Po powrocie z Kordoby następny dzień spędzaliśmy na miejscu. Dokonawszy rekonesansu w niedzielę, we wtorek pewnie obraliśmy kurs na katedrę i Alkazar. Najpierw – katedra. Mimo porannej pory kolejka sięgała już niemal rogu pobliskiej ulicy, ale kiedy zaczęła się sprzedaż, ruszyła błyskawicznie. Nic dziwnego – kiedy doszliśmy do kas, okazało się, że bilety sprzedaje naraz chyba z pięcioro kasjerów. Po chwili już mogliśmy wejść do środka. Katedra w Sewilli została zbudowana na miejscu meczetu Almohadów, po zdobyciu miasta używanego przez pewien czas jako katolicki kościół. Po niemal dwustu latach Hiszpanie zdecydowali się zbudować własną katedrę od zera, a ponieważ w tym celu dokładnie wypełnili obrys meczetu, z którego pozostał tylko minaret (obecnie dzwonnica, zwana Giraldą) i dziedziniec, za czasów muzułmańskich służący rytualnemu obmywaniu, a obecnie – cieszący oczy drzewkami pomarańczowymi.

Katedra jest olbrzymia – sklepienie głównej nawy sięga 42 metrów, a budowniczowie mieli z nim kłopoty, kilka razy się zawalało. Dla wygody turystów w jednej z naw ustawiono na podłodze pod kątem spore lustro, dzięki któremu mogą oni fotografować przepiękne sufity, nie nadwyrężając karku i ramion. Osobiście uważam to za pewną przesadę, ja zrobiłem to bez problemu nie korzystając z lustra. Niedaleko lustra stoi osobliwa konstrukcja: cztery pomniki królów dźwigają sporą trumnę. Tak uhonorowano podróżnika i odkrywcę Krzysztofa Kolumba, a decyzje o organizacji jego wypraw zapadały w pobliskim Alkazarze… W sewilskiej katedrze pochowano również jego syna, Hernana (Ferdynanda) Kolumba, ale już nie w tak wystawnym grobie (drugie zdjęcie)


Dwa kroki stamtąd znajduje się główna nawa, a w niej potężny ołtarz dłuta Pierre’a Dancarta, określany jako „ściana” lub „wodospad złota”, dla bezpieczeństwa za potężnymi kratami z kutego żelaza. Jeśli ktoś jest wrażliwy na oznaki bogactwa, to potem już niewiele go ruszy – ani strzeliste monstrancje w skarbcu, ani marmury, ani potężne, wielopiętrowe organy, ani liczne boczne kaplice. Na samym końcu katedry można wszakże znaleźć sygnał jej mauretańskiego dziedzictwa, miejsce, gdzie charakterystyczny okrągły łuk sąsiaduje z ostrym, gotyckim zwieńczeniem.


Część ekipy udała się następnie na Giraldę, gdzie wchodzi się nie schodami, lecz rampą, biegnącą naokoło ścian wieży. Ja sobie to darowałem, a po zdjęciach przyniesionych przez innych widzę, że słusznie, bo lęk wysokości znacznie mi się ostatnio wzmógł (co potem dało o sobie znać na Gibraltarze – już w następnym odcinku). Wyszliśmy z katedry przez wspomniany wyżej dziedziniec, pełen owocujących pomarańczowych drzewek, i pokrzepiliśmy się świetną kawą, a zaraz potem nadeszła godzina, na którą mieliśmy bilety do Alkazaru.


Alkazar w Sewilli powstał – podobnie jak katedra – na miejscu pałacu kalifów. Do dzisiaj jego górne piętra służą jako rezydencja królewska, której zwiedzanie jest ściśle reglamentowane, a bilety rozchodzą się z wielotygodniowym wyprzedzeniem. Zaraz obok znajduje się Sala Admiralska, niczym się nie wyróżniająca, ale kiedy człowiek się dowie, że to właśnie tam planowano podróże Krzysztofa Kolumba, Amerigo Vespucciego czy Ferdynanda Magellana, optyka się zmienia. W okolicznych komnatach znajduje się m.in. wystawa przepięknych dworskich wachlarzy. Część powszechnie dostępna obejmuje również liczne dziedzińce, pełne zieleni i wody, korytarze, zdobione galerie i komnaty, odkrywające liczne niespodzianki, takie jak kolekcja arrasów, nie tylko opiewających chwałę Hiszpanii, ale także dokumentujących jej geografię na mapie zorientowanej odwrotnie – z południem u góry.


Trudno powiedzieć, że z pałacu wychodzi się do ogrodów. Raczej jest tak, że pałac przenika się z ogrodami, schodząc ku nim licznymi werandami, gankami, galeriami, basenami, wodospadami… A w samych ogrodach też jest mnóstwo fontann, ławeczek, ozdobnych zakątków – perełek małej ogrodowej architektury. Oczywiście najważniejsze są rośliny, w tym palmy wybujałe na kilkadzieścia metrów wzwyż (zastanawialiśmy się, do jakiej wysokości mogą urosnąć, zanim złamią się pod własnym ciężarem), drzewka cytrusowe, starannie przystrzyżone żywopłoty i kwiatki na rabatkach.


Po takiej dawce królewskiego przepychu poczuliśmy się głodni. Na szczęście całkiem niedaleko, zaraz za Archiwum Indyjskim, pod palmami pełnymi wrzeszczących zielonych papug, znajdował się bar tapas, połączony ze sklepem, a w nim mnóstwo mięsnych, rybnych, serowych i warzywnych pyszności, w towarzystwie pieczywa. Dopiero tutaj uznaliśmy, że zamiast zamawiać wielkie dania, lepiej zamówić dużo drobnych przystawek i spróbować wszystkiego po trochu. A następnego dnia wybraliśmy się do Gibraltaru, toteż ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
No to już wiem, że części będzie pięć, a dokładnie cztery i pół. Na razie zapraszam do zwiedzania sztandarowych zabytków Sewilli (jednak zdecydowałem się zachować kolejność chronologiczną).
” To lubię, rzekłem, to lubię ” – ze zacytuję wieszcza
Hurra!

Taaak, Hiszpanie zdobyczne złoto przeznaczyli na wystawne budowle, ołtarze, posągi i szaty liturgiczne…
Anglicy jakoś bardziej praktycznie zagospodarowali złupione dobra
No tak, gdybyż tylko wiedzieli, że potem przyjdzie taki czas, że całe imperium będą musieli po kawałku oddać…
Portugalia i Hiszpania tez oddała…. zostawiając język
Ha, oczywiście.
Piękna opowieść, Mistrzu Q





Bez względu na to, czy rampą, czy po schodach…
Od razu by mi się włączył mój „konik” i szukałabym pierzastych, wierząc, że w takich gąszczach muszą jakieś mieszkać 
O zdjęciach i opisach nie wspominając
Chociaż muszę przyznać, że trochę mi żal tych zabytków, które zostały zburzone, żeby mogły powstać inne
Od razu stają mi w oczach nasze słowiańskie chramy, które zostały zamienione na kościoły… nowe wyparło stare… chociaż dla nas to „nowe” też jest stare
Dobrze, że chociaż wieża minaretu została. Zawsze to jakiś ślad przeszłości…
Ołtarz mi się nie podoba. Za dużo w nim ozdób. Jak zauważyłam jest tam droga krzyżowa i cała masa scen z życia Jezusa. Na pewno robi wrażenie, ale…
Czy ten ołtarz jest pozłacany? Czy z czystego złota?
I pomyśleć, że dla takich ołtarzy Hiszpanie zniszczyli wysoko rozwinięte kultury Indian.
Na wieżę też bym nie poszła. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości
Ale ogrody z sadzawkami, drzewami i krzakami na pewno by mi się podobały.
Otóż w przypadku katedry w Sewilli wyglądało to – o ile mi wiadomo – tak, że przez około 150 wykorzystywano jako katedrę meczet, zabudowyjąc go w środku i organizując wnętrze na potrzeby kościoła, potem jednak przyszło trzęsienie ziemi, które uszkodziło zwłaszcza dzwonnicę (były minaret) i miejscowe władze zdecydowały, że zamiast naprawiać – lepiej wybudować nową, wielką katedrę.
Co do ołtarza, niektóre angielskie źródła określają go jako „golden” (czyli – z tego, co mi wiadomo – „złoty” w sensie szczerozłoty), ale inne, w tym polskie – jako suto zdobiony złotem.
Co do pierzastych, były gołębie, wróble i papugi, ale akurat tam i wtedy zdjęcia nam nie bardzo powychodziły. Zresztą celowaliśmy oczywiście głównie w papugi (aleksandretty obrożne, na ten temat napiszę nieco obszerniej w ostatniej części), które były dla nas główną atrakcją.
Ciekawostką jest, że wspomniana pochylnia w Giraldzie pierwotnie służyła muezinowi, aby bez fatygi wjeżdżał na modły pięciokrotnie każdego dnia konno.
Leniuszek!
Bardzo mi się podobała Giralda – piękna !
Mnie zachwycił spacer po dachach katedry i widok na wnętrze z galerii pod samym stropem.
To następnym razem, o ile taki będzie.
Dodam jeszcze, że podobają mi się takie wycieczki, chociaż osobiście wolę dziką i nieujarzmioną przyrodę. Ma w sobie coś pierwotnego, coś co człowiek już dawno zatracił dzięki cywilizacji.

Ludzie stworzyli piękne budowle, które przetrwały wieki… setki, a nawet tysiące lat. Dzieła Matki Natury mają tych lat miliony… cały czas zmieniane i poprawiane.
Też będzie. Na Gibraltarze…
Cześć wyspo w poniedziałek. To, że tak zapytam jak grube są te żelazne kraty? Bo niechętnie zabieram się do pracy.
Dzień dobry, kochani. Jestem, trochę będę musiał przysiąść fałdów, ale najpierw tu.
Witajcie!
Położyć się spać w Krakowie, a obudzić w Andaluzji – tylko Quackie i Zocha potrafią wyczyniać z nami takie cuda!
Mistrzu Q. – nie przejmuj się lękiem wysokości. To mija! Jako dzieciak miałem potworne ataki tegoż, prowadzące niekiedy do zabawnych ekscesów (już kiedyś o tym chyba wspominałem). Już jednak na studiach przechodziłem wyprostowany Żabiego Konia, choć jeden z kolegów nie chciał nawet na czworakach…
Sewilla do kawy! Wyśmienity początek tygodnia
dobrego Wyspiarze!
Witam w Andaluzji!
Potrafisz zachęcić do zwiedzenia Hiszpanii, ale obawiam się, że nadal pozostanie to u mnie w sferze niespełnionych marzeń.
Piękne obrazy z wycieczki Mistrza Q…Trzeba obejrzeć i zadumać się, ile to wysiłku poświęcają ludzie , aby upiększyć i ozłocić świątynię dla swojego Boga . Cerkwie , to nawet kopuły dachów mają pozłacane . Pięknie zdobione są też świątynie buddyjskie , a meczetom też ozdób nie brakuje . Jedynie kościoły protestanckie mają skromną oprawę , bez błyszczącego złota . Szkoda , że nie ma dotychczas żadnej opinii samego Bóstwa w którym obiekcie lepiej się czuje , a może są takie opinie , tylko nie wszyscy o tym wiedzą ??
Bóstwo jest wyjątkowo milczące… a uznającym się za jego usta coraz trudniej wierzyć…
Tak mi się skojarzył „Egipcjanin Sinuhe” Miki Waltariego.
Dodaj jeszcze świątynie egipskie – jak się patrzy na wyblakłe pozostałości to i tak ogarnia zdumienie nad wielkością i nieprawdopodobną pracą, którą w nie włożono . Mnie literalnie zamurowało ..
To jedna sprawa. Nas w Kordobie, Sewilli i w ogóle wszędzie, gdzie kapało od złota, nachodziły myśli o Indianach z Ameryki Południowej, którym te kruszce rabowano. Poza tym, że ich monarchie nie były wcale takie miłujące pokój, oczywiście.
Dzień dobry!
Zoe – wywróżyłeś Oscara filmowi Green Book ! Brawo nasz poerwszy Recenzencie ! Wiesz co dobre
Bardzo mi się podobają recenzje Zoe.
A może on jest zawodowym recenzentem ?
Za krótkie zdania piszę i za mało słów znam aby być zawodowym recenzentem
Zoe! To teraz już wiem, dlaczego Twoje recenzje czyta się z przyjemnością!
A te zawodowe …
Kawałek zawodowej pracy:-)
1 Falownik 160kW
2 Szafa zasilania
3 Rozłącznik mocy 3P 400A, wyzwalacz, styki pomocnicze
4 woltomierze analogowe
5 wyłącznik silnikowy
6 przekaźnik nadzorczy napięcia
7 rozłącznik bezpiecznikowy
8 wkładka bezpiecznikowa
9 Szyny Cu
10 izolatory
11 transformator 500/24
12 wyłącznik silnikowy 300A, styki pomocnicze
13 przekładniki prądowe
14 amperomierz analogowy
15 rozłącznik bezpiecznikowy
16 UPS
17 ölflex servo 2yslcy-jb
18 YKY
19 kable sterownicze
20 SILNIK
21 PLC SIEMENS
22 PANEL
23 PC
24 Anteny
25 skrzynka 80×100
26 akcesoria łączeniowe
27 korytka
28 czujniki prędkości i drgań
No fakt. Krótkie zdania i mały zasób słów.
To na razie streszczenie, poproszę jeszcze recenzję
Ja też!
Zapłać 500 to dostaniesz recenzję
Ooo, ale interesowny nasz Zoe !
Recenzja + ?
Zoe! A nie mógłbyś w prezencie?
Osiołkowi w żłobie…
Już byłam umówiona,że od mamy idę do kina.Telefon”a może zamiast kina….?”
Już wychodzę od mamy telefon”może jednak kino,na Stuhra mogą być tłumy?”No…Najważniejsze, żeby nie zardzewiec
Lepiej mieć kłopot z bogactwem wyboru niż z brakiem!
Też tak uważam.Dlatego lubię poznawać nowych ludzi,ale nie zapominam o starych znajomych.
No i te wydarzenia! Często nie wiadomo co wybrać,bo stałe się „coś dzieje”
To ja wysiadam na chwilę, na przerwę.
I po przerwie, czyli dobry wieczór. I od razu dylemat – bardzo ładna melodia od Wiedźmy, może niech to będzie dzisiaj dobranocka?
Bardzo ładna Anna Maria — i tak uspokaja wokalnie…
Właśnie dotarłem do domu 🙂
A ja dzisiaj dość stacjonarnie, prawie cały dzień w domu, tylko zakupy w bezpośrednim sąsiedztwie.
Fakt. Uspokaja.
Jednak gdy się zaczęłam zastanawiać nad „frommowskim” pytaniem, gdy połączyłam to z tym, co widziałam dziś w kinie to już wnioski wcale do optymistycznych nie należą.
Jak pisałam dziś nie wiedziałam co wybrać.
Socrates Cafe w kawiarni Literackiej czy pokaz filmu „Duże zwierzę „, a potem spotkanie z Jerzym Stuhrem i Anną Dymną.
W końcu poszłam do kina na „KAFARNAUM„.
Film, który wzrusza, porusza i pozostanie w pamięci do końca życia. Moim zdaniem warto go zobaczyć, ale tylko wtedy gdy ktoś nie chce uciekać od tematów trudnych. Ktoś z Wyspiarzy oglądał?
Nie, ale mniej więcej wiem, o czym to jest. Niełatwa rzecz.
Niełatwa, ale bardzo dobrze, że powstał taki film, nawet jeśli nie znajdzie się wielu chętnych na zastanawianie się nad losem uchodźców i ich dzieci i innymi problemami tego świata.
Może ktoś z bogatej części świata pomyśli przez chwilę czy nie lepiej trochę mniej mieć, a bardziej być ?
Przepraszam Q, że psuję nastrój pięknej Andaluzji takimi tematami, ale zachęcam jednak do obejrzenia tego filmu.
Nic się nie stało, jak film wartościowy, to trzeba wspominać.
Do wartościowy dopisałabym jeszcze parę przymiotników typu:
poruszający, piękny, uniwersalny, głęboki, mądry.
Ale oczywiście to moja ocena.
Męczące jest to nieustanne knucie… idę spać!
Dobranoc!
Spokojnej!
Knucie Ukratku ? hm….
„Musicie knuć, musimy knuć –

jak się pozbyć Tuhaj-bejowicza”
A mnie Władysław Broniewski i wiersz „Homo sapiens” się skojarzył:
„… poszczuć ludy, poszczuć armie –
wtedy się więcej złota zgarnie,
by knuć nazajutrz nowe wojny „
To tak w kontekście filmu „Kafarnaum”, choć o wojnie wprost nie ma w nim mowy, ale wiadomo, że wojny są w dużej mierze przyczyną tego, jak żyją ci ludzie, których dzieci nie mają nawet świadectwa urodzenia.
Dobranoc!

Witajcie więc wtorkowo..
Witajcie!
To święto to coś dla mnie… Jestem w pracy, czyli w miejscu publicznym, a spać się chce…
Odwraca się fotel tyłem do drzwi, wyciąga nogi na kaloryfer i przymyka oczy. Aha, nie zapomnij zamknąć drzwi.
Sprawdzone
Witaj Skowronku… można też złożyć ciężką główkę na biurku
Dzień dobry

Kto knuje ? A kto kuje ? 😉
Właśnie ta krata wykuta wcale mi się nie podoba! Pręty dość gęsto rozstawione, przynajmniej z perspektywy zdjęcia. Swoją drogą, kowale się napracowali, bo ona wygląda na potężną. Noo wiem, że amatorów kawałka kruszcu znalazłoby się wielu 😉
„Trudno powiedzieć, że z pałacu wychodzi się do ogrodów. Raczej jest tak, że pałac przenika się z ogrodami…” Cudnie, wyobraźnia pracuje, stąd u mnie marzenie o zimowym ogrodzie.
Dzięki, Mistrzu Q!
Pospacerowałam, przy okazji poszerzyłam wiedzę, w dostępnych źródłach o cyferki; znaczy wysokość, szerokość itd
Wydaje mi się, że o ile ołtarz miał zatykać dech w piersiach, to krata miała ostrzegać wszystkich ewentualnych chętnych rabusiów: „Nawet o tym nie myśl!”
Coś jest z tym zimowym ogrodem, chociaż jeżeli tam zima wygląda tak jak na tych zdjęciach, to powiedzmy, że rzecz względna. A coś w rodzaju werandy też tam jest, więc pewnie byli przygotowani i na nieco gorszą pogodę.
A zatyka dech w piersiach ? Tak na żywo. Wiem, że nawet najlepsze zdjęcie nie odda piękna.
Dzisiaj pewnie już w mniejszym stopniu niż kiedyś, ale nadal jest imponujący.
Poza tym dzisiaj widz może być też bardziej krytyczny i pomyśleć sobie np.:”Ale nawalili tego złota! I dali taką kratę, tak jakby chcieli powiedzieć, że możecie popatrzeć, ale nie dotykać!” albo tak jak my: „Ciekawe ilu ludzi zginęło w Ameryce Łacińskiej, żeby można było stworzyć ten ołtarz?”
Czy to bóstwa były tak wymagające , czy ich ” urzędnicy”?
Urzędnicy, ze szczególnym uwzględnieniem osób panujących! A ponieważ królowie Hiszpanii nosili przydomek „arcykatoliccy”, sojusz tronu z ołtarzem wyglądał – właśnie tak.
Prawda !
Na temat kucia mam wierszyk z 1930 roku służący do zapamiętania kolejnych cyfr rozwinięcia liczby pi. Wtedy nie ma pisało się razem.
Kuć i orać
w dzień zawzięcie,
bo plonów nie ma bez trudu.
Złocisty szczęścia okręcie,
kołyszesz.
Kuć.
My nie czekajmy cudu.
Robota
to potęga ludu.
Kazimierz Cwojdziński „Kuć i orać”
knuć -kuć -????
Dzień dobry, kawa do wewnątrz, słońce zza okna od zewnątrz. Jest szansa, żeby się trochę obudzić.
Chciałam zakomunikować, że u mnie jest w tej chwili 9°C i baardzo mnie to cieszy

Śnieg pomału znika ukazując zorany, zdeptany i ogryziony ogródek
Yyy, sarenki, jak zgaduję?
Plus 10,śnieg w górach topnieje…
Chyba powinnam zacząć szukać chętnego na wyjazd w Alpy?
A co pomarzyć sobie nie mogę?
No, ja znam fajną ekipę, która wybiera się do Val di Sole na wiosnę, ale to ekipa z Trójmiasta…
Kraków nie po drodze?
No właśnie nie bardzo. Prują zwykle drogą nr 6 (chwilami ekspresową) do granicy i dalej niemieckimi, austriackimi i włoskimi autostradami.
Natchniony atmosferą pięknych , kościelnych wnętrz z AND ALUZJI przypomniałem sobie o jednym z grzechów Tablic Mojżesza : Nie cudzołóż . Minęły wieki , problem zawsze aktualny , ale opinia o tym grzechu zmienia się . Pewna ” para” , po wejściu w tzw. stadło małżeńskie uzgodniła ze sobą , że założą dla każdej z osób , puszkę prawdy , do której będą wrzucać po każdym skoku w bok ziarenko ryżu Jak uzgodnili , tak zrobili i po pewnym czasie partner zaproponował kontrolę puszek . Była zgoda , więc z uwagi na pierwszeństwo kobiet ,otworzono puszkę Damy . I co ? W puszce były tylko dwa ziarenka ryżu ! Partner zbladł , bo wiedział co ma swojej puszce , padł na kolana i zapytał : Najdroższa ! Kochana ! Tylko dwa razy ? No , nie zupełnie …Czy pamiętasz te gołąbki z ryżem z ostatniej niedzieli ? Tak ci smakowały …
Z czego wynika, że dzięki nieświadomości możemy konsumować pewne dania ze smakiem
Masz rację , a również jest to przykład w jaki sposób mozna rozwiązywać trudne problemy . Jest to oczywiście żart , ale skora cierpnie , kiedy słyszy się o wydarzeniu z Bolesławca …
Tak, niestety nadal u nas praktykuje się rozwód po sycylijsku…
Z tego jeszcze wynika, że kobiety bywają bardziej przebiegłe.
Panowie hm miejcie się na baczności, jeśli Wam się wydaje, że jesteście głową w związku.
Może Kobiety są bardziej przebiegłe jak piszesz , ale bilans jest zawsze na zero ! Przecież do tego grzechu trzeba dwojga , zatem w puszkach prawdy ziarnka ryżu powinny się bilansować , nie koniecznie w tym związku ,tylko przy konfesjonale …
Z raportu Kinseya wynikło kiedyś, że w purytańskiej Ameryce 90% mężczyzn i 30 % kobiet przyznało się do zdrady małżeńskiej.
Oczywiście wiadomo, że przeprowadzał on badania na bardzo niereprezentatywnej grupie.
Jednak na zaburzenie wyniku wpłynęło również, że mężczyźni mieli tendencję do przyznawania się do zawyżonego wyniku, a kobiety -zaniżały( gotowały gołąbki ?).
Dzień dobry
Przymrozki nocne (całe szczęście tylko nocne) do minus 15, w dzień cieplej, bo tylko do minus 7C. A już troszeczkę zapachniało wiosną… 
U Was ocieplenie i wiosna, a u mnie na dziś zapowiadają nowy śnieg
Dzień dobry. Niezłe wahania!
Witaj Mirelko
powiadasz ” przymrozki -15″ ? Wolę nie myśleć ile stopni to siarczysty mróz
….
Dopiero dzisiaj dotarłam do Twojego tekstu i jestem pod wielkim wrażeniem miejsc i tego co na zdjęciach. Super wycieczka 🙂
Dziękuję. Tymczasem pisze się relacja z Gibraltaru.
Już się cieszę!
Dzień dobry w rozjazdach. Dopiero teraz zasiadłem do komputera. Uff.
Witamy, pan się rozgości, o tej porze jeszcze kawa?
Właśnie zasiadam.
No i nie dali mi pospać… ani nawet zaglądać…
Ktoś musi pracować!
A ja wróciłam do domu w dobrym momencie.
Chwilę potem dziecko przyszło z zakupami „mama chcesz pizzę?”.
Wsadziło się do piekarnika, dodało czosnku zwykłego i niedźwiedziego, potem rukolę i oliwę -mniam mniam.
Teraz Makówka już w łożeczku pije herbatę i czeka na Dobranockę oraz relację Mistrza Q z Gibraltaru.
Czyli jeszcze chwila przerwy, a potem siadam do relacji.
Spokojnej Szan.Państwu
Dobrej wszystkim spaćidącym 🙂
Kiedy wątki do dyskusji tutaj już się naturalnie wyczerpią – zapraszam na nowe pięterko.