« Pierwszy maja Pod powiekami... »

Weekend na dwóch kółkach

Wobec nieoczekiwanego ataku lata pojawiła się możliwość wyciągnięcia z garażu opuszczonego tam od zeszłej jesieni roweru. Miłym pretekstem była propozycja trójki przyjaciół, którzy również (przynajmniej niektórzy z nich 😉 ) postanowili rozpocząć sezon. Ponieważ akurat w sobotę nie miałem w planach innych zajęć, z przyjemnością przyjąłem nieco wyśrubowany plan: wycieczka do Tyńca, trasą rowerową wzdłuż Wisły. Wprawdzie czterdzieści parę kilometrów jak na pierwszy raz, to nieco za dużo i dla nóg, i dla nieprzyzwyczajonego do siodła zadka, ale… trasa piękna, dzień długi, nie trzeba się śpieszyć… jedziemy!

Startowaliśmy z Nowej Huty, więc na luziku 5 km do miejsca zbiórki, no i ruszamy. Chwila jazdy pomiędzy blokami, potem przez park w stronę Tauron Areny, gdzie wieczorem miała wystąpić Metallica. Mimo wczesnej pory – wystartowaliśmy ok. 11-tej – koło Areny, otoczonej już przez ochronę i ciężarówki, kłębił się spory tłumek ludzi formujących kolejkę do najlepszych miejsc – bilety musieli mieć kupione już dawno, bo już dawno ich brakowało! Prawie wszyscy w „strojach organizacyjnych”: czarne bluzy lub podkoszulki, z charakterystycznym liternictwem, gdzieniegdzie skórzane kurtki z ćwiekami, często ciężkie buty. Prawdopodobnie mieli tam tkwić w ostrym słońcu – a wejście jest od południowego zachodu, żadnego cienia! – do otwarcia hali przed koncertem na 18-tą… Zaiste, niezwykle silne są motywacje fanów!

Kawałek za Areną zjechaliśmy na nadwiślańskie bulwary, na północnym (orograficznie lewym) brzegu rzeki. Ludzi było tu sporo, zarówno spacerujących, rowerzystów, rolkarzy, jak i opalających się na trawnikach i ławkach. Dzięki lekkiemu wiatrowi powietrze było jak na Kraków fantastycznie czyste, stąd zapewne wzmożony ruch wypoczywających nad rzeką. Minąwszy Skałkę przekroczyliśmy Wisłę, aby po krótkim odpoczynku naprzeciw Wawelu w dalszą drogę udać się już prawym brzegiem.

Trasa nad Wisłą pozwoliła dość szybko oddalić się od samochodów i innych zdobyczy cywilizacji. Początek nagłego lata to najwspanialsza pora dla przyrody: soczysta zieleń traw i drzew, mnóstwo kwiatów, śpiew ptak.ów, które w mieście dobrze przystosowują się do przekrzykiwania samochodów i innych miejskich hałasów w sumie dawały rozkosz uszom i oczom, skutecznie odwracającą uwagę od drobnostek typu skurcze nóg czy twardość siodełka.

Tuż przed Tyńcem oglądaliśmy przelew przez stopień wodny, ukształtowany na odcinek rwącej, górskiej rzeki na potrzeby treningu kajakarzy i rafterów. Można tam sobie wynająć kajak lub ponton (na 5-6 osób) i spróbować własnych sił i zapotrzebowania na adrenalinę. Widzieliśmy kilka załóg takich amatorów, mniej lub bardziej skutecznie walczących z prądem i zakosami.

Klasztor był już niewiele dalej. Po odpoczynku w ogródku podklasztornej knajpki podklejonej pod wapienne urwiska, wróciliśmy do Krakowa po drugiej stronie rzeki. Muszę przyznać, że końcówka drogi powrotnej wymagała mocnego nadrabiania ambicją braku sił, ale dojechaliśmy do końca – przecież jesteśmy skazani na sukces!

Już we wtorek byłem w stanie ponownie siąść na rower, i zrobiliśmy z małżonką króciutką wycieczkę po okolicznych wsiach. Ponownie piękna pogoda, spokój – tym razem na zupełnie nieturystycznych trasach. Lech Janerka miał rację: rower to jest to!

232 komentarze

  1. Tetryk56 pisze:

    Majowy weekend zbliża się ku końcowi, miło więc powspominać początki Happy-Grin

  2. Jo. pisze:

    Podziwiam.

  3. Quackie pisze:

    No, udało się skończyć.

    Świetne widoki, zwłaszcza te jurajskie. Zawsze mnie fascynowały wszelkie te jaskiniowe klimaty, w wapieniu jurajskim zwłaszcza.

    Jak wygląda ten szlak, jechaliście ścieżkami rowerowymi, asfaltowymi drogami, czy polnymi, wyjeżdżonymi w trawie?

  4. Quackie pisze:

    Dobranocka piętro niżej…

  5. Wiedźma pisze:

    Świetnie ! Dokładnie przeczytam i obejrzę przy porannej kawie, bo już zapaliłam lampkę na poprzednim pię Approve terku….

  6. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    Za chwilę wybywam, ale wrócę wieczorem.
    Jeśli przeżyję.
    Póki co: Gienia.
    Koffie

  7. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Udało się zwlec z piernatów. Śnił mi się ośrodek psychoterapii z własnym niedużym stokiem narciarskim i wyciągiem, na którym jednak nie jeździło się na nartach, tylko grało w piłkę, ale też nie normalna piłką do nożnej czy ręcznej, tylko jakimś er-zacem przypominającym piłkę lekarską.

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Rozpieszcza nas pogoda w ten weeeekend. Na dziś nie mam planów tak miłych, jak na początku 🙂

  9. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Delighted Wczesne godziny spędziłam na poszukiwaniu botwinki…. wymyśliłam taką zupę na powrót rodzinki. Z trudem ” upolowałam” nieco przechodzony pęczek. Szparagów za to mnóstwo, w dwóch kolorach. Approve

    • Quackie pisze:

      No właśnie tutaj się zapowiadają jakoweś szparagi… Jeszcze nie wiem, w jakiej dokładnie formie, ale chyba zielone.

  10. Wiedźma pisze:

    Dziś raczej domowo….

  11. Jo. pisze:

    Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
    Wróciłam z lekka depresją. Jak zwykle.
    Szlag mnie kiedyś trafi.

  12. miral59 pisze:

    Piękna wycieczka i piękne zdjęcia Approve
    Brawo Ukradku!!!! Brawo!
    Podziwiam, bo tyle kilometrów, to nie jest łatwo przejechać. Chociaż też fakt, że okolica piękna Pleasure

  13. miral59 pisze:

    Z tego wszystkiego zapomniałam się przywitać…
    Weekendowe dzień dobry Happy-Grin

  14. miral59 pisze:

    Dziś u mnie też była piękna pogoda, więc wybraliśmy się do Chicago. Małżonek jeżdżąc do pracy zauważył gniazda papug. Przecież nie mogliśmy tego tak zostawić!!! Musieliśmy pojechać i obcykać Happy-Grin Było z tym trochę emocji, bo w parku zastaliśmy co prawda gniazda, ale puste. A tam gdzie latały papugi, za bezpiecznie nie było. To tak zwane „Murzynowo”… dobrze, że budowały przy większych ulicach, bo nie wiem, czy na mniejsze zdecydowalibyśmy się pojechać. Mogą tam odstrzelić zadek tylko dlatego, że mamy za jasną skórę… Weary
    Ale wróciliśmy cali i zdrowi z całym zapasem zdjęć Happy-Grin
    I to najważniejsze…

  15. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś znowu większość dnia poza domem. Ale faktem jest, że ten tydzień jest wyjątkowo piękny, więc jest to miła perspektywa 🙂

  16. miral59 pisze:

    Miłego dnia życzę Delighted

  17. Jo. pisze:

    Dybry.
    Jestem nieprzytomna, a za chwilę musimy lecieć na dworzec po Madre.
    Kaaaawyyy!!!
    (jak nie piję)
    expresso PofCooks

  18. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Tak trochę na raty dzisiaj wstawałem, ale ostatecznie się udało…

  19. Tetryk56 pisze:

    I ja już zmykam… Spokojnej!

  20. Quackie pisze:

    Czas by był podsumować ten długi weekend. Uważam, że wyszedł b. produktywnie, zrobiłem wszystko, co sobie zaplanowałem, a nawet nieco więcej, tyle że roboczo, więc to żaden weekend, tylko normalny tydzień pracy. No, tak to wyszło, ale dzięki temu wykonanie pracy w terminie zrobiło się całkiem realne.

  21. Wiedźma pisze:

    Ja także uważam ten długi weekend za udany: były wycieczki, spotkania i powrót rodzinki. A królik wrócił do swojej pani w dobrej formir Delighted bardzo mu smakowała świeża, ekologiczna trawa.

  22. Wiedźma pisze:

    Już dobranoc…. a jutro poniedziałek z obowiązkami Approve

  23. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Ale mi się porobiło Amazed
    Dziś byłam na dole w pralni i słyszę, że coś kapie… rozejrzałam się podejrzliwie… Kapało z sufitu. Małżonek stwierdził, że to pewnie zmywarka przecieka i będziemy musieli kupić nową. Oczywiście zgodziłam się bez protestu.
    Zmywarka „wyprała” naczynia. Poszłam na dół, a tam dalej kapie… ki diabeł myślę sobie. Wyciągnęłam wszystko spod zlewu, a tam wody!!! Popatrzyłam uważnie, odkręciłam kran… zaczęło kapać mocniej. Zawołałam małżonka i pokazałam. Wziął latarkę, obejrzał dokładniej i stwierdził, że rura przerdzewiała i trzeba ją wymienić. Jak na złość niemal wszystkie swoje narzędzia zostawił „na robocie”. Pojechał jednak do sklepu. Kupił jakieś kolanka i rozpoczął naprawę. Tam nie ma miejsca, więc się nie pchałam z pomocą…
    Usłyszałam tylko łomot i grube przekleństwa. Prawdopodobnie facet, jak się zdrowo wkurzy to musi… inaczej się udusi Wink Overjoy
    Okazało się, że jak zaczął odkręcać, to wszystko odpadło… Amazed
    No i teraz nie tylko kapie… nie można używać ani zlewu, ani zmywarki. Nie wiem, czy nie trzeba będzie demolować również łazienki na dole i wymieniać wszystkich rur. Mąż tak się wkurzył, że rzucił to wszystko i powiedział, że na dziś ma dość „atrakcji”…
    Jak żyć? No jak? Sad

    • Jo. pisze:

      No to ładnie. Współczuję.

    • Quackie pisze:

      Ouu. Nie ma chyba gorszej roboty jak cieknąca instalacja wod-kan i to tak, że jak się zaczyna odkręcać, to „wszystko odpada”.

      • miral59 pisze:

        Najgorzej, że mój mąż nie jest hydraulikiem i nie tak do końca się na tym zna. Nie wiem, czy uda mu się to zreperować, a hydraulik jest drogi jak nie wiem co. No i nie zawsze przyjdzie tak od razu. A my nie możemy czekać. W łazience przy kuchni zlew, to raczej zlewik… Gdzie myć produkty żywnościowe, czy naczynia? Sad

        • Quackie pisze:

          Nooo… W zasadzie to w zmywarce. Od kiedy mamy, małżonka zapomniała, co to pies, bo mówi „najlepszy przyjaciel człowieka” właśnie na zmywarkę…

  24. Zoe pisze:

    Dzień dobry poweekendowo. Piękna pogoda u nas na południu Polski.

  25. Jo. pisze:

    Dzień dobry.

  26. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Pełna lampa za oknem, a ja lecę po kawę.

  27. Jo. pisze:

    Ludzie są dziwni. Mówisz: „Źle się czuję. Od 4.00 mam migrenę. I boli mnie pół szczęki oraz ucho. Dajcie mi dziś spokój.”, to łażą CAŁY DZIEŃ za tobą, dupę ci trują, czepiają każdego słowa, a następnego rana „nie, jeszcze nie jadłam śniadania, nie wychodzę z pokoju, bo nie chciałam ci się narażać”.

    • Quackie pisze:

      Tak, znam to (powiedzmy minus zdanie o śniadaniu). Umiejętność wykorzystywanie każdej okoliczności przeciwko temu, kogo te okoliczności dotyczą, jest zaiste sztuką. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że jedynym działającym sposobem jest symetryczny odwet.

      • Jo. pisze:

        NIE MAM SIŁY
        na odwety

      • Jo. pisze:

        Wiesz, ja naprawdę ledwo żyję. Nie wymyślam sobie. Całą resztkę resztki sił zużywam na minimalną obsługę domu, żeby w ogóle funkcjonował. Gonię moich panów do roboty. No to słyszę (nie od nich, rzecz jasna – oni mają resztki instynktu samozachowawczego, w zaniku bo w zaniku, ale coś tam im jeszcze zostało), że się biedakami wyręczam i jestem okropna. Bo oni TEŻ mają prawo do odpoczynku.
        Idę do siebie, z oczu schodzę, żeby nie doprowadzać do stanów zapalnych. Źle, bo się „obraziłam czy co?”. I mam dołączyć do reszty, bo reszta „przecież rozumie, każdy może się źle czuć, a ja to w ogóle mam prawo przy tych chorobach”. No to siedzę z nimi. I wszystko nie tak robię. Za wolno. Albo z za małym entuzjazmem. I jeszcze się chłopakami wyręczam. A oni by sobie pograć na konsoli poszli czy co.
        I tak w kółko, za przeproszeniem, Macieju.

        • miral59 pisze:

          Współczuję serdecznie Misio
          Najlepiej byłoby powiedzieć, żeby się ta osoba odwaliła Wink ale rozumiem, że nie zawsze można zastosować tak radykalny środek Pleasure
          Wytrwałości życzę Misio

          • Jo. pisze:

            Niestety.
            I jeszcze muszę być empatyczna, bo osoba stres przeżywa długotrwały. W przeciwieństwie do mnie, rzecz jasna

            • miral59 pisze:

              A może zastosować asertywność? Jest znacznie lepsza od empatii Thinking
              Szczególnie tam, gdzie empatia jest jednostronna…
              Swoją drogą, nigdy nie rozumiałam, dlaczego ja mam być empatyczna, jeśli ktoś to wykorzystuje do swoich celów i w najmniejszym stopniu nie stać go na podobną empatię w stosunku do mnie… Worry

              • Jo. pisze:

                Stosuję.
                Nawet nie reaguję na megafocha.
                Tylko coraz mniej mam na to siły.

                I tak sobie przypominam niektóre sytuacje z kardiologii dziecięcej 2012…

                • Quackie pisze:

                  Och. Wygląda przygnębiająco. Chyba pozostaje zapraszać możliwie rzadko.

                  A odwet nie wymaga specjalnie energii, wystarczy też wszystko interpretować tak, jakby ktoś chciał Cię obrazić/ zrobić Ci wbrew. Najpierw usłyszysz, że się pieklisz bez potrzeby, a w następnej kolejności jest szansa, że się od Ciebie odp…

                • Jo. pisze:

                  Nie mogę nie zapraszać w sytuacji jaka jest.
                  Pat.

  28. miral59 pisze:

    Znalazłam przepis na kurczaka Happy-Grin Wydaje mi się, że niektórym może to niezwykle smakować…

    „PRZEPIS NA KURCZAKA, PROSTY I SUPER!

    Kurczaka bardzo starannie umytego układamy na dnie naczynia, najlepiej szklanego.
    Dodajemy goździki, cynamon, skrapiamy cytryną.
    Tak przygotowanego kurczaka zalewamy:
    – szklanką wina białego,
    – szklanką wina czerwonego,
    – dodając 100 ml ginu,
    – 100 ml koniaku,
    – 200 ml smirnoffa,
    – 50 ml białego rumu,
    – 150 ml tequili – obowiązkowo!!!!
    Potrawy nie musimy nawet poddawać obróbce cieplnej.
    Kurczaka wypie…, bo jest zbędny.
    Natomiast sos… Sos jest zajebisty, paluszki lizać!

    P. S. Kurczak musi być martwy, bo inaczej bydle sos wychleje!!!

    SMACZNEGO!”

    Skopiowałam w całości i niczego nie zmieniałam. Jak się Wam podoba? Delicious

    • Quackie pisze:

      Tak, to cudny przepis!

      Swoją drogą, przypomina mi się przepis na babeczki z kremem, cośmy je robili na nartach z Szyprem, nie raz i nie dwa. Krem wymaga szkockiej whisky, więc zawsze się kupowało, 0,7 albo i 1 litr, z czego do kremu szły jakieś dwie łyżeczki, ale przecież ukręcanie kremu w warunkach górskich, z dala od własnej kuchni i udogodnień cywilizacyjnych, też wymaga energii i paliwa!

      • Wiedźma pisze:

        A robiłeś kiedyś krem w doniczce ? Bo ja tak. w Szyndzielni, razem z przemiłą prawniczką z Warszawy ….to były czyjeś imieniny, a czasy były mało ” podażowe”. Overjoy

  29. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Wir po długim weekendzie zrobił swoje.

  30. Bożena pisze:

    No i zabrał mi laptopa do środy lub czwartku. Niestety… Cry

    • Quackie pisze:

      Och. To trochę dziwne, przysiągłbym, że przy takich objawach coś jest nie tak z oprogramowaniem, a nie sprzętem – a na takie problemy zabierać lapka na 2-3 dni?

  31. Quackie pisze:

    Melduję posłusznie, że jestem po robocie i jeszcze paru pomniejszych rzeczach, wszystko się udało wykonać. I niestety przerwa. Ale zanim, spróbuję zerknąć, co tam się działo dzisiaj…

  32. bozena pisze:

    Dobranoc

  33. Jo. pisze:

    Chyba spróbuję zasnąć.
    Do jutra.

  34. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jak się dobrze śpi, to wszystko można sobie wmówić. Dziś obudziłem się nad ranem, popatrzyłem na zegarek, stwierdziłem, że jeszcze godzina czasu i obróciłem się na drugi bok. I w tym momencie zadzwonił budzik, bo to niestety już był ten czas… Sad

  35. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzisiaj znów nocka z przerwą, ale jakoś sobie radzę. No i dzień roboczy też będzie z przerwami…

  36. bozena pisze:

    Kawa dobrze nam zrobi expresso

  37. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Sytuacja zmusiła mnie do rozglądania się za nową pracą. Za 15 minut mam rozmowę rekrutacyjną. Oczywiście pierwszym i najważniejszym postulatem będzie nieograniczony dostęp do Madagaskaru o każdej porze Happy-Grin

  38. gimi pisze:

    Oj, a ja znów z opóźnieniem, ale za to jaka ładna wycieczka;)
    Miłego;)

  39. Jo. pisze:

    Majowy horror? Matki maturzystów.
    Ojcowie są zdecydowanie mniej histeryczni. O ile w ogóle.

    • Zoe pisze:

      Heh. Córka coś wczoraj narzekała na matematykę. A dzisiaj stwierdziła, że podstawa z angielskiego to wyjątkowy banał. Teraz o ile się nie mylę zdaje poszerzony angielski. Ale głowy sobie nie dam uciąć.

      • Jo. pisze:

        No mówiłam!
        Trzy moje koleżanki urządzają swoim dzieciom takie przedstawienie, że ja się dziwię, jak one (te dzieci) w ogóle mogą cokolwiek zdawać..

      • Quackie pisze:

        Najjunior chyba nieźle wypadł. Ale akurat przy małżonce anglistce inaczej nie mógł (chociaż o dziwo nie urządzała w tym względzie żadnych przedstawień).

        • Jo. pisze:

          Wyjątek potwierdzający regułę.
          Tylko się cieszyć.

          • Quackie pisze:

            Taa, tym większy, że w przedstawieniach to ona jest niezła, tyle że na inny temat. A na uczeniu angielskiego po prostu się zna i może dlatego nie musi nadrabiać dramą.

  40. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Spałam dziś za krótko i czuję się tak, jakbym się nie kładła Tired A tu zaraz trzeba iść do pracy… Sad
    Wczoraj po pracy mąż wziął się do pracy i wymienił wszystkie rury pod zlewem w kuchni Happy Hydraulikiem nie jest, to się przy okazji naklął ile wlezie (a nawet więcej). Coś mu tam nie pasowało… ok. 21:30 jeździł do sklepu po coś tam…
    A gdy o 24:30 puścił wodę, znowu zaczęło kapać Weary Wściekły tak, że strach było podchodzić, wziął jakąś pastę w tubie, żeby uszczelnić. Okazało się, że gdzieś „na robocie” zostawił wyciskarkę do tego, a nowej nie kupił…
    Strach było się do niego odezwać, taki był wściekły. Jakoś sobie poradził i powiedział, że idzie spać.
    W zasadzie nie musiałam mu towarzyszyć, ale pomóc nie miałam jak, a nie chciałam go tak samego z tym problemem zostawić. Także poszliśmy spać o 1, a o 5 pobudka Weary
    Dziś już nic nie cieknie, uszczelnienie trzyma Happy-Grin Powiedziałam małżonkowi, że jestem z niego dumna. Nie zna się, a zreperował Happy-Grin
    Ale mam w kuchni taki bajzel, że sama nie wiem w co najpierw ręce wsadzić Amazed Po pracy czeka mnie praca… bo i jakiś obiad dobrze byłoby zrobić Delicious
    Ale co tam!!! Najważniejsze, że nie trzeba było kuć ścian i wymieniać całej instalacji Happy-Grin Bo nie wiem, czy małżonek by sobie z tym poradził…
    Miłego dnia życzę Delighted

    • Jo. pisze:

      Mój raz zlew wymieniał.
      Od tamtej pory ma dożywotni zakaz dotykanie się do hydrauliki.

      • miral59 pisze:

        Overjoy
        Aż tak źle było? Overjoy
        Mojemu udało się wymienić zlew i szafkę w łazience na dole bez problemów. Ale tam nie mieliśmy przerdzewiałych rur. Poszło więc szybko, łatwo i przyjemnie Wink
        Tutaj było znacznie gorzej, ale sobie poradził i jestem z niego dumna Pleasure

        • Tetryk56 pisze:

          Gratuluję wyboru! Wink

        • Jo. pisze:

          O Jezu… Było jeszcze gorzej, niż źle. O mało go nie zabiłam. Bo się uparł, że on to zrobi i nie będzie żadnego hydraulika wołał.
          A nie zna się i w ogóle nie powinien tykać czegokolwiek związanego z hydrauliką!

          • miral59 pisze:

            Mój małżonek też hydraulikiem nie jest. Uczył się na elektryka Delighted Ale właściwie to wszystko potrafi zrobić, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wink Happy-Grin
            To taka „złota rączka”. Chociaż czasami coś mi się w środku przewraca, bo jest bardzo dokładny, czyli na wszystko potrzebuje sporo czasu. Z jednej strony to dobrze, bo jak coś zrobi, to nie trzeba potem poprawiać. Z drugiej strony, to ja bym chciała rach-ciach, potem posprzątać i po sprawie Overjoy

            • Jo. pisze:

              Mój to magister inżynier elektronik.
              Naprawdę nie łapię tematu, ale podobno to ma sens i właśnie tak brzmi.

              Ja bym mu elektroniki nie dała do ręki…

              Od lat zajmuje się realizacją kontraktów. I chyba na firmowe kontrakty zużywa całe swoje … eee … możliwości, bo z realizacją domowych projektów to delikatnie mówiąc „i nie trzeba mu co pół roku przypominać”.

  41. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Mnie akurat z hydrauliką jako tako idzie (chociaż dawno nie miałem okazji tego udowadniać, tfu tfu), gorzej z elektrycznością.

    Dzisiaj był bardzo produktywny dzień, najlepszy dowód, o której kończę. Tak że tego – przerwa.

    • Tetryk56 pisze:

      U mnie w tych sprawach najgorzej jest z chęciami… z elektryką i elementarną hydrauliką sobie radzę Wink

      • Quackie pisze:

        Brak prysznica/ zmywarki/ pralki potrafi w cudowny sposób dodać facetowi motywacji… Happy-Grin

        • miral59 pisze:

          O toto, Mistrzu Q. Małżonek czasami przybiera się do zrobienia czegoś bardzo długo. Tak jak Ukratek, potrzebuje nabrać chęci, ale tu nie miał wyboru Wink Nie da się normalnie funkcjonować bez zlewu w kuchni. Jest niezbędny…

          • Quackie pisze:

            Jest nawet takie powiedzenie (męskie): „Jak powiedziałem, że to zrobię, to to zrobię, i nie ma potrzeby przypominać mi o tym co pół roku!”

  42. Jo. pisze:

    MUSZĘ Wam to napisać, bo po prostu nie wierzę własnym oczom.

    Otóż jedna moja koleżanka, rozbuchana histerycznie z powodu matury swojej latorośli, piątkowej przez wszystkie klasy dotychczasowej edukacji, z olimpiadami i tak dalej, napisała mi tak: „Nie spodziewam się, że zrozumiesz te emocje, bo masz dzieci, które nigdy nie będą zdawać żadnego liczącego się egzaminu.”.

    Normalnie…

    • Tetryk56 pisze:

      Zdumiewający jest obserwowany ostatnio wysyp kretynów. A może to tylko ja jestem naiwny, a sytuacja niestety jest normą?

      • Jo. pisze:

        No właśnie też się nad tym zastanawiam.

        • miral59 pisze:

          Mnie też od jakiegoś czasu chodzi takie coś po głowie Thinking
          I sama nie wiem, czy do tej pory byłam głucha i ślepa, czy po prostu ci kretyni dopiero teraz wyłażą z nor i robią się coraz bardziej popularni?

          • miral59 pisze:

            Co prawda nie tak często politykujemy na Wyspie, ale przypomniał mi się ostatnio oglądany „występ” jednego z polityków partii rządzącej. Reporterka zapytała go dlaczego w TVP-info, propaganda sukcesu jest tak nachalna, że aż mało prawdopodobna. Jak można taki program puszczać? Polityk odpowiedział, że on rozumie, że programy mogą urażać inteligencję wielu osób, ale te programy są przeznaczone dla ich wyborców… Overjoy

            • Jo. pisze:

              Raz prawdę powiedział Overjoy

              • miral59 pisze:

                Też tak myślę Overjoy
                I muszę przyznać, że gdybym jakimś cudem była ich zwolennikiem, to na 100% bym przestała… od razu widać jaki mają szacunek do tych, którzy na nich głosują. Ale jeśli ich wyborcom to nie przeszkadza, to znaczy, że ten polityk miał rację…

                • Jo. pisze:

                  A pamiętasz posłanki Samoobrony i ich bronienie jurnych mężów?
                  Najwyraźniej każdy ma taki elektorat, na jaki zasługuje.

    • Quackie pisze:

      Ekhm. No chyba jednak przestałaby być moją koleżanką w szybkim tempie.

    • Wiedźma pisze:

      Wstrętna baba….. ze skórą nosorożca i wdziękiem hipopotama ! Distort

    • miral59 pisze:

      Powinnaś napisać „moja była koleżanka” Wink
      Z idiotami lepiej się nie zadawać, bo wiesz… „kto z kim przestaje…”
      Worry

  43. Quackie pisze:

    No to spokojnej.

    Czyli daję nura w odmęty Internetu w poszukiwaniu dobranocki.

  44. Zocha pisze:

    Nie zdążyłam przed dobranocką 🙁 Wzorem nietoperzy prowadzę nocną aktywność, przywitam się więc z Państwem na noc i dzień dobry.
    Bywam na Wyspie od…lat 😉 , jednak dopiero opisana powyżej wycieczka przyczyniła się do wyjścia z cienia. Sprowokowałam niejako ten iście maratoński Tour de Tyniec, a zachęcona przez Autora opowieści z przyjemnością dołączę do Wyspiarzy 🙂

  45. Wiedźma pisze:

    Nocna zmora na stanowisku . mimo dnia z reklamy (żeby mi się tak chciało, jak nie chce )…. Tears

  46. Wiedźma pisze:

    Ach ten muzyczny deszcz…. jak bym chci Please ała go w naturze

  47. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Padam na dziób Tired Ale po pracy doprowadziłam kuchnię do stanu używalności i znowu jest normalnie Happy-Grin
    Może nie byłoby tak źle, gdyby nie temperatura… prawie 30C Worry
    Miłego dnia życzę Delighted

    • gimi pisze:

      Miralko, jak ty piszesz, że padasz na DZIÓB to ja Ci normalnie wierzę;-)
      A u nas chyba zanosi się na potężną burzę, bo z każdej strony zdjęcia robią no chyba że to google aktualizuje widoki;-P

      • miral59 pisze:

        U nas dziś była burza… nawet gradem sypnęło. Może dlatego czułam się taka zmęczona? Jak ciśnienie atmosferyczne skacze, to ja jestem do niczego… a już na pewno nie do pracy Sad
        A jeszcze na dokładkę miałam dziś ciężki dzień i strasznie długi. Wyjechałam troszkę po 8 rano i wróciłam troszkę po 20. Prawie dwie godziny jazdy (to sobie posiedziałam Wink ) i 10 godz na nogach…
        Czyli znowu padam na dziób… Wink

  48. bozena pisze:

    Dzien dobry Delighted jeszcze z telrfonu…

  49. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Ależ w nocy popadało.
    Kolejny dzień maratonu maturalnego dla towarzystwa mającego dzieci w tym wieku.
    Moje znowu coś dzisiaj zdaje…:-)
    Wczorajsze angielskie ponoć luzik, natomiast przedwczorajsza matematyka mniej luzik…

  50. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś postanowiłem pojechać do pracy na rowerze, bo po południu planujemy „rajd Eurocyklistów” po Krakowie. Ledwie dojechałem do skraju osiedla, nacisnąłem mocniej pod niewielką górkę – i odłamałem pedał! Pierwszy raz widziałem złamaną oś pedałow!
    Aaaaa!

    • Quackie pisze:

      No to zaiste nietypowo. Plastikową część, która kręci się naokoło osi, to owszem, złamałem (potem wymieniłem na metalowe), ale samej osi – nie. Jak to było u Borchardta? „Znaczy za silny”?

    • Zoe pisze:

      Moc Cię rozpiera,
      masz powera!
      Happy-Grin

  51. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Lampa. Matur ciąg dalszy, jak u pana Z. (dzisiaj od rana matma rozszerzona – nie pytajcie).

  52. Jo. pisze:

    Zdecydowanie trza Gieni.
    Koffie

  53. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry:)
    Kawy, dużo kawy, albo nie bo za chwile ruszam z autem (znów) do mechanika, a nie chciałabym gościa pobić przecież….chociaż może i mu się należy…

  54. Jo. pisze:

    Odszczekuję wszystko, co napisałam o braku zainteresowania moją sytuacją ze strony moich… znaczy mojej rodziny.
    „O, to więcej kasy dostaniecie! Tak słyszałam w telewizji! Aaa… ciebie to przecież nie dotyczy, bo to tylko dla dorosłych niepełnosprawnych… I to takich w stopniu znacznym… No jaka szkoda…”.

    Kuba ma 21 lat i orzeczoną przez sąd niepełnosprawność w stopniu znacznym. To tak na marginesie.

  55. Jo. pisze:

    Wiem, że wcześnie, ale bateryjki poszły precz. I coś nie chcą wrócić.
    Do jutra, psze państwa.

  56. Quackie pisze:

    A ja najpierw miałem fajrant, potem zamiast Wyspy widziałem błąd bazy danych czy coś w tym guście, a potem zadzwonił jeden wysokiej klasy fachowiec, który specjalnie dla mnie znalazł czas, żeby mi skonsultować parę rzeczy do pracy… i właśnie skończyłem rozmowę.

    Swoją drogą, w sam raz na dobranockę dzisiaj. Worry No to idę szukać.

  57. gimi pisze:

    Dobrej nocy wszystkim,
    Kołysanka bardzo przyjemna, jakiś taki przyjemny humor mi się zrobił (a kiedy siadałam do komputera miałam ochotę roztrzaskać go siekierą).
    A szanownego Tetryka uprasza się o wizytę na poczcie.
    Elektronicznej.

  58. Zocha pisze:

    Na dobranoc zapraszam na nowe pięterko… spokojnej 🙂 !

Skomentuj Jo. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)