Zapraszam na spacer do miejsc, w których można cieszyć się przyrodą, ale i czasem zadumać nad historią, a dojechać można komunikacją miejską.
Bagry–zbiornik wodny powstały w wyniku zatopienia wyrobisk żwirowni.
Zalew Bagry powstał dopiero w 1945 roku. Wcześniej na jego terenie znajdowały się wyrobiska, w których pracowali przymusowo więźniowie z obozu Baudienst nr 108. Obóz został zlikwidowany w 1944 roku, ale pompy nadal odprowadzały napływającą wodę do Wisły. Niemcy wyłączyli je kiedy wycofywali się z Krakowa, a napływająca woda w krótkim czasie przykryła wyrobisko, zalewając również pozostałą infrastrukturę (m.in. koparki i wagoniki, które do dnia dzisiejszego znajdują się na dnie). Powstały zbiornik nazwano Bagrami od niemieckiego słowa bagger oznaczającego koparkę.
Oczywiście wszyscy Wyspiarze do znudzenia czytali, że jest takie miejsce w Krakowie, gdzie Makówka chadza w lecie pływać.Jak będzie widać z poniższych pstryczków warto tam pójść o każdej porze roku.
20 października było tak ciepło, że byli tacy co się opalali, a nawet pływali w jeziorze.

Już trochę zaczynało być widać jesień.

Ogólnie mało ludzi, w wodzie – pusto, oprócz licznych ptaków.


Natomiast pięć dni później było zimno, pochmurno, więcej kolorów na drzewach, a na jeziorze zaroiło się od żaglówek.


______________________________________________________________________________
22 października spacerowałam między Wieliczką a Krakowem. Z tego spacerku pokazywałam kiedyś pstryczek, à propos, którego wywiązała się rozmowa o splątaniu w dzikim winie.
Pokażę więc parę innych -rozsypane żołędzie, kot nad tygrysem, przydrożna kapliczka.



Teraz dochodzimy do miejsca przy którym warto się na chwilę zatrzymać.
Wzgórze Kaim – wzgórze o wysokości 265 m n.p.m. we wschodniej, prawobrzeżnej części Krakowa.
Znajduje się tu pomnik upamiętniający walki o Kraków, pomiędzy armią austro-węgierską a rosyjską, podczas pierwszej wojny światowej w grudniu 1914 r.


______________________________________________________________________________
Teraz parę pstryczków z 27 października.
Wodociągi krakowskie na Bielanach.

Początkowo w Krakowie wodę czerpano ze studni i wprost ze zbiorników wodnych. Na przełomie XIII i XIV w. powstał rurmus, czyli pierwszy wodociąg umożliwiający transport wody nie tylko na tereny niżej położone. Jego kres nastąpił podczas potopu szwedzkiego, a na kolejny wodociąg miasto doczekało się dopiero w XIX w. staraniem prezydenta Józefa Dietla.
Jednak dopiero pod koniec stulecia podjęto decyzję o budowie ujęcia wody podziemnej na Bielanach, a pracami kierował Roman Ingarden. W 1901 r. otwarto pierwszy zakład, który pobierał wodę z podziemnej warstwy wodonośnej dzięki 20 studniom. Wzrastające zapotrzebowanie na wodę wymusiło nową inwestycję i zasilanie wodą z Wisły, która w naturalny sposób podlegała filtracji. Dzięki temu wydajność wzrosła znacząco. Z czasem powstało również laboratorium, a wodę zaczęto chlorować. Zrezygnowano również z pobierania wody z Wisły na rzecz Sanki.
Przez ponad pięćdziesiąt lat zakład wodociągowy na Bielanach był podstawowym źródłem wody dla miasta, a później jednym z filarów zaopatrzenia w wodę. Obecnie, jako Zakład Uzdatniania Wody „Bielany”, jest jednym z czterech zakładów zasilających Kraków w wodę pitną.
Tuż za zabytkowymi Wodociągami widać klasztor Kamedułów na Bielanach.

O klasztorach robiłam kiedyś pięterko, więc nie będę się powtarzać z informacjami.
Natomiast po pobliskim Lasku Wolskim oprowadzał Was kiedyś Tetryk.
______________________________________________________________________________
29 października byłam w miejscu, które znacie z relacji Tetryka i Zochy, więc tylko krótkie przypomnienie i dwa pstryczki.

Liban – potoczne określenie karnego obozu pracy Służby Budowlanej utworzonego przez Niemców na terenie przedsiębiorstwa „Krakowskie Wapienniki i Kamieniołomy Ska Akc.” (od nazwiska założyciela przedsiębiorstwa – Bernarda Libana)
W 1993 na terenie dawnego obozu wykonywano zdjęcia do scen obozowych filmu Lista Schindlera Stevena Spielberga
Z tego miejsca widać kopiec Krakusa. Miejsce znane i nieraz opisywane na Wyspie.

______________________________________________________________________________
31 października spacerowałam po Rajsku.
A tam
Taka kapliczka:

Taki widok na Kraków:

Fort 51 Rajsko – jeden z fortów artyleryjskich Twierdzy Kraków. Powstał w latach 1881–1884. Był to jeden z największych fortów swej klasy w Austro-Węgrzech, jego powierzchnia wynosi około 2600 metrów kwadratowych.
Fort znajduje się na wzgórzu Rajsko, najwyższym w okolicy (349 m n.p.m.), będącym dobrym punktem obserwacyjnym. W pobliżu fortu przebiega ul. Droga Rokadowa.

Można tu spotkać kota , kury, koguty i poczuć się jak na wsi, a przecież znajdujemy się w obrębie miasta Krakowa.


(Rajsko po raz pierwszy było wzmiankowane w 1390 r. Jako wieś rycerska, a następnie szlachecka, jednak w 1973 roku zostało włączone do Krakowa).
Przy rozwalonym domu porzucone samochody, wśród nich nawet ambulanse. Ten widok bardzo mnie zaskoczył, ale widać nie wszystko muszę rozumieć.


Kolorowa jesień na zakończenie.

Po jesieni w przyrodzie – jesień życia. Jesień oczami KIGa i innych znanych poetów była we wpisie Tetryka.
Dla odmiany wiersz znaleziony przez moją przyjaciółkę Ewę (jedną z sióstr zamieszkałych w USA) w Monitorze Chicagowskim.
Nie jest to poezja wysokich lotów, ale pasuje do moich aktualnych emocji i przemyśleń o przemijaniu, starości itd.
„Nieustannie”
Nasze dni mijają jak wiosna
zamknięta w pierwiosnku
jego płatki to chwile
spadające
w ciągłym wyścigu z czasem
a my nieustannie
myślimy tak samo
kochamy tak samo
w drodze
ku szczęściu
(Elżbieta Chojnowska – Grupa Poetycka Arka)
Obrazek wyróżniający – obraz namalowany przez Jarosława Modzelewskiego (zdjęcie pobrane z Internetu)
Ponieważ we wpisie opisuję parę miejsc, więc nie chcąc żadnego wyróżniać wybrałam obraz, który przypasował mi do jesieni życia i wiersza.
Dobry wieczór, dorzucę ze trzy grosze.
Bagry zapewne od bagrowania (=pogłębiania). Chociaż chyba o tym pisałaś w tamtym wpisie o kąpielach? Mimo słońca podziwiam kąpiących się tam o tej porze roku. Tutaj mówimy na takich „morsy”
Żeglarze chyba urządzili sobie jakieś niewielkie regaty, a co najmniej trening? Podobne Optymisty pływają w Gdyni, całymi szkółkami.
Kot z pluszowym kuzynem piękny, ale moją uwagę przykuła kapliczka poniżej, styl dość naiwny, natomiast poniżej na cokole mnisi w brązowych habitach – może fundatorzy?
Wojenne pomniki i zabytki bardzo szanuję, to kawał historii. Aż się wierzyć nie chce, że Rosjanie tak daleko na zachód zaszli podczas I wojny.
Odpowiadam panie Q
1. Powstały zbiornik nazwano Bagrami od niemieckiego słowa bagger oznaczającego koparkę – zerknij na pięterko.
Czy to prawda – nie wiem. Twoje pochodzenie nazwy też jest logiczne.
2. W Krakowie również mówimy morsy i ja podobnie jak Ty jestem pełna podziwu dla takich. Chodziłam wtedy w ubraniu i za nic nie rozebrałabym się do kostiumu, nie wspominając o wchodzeniu do wody.
3. Ta kapliczka zwróciła moją uwagę, ale nie wiem czemu ci mnisi na dole. Dlatego pstryknęłam i Wam pokazałam.
4. Też uważam, że wojenne zabytki trzeba szanować, gdyż dostarczają wiedzy historycznej.
O żeglarzach -za chwilę.
Bardzo przyjemny spacer po spacerkach. Iluż ja rzeczy z mojego miasta nie znam!
Cieszę się Tetryku, że Ci się przyjemnie spacerowało.
Właśnie Ciebie (jako Krakusa) chciałam zapytać, które miejsca są Ci znane, a które nie?
Może gdzieś chciałbyś (wirtualnie) zajrzeć dokładniej?
Zrobiłam taki krótki przegląd i jednak z konieczności z dużą selekcją, aby potem było co rozwijać w komentarzach.
Ale to już jutro…
Obawiam się, że już będę zmykał. Wstałem dzisiaj na badania paskudnie wcześnie i pewnie dlatego powoli padam.
Dobranocka piętro niżej!
Wiem, wiem, już wysłuchałam, ale tym razem zajęta byłam budowaniem, a nie marzeniami i wspomnieniami.
DOBRANOC WYSPO!
Dzień dobry





Ciekawe pięterko
Uwielbiam spacery po parkach
To stadko ptaków na Bagrach, to oczywiście łyski i dwa łabędzie. Młody jeszcze nie biały, ale wybieleje
To chyba te dwa, które pokazywałaś wcześniej?
Nie znam się, ale w moim pojęciu „morsy” kąpią się w lodowatej wodzie, w przeręblach, czy czymś takim. Teraz jest jeszcze za wcześnie… oczywiście mogą się zahartowywać przed zimą, ale skoro było tak ciepło, że nawet niektórzy się opalali…
Witaj Miralko!
Miło mi, że uważasz, że pięterko jest ciekawe. To, co pokazałam to jednak nie były parki. Jedynie Bagry mają status parku, ale najważniejsze, aby spacerować wśród zieleni, prawda?
Tak, masz rację to TE ŁABĘDZIE, które kiedyś pokazywałam. Na początku były dwa dorosłe i pięć maluchów. Tylko te dwa przeżyły.
Aż tak ciepło nie było, do kąpielówek rozbierali się tylko ci, co pływali.
Witaj Makóweczko
I masz rację – najważniejszy jest ruch na świeżym powietrzu… wśród zieleni, czy śniegu, to nie ma znaczenia. Zawsze można coś ciekawego zobaczyć. Czy to będzie ciekawostka przyrodnicza, historyczna, czy jakakolwiek inna… to też nie ma znaczenia 

Ruch rozgrzewa mięśnie i wtedy jest jeszcze cieplej. Najgorzej jest wyjść z tej wody… wiem coś o tym, bo jako młoda jeszcze dziewczyna, korzystałam z kąpieli do późnej jesieni. Nigdy „morsem” nie byłam, chociaż był czas, że mój brat namawiał mnie do nurkowania pod lodem. Jakoś mnie to nie pociągało… 
Napisałam, że ja uwielbiam spacery po parkach, co wcale nie znaczy, że Ty po nich też spacerowałaś
Wśród ptaków „umieralność” jest duża. Z tego co kiedyś wyczytałam z młodych zaledwie 20% dożywa dorosłego wieku. A przecież dorosłe też giną z różnych powodów
Co do pływania… w chłodny dzień woda zawsze wydaje się ciepła, przynajmniej cieplejsza od powietrza
Miralko, spaceruję tam, gdzie mam blisko. Dziś też łaziłam po krzakach, jesiennych liściach itd.
Cudnie byłoby mieć blisko takie parki jak Ty masz, ale trzeba się cieszyć tym, co się ma i rozglądać wkoło, szukać ciekawostek bądź przyrodniczych, bądź historycznych, bądź innych.
A potem? Opowiadać o tym na Wyspie, prawda?
Moje parki też nie są tak blisko, jakby się wydawać mogło. Zwykle jeździmy samochodem, to wszędzie wydaje się bliżej



Do najbliższego mam co najmniej godzinę marszu, bo autobusem żadnym nie dojadę. Do Zion, naszego ulubionego parku jadę samochodem niecałą godzinę (49 mil = 78,4 km)… to też tak blisko nie jest
Średnio, to do każdego parku mam ok. 50 km. Średnio, bo są parki o 40km od domu, ale są i takie, do których jest ponad 70 km. Na pewno na piechotę byśmy nie doszli
Także kwestia bliskości, to rzecz względna
Samochodem to już można dojechać w dużo pięknych miejsc nawet z Krakowa.
Samochód z jednej strony bardzo ułatwia, ale np.na wycieczce w góry wymusza wracanie tą samą trasą.
W USA to zupełnie co innego. Tam są ogromne przestrzenie i faktycznie zachwycające parki.
Jednak ja uparcie staram się jednak zachwycać tym, co mam pod nosem, bo „jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma”.
Tak jak napisałaś – w USA są ogromne przestrzenie i bez samochodu trudno dotrzeć gdziekolwiek.


Wszędzie autobusem i pieszo i też było dobrze.
Pamiętam jak moja mama, gdy tu przyjechaliśmy i powiedziałam jej, że musimy kupić samochód, mówiła, że jej córce przewróciło się w głowie… ledwie zajechała, a już samochodu jej się zachciało
Ale gdy tu przyleciała i przegoniłam ją na piechotę do sklepu i z powrotem, doszła do wniosku, że faktycznie samochód jest niezbędny
Niby jest komunikacja miejska (autobusy, kolejki, pociągi), ale użycie ich zajmuje niesamowicie dużo czasu i nie wszędzie da się dojechać. Jedynie jadąc do Downtown używam kolejki, bo nie znoszę jazdy swoim samochodem po śródmieściu
Mieszkając jeszcze w Polsce używałam głównie komunikacji miejskiej – samochodu nie mieliśmy
Polska jest piękna i wszędzie można znaleźć urocze zakątki… nawet jak się nie ma samochodu, jest co podziwiać…
Coś nie za bardzo się czuję



I sama nie wiem… zwykłe przeziębienie, czy wirus?
To w sumie denerwujące. Kiedyś jak się człowiek przeziębił, to po prostu był przeziębiony, a teraz się zastanawia, czy to nie coś innego
Nie boję się o siebie, ale o tych, z którymi mam stały kontakt. Nie chciałabym nikomu przekazać tego paskudztwa i aż mi się coś w środku przewraca, gdy pomyślę, że ktoś mógłby przeze mnie umrzeć…
Mam tylko nadzieję, że to zwykłe przeziębienie…
Też wszyscy mamy taką nadzieję, że szybko poczujesz się lepiej Miralko.
Masz misia, miś pomaga na wszystko.
Ten strach jak tylko poczujemy się gorzej dotyczy już chyba wszystkich. Coraz więcej moich znajomych opowiada mi, że dopadł ich TEN WIRUS.
Dziękuję Wam dziewczyny za troskę



Jak już wspominałam, nie martwię się o siebie… każdy kiedyś umrzeć musi… jeden wcześniej, drugi później. Oczywiście wolałabym jeszcze trochę pożyć i wcale nie śpieszy mi się na tamten świat
Najgorsze jest poczucie, że mogę komuś to przekazać i zabić
Trudno jest żyć z czyimś życiem na sumieniu…
Za misia dziękuję. Na pewno pomoże…
Dzień dobry. Bardzo celne spostrzeżenie Mirki. My też powoli popadamy w paranoję. Mam termometr dotykowy na podorędziu i parę razy dziennie sprawdzam, jak się trochę gorzej poczuję.
I dlatego marzę o chwili, kiedy ten wirus w końcu przepadnie. Żeby przeziębienie znów oznaczało tylko przeziębienie…
Paranoja w żadnym wydaniu nie jest zdrowa dla naszej psychiki… a jak się widzi i słyszy ile ludzi choruje i umiera, odruchowo nasłuchuje się różnych symptomów u siebie. To samo w sobie jest chore…
Permanentny stres i niepewność obniża naszą odporność.
Ja staram się podnosić swoją odporność przez życie towarzyskie w ruchu na „łonie przyrody”, ale i tak się denerwuję czy to wystarczy i każde symptomy gorszego samopoczucia od razu analizuję „czy przypadkiem…?”
No żebyś wiedział. Ja się od trzech dni duszę koszmarnie. Nie pierwszy raz mi si to zdarza i przez lata po prostu wiedziałam: nerwy i mój toczeń. Trzeba się uspokoić, wyciszyć, odizolować. Nie odbierać telefonów od pewnych osób.
Teraz: „O cholera, jeśli to covid, to po mnie, bo ja przecież UMRĘ, a nie mogę nawet iść do lekarza, bo do mojego nie ma terminów na dwa lata, a inny nawet nie wysłucha historii tylko zadzwoni po karetkę z izolatorium, bo przecież jak ktoś ma takie objawy, to nic innego tylko koronawirus.”. Więc obsesyjnie mierzę tempraturę i sprawdzam powonienie, co doprowadza do jeszcze większych nerwów i większego kaszlu, bo jak zaczynam coś wąchać to leci lawina.
Ja się teraz śmieję z tego, ale wyłącznie dlatego, że wreszcie noc przespałam. Ale jak w ciągu dnia mi tąpnie, to znowu będę lecieć po ten termometr a potem googlować „nietypowe nieobjawy covidu”.
Współczuję Ci, Jo

I dlatego uważam, że ten wirus powinien się już skończyć. Doprowadza nas do paranoi i wywołuje dodatkowe stresy… ile jeszcze wytrzymamy… to już tyle miesięcy…
Ostatnio Dolores powiedziała mi, że witamina D3 znacznie obniża możliwość zarażenia się wirusem, a jeśli nawet to nastąpi, przebieg choroby jest znacznie lżejszy. No! Na brak tej witaminy nie powinnam narzekać
Biegamy w pełnym słońcu bardzo często… to wycieczki, to ogródek…
Jo! Ściskam i podsyłam misia.
Witam Państwa!
Wyspiarze wstali i popijają kawę albo soczek.
Dosiadam się więc i ja. Oczywiście z herbatą.
Witaj, Makówko:)
Przemiłe spacerki.
Bardzo spodobało mi się zdjęcie z oknem. To znaczy – samo okno, bo koty dojrzałam dużo później:) I przypomniałam sobie wersy „Okien na deszcz” M. Białoszewskiego:):
„Okno na deszcz
Szarzeje.
Ja się kleję
Do szyby.
Rozwodzę ze sobą.”
Pozdrawiam:)
Witaj Leno!
Spacerki były faktycznie przemiłe, bo zawsze w miłym towarzystwie. To taki mój sposób na życie towarzyskie.
Dzwonię do kogoś ze znajomych i proponuję, aby się spotkać, pogadać, ale równocześnie pospacerować.
Te spacerki to różne miejsca, ale i różne osoby.
A co do okna postaram się poszukać w moich pstryczkach jakieś okno, ale to jak wrócę, bo zaraz idę spacerować.
Dziękuję za wiersz i też pozdrawiam.
Słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry 🙂 Przeleciałem Covidem przez pstryczki Makówki i zwróciłem uwagę na dwie interesujące sprawy . Okazuje się ,że Bagry , to zasługa Ustroju , który słusznie upadł , a Warszawa swoje bagry ma w Zalewie Zegrzyńskim . Może nie wszystko było Be ? I druga sprawa dotyczy Fortu 51 Rajsko . Budowali Fort Austriacy , a konkurenci Rosjanie wybudowali w pobliżu Warszawy Modlin . Fort Modlin , to gigantyczny obiekt trudny do opisania , ale trudno sobie wyobrazić , ale tak jest , ma podziemną komunikację z małym fortem w Zegrzu i Izabelinie odległymi o 20 kilometrów . W Zegrzu NBP . przechowuje swoje aktywa , a w Izabelinie coś tam też jest do przechowania . Przynajmniej ten wielki wysiłek nie idzie na marne . Podziękowanie Maczku za ciekawy materiał do poczytania i do przemyślenia .
Dziękuję Maksiu za miłe słowo i bukiecik.
Cieszę się, że na moim pięterku znalazłeś coś ciekawego do poczytania i przemyślenia.
Witajcie!

Jak popatrzyłam na godzinę przywitania pomyślałam sobie, że coraz mocniejsze te wiry w pracy u Ciebie Tetryku.
Napisałem „Witajcie” ok. 7:30 – zanim zatwierdziłem, nadciągnął wir
Najważniejsze, że o 14 udało Ci się uwolnić od wira i złapać chwilę, zanim nadciągnął kolejny wir.
Przed Tobą dwa dni bez wirów! -tak na pociechę przypominam.
Fajrant i tradycyjnie przerwa. Pracowo całkiem niezły tydzień!
Dzień się kończy, wkrótce pewnie Dobranocka.
Panie Q zazwyczaj proszę Cię o tematyczną Dobranockę, ale tym razem to chyba zbyt wygórowana prośba?
No tak konkretnie to nie wiem, czy znajdę. Ale poszukam. Sam Kraków to za ogólnie?
Oczywiście, że wcale nie za ogólnie. Pokazałam mało znane i mało typowe miejsca dla Krakowa, ale dalej chodzi o moje ukochane miasto.
Wszystkie te miejsca były na terenie miasta Krakowa. Oprócz żołędzi, które pstryknęłam w Wieliczce. Dwa pstryczki poniżej żołędzi tzn. kapliczka i kot z tygrysem to było gdzieś na granicy Wieliczki i Krakowa.
Reszta zdjęć to wszystko administracyjnie miasto Kraków.
Może być też o jesieni -w przyrodzie, albo jesieni życia.
Trochę się pośmiałam, bo zaaferowany Mark podsunął mi artykuł o proteście polskich kobiet. Czy on myśli, że nic o tym nie wiem? Przecież jestem Polką i on o tym doskonale wie…
Ale też zrobiło mi się przyjemnie, bo tak jak on, duża część Amerykanów popiera protestujących. Uważają (i słusznie), że to znaczne ograniczenie swobody wyboru, a w demokratycznym kraju, to podstawa… właśnie ta możliwość wyboru…
Taki mem widziałam, że we Francji zaczęto produkować koszulki dla facetów „Już niczego się nie boję. Moja żona jest Polką!”.
Powtórzę za Jo…
To i ja.
DOBRANOC!
Bry….
Witajcie!
Jak na sobotę, to się bardzo wcześnie pozbierałem…
Dzień dobry, wyspałem się całkiem! A za jakieś pół godziny jedziemy na zakupy, co zajmie trochę czasu. A potem po południu już powinienem być.
Dzień dobry


Ma być słoneczny i ciepły (23C), więc pewnie gdzieś się wybierzemy
Nic tak dobrze nie leczy, jak łażenie po świeżym powietrzu
Myślicie, że nadszedł sezon grzańca?
Na grzańca zawsze jest sezon

Jak rok długi
Ale w upał jakby trochę mniej jest sezon.
Jo, mogłabyś tu na Wyspę trochę podesłać tego grzańca?
Chętnie się z Tobą napiję!
O, no – dobry pomysł!

Jo!
Dopiero teraz zauważyłam!
Dziękuję.
Dziś na wycieczce degustowałam różne nalewki (każdy przyniósł inną).
Jak teraz golnę se trochę grzańca to …
To niesamowite!!! Zakwitł mi kwiatek, o którym byłam przekonana, że nie kwitnie, a jego ozdobą są liście

Dostałam go od Ricka, który wyprowadzał się do Nebraski i nie mógł zabrać ze sobą wszystkich swoich kwiatków.
Wydaje mi się, że to na razie pączki, a nie kwiatki… ale i tak jestem podekscytowana
Wróciliśmy. Prawie 3h w maseczkach w markecie budowlanym. Mogłoby być krócej, jakby nie było bordello w systemie i jakbyśmy od razu wiedzieli, co jest na miejscu, co możemy ze sobą zabrać, a co trzeba zamówić.
No, skończyli liczyć. Czyli jednak Biden. Jak ktoś napisał: „Biden mógłby przez najbliższe cztery lata drzemać, a i tak byłby lepszym prezydentem od Trumpa.”
Uff… ciekawe, co dalej.
I to jest prawda, co ktoś napisał
Trump był najgorszym prezydentem chyba w historii USA. Całe szczęście już nie jest…
No, do stycznia jeszcze tak, ale miejmy nadzieję, że nic nie wywinie poza ewentualnymi pozwami.
To, że Trump będzie się awanturował, to pewne. Dla niego bycie prezydentem, to sprawa bardzo ważna (o czym wspominałam). Nie sądzę, żeby udało mu się cokolwiek zmienić…
Wróciłam!
Zjem coś i zaraz pokicam po schodkach.
Dzień dobry, wstałem. Dość wyspany.
Witajcie!
Mnie też się udało. Wstać 😉
Gratulacje. Ja się dłuższą chwilę zastanawiałem.
Ja nie mogłam się zastanawiać,bo i tak ledwo zdążyłam na autobus.
Ja też sobie dłużej pospałam… aż do 5
Postój na słoneczku pod skałkami.
Pozdrawiam Wyspiarzy.
Słoneczka do końca dnia życzę. Tutaj było ładnie, a potem się zaciągnęło.
Udanych spacerków, żeby potem było co opisywać

I oczywiście słonecznej pogody
Bożenko, Q, Miralko dziękuję i informuję, że pogoda była przepiękna.
A co do opisywania postanowiłam robić jak Ty Miralko -raz w miesiącu zbiorczo opisywać moje spacerki.
Nie jak robiłam do tej pory w danym dniu w komentarzu m-m, ale w odrębnym wpisie.
Listopad ledwo się zaczął, a już się uzbierało do opisywania.
Oczywiście jeśli zechcecie ze mną spacerować.
Na pewno zechcemy, Makóweczko

Patrząc Twoimi oczami (i obiektywem) poznajemy Kraków i jego okolice. Każdy może tam znaleźć coś dla siebie i to jest najważniejsze
Dziękuję Miralko.
Staram się, aby dla każdego coś było. Hm…dla Ciebie nawet ptaszki, nie jakieś oryginalne, jakość wiadomo kiepska, ale z myślą o Tobie je zamieściłam.
Oddychaj świeżym powietrzem, ile się da!
Tetryku!
Zachłannie z tego oddychania korzystałam. Wszyscy tak robiliśmy w poczuciu, że nie wiadomo co przyniesie jutro.
Dzień dobry

Jak tutaj będzie – jeszcze nie wiem. Ma być zachmurzenie umiarkowane, a to oznacza, że nie wiadomo jak będzie
Uciekł nam autobus sprzed nosa, więc trochę potrwa zanim będę w domu.
Jestem w domu.
To są atrakcje gdy chodzi się na wycieczki będąc zdanym na komunikację miejską; cóż własnym samochodem jest dużo łatwiej i wygodniej.
Jak pisałam uciekł nam autobus. Następny za prawie 2 godziny, tak jest na mało uczęszczanych trasach podmiejskich. Aby nie siedzieć tyle na przystanku (robiło się chłodno) szliśmy dalej, więc mam w nogach więcej kilometrów.
Samo znalezienie się w Krakowie nie oznacza zaraz w domu, gdyż muszę jeszcze przejechać przez całe miasto -tramwaj, autobus i uff jestem w domu.
Ale i tak OCZYWIŚCIE jestem bardzo zadowolona.
Jeżeli tylko po drodze nie było urwisk, przepaści, a Ty nie opadałaś z sił KOMPLETNIE, to można uznać spacer za udany!
Spacer można udać za wybitnie udany, choć jestem trochę zmęczona.
Błękit nieba, słońce, jesienne liście, skałki, stawik, trochę różnych nalewek i dużo, dużo śmiechu.
Po drodze nie było nic z tego co piszesz Q. To jednak tylko Skała Grodziska i Dolina Będkowska, a nie Góry Lewockie.
Ja tam nie wiem, co Wy macie w zasięgu komunikacji miejskiej!
Choćby to wszystko, co opisałam na tym pięterku.
I Dolinki Podkrakowskie, w których byłam dziś.
I…, i…i jeszcze i jeszcze.
Ja się znów zanurzyłem w spisy i przez chwilę mnie nie było…
Koncepcja Posterunku Biden mi się podoba!
Ech, w dolinkach musiało być pięknie…
Owszem, owszem było pięknie!
Zresztą Dolinki są piękne o każdej porze roku. Tam można chodzić i chodzić na wiosnę, w lecie, jesienią i zimą i za każdym razem jednakowo się zachwycać.
Byłam na podwórku i usłyszałam modrosójkę, to mi przypomniało coś z wczorajszej wycieczki


Byliśmy w Crabtree i już na wstępie zatrzymaliśmy się przy karmniku. Uwijały się na i pod nim ptaszki. Sikorki, kowaliki, pasówki (białobrewe i białogardłe) i czyże. Jakaś rodzinka nas mijała, z małymi dziećmi. Mamusia chyba chciała zabłysnąć, bo powiedziała dzieciom – „patrzcie, modrosójka błękitna”. Rozejrzałam się dokoła, zaciekawiona gdzie ta modrosójka jest. Potem spojrzałam na co mamusia pokazuje i mało nie ryknęłam śmiechem. Wskazywała na kowalika karolińskiego…
A te dwa gatunki nawet są niepodobne do siebie. Modrosójka jest z rodziny krukowatych i dorasta nawet do 30 cm, podczas gdy kowalik jest znacznie mniejszy, bo w granicach 13-14 cm. Jak można te ptaki pomylić?!!!
Mąż nie wytrzymał i powiedział, że to wcale nie jest modrosójka (po angielsku Blue Jay). Mamusia była zdziwiona i zapytała co to w takim razie jest? Zapomniałam pierwszej części nazwy tego kowalika (White-breasted) i powiedziałam tylko „Nuthatch”, ale ona i tak się nie zna, więc co za różnica
Dodam celem wyjaśnienia, że nie rozśmieszyła mnie niewiedza mamusi, bo ostatecznie nie każdy musi się znać na ptakach… tylko jak się nie znasz, to nie zabieraj głosu, bo wychodzi trochę śmiesznie. Przecież można powiedzieć – „jaki piękny ptaszek”, czy coś w tym rodzaju…

Nie ma potrzeby od razu rzucać nazwami… takie małe dzieci i tak nie zapamiętają…
Otóż to.
Też nie rozróżniam tych ptaszków, ale nie próbowałabym udawać znawcę i rzucać nazwą z sufitu.
Kobieta nie spodziewała się, że na swojej drodze spotka znawców i miłośników ptaków -państwa Miralków!
Ja z kolei nie rozróżniam roślin, ani owadów. I wcale się tego nie wstydzę, bo trudno znać się na wszystkim



To znaczy ogólne pojęcie mam, ale taka osa, czy szerszeń to dla mnie jedno i to samo – coś z osowatych i tyle…
Znawcą ptaków nie jestem, ale modrosójkę od kowalika bez problemu odróżnię
Tym bardziej, że modrosójki są bardzo płochliwe i nie tak łatwo je zobaczyć (ani obcykać)… z kowalikami jest znacznie łatwiej
A ja nie rozróżniam ani roślin, ani owadów, ani ptaszków.
Ale wiem, że podobają mi się kwitnące na wiosnę drzewa lub żółto-czerwone jesienią. Lubię śpiew ptaków. Boję się szerszeni. Mogę godzinami słuchać szumu morza lub patrzeć na piękny widok.
Podobnie nie znam się na poezji, malarstwie, muzyce itd.
Natomiast wiem, który wiersz, obraz, utwór muzyczny coś porusza w mojej duszy.
Aaaa lubię też zapach kwiatów. No to zaraz coś pokażę à propos -tak mi teraz przyszło do głowy.
Nie ma specjalisty od wszystkiego i zrozumienie tego faktu bardzo ułatwia życie
To ja jestem specjalistą od niczego !
Na pewno znasz się na niejednym, tylko nie uważasz tego za coś specjalnego

Tak jak kiedyś pisałaś, że nie masz hobby… a to prawdą nie jest
Dziękuję. Miłe to, co napisałaś.
To jest chyba tak, że interesuję się różnymi rzeczami, ale brak mi cierpliwości, aby zbyt dogłębnie poznawać jedną dziedzinę, robić jedną rzecz itd.
Jestem taka jak moje pięterka -wszystkiego po trochu.
Witaj, Miralko:)
Naprawdę?
Mówisz poważnie, Miralko?
Zepsuliście matce przyjemność z zaimponowania dzieciakom?
Nie, żebym się czepiała, tylko nie bardzo wiem – po co:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno

Małżonek powiedział to do tatusia i wcale nie tak głośno. Mamusia po prostu usłyszała i chciała wiedzieć…
Dzieci i tak są wpatrzone w rodziców (przynajmniej do pewnego wieku)…
Wprowadzanie dzieci w błąd na pewno nie jest dobre. Między innymi dlatego duża część Amerykanów zna bardzo dobrze kardynała – samczyka, a samiczkę bierze za zupełnie inny gatunek. Bo im się kolory nie zgadzają
Próba uchodzenia za wszystkowiedzącego zawsze kończy się fiaskiem… gdy dzieci podrosną same widzą, że coś ich ten rodzic oszukuje… a to z pedagogicznego punktu widzenia dobre nie jest. Lepiej jest przyznać się do niewiedzy, niż błysnąć i zostać przyłapanym na kłamstwie.
Poza tym, mój małżonek nie wytrzymał i sprostował. Nie wiem, czy sama bym to zrobiła… chociaż znajomym Amerykanom tłumaczę różne rzeczy z życia ptaków
Mnie się wydawało to bardzo zabawne, że ktoś może mylić tak różne ptaki… różne nie tylko wielkością, ale i kolorem. Modrosójka jest (jak sama nazwa wskazuje) błękitna, a przynajmniej w większości. Kowalik wierzch ma niebiesko-szary…
Mówiłam o odczuciach matki, nie – o stosunku dzieci do rodziców:)
Trudno się z Tobą nie zgodzić, Miralko – wprowadzanie w błąd nie jest dobre. Nie zawsze jednak powinno się być tym, który te błędy prostuje:)
Mnie na przykład bardzo zabawne wydają się (zasłyszane przypadkowo i nieprzypadkowo) niepoprawne językowo sformułowania, ale czy to znaczy, że zawsze i wszędzie powinnam je korygować?
Nie napadam na Ciebie, po prostu pytam, czy naprawdę tę odrobinę własnej satysfakcji warto zdobywać cudzym kosztem?
Moim zdaniem – nie warto:)
Pozdrawiam:)
Fakt. Nie zawsze powinno się być tym, który błędy prostuje. I na ogół nie wtrącamy się i nie poprawiamy…
Bardziej jako inne spojrzenie na daną kwestię…
Móc pomóc… wywołać uśmiech na twarzy… 

Piszesz o odczuciach matki… na pewno nie były najweselsze. To też fakt.
Nie odczułam Twojej wypowiedzi jako „napadu na mnie”
Czy z tego powodu odczuliśmy satysfakcję? Chyba raczej nie. Bardziej zdumienie, że ktoś może próbować się chwalić, nie mając podstawowych wiadomości. Ostatecznie Blue Jay jest dość znanym ptakiem (bardziej znany niż kowalik), ogólnie lubianym i wiele osób wie jak te ptaki wyglądają. To coś w rodzaju jak polski bocian… kto w Polsce nie wie jak on wygląda? Chyba liczone osoby… i stąd nasze zdumienie.
Podpowiadam jaki to ptak, gdy ktoś pyta, bo nie wie. Kiedyś zawróciłam całą grupę osób… uczyli się robić zdjęcia naturze – z instruktorem. Pokazałam zdjęcie łuszcza strojnego i wywołałam wśród „studentów” niemałą sensację. Nie zauważyli go, więc zawrócili… jeszcze siedział na czubku drzewa. Instruktor był mi wdzięczny, bo nie zawsze da się zobaczyć coś ciekawego. I to jest prawdziwa satysfakcja
Pozdrawiam cieplutko
Dzień dobry, Miralko:)
Być może moja reakcja rzeczywiście nie należy do najbardziej oczywistych:)
Cieszę się, że nie uznałaś jej za atak na siebie.
Po prostu wolę niektóre sytuacje kwitować uśmiechem, śmiechem albo żartem. Nawet takie konfliktogenne, bo zauważyłam, że to daje lepsze efekty niż „śmiertelna powaga”:)
A na prawdziwą satysfakcję mam podobny pogląd.
Pozdrawiam:)
Jednak nie doczekam, umykam…
DOBRANOC!
Ojoj. Spokojnej również.
Dzień dobry, dzisiaj bardzo przelotnie, lista spraw do załatwienia niestety długa. Tylko złapię soczek od Gieni i zmykam.
Pięknie rozsłonecznione dzień dobry, Wyspo:)
Mam chwilkę, więc poschodkuję. Podobno to dobrze robi na figurę:)
Dzień dobry Leno!
Pięknie rozsłonecznione było wczoraj, dziś NA SZCZĘŚCIE mglisto i ponuro.
Dlaczego na szczęście? Bo gdyby było słońce kłóciłabym się z moim organizmem, że przesadza z tym odpoczywaniem, a tak chętnie go posłucham, o czym pisałam wyżej.
Witajcie!
Na razie tyle…
Witaj!
Wir za wirem, tak?
I wirem pogania…
I tak do 18:25?
Klapnij więc na chwilę na Wyspie Ukratku.Tu nie ma wirów!
U mnie dochodzi 6, więc czas mi się zbierać do pracy


Jakieś śniadanko, nakarmić moje pierzaste, przygotować coś na obiad… i takie różne zajęcia (mniej przyjemne)
Miłego dnia Wam życzę
I to mi uświadomiło, że najwyższy czas wyjść do sklepu i zakupić coś na obiad.
Znikam więc, ale wkrótce wracam.
Tobie też miłego dnia Miralko!
Czasy były siermiężne proszę Makówki , ale w sklepie z odzieżą byłaś Damą . A dzisiaj ? Jest wszystkiego w bród ,tylko te sklepy odzieżowe zmieniły swoje oblicze . Są to na bazarach prymitywne stragany zawalone różnokolorową odzieżą za złotówkę . Przy tych straganach tłumy grzebiących , młodych kandydatek na Damy , żeby coś tam dla siebie , z tego Zachodu ,za psi grosz kupić . Często w takim tłumie bazarowym ,razem z kolegą spotykamy koleżankę z byłej pracy elegantkę Nelkę . Nie wstydzi się tej bazarowej grzebaniny , ale jak widać każdy okres w życiu ma swoje zwyczaje . Przy okazji życzę udanych zakupów i przesyłam pozdrowionka jeszcze bez korony
Maksiu!
Dziękuję za pozdrowienia i bukiecik.
Nigdy nie byłam elegantką i nadal nie jestem.
Bazarowej grzebaniny nie wstydzą się nawet nasze celebrytki, gdyż „na ciuchach” można się ubrać ciekawiej, z duszą.
Jak miałam pomarańczowe szaleństwo ciuchowe to miałam pomarańczowy kostium kąpielowy, pomarańczową letnią czapeczkę, pomarańczowy szalik, czapkę itd., ale to dalej nie miało nic wspólnego z elegantką.
Do żółtego trencza nosiłam filetowe buty, filetową torebkę i filetową apaszkę. To wszystko było takie „bazarowe”.
A moja „biżuteria” to drobiazgi z wełny, plastiku, ewentualnie jakieś tam srebro.
Nie mam w ogóle eleganckich ciuchów.
Proszę Makówki – kciuki trzymaj, bo premieruję placek makowy.
I w ogóle chyba mam zryw przed Gęsią Niepodległości, że nie wiem…
Proszę Jo trzymam!
Recepturki zakładam na kciuki, aby mi się nie zapominało, bo jednak z zaciśniętymi kciukami nie potrafię pisać ani robić różnych innych rzeczy, więc wtedy otwieram.
Się zastanawiam czy już należy trzymać kciuki za szczepionkę ?
No oprócz tych za Jo?
To chociaż metaforycznie może, co?
M-E-T-A-F-O-R-Y-C-Z-N-I-E ?
Jo czy Ty musisz używać takich trudnych słów, że aż musiałam literować?
Ja prosta Makówka jestem!
Ale…dla Ciebie wszystko -może być i metaforycznie!
Hmm.. Literowanie?
Może
Ewentualnie
Taka
Akceptacja
Formuje
Odpowiednie
Rozwiąz-
Ywanie
Cokolwiek
Zostawiające
Nadziei
I
Euforii?
No , to jest najwyższa „Klasa” ! Dzisiaj zauważyłem skutki zdalnego nauczania . W TVP-1 w programie :Jeden z dziesięciu ,młody człowiek twierdził , że województwo świętokrzyskie graniczy z Litwą . Niewątpliwie są to skutki zdalnego nauczania …
Nigdy nie graniczyło! No chyba że coś się zmieniło od 1990…
Oj tam, oj tam! Po prostu pas graniczny obejmuje Mazowsze i Suwalszczyznę… No taki szeroki jest…
Ale ten pas to się za PRLu bronowało (żeby było widać, jak dywersanci albo szpiedzy przełażą przez granicę), to by było dość dużo do zabronowania…?
Aż tak dogłębnie jeszcze tam nie wróciliśmy.
Teraz wszystko jest zdalnie i wirtualnie, więc wystarczy zabronować wirtualnie.
Zrobić wizualizację, porozsyłać i gotowe.
Ale czy ja kiedykolwiek mówiłam, że jestem normalna?
Normalny to jest program w pralce
A czy ja kiedykolwiek mówiłam, że jesteś?
Gdybyś była nie rozumiałybyśmy się tak dobrze!
Fajrant (nieco później, bo załatwianie mnóstwa innych spraw) i przerwa.
Otóż jestem po przerwie. I jeszcze załatwianiu, hmm, paru spraw pobocznych.
Uprzejmie proszę kogoś o zapalenie lampki po dobranocce – ja już zmykam…
Śpij dobrze i wydajnie, abyś jutro nie dał się wirom.
Witajcie!
Zobaczymy, co dzień przyniesie.
Oby Ci przyniósł mało wirów.
Albo najlepiej niechby to był dzień odwirowany z perspektywą laby jutro.
Dzień dobry, jeszcze mi się patrzałki trochę zamykają…
To dobrze ,że trochę jeszcze widzisz co było wczoraj . A wczoraj , poszedłem jak co miesiąc do pobliskiego biura PKO-SA i zbaraniałem , bo zastałem obiekt zamurowany po bankomatach i oferta : lokal do wynajęcia . Zakląłem , bo była to dla mnie wygodna placówka i pojechałem już tramwajem do najbliższego PKO . I co zastałem ? A no to samo . Zamurowane dziury po bankomatach i lokal do zasiedlenia od zaraz . W ub. miesiącu załatwiałem tu jeszcze sprawy , a tu klops . Pobrałem parę groszy z bankomatu przy Biedronce , ale dręczy mnie pytanie : Co dzieje się z PKO -SA ,że tak szybko obiekty banku znikają z rynku ? Czy ktoś wie ,co się dzieje z tą firmą ??
Roziskrzone parostopniowym mrozkiem dzień dobry, Wyspo:)
Witam z zamglonego Krakowa!
Bez mrozu, 4 stopnie na plusie.
Miło mi się z Wami rozmawia, jak kiedyś pisałam lubię być gospodynią pięterka.
Ale tak cichutko, nieśmiało sugeruję…czy tylko mnie się wydaje, że już czas na coś nowego?
(289 komentarzy)
Dzień dobry
Mam jeden materiał, który chodził mi po głowie od pewnego czasu i mogę go umieścić.
Muszę tylko rozpracować wklejanie zdjęć (dawno tego nie robiłem)
Mówisz i masz

Zapraszam na nowe pięterko
Jesteś błyskawica Krzysztofie!
Nie było mnie w domu, dlatego dopiero teraz, ale już pędzę piętro wyżej!