Kolejna fotograficzna opowieść z Madagaskaru będzie wyjątkowo długa, dlatego też podzieliłam ją na dwie części. Spełniam tym samym życzenie Maxa. Pozwólcie, że zacytuję: Zachęcam przy okazji, do fotografowania żywych obiektów z tzw. zaskoczenia . Można wtedy uchwycić momenty , których w normalnym biegu wydarzeń się nie spodziewamy , a obrazy są warte obejrzenia. I dalej Max pisze: Proszę tylko o podobne porcje materiału jak dzisiaj . Zbyt obszerne , nie pozwalają na niezbędne skupienie i prowadzą do oglądania ” po łebkach ” bez odrobiny refleksji niezbędnej w takich sprawach.
Mam nadzieję, że rzeczoną refleksję uda mi się wywołać.
Życie takie zwyczajne, cóż dodać…
Piękne zwyczajne życie

Tylko pozazdrościć… może trudne, może czasami głodne, ale takie spokojne, bez tego pośpiechu i nerwówki
Ten spokój i niespieszność, żeby nie określić dosadnie – lenistwo, mają Malgasze chyba we krwi. Wspominana już kilkukrotnie zasada mora mora trafnie określa funkcjonowanie wszystkich i wszystkiego.
Ta postawa jest, zdaje się, typowa dla cieplejszych niż nasze krajów…
Jasne, nie trzeba sięgać na drugą półkulę. To przywilej, czy przywara wszystkich południowców, tych bliskich europejskich również.
Witajcie!
Ciekawa fotoopowieść, niewątpliwie zmuszająca do refleksji. Jak porównać spokój, brak wszechobecnego w naszych kręgach pośpiechu i niepokoju z ciężką pracą, dającą na bieżąco minimum niezbędne do egzystencji, bez żadnych gwarancji? To jak dwa różne wymiary losu…
Dzień dobry 🙂 Zostałem wywołany do tablicy i tak jak by czas się zatrzymał . Fotografia dwóch panów w towarzystwie kóz … Dawniej , codziennie , z kolegą Tadziem pózniejszym profesorem dendrologii mieliśmy też podobne spotkania . On opiekował się czterema kozami , ja jednym , ale młodym byczkiem . Mimo różnicy w gatunku , nie pamiętam, aby zwierzęta sprawiały nam jakieś kłopoty . My natomiast , próbowaliśmy w warunkach polowych , oprócz opieki nad zwierzętami ,gotować zupę kartoflankę . Jeszcze do tej pory trzeszczy mi piach w zębach . Sympatyczne wspomnienia , nie tylko o minionych czasach , ale o zaradności dzieciaków , w sytuacji , która nie dawała wielkich szans na przeżycie . Dziękuję za przedstawiony z bratniego Madagaskaru materiał , bo jak widać , mimo odległości , to losy obywateli często są podobne .
Dzień dobry z opóźnieniem. Najbliżej mi chyba do refleksji Mistrza Tetryka, ale jak tak patrzę na te zdjęcia, to te korowody poranne do miasta i wieczorne z miasta są podobne, jak u nas, tylko ludzie i środki transportu inne. No i godziny szczytu inne i korków chyba nie ma.
Czym te dzieciaki graja w piłkę nożną? Chyba nie kokosem, bo kolczasty jakiś?
Duzo tych refleksji. Nie znaja kanonu literatury, filmow, ktore trzeba obejrzec, nie maja marmurow w lazience, (ani na cmentarzu!)nie znaja obslugi kompa, nie maja tysiaca rzeczy, ktorymi czlowiek bezwiednie obrasta,nie robia karier w prestizowych zawodach, i…chyba sa szczesliwi. To tak mozna?! Wiem, wiem. Klimat im sprzyja. Przepraszam, ze dotkne drazliwego tematu wirusa, ale moze to jest wlasnie ten czas, zeby poszukac tego spokoju i niekoniecznie celow z sufitu, zeby odkryc wartosc otaczajacego nas swiata, a nie zdobywania kolejnych „zabawek”?
Wybaczcie moją nieobecność, ale mimo czasu zarazy życie nie płynie obok i wymaga zaangażowania w realu.
Spróbuję Wam nieco przybliżyć scenki z życia Malgaszy.
Otóż Mistrzu Q., korki bywają w miastach i mają wymiar równie koszmarny jak nasze. Ponieważ jednak przemieszczaliśmy się głównie lokalnym transportem pomiędzy Parkami Narodowymi, moje spostrzeżenia dotyczą w dużej mierze prowincji. A prowincję pozastoliczną łączą drogi RN (Route Nationale), których powierzchni przypomina ser szwajcarski. Podróż 16-to osobowym taxi-brussem, którego nikt o zdrowych zmysłach nie dopuściłby do ruchu, a w którym mieści się 21 osób nie wliczając kilkorga brzdąców + bagaże i tzw. żywizna, czyli np. kosz z kurami stanowi wyzwanie. Dla nas to chwilowa przygoda, tam to jedyna możliwość pokonania dłuższych dystansów. Z północy nie mogliśmy się wydostać przez 3 dni. Transport praktycznie nie istnieje, a próby dostania się na jakikolwiek statek/barkę spełzały na niczym.
O jedynej czynnej linii kolejowej o długości 160 km, pozostałości po Francuzach pisałam już.
Chłopaki grają szmacianką obwiązaną chyba sznurkiem. Przyglądając się fantazji w dziecięcych zabawach, można cofnąć się myślami do literatury sprzed wieku. Do perfekcji jednak mają opanowane smartfony, w które można zaopatrzyć się na niezliczonych stoiskach. Punkty doładowań są chyba największym udziałowcem rynku po kreatywnych stoiskach spożywczych. To znów zasługa Francuzów, którzy (w rekompensacie?!) uzbroili całą wyspę w niezliczoną ilość masztów. Sieć działa bez zarzutu. Skąd prąd w lepiankach skrytych w sawannie, czy osadach leśnych? Tu króluje rynek chińskich dostaw przenośnych baterii słonecznych o przeróżnych parametrach!
Na drugim biegunie jest bogactwo z domami-twierdzami otoczonymi wysokimi murami wieńczonymi drutem żyletkowym, czy tłuczonym szkłem. Tam znajdziemy marmury i najnowsze modele samochodów.
Przeważa jednak bieda i zapewnienie podstawowego bytu na dzień, może dwa. Ale wśród takich właśnie ludzi gości życzliwość, śmiech i radość życia.
Pięknie dziękuję za obszerne uzupełnienie. To chyba o takim rozwarstwieniu w Afryce, czy ogólnie Trzecim Świecie pisał kiedyś Kapuściński, przytaczając metaforę murów (czy też żywopłotów?) zbudowanych z zielonych dolarów.
A szmacianka wygląda akuratnie jak owoc, z łodyżką 🙂
Witaj, Zocho.
Bo „chwilami życie bywa znośne” powiadała Wisława Szymborska:)
A Tobie udało się kilka takich chwil utrwalić.
Pozdrawiam:)
Chwilami tak …
Zapisuję różne okruchy z podróży, działają jak plaster miodu w czas niesprzyjający.
I ja pozdrawiam Leno 🙂
Ogólne, gnuśne dzień dobry:)
Dzień dobry, a ja właśnie ogłaszam fajrant i przerwę!
I po przerwie!
Zmykam, proszę Szanownych Wyspiarzy!
Wiosenne Witajcie!
Czy na naszej Wyspie zacznie się już wiosna, czas nadziei?
Dzień dobry, jestem, i już biegnę do Gieni.
Dzień dobry
Wstałam przed 3 i chodzę na paluszkach, żeby małżonka nie budzić. Najgorzej, że drewniana podłoga gdzieniegdzie strasznie skrzypi 
Coś ostatnio znowu spać nie mogę
Wróciłem z pracy i padłem spać. Co to wiosna robi z człowiekiem…
Dzień dobry, u Kumy w Marylandzie magnolia już kwitnie, że hej. A u nas wciąż jeszcze nie, dopiero ta wiśnia japońska czy jak to się tam nazywa, a i to wstrzemięźliwie dość.
A tu fajrant i przerwa.
Czas bicia rekordów chwilowo jest nieaktualny, więc grono zainteresowanych wyspiarską codziennością zapraszam na obiecany ciąg dalszy wyprawy.