Nie mogę powiedzieć, że w grudniu był urodzaj na spacerki po okolicy. Pogoda pod psem, a więc i zdjęcia do kitu…
13 grudnia wybrałam park, do którego już dawno chciałam zajechać, ale jakoś zawsze było nam nie po drodze, a niby nie tak daleko, bo zaledwie 39km. Nazwa parku jest dość długa – Shoe Factory Road Prairie Nature Preserve i trudno mi ją zapamiętać w całości. Mówię więc tylko „szu faktory” i wiadomo o co chodzi…
Park podobał się nam, tylko jak widać w USA modne jest wypalanie traw późną jesienią. Była nawet tabliczka mówiąca, że ogień jest dobry… Mam inne zdanie, ale oczywiście nikt mnie nie będzie o to pytał…
Doszliśmy do wniosku, że latem musi być tu pięknie. Szczególnie gdy zakwitną te wszystkie kwiatki. Nawet nie wiedziałam, że niektóre z nich mają tak długie korzenie! Wyczytałam to na tablicy informacyjnej. Niektóre z nich idą w głąb nawet ok. 20 metrów!!! Co wydaje mi się niesamowite…
Tydzień później wybraliśmy się do Catherine Chevalier Woods. To blisko, zaledwie 5,5 mili (czyli 8,9km). Głównie chodziło nam o spacer, bo wiadomo, że o tej porze roku za dużo ptaszków nie spotkamy…
Na kolejny spacerek wyruszyliśmy 25 grudnia. I też zadziałałam rewolucyjnie. Małżonek jak zwykle powiedział, że jest mu wszystko jedno, więc pojechałam do Zion. Ale nie tam gdzie zawsze tylko do południowej części parku. Obydwie części przedziela nieczynna elektrownia atomowa. Zamknięta wiele lat temu..
Byliśmy w tej południowej części, ale nam się wybitnie nie podobało. Ogromny parking nad brzegiem jeziora i hotel, to nie jest to co lubimy najbardziej. Nie pojechałam jednak na główny parking, a skręciłam w boczną alejkę znacznie wcześniej. I tam nam się podobało. Co prawda ludzi było trochę, ale tak bez przesady…
Następnego dnia było bardzo pochmurno z rana, ale w południe się wypogodziło. Doszliśmy do wniosku, że szkoda dnia na siedzenie w domu. Pojechaliśmy więc bardzo blisko – do Schiller Woods, raptem niecałe 5km…
Kolejny dzień i kolejny spacerek. Znów wybraliśmy się nie tak całkiem z samego rana, więc trzeba było pojechać gdzieś blisko… pojechaliśmy do C. Chevalier Woods. Tego dnia mieliśmy szczęście do sarenek, a właściwie mulaków białoogonowych (sarenka brzmi bardziej swojsko)…
I ostatni nasz spacerek w ostatni dzień grudnia. Nie chcieliśmy jechać daleko… miałam też nadzieję znowu spotkać norkę… ale cóż… nic dwa razy się nie zdarza…
To na pewno nie ostatnie nasze wycieczki/spacerki. Może znowu trafimy na coś ciekawego (a przynajmniej dla nas ciekawego)…
Zapraszam na wycieczkę po okolicznych parkach

Może nie do końca ten tekst jest dopracowany, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie
Idę spać

Rano odpowiem na wszystkie pytania, które Wam przyjdą do głowy, ale teraz padam na dziób i marzy mi się tylko poduszeczka z kołderką
Witajcie!
Świetne zdjęcia, ale dokładniej obejrzę w domu 🙁
Dzień dobry. Stawiam wniosek o wydłużenie doby do 26, co tam, do 28 godzin. Tak żeby był czas się wyspać, i zdjęcia obejrzeć, i wszystko.
Witam i zaraz znikam.
Przychylam się do wniosku,bo przed wyjściem nie zdążę obejrzeć.
Wcześniej Wyspa mi się nie otwierała.
Szaro,buro a na Wyspie błękit nieba…
Dzień dobry


Cieszy mnie, że moje spacerki Wam się podobały
A co do wydłużenia doby, to na pewno jestem za… ta na 24 godziny jest stanowczo za krótka
Dzień dobry 🙂 Witam Miralkę i kolejną porcję obrazków przyrody , która zadziwia mnie swoim pięknem i różnorodnością . Wspominałem już kiedyś o mądrej wronie , która chcąc się napić z butelki ,wrzucała do wnętrza kamyki ,aby płyn był na tyle pod wierzchem , aby mogła sięgnąć po niego cienkim dziobem . Ostatnio obejrzałem film przyrodniczy z takim obrazem : W pokoiku stały dwa taborety . Pod jednym siedział kot , a pod drugim pies . Przed taboretami stała miseczka z jakimś pokarmem ,z której ptak krukowaty brał do dzioba ten pokarm i kolejno podawał do pyska psu i kotu . Zarówno pies , jak i kot , grzecznie zlizywały to co podawał im czarny ptak . Jak widać przy niezbędnej cierpliwości człowieka , można doprowadzić do zgody psa z kotem , a rozjemcą jest też wredny kruk , który tylko krukowi oka nie wykole . Dziękuje Miralko za piękne zdjęcia ulubionych ptaszków , które pozwalają na chwilę oddechu w codziennej , covidowej atmosferze .
Dziękuję Maksiu za miłe słowa
Dla nas te spacerki po parkach są kwintesencją życia. Bez nich i bez kontaktu z Matką Naturą trudno byłoby wytrzymać w tym natłoku spraw codziennych…

A co do krukowatych, pisałam już, że często są mądrzejsze od ludzi. Bardzo często widzę tutaj wielką przyjaźń między psami i kotami, z ptakami jest gorzej. Koty mają instynktowny pociąg do polowań. To leży w ich naturze. I na pewno dużo trudu kosztuje odzwyczajenie kota od zabijania ptaków, ale jak widać da się…
Pozdrawiam cieplutko…
Odzwyczajenie kota od zabijania ptaków nie jest takie trudne, wystarczy zatrudnić dostatecznie dużego ptaka jako trenera…
W sumie mieliście fantastyczną pogodę!
Szczególnie interesujące jest zdjęcie 1/3, które, niewykluczone, jest pierwszą na świecie fotografią głosu ptaka! 😉
Ptaki i inne stworzenia duże i małe można podziwiać można podziwiać bez końca; nawet krajobrazy zeszpecone ogniem są miłą odskocznią od codziennych naszych asfaltów. No i ślady homo sapiens polonensis, dość jednak nieoczekiwane jak na amerykańskie pustkowie. Strumyki płyną z wolna, może to ten harcerz-gapa od polnej stokrotki zgubił ten berecik?
Nie tak fantastyczną, jakbyśmy sobie mogli życzyć, Ukratku


„Zdjęcie głosu ptaka” rozśmieszyło mnie niemal do łez. Muszę przyznać (nie chwaląc się), że rozpoznaję po głosie wiele ptaków. To bardzo pomaga w wyszukiwaniu ich w listkach, gdy nic nie widać
I muszę przyznać, że nie tylko zdjęcia, ale i sam pobyt w parku jest dla nas odskocznią od świata z betonu i asfaltu…
A co do „gapy od polnej stokrotki”, to być może masz rację. Trzeba być gapą, żeby zgubić taki pamiątkowy beret
Wróciłam. Trochę się powłóczyłam (nie wyjeżdżając z Krakowa niestety), nagadałam, pstryczków napstrykałam.
Obiad, ciasteczko, herbata i teraz już mogę zachwycać się zdjęciami Miralki.
Ja też właśnie wróciłam. Poszwendałam się po różnych miejscach, ale żadnego pstryczka nie zrobiłam… trudno robić zdjęcie np. w banku

Teraz tylko zrobię pastę rybną i będę mogła sobie posiedzieć
A więc po kolei.
„“szu faktory” -oprócz rewelacyjnych zdjęć ptaków w locie na tle błękitu nieba największe wrażenie zrobiła na mnie zielona droga otoczona czernią spalonej trawy. Takie odwrócenie tego jak jest zazwyczaj.
Z Catherine Chevalier Woods spodobały mi się spryciule sikorki oraz dzięciur czerwonobrzuchy.
Ale i tak wszystko przebił beret z harcerską lilijką.
Do końca życia w duszy zawsze będę harcerką, więc…wiadomo.
Wędrówki po kolejnych parkach -eh, te pejzaże!
Nie wiadomo co bardziej zachwyca widoki, sceny walki, sceny przytulania czy portretowe zdjęcia zrobione przy pomocy „lufy” Twojego męża.
Spacer w ostatni dzień roku. Biały śnieg, błękit nieba – to moje marzenie scenerii na żegnanie Starego a witanie Nowego Roku.
Zamiast tego miałam (jak wiecie) szary Kraków, ale w przyszłym roku może znów (jak wiele razy) uda się spędzić Sylwestra w górach?
Mina wiewiórki -bezcenna.
Wielkie brawa Miralko za to sympatyczne i piękne pięterko!
Dziękuję Makóweczko

Tak jak kiedyś wspominałam, lubimy łazić po parkach przy każdej pogodzie. Niektórzy moi amerykańscy znajomi dziwią się, że nam się chce włóczyć w kopnym śniegu i przy mrozie. Ale przecież to też ma swój urok i Ty wiesz o tym doskonale, bo i Tobie takie drobiazgi nie przeszkadzają
Ależ skąd, bo nie ma złej pogody, są tylko ŹLE UBRANI TURYŚCI.
Co innego w wysokich górach, tu już nie ma żartów. Ale ja po wysokich górach nie chodzę, choć bardzo bym chciała.
Dziś moi znajomi byli na wycieczce na Śnieżnicy, planowali podejście stromą trasą w szybkim czasie. Było dużo śniegu, piękne słońce i bardzo ślisko. Ja w tym czasie człapałam po bieżanowskich parkach, bo dusza się rwie, ale kondycja nie nadąża.
Cieszę się więc tym co mogę.
To fakt, Makóweczko. Ci „ŹLE UBRANI TURYŚCI”


Pamiętam jak kiedyś czytałam, że para wybrała się w góry – oboje w sandałkach. Pokaleczyli nogi tak, że trzeba ich było ściągać na dół, bo sami nie dali rady iść
Gór praktycznie nie znam i jakoś do nich nie tęsknię (może właśnie dlatego, że nie znam). Czasami chodzimy po pagórkach, jakieś skałki, same drobiazgi…
Nasza córka (mieszka w Colorado), gdy z nami się gdzieś wybiera, zawsze mówi, że te wszystkie kaniony, które odwiedzamy, nazwane są tak przez ludzi, którzy w życiu w prawdziwych górach nie byli… i nawet nie wiedzą jak wygląda prawdziwy kanion…
Co do pejzaży, to Twoje w niczym nie ustępują, a nawet powiedziałabym, że często są bardziej malownicze
Bajerantka!
„Bajerantka”? Chyba żartujesz? Albo może chcesz być skromna?
A zdjęcia z parków? Czyż nie są piękne? Albo te zdjęcia lasu we mgle (czy lądowiska helikopterów)… długo by wymieniać… 
Przecież góry, w które chodzisz są niezwykle malownicze
No dobra, nie będę się spierać.
Dziękuję.
Pejzaże faktycznie bywają malownicze, ja jednak miałam na myśli jakość zdjęć.
Jakość jakością, ale ja i tak i mimo to planuję Wam kiedyś pokazać …listopadowe spacerki (tak, tak, bo jeszcze zostały z listopada, mimo że były już grudniowe).
A teraz zabieram się za zgranie na laptop pstryczków z dziś.
Nie wiem co chcesz od jakości Twoich zdjęć?

A poza tym, tematem naszych zdjęć jest zupełnie co innego. My skupiamy się głównie na ptaszkach i innych stworzeniach, podpatrzonych na łonie natury. Tylko czasami pokazuję gdzie byliśmy. Ty się skupiasz na pejzażach i różnego rodzaju budowlach. To trudno nawet porównać ze sobą…
A listopadowe spacerki na pewno nam jeszcze pokażesz
Na mnie też ten beret zrobił duże wrażenie. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że coś takiego mogę zobaczyć. Wiem, że w okolicy mieszka sporo Polaków i to na pewno któregoś z nich. Między innymi mieszkają tam (tuż przy parku) nasi znajomi… od parku dzieli ich tylko droga
Ale dość rzadko go odwiedzają, szczególnie teraz, w czasie tej pierońskiej pandemii… 
Muszę się przyznać, że w pierwszej chwili zastanowiłam się i jakich sikorkach – spryciulach piszesz, Makóweczko

Dopiero po chwili doszło do mnie, że przecież pisałam jak to sikory czekają na „otwarcie” gniazda os
A widzisz! Jak już zasiadłam do laptopa (bo w drodze w autobusie z komórki nie miało sensu oglądać) to dokładnie wszystko obejrzałam i przeczytałam.
Mogę pisać co mi przychodzi do głowy spacerując z Tobą, merytorycznie odnieść się nie potrafię, bo się nie znam.
Rozumiem mieć TAKI beret z lilijką w domu na półce, ale iść w nim na spacer? No i jeszcze zgubić?
Nie Ty jedna tego nie rozumiesz…
Nie tylko pamiątkowy beret…
Ja w ogóle nie wiem jak można zgubić jakiekolwiek nakrycie głowy podczas spaceru?
Zgubić nawet mogę zrozumieć, ale po co brać na spacer coś, co jest pamiątką.
Może jakaś starsza osoba? Może to było jakieś spotkanie harcerzy, taki wspomnieniowy spacer?
Trudno mi powiedzieć co to było, bo widzieliśmy tylko beret położony na pniu. Widocznie ktoś nie chciał, żeby inni go podeptali (jeśli leżał na ścieżce).
Dla nas to pamiątka, ale dla Amerykanów, to zwykłe stare nakrycie głowy…
Prawie jak negatyw, nieprawdaż Makóweczko?
To właśnie miałam na myśli -negatyw. W pierwszym momencie nawet tak napisałam, ale potem zmieniłam, gdyż uznałam, że nie całkiem to jest ścisłe.
Muszę przyznać, że ta droga (i nie tylko) robiła na mnie przygnębiające wrażenie. Szczególnie gdy pomyślałam o tych wszystkich żuczkach, konikach polnych, czy innych małych stworzonkach upieczonych żywcem… ale taki ogień jest podobno bardzo dobry dla ziemi i tych wszystkich roślinek żyjących na niej…

No cóż… nie dla wszystkich to samo jest dobre
Fajrant & Przerwa, Sp. z o.o.
Musiałam odejść na chwilę, bo czas zacząć szykować obiad. Mąż wraca z pracy ok. 16 i zwykle na tą godzinę szykuję jakieś żarełko. Jeszcze potem zejdę przyszykować surówkę. Kupiłam kapustę pekińską i czas ją zrobić

Co prawda mąż nie jest miłośnikiem tej kapusty, ale jak nie chce, to niech nie je…
Okrutna!
Czemu okrutna? Mąż lubi pomidory (co prawda ja też), jak chce niech sobie je je. Nie będę jadła codziennie surówki z pomidorów… nawet jak się ją nieco modyfikuje
Mąż zjadł cały obiad i nawet nie mrugnął. Co prawda nie omieszkał powiedzieć czegoś o „zielonym szaleństwie”, ale to normalne…
Brawo Ty!
Po przerwie, idę czytać!
No to tak: ciekaw jestem bardzo, dlaczego pani rybaczkowa taka potargana. Niby w polskiej Wikipedii piszą, że „czubek rozwichrzony”, ale na zdjęciu już piórka ładnie położone wzdłuż głowy.
Budki lęgowe zabezpieczone, jak rozumiem, żeby jakiś włamywacz od dołu nie sięgnął po jajka albo pisklęta?
Z tymi częściowo niewypalonymi trawami to może być albo wilgotniejsza gleba, albo akurat wiatr mógł powiać w przeciwnym kierunku i ugasić ogień.
Co do żurawi, to w Polsce w sam noworoczny poranek pod Poznaniem średni brat Quackie z dziećmi widział stadko kilkunastu sztuk na polu, wcale nie zabierające się do odlotu (znaczy uciekły, ale tylko za najbliższą górkę), więc te wzorce migracji najwyraźniej się zmieniają. Inne osoby z ptasiej grupy na Facebooku też raportowały późne przeloty i różne obserwacje takich żurawi, co nigdzie się nie wybierały.
Myszołów przepiękny, nic to, że z daleka – i w locie i w przysiadzie.
Gniazdo os wygląda jak jakiś egzotyczny owoc. Trochę kosmiczny przez te sześciokąty.
Kowalik natomiast wygląda, jakby ktoś go wetknął między te gałęzie, tylko zadek z ogonkiem wystaje – przekomicznie!
A ten w locie wygląda tak, że tylko zgrafizować i można zrobić logo jakiejś linii lotniczej.
Dzięciur czerwonobrzuchy tak jakby miał obie nóżki w powietrzu, to jest zdjęcie z najostatniejszej fazy lądowania na tej gałęzi? A ten z wygiętą głową to jakby się w korkociąg bawił (może tam było winko na drzewie?
).
Wiewiórka z takiego kąta i od tej strony wygląda jak Przodek Muminka z „Zimy Muminków” – kudłata, z ogonem i generalnie cały świat ma w siądźce
.
Piżmaki swoją drogą, ostatnio natomiast czytałem, że do Wielkiej Brytanii wracają bobry (i nawet było zdjęcie bobra, z plastikowym kolczykiem w uchu, jak rozumiem, zinwentaryzowanego).
Pasożyt drzew wygląda upiornie, jak z jakiegoś filmu, gdzie śmiertelne drobnoustroje atakowały różne żywe istoty na Ziemi (duński serial „Deszcz” na Netfliksie np.)
To na drzewie, jak żółto-granatowe, to na pewno transparent kibiców Arki Gdynia. No ale że aż tam zawiało, no no!
Kardynał pięknie zapozował, aż (pozytywna) zazdrość bierze.
Nie wiedziałem, że kleszcze tak potrafią zimować, że aż cały domek sobie budują. Wiem, że to park i nie wolno nic ruszać, skoro i drzewa zostają powalone, ale kleszcze to bym potraktował jakimś miotaczem ognia, no nie lubię ich bardzo. Albo chociaż posmarował miodem, żeby ptaszki załatwiły sprawę.
Norka nastroszona, widać, że przed zimnem puszy futro, żeby mieć własną puchową kurteczkę.
A sarenek (no dobrze, wiem, że się mówi koziołek) może zmienia sierść z opóźnieniem na zimową, jaśniejszą?
Wiewiór w skoku wspaniały, jak puma w logo firmy produkującej odzież i obuwie sportowe!
Jak to możliwe, że policjant dokarmiał sarenkę, to w końcu wolno ingerować w przyrodę w parku, czy nie? Czy też parking to już się nie liczy jako park?
Walczące mulaki/ jelenie się oddaliły, „a co się będziemy trykać tak na oczach ludzi. Idziemy!” Sarenki w krzaczorach zapewne czekały na wynik pojedynku, żeby się oddalić ze zwycięzcą. A ten młody, co pozował mężowi do fotografii to pewnie jeszcze nie wie, że przed dwunogami się ucieka. Albo ciekawość silniejsza od strachu. A może mu coś smakowitego zapachniało od Was? Kanapki?
Dzięcioł włochaty w ostatnim zestawie wygląda bardzo „zimowo” w tym czarno-białym upierzeniu. Ten kamuflaż to jednak faktycznie się sprawdza, zmrużę oczy i już nie ma dzięcioła na gałęzi, tylko plątanina białego i czarnego.
Pani kardynałowa może nie tak intensywna, ale całkiem ładna, te przejście tonalne od szarości do bieli (beżu?) może nie tak płynne jak u jemiołuszek, ale poza tym niczego sobie.
Te kowaliki na samym końcu wdzięczne jak w Polsce raniuszki, podobne połączenie białego puchu i szarego z czarnym.
Ale mam do odpisywania!!!


A co do bobrów, tutaj też wracają. W Zion mieszka jedna ich rodzina. Widzieliśmy ponadgryzane drzewa… mógł to zrobić tylko bóbr.
Może tak daleko powiało, ale może też jacyś kibice się w okolicy „zagnieździli” 




To tak od początku…
Pani rybaczkowa, podobnie jak i inne ptaki, stawia swój czub w pion, gdy jest czymś zaciekawiona, czy zaniepokojona. Ale w wielu sytuacjach „kładzie” go wzdłuż głowy. Na polskiej Wiki, widocznie nie mieli rybaczkowej z postawionym czubkiem
Budki lęgowe są wyczyszczone na zimę i dlatego otwarte. Później je się pozamyka (jak wywietrzeje środek dezynfekujący) i będą służyły ptakom.
Też pomyślałam o mokrych miejscach i dlatego tam trawa została sucha i niewypalona. Możliwa jest też zmiana wiatru, chociaż przy wypalaniu trawy wybiera się dzień o możliwie stabilnej pogodzie…
Wiem, że w Polsce zostają również bociany… zimy są coraz łagodniejsze, nie wszystko zamarza, więc jako tako coś do zjedzenia znajdą. Te ptaki mają też wśród ludzi fanów, którzy dokarmią w razie potrzeby. Może nie wszystkie przeżyją, ale w czasie przelotów też masa ich ginie, więc zbytniej różnicy nie ma…
Myszołów to jeden z naszych ulubionych ptaków. Małżonek co roku śledzi jego gniazdo na internecie. Cieszy go, że ten ptak tak dużo łapie wiewiórek dla swoich młodych. Chociaż nie tylko…
Dzięciur czerwonobrzuchy akurat lądował, gdy mój mąż go „złapał w kadr”. Widział tego dzięcioła lecącego i chciał go obcykać w locie… wyszło inaczej…
Piżmaki, chociaż należą do gryzoni, wydają mi się śliczne… takie misie-pysie
Co do tego dziwnego pasożyta drzew… Gdybym o tym nie czytała dawno temu, w życiu bym nie zgadła, że to nie ogień wypalił drzewa. W sumie to nie wiadomo ile drzew jest zainfekowanych, bo to paskudztwo siedzi pod korą i go nie widać. A jak już się zobaczy, jest za późno by to drzewo uratować.
No zobacz!!! Do głowy mi nie przyszło, że to może być transparent
Też nie lubię kleszczy, ale skoro są w przyrodzie, to znaczy są do czegoś potrzebne. Wiem, że niektóre gatunki ptaków (jak np. ryżojad)specjalnie na nie polują. Poza tym, nie wiem czy to kleszcze, czy gąsienice
Sarenek nie zmienia sierści… one to robią jak psy i koty, to znaczy jednocześnie porastają puchem i tracą letnią sierść. Ten młody jest na coś chory, ale nie znam się na tym, więc dokładnie nie wiem.
W niektórych parkach są tabliczki zabraniające dokarmiania dzikich zwierząt, ale w C. Chevalier Woods tego nie ma. Już dawno słyszałam, że jak na taki teren sarenek jest za dużo. Dlatego dokarmia się je, bo paszy wszystkim nie starczy. Niektórzy tak oswoili te sarenki, że karmią z ręki… ale nie sądziłam, że i policjant dokarmia…
Napisałam, że jelenie dały nam pokaz walki, bo kiedy doszliśmy do tych krzaków, leżały i odpoczywały. Wstały dopiero jak się zbliżyliśmy. Może ten pokaz siły miał oznaczać „nie wkurzajcie nas, bo z wami tak się bawić nie będziemy… zaprawimy rogami porządnie”…
Ten młody mulak, który pozował mężowi do „portrecików”, na pewno jeszcze nie zetknął się z żadną przykrą niespodzianką ze strony ludzi. Tutejsze zwierzaki są bardzo oswojone – co zresztą widać po tym, jak blisko pozwalają do siebie podejść. Kanapek na pewno od nas nie poczuł, bo na tak krótkie wypady nie zabieramy ze sobą jedzenia.
Starałam się rozwiać wszelkie wątpliwości…
Dzięki Mistrzu Q za tak obszerny komentarz
Ach, a ja dziękuje za odpowiedź (i lepiej w sumie, żeby się Wam kibice Arki nie zalęgli, bo bardzo hałaśliwi i ptaszki by popłoszyli).
Jak na zawołanie, za oknem rozległo się „***** ***” na zmianę z „Arka Gdynia”, martwi tylko, że o tej porze tak głośno.
To pewnie byśmy omijali szerokim łukiem park, w którym jest tak głośno… a przynajmniej tak robimy do tej pory

Nie znoszę hałasu pod żadną postacią. Zwykle wybieram miejsca nie tak tłumnie odwiedzane, bo nie chcę słuchać wrzasków. Wolę śpiew ptaków, szum wody i listków na wietrze… to uspakaja…
Hałasu nie tolerowałam już od dziecka i dlatego nigdy nie chodziłam na dyskoteki, gdyż denerwowała mnie zbyt głośna muzyka.
To tak jak ja, Makóweczko
Na dyskotece byłam raz w życiu, a i to krótko… nie mogłam wytrzymać tego hałasu i po 15 minutach zaczęła mnie boleć głowa. Nigdy więcej nawet nie próbowałam tam pójść
Wrażenie, że bębenki w moich uszach stykają się gdzieś w środku głowy, było paskudne i nie chciałam przeżywać tego jeszcze raz 
To tak, jak i ja…
A co do odczytywania „języka” mulaków, to na pewno Wy z pierwszej ręki mieliście lepszy widok i przekład trafniejszy
Kochani, ponieważ jutro rano jednak jadę, dzisiaj już umknę.
Do zobaczenia w niedzielę po południu, mam nadzieję.
Szerokiej drogi i baw się dobrze!
DOBRANOC!
Jedź i wracaj szczęśliwie!
Miłego spędzenia czasu, Mistrzu Q
Witajcie!
Dziś nie było kolejki do chleba, więc witam się dopiero po sniadaniu
No patrz Pan ja też niedawno po śniadaniu!
Ale przywitałam się wcześniej, a na zakupy dopiero się wybieram.
Dziś w planach „kobietodomowość” mimo całkiem niezłej pogody.
Wróciłam. Przedłużyłam KKM; zanim poszłam do sklepu chwilę się powłóczyłam i teraz obiad (to znaczy to co zostało z wczoraj), ciasteczko, herbata, Wyspa i
do kuchni marsz ugotować coś na kształt obiadu na jutro.
Jakieś inne czynności kobiety domowej bleee… Dobrze, że jest Wyspa.
Dobry wieczór, Miralko:)
Pomieszkam troszkę we właśnie „powróconym” domku i wybiorę się z Wami na spacerek:)
Pozdrawiam:)
Już domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór powróconym!
Też jesteś właśnie teraz „powrócony” Tetryku?
Ja jestem falująco powracany…
Prawie północ a tu ani Dobranocki, ani lampki???
Słaba ze mnie gospodyni pięterka
Co prawda nie byliśmy daleko, tylko nad Mallard Lake, ale zawsze…
Ale dziś zaświeciło słońce (blisko południa), więc nijak było siedzieć w domu
O dziwo, jezioro było zamarznięte, rzeczka też… ścieżki tak udeptane, że ze śniegu zrobił się lód. Ciężko było iść… żałowałam, że nie wzięliśmy swoich „raków” na buty. Te kolce trzymałyby nas i szło by się pewnie. Ale kto mógł przypuszczać?
Bry…
Wyjeżdżamy z KRK.
Witajcie!
Jedni wyjeżdżają, inni wracają, jeszcze inni dopiero wstają do życia… jak wśród ptaków w piosence Agnieszki…
Dzień dobry, Miralko:)
Dopiero dziś powędrowałam z Wami po grudniowych plenerach, popodziwiałam ostałe się ptactwo i całkiem dobrze mające się czterokopytne.
Te wypalone połacie rzeczywiście sprawiają bardzo przygnębiające wrażenie. Dobrze, że na naszych terenach wypalanie traw jest zakazane.
Na początku niektórzy mieli z tym problem, bo jak to – „dziadek, panie, bieli wypalał, ojciec, panie, bieli wypalał, to ja, panie, nie bede?”. Ale wysokie kary skutecznie zawalczyły z tą akurat „tradycją”.
I dobrze.
Pozdrawiam:)
Witaj Leno

Zarządy parków uważają, że to bardzo dobre, bo ziemia nawożona popiołem lepiej rodzi. Wiosną trawa jest gęściejsza, bujniej się rozrasta. Wydaje im się, że jeśli robią to późną jesienią, zupełnie nie szkodzi to żyjątkom, bo przed zimą już się pochowały. A nawet jeśli część z nich zginie, to i tak sprawa nawożenia ziemi jest ważniejsza. To, że część się udusi dymem w swoich norkach jakoś nie przychodzi im do głowy, a może i przychodzi, tylko nic ich to nie obchodzi 
Miło, że zajrzałaś
A co do wypalania traw… jak zauważyłam, w wielu parkach się je wypala
U nas długo trwał stan klęski żywiołowej – susza i wtedy się ten zakaz pojawił. Mamy mnóstwo lasów, więc wypalanie łąk stwarzało ogromne zagrożenie nie tylko dla okolicznej flory i fauny, ale także dla zabudowań.
Co to jest „bieli” w tym zdaniu?
Witaj, Quackie:)
„Bieli” to łąki w naszej gwarze. Plurale tantum jak „spodnie” albo „nożyce’:)
Pozdrawiam:)
Znakomite, dziękuję!
Ciekawe! Czy masz jakieś skojarzenia co do źródłosłowu?
Wyłącznie gwoli uciechy – wrzuciłem hasło do wikisłownika, bo tam się czasem znajdują etymologie i różne gwarowe wyrazy, ale wyrzucił wynik tylko po… baskijsku. I w tamtym języku oznacza to „korbowód”. Czyli nic a nic wspólnego.
Może od bielenia płócien na słońcu:)?
Dzień dobry, Wyspo:)
Wczoraj jakoś tak, nieoczekiwanie zupełnie, zasnęło mi się niemal w środku dnia, tj.: ok. dwudziestej:)
Może to przez te powrotowe warunki – ślisko było i posypywało, a piasku nawet na lekarstwo:(
Za to potem milo było popatrzeć sobie na sypiący śnieżek z okien własnego domku:)
Dziś biało, biało:)
Dzisiaj wracaliśmy z Bydgoszczy do Gdyni – w samej Bydgoszczy szaro i ponuro, chmury tak nisko, że niewiele brakowało do mgły. Na trasie TROCHĘ lepiej, coraz lepiej, aż w okolicy Tczewa wyjechaliśmy spod chmur i na obwodnicy Trójmiasta już błękitne niebo i słońce. A teraz od zachodu znów przyszły chmurska.
Dzień dobry


Małżonek tak się wkurzył, że na dziś zapowiadają chmury przez cały dzień, że wczoraj nastawił chleb i dziś będzie go piekł
Będziemy mieli spory zapas…
Dzień dobry, melduję się zez powrotem, cały i zdrowy (względnie).
A ja melduję, że wracamy do Krakowa.
I po spacerku, nic szczególnego nad morzem nie było, łyski, kaczki krzyżówki, łabędzie, mew opór – jak zwykle. A, i krukowate się rozpychały między tym wszystkim, wrony, gawrony, kawki i sroki.
Tylko 8 gatunków – i tylko „jak zwykle”? Zblazowany?
(Więcej, bo samych mew pewnie 2 albo 3 gatunki).
No nie wiem, czy zblazowany. Raczej rozczarowany, liczyłem, że może gągoły się pokażą albo lodówki…
Jestem w domu, zjadłam obiad i już myślałam, że teraz będę odpoczywać, gdy zadzwonił telefon z …propozycją.
Życie mnie nauczyło, że trzeba korzystać, bo:
…Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!…
Propozycją nie balu, ale wycieczki.
Zamiast odpoczywać, muszę szybko umyć z błota (na górze śnieg, ale niżej było błoto) buty, raczki, kijki, stuptuty, aby zdążyły wyschnąć na jutro.
No no. Jutro poniedziałek i już mam listę rzeczy do zrobienia (w tym oczywiście prackę
)
Umykam, dobranoc, Wyspiarki, Wyspiarze i Wyspiątka (inaczej: osoby dobrze Wyspane!)
Witajcie!
Dzień dobry, za oknem wietrzny dzionek. Brrr.
Witajcie!
Rano były jakieś kłopoty z siecią, a potem – wir, jak zwykle…
Wciąż białe dzień dobry, Wyspo:)
I tak mi się ptaszkowo skojarzyło:):
„Nie ma teraz ani jednego
listka na wiśni…
z wyjątkiem chwil, gdy sójka
przyfruwa, ląduje na niej, i,
w zupełnej przejrzystości, krzyczy…
wtedy każda gałąź
drży i
wypuszcza niebieskie liście…”
(„Zimowa scenka” – A.R. Ammons)
Pozdrawiam:)
A ja właśnie dotarłem do domu…
Fajrant, a także następująca zaraz po nim przerwa
Jestem w domu. Bardzo śpiąca i zmęczona.
Wczoraj Koskowa Góra, dziś Śnieżnica -dwa dni pod rząd to trochę za dużo dla mnie.
Jednak hm dumna jestem, bo gdy „patrzyłam oczami dziecka” na Śnieżnicę nie przypuszczałam, że zrobię to za parę dni własnymi oczami.
Ognisko z kiełbaskami na śniegu pod błękitnym niebem na szczycie Śnieżnicy – to jest coś, co lubię.
A w Krakowie komunikacja MPK za darmo tak duży smog.
No to przynajmniej płuca Ci odpoczęły od smogu na tej Śnieżnicy.
Płuca pewnie tak, a ja hm…jakoś się wyczołgałam pod górę, a w dół było ślisko, ale z raczkami dało się zejść.
U, jak raki były w użyciu, to niewąsko.
Wszyscy zakładali (było nas 8 osób, w tym 3 Ewy!) Jedna koleżanka nie miała i jednak się bardzo męczyła. Kolega parę dni temu jak się poślizgnął to upadając złamał kijek.
Dobrze, że kijek, a nie np. nogę.
No lepiej!
Też tak kiedyś miałam.
I to nawet nie w zimie. Chciałam szybko przejść po drewnianym mostku mokrym od deszczu i zaczęłam jechać jak na ślizgawce. Upadłam na rękę, kijek się złożył i uszkodził; potem ręka mnie trochę bolała, ale gdyby nie było kijka to pewnie ręka „uległaby uszkodzeniu”.
Ciekawa sytuacja, chociaż w gruncie rzeczy nieciekawa:
Gdańskie Targi Książki w zeszłym roku się nie odbyły, najpierw miały być na wiosnę, potem przełożono termin na listopad, w związku z ograniczeniami zmieniono ten termin na czerwiec 2021.
Dzisiaj się okazało, że Warszawskie Targi Książki (w podobnej sytuacji, z przekładaniem terminów w 2020) wyznaczyły sobie termin w 2021 na… tydzień później niż Gdańsk.
Zapewne większości wystawców nie będzie stać na uczestnictwo w obu imprezach, tydzień po tygodniu. Zapewne większość wybierze Warszawę (jako większą imprezę „w centrali”). Zapewne dlatego Gdańsk będzie miał niewielką frekwencję i kto wie, czy utrzyma się jako impreza cykliczna. Jeżeli obie się w ogóle odbędą (kto wie, co będzie w czerwcu?).
W każdym razie wygląda to na sytuację, kiedy firmy doprowadzono już do takiej skrajności, że zapominają o jakiejkolwiek etyce i solidarności zawodowej, a w ruch idą kły i pazury. Każdy próbuje przeżyć, choćby kosztem innych.
Nieładne to i niedobre.
A teraz wyobraziłem sobie jeszcze sytuację, w której w czerwcu wcale jeszcze nie jest tak różowo, obie imprezy się nie odbywają, i obie się przekładają na jesień…
…tylko po to, żeby wejść w paradę targom książki w Krakowie.
Oczywiście, że to byłoby przegięcie. Ale powoli zaczyna być taka właśnie sytuacja.
No niewesoło w waszej branży…
Pośrednio naszej… ale masz rację, że powiązanej.
Niewesoło jest w wielu innych branżach, jeśli to pociecha, nie to nie jest pociecha, to jest ogólnie niewesoło.
Dziś szłam obok wyciągu -armatki naśnieżają, a wyciąg stoi.
A przecież są tacy co żyją głównie z tego co zarobią w czasie ferii.
Ano, tak jak nad morzem – w czasie wakacji.
Witajcie!
Mroźnie i śliskawo, smożnie i ciemno – niech żyją poranki!
Dzień dobry, ale przelotne, bo zaraz jeszcze muszę jechać coś załatwić.
Słoneczne i wyspane dzień dobry!
Co powiecie na nowe pięterko?