Ścisły rezerwat zajmujący powierzchnię ponad 150 tys. hektarów na środkowym zachodzie Madagaskaru zawiera bardzo zróżnicowany krajobraz. Dziewicze tropikalne lasy, kaniony, jeziora i bagna namorzynowe będące siedliskiem wielu niezbadanych do końca oraz zagrożonych gatunków fauny i flory, dostępne są jedynie naukowcom i badaczom.
Południowa część rezerwatu została w 1998 roku Parkiem Narodowym Tsigny de Bemaraha, a nazwa została zapożyczona od malgaskiego słowa tsigny, które oznacza chodzenie na palcach. W parku na palcach? … na palcach, wciągając oponkę (kto posiada) i w uprzęży! Bo tytułowe iglice to fantastyczny w swej formie labirynt wapiennych skał tworzących masyw o powierzchni 723 km kw., a pokonanie wytyczonych pośród nich szlaków wymaga nieco fizycznej sprawności. Spektakularne widoki warte są jednak każedgo wysiłku, chociaż podrównikowe słońce sprawia, że… poleżałoby się w zacienionych kanionach.
Kilkudniowa wyprawa rezerwowana u lokalnego touroperatora (bo dostać się tam niełatwo) obejmuje dojazd samochodem terenowym 4×4 z kierowcą i przewodnikiem, wstęp do Parku z przewodnikiem-tropicielem i noclegi z wyżywieniem w hotelowych bungalowach. Wędrówka zaczyna się bardzo łagodnie spływem rzeką Manambolo, z przystankami pozwalającymi odkrywać tajemnice grot położonych w przybrzeżnym klifie, aby w końcu za przykładem skaczących wśród drzew lemurów wdrapywać się wyżej i wyżej, aż po skałki Petite Tsigny. Kolejnego dnia oswojeni z imponującymi i ostrymi jak brzytwa formami skalnymi, po kilkunastokilometrowej przejażdżce, obowiązkowo uzbrojeni w uprzęże i lonże, udamy się w kamienny labirynt Grande Tsigny – na paluszkach nóg… i rąk.
Korzystam z wolnego wieczoru, więc dzisiaj wpis w porze nietypowej dla mnie – dla poprawy kondycji zabieram Was na niewyczerpujący spacerek na paluszkach…
Nieprawdopodobny krajobraz! Wygląda jak pozostałość po plenerze hordy artystów epoki kamienia łupanego!
Roślinka na 5-tym zdjęciu skojarzyła mi się z Zieloną Gęsią 😉
To drzewo butelkowe, bezlistne zimą czyli w sierpniu 😉 w pękatym pniu magazynuje wodę podobnie jak baobab. A maleńkie kwiatki na innym zdjęciu to odmiana storczyków, których na Madagaskarze jest mnóstwo.
Niesamowity ten krajobraz i OCZYWIŚCIE piękne, profesjonalne zdjęcia.
Dobry wieczór. I po przerwie, a nawet już sporo po przerwie, z tym że jeszcze się okazało, że jestem niezbędny w paru sprawach.
I teraz tak, obejrzałem relację z drżeniem serca (mój lęk wysokości!) i jedną rzecz stwierdzam z osłupieniem: nie wiem, jak to erodowało, żeby był taki kształt! To wygląda, jakby ktoś wziął kamienne „spody do tortów bezowych” i ponakładał je jedne na drugie w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi
Jeżeli można pokręcić nosem, to zabrakło mi postaci ludzkich, tak żeby było widać, jak tam się chodzi (widzę mostki, ale nie mam jasności, jakie one są duże lub małe w stosunku do ludzi), więc gdybyś miała zdjęcia nie ujawniające tożsamości, to poproszę
To racja.
Jest co prawda „jeden ludź” i jedna ręka, ale na mostku gdyby się znalazła jakaś ludzka postać byłoby wiadomo jak wielkie są te „spody od tortów bezowych”.
Przyłączam się więc nieśmiało do prośby Q.
Przykro mi, takiej dokumentacji nie posiadam. Żywego ducha na tej patelni… Porównanie znajdziecie w grafikach wujka googla pod hasłem Tsigny
Aha, no więc w sprawie erozji to angielska Wiki wyjaśnia, że tam działały wody gruntowe, odcinające część skał w poziomie, a normalne czynniki erozji (deszcz?) działały w pionie, i to, co tam widać, to jest kombinacja tych sił.
Z jak twardego materiału są te skały? Bo głębokość i liczebność żłobień sugerują podatność, a kształt iglic wręcz przeciwnie…
Piszą, że to wapień
Zaznaczyłam, że to skały wapienne
wróciłam do tekstu z obawy, że ominęłam ten istotny szczegół.
No właśnie. Tak napisałem. „Piszą”. Ty i Wikipedia np.
Wapienie też mogą mieć różną twardość – może to kwestia skali, ale nie widziałem dotychczas tak subtelnej rzeźby wiatrowej w wapieniu. Dla mnie wygląda to tak, jakby pierwotna skała była „przeplatanką” komponentów o różnej odporności, z której ten podatniejszy wypłukuje się szybciej, a twardszy, bardziej zbity, pozostaje.
Pewnie i tak jest. Zapytałbym Ojca, ale akurat dzisiaj jest w podróży.
Chyba że jak już dojedzie i będzie w stanie odpowiadać na pytania.
Mnie też to tak wygląda, ale poczekajmy co powie tata Q.
Ciekawe…
Otóż miał niegroźną stłuczkę, pierwszą od baardzo dawna, niemniej – jak to stłuczka – nieprzyjemną. Nie ma mowy o odpowiadaniu na razie (tzn. jest zdenerwowany i nie będę mu na razie głowy zawracał)
To oczywiste o niezawracaniu głowy.
Miś dla Ciebie i taty.
Uch, musiałem wywalić ciasteczka z Opery. Nie lubię tego robić, bo potem trzeba się logować od nowa na stronach, na które wchodzę automatycznie zalogowany, i jeszcze parę innych rzeczy szlag trafia.
Ale niestety musiałem to zrobić, gdyż inaczej system rezerwacji PKP uparcie twierdził, że mam otwartą inną zakładkę z tym systemem (a nie można).
Szkoda, że to nie takie ciasteczka do zjedzenia!
Zawsze mnie śmieszyła ta nazwa.
Co inne Twoje spody do tortów bezowych, które mają sens.
Chyba jednak zjem czekoladę zaraz!
No i namówiłaś
Czekoladę dostałam w aptece jako taki bonus do dużego rachunku. Z tymi receptami byłam już w trzech aptekach i w każdej coś płacę, ale tylko w jednej dali mi czekoladę.
Jak dobrze, że teraz przy receptach elektronicznych niepotrzebne odpisy!
Muszę u tych „naszych” aptekarek się przymówić!
A nie mogłeś usunąć tylko cookies z PKP?
Problem w tym, że nie wiem, gdzie to się edytuje. Z poziomu systemu czy przeglądarki? Gdzie je znaleźć? I jak odróżnić te z PKP? Tam przy nich jest jakiś adres strony, której dotyczą?
Tak, są adresy stron.
W operze: Ustawienia | Prywatność i Bezpieczeństwo | Ustawienia witryny | Ciasteczka | Wyświetl wszystkie pliki cookie i dane stron
No coś podobnego. Bardzo dziękuję, muszę to zanotować.
Pora spełnić zalecenie dobranockowe – snów kamiennych Państwu
Uuu, już północ. To ja też za chwilę zmykam.
Dobranoc!
Jestem pod wrażeniem
Mam pieroński lęk wysokości…
Jak się taki kolos utrzyma?
Bo nie wątpię, że ta „skalna czapa” ma swoją wagę…
Wygląda to pięknie, chociaż nie ma siły, która by mnie po tych mostkach przegnała
Jak się tak przyjrzałam… te ostre skały wiszą momentami niemal w powietrzu… między nimi widać przestrzeń i perspektywę dalszych miejsc (zdjęcie 12)
Piękne zdjęcia i pięknie opisane… Brawo Zocha!!!
Witaj Miralko!
Takie pytanie „jak się to utrzyma?” zadawałam sobie jak stałam pod słynnym łukiem w Arches National Park (Utah).
Byłaś tam?
Wędrowanie między tymi czerwonymi łukami zrobiło kiedyś na mnie ogromne wrażenie.
Na koniec łaskawy tegoroczny listopad pokazał swoją ponurą twarz. Podwójne essspresso podaję
i do pracy…
No patrz… a u nas nareszcie nieco błękitu 🙂
Tak jak i tu.
A ja do pracy.
Dzień dobry. Czasami śni się sen „od środka”, biorąc udział w akcji, a czasem „z zewnątrz”, jako niewidzialny obserwator. I czasem sam nie wiem, co lepsze.
[jak widać, jeszcze jestem jedną nogą po stronie sennej
]
Miałam sen „od środka” -jakaś podmokła polana, było słońce, a tu deszcz zaczął padać. Jakieś obce osoby właziły pod mój tropik. Miałam telefonować po „moich” i wtedy się zbudziłam.
Za oknem -błękit, na komórce żadnych nieodebranych połączeń, pod namioty się nie wybieram…więc co znaczył ten sen?
Że na pewno Cię gdzieś poniesie

Witaj, Maczku
Jedyne co okazało się prorocze to najpierw słońce, a potem -deszcz!
Witajcie!
Dziś sobie zrobiłem dzień leniucha – dopiero wczesnym popołudniem mam coś do załatwienia.
I zamiast na spacer (korzystać ze słońca) przed komputerem siedzisz?
Nadrabiam lektury 🙂
Słoneczne witajcie!
Dzień dobry
Ma być pochmurno, więc wycieczka odpada… 
Dziś z małżonkiem mamy wolne i na pewno tysiące wspólnych zajęć
Piechotką Mirelko, piechotką na spacerek, a nie autostradą

Dzień dobry, jeszcze
Piechotą, Skowroneczku, daleko bym nie zaszła. Chodniki są tylko gdzieniegdzie, a i to urywają się w dziwnych miejscach
Po jedni chodziła nie będę, bo za dużo wariatów jeździ
Jeszcze by mnie rozsmarowali po asfalcie…
Dzień dobryyy…. piękne i straszne krajobrazy. Rzeka mnie przeraża, bo nie lubię mulistej wody, a taka faktycznie była/jest czy mój wzrok szwankuje?

Mostek, o nie! Nawet na czworaka bym na niego nie stąpnęła.
Wspaniała wyprawa, można tylko pozazdrościć, że se tak cichutko przy latte westchnę
Fajnie tak po kawałku poznawać naszą Wyspę
Dzień dobry o 16 ?
Cóż …lepiej późno niż wcale!
Witaj Skowroneczku!
Dziecka mi się zjeżdżają i na dodatek ruch jak w Rzymie 🙁
Witaj Maczku, a Ty w domu Jesteś??
Skowroneczku!
Wybierałam się zgłębiać geodezyjne tajemnice Kopca Kraka i wędrować wzdłuż przebiegającego tuż obok krakowskiego południka zerowego, ale zaczęło tak intensywnie padać, że chyba zostanę w domu.
Już czuję jak zaczynam rdzewieć…
Za jakieś porządki się chyba wezmę…Może?
Profilaktycznie nasmaruj się oliwką! 😉
Rada Ukratka jest bezcenna
Taaaa bezcenna i pełna życzliwości …
A tymczasem Muzeum poinformowało :
Na razie mocno pada, zapewne więc nie uda się zrealizować wszystkich naszych pomysłów. Ale jeśli ktoś pomimo takiej pogody przyjdzie do nas, to na pewno porozmawiamy chwilę o Kopcu i spróbujemy zdobyć Kopiec w deszczu. A jak było już wspomniane, spacer z planowanymi pierwotnie pomysłami zostanie zrealizowany w innym terminie.
Bo w planie były również obserwacje astronomiczne.
Czyli spokojnie mogę sprzątać/rdzewieć/leżeć i pachnieć …itd
… pachnieć oliwką Bambino?

Bambino? Co to ja niemowlę jestem?
Ach, racja! Zapomniałam, że dla staruszek też się ją stosuje!
Pozwolę sobie zacytować fragment czytanej obecnie książki J.L.Wiśniewskiego, a to dlatego, że jest fragment o Madagaskarze
Poza tym proszę nie narzekać na nasze koleje, bo może być np. tak jak w poniższym opisie!!! 😀
„(…) Opowiadała mu po drodze o podróży na Madagaskarze. Przez niewielką miejscowość, gdzie się zatrzymała, przejeżdżał jeden pociąg na dobę, osobowy do Antananarywy, stolicy kraju, według rozkładu o siódmej rano. Nikt jej nie pytał, jaką klasą chce jechać, bo była tylko jedna i to nie najlepsza. Na stacji czekali nie tylko ludzie, ale także zwierzęta: świnie, kury w klatkach, króliki. Nikt nie wiedział czy pociąg przyjedzie. Bilety sprzedawano jeszcze kilka godzin po planowanym odjeździe. Gdy nic nie przyjechało, wszyscy rozchodzili się spokojnie do domów i wracali ze zwierzyńcem następnego dnia. A ty się wściekasz na konduktorów – zaśmiała się (…) „
Uczmy się cierpliwości od Malgaszów?
Nie wiem z jakiego okresu jest relacja książkowa, ale obecnie na całym Madagaskarze mającym powierzchnię raz większą od Polski czynna jest jedna linia kolejowa o długości 160 km pomiędzy Fianarantsoa a Manakarą.
Skład wagonu towarowego, dwóch 2 kl. i jednego 1-szej dla turystów (demobil francuski z lat 60-tych) ciągnięty przez lokomotywę spalinową pokonuje trasę 3 razy w tygodniu w teoretycznym czasie 10-12 godz. Ponieważ trasa wiedzie z płaskowyżu na 1100 m.n.p.m. po wybrzeże i prowadzi przez dżunglę, ryżowiska, zapomniane przez cywilizację osady i wykute w skale 52 tunele nie mogłam ominąć tej atrakcji. Zgadza się z opisem różnorodność pasażerów ;). Po załadowaniu towarów i całej menażerii skład wyruszył z niewielkim, bo godzinnym opóźnieniem. Do celu dotarliśmy po 25 godzinach! To chyba historia na osobny wpis 😉
O tak! Brzmi naprawdę znakomicie!
Nie wiem z jakiego okresu jest relacja, tak na moje wyczucie może być 2010 r. Pewności nie mam.
Jest nadzieja, że będzie kolejna relacja ?
Spróbuję, skoro początek już jest
To ja się przeszedłem po drabince, bo fajrant, a teraz już przerwa.
I po przerwie, chociaż mnie rzeczywistość na dłuższą chwilę przechwyciła.
Życzę SzanPaństwu, jak zwykle – spokojnej
My Tobie -też -SPOKOJNYCH SNÓW!
I Tobie!
Sny kolorowe niech Wam się śnią
DOBRANOC!
Dzień dobry




Za dużo tego mamy…
Jak to zwykle bywa, po dniu wolnym od pracy padam na dziób
Przywieźli nam dziś nową zmywarkę i zamrażarkę
A do tego pojechaliśmy w kurs po sklepach. W południe, kiedy ten najgorszy czas „czarnego piątku” minął. I nawet nie było tak źle
Od dawna planowaliśmy kupno nowej zmywarki. Poprzedni właściciele chyba w ogóle nie używali. Pisałam kiedyś, że miała podłączoną tylko zimną wodę. Jak można tłuste rzeczy umyć w zimnej wodzie? Małżonek zmienił podłączenie. Ale i tak nie zmywała dobrze. Już mi zbrzydło mycie naczyń przed włożeniem do zmywarki. Bo w sumie ona jest po to, żeby zmywać, a nie tylko płukać i suszyć. Ta nowa ma zmywać
Zrobienie miejsca na nową zamrażarkę zajęło mi sporo czasu. Trzeba było zdjąć wszystko z półki, przesunąć i wcisnąć w utworzoną przerwę zamrażarkę. A i tak nie wyszło mi to co zaplanowałam. Będę musiała poprzestawiać wszystkie półki, a nie tylko tę jedną. Może przy okazji uda mi się powywalać chociaż część „przydasi”
I tak to wynalazłam nowe zajęcie na najbliższe parę tygodni
Witam sobotnio Wyspiarzy!
Dzień dobry. Dzisiaj przeciwieństwo zaspania, czyli przypadkowo obudził mnie jeden ważny telefon, a dobudził drugi – żaden telemarketing, faktycznie ważne sprawy, z tym że nie musiałem akurat konkretnie ja tego załatwiać, no ale jak już zadzwonili… Mimo to nie czuję się ani niedospany, ani wściekły, wręcz przeciwnie.
Dzisiaj żadnych (dłuższych) wyjść, więc pewnie pobędę (najwyżej w kratkę).
A ja wczoraj tak zardzewiałam, że dziś (korzystając, że nie pada) idę zaraz pospacerować na Rajsko. Bez oliwki!
Weź może słoiczek albo puszkę oliwek!
Zabrałam Pepsi.Jest dobra na rdzę.Slonce,wiatr,ale nie pada.Paaaaa…..
Witajcie!
Sobota na razie nieco zabiegana, później będę zaglądał…
A ja właśnie wróciłem z biegania, pozałatwiałem parę spraw, w jednym miejscu się odbiłem, ale strata dla sklepu, który w soboty ma czynne od 12:00, bo poszedłem zrobić te zakupy gdzie indziej.
Z nieba pada takie coś białe teraz.
Łooo. A u nas straszyli, że będzie, ale nie. Tzn. wczoraj o tej porze, kiedy miało śnieżyć, padał deszcz. Nie wykluczam, że gdzieś w głębi Kaszub był to śnieg.
Na południu zapowiadano śnieżyce, właśnie wróciłam z rekonesansu. Powyżej 1000 m nieznacznie pocukrzone po wczorajszym deszczu poniżej, temp. dodatnia, czyli zima stulecia się nie spieszy. Pomijam, że jakoś w nią trudno uwierzyć.
Inna sprawa że raczej-bezśnieżne zimy z ostatnich kilku lat w ogóle każą sceptycznie myśleć o znacznych opadach śniegu.
To białe coś to były takie wirujące w powietrzu płatki, po których na ziemi zostawały tylko małe kropeczki.
O tyle było to zabawne, że niebo było błękitne, a na nim jedna czarna chmura.
To zwiadowca. Bada grunt pod resztę opadów
Zocha!
Za moich czasów szkolnych był wyciąg narciarski w obrębie miasta tzn. w Lasku Wolskim, ale teraz szusowanie jednak wymaga wyjazdu poza Kraków.
Tetryku!
Dzięki za narciarzy!
Szczęśliwie system śnieżenia na stokach jest nieźle rozbudowany. Armaty już pracują! Start sezonu zapowiedziany jest na 13 grudnia
i w tym miejscu zabrakło mi zazulki na nartach…
Aa, od tej strony nie spojrzałem
Z tym że ja raczej w tym roku lecę się wygrzać niż na narty.
Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś jakoś pojeździć na nartach, ale tylko tak lokalnie, nie tak jak Zocha.
Ale Zaazulki narciarza też mi brakuje!
Ależ Makówko, ja głównie lokalnie. Często przed, czy po pracy – najbliższy stok mam w obrębie miasta. Weekendy, szczególnie w czasie ferii omijam. Nie odnotowuję każdego wypadu, to fakt.
To, co napisałam o 17 miało być na innym schodku!
Dzień dobry
Czyli kolejny dzień prac domowych. To taka „neverendingstory”… „niekończąca się opowieść”…
Sobota… kolejny dzień wolny od pracy
Och, to chyba wiem, co dzisiaj zagram na dobranoc.
„The women’s work is never done… and there is more”
Przywitałam się, więc czas brać się za robotę


A mówią, że od roboty to i konie padają…
Miłego dnia życzę
Witaj, Zocho.
Twoje zdjęcia jak zawsze – do podziwiania w milczeniu.
My byliśmy w Tsingy de Bemaraha tuż po porze deszczowej (średnio oficjalnie, dzięki uprzejmości jednego ze znajomych naukowców), więc zmagaliśmy się nie tylko z trudnościami topograficznymi, o których piszesz, ale też z hordami os i komarów:)
A od wędrujących z nami eksploratorów dowiedzieliśmy się między innymi, że „tsingy” oznacza nie tylko „nie móc chodzić na bosaka”, ale jest ponoć także słowem naśladującym dźwięk rozcinanego przez kamienne brzytwy ciała:)
Z przyjemnością pokontemplowałam i powspominałam – dziękuję.
Pozdrawiam:)
Miło Leno, że przywołałam wspomnienia :).
Poznałam jeszcze inna wersję „tsigny” – to dźwięk stukania o skały. Z niemożnością chodzenia na bosaka w pełni się zgadzam, chociaż w swoim uporze pokonałam je w trekingowych sandałach.
Pozdrawiam 🙂
Stukanie też pasuje:)
Nasz znajomy to cudowny zapaleniec, który, niczym rozradowane dziecko:) chciał nam pokazać w s z y s t k o, więc ciągał nas po tych ostrościach. Czasami przez cały dzień udało nam się pokonać kilometr albo i nie:) Za to, co się nadosiadałam i naczworakowałam – to moje:)
Ale wtedy byłam piękna, młoda i wysokiego wzrostu. Teraz już tylko ten wzrost mi został;)
Pozdrawiam:)
Cóż…z tych rzeczy to ja kiedyś byłam tylko młoda!
I było to baaaardzo dawno temu!
Dzień dobry po krótkiej nieobecności:)
U nas przyśnieżyło odrobinkę:) Krótko, ale zdążyło ubielić kolorowe dachy sąsiednich domów:)
Miłego dnia:)
Mości Tetryku, a jakby te narciarskie zazule dodać do naszej palety?
O tak, sezon tuż tuż
Tak, tak, tak -dodać !
Tetryku, mamy tu jakąś ukrytą opcję parapetową? Jeżeli nie, to mnie się podobają różowiutkie tumany wokół fikającego fioleciku. Brrr… kto takie kolory wymyślił
Co to jest ukryta opcja parapetowa?
Ci, co jeżdżą na snowboardzie, ale się do tego nie przyznają!
Dziękuję za wyjaśnienie.
Tego „nieprzyznawania się ” nie wzięłam pod uwagę!
Oczywiście, tylko którą? Bo lista i tak jest dosyć długa…
Proszę, wybierajcie – na razie mam 1 głos 🙂
Mnie się podoba pierwsza, ta z czapką z pomponem i drzewkami, i przedostatnia, z granatowym narciarzem z fioletowymi butami i rękawiczkami, trochę schematyczna, ale dość ładne ruchy.
Trzeci, koziołkujący. Upada, podnosi się i jedzie dalej.
Widzę, że nikt nie docenił samozaparcia narciarza, który mimo upadku, koziołkowania itd. jedzie dalej.
Andrzejki.Tańce, wróżby…kto z Państwa dziś tak się bawi?
E, nie. Po pierwsze Najjunior ma urodziny, więc już od dawna mamy 30 listopada nie-andrzejkowe, ale po drugie w tym roku wybył do panny, do Chorzowa, a my się nigdzie indziej nie nastawialiśmy.
Wróciłam . Jako między między opowiem, że świat jest mały, a Kraków to taka dziura,
w której się wszyscy znają.
Skoro nie było na dziś w planie tańców ani wróżb poszłam bodaj „do miasta” do kawiarni.
Siedzę, ciastko jem, gadam …naprzeciwko jakiś pan przygląda mi się z uśmiechem.
Phi a bodaj to pierwszy pomyślałam nieskromnie (to taki żarcik).
Pan wstaje podchodzi do mnie „Ewa?” pyta?
„Tak ” odpowiadam” „a my się znamy?”
„Tak pracowaliśmy razem w OBR MHiR, jestem …”.
Powątpiewam, nie poznaję pana, ale cóż…wyszło na to, że jednak pan ma rację. I to na dodatek pracowaliśmy w jednej pracowni, w sąsiednich pokojach.
To było 30 lat temu! Jak on mnie poznał?
Wymieniliśmy się nr telefonów i umówiliśmy na dłuższe spotkanie powspominać dawne dzieje.
Wróżb nie było, ale taki miły akcencik.
Za godzinę 1 grudnia!
Ciekawa jestem czy do śniadania będę miała do czytania wiersz MPJ?
I co tym razem?
Wejdź w google i poszukaj takiego, który tobie się najbardziej podoba…
Na ten numer nie dam się nabrać! Na Wyspie są tacy co na poezji się znają, ba!…tacy co sami wiersze piszą.
Tej wędki nie łapię!
Tylko przypomniałam na wypadek gdybyście zapomnieli.
Tu nie jest konkurs sięznania, tylko wybieramy to, co się nam podoba. Jeżeli spróbujesz wybrać, to poznasz więcej niż jeden piekny wiersz 🙂
Tetryku!
Aby wybrać, wystarczy kierować się sercem, jakąś WŁASNĄ wrażliwością.
Ale POTEM zgodnie z dobrym obyczajem Wyspy należy pełnić rolę gospodarza pięterka. Tu nie wystarczy tylko to co czuję.
Tym bardziej (jeśli zgodnie z Twoją sugestią) dopiero szukanie wiersza spowoduje, że poznam więcej niż jeden wiersz MPJ.
Przepraszam za to wczorajsze przypomnienie, chodziło mi tylko o to, że zdarzyło się, że ktoś zapomniał i zrobił nowe pięterko pierwszego. Oczywiście wiersz był wtedy później, ale ta Wasza tradycja jest taka urocza.
I ja zmykam.
Dobranoc!
Miłej nocki:)
Witajcie!
Słonecznie. Zimno. Czekamy na MJP. Może Skowronek? A może Lena?
Hu hu ha! Pierwsze pomruki zimy zaliczyłam, tylko -4 z odczuwalną -8 i cudnym wschodem nad Tatrami. Niemal himalajskie zapalanie szczytów było. Warto nie spać, gdy wszyscy śpią.
A teraz koniecznie podwójnie gorącą kawę proszę 😉
Ha! Skąd obserwowałaś?
Mam wszem i wobec zdradzić moją ulubioną na wschody i zachody górkę 😉 ? Tłoczno się zrobi…
Dzień dobry:)
Mogę dodać, jeśli nie ma innych chętnych:)
Chwilę potrwa, nim zerknę, które utworki już były, by się nie powtarzać:)
Pozdrawiam:)
Dzień dobry. Wyspałem się wprost nieprzyzwoicie (i nikt nie budził), ale teraz wysuwane są Propozycje (żeby nie rzecz Żądania) dotyczące spaceru. Nawet nie trzeba mieć psa!
Popieram tych co te propozycje wysunęły -ruch na świeżym powietrzu jest potrzebny!
Ale jak nie mam ochoty za bardzo, to odbieram takie propozycje (na granicy żądań) niezbyt dobrze.
Wybaczcie małą aktywność – trochę zamieszania przed spotkaniem na Rynku…
Pogoda sprzyja, szykuje się podobno niespodzianka…oby było nas dużo!
W Krakowie i w całej Polsce!
Już jestem, zleziony i najedzony (bo obiad po drodze).
Po zlezieniu obiad Ci się należał jak…
A ja właśnie zjadam obiad i pędzę knuć.
Najpierw na Rynek, potem takie knucie poobserwacyjne.
Więc wierszem MJP będę się zachwycać wieczorem jak wrócę.
Paaaaa….
Witam w ten śnieżny dzień i po trudach wędrówek brzytewnymi szlakami Madagaskaru zapraszam do Pomarańczarni Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:)
Pozdrawiam:)