« Zapobiec pandemii... Zwyczajne życie... cz.II »

Zwyczajne życie… cz. I

Kolejna fotograficzna opowieść z Madagaskaru będzie wyjątkowo długa, dlatego też podzieliłam ją na dwie części. Spełniam tym samym życzenie Maxa. Pozwólcie, że zacytuję: Zachęcam przy okazji, do fotografowania żywych obiektów z tzw. zaskoczenia . Można wtedy uchwycić momenty , których w normalnym biegu wydarzeń się nie spodziewamy , a obrazy są warte obejrzenia. I dalej Max pisze: Proszę tylko o podobne porcje materiału jak dzisiaj . Zbyt obszerne , nie pozwalają na niezbędne skupienie i prowadzą do oglądania ” po łebkach ” bez odrobiny refleksji niezbędnej w takich sprawach.

Mam nadzieję, że rzeczoną refleksję uda mi się wywołać.

54 komentarze

  1. Zocha pisze:

    Życie takie zwyczajne, cóż dodać…

  2. miral59 pisze:

    Piękne zwyczajne życie In Love
    Tylko pozazdrościć… może trudne, może czasami głodne, ale takie spokojne, bez tego pośpiechu i nerwówki Pleasure

    • Zocha pisze:

      Ten spokój i niespieszność, żeby nie określić dosadnie – lenistwo, mają Malgasze chyba we krwi. Wspominana już kilkukrotnie zasada mora mora trafnie określa funkcjonowanie wszystkich i wszystkiego.

      • Tetryk56 pisze:

        Ta postawa jest, zdaje się, typowa dla cieplejszych niż nasze krajów…

        • Zocha pisze:

          Jasne, nie trzeba sięgać na drugą półkulę. To przywilej, czy przywara wszystkich południowców, tych bliskich europejskich również.

  3. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ciekawa fotoopowieść, niewątpliwie zmuszająca do refleksji. Jak porównać spokój, brak wszechobecnego w naszych kręgach pośpiechu i niepokoju z ciężką pracą, dającą na bieżąco minimum niezbędne do egzystencji, bez żadnych gwarancji? To jak dwa różne wymiary losu…

  4. Max pisze:

    Dzień dobry 🙂 Zostałem wywołany do tablicy i tak jak by czas się zatrzymał . Fotografia dwóch panów w towarzystwie kóz … Dawniej , codziennie , z kolegą Tadziem pózniejszym profesorem dendrologii mieliśmy też podobne spotkania . On opiekował się czterema kozami , ja jednym , ale młodym byczkiem . Mimo różnicy w gatunku , nie pamiętam, aby zwierzęta sprawiały nam jakieś kłopoty . My natomiast , próbowaliśmy w warunkach polowych , oprócz opieki nad zwierzętami ,gotować zupę kartoflankę . Jeszcze do tej pory trzeszczy mi piach w zębach . Sympatyczne wspomnienia , nie tylko o minionych czasach , ale o zaradności dzieciaków , w sytuacji , która nie dawała wielkich szans na przeżycie . Dziękuję za przedstawiony z bratniego Madagaskaru materiał , bo jak widać , mimo odległości , to losy obywateli często są podobne . Bukiet

  5. Quackie pisze:

    Dzień dobry z opóźnieniem. Najbliżej mi chyba do refleksji Mistrza Tetryka, ale jak tak patrzę na te zdjęcia, to te korowody poranne do miasta i wieczorne z miasta są podobne, jak u nas, tylko ludzie i środki transportu inne. No i godziny szczytu inne i korków chyba nie ma.

    Czym te dzieciaki graja w piłkę nożną? Chyba nie kokosem, bo kolczasty jakiś?

  6. emilka pisze:

    Duzo tych refleksji. Nie znaja kanonu literatury, filmow, ktore trzeba obejrzec, nie maja marmurow w lazience, (ani na cmentarzu!)nie znaja obslugi kompa, nie maja tysiaca rzeczy, ktorymi czlowiek bezwiednie obrasta,nie robia karier w prestizowych zawodach, i…chyba sa szczesliwi. To tak mozna?! Wiem, wiem. Klimat im sprzyja. Przepraszam, ze dotkne drazliwego tematu wirusa, ale moze to jest wlasnie ten czas, zeby poszukac tego spokoju i niekoniecznie celow z sufitu, zeby odkryc wartosc otaczajacego nas swiata, a nie zdobywania kolejnych „zabawek”?

  7. Zocha pisze:

    Wybaczcie moją nieobecność, ale mimo czasu zarazy życie nie płynie obok i wymaga zaangażowania w realu.
    Spróbuję Wam nieco przybliżyć scenki z życia Malgaszy.
    Otóż Mistrzu Q., korki bywają w miastach i mają wymiar równie koszmarny jak nasze. Ponieważ jednak przemieszczaliśmy się głównie lokalnym transportem pomiędzy Parkami Narodowymi, moje spostrzeżenia dotyczą w dużej mierze prowincji. A prowincję pozastoliczną łączą drogi RN (Route Nationale), których powierzchni przypomina ser szwajcarski. Podróż 16-to osobowym taxi-brussem, którego nikt o zdrowych zmysłach nie dopuściłby do ruchu, a w którym mieści się 21 osób nie wliczając kilkorga brzdąców + bagaże i tzw. żywizna, czyli np. kosz z kurami stanowi wyzwanie. Dla nas to chwilowa przygoda, tam to jedyna możliwość pokonania dłuższych dystansów. Z północy nie mogliśmy się wydostać przez 3 dni. Transport praktycznie nie istnieje, a próby dostania się na jakikolwiek statek/barkę spełzały na niczym.
    O jedynej czynnej linii kolejowej o długości 160 km, pozostałości po Francuzach pisałam już.
    Chłopaki grają szmacianką obwiązaną chyba sznurkiem. Przyglądając się fantazji w dziecięcych zabawach, można cofnąć się myślami do literatury sprzed wieku. Do perfekcji jednak mają opanowane smartfony, w które można zaopatrzyć się na niezliczonych stoiskach. Punkty doładowań są chyba największym udziałowcem rynku po kreatywnych stoiskach spożywczych. To znów zasługa Francuzów, którzy (w rekompensacie?!) uzbroili całą wyspę w niezliczoną ilość masztów. Sieć działa bez zarzutu. Skąd prąd w lepiankach skrytych w sawannie, czy osadach leśnych? Tu króluje rynek chińskich dostaw przenośnych baterii słonecznych o przeróżnych parametrach!
    Na drugim biegunie jest bogactwo z domami-twierdzami otoczonymi wysokimi murami wieńczonymi drutem żyletkowym, czy tłuczonym szkłem. Tam znajdziemy marmury i najnowsze modele samochodów.
    Przeważa jednak bieda i zapewnienie podstawowego bytu na dzień, może dwa. Ale wśród takich właśnie ludzi gości życzliwość, śmiech i radość życia.

    • Quackie pisze:

      Pięknie dziękuję za obszerne uzupełnienie. To chyba o takim rozwarstwieniu w Afryce, czy ogólnie Trzecim Świecie pisał kiedyś Kapuściński, przytaczając metaforę murów (czy też żywopłotów?) zbudowanych z zielonych dolarów.

      A szmacianka wygląda akuratnie jak owoc, z łodyżką 🙂

  8. Lena Sadowska pisze:

    Witaj, Zocho.

    Bo „chwilami życie bywa znośne” powiadała Wisława Szymborska:)
    A Tobie udało się kilka takich chwil utrwalić.

    Pozdrawiam:)

    • Zocha pisze:

      Chwilami tak …
      Zapisuję różne okruchy z podróży, działają jak plaster miodu w czas niesprzyjający.
      I ja pozdrawiam Leno 🙂

  9. Lena Sadowska pisze:

    Ogólne, gnuśne dzień dobry:)

  10. Quackie pisze:

    I po przerwie!

  11. Quackie pisze:

    Zmykam, proszę Szanownych Wyspiarzy!

  12. Tetryk56 pisze:

    Wiosenne Witajcie!
    Czy na naszej Wyspie zacznie się już wiosna, czas nadziei?

  13. Quackie pisze:

    Dzień dobry, jestem, i już biegnę do Gieni.

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Coś ostatnio znowu spać nie mogę Worry Wstałam przed 3 i chodzę na paluszkach, żeby małżonka nie budzić. Najgorzej, że drewniana podłoga gdzieniegdzie strasznie skrzypi Weary

  15. Tetryk56 pisze:

    Wróciłem z pracy i padłem spać. Co to wiosna robi z człowiekiem…

  16. Quackie pisze:

    Dzień dobry, u Kumy w Marylandzie magnolia już kwitnie, że hej. A u nas wciąż jeszcze nie, dopiero ta wiśnia japońska czy jak to się tam nazywa, a i to wstrzemięźliwie dość.

    A tu fajrant i przerwa.

  17. Zocha pisze:

    Czas bicia rekordów chwilowo jest nieaktualny, więc grono zainteresowanych wyspiarską codziennością zapraszam na obiecany ciąg dalszy wyprawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)