« Bochnia i Niepołomice CK Kuchnia »

And Aluzja. Część pierwsza.

Piątek zaczął nam się wcześnie. Razem z państwem Jeżynkami i Szlaczkami (znamy się wszyscy jeszcze ze studiów) wstaliśmy o nieludzkiej porze, o trzeciej w nocy, żeby ciupasem zapakować się w taksówki i wyruszyć na Okęcie. Wszystko poszło sprawnie, wylecieliśmy z przesiadką w Monachium, gdzie dołączyła do nas jeszcze jedna znajoma państwa Szlaczków i już w siedmioro lądowaliśmy przy dość nieprzyjemnym wietrze w Sewilli. Jeszcze przed południem odebraliśmy z wypożyczalni samochody i bezpośrednio z lotniska ruszyliśmy do Grenady. Trochę się obawiałem, czy poranne wstawanie nie wpłynie negatywnie na kierownicze umiejętności kolegów (prowadzili panowie), ale wszystko było bardzo w porządku. Przejechaliśmy ponad 200 km w niecałe 2 godziny, omijając po drodze korek i nucąc pod nosem wzorem profesora Preobrażeńskiego „Od Sewilli do Grenady”.

W Grenadzie przywitała nas pogoda, ee, zimowa. Plus siedem stopni i słońce na zmianę z deszczem i śniegiem. Pierwsza przechadzka zaczęła się bardzo przyjemnie, w słońcu. Mijaliśmy drzewka pomarańczowe obwieszone owocami, niestety według wszystkich danych – niejadalnymi (cała energia idzie w wygląd, smak i resztę zaniedbując), wspaniałe, zabytkowe kościoły, w tym katedrę (na zdjęciu – zwróćcie uwagę na mokry plac, bo wówczas zaczęło już padać). Ostatecznie wylądowaliśmy w knajpce przy placu Bib-Rambla, na oko bardzo wesołym i kolorowym – tak gdzieś od marca do października.

Noc w hotelu minęła spokojnie, jeśli nie liczyć nocnego wypadku – kierowca taksówki stracił panowanie nad samochodem na chwilowo zmrożonej (sic!) nawierzchni i wjechał we frontowe wejście. Rano nie było po tym śladu. Zjadłszy obfite śniadanie, udaliśmy się do Alhambry, a ponieważ bilety do pałacu mieliśmy dopiero na 12:30, zaczęliśmy zwiedzanie od stanowiących część całego kompleksu ogrodów Generalife. Tym samym znaleźliśmy się w gronie tych, którzy mieli okazję zwiedzać Alhambrę w padającym śniegu (na żadnym zdjęciu nie wyszedł, więc musicie uwierzyć na słowo). Co jak co, ale ogrody to Maurowie umieli budować – długie baseny, w których odbijają się pawilony, zdobione ażurowymi łukami, fontanny, szemrzące potoczki, żywopłoty, cypryśniki, migdałowce (mimo śniegu bohatersko kwitnące)…

Dzwoniący zębami, przeszliśmy w pobliże pałaców i twierdzy. Po odstaniu dłuższej chwili w kolejce (mimo że bilety były na konkretną godzinę) dostaliśmy się do wnętrza pałacu Nasrydów, kalifów Kordoby. Ten pałac jest przepiękny, jednak wszystkie dziedzińce, korytarze, zdobione arabeskami (które nie bez powodu tak się nazywają), starannie rzeźbionymi filigranami, ażurami i rzeźbami (głównie geometrycznymi, jako że islam zabrania przedstawiania ludzi i zwierząt) przystosowane są wyraźnie do dużo cieplejszego klimatu. Zapewne odwiedzając Alhambrę w maju lub lipcu mielibyśmy kompletnie inne wrażenia.

Zwiedzanie Alhambry zakończyliśmy przy przepięknej, odbijającej się w wodzie Wieży Dam (chociaż de facto pawilonie). Przy okazji poznaliśmy tam pewną młodą damę gatunku Felis Domesticus, zainteresowaną najbardziej darmowym lanczem od turystów.

Syci wrażeń i zziębnięci stoczyliśmy się ze wzgórza, na którym leży Alhambra, na Stare Miasto do Grenady, wtrząchnęliśmy porządny obiad i wróciliśmy urokliwymi uliczkami (na zdjęciach: dachy kaplicy królewskiej w katedrze oraz kopula kościoła św Justa i św Pastora) do hotelu. Jeszcze tylko wymeldowanie, kolejne 2,5 godziny i wieczorem byliśmy na miejscu w Sewilli, która przywitała nas uśmiechniętym, rozgadanym tłumem, zapachami jedzenia i ogromnym grzybem na kilku nogach.

Ciąg dalszy nastąpi, miejmy nadzieję, że prędzej niż później.


Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

217 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    No to zapraszam na nowe pięterko. Jakość zdjęć nie poraża, ale tak to właśnie było.

    Uwaga techniczna: Mistrzu Tetryku, odwołuję wcześniejsze wybrzydzanie nad nowym interfejsem wprowadzania wpisów, jak się wklei gotowca, z zaznaczonymi htmlem miejscami na zdjęcia, to idzie dużo łatwiej niż wcześniej!

  2. Zocha pisze:

    Ale trafiłam! Ciekawy spacerownik mimo niezachęcającej aury. Na to wpływu nie mamy. Zdarzyło mi się już i lepić wielkanocnego bałwana w tej jakże słonecznej Hiszpanii. Skoro powróciliście do Sewilli miałeś może okazję porównać Alhambrę z tamtejszym Alcazarem?

    • Quackie pisze:

      Tak! O Alcazarze też będę jeszcze pisał, ale to dla mnie zupełnie różne miejsca, może dlatego, że w Alcazarze trafiłem na wystawy uzupełniające same zamkowe komnaty (ceramika/ kafelki andaluzyjskie, wachlarze dworskie), na pięterku było zwiedzanie prywatnych apartamentów obecnych monarchów hiszpańskich (nie załapaliśmy się, bilety wyprzedane przez Internet na wiele tygodni do przodu), plus jeszcze na każdym kroku podkreślanie historycznych wydarzeń, które miały tu miejsce (np. komnata, gdzie planowano wyprawy Magellana i Amerigo Vespucciego). A Alhambra jest piękniejsza artystycznie, ale zarazem miałem wrażenie, że nie podkreśla się tu ciągłości historii, tylko celebruje zachowywany z pietyzmem zabytek. A może się zasugerowałem ideami rekonkwisty?

  3. Makówka pisze:

    Przebiegłam szybko po nowym pięknym pięterku, zachwyciłam się, ale dokładnie pooglądam i poczytam jutro.
    Nadmiar wrażeń, wino, szampan itd., a ja jeszcze muszę się spakować na jutro.

    Brawa dla Q za nowe, ciekawe pięterko i oczywiście czekamy na dalszy ciąg wcześniej niż później.

  4. Makówka pisze:

    Dobranoc Spanko

  5. Jo. pisze:

    Dzwoniąc zębami w Hiszpanii…

    Ty to zdolny jesteś…

    • Quackie pisze:

      No właśnie tylko ta Grenada. Sewilla, Kordoba i Gibraltar – pogoda jak marzenie.

      • Jo. pisze:

        Byłam o tej porze roku w Portugalii, wiele, wieeeleee lat temu, jeszcze w poprzednim życiu. I też te pomarańcze niejadalne mnie frustrowały 😀 A pogoda była właśnie na sweterek i półbuty… Ech…

        Małżonek siedział w Hiszpanii z pół roku na kontrakcie. Pojeździł nieco. I tak się wybieramy razem, i wybieramy, i gucio.

  6. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Piękna wycieczka, a przynajmniej jej pierwsza część. Approve Nigdy nie byłam w Hiszpanii… znam ją tylko z opowiadań… takich jak to Pleasure

  7. miral59 pisze:

    Dodam tylko, że padam na dziób Tired
    Od 5:30 na nogach i cała masa rzeczy zrobiona. Całe szczęście pogoda była kiepska, to i nie żal, że nie byliśmy na żadnej wycieczce Wink Delighted
    Ale przynajmniej mam zapas mięska na dwa miesiące Happy-Grin Posegregowane – co do wędzenia, co na kiełbasę, a co na obiady. Flaki prawie ugotowane… Pleasure
    Może uda mi się, choć raz na jakiś czas, mieć leniwą niedzielę Happy Co prawda muszę poprać, ale zrobi to pralka i suszarka. Jak tylko przełożę Delighted

    • Quackie pisze:

      OD 5:30! Podziwiam z lekkim strachem w oczach, jak zwykle.

      • miral59 pisze:

        U mnie to normalna pora na wstawanie Hihihi!
        Chociaż nasze dzieci mówią, że mają zboczonych rodziców, bo nikt normalny o tej porze bez budzika się nie budzi Tounge-Out

        • Quackie pisze:

          …a i z budzikiem niektórym ciężko Wink1

          • miral59 pisze:

            ROTFL
            Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia. Gdy jeszcze mieszkaliśmy w Polsce i pracowałam w zmianach w szpitalu, dziwiłam się mężowi, jak może tak codziennie wstawać i jechać na 7 do pracy. Uważałam, że trzeba mieć coś z głową nie tak… Overjoy
            Ale od 20 lat wstaję między 5 a 6 rano i się po prostu przyzwyczaiłam. Już nie lubię siedzieć po nocach i potem spać do południa… Wink

  8. makowka9 pisze:

    Witam z autobusu juz!
    Miralko też nie byłm

  9. makowka9 pisze:

    Sen jest przereklamowany.Nie mogłam zasnąć,jak już zasnęłam zadzwoniły budziki.Jest już wesoło to i spać się nie chce.Jedziemy do Witanowej.

  10. Jo. pisze:

    Ja wiem, że niedziela. Że się nie spało. Ale tak zupełnie bez śniadania???
    expresso PofCooks Roll

  11. Quackie pisze:

    I może trochę nie po kolei, ale ogólne dzień dobry.

  12. Quackie pisze:

    A teraz muszę iść na spotkanie branżowe, dam znać po powrocie.

  13. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Brawo, Quacku, jak zawsze ciekawie i ze swadą opowiadasz o miejscach, gdzie byłeś. Pogoda was nie rozpieszczała — czy przypadkiem nie była to sprawka kolegi znanego ci z kraju płanetnika?

    • Quackie pisze:

      Nie, tym razem nie, myślę, że raczej była to kwestia wysokości nad poziomem morza. Grenada leży sporo wyżej niż Sewilla, z ogrodów i okolic było widać góry z ośnieżonymi szczytami, są tam nawet ponoć ośrodki narciarskie.

  14. Tetryk56 pisze:

    Wiedźma zaprasza do dyskusji na prywatnym pięterku, co absolutnie nie powinno mieć wpływu na komentowanie tutaj 🙂

  15. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Hi Świetnie – cóż za miłe wspomnienia przywołałeś !
    Będę nieco później, bo pies patrzy na mnie z wyrzutem. Wink

  16. Alla pisze:

    Dzień dobry Happy
    Ciekawie opisujesz, tylko co ja mam biedny żuczek napisać, jak nie byłam w Hiszpanii ? Chyba, że z literatury. Nadzieja, w tych, którzy byli i podzielą się wrażeniami, a ja jak gąbka wchłonę wiedzę 🙂

  17. Eliza F. pisze:

    Witaj Bożenko nie było Cię tu przez 3 dni? Worry Jak się można dostać na prywatne pięterko Wiedżmy ?

  18. Wiedźma pisze:

    Na spacerze spotkalam trójke chyba licealistów wyprowadzających schroniskowe psy na spacer…. i przypomniało mi się, jak mało psów widziałam w Hiszpanii. Jeśli już, to na smyczy z opiekunami. Ale to być powierzcho Happy wne wrażenie…

    • Quackie pisze:

      Bezpańskich psów też nie widziałem, na smyczy powiedziałbym, że mnóstwo, a jeszcze dodatkowo w Sewilli natknęliśmy się na demonstrację przeciwników zabijania chartów (już nie pamiętam, wyścigowych czy myśliwskich) w wieku emerytalnym (może pamiętacie, nie tak dawno media pisały o tym i u nas). Na tej demonstracji było mnóstwo psów, oczywiście chartów najwięcej, ale nie tylko.

    • Zocha pisze:

      Hiszpanie mają bardzo restrykcyjne przepisy dot. pupili. Ale mają też specjalne parki i ogrodzone place „zabaw” dla nich, a nawet wyznaczone ścieżki/promenady 😉 spacerowe.

      • Wiedźma pisze:

        U nas też to się pojawia. Właśnie na takim placu zabaw dla psów spotkałam tych wolontariuszy … Happy

      • Quackie pisze:

        Akurat żadna mi nie wpadła w oko, natomiast zwróciłem uwagę na to, że w przestrzeni wspólnej dla pieszych, rowerzystów i tramwajów, trasy rowerowe i tramwajowe (poza szynami) wyznaczone są takim dużymi, lśniącymi łbami, niczym wielkie nity w chodniku (rowerowe mają ikonę rowerka, tramwajowe jakąś inną). Z początku w ogóle ich nie zauważyłem, ale bardzo szybko zacząłem i moim zdaniem to się sprawdza.

      • miral59 pisze:

        Nie tylko Hiszpanie mają takie parki. W USA też są.
        Psów bezpańskich nie ma, a właściciele nie mogą puszczać swoich pupili samopas. We wszystkich parkach (oprócz tych specjalnych dla psów) obowiązuje smycz. Żaden zwierzak nie może biegać luzem. Chodzi nie tylko o bezpieczeństwo innych użytkowników parków, ale też o zwierzaki. Tak dzikie, jak i te na smyczy.
        Kotów bezpańskich jest trochę. Ale jest specjalna fundacja, która płaci za kastrację dzikich kotów. Chodzi o niepowiększanie populacji tych zwierzaków. Wydaje mi się to słuszne. I tak człowiek dopuścił do nadmiernego rozmnożenia się tych zwierząt. A to nie czyni im krzywdy, a jedynie zapobiega nieplanowanemu rozmnażaniu. Pleasure

        • Wiedźma pisze:

          W Polsce taką robotę robi TOZ… bezpłatnie sterylizuje koty, także piwniczne. Happy

          • miral59 pisze:

            To bardzo dobrze, Wiedźminko Pleasure Jest nadzieja, że kiedyś w przyszłości każdy zwierzak będzie miał właściciela, który się takim stworzeniem zajmie. I to porządnie Happy

  19. ajw pisze:

    Pióro lekkie jak piórko. Bardzo dobrze się czyta. Potrafisz świetnie zachęcić do podróży. Nie byłam jeszcze w Hiszpanii, bo nie mogę namówić ślubnego kolegi, ale po Waszych (mam na myśli Ciebie i Zochę) relacjach i zdjęciach, muszę pomyśleć o jakichś radykalnych środkach perswazji i w końcu „chwycić byka za rogi”, choć corridy, de facto, nie pochwalam 😉

    • Wiedźma pisze:

      A wg mnie nasze polowania są nielepsze…. zwłaszcza, że nie zawsze idzie o kontrolę gatunku Happy Choć corridy nigdy nie widziałam, oglądałam tylko pomnik któregoś ze sławnych torreadorów.

    • Quackie pisze:

      Och, były liczne świadectwa korridy, od pomnika byka w Rondzie (gdzie nie byłem, ale inni współpodróżnicy tak), aż po wypchane głowy oraz muletę na ścianie w pewnej restauracji, ale nie robiłem temu zdjęć.

      Korrida, o ile pamiętam, jest już zabroniona, ale areny jeszcze stoją.

      • Zocha pisze:

        Korridy zabroniono 7 lat temu w Katalonii (przepiękną barcelońską arenę byków przebudowano na n-te centrum handlowe), a jako niematerialne dziedzictwo kulturowe w innych regionach ma się dobrze. Zdaje się, że Trybunał Konstytucyjny miał uchylić kataloński zakaz.

        • Quackie pisze:

          Coś podobnego! Byłem przekonany, że tego już nie ma!

        • miral59 pisze:

          Walki byków (czy właściwie mordowanie ich bez pardonu) są głęboko zakorzenione w tej kulturze i na pewno ciężko będzie je wyeliminować. Oni po prostu nie widzą niczego niestosownego w tego rodzaju „rozrywce” Sad

  20. Alla pisze:

    Młoda dama, z gatunku Felis Domesticus, wygląda na dobrze odżywioną, Delighted
    Kurcze, lubię te wąskie uliczki, zaułki z pięknie utrzymanymi kamienicami. Kiedy w moim miasteczku tak będzie?
    Fundusze, fundusze… Sad

    • Wiedźma pisze:

      Nie tylko Skowronku .. to ten klimat, który pozwala hodować mnóstwo kwiatów, nawet na dachach choćby w Sewilli..Mam w oczach te ukwiecone dachy ale i zaułki Delighted

      • Alla pisze:

        Zgoda, Wiedźminko. Spójrz na elewacje budynków, nie ma liszajowatych z odpryskami tynku, pourywane rynny i brudne podwórka.. Właśnie to miałam na myśli. Kiedyś moje, przecież turystyczne miasteczko, też wypięknieje w zaułkach. Chyba Wink

        • Tetryk56 pisze:

          Pamiętam Kraków w latach, kiedy studiowałem. Kamieniczki w Rynku lśniły nowością i dobrostanem, ale po wejściu w bramę świat się dramatycznie zmieniał: studnie wewnętrznych podwórek nieremontowane od sprzedwojnia, brud i odpadające tynki… Ale turysta miał widzieć piękno i dbałość o zabytki. To już na szczęście dawno minęło.

    • Quackie pisze:

      A nie wyglądała na przynależną do kogoś ani czegoś. Być może na etacie deratyzatorki w pałacu?

      • ajw pisze:

        Naturalne metody najskuteczniejsze 🙂

        • Quackie pisze:

          Ha, bardzo chętnie bym zatrudnił kocią brygadę w naszej piwnicy i okolicznych, ale jakoś żaden kot się nie kwapi. Być może dlatego, że są dokarmiane przez ludzi (zarówno opiekunów kotów wolnobytujących, jak i niektórych pracowników okolicznych barów).

          • ajw pisze:

            Najpierw trzeba by było takich gagatków pogłodzić, ale obrońcy zwierząt zaraz wygarbowaliby Ci skórę. To oczywiście żarcik, bo sama kocham wszystkie futrzaki i nawet szczurka (hodowlanego, bardzo czyściutkiego) miałam w swoim czasie, a że klatkę miał zazwyczaj otwartą, to bardzo często podkradał (a właściwie podkradała, bo to była dziewczyna o imieniu Mysza) mi kosmetyki z okna. Jak tylko miałam jakieś manko w kredkach do oczu, wiedziałam gdzie szukać 😉

  21. Eliza F. pisze:

    Na Wyspie jestem zalogowana od 5 lat i bez problemu wchodzę. Teraz muszę na nowo zarejestrować się Word Happy-Grin Presie ?

  22. Quackie pisze:

    Spotkanie się, kurczę, przedłużyło. Jestem, zaraz idę na drabinkę.

  23. Wiedźma pisze:

    Po raz pierwszy w życiu udało mi się schrzanić barszcz ukraiński, zamówiony przez moje wnuczęta No!No! Bo nie sprawdziłam kwasu burakowego, a okazał się gorzki….. Tired

  24. ajw pisze:

    Tak się zastanawiam dlaczego te pomarańcze niejadalne? Słyszałam to samo od kolegi, który próbował i żałował 🙂 A przecież Hiszpania to przede wszystkim sewillskie pomarańcze (i nie tylko z tych rejonów, rzecz jasna)- smaczne, słodkie i aromatyczne.. Co jest z tymi przydrożnymi nie tak? Dzikie czy coś w tym stylu?

    • Quackie pisze:

      Śmiem przypuszczać, że to specjalnie. One mają ładnie wyglądać (i to robią), a gdyby były jeszcze pyszne w smaku, to długo by nie powyglądały Wink bo przecież natychmiast znaleźliby się na nie chętni, już to bezdomni, już to cwaniacy, już to turyści, już to zwierzęta. Zresztą papugi i inne ptactwo w Sewilli wcina je niezależnie od smaku, ale dopiero, kiedy spadną na twarde podłoże i się rozpukną. Być może nie potrafią ich same obrać ze skórki?

    • Zocha pisze:

      Wersja ozdobna i… gorzka! A największe plantacje pomarańczy i mandarynek są wokół Walencji, stąd nazwa Costa de Azahar – Wybrzeże Kwiatu Pomarańczy. Kilometrami jedziesz wśród białych, zielonych czy pomarańczowych upraw, zależnie od pory roku.

      • Quackie pisze:

        To może tam też się kiedyś wybiorę? W tej części Hiszpanii (podobnie jak między Madrytem i Salamanką, gdzie jechałem kilka lat temu) krajobraz wydaje się dość surowy – skały i trawy, z upraw chyba wyłącznie oliwki (a może to tylko o tej porze roku? Tzn. widać drzewka oliwkowe, a nie widać, dajmy na to, zbóż, bo w lutym ich po prostu nie ma?), a z drzew – sosny (pinie?) o koronach przypominających chwilami wielkie brokuły.

        • ajw pisze:

          W tym roku mam już zaplanowane wakacje (w czerwcu ślub córki, a dopiero później wojaże), ale w przyszłym roku (o ile dożyję, rzecz jasna, i Matka Boska Pienieżna będzie łaskawa), muszę koniecznie odwiedzić Hiszpanię, bo mi narobiliście soczystego smaka 🙂

          • Zocha pisze:

            Hiszpanii na jedne wakacje nie wystarczy, podobnie jak Twojej ukochanej Grecji ;). W swej sporej przestrzeni ma ogromną różnorodność wartą poznania.

            • ajw pisze:

              Widzisz, ja obiecałam sobie, że do końca życia odwiedzę chociaż 100 greckich wysp, ale w tak zwanym międzyczasie chciałabym zobaczyć coś więcej. Ja mogę remontu latami nie robić, nie jeść, nie pić (za dużo), ale wyjechać muszę, bo.. bo się uduszę 😉

        • Zocha pisze:

          Do łąk, łanów zbóż i pastwisk zielonych podobnych naszym sugeruję udaj się na północ. Kantabria, Asturia i Galicja oferują klimaty i zapachy niemal rodzime 😉

      • Wiedźma pisze:

        Uwielbiam zapach kwiatów pomarańczy! a te gorzkie , no cóż, są ozdobne ?
        znajoma botaniczka powiedziała nam, że roślinność Hiszpanii jest uboga. Ponoć mają tylko ok. 500 gatunków wszystkiego co rośnie.

        • Quackie pisze:

          Niebywałe, tylko? Włącznie z jakimiś endemitami w górach? Ale ubóstwo gatunków faktycznie widać, tak jak wyżej napisałem. Jakieś pojedyncze nietypowe kwiatki w górach tak się rzucały w oczy, że wszyscy rzucali się je fotografować.

        • Zocha pisze:

          Może znajoma miała na myśli gatunki, które zachowały się jedynie na odosobnionym od reszty Europy półwyspie? 500 to niewiele, w samych Pirenejach jest niemal 200 różnych roślinek Thinking

    • Tetryk56 pisze:

      Henryk Sienkiewicz w swoich wspomnieniach z podróży po Egipcie nadmieniał, że wobec problemów z kasą żywili się jak ostatnie dziady — głównie pomarańczami. Wink
      Widać to nie były te odmiany ozdobne…

      • Zocha pisze:

        Takim dziadem mogę być Happy-Grin aczkolwiek niekoniecznie w Egipcie.

        • ajw pisze:

          Ja ostatnimi czasy oglądałam taki relaksujący serial na playerze pt”Durrellowie”, o rodzinie Anglików, którzy jeszcze przed wojną przybyli na Korfu i tam zamieszkali w starym obdrapanym domu na brzegu morza i myślę sobie, że mogłabym tak żyć z przyrodą, która zaglada w okna i takim widokiem po horyzont..

          • Quackie pisze:

            Ach, no to przecież jest serial na podstawie znakomitych książek (powieści) Geralda Durrella „Moja rodzina i inne zwierzęta” oraz „Moje ptaki, zwierzaki i krewni” (w przekł. Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej) i „Ogród bogów” (w przekł. Ewy Horodyskiej).

  25. ajw pisze:

    Tak sobie myślę czy w języku hiszpańskim są słowa, które wymówione po polsku co innego znaczą, a w hiszpańskim co innego.. No, wiecie, jak z polskim słowem „szukać” w Czechach (że w pysk można dostać, bo to obraźliwe). Mojego szwagra córka mieszka na stałe w Madrycie i kiedyś przyjechała do niej kuzynka Marylka, która nie lubiła swojego imienia i wymyśliła sobie, ze będzie się przedstawiać „Marika”. Na szczęście Asia ją powstrzymała, bo to słowo w Hiszpanii znaczy ponoć gej, ale w tym gorszym wydaniu 🙂 Znacie jakieś inne słowa – wpadki?
    Happy-Grin

  26. Alla pisze:

    Kiedy ten dzień minął?? Time… I biegniesz, i biegniesz, by dogonić słońce.. 😉
    Spokojnej I-m-in-love

  27. Tetryk56 pisze:

    Dobrej nocy!

  28. Makówka pisze:

    To i ja życzę dobrej nocy.

    kordelka

  29. Wiedźma pisze:

    Zanim zapalę lampkę chciałabym KOTOM i ich służbie ( bo psy maja panów, a koty służbę Wink ) złożyć ciepło mruczące życzenia wszystkiego co najlepsze Serducho

  30. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Chociaż nie wiem czy będzie dobry Weary Całą niedzielę (z drobnymi przerwami) sypało się z nieba to białe świństwo Disapproval Ma tak sypać jeszcze w nocy… a także rano…
    Znowu będę musiała „odkopywać” samochód spod śniegu Tired
    Ten Phil jest nienormalny!!! Shout
    A ja już nastawiłam się na wiosnę… Sad
    No to… aby do wiosny!!! Happy-Grin

  31. miral59 pisze:

    Muszę przyznać, że ptaki chyba też posłuchały Phila. Widziałam przelatujące czaple, a wróble na nowo interesują się budkami lęgowymi i zaczynają budować gniazda… to trochę za wcześnie…
    A może wiosna czeka już za progiem i nadejdzie szybko? Thinking
    Kilka dni temu widziałam też drozda wędrownego, pierwszego zwiastuna wiosny. One nie odlatują daleko na południe i jako pierwsze wracają… Pleasure

  32. Zocha pisze:

    Słoneczne dzień dobry Happy Komu kawy expresso ?

  33. Zoe pisze:

    Również słoneczne dzień dobry.

  34. Quackie pisze:

    Dzień dobry na pokładzie. Budzenie mile widziane.

  35. Alla pisze:

    Ogólne słoneczne dzień dobry bardzo Delighted
    Znowu robię za kierowcę, a nie lubię!!! Weary
    Do popotem Bye

  36. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ledwo 3 dni mnie w pracy nie było, a już trudno się otrząsnąć…

  37. ajw pisze:

    Quackie, a tańca flamenco też się uczyliście?

    • Wiedźma pisze:

      W Grenadzie byłam na występie grupy flamenco i daję słowo, że gotowa była wbiec na scenę… takie to było emocji pełne Delighted .
      Wcześniej jakaś trupa w Barcelonie tańczyła, ale to było zupełnie nie TO!

    • Quackie pisze:

      Nie. Planowaliśmy, ale jakoś tak na ostatni moment, i okazało się, że nie ma już miejsc na pokaz z kursem. Worry

  38. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Śniegu mam już po kolana, a jeszcze sypie… Sad
    Nie tylko będę musiała „odkopać” samochód, ale i „dokopać” się do ptasich karmników Tired
    Taka poranna gimnastyka mnie czeka przed pracą Conceited

  39. miral59 pisze:

    Ale numer!!! Dokopałam się do swoich karmików, oczyściłam plac pod nowe ziarenka… otworzyłam kontenerek z mieszanką dla ptaków, a tu mi się coś w środku rusza Amazed
    Najpierw zobaczyłam dwie myszki, ale gdy ruszyłam „szufelkę”, wyskoczyły z niej jeszcze dwie Overjoy Aż się wystraszyłam, gdy mi toto przebiegło pod ręką… Ziarna było zbyt mało i nie dały rady wyskoczyć (chociaż bardzo się starały). Sama nie wiedziałam co z nimi zrobić Thinking
    W końcu zgarnęłam ziarno na kupkę pod jedną ze ścianek. Oczywiście pobiegły w to miejsce, bo było najbliżej krawędzi. Delikatnie, żeby nie zrobić im krzywdy, podnosiłam każdą z nich szufelką do krawędzi, a dalej niech sobie robią co chcą Happy-Grin
    I pomyśleć, że staram się zamykać ziarno w miarę szczelnie, żeby mi się tam myszy nie zalęgły Overjoy Nie chcę sypać ptakom jedzonka z mysimi kupkami, nie tylko dlatego, że to obrzydliwe, ale również dlatego, żeby nie przenieść żadnych chorób z myszy na ptaki. A one i tak się jakoś dostały Delighted Widocznie za mało ziarenek im sypałam… były głodne… dziś nasypałam im więcej Happy-Grin
    Czas mi się zbierać do pracy Sad
    Miłego dnia Wyspiarze!!! Delighted

    • Tetryk56 pisze:

      Jesteś niesamowita, Miralko! Buziak

      • Wiedźma pisze:

        Podpisuję się ” obiema rencami ” ! Mirelka jest niezwykła…. In Love

        • miral59 pisze:

          Odpowiem Wam hurtem, bo chciałabym zajrzeć na nowe pięterko Happy-Grin
          Nie ma niczego niezwykłego, ani niesamowitego w moim postępowaniu. Co mogłam z tymi myszkami zrobić? Pozabijać? Chyba bym się prędzej na śmierć zapłakała Cry-Out
          Dokarmiam je w składziku na podwórku od jesieni z wyrachowania. Mają co jeść, są bezpieczne, osłonięte od mrozu i wiatru, więc mi do domu nie lazą. Zawsze to jedna mysia rodzina mniej Happy-Grin
          Z chęcią też pójdę ze Skowronkiem na wymianę Wink W zamian za pięknookie mogę Ci wysłać kilka mulaków białoogonowych, za krety, kilka chipmunków, a w zamian za nornice na ten przykład kilka oposów… a może wolałabyś skunksa? Overjoy Bo szopy pracze już w Polsce są. Co prawda bliżej Wiedźminki, czy Mistrza Q, ale są Delighted

  40. ajw pisze:

    Dajmy Mistrzowi słowa napisać kolejną część wspomnień z podróży, a ja tymczasem zapraszam na wieczór z gorącym flamenco w roli głównej 🙂

Skomentuj ajw Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)