Jakiś czas temu wrzuciłem na dobranockę piosenkę zespołu Manhattan Transfer o kawie, zatytułowaną Java Jive (jako pierwsi śpiewali ją The Ink Spots w 1940 roku). Na tym się nie skończyło, bo wybór podyktował mi Tata Quackie, przypomniawszy sobie utwór ze względów sentymentalnych. Po pewnym, niedługim czasie zaproponował zaś, żebym piosenkę przełożył. Co też uczyniłem. Posłuchajmy jeszcze raz oryginału i przyjrzyjmy się tekstowi:
I love coffee, I love tea
I love the java jive and it loves me
Coffee and tea and the java and me
A cup, a cup, a cup, a cup, a cup (boy!)
[Java to odmiana kawy. Użycie tego słowa daje fajny efekt aliteracyjny i – jak słychać – brzmieniowy]
I love java, sweet and hot
Whoops Mr. Moto, I’m a coffee pot
Shoot me the pot and pour me a shot
A cup, a cup, a cup, a cup, a cup
[Pan Moto z tej zwrotki to wg. angielskiej Wikipedii japoński detektyw z serii filmów z lat 1937-39 Nie wiem, co ma do kawy.]
Oh slip me a slug from the wonderful mug
And Ill cut a rug just snug in a jug
A sliced up onion and a raw one
Draw one –
Waiter, waiter, percolator
[tu pojawia się cebula, pokrojona w plasterki lub w całości. Znalazłem parę przepisów na cebulę w kawie, ale jednak obsmażaną, nie surową. Nie wiem, czy w latach 30′ i 40′ był to jakiś biedaprzepis na kawę, czy to idiom albo inne slangowe wyrażenie. Natomiast perkolator to kawiarka do ciśnieniowego zaparzania, taki metalowy dzbanuszek, stawiany na palniku]
I love coffee, I love tea
I love the java jive and it loves me
Coffee and tea and the java and me
A cup, a cup, a cup, a cup, a cup
Boston bean (soy beans)
Green bean (cabbage and greens)
I’m not keen about a bean
Unless it is a chili chili bean (boy!)
[Z kolei tutaj śpiewający wymieniają różne gatunki fasoli i innych warzyw. Związki fasoli z kawą wzięły się chyba tylko stąd, że po angielsku „beans” może oznaczać zarówno fasolowe ziarna, jak i ziarna kawy. Przypuszczam, że fasola z podwójnym chili (danie meksykańskie), czyli bardzo ostra, może kojarzyć się z kawą dodającą energii.]
I love java sweet and hot
Whoops Mr. Moto I’m a coffee pot (yeah)
Shoot me the pot and Ill pour me a shot
A cup, a cup, a cup (yeah)
Slip me a slug of the wonderful mug
an Ill cut a rug just as snug in a jug
Drop a nickel in the pot joe
Takin it slow
Waiter, waiter, percolator
I love coffee, I love tea
I love the java jive and it loves me
Coffee and tea and the java and me
A cup, a cup, a cup, a cup, boy!
No i tutaj wkroczył tłumacz. Pozbyłem się pana Moto i cebuli, do fasoli dodałem inne strączkowe oraz nieco przesunąłem kelnera. Poza tym całość wygląda tak, że da się śpiewać, do czego zachęcam wszystkich Wyspiarzy, szczególnie mających predyspozycje wokalne, ale nie tylko 🙂
________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Niestety ostatnie zajęcia nie pozostawiają mi wiele czasu na budowanie pięterek, ale jak znajdzie się coś godnego uwagi, to pokazuję. Tylko że późno. Zarówno w sensie pory dnia, jak i dystansu czasowego od stworzenia.
Dzień dobry. No gratulacje dla autora. Trochę się trzeba było napracować aby z polotem przetłumaczyć oryginał i zrobić własną wersję. Szacun, ale
teraz czekam wersję audio w wykonaniu Mr.Q.
No nie, nie po to wklejałem wersję w wykonaniu wokalnych fachowców z Manhattan Transfer, żeby teraz psuć dobre wrażenie!
Witajcie!
A może zebralibyśmy się i zaśpiewali chórem? Zespołowi im. Aleksandrowa nie dorównamy, ale ile radości przy okazji by było…
No ale żeby zwykłą mokę perkolatorem?!
A trudno. Ja i tak imbryczek wstawiam herbaciany.
Bardzo smaczna pobudka
Dzień dobry, cieszę się, że się ogólnie podobało
Osobiście nie korzystam z perkolatora, tylko, jak już nieraz mówiłem, z kapsułek. Natomiast Rodzice – i owszem, perkolują. Albo jakoś tak.
No to po drugiej kawie udało się dzisiaj zakończyć pracę wcześniej. Nastąpi niewielka przerwa, po czym powrót, ale ponieważ w komputerze i okolicach przewidywane są dzisiaj dalsze działania konserwacyjno-ulepszeniowe, mogą nastąpić również dalsze przerwy.
Lepsze jest wrogiem dobrego?
Właśnie dostałem wiadomość, że nie wiadomo, czy w ogóle dzisiaj się odbędą te działania (fachowcowi coś wypadło), więc na razie pobędę 🙂
Nigdy więcej nie będę narzekać na nudę. Słowo.
Och. No właśnie widziałem. Niestety nie mam pod ręką fachowca od prawa jazdy.
Mamy trochę czasu. Może ochłonę. Jak mu się uda, to będzie woził mamusię, gdzie tylko będzie potrzebowała. Obawiam się, że ta deklaracja ma jakiś związek z zakupem samochodu… Potencjalnym…
Ja już się boję bać, prawdę mówiąc.
Ekhm. Weź go może uświadom, że rejestracja kosztuje, coroczne ubezpieczenie kosztuje, a sam samochód też na wodę ani powietrze nie jeździ. Jak się zepsuje, to tez sam nie wyzdrowieje. Może on nie jest świadom?
Siostrzeniec mojej Kumy (skądinąd neurotypowy) zaraz po rozpoczęciu studiów bardzo buńczucznie zapowiedział, że się wyprowadza od mamusi. I się zdziwił, jak go mama zapytała, z czego zamierza płacić czynsz za wynajęcie samodzielnego lokum. „A co to jest czynsz?!?”
tia…
pożyjemy – zobaczymy
na razie nie ma 18 lat skończonych
Ja się powoli żegnam na dziś. Poczułam nieodpartą potrzebę zakopania się pod kordełką. Z termoforkiem. I może jakąś książeczką.
Spokojnej!
Rozumiem, że BB popadł w niejaką euforię załatwiania spraw? Generalnie żadna skrajność nie jest dobra
Trudno mi odpowiadać za Jo, ale jeżeli już poszła pod kołderkę…
Może nie popadł w euforię, ale z tego, co zrozumiałem, niebezpiecznie zafiksował się na pomyśle.
On jest upiornie upierdliwy. Jak sobie coś wymyśli, to do skutku.
Kuba ma tak samo.
Pssst.
Tylko przyszłam powiedzieć że wróciłam.
Dobrej nocy….
Witaj, powrócona!
Dzień dobry. Widział ktoś słońce???
Na zdjęciu…
Ziew.

Obiad robię. Dla BB do szkoły. I nawet napić się niczego nie mogę, bo dopiero się lekowałam
Ale jak kto ma życzenie (i może), to zapraszam.

Dzień dobry. To ja ten e tego jak to się nazywa – herbata:-)
Witajcie!
Słońce, słońce… a mżymżawka to nie łaska? Świat nabiera miękkości, cera się wygładza, ba! nawet grzyby rosną!
Ale żeby grzyby rosły, to potrzebne jest ciepełko, a nie tylko mżawka… Czyż nie Ukratku?
A nawet się trochę ociepla – dziś ma dojść do 18 st. C 🙂
Dzień dobry. Zdaje się że deficyt słońca dzisiaj jest wszędzie…
Dobrego dnia;-)
Dobry wieczór. Po robocie. Przerwa.
I po przerwie. Robota.
No dobrze, żartowałem z tą robotą
Ja jeszcze piekę na rano bułeczki cynamonowe dla chłopaków i idę spać.
Jakoś wyczerpana jestem.
Znowu.
Czyli jednak jest ktoś, kto ma robotę.
Coś słychać na froncie motoryzacji?
Kazał mi zbierać kasę.
Ja też dobrej nocy.

Bułeczki upieczone. Mam nadzieję, że nikt mnie rano nie obudzi.
Spokojnej x 2
Dzień dobry




Wielkie gratulacje Autorowi (czy może Tłumaczowi?)!!!
Próbowałam śpiewać, ale nie powiem, żeby to było zbyt kunsztowne
Raz. Jak się nie zna melodii…
A dwa. Ten angielski tekst wyraźnie przeszkadza
A jak się skupiałam na polskim tekście, to gubiłam melodię… i wracamy do punktu pierwszego…
U mnie się ochłodziło i nie jestem pewna czy mi się to podoba

Jeszcze tylko jutro chłód, a w piątek wraca ciepełko
Zaczyna się huśtawka pogodowa. To zimno, to gorąco… na południu zaczyna się sezon tornad. Już zaczynają latać. To przez te fronty atmosferyczne. 
Co prawda mamy te 17C, ale jakoś chłodno? No i się rozpadało. Dziś padało cały dzień. Chociaż może „padało” to za duże słowo? Taka mżymżawka
Wyszłam dziś sobie na papieroska, a że mżyło, to otworzyłam samochód (tylne drzwi) i stałam jak pod parasolem
Usiadł na najbliższym drzewie, ale tylko na momencik i poleciał dalej. Jak zauważyłam, to był samczyk dzięciura czerwonobrzuchego. Wracałam pełna wrażeń, gdy kolejny dzięcioł przeleciał mi przed nosem. Samiczka dzięcioła kosmatego! Ale ta była ze dwa kroki ode mnie, także wrażenie mniejsze
To chyba przez pogodę te ptaki tak się dziwnie zachowują… normalnie unikają bliskich spotkań z ludźmi…
Z boku usłyszałam „śmiech” dzięcioła. Wychyliłam się trochę, bo chciałam go zobaczyć… przeleciał mi pod nosem zanim zdążyłam się rozejrzeć. Musnął skrzydłem po twarzy… nie wiem kto się bardziej wystraszył. On czy ja
Sezon na dzięcioły:-)
Coś w tym rodzaju

Dzień dobry czwartkowo.
Witajcie!
Szaleni pomywacze są niesamowici! Miły początek dnia!
Dzień dobry ogólne również! Pogoda wydaje się dawać do zrozumienia, że jest jakaś szansa na słońce, ale nie wiadomo, jak wielka.
Cieszę się, że panowie ze zlewami się podobali. Pasjami uwielbiam grupę Stomp (czy też ich stylistykę, bo w tej chwili to kilka zespołów, podróżujących po całym świecie z podobnymi przedstawieniami pod jedną marką). Jedyny problem (?), że tej muzyki nie da się tylko słuchać, trzeba patrzeć, co oni przy tym robią, więc np. słuchanie podczas innych aktywności odpada.
O i widzisz: ćwiczymy zen!
Tak jest. Jeszcze w liceum przeczytałem „Wprowadzenie do buddyzmu Zen” Daisetz Teitaro Suzukiego i bardzo mi się spodobało. Co niestety nie znaczy, że potrafię stosować te zasady w praktyce, zwłaszcza w świecie wymagającym wielokanałowości i multitaskingu.
Teoretycznie tak.
Ale jak obieram marchewkę, to po prostu obieram marchewkę.
No widzisz – gdybyś się wdrożyła, to obierając marchewkę po prostu byłabyś obieraniem marchewki… 😉
Mówisz?
Coś w tym rodzaju. Nie wiem, jak można się wcielić w obieranie marchewki, ale faktycznie – praktykując zen powinno się poświęcać danej czynności całego siebie. I przy tym nie analizować zbytnio. Analizowanie jest bardzo nie-zen.
No właśnie, teoretycznie. Suzuki cytował innych mędrców zen i sam też twierdził, że Europejczycy potrafią sobie stworzyć przepiękny intelektualny obraz zen – który jednak nie jest samym zenem.
Jestem marchewką.
Marchewką z zapaleniem pęcherza.
Idę cierpieć w ciszy i spokoju.
Tak, też się uśmiałam.
Wygrzej się skutecznie!
Ale… w tym stanie… uważaj na osły!
Dobry wieczór coraz bardziej. Koniec pracy na dziś. Fajrant.
Wróciłam na dobranockę.
Niczego nie analizuję.
Jestem marchewką z zapalonym pęcherzem.
I unikam królików, czy czegoś tam. Nie jestem pewna. Chyba lekko przedawkowałam przeciwbólowo-moczopędne eee lekarstwo.
A, miało być: osły.
Osłu się wiesza marchewkę na wędce przed pyskiem, żeby zasuwał. Coś tu się nie zgadza.
Tak czy owak, zdrowia życzę.
Dzięki.
Ale taka marchewka nie ma nic do powiedzenia! Jak ma unikać osła, jak ją przyczepią? To jest tortura!
Powinna roztopić się w nirwanie, wtedy nikt jej do niczego nie przyczepi.
A nie, to chyba inny buddyzm?!?
Dzień dobry w piątek (13). Pochmurno i stosunkowo ciepło za oknem. Trochę powiewa wiatr. Zobaczymy co przyniesie.
Witajcie!
Trzynastego nawet w grudniu jest wiosna!
trzynastego każda sprawa jest prosta!(…)
Klasycznie pijemy herbatkę o tej porze.
Się zgłaszam po kawusię jak zwykle, pani Gieniu, bardzo dziękuję.
Dla mnie napar z żurawiny proszę
Żem nie wiedział, że się taki robi wogle.
Ale jestem przekonany, że Gienia i to będzie miała.
Się robi. Każda wiedźma o tym wie.
Ewentualnie można łykać kapsułki, ale pomyślałam, że marchewka może mieć z tym problem.
Zdecydowanie marchewkę lepiej podlewać niż wtykać w nią jakieś kapsułki.
Dzień dobry. Wieje jak jasny pieron, po otwarciu okna w sypialni na przewietrzanie ledwie mogłem drzwi otworzyć (otwierają się do wewnątrz pokoju). Dla mnie piątek trzynastego to pikuś. Natomiast pierwsza środa po takim piatku, ooo.
Ale się wstrzeliliśmy do Gienki:-)
No faktycznie. Zajrzyj-no do kubka, czy się nie pomyliła z przydziałem. Przychodzi dwóch takich, a potem kłopoty.
Dziś w robocie koszmarnie mulił internet. Przez chwilę nawet się obawiałem, że Wyspa znów siadła…
Dobry wieczór. Tradycyjnie w piątek rzutem na taśmę – fajrant. I oczywiście przerwa, ale jaka długa, to nie wiem, bo jestem zdyndolony.
Podobno weekend się zaczyna. Dla mnie jednak kończy się dość trudny piątek, żeby o całym tygodniu nie mówić. I idę pod kordełkę z książką i termoforkiem.
paaa-paa
Spokojnej obu Paniom. To ja zaraz dobranockę…
Tymczasem piątek trzynasty okazał się pechowy dla dwóch kierowców, którzy zderzyli się niedaleko nas. Od godziny mamy spektakl, bo wszystkie służby się zjechały. Bez ofiar w ludziach, o ile dobrze widzę, ale samochody nieźle stuknięte.
Dzień dobry
Od kilku miesięcy mi przypominał o tej dacie… tak na wszelki wypadek, żebym nie zapomniała
Skończył 70 lat, ale jego mózg pracuje jak u 10 latka, a może jeszcze mniej, bo ma kłopoty z czytaniem, a dziesięciolatki czytać już umieją…
Marzył mu się nowy telewizor, ale to trochę za droga impreza (przynajmniej jak dla mnie). Niech mu rodzina kupuje
Poszłam po najmniejszej linii oporu. Wybrałam zdjęcie, na którym jest on z siostrą i jego ukochane psy (jeden miał raka kości, drugi raka wątroby i obydwa trzeba było uśpić). Carl bardzo za nimi tęskni i bardzo często wspomina…
Dziś 13, w piątek, jeden z moich znajomych miał urodziny
To przypominanie miało jeden zasadniczy cel – prezent. Uwielbia je dostawać, chociaż sam nikomu nie daje. Miałam z tym ogromny problem. Co można mu podarować, żeby nie zrujnować domowego budżetu?
Przez internet wysłałam zdjęcie do sklepu i zmówiłam odbitkę na drewnie. Syn znalazł kupon (też na internecie) i zapłaciłam tylko połowę ceny.
Carl mało się nie popłakał, gdy zobaczył swój prezent. Powiedział mi, że będzie z nim spał, bo to tak, jakby jego pieski były z nim…
I tak sobie pomyślałam… jak niewiele niektórym do szczęścia potrzeba
Zapraszam na nowe pięterko. Myślę, że przy sobocie dobrze jest się uśmiechnąć z rana