Roermond jest moim miastem od lat kilkunastu. Znajduje się w Limburgu, który jest jedną z 12-tu prowincji Holandii. „Na rzut beretem” jest od nas zarówno do Niemiec jak i do Belgii.
Cudne jest to moje miasto. Wiem, wiem, świeciło słońce, było około 20 stopni, lekki, ciepły wietrzyk – to wszystko wydaje się cudne. Ale jednak…
Po raz pierwszy Roermond zauroczyło mnie jakieś 15 lat temu. Póżniej spowszedniało, wpisując się w moje tutaj „ukorzenianie”. Ale minęły burze, przyszła wiosna, wyjęłam z szafki trampki i ruszyłam w miasto.
Doszłam do „bulwarów” nad rzeką Roer. Roer płynie w Niemczech, Belgii i Holandii. Tuż przy ścisłym centrum, po jej obu brzegach są promenady z kafejkami, restauracjami i hotelikami.
widać łabądżka?
kafejki wyległy…
Mostem przeszłam na druga stronę. I tam odkryłam urokliwe motywy, których nie znałam.
Na ostatnim zdjęciu jest maleńki widok wieży kadedry Św. Krzysztofa. Do „całej katedry”, która znajduje się na placu Markt, doszłam przechodząc obok przystani jachtów i łódek przy zalewie i rzece Mas.
Kościół św. Krzysztofa stał się katedrą dopiero(?) w 1661 roku. Jego budowę rozpoczęto w 1410 jako póżnogotycką bazylikę. Od 1553 roku jest siedzibą biskupa na okręg limburski (katolicka decezja holenderska).
Katedra w otoczeniu kamieniczek z kafejkami i małymi butikami.
Przy tym samym placu Oude Gemeente, czyli stary Urząd Miasta, w którym do dziś odbywają się śluby. Rozwody to już zupełnie gdzie indziej…
Wybrałam jedną z czterech uliczek z Placu Markt, by tym swoistym, przepięknym deptakiem dojść do kultowego miejsca w Roermond. Pstrykałam telefonem w około, plątając się ludziom pod nogami.
Mnie się podoba to zdjęcie…… 🙂
I doszłam …
Wielki plac, w centrum którego (prawie) stoi dumnie Musterkek (Onze Lieve Vrouwe Musterkerk). Powstał w XIII wieku. A założycielem, najpierw klasztoru cystersek (1218), był hrabia Gelrei Gerard III, a jego matka pierwszą przełożoną. Po francuskiej okupacji tego regionu (1798 – francuzi zamkneli klasztor i kościół), wiele zmian dokonał Pierre Cuypers. Ale to już inna opowieść 🙂 Musterkerk w Roermond jest jednym z najważniejszych przykładów architektury romańskiej w Niderlandach.
Poniżej: na tym samym placu stoi taki Kiosk-podium, gdzie w letnie wekendy różni muzykanci przygrywają gościom okolicznych kafejek.
Dotrwał kto? To dostanie deserek w postaci obrazków, które jakiś czas temu zrobiłam na w/w temat….
To jest mój debiut tutaj

Gratulacje, bardzo ładny debiut i w dodatku z nagrodą
!
Piękny.

Dzień dobry
Bardzo mi się podobało


Zwłaszcza katedra św. Krzysztofa sprawiła, że poczułem się „u Was” swojsko
A światłocienie oraz obrazy impresjonistów powaliły mnie na kolana
Gratuluję udanego pięterka
Jak dla mnie zachmurzone niebo na obrazach to majstersztyk!
Dzięki 🙂
Ładna jest ta Holandia …. Ale szukam tulipanów i nie widzę , natomiast na bazarach w Warszawie , zatrzęsienie cebul różnych kwiatów z Holandii . Taniocha , po złotówce piękne lilie drzewiaste . Idą jak woda ….
Tulipany na moim tarasie są…
No, OK, nie wszystkie
Kwiatów też nie brakuje Maxiu! W pobliskim Lidlu 7 tulipanów kosztuje 6,99. Tanio jak przysłowiowy barszcz. I ludziska kupują sobie kwiaty do domu, bardzo to fajne 🙂
Witaj, Maradag! Znakomicie poradziłaś sobie w nowym środowisku!

Miło cię tu powitać!
Sympatyczna opowieść i piękne zdjęcia, dodatkowo skonfrontowane z autorskimi obrazami. Nie kojarzących czytelników zachęcam też do spojrzenia na obrazek wyróżniający ten wpis na stronie głównej – również autorski!
Dziękuję Tetruku, bez ciebie nie było by mnie tu

Brawo . Cieszy robienie fotek gdy świeci słońce. A słońce prowokuje do fotografii.
Dokładnie tak!

Słoneczne dzień dobry.
Dzień dobry – ciasteczko do kawusi?
O, Daga!

To ja może ze śniadaniem przybiegnę?
Co za wybór dzisiaj! Kawa, ciasteczka, bajgle i do tego jeszcze buziaki!
Przypomina się ta pani domu, która powitała gościa uwodzicielsko: – Kawa, herbata czy ja?
Znam też inne:
Komu kawa? Komu herbata? Komu palto?
Och. Tego nie znałem, ale dobre!
A to z łódzkich czasów imprez u sam-wiesz-kogo. Tych na F.
W Białymstoku też się tak mówiło
Oczywiście jako żart…
Dzień dobry
Też się przysiądę
Przysiądź. Jedzenie na stojąco jest niezdrowe!
Jasne!

Dzień dobry. Zdjęcia z uliczek przy przejściu na plac koło Musterkek zupełnie jak w Gdańsku, tylko w Roermond bardziej misternie i kieszonkowo. Natomiast katedra i sam Musterkek już całkiem NIE kieszonkowe!
Woda i łodzie bardzo interesujące – czy rzeką da się dopłynąć do morza? Bo te łodzie wyglądają na takie, co to sobie dadzą radę nie tylko na rzece.
No i obrazy na koniec – na pierwszy rzut oka trochę może komiksowe (grube kontury), ale po chwili to już całkiem nie przeszkadza. Natomiast ostatni z nich kolorystycznie po prostu świetny, kojarzy mi się z wiosną i radością 🙂
Jak usłyszałem, że jest tam Katedra p.w. św. Krzysztofa to poczułem ochotę odwiedzin w owym mieście.

Może naprawdę ma coś wspólnego ze starym Gdańskiem
Witam, to ja po kolei:

W okresie gotyku i baroku w Gdańsku działali niderlandzcy architekci (Antoni van Obberghen i rodzina van den Blocke),
Z tymi łodziami…hmmm, ciekawe, bo Holandia jest poprzecinana siecią róznych kanałów, więc może … jak by się kto uparł…
No i obrazki… Maluję sobie różnymi technikami, ale konturek i kolor zawsze są ze mną
Też nie słyszałem o tych łodziach z balastem, co nie zmienia faktu, że „holenderka” była dość popularna w Gdańsku w okresie renesansu/baroku. Przypuszczam, że była stosowana, bo po prostu JEST ŁADNA
Przyznam, że bardzo lubię obrazki Dagi.
Jeden wisi u mnie w pokoju
Jej! Jak się cieszę! Nie spodziewałam się takich owacji 🙂

To ja witam wszystkich serdecznie i dziękuję za miłe przyjęcie
Bo my tu generalnie mili jesteśmy
Witajcie!
Szybki i na szczęście krótki wyjazd służbowy – i już mogę się przywitać
Dobry!
Kawy? Herbaty?

Ja stawiam dziś!

Taki mały deserek!
I wołam jeszcze raz!

Dzień dobry


Co nie było takie trudne…
Cieszy, że przybywa nam zdolnych Autorów 
Jakie piękne pięterko
Same wycieczki!!! Najpierw z Zoe po górach, a teraz po urokliwym mieście!!! Miód malina
Oczywiście łabądka wypatrzyłam na tym pierwszym zdjęciu
Obrazki to prawdziwe arcydzieła!!! Masz talent!!!
Moje gratulacje za debiut!!!
Dziękuję ślicznie i polecam się na przyszłość

Ja się pożegnam na dziś. Kocham słońce, ale wyciąga ze mnie wszystkie siły.

Spokojnej i bez słońca
Jak się to robi, żeby mieć obraz Dagi w pokoju ? Bardzo mnie nurtuje to pytanie…
eee…
się dostaje? jako wsparcie psychiczne?
Snów o miłych paniach i pięknych obrazach
Dzień dobry. Co przyniesie ten dzień? Jedno jest pewne – będzie dłuższy niż poprzedni.
Witajcie!
Chyba mi brakło we śnie miłych pań i pięknych obrazów, bo się obudziłem koło czwartej…
Ja musiałam wypuścić kota. Nie wiem, o której. Wolałam nie spoglądać na zegarek.
W trosce o kota?
Niezupełnie. Kot zdążył dać dyla.
„Jestem, więc myślę.”
Tak przeczytałam z rana. I ma to sens.
Śniadanie podano.

Powolutku podstawiam kubeczek na dzień dobry.
Dzień dobry. Dzień zacznie się od biegania, a potem napięcie będzie rosło, bo mam zamiar zakończyć I etap bieżącej pracy.
Kawa, a potem wybywam… aż wrócę.
Trzeba się zebrać. Mam dziś niezwykle urozmaicone zajęcia: prasowanie, pisanie i znalezienie miejsca na magnolię.
Dzień dobry;)
Jakie ładne pięterko;)
„Ale przecież to już było”, słowa z piosenki , a w życiu obowiązuje stara , znana przed laty metoda trzech kopert . Nowo mianowanemu dyrektorowi , zwalniany stary dyrektor , na pożegnanie zostawia trzy koperty i życzliwie wyjaśnia przeznaczenie każdej z kopert : Szanowny panie , kiedy pojawią się kłopoty w zarządzaniu , a to jest nieuniknione , otwiera pan kopertę nr. 1 i wszystkie kłopoty zwala pan na poprzednika . A pozostałe koperty ? Kiedy nie wystarczą dla opinii wytknięte błędy poprzednika , otwiera pan kopertę nr. 2 i tam są zalecenia na przeprowadzenie jakiejkolwiek reorganizacji . Przez jakiś czas powinien być spokój . A trzecia koperta ? A trzecia , to wskazówki osobiste i porady dla pana , do napisania następcy też trzech kopert . I w ten sposób świat się kręci wokół nas , już od wielu , wielu lat ….
No i mamy fazę byle jakich reform….. czy też deform.
Dzień dobry

tak na rozruch… 
Zaraz do pracy, ale pada deszcz (dawno nie było, co?) i tak strasznie mi się nie chce
Kurka wodna!!! Najgorzej to samej sobie dać kopniaka…
Witam wszystkich obecnych umiarkowanie radośnie. Nie z powodu obecnych umiarkowanie, lecz z powodu minionych dzisiaj godzin….
„terobaki” się rozmrażają…
Byłam dziś z rana w tutejszym Urzędzie Miasta (Gemeente Roermond), i sprawy prywatne załatwiłam, myślę, pozytywnie, ale jestem strzaskana psychicznie… W związku z powyższym uskuteczniam riesling lieblich bardzo wczesnym popołudniem… :
A propos moich obrazków: jestem otwarta na propozycje…

Jakie robaki?
A ja chyba nieco przedawkowałam prace fizyczne, a tu zara tacy wrócą i będą mi z głodu umierać.
No to tak: odkryłam dzisiaj, że przycinanie róż ma w sobie coś z medytacji. A medytacja jest mi dzisiaj bardzo potrzebna, bo chwilowo nie mam Martini, ani na nie widoków, a absurdy sytuacyjne mnie wykańczają.
Otóż w ubiegły piątek minęły ustawowe dwa tygodnie na uprawomocnienie wyroku w sprawie odwołania od Kuby orzeczenia o niepełnosprawności. Mamy już komplet wszystkich dokumentów: ZUS wydał od ręki, UP (urząd pracy) przysłał pocztą, wyrok sądowy, podanie i wniosek złożone. Brakuje nam tylko pieczątki z sądu o uprawomocnieniu wyroku. A sąd: musicie czekać. Bo może odwołanie przyjdzie pocztą.
Odwołanie ze strony orzecznika ds. niepełnosprawności, który nigdy się nie odwołuje. Który nie odwołał się od opinii biegłego sądowego, na podstawie której sąd wydaje wyrok. Który nie pojawił się na rozprawie. Może przyśle pocztą.
Sprawa jest o tyle irytująca, że odwołujemy się od ponad półtora roku i trochę mamy dość. Odwołujemy się również po to, aby móc otrzymać świadczenie finansowe dla Matki Autyzmu, zaległe z wyrównaniem. Jeśli sąd byłby uprzejmy przystawić tę cholerną pieczątkę, miałabym szanse na te pieniądze w kwietniu. Jeśli nie – cholera wie kiedy, bo trzeba będzie od początku składać wszystkie papiery.
Państwo opiekuńcze, cholera by ich.
Aaa… KREWETKI!
Też bym zjadła. Ale nie mrożone.
Znowu coś pokopałam – miało byc tu, ze dałam wyżej, ze odmrożone i podsmażone
Dzień dobry po południu. Fajrant. Prawdę mówiąc, mam dosyć – po porannym bieganiu/ jeżdżeniu i pracy praktycznie od południa.
Chłodno przez cały dzień i teraz na koniec wychodzi słońce, które ładnie wygląda, ale nie ma już szansy niczego nagrzać. Trochę bez sensu.
Przerwa.
Powiem tylko tyle:
Kwiat Lotosu
No właśnie widzę. Brawo i tak trzymać. Zmień podaż siebie i swojej rodziny, a popyt się do tego dostosuje
niewidzialna ręka rynku to także ty!
DOKŁADNIE
Panowie poszli z tatusiem na kabaret. Niestety nie zauważyłam, że kończy się o 23.00… No ciekawe, co mi mąż powie po powrocie… To ja może spać już pójdę? Tak na wypadek…
Maradag, przeczytałam co napisałaś i się ucieszyłam! Jakoś przejdziemy do konkretów …. e-mailem ?
Ok. Ale jak wrócę z Anglii pod koniec kwietnia 🙂 Jak wrócę…
Wrócisz ! „ja wójt, wama to mówię”
NIENAWIDZĘ TEGO CHOLERNEGO KOTA
Poza tym dzień dobry. Skoro już nie śpię to może ogarnę bufecik?

Czy wiesz, jak przekonać się, że kot jest dobrym kotem?
Nie jestem wprawdzie wegetarianką, ale wolę wieprzowinę.
Witajcie!
Króciutka była ta wiosna…
Dzień dobry. Widzę, że bufet działa chyba 24 godziny na dobę
To ja dla odmiany o tej porze zamawiam herbatę:-) ale uwaga: zieloną!
Mówisz i masz!

Wow. Jaka szybka i sprawna obsługa:-)
Dzień dobry. Dzisiaj późno się witam, ale za to będę zerkał i pewnie się odzywał przez cały dzień, tzn. do popołudnia, bo potem wybywam do wieczora włącznie na branżową konferencję.
Kawa na dobry początek i w dobrym towarzystwie. I banan do tego.
Witam tuż przed południem
Jakaś mała przekaska?

Bo do obiadu jeszcze daleko…
Powinno się jeść co 3 godziny, małe porcje. Tak podobno jest najzdrowiej.
Kiedyś nawet udało mi się tak schudnąć
To się nazywało – dieta garściowa. Czyli jesz co chcesz, ale tylko tyle, ile zmieści ci się w garści (w złożonych dwóch dłoniach), co 3 godziny. Pić możesz ile chcesz


Teraz taka dieta odpada, bo co trzy godziny nie dam rady zjeść całej „garści”. To za dużo…
Chciałabym tak.
Nie sądzę, żebyś chciała
Mój metabolizm zwolnił niesamowicie. Nie jem dużo, a waga mi rośnie. W zasadzie jem połowę tego co małżonek i on jest o połowę chudszy
Najlepiej to widać (ilości pochłanianych pokarmów) na weekendowych wyjazdach. Jemy razem śniadanie, za dwie-trzy godziny on jest już głodny i coś tam wcina. Po mniej więcej tym samym czasie on wcina kolejną porcję, a ja nadal nie jestem głodna. Dopiero obiad jemy razem. Kolacji na ogól nie jadam (bo znowu nie jestem głodna), a on je. To małżonek powinien mieć nadwagę, a nie ja!!! I gdzie tu sprawiedliwość? 
No fakt. Wszystko na odwrót.
Dzień dobry

Co prawda muszę do warsztatu ze swoim samochodem, ale nie muszę być na konkretną godzinę, więc… 
A ja dziś spałam jak zabita i obudziłam się godzinę później niż zwykle, czyli o 6:30
Do pracy dziś nie idę, więc nie ma problema
Co tam u was z pogodą – pytam bo na północy pojawiła mi się wielka, czarna chmura…
To pewnie ta, co rano była u nas i właśnie odeszła (na południe?). Teraz ładnie i słonecznie.
Ale dla porządku dodam, że mimo słońca chłodno i wietrznie. Czy też chłodno, ponieważ wietrznie.
U mnie co chwilę gradobicie. Zwariować można.
U mnie na razie zaczyna wyłazić słoneczko, ale za bardzo się nie cieszę, bo wieje ostry wiatr, a ten może przywiać wszystko… łącznie ze śniegiem

Chociaż nie wiem… zapowiadają ocieplenie. Do niedzieli temperatura ma wzrosnąć nawet do 24C. Ale jak będzie – zobaczymy
U nas też „siajmiato”. Chmury takie wiszą nad całą okolicą. Z prawej mam czarne, z lewej siwe… No i chłodno.

Wracam do maszyny do szycia

O-o!
No, odrobiłam lekcje maszynowe
A co robisz?
Tak się zastanawiam, czy ze mną coś jest nie tak?
Meksyk odwiózł mnie elegancko pod sam dom i pojechał, a ja dopiero idąc do domu (z parkingu) przypomniałam sobie, że klucze od domu są w warsztacie, razem z tym od samochodu 
Ale najpierw musiałam poczekać, aż monterzy siedzący na słupie (tuż za moim płotem) sobie pójdą. Nie chcę pokazywać, że tak można wejść do naszego domu. Co prawda nie sądzę, żeby któryś chciał to robić, ale jak to się mówi… „Strzyżonego Pan Bóg strzyże”

Co prawda mogłam zadzwonić i poprosić, żeby mi te klucze przywieźli (tak mi radził małżonek), ale czy ja mogę tak zawracać głowę? Oni mają pracować, a nie wozić klucze takim „razdziawom” jak ja


Już drugi raz zostawiłam samochód w warsztacie… razem z kluczami
I znowu właziłam przez okno!!!
A wydawać by się mogło, że już jestem za stara i za gruba na takie eksperymenty…
A mówi się, że Polak mądry po szkodzie… widocznie Polek to nie dotyczy
Właśnie mąż zapomniał zawieźć dziecko na terapię. Taką co to od pół roku jeździ w każdy czwartek.
Dobrze, że nie zapomniał ODEBRAĆ go z jakichś zajęć…
Czyżby dziś był dzień zapominania o ważnych sprawach?

Wtedy można to jakoś „przełknąć”, bo tak to jest bardzo ciężkostrawne…
A właśnie… dzwonił mój małżonek zapytać jak sobie poradziłam bez tych kluczy. Śmiał się (znowu!!!) i powiedział mi, że robię Wałęsie konkurencję
Stwierdziłam, że Wałęsa skakał przez płot, a to jednak nie jest to samo… dowiedziałam się, że mimo wszystko już blisko… 
Dzwonili z warsztatu… Tylko się trzymaj za kieszeń


Ale po angielsku nazwy tych wszystkich części, to dla mnie czarna magia. Nawet nie wiem czy po polsku bym wiedziała
Coś tam mówił o blokowaniu czegoś w tych drzwiach i to coś trzeba wymienić… także trochę zrozumiałam 
Miało być tak, że jak znajdą problem, to zadzwonią. Jeśli się zdecyduję na naprawę, to zrobią, a jeśli nie, to muszę zapłacić $130 za robociznę. Zdecydowałam się na naprawę, raz, że już od chyba 3 lat mam problemy z tymi przesuwanymi drzwiami, a dwa, po co mam na darmo wywalać kasę. A tu mi gościo mówi, że w takim razie samochód będzie gotowy na jutrzejsze popołudnie… A czym ja dojadę do pracy?!!! Mam te ponad 20 kilosów zapychać piechtą? To może już zaraz wyjdę, żeby zdążyć na czas?
Pogadaliśmy trochę, facet wykazał zrozumienie i mam zamówioną naprawę za tydzień. A tego sprawdzania mi nie policzą… To znaczy zapłacę dziś, a jak będę w umówiony dzień i to zrobią, to odliczą tę kwotę od ogólnej sumy. No to, to jest do przyjęcia
Ten pracownik bardzo się starał. Nawet próbował mi wytłumaczyć co w tym samochodzie jest nie tak…
Z doskoku dobranoc.
ps. jakies pięterko w nocy wyrosło