśmy płynęli do nieba białego
Gdyśmy w snach lecieli
Gdyśmy w snach płynęli
Gdyśmy lecieli – o leli lo
Gdyśmy płynęli – o leli leli lo
Gdyśmy z ptakami jak z braćmi gadali
Gdyśmy z gwiazdami niebo przepływali
Niebo przepływali – o leli lo
Nie było dla nas żadnego zmęczenia
Ani zdradzenia, ani zapomnienia
O leli leli leli leli leli lo
O leli leli leli lo
Dobry wieczór, Quacku:)
Tak. To piękny wiersz.
I znakomite repetitia:) Anafory, epifory:)
Osobiście szczególnie właśnie lubię powtórzenia oparte na półotwartych „l” i „ł”:)
Popatrz tutaj, też niczego sobie:
„Ptakowie kwiatowie
łanie weseli
alleluja, lelija
ewangieli.
Ewangieli angieli
światu wołali:
niewiemo! chwalemo!
płakali.
Niebianie polanie
słodkiej światłości
Jezusie gołąbku
miłości!”
(„Święty Franciszek” – J. Tuwim)
To ze „Słopiewni”:)
Pozdrawiam:)
A, „Słopiewnie”, pamiętam, jak mnie zafascynowały w liceum. To chyba też i część motywacji, żeby potem iść na polonistykę.
Witajcie!
Wybaczcie, że tak (o jejku, jejku!) późno, ale mam dziś już nie wirek, ale tornado
Witaj, Tetryku:)
Co za wyczucie z tą onomatopeją:)
„O, jejku, jejku!” jako żywo kojarzy się z „Oj, lelku, lelku!”:)
Pozdrawiam:)
Nie ukrywam: zdążyłem przeczytać wiersz
Ja się witam jeszcze później (przepraszam).
Długo spałam, a potem takie różne zawirowania były.
Ultra skomentowała jak zawsze w samo sedno -wiersz A. Osieckiej pełen bólu szczęścia.
Bo tak w miłości bywa, że to szczęście aż boli.
Brawa dla Leny za wybór wiersza.
Aż się zadumałam, aż poczułam ten ból szczęścia, taki ból, który boli wręcz aż fizycznie.
Dobry wieczór, Makówko:)
Obie z Ultrą macie rację, jeśli chodzi o ten „ból miłości”:)
Podejrzewam, że tytułowa sugestia pani Agnieszki mogła dotyczyć tej scenki:):
SCENA XVI
/ Zosia, Haneczka /
ZOSIA
Chciałabym kochać, ale bardzo,
ale tak bardzo, bardzo, mocno.
HANECZKA
To ta muzyka gra tak skoczno
i pewno serce tobie skacze.
Jeszcze się dosyć, dość napłacze,
nim go kochanie ułagodzi.
Pociesz się, serce, pociesz, miła,
jeszcze niejedna łza, mogiła,
od tej miłości ciebie grodzi.
ZOSIA
Że to tak losy szczęściem gardzą,
że tak nie sypią szczęściem w oczy,
tylko tak zaraz błyski gasną,
ledwo się w oczach świt roztoczy?
HANECZKA
Musisz przejść wprzódy cierpień koło;
przejść musisz wprzódy nędzę, bole,
a potem kiedyś będzie wesoło,
jak ci ból serce dość nakole.
ZOSIA
Ja, gdybym była losów panią,
na przykład taką, wiesz: Fortuną.
tobym odarła złote runo,
żeby dać wszystko ludziom tanio;
żeby się tak nie umęczali,
w takiem gonieniu ciężkiem, długiem:
każden, jak więzień, za swym pługiem;
żeby się syto nakochali,
żeby się wszystko im kręciło:
jakby się złote nitki wiło.
(„Wesele”)
Pozdrawiam:)
Dobry wieczór Leno!
Własne odczucia, uczucia nie podlegają racji.
Ważne, aby wiersz, powieść, utwór muzyczny, obraz itd. wzbudzały w odbiorcy jakieś emocje.
Bez wątpienia – obojętność zabija sztukę:)
Znalazłam teraz w necie (zupełnie nie na temat).
Kartka z kalenadarza Kalbi.
1 marca
Nietypowe święta:
Światowy Dzień Tenisa
Międzynarodowy Dzień Walki przeciwko Zbrojeniom Atomowym
Światowy Dzień Obrony Cywilnej
Światowy Dzień Świadomości Autoagresji
Dzień Puszystych
Dzień Piegów
Zero dla Dyskryminacji
Międzynarodowy Dzień Przytulania Bibliotekarza
Dzień Wiedzy o Samookaleczeniach
Międzynarodowy Dzień Wózka Inwalidzkiego
Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”
Cytat dnia:
„Dwa półgłówki nie tworzą całej głowy”. -Tadeusz Kotarbiński
Dobry wieczór, Wyspo:)
Do kłopotów z internetem doszło zamieszanie niewirtualne:)
Ale już jestem.
Witaj, Leno! Dzięki za wybór 🙂
Cała przyjemność po mojej stronie:)
Do wiersza Patronki Adam Sławiński napisał ponoć muzykę. Czy ktoś wie, gdzie można ją znaleźć?
Szukałam, żeby okrasić pierwszy komentarz nutkami, ale nie znalazłam:(
Zadania na dzisiaj wykonane. Przerwa za trzy… dwa… jeden… już.
I super:)
A my na spacerek zastępczy za chwilkę wyruszymy po łaciatym Miasteczku:)
Łaciatym, bo śnieg i brak śniegu?
Tak:) Bardzo chm… specyficzne wrażenia wzrokowe:)
A z okazjonalnego spacerku zrobiła się wędrówka niemal pątnicza:) Cztery psiaki i trzy świątynie po drodze.
Już się obawiałem, że węchowe.
Cztery psiaki, czyli że spacerek bardzo towarzyski?
Na szczęście Miasteczko wciąż pachnie Miasteczkiem:)
Choć w zależności od miejsca – różnie. Rzeką, świerczyną, ładanem. A nawet katakumbami:)
Tak. Dobrze, że pieski się lubią, bo sama znajomość między właścicielami czasem nie wystarcza:)
Snów lekkich jak letnie poziomki, Wyspo:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Całość wczorajszego pożegnania brzmi tak:
„Sen był tak lekki
Jak letnie poziomki
Nikt go nie przyniósł
Nie wiem kto odkrył?
Przyszedł całkiem znienacka
Sam urodził się pod mostem
Górą szli ludzie na drugi brzeg
Woda w rzece była do kostek
W tej rzece ryby szły do źródła
Jedna o drugą tarły łuską
We śnie też brakowało wody
Zmętniało całkiem wody lustro
Górą dalej ludzie szli na drugi brzeg
Krzyżując się w marszu z rybami
I budzili się pod koniec drogi
Wszyscy tak samotnie sami”
(„Sen pod mostem” – A. Ziemianin)
Chyba pierwsza strofa najprzyjemniejsza:)
Witajcie!
Na jeden dzień wydobyłem się z wirków, mam coś do załatwienia w domu.
Dzień dobry, ależ dzisiaj mi się trudno wstawało.
A ja dziś w locie. W pracy to przynajmniej przeważnie siedzę przed komputerem i mogę ukradkiem zerkać…
Troszkę zalatane dzień dobry, Wyspo:)
Ale mam nadzieję, że „już za chwileczkę, już za momencik…”
Taki odrobinę dłuższy momencik:)
Załatwione dwie spore sprawy, do normalnej pracy wracam zasadniczo jutro, a na dzisiaj już koniec, w sensie przerwa.
Melduję, że dofrunęłam do domu.
Wiosna, panie sierżańcie wiosna, a przecież kalendarzowo jeszcze zima.
I ja dotarłem do domu – dosiądę się do Bożenki.
Ja JUŻ zjadłam obiad, a kolacja to jeszcze chwilkę później.
Witam:)
Ja kolację sobie odpuściłam – jestem zbyt zmęczona, by jeść, więc tylko z filiżanką gorącej czekolady z buziaczkiem wędruję sobie po Wyspie:)
O tej porze to już woda tylko
Cały dzień żywiłam się głównie powietrzem, więc chyba filiżanka czegoś innego mi nie zaszkodzi:)
A. No to oczywiście, że nie.
Ja zaś z przerwy wracam.
Miałem dość zwariowany tydzień.
W zeszłym roku podpisałem umowę na pięć sporych zleceń, z czasem wyznaczonym do końca 2021 roku (w trakcie tego czasu kolejne terminy na oddawanie kolejnych zleceń). Zaplanowałem sobie pracę na cały ten czas tak, żeby dotrzymywać kolejnych terminów.
Tymczasem około połowy lutego odezwał się do mnie ten sam klient, z którym mam bieżącą umowę, czy bym nie zrobił dla niego jeszcze jednego – krótkiego – zlecenia. Dobremu klientowi się nie odmawia, w dodatku to zlecenie na spółkę ze znajomą z branży, no i wziąłem. Wczoraj skończyłem I etap, więc jak widać, naprawdę krótkie, i teraz wracam do „normalnego” harmonogramu (którego ew. opóźnienie klient bierze pod uwagę w związku z ekstra zleceniem).
Ale czy ja wiem, co jeszcze temu klientowi strzeli do głowy?

Jemu strzeli do głowy, a Ty ochoczo się zgodzisz, prawda?
Byle on ochoczo zapłacił…
No, nie powiem, za to nadprogramowe zlecenie stawka będzie b. dobra…
Dopiero przed chwilą udało mi się wreszcie na stałe wrócić do domu i już biegnę poczytać madagaskarskie nowinki:)
To ja też się już pożegnam.
DOBRANOC WYSPO!
Miłej nocki, Makówko:)
Spokojnej!
Północ, więc moja karoca zamienia się w dynię, stangret w szczura… jakoś tak. Umykam!
Dobrej nocki, Quacku:)
Wyspa ukołysana pomrukiem Oceanu Indyjskiego, więc i ja się pożegnam:
„Sen? Doprawdy? Jak dymu kółka?
Sen zmysłowy bladej dziewczynki?
Hebanowa lśniąca szkatułka.
Pomarańcze i mandarynki.”
Snów o zapachu pomarańczy i mandarynek.
Albo tuberozy.
Dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, na krzakach wróble i bogatki, a pod krzakiem czai się czarno-białe kocisko.
Dzień dobry, Quacku:)
Dziś jestem bardziej przytomna, więc:
„Bezlistny jeszcze drzemie las żałosny,
Pola śpią nagie w drętwoty uwięzi.
Wtem ptak zakwilił jeden wśród gałęzi
I nagle cały świat pełen jest wiosny!”
(„Bezlistny…” – L. Staff)
🙂
Poczułem się, jakby pan Staff zaglądał mi przez ramię, jak wyglądałem przez okno.
🙂
Może świat nie zmienia się aż tak bardzo, jak nam wmawiają.
Słonecznie witam!
Witajcie!
Jak widać, c.d. następuje…
Dzień dobry, Wyspo:)
„Na wiosnę na wiosnę
I moje serce i twoje serce
Są białym winem przemalowane
Na wiosnę na wiosnę
Zakochani modlą się
W Notre Dame o dobre dni
Które będą im dane
Na wiosnę
Aby kwiat uśmiech przyrzeczenia
Aby w śmiechu cień spojrzenia”
(„Na wiosnę” – J. Brel)
Dzień mam biegany, ale wieczór będzie już raczej tylko kuchenno-wyspowy:)
A ja dzień kobietodomowy.
Witaj, Makówko:)
Ja też! Ja też!
Od jakichś dwóch kwadransów:)
A ja dotarłem do domu i podpieram oczy zapałkami…
Najlepszym rozwiązaniem jest popołudniowa drzemka.
Ty masz powody, ale ja? Wyspałam się i cały dzień czuję się jakbym wcale nie spała.
Bez podpierania zapałkami oko mnie boli, w głowie się kręci, serce kłuje -starość, starość…
Witaj, Tetryku:)
To frustrujące, ale może pocieszy Cię fakt, że inni mieli z zapałkami równie traumatyczne doświadczenia:):
„O malutkie, nieżywe stworzonka
Z brązowymi i z żółtymi główkami,
Te pomalowane i te białe.
Nieraz malcem, patrząc sobie palce,
Zapalałem zapałkę po zapałce.
Dzisiaj muszę śpiewać waszą chwałę!”
(„Zapałki” – B. Jasieński)
Potrafisz pocieszyć!
Prawda?
Niczym kordiał w wersach;)
No to wszystko załatwione, co było do załatwienia. I przerwa, jak sądzę.
To i ja powiem:
DOBRANOC WYSPO!
Miłych snów, Makówko:)
Spokojnej!
„Kwiaty pną się tęczowe wśród kościołów milczących –
rosa w czarach się zbiera – kryształowych i lśniących.
Na szafirów ocean księżyc złoty wypłynął,
jęk się ozwał derkacza i za lasem gdzieś ginął.”
Tymi kilkoma wersami z „Anamnezis” T. Micińskiego i ja się żegnam:
tęczowych snów, Wyspo:)
Dobranoc:)
Umykam również. A Micińskiego sobie przeczytałem na głos. Wart tego!
Witajcie!

Tu jeszcze neo-zima nie dotarła: +5 st.
Witam:)
U nas minus jeden. We dnie padał śnieg na przemian z deszczem i gradem. Źle się jechało do pracy, a do domu jeszcze mniej fajnie, bo ta kasza przymarzała:(
Witajcie!
(wiosennie, plus 10 stopni).
Dobry wieczór, Makówko:)
Ładna rozpiętość czasowa od 9 do 22 (z minutami).
Dobry wieczór i chyba zaraz dobranoc!
🙂
Skoro taka Twoja wola i potrzeba:)
Ja sobie chyba te mandarynki i pomarańcze wykrakałam. Wolałabym tuberozy, bo tylko gałązkę do flakonu i spokój:)
No to ja kończę dzienną aktywność i idę na przerwę.
A po przerwie dobuduję piętro z ptaszkami.
Czekamy.
Może ptaszki pobudzą mnie do życia?
Zbawco:)!
Witaj, Quacku:)
Jestem z powrotem i zabieram się do roboty.
Zapraszam na nowe pięterko!
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dopiero dotarłam do domu.
W dodatku obdarowana dość znaczną ilością pomarańczy, z którymi wypadałoby coś zacząć robić, więc wieczór zapowiada się taki raczej „na doskokach”: jeden doskok do laptopa trzy doskoki do garów:)
Co będziesz robić z tych pomarańczy?
Galaretki w słoiki, trochę konfitur, takich ze skórką, i może jakieś ciasto upiekę.
A, i skórki kandyzowane, bo to pomarańcze eko, więc szkoda by było takie dobro nienawożone zmarnować:)
Dostałam tego z siedem kilo, więc materiał jest, oby pomysłów starczyło:)
Zważyłam:) Siedem kilo i dwadzieścia siedem deko.
Słuszną linię ma nasza władza!
„Jeszcze zdążę wam zaśpiewać, opowiedzieć,
jeszcze zdążę posadzić drzewa cudowne, zielone.
Jeszcze zdążę zapomnieć i wspomnieć, znowu nie wiedzieć.
I znajdę czas na śmiech, rozpacz, słowo.”
Oczywiście, tytułowe „Żegnam” jest tymczasowe, bo jeszcze niejeden utworek przed nami, a tym fragmentem chciałabym po prostu spuentować marcowe pięterko i podziękować Wam za kolejną sympatyczną podróż sentymentalną w świat Agnieszki Osieckiej.
🙂
A że na ptaszki zawsze jest odpowiednia pora – frunę do Quacka.
🙂
(A już myślałem, że będą „pomarańcze i mandarynki”, pod ten podarunek
)
Mówisz – masz;):
„Nie patrz jak ja tańczę
Wino z siarą zgubi cię
Nie ma pomarańczy
Ta prywatka to nie sen
Gdy tak dobrze bawisz się
Nie patrz jak ja tańczę
Nie ukrywaj łez
Oto pomarańcze
Tak je kochasz proszę jedz
Nie patrz jak ja tańczę
Oto pomarańcze
Tak je kochasz proszę jedz
Nie patrz jak ja tańczę
Nie patrz jak ja tańczę
Oto pomarańcze”
(Nie patrz, jak…” – Perfect)
Choć osobiście uwielbiam ten wiersz Williama Carlosa Williamsa:
Chcę ci tylko
powiedzieć, że
„zjadłem
te śliwki
które były w
lodówce
i które
chciałaś pewnie
zachować
na śniadanie
nie gniewaj się
tak mi smakowały
były takie słodkie
i zimne”
Sorki, że o śliwkach, ale za to w przekładzie Miszcza Barańczaka:)
Aaa, oba wiersze w punkt.
Ten drugi przełożył również Piotr Sommer:
Chcę tylko powiedzieć
że zjadłem
śliwki
które były
w lodówce
i które
ty najpewniej
schowałaś
na śniadanie
Nie gniewaj się
były pyszne
słodkie
i takie zimne
Ten wiersz jest w sumie tak prosty, że nie ma za bardzo możliwości poszaleć z przekładem, Sommera jest bardzo zbliżony, ale jednak zwięźlejszy, o innym rytmie (nie żeby lepszy czy gorszy, po prostu inny).
Tak. Różnice rytmiczne chyba najbardziej rzucają się „w uszy”.
Też często porównuję różne przekłady, ale jeśli mam coś przetłumaczyć sama, w cudze zerkam dopiero później, ponieważ bywają bardzo sugestywne i trudno się od nich uwolnić:)
Wczoraj całkowicie ugrzęzłam w pomarańczowym świecie…
Wyspiarze natomiast całkiem dobrze już zdążyli zadomowić się na pięterku Quacka, więc raz jeszcze dziękuję za wspólne „czytanie Osieckiej” i pozdrawiam:)
Dzięki!