Czy to dzień, który coś zmieni w naszej (jak górnolotnie mawia Tetryk) OJCZYŻNIE?
Wiele osób chyba go jednak zapamięta jako (może jestem zbyt naiwna?) pewne budzenie się społeczeństwa obywatelskiego, gdyż frekwencja była większa niż zazwyczaj.
Brakowało chętnych do udziału w Komisjach Wyborczych mimo, że członek Komisji dostaje za to pieniądze. Natomiast mnóstwo ludzi zgłaszało się, aby społecznie (bez kasy)obserwować wybory.
Funkcję obserwatorów społecznych wprowadziła do polskiego prawa wyborczego Nowelizacja Kodeksu Wyborczego z 11.01.2018. W mojej Komisji byli obserwatorzy delegowani przez Fundację Batorego, KOD i Akcję Demokracja oraz mąż zaufania z PIS -pani z którą też wymieniałyśmy uśmiechy, a nie niechętne spojrzenia.
Swoje wrażenia z obserwacji opisywałam już w komentarzach w poprzednim pięterku . Ale powtórzę jeszcze raz -w tym społeczeństwie tak bardzo podzielonym sytuacja kiedy uśmiechają się do siebie ludzie z różnych opcji politycznej natchnęła mnie optymizmem.
Zakończyłam obserwację, zagłosowałam w swojej Komisji i poszłam na Wieczór Wyborczy ( powyżej zdjęcie w czasie Wieczoru Wyborczego w restauracji „Hawełka”)
Wrażenia chyba nawet lepsze jak „mój pierwszy bal”.
Takie oglądanie wyników to jednak zupełnie co innego jak w domu.
Ta chwila napięcia wspólnie przeżywana i wspólnie głośno okazywana radość.
Gdy widzimy na ekranie taki wynik:
Skoro i tak już zostałam zdekonspirowana to na koniec jeszcze zdjęcie pt „JESIEŃ NASZA!”
Zapraszam na pięterko, które napisałam na gorąco pod wpływem aktualnych wydarzeń.
Chyba upita piwem i atmosferą na Wieczorze Wyborczym postanowiłam się całkiem zdekonspirować?
Albo ? Pierwszy raz tak działa? Bo PIERWSZY RAZ BYŁAM OBSERWATOREM SPOŁECZNYM. Ale również PIERWSZY RAZ BYŁAM NA WIECZORZE WYBORCZYM.
Cieszy taki stan rzeczy



Mąż dzwonił do koleżanki z naszego rodzinnego miasta. Wygrał jak zwykle kandydat niezależny (chociaż od lat ma poparcie PO i jest do nich zaliczany). Z tego co wiemy, miał ponad 50%
Nie znam go, bo za długo jestem za granicą, ale z tego co wiem, mieszkańcy kochają go, bo widzą rezultaty. To już czwarty raz, kiedy będzie prezydentem Białegostoku, trzy kadencje już „odpracował”
Jak tak patrzę na wyniki… w sumie 10% różnicy, to dużo nie jest… Ciekawe jak będzie wyglądała druga tura… mam nadzieję, że szczęśliwie
Zastanawia mnie jedno…

Wysokie wyniki „jedynie słusznej partii”. Czy ludzie nie widzą co się dzieje? Czy im to „wisi”, grunt, że coś tam dostali? Nie jestem w stanie wysłuchać do końca większości „przemówień”, bo to wręcz obraża moją inteligencję (a przecież geniuszem nie jestem)… to kto ich do groma popiera?!!! Plotą jak potłuczeni, a jednak mają swoich wyborców… to najbardziej wydaje mi się dziwne…
Miral – to moje główne pytanie od wczoraj.
Dzień dobry.

Gienia podaje:
Poproszę jak zwykle.
Witajcie!
To ja się przywitałem i idę spać
Tetryku jak już się wyśpisz napisz do której godziny obserwowałeś „ustalanie wyników” i w ogóle jak było? Niektórzy „nasi” liczyli albo obserwowali do 7 albo nawet 8 rano.
Tetryku to i tak wróciłeś wcześnie, bo koleżanka w tej chwili, czyli 12.30 napisała, że dopiero teraz wróciła do domu, bo tak długo liczyli głosy.
Czołem Wyspa.
Dziś jest Dzień CAPS LOCKA
NIC TAK NIE WKURZA INTERNAUTÓW JAK PISANIE DUŻYMI LITERAMI, CZYLI WYDZIERANIE SIĘ NA INNYCH. NO ALE W ŚWIĘTO CAPS LOCKA NIE WYPADA INACZEJ.
Zoe! Ja też już dzisiaj krzyczałam -o moich pierwszych razach i czemu nie mogę spać.
nie mam siły krzyczeć
ani capslockowo, ani rzeczywiście
dajcie mi się wyspać
DZIEŃ DOBRY WYSPO
znad drugiej kawy.Odzyskałam dostęp z poziomu fona…
Wybierając pierwszy raz w życiu odstałam w sporej kolejce, a nawet dwóch – a lokal Rady Osiedlowej malutki – gorąco było nie tylko w powietrzu. ..
Zocha !
Ale fakt, że jednak stałaś, czekałaś Ty i inni napawa optymizmem.
Mnie dodatkowo daje trochę satysfakcji, że nasze akcje namiotowe, ulotkowe, plakatowe, tablicowe pt „Nie śpi, bo Cię przegłosują!”, „Każdy głos się liczy!” miały sens.
Jeśli nawet jedna osoba dotąd nie chodząca na wybory po zobaczeniu starszej pani „ubranej w tablice” postanowiła pójść zagłosować to warto było!
Jeśli choć jedną osobę przekonałam w czasie indywidualnej rozmowy to warto było!
Oczywiście, że warto.
U nas niestety społeczeństwo obywatelkie jest jeszcze w powijakach, ale ostatecznie nie od razu Kraków zbudowano
Dzień dobry. AAA kawę zdecydowanie wypiję.
Niewyspane dzień dobry


I to wcale nie przez wybory… sama nie wiem dlaczego
Rano (trochę przed 6 rano) myślałam, że nie wstanę, ale trzeba iść do pracy
Nawet jak się bardzo nie chce…
No! Troszkę się wyspałem…
Kochani!
Wróćmy do neutralnej tradycji Wyspy!
Niektórzy z nas prowadzą działalność polityczną i wspominamy o tym, tak jak o wszystkim, co nas nurtuje, cieszy lib martwi. Powstrzymujmy się jednak od mocnych epitetów, unikajmy sporów – są od tego inne miejsca.
Pozostańmy przyjaciółmi niezależnie od tego, że nasze poglądy niekoniecznie są identyczne.
Przepraszam, jeżeli kogokolwiek uraziłem wtrącając swoje 3 grosze. Upolitycznienia swoich komentarzy staram się unikać, nie wynika to z faktu iż mam odmienne czy też zbieżne poglądy. Mam ten komfort, że nie należę do żadnej z wiodących stron bieżącego konfliktu politycznego w Naszym kraju. Dla wielu może wydawać się to wygodnictwem a niektórzy mogą nawet próbować krytyki z racji braku krystalizacji moich poglądów, niemniej jednak moje przekonania mają umocowanie w różnorakich argumentach, których nie zamierzam rozwijać właśnie ze względu na neutralność Wyspy (która jak już wspomniałem bardzo mi się podoba). Jednocześnie jestem mocno ukierunkowany na człowieka i jeżeli coś tu piszę to staram się poruszać w granicach płaszczyzny stosunków międzyludzkich, która nie uwzględnia różnych uogólnień a co poniektóre z nich jeżeli się pojawiają, powodują u mnie pewien zgrzyt i stąd taka a nie inna reakcja. Znam osoby identyfikujące się z różnymi obozami politycznymi i naprawdę sobie cenię te relacje, żadnej z tych osób nie posądziłbym o jakiekolwiek braki w rozumowaniu. Tym bardziej, że często są to osoby mądrzejsze i inteligentniejsze ode mnie, choćby z tej racji ocenianie ich poprzez pryzmat poglądów politycznych uważam za duże nadużycie. Wiem, cały ten komentarz to banał niemniej jednak tak właśnie czuję i reaguję. Co do unikania dyskusji politycznych, mam w tym wprawę. Jak co poniektórzy się orientują, pracuję z ludźmi, którzy mają sporo czasu na różne wynurzenia (w tym polityczne) i naprawdę nie raz przychodzi mi się ugryźć w język
O! I to byłby koniec tego wywodu 🙂
Zgoda , ale pod warunkiem , że zachowa się tzw . zdrowy rozsądek . Każdy z nas ma swoje poglądy polityczne i inne osoby nie muszą ich podzielać i z nimi się zgadzać .Trudno jednak uznać
dyskusję na poważny temat w oparciu o obrazki z zasobu zazulek . A zatem trzeba czasami wyłożyć kawę na ławę , bo inaczej rozmowa , czy dyskusja na forum tracą sens . Zauważyłem , że moje wpisy często traktowane są jako wpisy ” wyklęte ” . Czy mam się z Wyspy wyprowadzić ??
Dlaczego „wyklęte”? Czasem trudno mieć coś sensownego do powiedzenia, i w tej sytuacji staram się nie odzywać. Nie oznacza to absolutnie, że mam czy mógłbym mieć coś przeciwko twojemu komentarzowi…
Zacznę, Maksiu, od końca. Nie wiem czemu zauważyłeś, że Twoje wpisy są „wyklęte”? Często są takie, że trudno na nie sensownie odpowiedzieć… a znasz to powiedzenie?
„Lepiej milczeć i uchodzić za głupca, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości” – no to ja wolę milczeć
Co do dyskusji politycznych i różnorodności przekonań. Polska jest wyraźnie podzielona i wydaje mi się, że głównym problemem jest brak rzeczowej rozmowy między stronami. Ludzie zapominają do czego służy język. Najczęściej są same wyzwiska, inwektywy, agresja słowna (a nawet fizyczna). I nie jest to normą tylko z jednej strony. Obu niczego nie brakuje. Chamstwem niczego się nie wyjaśni, a jedynie obrazi drugą stronę. Po co to komu potrzebne? Chyba tylko po to, że skłóconymi łatwiej rządzić, bo się nie skumają i nie wystąpią wspólnie… a tak, albo jedni, albo drudzy wesprą i obronią w razie czego…
Fakt, Ukratku…


Polityka na Wyspie, to coś zupełnie nowego. Ale to chyba z okazji „gorących wyborów”…
Spokojnie wrócimy do normy
Spory są konieczne, chociaż niekoniecznie polityczne
Przecież różnimy się od siebie! Dyskusja, to wymiana poglądów, ale jeżeli wszyscy mają takie same, robi się kółko wzajemnej adoracji… taka grupka „potakiwaczy”.
Przyjaźnić się można, nawet mając zupełnie skrajne poglądy na różne sprawy. To nie ma ze sobą nic wspólnego. Lubi się kogoś za to kim jest, a nie dlatego, że ma jakieś poglądy.
I tak na koniec… moja mama (zagorzała katoliczka) miała kiedyś przyjaciółkę (świadka Jehowych). Nie kładło to cienia na ich przyjaźni, bo ustaliły na początku, że jedna drugiej nie będzie namawiała do zmiany wiary. Nawet czasami rozmawiały na temat swoich religii, ale bez nacisku, tak nieobowiązująco. Czyli można?
Ja się na dziś odmeldowuję, życząc Państwu miłego wieczoru.
A, tutaj też rzecz jasna życzę spokojnej nocy.
Dobry wieczór. Fajrant i jednak od razu przerwa.
I po przerwie
Ale żeby nie było za miło, właśnie otworzyłem maila i przyszło jeszcze zlecenie na jedną fuchę, więc będę nad nim myślał, zerkając jednak na Wyspę.
Dzień dobry




Mam przed sobą „przekichany tydzień”.
Krótko mówiąc – aby do piątku (popołudniu)
A że czas szybko biegnie, mam nadzieję, że to już wkrótce… przecież Wielkanoc za pasem
Miłego wtorkowania się życzę
Witajcie!
Niebo nad Krakowem pomału się przeciera, zobaczymy co będzie dalej…
T. Myślałam, że mieszkamy w tym samym mieście?
W „moim” Krakowie niebo równo zasnute, wiatr, na termometrze 9 stopni.
Dzień dobry. Tutaj sytuacja stabilna, niebo zaciągnięte i pada, raczej się nie zanosi, żeby miało przestać. Ot, jesień.
Cześć Wyspa. Myślę, że to jest dobry czas na śniadanie…
Ja już po, ale smacznego.
Pochmurne Dzień Dobry!
Dzień dobry

Jeszcze ciemno, ale to stan przejściowy
Pada.
Co tam „pada” – leje!
A ja od 3.00 jestem unieruchomiona atakiem korzonków.
Nie ma mi kto nawet herbaty zrobić
Jo. Serdecznie współczuję. A jacyś sąsiedzi?
Musiałabym do nich IŚĆ. To po drodze bym sama tę herbatę trzasnęła
Szybciej by było.
Jo. Wykonaj „telefon do sąsiadki /sąsiada”
Nie mam.
Ale na szczęście dziecko wróciło zeszkół.
Jakieś pół godziny temu wykonałam telefon do mojego męża.
Myślałam, że już wyszedł z domu. Z telefonem przy uchu poszłam do kuchni sprawdzić jak się czuje mój rosół i wtedy usłyszałam dzwoniącą komórkę. Coś mnie tknęło i zajrzałam do pokoju. Mina mojego męża, gdy będąc w trakcie odbierania telefonu zobaczył mnie na progu-bezcenna!
Mieszkamy w małym 3 albo 4 pokojowym mieszkaniu. Już odpowiadam na pytanie czemu „albo”. Są 3 pokoje + 1 pokój zrobiony z klozetu (czyżbyście wyobrazili sobie w każdym pokoju nocnik?)
Przypomniały mi się sytuacje:
„Gdzie jesteś?”
„Czekam tam gdzie się umówiliśmy”
„Ale gdzie ? Nie widzę cię!”
Takie rozmowy osób stojących tyłem do siebie, ale w niewielkiej odległości
Dobrze, że nie odwrotnie – tzn. gdybyś myślała, że jest w domu, a on by wyszedł.
Już leje. Miasto robi się czystsze…
Wcale mnie to nie cieszy, bo przy takim wietrze nawet parasol nie pomoże!
Rzekłaś. Nie pomógł… 🙁
No to tak, za oknem leje, a nawet sypie (krupa lodowa zdaje się, bo przecież chyba nie grad), za Wisłą burza z piorunami (widać przez sieć, bo tak naocznie to nie), a ja właśnie skończyłem pracę na dziś.
I przerwa.
Już? Szczęściarz… Ale ja też właśnie dotarłem do domu.
A ja dopiero zaczynam wracać
.
Czy ja dziś tak wyjątkowo wcześnie w domu, czy Dobranocka dziś później?
Bo proszę Państwa jest Dobranocka, a ja nie w autobusie, ale w łóżku. Własnym jakby ktoś miał wątpliwości.
Nieco później niż zwykle. Bywa też czasem katastrofalnie opóźniona, ale nie dzisiaj.
Skoro już była Dobranocka i pewnie wkrótce będzie lampka czy mogę prosić o jakiś dodatek uspokająco -nasenny dla Makówki?
Czekają mnie dwa (albo i trzy) ciężkie dni.
Makóweczko, niech ci się przyśni niekończąca się noc w białej satynie z piosenki – taka wizja na pewno przyniesie ci relaks…
Trzymaj się!
Tetryku!
„…niekończąca się noc w białej satynie z piosenki …” cóż na to może odpowiedzieć blondynka (nawet już nie różowa)?
Nic. Zamiast mówić, powinna grzecznie zasnąć!
Ale zanim grzecznie zaśnie zapyta czemu nikt nie zauważył mojego jąkania się z wrażenia,że jestem w domu w czasie Dobranocki i COŚ Z TYM NIE ZROBIŁ? Ja wolę nie ruszać, aby pięterko się nie zawaliło.
Jo. Jak znów nie będziemy mogły spać -wiadomo kto jest winny -ZYGLINDA!
I przez tę Zyglindę wróciłam dziś do domu przemoknięta i zmarznięta!
Aż musiałem wyguglać, kto zacz. To jest zdaje się inna forma niemieckiego imienia Segelinda. Kojarzy mi się z jakąś wczesnośredniowieczną księżną. Raczej surową.
Q.
Wtorek i środa zapowiadają się bardzo niespokojnie za sprawą głębokiego niżu Zyglinda, który najpierw gwałtownie obniży ciśnienie, a następnie sprowadzi do Polski ulewne deszcze i porywisty wiatr.
Zyglinda — żeńskie imię germańskie, złożone z członów sig — „zwycięstwo” i lind — „miękka, łagodna” lub „tarcza ochronna”.
Jak może tak obrzydliwa pogoda nosić imię, które podobno ma coś wspólnego z łagodnością?
Przydzielają z automatu, kompletnie bezmyślnie. A powinni wybierać zgodnie ze znaczeniem.
A mnie zastanawia, czemu te wszystkie wredne zjawiska pogodowe mają wyłącznie żeńskie imiona?
” A czemu na banknotach są tylko mężczyźni?” tak reklamowo zapytam.
Ale tak serio podobno jest różnie i męskie i żeńskie, bo feministki zadały takie pytanie jak Tetryk i zaprotestowały
A tak jest? Bo wydawało mi się, że od pewnego czasu przydzielają na zmianę, raz męskie, raz żeńskie.
Witajcie!
Dziś później w pracy, znacznie później w domu.
Dzień dobry środ(k)owo tygodniowo.
Dzień dobry. Na razie nie pada, zdaje się, że wczoraj już się wylało, co się miało wylać.
Słonecznie Dzień dobry! Wieje, ale nie pada.
Jo.!
Jak Twoje korzonki?
Musiały ustąpić większym problemom.
Jakoś żyję, ale do szczęścia nieco mi brakuje. Dzięki za troskę.
Jo.Znam ten problem.Mimo choroby musimy być „na chodzie, bo kto jak nie my? Przerabiałam to z dziećmi, potem z mamą.
Podobno nie ma ludzi nue zastąpionych.
Tylko jakoś nie widzę tłumów bijących się o moje miejsce.
Jo.
Trochę same jesteśmy sobie winne, ale tak ma wiele kobiet.
Kiedyś było tak, że miałam na Wigilię być w szpitalu.
Moje dziecko, moja mama „to co będzie z Wigilią?”. Zamiast odpowiedzieć, że muszą sami sobie radzić zdalnie wszystkim kierowałam. Choć „osamotnione” były przecież trzy dorosłe osoby -mój mąż, syn i mama (jeszcze jako tako sprawna).
Albo inna sytuacja- miano mnie przyjąć do szpitala,już się zgodziłam i nagle „nie wyrażam zgody, bo jutro jest początek roku szkolnego pierwszy w życiu mojego dziecka i ja MUSZĘ być w domu”.
„Ale jak pani znowu straci przytomność proszę nie wzywać Pogotowia, bo my uważamy, że pani stan nie nadaje się do powrotu do domu”.
Ledwo stojąca na nogach wróciłam, dziecko wyszykowałam na początek roku, bo jak mogłabym mojemu emocjonalnemu dziecku zepsuć tak ważny dzień?
To nie do końca u mnie tak. Miałam za dobry przykład babci, która urodziła-się-żeby-cierpieć i matki, która nigdy nie poprosiła o pomoc, wszystko robiła sama strzelając przy tym gigantyczne fochy i uważając, że ludzkość powinna sama się domyślać, o co jej chodzi. No i jeszcze drugą babcię oraz teściową, z przekonaniem wpajające mi, że to ja jestem za wszystko odpowiedzialna.
Z tym, że ja jestem edukowalna i wreszcie wyciągnęłam odpowiednie wnioski, przekładając je na bardzo praktyczne zastosowania.
Generalnie ja zarządzam. Owszem – sama osobiście planuję, ale do realizacji zaganiam. Dzięki temu moja rodzina z przekąsem nazywa mnie Pani Kierowniczka. Znaczy ojciec, matka end kompany. Bo moi panowie na ogół nie dyskutują. Bo dyskusje ze mną na temat prac domowych kończą się przewidywalnie. Jestem okropna pod tym względem i mam powody, o których nie raz pisałam. Choćby wychowawcze. Tak, męża to też dotyczy. Ja jestem dość asertywna i upiornie konsekwentna. Ale są rzeczy, których nie mogę delegować. Albo sytuacje, które mnie żżerają. Nie darmo przecież załatwiłam sobie tocznia i tarczycę, nie?
No i to nie jest tak, że mój mąż się opierdziela, a ja padam na pysk. Jego praca musi być nadrzędna, bo to nasze jedyne źródło utrzymania. ALe jak przez dwa lata był zwolniony z wielu domowych zajęć, żeby uczyć się do MBA, a okazało się, że oglądał sobie telewizję, to zapewniam Cię, że tego, co nastąpiło po wykryciu przekrętu, nie zapomni do końca życia. W rezultacie musiał i robić certyfikat, i jeździć po zakupy dla mnie. Nie warto było.
Jo.
Mnie dwa udary i guz też czegoś nauczyły.
Proste czynności domowe łatwo zlecić -zakupy, mycie naczyń (każdy po sobie!). Jeśli chodzi o zajmowanie się małymi dziećmi mój mąż też się wykazywał bardzo solidnie, ale i tak sukcesy naszych dzieci były naszym sukcesem, a porażki to już była „moja wina” (taki dyżurny Tusk w rodzinie).
Gdzie jest moja czarna czapka lub opaska?
Szukanie czapki to zadanie z gatunku tych, których nie można zlecić nikomu.W moim małym mieszkaniu (dodatkowo zatłoczonym rzeczami z likwidowanego mieszkania mamy) na lato rzeczy zimowe upycham po walizkach itp,a potem w zimie upycham tam rzeczy letnie.
Wszystkie walizki przeglądnięte, czapki nie ma, a za chwilę trzeba jechać.
Jest! W pudełku po kasku narciarskim. Widziałam to pudełko, ale nie zaglądałam, bo zapomniałam, że kask upchnęłam gdzie indziej, a do pudełka -czapki,rękawiczki itd.
Jak ja nienawidzę się pakować! Nawet na dwa, trzy dni!Wrrrrr
To pięterko jest trochę za wysokie jak na szukanie z komórki z jadącego auta.
Może ktoś się zlituje?
A gdzie Ty teraz gnasz?
Na pogrzeb teściowej do Opoczna.Dlatego tej czarnej czapki lub opaski szukałam,bo normalnie chodzam w kolorkach różnych.
Hej,hej,hop,hop jest tu ktoś?
Dobry wieczór. Dzisiaj taki miałem zasuw, że w ogóle nie zdążyłem odtrąbić fajrantu, ale za to teraz już jestem po przerwie.