Trochę wysoko się zrobiło na poprzednim pięterku, więc tu pokażę wam, że pani Zima w starannie odnowionym makijażu przywędrowała już od Zoe’go także do mnie. Widoki z mojego okna już znacie – i to jest kolejna odsłona tej serii, wykonana dziś po przebudzeniu, kiedy światło było już niezłe – chmury się na chwilę rozrzedziły – i śnieg w tym momencie nie prószył.
Zdjęcia nie są tak dobre, jak na poprzednim pięterku, ale to maksimum, które mogę wycisnąć z mojego aparaciku… a biały Kraków to rzadkość ostatnimi laty.
« O zimie, piciu i jedzeniu. Czyli jak żyć na przełomie roku. | Automotobajka lub i nie » |
21
sty 2018
Ciekawe, jak długo będziemy cieszyć się zimowymi pejzażami?
Fajnie jest mieć widok z okna na jakąś przyrodę.
Ale to chyba zaraz po opadach, bo lada ptak usiądzie, to otrząśnie, i zostają czarne ogigle na tle resztek śniegu na grubszych konarach.
Drobny śnieżek pada przez cały dzień, teraz wygląda to prawie podobnie 🙂 Widocznie ptaki się obijają…
Na dobranockę zapraszam jeszcze piętro niżej!
Dzień dobry poniedziałkowo. Faktycznie lekki mrozik. Trochę chlapy na drogach.
U mnie -4.

I domofon z czkawką przez całą noc.
Gieniu! Per favore!
O, o tym właśnie.
A nie macie w domofonie wyłącznika? Jakby ktoś, dajmy na to, głupie dowcipy robił?
No właśnie nie mamy.
Ale czekaj, tu się w ogóle niezła afera zrobiła.
Opowiedzieć?
Pewnie!
Rano okazało się, że domofony szalały chyba we wszystkich domach na osiedlu. „Trójka klasowa” wzięła się do roboty. No i niezłe rzeczy wyszły.
Po pierwsze: firma, która instalowała system w pierwszym etapie, już nie istnieje. Po drugie: zainstalowała przestarzały system, niekompatybilny z niczym, do którego nie można było podłączyć drugiego etapu osiedla, więc dla drugiego etapu wybrano inne rozwiązanie. Połączenie obu systemów spowodowało nieustanne problemy, z których co chwilę wyłączający się podgląd na kamery osiedlowe i żyjące własnym nocnym życiem domofony, to tylko część.
Otóż w centralce słychać rozmowy w domach. Nawet po odłożeniu słuchawki…
Natomiast nie ma opcji połączenia się domofonem z ochroną. Co chwilę nie można otworzyć zdalnie bramy wjazdowej (z domowego domofonu). Domofonów nie można wyciszyć ani wyłączyć. Oraz potrafią postawić na nogi wszystkich o dowolnej porze. Nam w ubiegłym tygodniu włączył się w całym domu dźwięk, jakbyśmy byli wszyscy pod alarmem, albo na podsłuchu.
Nie ma winnego. Nie można tego wymienić w ramach gwarancji. Administracja kompletnie nie radzi sobie z tematem. Mieszkańcy nie zamierzają płacić grubych pieniędzy za nowy system, a deweloper ma wszystko w dupie, bo przecież on osiedle okablował, znaczy sprawa załatwiona.
Czy myślałaś już o założeniu działalności gospodarczej „Hodowla scenariuszy”? Widzę tu niezłe perspektywy wpływów…
Tia…
Przeglądałam właśnie pierwszą część mojej drugiej książki. I zastanawiam się, czy ktoś mi uwierzy w to, co piszę.
Mogę Cię zacytować?
Znaczy i tak to zrobię, ale chciałam być miła i zapytać.
Jasne! Nie przywiązuję wagi do „własności intelektualnej” wypowiedzi; byleby nie była przekręcana 😉
skype?
Woooow. Jednakże jestem dziwnie spokojny, że dobry prawnik ze strony mieszkańców by to załatwił w trymiga (nie macie jakiegoś sąsiada z tego fachu?). Zakłócenie prywatności, miru domowego i ciszy nocnej, przekazanie docelowemu klientowi towaru wadliwego z wadą ujawnioną po okresie gwarancji (jak sądzę) – ktoś przecież odpowiada za taką infrastrukturę?
Kilku to nawet tu mieszka…
JA bym tu porządek zrobiła.
Idealny porządek.
Idealny Ład.
Tylko, że cholera nie jestem po tatusiu prawnikiem. Uczyć mi się nie chciało. Na socjologię poszłam.
To pomyśl o jakiejś sztuczce socjologicznej, żeby zintegrować sąsiadów wokół problemu z domofonami i żeby sąsiedzi-prawnicy ogarnęli temat od strony swojej branży, o!
Za leniwa jestem.
Poza tym, wiesz – oni są KIMŚ, ja NIKIM, więc mało prawdopodobne, aby wzięli pod uwagę moje sugestie, a ja nie mam siły się z koniem kopać.
Jeszcze lepiej: pomyśl o sztuczce socjologicznej jak wyżej, ale takiej, żeby pomyśleli, że sami na to wpadli, wtedy się tym zajmą za Ciebie. I jeszcze może takiej, żeby mieli poczucie, że pomagają przy tym biednej, niekumatej Matce Autyzmu, hę? [Si, pamiętam, że tego argumentu nie lubisz używać, ale z lenistwa chyba można?]
Ja to bywam czasem uparty.
Nie sądziłam, że mój głos coś znaczy… – jak tłumaczyła się pewna posłanka z Wrocławia…
Tetryku: nie, ja jestem po prostu za leniwa.
Miszczu Q – jasne, że można. Zwłaszcza z premedytacją.
Bry! Dzisiaj spałem troszkę na raty. Kawa koniecznie.
Dzień dobry wszystkim.
Powróconam. Odobrażonam na blogowiska (zwłaszcza na swoje).
I u mnie zima i -4.
Do pracy zaspałam, to nawet przez okno nie wyglądnęłam.
Miłego!
Miło, że odobrażona 🙂
Dzień dobry



U Tetryka zima za oknem, a u mnie burza z piorunami. Co jakiś czas błyśnie i zagrzmi…
Czyżby po mroźnej zimie już następowała wiosna?
W sumie nie miałabym nic przeciw temu…
Ha. U znajomego w Glasgow była wczoraj czy też przedwczoraj ŚNIEŻYCA z piorunami. Dzisiaj wszakże już niemal po śniegu (tam, bo tutaj leży).
Witajcie!
Obsłużyliśmy dzisiaj 186 interwencji po rekonfiguracji systemu. Brrr…
Prawie jak Mr Weasley.
Ojej! Brrr
Dobry wieczór, już (!!!) fajrant. Zobaczę, kiedy przerwa, i ile potrwa, a potem dam znać 🙂
Dobry wieczór, wpadłam na soczek, znajdzie się jakiś? ☺ za zimą tylko potęsknię, acz wczoraj chyba łupało gradem w Gdańsku…
Soooczeekk? Mamy, wprawdzie z chmielu, i chwilę już stoi, ale chyba jeszcze się nada…
To jednak tylko popatrzę
Chryste… teraz BB z gorączką
Idę się załamać.
Brat nie jest w stanie przekonać go do plasterków („Zobacz, mnie przylepili i podziałało!”)?
NIKT nie jest w stanie go przekonać do niczego.
A, nie. To odwrotnie…
Dzień dobry.

Sytuacja jakby nieco opanowana.
Domofon milczy. Gorączka na poziomie tłuczenia wirusów, nie pacjenta. Kot dopiero teraz drze się o drzwi.
Komuś kawoherbaty?
Dzień dobry. Śpiące dzień dobry. Poproszę o coś co mnie rozbudzi. Bo zaraz zasnę. Już śpię…
To tak jak ja.

O właśnie, to mi zrobi dobrze. Może nawet uspokoi i obniży ciśnienie.
Witajcie!
Takie wspólne publiczne spanie to jednak trąci perwersją!
Ja jednak nie umiem. W ogóle nie ma mowy o żadnym publicznym, bo ja z obcą osobą w pokoju nie zasnę.
Jeszcze ktoś się dziwi mojej zaciekłej walce o niepołożenie się do szpitala?
A ja, jak jestem śpiąca, to może w tym samym pomieszczeniu spać tłum ludzi i mnie to nie przeszkadza, ani wzrusza. Po prostu zamykam oczki i śpię
Dzień dobry, tutaj od rana tragedia, armageddon i sajgon, trzy w jednym, po pięciu minutach okazuje się, że guzik prawda, ale co krwi napsute, to napsute. Że oszczędzę Wyspiarzom szczegółów.
Teraz już całkiem spokojnie wypiję pierwszą kawę, proszę Państwa.
Ja zgłaszam chorobowe. Coś przeziębiony jestem już od tygodnia i nie mam siły pisać..
Zdrowiej pan!
Zdrowiej, zdrowiej!
Zdrówka życzę
Dobry wieczór. Fajrant. Przerwa. Za chwilkę.
A mnie się nawet już udało zjeść kolację…
No to sukces. Ja co prawda straciłem pół godziny z przerwy, usiłując dokonać pewnej operacji bankowej przez internet, po czym dopiero pani na infolinii wyjaśniła, dlaczego to niemożliwe (i wyjątkowo miała rację, co nie zmienia w niczym faktu, że bank ma niektóre procedury głupie i bynajmniej nie przyjazne klientom, i wcale nie chodzi o bezpieczeństwo konta).
To ja smutno na dobranoc. Nie żyje Ursula K. Le Guin. Dla czytelników literatury SF pisarka ikona. Reszta pewnie nawet o niej nie słyszała…
Masz rację. Nie jestem miłośnikiem SF i to nazwisko nic mi nie mówi. Ale sprawdziłam na internecie… miała 88 lat.
Ooo… Kosiarz nie próżnuje od Nowego Roku.
No właśnie widziałem na FB. Osobiście nie znałem, ale znam paru jej tłumaczy (wirtualnie).
Dzień dobry

U mnie znowu wróciła zima, chociaż nie tak do końca. Śniegu co kot napłakał, a i mróz już nie ten. Zapowiadają kolejne ocieplenie…
Dziś o mało co, a zeszłabym na zawał
Stałam przy kuchence i mieszałam w garnku. Takie mało absorbujące zajęcie… a tu jak coś walnie w okno! Mało szyba nie wypadła! Stałam może dwa kroki od okna. A to pieroński drapol chciał sobie złapać kolację. Tylko pióra fruwały w powietrzu, a i tak nic nie upolował. Musiał on wyrżnąć w to okno, bo te maluchy nie walą z taką siłą, a jeśliby już któryś przydzwonił trochę mocnej, to leżałby martwy pod oknem. 

Tylko to uderzenie w szybę. Tak mocne i tak niespodziewane… 
Już mam całe okno w tłustych, jasnych plamach. To od ptaków uciekających od drapoli, albo i od samych drapoli. A kto będzie mył okno podczas mrozów? Muszę zaczekać do wiosny. Ciekawe czy jeszcze coś będzie przez te plamy widać…
Oczywiście nie plamy wywołały nagły wzrost ciśnienia
Podobna szarża ptaka na szybę przydarzyła się koleżance rano następnego dnia po ataku na WTC… Mało nie padła przy komputerze.
Się nie dziwię koleżance… Można paść, nawet bez ataku na WTC, a co dopiero mówić dzień po
Kiedyś widziałem taką szarżę w wykonaniu kwiczoła. Niby niewielki ptak, mniejszy od gołębia, ale skończyło się wymianą szyby (u Babci).
A kwiczoł przeżył? Bo dużo zależy od tego jak w taką szybę uderza.
A w nasze okno latem przydzwonił piękny dzięciołek z czerwoną czapeczką na głowie. Strasznie mi go było żal, bo niesttey z oknem nie miał żadnych szans:(
Mnie też żal takich ptaszków.
…bry
Herbaty bym się napiła. Na przykład assam dagapur.

Ha. To ja może jakiegoś dobrego earl greya, ale później, bo na razie kawa, oczywista sprawa.
A ja nie mogę earl greya, chociaż to moja ulubiona herbata
Mam straszną alergię
Próbowałem znaleźć niealergizującą, ale 1. Internet takiej nie widzi, 2. Nie wiem, czy Ciebie też by faktycznie nie alergizowała.
Przechlapane.
Dzień dobry. Dnia przybywa. I tego się będę trzymał.
Witajcie!
Dnia przybywa, Zoe w formie, i tylko Ursuli szkoda…
Moja forma jest daleka od optymalnej…
Wczoraj z kolegą wymyśliliśmy w tej szarzyźnie, żeby tym wszystkim tradycyjnie rzucić i (nie jechać w Bieszczady bo tam wszyscy chcą jechać) popłynąć kajakami do Australii. Szukamy chętnych do wioseł bo machać to nam się nie za bardzo chce.
Zapytaj pana Aleksandra Dobę, czyby się nie wybrał. Jest w tym dobry.
Nie wiem jak u niego z chodzeniem. Bo jak już dopłyniemy do wybrzeży Antypodów to idziemy na nogach do Alice Springs.
A tego nie wiem. Ale jakbym tak płynął kajakiem przez ocean, to na pewno chciałbym rozprostować trochę nogi. Może być w trakcie spaceru.
Niezła koncepcja.
Brytyjczycy zawojowali świat w ten sposób.
Powiem Ci w sekrecie, że projekt „Do Australii kajakiem” zawsze wraca w moich rozmowach z kolegą w trzech przypadkach:
1. Wtedy gdy nas wk… nasze żony
2. Wtedy gdy nas wk… nasze dzieci
3. Wtedy gdy nas wk… nasze żony, dzieci i cała reszta.
No to przecież Brytyjczycy nie! Ich uczono, że trzeba wtedy zamknąć oczy i myśleć o Anglii!
To Brytyjki.
Brytyjki też?

Dobry. Na razie muszę powiedzieć, że owszem. Cisza i względny święty spokój naokoło. Lecę po kawę.
Spokojnego dnia. U nas pada deszcz i pięknie przymarza do podłoża, ale będzie wesoła droga do domu…
Dzień dobry



Jak mi się strasznie nie chce iść do pracy
Ale jak mus, to mus…
Miłego dnia życzę
Współczuję . Ale jak mus , to mus … Miałem kiedyś pracę , z której wracałem ostatnim tramwajem i nie mogłem doczekać ranka ,aby znów znalęzć się w swoim żywiole . Może przygotuj sobie , do wysłuchania przed pracą dzwiekowe nagranie , które lubisz ,wszak muzyka łagodzi obyczaje . Pamiętaj , tylko nie piosenkę z dawnych lat pt: ” Do roboty ” !!!
oo, też miałam taki etap w życiu, że leciałam o 4 rano jak na skrzydłach 😀 Ale dość krótki – przyznaję 😉
Dobry wieczór Tubylcom
Witaj, Bee! Miło, że wróciłaś 🙂
A może taka piosenka pt: „Do roboty” byłaby motywacyjna?


Chyba muszę wypróbować…
A to co lubię robić, nie pozwala na zapłacenie rachunków, więc robię to co muszę… takie życie…
Dobry wieczór. Załamka, z robotą jeszcze w lesie, więc wracam do niej, ale zostawiam taktyczny wpis na Wyspie i będę zerkał.
Idę spać. Bo jak nie pójdę, to tu się krew poleje.
W tym kontekście tradycyjne życzenia „spokojnej” nabierają szczególnego wyrazu…

Nawet się udała.
Aż się zazdziwienia obudziłam koło siódmej.
Witajcie!
Różowe chmurki na niebie – słońce wstaje dzisiaj jako dziewczynka!
Dzień dobry. Te różowe chmurki to na moim niebie były tak około 15 minut temu. Może będzie ładny dzień.
Dzień dobry.

Ja bym chciała kakałko i chałeczkę, ale tam na dole szykują parówki.
Darowanemu koniu…
Dzień dobry. Zaspawszy, więc w niedoczasie. To ja jak zwykle kawusię poproszę, bo parę rzecz do zrobienia mam. Aha, śniegu zostały nędzne resztki – jezdnie i chodniki czarne i mokre.
Siedziałam cztery godziny w szpitalnej przychodni tylko po to, żeby dowiedzieć się, że pani doktor nie ma pojęcia dlaczego umieram.
No to ja poproszę Martini Prosecco.
Double!
I na dodatek z granatem!
Zrób jej na złość – skoro jest taka głupia że nie wie dlaczego, przestań umierać. Zobaczysz – też nie będzie wiedziała dlaczego i zostanie z podwójnie głupią miną…
Taki mam zamiar.
Piter pojechał z Kuba do lekarza, bo ten od tygodnia chory. Z gorączką.
Zgadniecie?
Lekarz NIE WIE CO MU DOLEGA.
Matko jedyna!!! To do jakich lekarzy Wy chodzicie, że nic nie wiedzą?!!!

Ale to mi przypomina, jak kiedyś mój syn był chory i też nie było wiadomo na co. Podwyższona temperatura, pokasływał (nie to żeby kaszlał)i ogólnie kiepsko się czuł. Zaciągnęłam go do znajomego lekarza, a ten od razu zgadł (rzetelna wiedza), że to pęcherzykowe zapalenie płuc. Tego nie słychać, bo zaatakowane są nie drogi oddechowe, a miąższ. Pokazywał mi na synka przeponie, że dziecko ma nieprawidłowy tor oddychania. Dla pewności wysłał na rentgen. I faktycznie zmiany w płucach były… ale to był praktyk. Zastępca szefa Instytutu Matki i Dziecka w Białymstoku.
Także jak Wasz lekarz nie wie co Kubie jest, idźcie do innego. Bo przecież gorączka nie bierze się z niczego i lepiej wiedzieć co mu jest, żeby odpowiednio dobrać leczenie.
Powodzenia życzę
Niestety ostatnie doświadczenia nie podnoszą mojej opinii o lekarzach, którą nabyłam próbując przez trzy lata zdiagnozować limo pod okiem. Chodziłam od lekarza, do lekarza. Poza psychiatrą zaliczyłam chyba wszystko, co zaliczyć mogłam. Każdy rozkładał ręce i mówił, że wszystko jest w porządku, a wyniki badań mam prawidłowe. Na pytanie: „OK, to skąd wielka opuchlizna pod okiem???”, każdy odpowiadał, że nie ma pojęcia.
Potem okazało się, że to lupus. A w komplecie mam kilka alergii, niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Zestaw chorób autoimmunologicznych. I żaden lekarz, ŻADEN! nie wpadł na to przez trzy lata!
Kiedy miałem ok. 6 lat, dopadła mnie ostra gorączka. Mama – lekarz, wprawdzie okulista, ale zawsze, w konsultacji z kolegami ze szpitala nie potrafiła znaleźć przyczyny – bez bólu, leciałem przez ręce i grzałem jak piec. Z braku lepszego pomysłu zawiozła mnie późnym wieczorem do szpitala, gdzie od ręki trafiłem na stół i zostałem pozbawiony wyrostka robaczkowego, który był tuż przed perforacją. Objawy były jednak tak nietypowe, że w zasadzie cięli mnie na intuicję. I dobrze, że ją ktoś miał… Ponoć pół godziny brakło do poważnych komplikacji.
Medycyna nie jest nauką ścisłą…
To dodaj do tego autystę, który nie potrafi powiedzieć, co go boli itd.
Fajrant. I przerwa od kompa. Sorry.
Dzień dobry. Piątek jak zapewne państwo wiedzą. Niebo różowieje już mocno na wschodzie. No piątkujmy (mimo nienajlepszego samopoczucia niektórych)
Witajcie!
Lepszego samopoczucia WSZYSTKIM! A najbardziej niektórym, najbardziej potrzebującym!
Dzień dobry! Od rana trochę biegania, ale po domu. Śniegu to już prawie nie ma, zachowały się ilości mikroskopijne tam, gdzie były największe zaspy.
Piątek piątek, a tu by kawy trzeba, żeby do weekendu wytrzymać!
Ja poproszę.
Dzisiaj żadnych lekarzy.
Południowa chwila oddechu. Przerwa na:

Chętnie!
Męczył mnie kaszel cały tydzień. No ileż można. Na koniec tygodnia po pracy poszedłem do lekarza. El cztery od poniedziałku.
Ps. I jak ja teraz będę się alkoholizował w weekend?
Tak, jak się rozmnażają jeże.
Ostrożnie!
Jak mawiają, alkohol pity w miarę nie szkodzi nawet w największych ilościach!
Mam pomysł. Odstawię leki. Bo mogą mi zaszkodzić przy alkoholu. Jakie to proste
Gorzej – mogą nie zadziałać, a wtedy po co je brać?