Wczoraj śnił mi się znów, dla odmiany,
najpiękniejszy mój sen — niezrównany! —
o pływaniu w powietrzu jak w wodzie.
Ludzie ze snu nic o tym nie wiedzą.
Wciąż się szczycą postępem i wiedzą
i są z prawem grawitacji w zgodzie.
Siedzę z nimi, piję czarną kawę,
omawiamy rzeczy nieciekawe,
wychwalamy jakąś panią okropną…
Nagle strącam talerzyk i ciastko,
skaczę na stół, ręce składam spiczasto
i wypływam przez otwarte okno.
W niebie czystym jak turkus i diament
słyszę z dołu dochodzący lament,
krzyk, że diabeł mnie porwał w powietrze!
Tłum ponury zalega ulice —
zapalają kadzidło, gromnice —
widzę twarze od papieru bledsze.
Więc odpływam coraz dalej i dalej,
bryły wiatru roztrącam jak fale,
zaśmiewając się z głupiej parafii —
z sercem twardym, unurzanym w dumie,
że tej sztuki nikt prócz mnie nie umie —
każdy patrzy, a nikt nie potrafi.
Odpoczywam na drzewnych wierzchołkach
i w obłokach udaję aniołka,
choć policjant z dołu na mnie woła.
I znów pływam najnowszą metodą,
wzdycham piersią niestrudzoną, młodą
i jaskółki odgarniam znad czoła.
Potem w dali doganiam pilota,
co się w chmurach koziołkuje i miota,
głową na dół, wśród wspaniałych skrętów.
Ścigam jego samolot po niebie —
aż mnie wciąga silną ręką do siebie,
jak syrenę, co się czepia okrętu.
O, nie całuj, nie całuj, pilocie!
Nie ogarniaj mnie ramieniem w locie,
bo za prędko spadniemy na ziemię.
Twarz masz słodką, brązową i świętą,
ascetyczną jak mnich z quattrocento,
szczęście moje pod Twym skrzydłem drzemie.
A wieczorem powracam piechotą —
siadam w domu pod żarówką złotą,
jakby nigdy nic nie było zaszło.
Wszyscy siedzą, uroczyści ogromnie,
obrażeni, nikt nie mówi do mnie —
przecierają okulary i kaszlą.
MJP, 1928
Któż z nas nie śnił o swobodnym lataniu?
Super pięterko na okres przedświąteczny!
Ja bym chciała odlecieć sobie gdzieś daleko…
A jak nie to bodaj lecieć nad korkami.
Pierwszym skojarzeniem była dla u mnie Małgorzata w „Mistrzu i Małgorzata”, a potem dopiero inni powieściowi bohaterowie.
Sen o lataniu i romans, hm…lubię latać na jawie
Ale czy tym portretem MPJ sugerujesz Mistrzu łagodne przejście w rok Witkacego?
Och nie, generalnie większość głosowała na Konstantego Ildefonsa i sądzę, że to on nam będzie patronował. Zresztą u Witkacego najwyżej chyba cenię jego talent malarski, twórczość poetycka jest (chyba?) nieporównywalna z dotychczasowymi patronami. I w dodatku skrajnie pesymistyczna:
Zużyte wszystko, słów miazga nie cieknie
I nie spowija grozy dawnych diabłów
Oni się korzą przed wyplutą pestką,
Tybald się boi Kainów i Ablów.
W uściskach stonóg zaklęta pantera,
Jej centki świecą różowe i dumne.
Przez trawę pełznie cudowna hetera
Miażdżąc swym brzuchem słowa zbyt rozumne…
(Zużyte wszystko, S.I. Witkiewicz)
To była mroczna prowokacja
natomiast malarstwo i ja cenię.
Sam Witkacy też był nielichą prowokacją….. miejscami trudną do pojęcia.
Ale jest faktem, ze fascynował otoczenie a i też nietuzinkowe kobiety.
I w dodatku Lilka ma jednostronne bokobrody na tym skądinąd świetnym portrecie.
Dobry wiez
cór! Internet mi wreszcie oddali, i ku mojej radości jest nowy wiersz MPJ.
z całego serca.
Popieram KIG-a w kwestii wierszowej.
Oddali! Pysznie!
Cały dzień bez TY, netu i telefonu mimo wszystko ne był zły
Prace domowe za to przyśpieszyły …
Mnie się laptop zepsuł, na chwilę ukradli mi internet, ale telefon działał a i tak czułam się jak na jakimś karnym odwyku.
Jak już udało mi się wyprosić pożyczenie laptopa ukradli mi Internet.


Ciekawe czy to ten sam złodziej co u Wiedźminki?
Ale dalej tęsknię za MOIM laptopem.
Oglądnęłam przed chwilą w TVN 24 reportaż zrobiony przez Katarzynę Kolendę -Zalewską o Oldze Tokarczuk w Sztokholmie.Gdy opowiadali o tłumaczach myślałam o naszym Mistrzu Q.
Quackie, miałeś pypcie na języku 30 minut temu?
Pypcia to nie, ale takie DZIWNE mrowienie i owszem!
To TERAZ już wiesz panie Q dlaczego!
Cały czas myślałam o Tobie bardzo ciepło.
I …z lekką dumą, że znam prawdziwego tłumacza!
Bardzo dziękuję, to naprawdę miłe i wzruszające. W Krakowie i okolicach też jest niezła załoga, zaczynając od tamtejszego przewodniczącego oddziału STL.
Olga przemawiała także na otwarciu tegorocznego festiwalu Odnalezione w Tłumaczeniu w Gdańsku.
Z tłumaczami w sumie jest dziwnie, z jednej strony nie tworzą przecież oryginalnych pomysłów, bo autorowi w fabule (lub treści) nic nie zmienią, no, przynajmniej im nie wolno, ale z drugiej muszą często wymyślić jeżeli nie wierny odpowiednik, to przynajmniej zamiennik, i są w tym tak ograniczeni, jak poeci wersyfikacją – więc nie mogą być zbyt oryginalni i jednocześnie muszą czasem dopasowywać to, co piszą, do takich wymagań, o jakich autorzy piszący we własnych językach nie mają pojęcia.
W reportażu Katarzyny Kolendy Zalewskiej było wspomniane, że tłumacze Olgi skomunikowali się ze sobą, aby pojechać do Sztokholmu i być tam RAZEM w czasie gdy będą uroczystości noblowskie.
Kiedyś już Cię podpytywałam o solidarność środowiska tłumaczy.
Ponieważ od dobrego tłumacza zależy czy książka=autor stanie się popularna w świecie ukłon w kierunku tłumaczy i NASZEGO MISTRZA Q!
No, w TYM przypadku i mowy być nie mogło o współzawodnictwie, w końcu w większości byli to tłumacze na RÓŻNE języki, więc niekoniecznie konkurujący.
A Antonię Lloyd-Jones poznałem w tym roku w (Literackim) Sopocie
A ja tłumacza Quackiego pod moim blokiem!
Jak mogłam nie pomyśleć i nie uwiecznić tej chwili pamiątkowym zdjęciem?
Ależ gapa ze mnie!
E tam, zdjęcia. Wymiana myśli się liczy!
Czyż Wyspa nie jest taką właśnie wymianą myśli?
Ależ tak. Dlatego zdjęcia schodzą na drugi plan
Tłumacz, zanim zacznie pracę, musi dokonać wysiłku nieznanego zwykłym czytelników: wielowarstwowego zrozumienia tekstu, z rozpoznaniem podtekstów, pobocznych znaczeń użytych wyrazów i ich współoddziaływania w konkretnym miejscu tekstu na czytelnika; musi też rozumieć nastrój autora tworzącego dane zdanie od patosu przez powagę i żart aż po zniecierpliwienie. I wszystko to powinno mieścić się w tej samej mniej-więcej objętości!

A my, czytając wynik jego pracy, myślimy przeważnie: ale fajnie to autor napisał!
Zwykle to wszystko robi się w biegu, podczas przekładania. I zwykle nie ma z tym problemu (tzn. ze zrozumieniem autora), chociaż czasem zdarza się, że tłumacz natyka się na sęk – słowo, zdanie, czy nawet akapit, który tkwi w gładkim poza tym tekście i przeszkadza, uwiera, nie pasuje. Wtedy dobrze jest móc się zwrócić do autora (lub autorki) o wykładnię, o ile autor(ka) jeszcze żyje! Bo przecież zdarza się, że tłumacz przekłada dzieło osoby nieżyjącej. I dopiero wtedy jest problem!
Stąd czasem rodzi się pytanie czy zasługa to autora czy tłumacza, że konkretny utwór tak nam się podoba.
Środowisko, do którego się przyznaję, stoi na stanowisku, że to zasługa autora ORAZ tłumacza, stojącego obok. Możliwości są 4:
– dobry autor + zły tłumacz = dzieło popsute, często na pokolenia.
– dobry autor + dobry tłumacz = dzieło dobre, bardzo dobre lub jeszcze lepsze.
– zły autor + dobry tłumacz = dzieło naprawione (czasem widać, że powypadkowe).
– zły autor + zły tłumacz = dzieło tak złe, że czasem kultowe (chociaż kto by to kupił i wydał?).
Zresztą największym paradoksem jest to, że dobrego tłumacza nie widać – czyta się przekład tak, jakby to było dzieło powstałe oryginalnie w języku docelowym. A złego właśnie widać – czyta się z oporami, męcząc się składnią, słownictwem i całą resztą.
Bardzo to ciekawe co piszesz Q-dziękuję.
Oglądanie reportażu leżąc na wersalce zastąpiło makówczyne nie na temat .
Mam nadzieję, że MPJ i Tetryk wybaczą takie odbiegnięcie od tematu?
Przecież tu tak zawsze
A ja już nietypowo wcześnie zmykam, gdyż jutro, jak się okazuje, od rana kolejny (chyba już OSTATNI) rozdział zakupów.
Oj, ja chyba też, bo dziś przyniosłam co uniosłam w plecaku i dwóch siatkach.
MPJ możesz się nie obawiać!
Rozumiem. MPJ nie muszę, a Ciebie…?
Po co zadawać pytanie, na które sama sobie odpowiesz? Popatrz wyżej, MPJ już płacze…
A Ty jesteś schowany za dużymi okularami i wielgachnym nosem -nie widać czy płaczesz!
Ale lubię ryzykować (prowokować?)-nie boję się!
Ja się już oddalam, licząc na lampkę z północy
Dobranoc! Snów chociaż wesołych!
Snów wesołych i spokojnych!
Poczekam na nocnej zmianie na wiedźminkową czarodziejską lampkę.
Świetna rozmowa o tłumaczach i tłumaczeniu…. bardzo ładnie pisał o tym Julian Tuwim i ” Pegaz dęba” we fragmentach nawiedzał Wyspę.

Kochamy dobrych tłumaczy, a zwłaszcza jednego
Dzień dobry, na razie przelotne, za oknem nie śnieg, ale mgła jak gęsta śmietana.
Witajcie!
Pozdrowienia z szarego, chłodnego Krakowa
No to na jakiś czas spokój.
Dzień dobry


Jeszcze nie wiem jaka będzie pogoda, bo za oknem ciemno
Z tego co piszą w prognozach, ma być częściowe zachmurzenie… ale prognozy czasami się mylą
Jak na razie jest zadziwiająco ciepło (przynajmniej jak na tę porę roku). Ciepło i sucho…
Wczoraj posegregowałam rachunki… nie lubię tej papierkowej roboty
Ale rok się kończy i czas najwyższy zrobić porządek w papierach 

To lubię najbardziej 

Jeszcze mnie czeka trochę szycia… tego też nie lubię
Może uda mi się namówić męża na wycieczkę
Miłego dnia Wam życzę
Miłego i Tobie!
My jeszcze dzisiaj musimy zaliczyć jedną wizytę u rodziny, a potem już „tylko” pakowanie i jutro po załatwieniu pewnych spraw, które można załatwić tylko jutro – wybywamy.
Będziemy z powrotem po świętach (jakoś).
Dziękuję

I przyjemności wyjazdowych życzę
Mgła i chłodno, ale to, co lubię, to przedświąteczne zamieszanie i …oczekiwanie.
Jakbym se szła w gości, jak Pani, to też bym lubiła przedświąteczne oczekiwanie i zamieszanie, no!

Allu! To nie idziesz w gości do Skowronka?
Wiosną, Ukratku
Wigilię to ja prawie nigdy(odkąd byłam „dzieciata”) nie szłam w gości.
Gdy tuż przed Wigilią, któryś z moich synów wyskoczył z wysoką temperaturą ustaliśmy, że przy małych, stale chorujących dzieciach lepiej, aby dziadkowie przyjeżdżali do nas. I tak już zostało.
Potem Wigilię spędzaliśmy u mnie z moimi rodzicami, a na Święta jechaliśmy do teściów.
Teraz jest jak jest,lepiej nie będzie, więc moim marzeniem jest, aby gorzej nie było.
I tego ostatniego się trzymajmy Maczku.
Skowronku!
Maczku, a jednak życzę Ci, żeby było choć trochę lepiej!
Wiedźminko!
Nie dziękuję, bo jestem przesądna. Cóż ani mama ani tata nie usiądą z nami przy stole -ojciec nie żyje, a mama tylko leży i żyje w innym swoim świecie.No i je tylko zmiksowane jedzenie.
O innych sprawach pisać nie będę.
Obyśmy wszyscy zdrowi byli, a mama …cóż…takie cuda się nie zdarzają, ma 93 lata.
Zamiast podziękowań posyłam buziaki
Moja miła, mam status rekonwalescentki, więc mnie oszczędzają. Lepiej nie chorować …
Lepiej być młodym, pięknym, zdrowym i… mądrym.Kiedyś byłam młoda…
Skoro Cię oszczędzają to korzystaj i się oszczędzaj!
Dobry wieczór, nareszcie luźniej i mogę wzdychać piersią niestrudzoną, młodą ( hmm… czy, aby na pewno młodą? Bez podśmiewywania proszę!
)
Lilki mi trzeba było
Wyczułem cię?
I ja Ci wierzę
Dobry wieczór, wróciliśmy, ale myliłby się, kto by pomyślał, że mogę ot tak, wejść na Wyspę. Ponieważ jutro wyjazd od razu po pozałatwianiu różnych spraw, to zasadniczo pakowanie już dzisiaj… więc przerwa.
Szerokiej drogi, sprawnego pakowania i miłego świętowania!
Ten wyjazd Ci się należy (jak…), ale na Wyspie będzie nam Ciebie brakowało.
Ale dzisiaj jeszcze zaśpiewasz na dobranoc?
Na pewno. Chwila przerwy w pakowaniu teraz, to może na wszelki wypadek…
Szczęśliwej podróży i miłego świątecznego pobytu z dala od domu
Powinno trochę pomóc na odsapnięcie, dzięki bardzo!
A ja na ciąg dalszy przerwy…
Szczęśliwej podróży Państwu Q, a SzanPastwu – spokojnej
Śpij dobrze i niech Ci się uszka nie śnią Skowroneczku!
Spokojnej i tu!
Tak się wszyscy rozgadali, że pięterko ledwo drugi dzień i już 138 komentarzy…
To chyba dobrze Maczku ?
Ostrzegam, zaraz zapalę lampkę 
Bardzo dobrze Wiedźminko!
Tylko wróciłaś znów na Wyspę i Twoja czarodziejska lampa spowodowała, że gwarno, miło i przyjaźnie …
Szeptem na nocnej zmianie będzie można …?
Maczku, rozpieszczasz mnie…
Szeptem Ci odpowiem …przyjemnie jest zarówno rozpieszczać jak być rozpieszczanym.
To ja jeszcze przed lampką się pożegnam. Dobrej nocy wszystkim!
Spokojnej!
149. Szeptem więc Państwu dobranoc mówię
I Tobie spokojnej.
Ja też będę powoli zmykał…
Dobrej drogi Panie Q
(154 kom.)
Na wszelki wypadek już teraz powiem DOBRANOC! (tym co idą lub już poszli spać)
…co wcale nie oznacza, że idę spać!
Toć już tak nie liczcie.
Spokojnej!
Chwalimy się, że umiemy…
-liczyć?
-odczytać co program za nas policzył?
I tak wiemy, że Ty świątecznego pięterka nie zrobisz, bo wyjeżdżasz…
Chyba że…?
A może ktoś już szykuje niespodziankę?
Echchch.
Zobaczymy. Jak rano nie zrobię, to już potem nie…
Czyli jednak LICZENIE MA SENS? panie Q…
Witajcie!
Podziwiając nocną zmianę, melduję się na porannej
To i ja dzień dobry… W ferworze pakowania i takich tam.
Dzień dobry, w górach śnieży – jest szansa na białe święta
Kuzynka z Beskidów donosi to samo niemalże tymi samymi słowami
Deszczowo witam!
Gienia lepi uszka czy pojechała szukać śniegu?
W pocie czoła dodaje życzenia
O, już. Zapraszam na nowe pięterko!
Panie Q kocham Pana!