Ponieważ w lutym są Walentynki, czyli tak zwany „dzień zakochanych”, a na Wyspie jest rok KIG… taka sobie rozmówka…
Rozmowa liryczna
— Powiedz mi jak mnie kochasz.
— Powiem.
— Więc?
— Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie —
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
— A latem jak mnie kochasz?
— Jak treść lata.
— A jesienią, gdy chmurki i humorki?
— Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
— A gdy zima posrebrzy ramy okien?
— Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
1950
Do północy czekać nie muszę
Pokazałabym nowe pięterko wcześniej, ale byłam zajęta. 

Co prawda KIG nie jest moim ulubionym poetą, ale ten wiersz lubię. Łączy mi się ze wspomnieniem Wieśka Szymańskiego… bardzo miłym wspomnieniem
Dzięki Miralko!
Trochę się zamyśliłam…nad tym uczuciem, które dostarcza tylu wzruszeń, emocji przeróżnych, gdzie radość przeplata się ze smutkiem nieraz.
Nie ma za co Makóweczko


Miłość dla każdego co innego znaczy i każdy inaczej do niej podchodzi. Jednym kochana osoba zasłania cały świat, ale inni widzą wszystko jeszcze ostrzej niż przed zakochaniem.
Jest wiele teorii i nazw tego uczucia… chociaż wydaje mi się, że nikt jeszcze nie podał dokładnej definicji
Według mnie jej nie ma (definicji, a nie miłości)
Miłość ma wiele odcieni i barw.
Jest przecież i miłość w rodzinie -do dzieci, rodziców itd.
Ja jednak gdy się zadumałam to nad tą miłością, o której chyba myślał KIG w tym wierszu. A ta nie zawsze jest prosta i łatwa.
Ubogi jest jednak ten kto tych rozterek nigdy nie zaznał.
(ja to wiecie znam z filmów i książek …bo jakieś rozterki skąd niby miałabym znać?)
Ja znam i z życia
Te rozterki… nie zawsze u nas bywało jak teraz. Był nawet czas (na samym początku), że zaczęliśmy rozmawiać o rozwodzie. Było – minęło… trzeba się nauczyć wyciągać wnioski z własnych błędów, a nie tylko szukać ich w tej drugiej osobie 

Mogę nie lubić, ale do nienawiści jest bardzo daleko 
Pisząc o różnych znaczeniach miłości, nie miałam na myśli miłości rodzinnej (chociaż ona też ma wiele barw). Bardziej między dwojgiem. I na pewno masz rację – prosta nie jest. Bardzo ulotna, jeśli się jej nie pielęgnuje
Kiedyś czytałam, że miłość mieszka bardzo blisko nienawiści i jeśli nie zadbamy o to „mieszkanie” jedno uczucie bardzo łatwo przeradza się w drugie. Jak jest na prawdę? Nie wiem, bo chyba tak szczerze mówiąc, nie umiem kogoś nienawidzić
Miłość i nienawiść „mieszkają” faktycznie blisko. Natomiast obojętność to już raczej w osobnym pokoju.
Miralko nie traktuj zbyt dosłownie tego co piszę czasami…
Czasami myślę, że obojętność jest gorsza od nienawiści… przynajmniej jeśli chodzi o parę…
Wbrew pozorom, czasami umiem czytać między wierszami i potrafię „wyłapać” ironię wypowiedzi
Dodam jeszcze (tak dla ścisłości), że nie obchodzę Walentynek. Wolę, żeby mąż kochał mnie cały rok, a nie tylko jeden dzień w roku

Ale wiem, że dla niektórych jest to święto i celebrują je uroczyście… kto co lubi
Dobry wieczór na nowym pięterku.
To jest przepiękny wiersz, tym bardziej, że taki rozpisany na głosy, w liryce to nieczęste (chociaż całkiem możliwe i praktykowane – ale też nie w takiej rozwichrzonej wersji, raczej zwrotka do zwrotki).
A merytorycznie wszystko się zgadza poza śniegiem.
I dobranoc, idę czekać, aż apap zacznie działać.
….merytorycznie wszystko się zgadza…
Piękne podsumowanie. Taki męski punkt widzenia, bez przesadnego komplikowania.
Mam nadzieję, że ten apap Ci pomoże, Mistrzu Q

U nas się kiedyś mówiło, że nie powinno się wspominać o bólu głowy, bo się d**a dowie i będzie chciała leżeć
Dobranoc Kwaku, niech ten ból głowy idzie sobie na bory i lasy…
Dobry wieczór
! „Miłość niejedno ma imię”, żeby dołączyć do Waszego dyskursu. 
Super, że jesteś Wiedźminko!
Dołącz, dołącz wszak jesteś SOWA wszystko wiedząca!
A wiersz KIG-a – no cóż, należy do moich ulubionych liryków.Także dlatego, że prostymi słowami tak wiele wyraża : ” nawet gdy gubisz parasolki:.. to przecież mowa o wyrozumiałości na wady małe i pewnie duże. A także o bliskości i cieple wzajemnym. I wspólnych śniadaniach i kałużach, gdy trzeba włożyć kalosze….
O niezbędności i codzienności.
Dlatego ten wiersz jest piękny w swej prostocie.
A ja tak trochę przewrotnie skręciłam w innym kierunku we wcześniejszych komentarzach. Czy całkiem innym jednak?
Zapamiętałam ten wiersz i „włożyłam” go do ulubionych, pod wpływem recytacji Wieśka i Ali. Tyle w nim było uczucia (chociaż oni nigdy nie byli parą), przyjaźni i zrozumienia…
Zbiegnę na poprzednie pięterko zapalić lampkę, żeby nie płoszyć uroku tego cudnego wiersza.
Lampka tam, ale Dobranoc to chyba już tu powiem?
Idę marzyć, zanim zasnę.
O *** (a nie powiem).
Wszyscy już poszli spać, więc i ja się oddalę…
Dobranoc Wyspo!!! Miłego wypoczynku Wyspiarze!!! Wstańcie rano zdrowi i weseli
Dzień dobry, szepczę w przelocie, i zaraz zmykam na zapowiadane szkolenie.
Miłego szkolenia panie Q !
A głowa jak?
Słonecznie witam !
Witajcie!
Najbardziej życiowy wiersz o miłości, jaki znam! Dzięki, Miralko!
Słońce, na termometrze w cieniu plus 14 stopni — czas na mały spacerek.
Kto idzie ze mną?
Dzień dobry

Cieszy mnie, że udało mi się tak trafić z wierszem w gusta Wyspiarzy
W pięknym , przytoczonym przez Mirelkę fragmencie rozmowy lirycznej odpowiada jak mnie kochasz : „On” . Ale tych Onych , jest miliony i każdy z nich na swój sposób potraktował by partnerkę przy niefortunnym zbiciu jajka . Mam pewne własne doświadczenie . Mieszkałem w wielopiętrowym bloku położonym na skarpie . Z chodnika dla pieszych można było dostrzec co dzieje się wewnątrz lokali na pierwszym piętrze . Któregoś dnia zauważyłem jak znajomy kolega okładał krzesłem młodą żonę . Wpadłem do ich lokalu , aby zażegnać awanturę i zostałem przez tą sponiewieraną ,młodą kobietę wyrzucony za drzwi . A wieczorem , spotkałem ich , jak przytuleni do siebie szli spacerkiem do kina . Jak widać , miłość ma różne oblicza i może trzeba wykazywać więcej spokoju przy tradycyjnych sprzeczkach , bo przeprosiny też mają swoją urodę . Miralko, bukiecika sympatyczną rozmowę zakochanych
Dziękuję Maksiu za bukiecik

A wśród par są różni ludzie… wiele lat temu w „Fastach” (to były białostocki zakład włókienniczy) pracowała kobietka. Jej facet prał ją niemiłosiernie i wiecznie chodziła z fanarami. Namówiona przez współpracowników porzuciła go i przeprowadziła się do gościa, który był w niej zakochany. Dosłownie pył ścierał spod jej stóp. Wytrzymała kilka miesięcy i wróciła do poprzednika. Stwierdziła, że ten jej nowy facet, nie jest prawdziwym mężczyzną… nawet porządnie „przylać” nie potrafi…
Dodam jeszcze, że podejście młodych do siebie nawzajem to sprawa wychowania (a przynajmniej w dużym stopniu). Pisałam już kiedyś o tym… wiele lat temu spotkałam w autobusie szwagierkę (siostrę męża) swojej koleżanki z pracy. Mówiła mi z oburzeniem, że nie rozumie czemu Hanka podnosi taki krzyk, gdy mąż jej „przyleje”. Ona (ta szwagierka) ma bardzo dobrego męża, ale jak sobie „zasłuży”, to mąż sprawia jej „łomot” i wszystko jest w porządku.
Byłam w szoku, bo nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż podniósł na mnie rękę. I nie chodzi tu o to, że na 100% bym oddała, ale o nasz wzajemny szacunek do siebie. Nie uznaję przemocy fizycznej w żadnej formie. Chociaż zdaję sobie sprawę, że przemoc słowna, psychiczna bywa znacznie gorsza…
Jestem w domu i sobie tak leżę i pachnę.
A co? Zakupy zrobiłam, na spacerze byłam, po obiedzie pozmywałam, w pralce pranie się wiruje, a ja teraz ciasteczko, herbata i Wyspa.
A ja popracowałem nieco, a teraz wybywam. Do wieczora!
Miłego wybywania i
Dobry wieczór.
Szkolenie cacy. Głowa cacy. Tylko trochę jestem zmęczony, ale to też, mam nadzieję, minie
tym bardziej, że to takie „dobre” zmęczenie, po dobrze wykonanej robocie (tzn. nie ja szkoliłem, ale i tak).
Będę trochę na Wyspie, a trochę w okalającym morzu, sobie podryfuję dla relaksu
Miłego dryfowania.
Do popotem…
Czy ja mówiłam,że dziś już nie wychodzę z domu?
Żartowałam…
Dobry wieczór:)
Wg mnie jednym z najpiękniejszych wierszy o miłości jest ten:
„Umrzeć – tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O! żadnych skoków pisków na początek.”
(„Kot w pustym mieszkaniu” – W. Szymborska)
Pozdrawiam:)
Myślę, że ten wiersz (Ten Wiersz) zyskał już miano kultowego.
Dobry wieczór, Bożeno i Quackie:)
Bez najmniejszych wątpliwości kultowy Wiersz Noblistki:)
A mój ulubiony, ponieważ pozbawiony tej górnolotności, szafowania wielkimi słowami; sama powszedniość i zwyczajność:)
Nie wiem, czemu, twórczość I. Gałczyńskiego zawsze mi „się kojarzy”. Wystarczy sytuacja, słowo, obraz, by wypłynęło coś innego.
„Rozmowa…” akurat nieodmiennie ze „Zmartwieńsiulpet” -em Mirona Białoszewskiego:):
„leżę od niechcenia mi się wierzyć leżyć
z tobą na stałe w nocy na dzień wstałe
twoje nieswoje wtedy dokarmelam
chociaż dzielam z tobą za
bardzo niedzielam”
Pozdrawiam:)
Co do Szymborskiej: właśnie tak, tu prawie nie ma środków językowych (wersyfikacja może), poza „co ma począć kot” wszystko jest zwykłe, nawet ascetyczne nieco (co też jest środkiem, ale nie takim oczywistym).
Białoszewski natomiast przepięknie wywraca język na lewą stronę, można by rzec, że go dekonstruuje, przez sugestię niepełnej świadomości podmiotu, poetyki półsnu, a dwa przez zamianę funkcji słów (np. z rzeczowników robi swobodnie czasowniki – „dokarmelam” jeszcze można obronić, bo to analogiczne do „dosolić” czy „dosłodzić”, ale „dzielam” i „niedzielam”?). Przepięknie się to splata.
„Dokarmelam” to też dokarmiam karmel(ki)em na przykład:)
Mnie fascynuje tytułowy „zmartwieńsiulpet”, w którym można doszukiwać się francuskich („s’il (vous) plait”) czy angielskich („sure, pet”) proweniencji, albo poprzestać na polskojęzycznych deliberacjach z pulpetem-siulpetem, tepuisem-tepluisem, wyrzucaniem niedopałka (siu, pet), ś(więtą)p(amięcią), czy bardziej zmartwionymi („zmartwieńsi”) z jakiejś około-sanatoryjnej uliczki, bo tam ten wiersz powstał:)
Tych możliwości jest wiele, ale wszystkie patronują opisowi chwili bliskości:)
Się dowłóczyłem do domu. Ale miło było! 🙂
Tylko że trochę dyskusji mnie ominęło 🙁
Dyskusja Cię ominęła czy Ty ominąłeś dyskusję?
Na to samo wychodzi…
Zmykam, proszę Pań(stwa). Muszę dzisiaj zaczerpnąć świeżego Morfeusza.
Wszyscy poszli już spać, tylko ja się plączę



W Starved Rock mogą być bieliki amerykańskie, tylko przy tak mizernej zimie, to też mało prawdopodobne…

Miałam dziś pracowity dzień
Ale u mnie to normalne w sobotę
A starałam się zrobić wszystko, co normalnie robię w sobotę i niedzielę, żeby w końcu się wybrać na dłuższą wycieczkę
Czy się wybierzemy? Nie wiem. Zobaczymy rano. Chciałabym pojechać do Goose Lake, a potem do Starved Rock State Park. W Goose Lake mam nadzieję spotkać bażanty… chociaż nadzieja jest nikła
Ale co szkodzi spróbować?
Miłej niedzieli wszystkim życzę
Też życzę miłej niedzieli.
W nocy deszcz, a teraz słońce. Jadę kości rozruszać.
Paaa…
Nieźle zaklinasz pogodę!
Jakoś tak udaje się ostatnio. W nocy padało, na wycieczce -ani kropli, a teraz znów pada.
Natomiast tak normalnie zawsze było tak -tam, gdzie ja na urlopie tam brzydka pogoda.
Wszyscy śpią? zapytała szeptem Makówka.
Witajcie!
Jak Morfeusz, Quacku? Czy był należycie świeży?
Dzień dobry! Morfeusz był wyśmienity, zesłał coś ze 3 różne sny (w tym żadnego koszmaru), pamiętałem po obudzeniu wszystkie 3, co jest ewenementem, bo zwykle tylko ostatni, teraz już zniknęły, zostały jakieś strzępki.
Najbardziej znany mi wiersz KIG i chyba najbardziej kochany 🙂
Ajw witaj!
….zawołała Makówka, padając na dziób w autobusie.
No tak, nie przywitałam się, skleroza.. Dobry wieczór . Mam nadzieję, że nie uszkodziłaś nosa?

Dziób= nos???
Dobry wieczór ajw i …DOBRANOC!
Nos najbardziej wystający, więc najbardziej narażony na spotkanie z „przeszkodą” 😉
A jak ktoś ma rogi? Diabełek przykładowo…
Ufff!
Jak ja marzyłam o TEJ chwili, kiedy po obiedzie, wykąpana legnę z herbatą na wersalce i zerknę na Wyspę z laptopa, a nie z komórki gdzieś tam z autobusu.
A tak z innej beczki -przeczytałam w sieci i wklejam (z przymrużeniem oka oczywiście).
02.02.2020
Dzień lustrzanego odbicia
Jeśli spojrzy się na tę datę bez kropek, okazuje się, że niedziela drugiego lutego tego roku jest dniem odbicia lustrzanego. Tezę te wzmacnia dodatkowo fakt, że aktualnie mamy 33 dnień roku, a do jego końca pozostało 333 dni.
Horoskopy mówią, że to doskonały czas i jedyna taka okazja, by rozpocząć w życiu coś niezwykle ważnego. To również odpowiednia pora, by poruszyć tematy, których dotychczas się unikało i zostawić za sobą wszystko, co złe. Drugiego lutego 2020 powinno się zrobić w życiu porządki i ruszyć naprzód.
A ja na wycieczkę pojechałam, zamiast robić porządki!
Iii tam
nie robię żadnych porządków, niedziela jest.
Za rok i 2 lata z okładem będzie też taki dzień – najpierw 12.02.2021, a potem 22.02.2022.
Uff…kamień z serca, przestałam mieć wyrzuty sumienia, że byłam na wycieczce. Hm…może coś o niej opowiem? Hm?
Miralka, mi wybaczy (mam nadzieję?)
Pewnie! Tylko opowiadaj lirycznie, żeby pasowało!
Dobry wieczór:)
O! jak wiosennie:)
Żółciutko i przez to wielkanocnie niemal.
Z ulgą popatrzyłam, bo u nas od wczoraj huraganiska jakieś sfuriatowane. Okno mi wyrwało przy zamykaniu. Na szczęście z rąk, nie z framug, więc na przykładaniu zimnego do czoła się skończyło:)
Pozdrawiam:)
Leno!
Miś jest dobry na wszystko. Na czoło -również.
Dobry wieczór i – dziękuję, Makówko:)
Od razu mi lepiej.
Szczerze mówiąc, najadłam się strachu, bo zdrowo mi przyfasoliło. Przez chwilę czułam się jak ten globus J. Brzechwy:):
„W szkole
Na stole
Stał globus –
Wielkości arbuza,
Aż tu naraz jakiś łobuz
Nabił mu guza.
Z tego wynikła
Historia całkiem niezwykła:
Siedlce wpadły do Krakowa,
Kraków zmienił się w jezioro,
Nowy Targ za San się schował,
A San urósł w górę sporą.
Tatry, nagle wywrócone,
Okazały się w dolinie,
Wieprz popłynął w inną stronę
I zawadził aż o Gdynię.
Tam gdzie wpierw płynęła Wisła,
Wyskoczyła wielka góra,
Rzeka Bzura całkiem prysła,
A powstała góra Bzura.
Stary Giewont zląkł się wielce
I przykucnął pod parkanem,
Każdy myślał, że to Kielce,
A to było Zakopane.
Łódź pobiegła pod Opole
W jakichś bardzo ważnych sprawach –
Tylko nikt nie wiedział w szkole,
Gdzie podziała się Warszawa.
Nie było jej na Śląsku ani w Poznańskiem,
Ani na Pomorzu, ani pod Gdańskiem,
Ani na Ziemiach Zachodnich,
Ani na północ od nich,
Ani blisko, ani daleko,
Ani nad żadną rzeką,
Ani nad żadnym z mórz.
Po prostu przepadła – i już!
Trzeba prędzej oddać globus do naprawy,
Bo nie może Polska istnieć bez Warszawy!”
Pozdrawiam:)
Dobre do przeczytanie przed snem -chwila śmiechu…
Polska bez Warszawy, ale nie przenoście nam stolicy do Krakowa! -naprawcie globus szybko!
Może będę mieć zabawne sny? Czego i Tobie Leno życzę.
A ja sobie poszedłem na małe kobietki, ale już wróciłem
Małe kobietki? Hm…brzmi bardzo intrygująco…
A już tak serio jak Ci się film podobał?
Bardzo dobre aktorstwo, fenomenalna Meryl Streep jako stara bogata ciotka; bardzo staranna scenografia, zacne przesłanie – ale całość niespecjalnie mnie porwała…
Dzięki za minirecenzję.
Uwielbiam Meryl Streep 🙂
Ostatnio ogladałam z nią serial. Jak zwykle dobra („Wielkie kłamstewka” sezon 2). W ogóle super obsada..
Mam mocne odpływy sieci, czy mógłbym prosić o zastępstwo w umieszczeniu dobranocki? Przedostatni walc Młynarskiego?
Akurat teraz jest, ale 5 minut temu nie było i za 5 również może nie być, od dłuższego czasu się męczę z resetowaniem routera i jeszcze switcha piętro wyżej.
Już po dobranocce – można iść spać!
Dobranoc!
Chyba za chwilę skorzystam z tego „można”, bo dzisiejsza wycieczka trochę mnie zmęczyła, a jutro dzień trzeba będzie zacząć lekarzem…
DOBRANOC!
Ja też śmigam. Dobranocka 🙂
Dzień dobry
Byliśmy na wycieczce, takiej jak zaplanowałam
Słońce i ciepło… czuć było wiosnę, a przecież to luty!!! 
Chociaż nie wiem czy dzisiejszy (niedziela) był aż taki dobry…
Ale zaczął się miło
Zapraszam na nowe pięterko. Niby o wyprawie, ale tak nie do końca