Popołudniowe słońce. Chwila relaksu z aparatem w ogródku.
Na początek popularny dmuchawiec:
Jeszcze tego pajączka zrobię na ostro:
Wbrew pozorom słońce jest z tyłu tego listka brzozowego:
Trochę bliżej:
Kolejna zieleń
A tutaj jest ciekawie, mrówki hodują mszyce na mojej gruszy:
Bez w zachodzącym słońcu:
Ten sam bez w cieniu:
I w zbliżeniu:
I proszę mi tu ładnie komentować bo jak nie to wrzucę fotki w pełnym rozmiarze i będzie masakra na stronie:-)
Bez komentarza:-)
No i jednak zapalił słońce! Dzielny facet!!!
Dzień dobry i tutaj
Może trochę te zdjęcia za duże, ale przynajmniej wyraźnie widać

Historyjka też krótka, ale nie mogę zaśmiecać czyjegoś wątku
Nie są za duże. Takie mają być. Takie zaśmiecanie jest wskazane
Ja wam tu zaraz pozmniejszam!
U mnie dziś leje od samego rana. Jak to u nas mówili – zaciągnęło się na dobre. Słońca nawet na lekarstwo i tak ma być cały dzień

Zoe, czy nie mógłbyś tego słońca zapalić i u mnie?
Dzień dobry 🙂 Zdjęcia zaraz obejrzę, tylko się pierwej odsunę jakieś 5 metrów od monitora, bo mnie oczy za uszy wychodzą 🙂 🙂
5 metrów od monitora to ja bym musiała zza ogrodzenia oglądać! Chociaż nie… od stołu do siatki mam akurat tyle. Tylko na dole, w kuchni. Bo od biurka w sypialni to bym wyleciała za okno 😀
A skąd wiesz Jo, czy on tych zdjęć nie będzie oglądał przez okno?

Fajny w sumie ten nowy… cośtam… mój. Tylko mały i nie trafiam w klawiszki. Wołają go Pavilion – tyle się dowiedziałam. Mąż mi będzie instalować te różne, co ich nie mam i pocztę, bo poczty sobie sama nie umiem. Nie wiem gdzie. Ale Skype już mi działa! I nawet nie musiałam odzyskiwać hasła, bo tak jakoś trafiłam za pierwszym razem. Z Google poszło gorzej i trzeba było prosić o nowe… No same problemy. A nie prościej było kupić szmaragdy?
Ehe, to już wiem, jaki. I 12 cali wyświetlacz, to już całkiem do rzeczy.
Nie… Chyba 10. MÓWIŁAM, że to jest takie MAŁE. NA wypadek, gdybym gdzieś na wakacje sobie jechała, czy co. Wątek szpitalny wolałabym pominąć.
Myszy nie ma. Niby można, ale ma 1 port usb, więc jak mysz podłączę, to już nic innego. A tą płytką nie umiem przewijać ekranu. Ech…
Obawiam się, że niemożność korzystania z tzw. gładzika to coraz częstsza przypadłość u Pań. Znam mnóstwo kobiet, które tego nie potrafią. Zgoda, nie takie to wygodne jak mysz, ale… Zapytaj może małżonka, czy można podłączyć do tego jednego portu koncentrator USB, bo gdyby tak, to problem myszy miałabyś z głowy. A może można podłączyć myszkę bezprzewodowo, via Bluetooth?
PS. Oczywiście w tym celu trzeba mieć myszkę działającą via Bluetooth, dość drogą. No i przy działającym łączu Bluetooth zużycie prądu przez laptoblet może wzrosnąć.
No wiem. Mam taki „rozgałęziacz”, ale to już przeczy idei „łatwe do zabrania wszędzie”.
Chociaż… przecież „wszędzie” nie będę korzystać z drukarki… Ale z zewnętrznego dysku lub pendrive lub telefon podłączyć…
No wiesz, bez przesady, rozgałęziacz chyba nie jest rozmiarów żelazka, żeby trudno go było zabrać z labletem. Inna sprawa, czy myszka przez rozgałęziacz będzie chodziła (chociaż tak prosty sprzęt powinien).
Zastrzegam, bo np. próbowałem podłączać rozgałęziacz do gniazda USB w TV i telewizor nie widział pendrive’a „za pośrednictwem” rozgałęziacza. Ani zresztą np. nie widział karty pamięci z kamery, podpiętej przez przejściówkę z USB.
W cholerę. Będzie mysza. W razie potrzeby można na moment wypiąć.
Dzień dobry, chwilę mnie nie było i już nowe pięterko, tak?
Panie Z., i pan tak pozwalasz tym mrówkom, z tymi mszycami, na własnej gruszy?!? A pan nie wstajesz, za antymszycol nie chwytasz?
Bzu w takim zbliżeniu to chyba nawet na żywo nie oglądałem – zawsze się człek koncentruje na całych kiściach, czy też kwiatostanach.
Natomiast liście w zbliżeniu zupełnie jak Amazonka z lotu ptaka!
A ja zdążyłem a) pokręcić z podjazdem jak wczoraj, b) rozwalić sztycę od siodełka przy gwałtownym hamowaniu z górki, c) w związku z tym skrócić nieco trasę przejazdu. Na szczęście poza ogólnym poobijaniem partii dolnych w najgorrrrszym możliwym miejscu nic się strasznego nie stało.
Oj, dobrze, że ci owa sztyca nie utkwiła! Zawsze wolałem traktować swój rower z szacunkiem, niż nader dosłownie mieć go wzorem pana majstra…
No więc ona się rozwaliła nie tak, żeby wejść i utkwić tam, gdzie słońce nie dochodzi, a proktolog wręcz przeciwnie, ale tak, że siodełko się rela na lewo i prawo, na szczęście nie zupełnie luźno, a z pewnymi oporami, więc jeździć się da, ale raczej w trybie awaryjnym niż sensownie i bez ograniczeń. Dotoczyłem się dodom, a sklep rowerowym mam w tym samym fyrtlu, więc od razu poszedłem, ale sztycy nie mieli takiej, jak potrzebowałem.
Mnie się dwukrotnie tak odłamywała kierownica – w czasie jazdy, oczywiście!
Widziałem w telewizji jak wyrzucałeś odłamaną kierownicę przez okno samochodu , tylko nie pamiętam numeru tej autostrady . Gratuluje odwagi , bo w mojej ocenie miałeś na liczniku ponad setkę . No , no …..
Ja mam chwilowo dość, więc udaję się na spoczynek.

Bardzo wesoły wątek, wyjąwszy rowerowe kłopoty ! A wszystkie zdjęcia są fajne ! Kardynał ma minę srogą i bardzo mi się spodobał. A mszyce ? mleczko dają mrówkom. Bystre te owady! Jeszcze mogą nas wygryźć ?
Przed chwilą zakończyła sie wojna moich kotek o miejsce w szafie. Krew sie nie lała i futro nie fruwało, ale jazgot był nielichy.
A brzozy są istotnie niebezpieczne. Napadają na alergików bez litości. Że nie wspomnę o innych okolicznościach
Jeszcze bardziej agresywne są topole. Nie ma dnia, żeby któraś nie próbowała mnie gwałtem zapylić!!!
Fakt. Śmiecą. I mają zwyczaj łamać się.
Kaaawy? Herbatki?

Dzień dobry. Ja chcę do łóżka.
No masz… Każdy by chciał!
Ale ja bardziej..
Przyłączam się z przyjemnością
Do łóżka, czy do kawy?

Można jedno i drugie
Witajcie!
Nareszcie lato! I to dzięki interwencji Zoe
Oj tam, oj tam:-)
Dzień dobry


Na wstępie muszę przyznać, że bardzo mi się podobają zdjęcia.
Szkoda, że ja nie potrafię tak fotografować
Ale dla poprawy nastroju zapraszam wszystkich na dobrą kawę
Co jak co, ale kawę potrafię zaparzyć
I to jest temat następnej notki. Jak zaparzyć dobrą kawę. Tylko kto tę notkę napisze?;-)
Kawa to mój „znak firmowy” więc pewnie ja
No i super:-)
Dzień dobry. Niby słońce, ale naokoło złowieszcze, wysokie chmury, wyglądające burzowo (chociaż niby stronki od zapowiadania burz nic u nas nie zapowiadają), a PRZYNAJMNIEJ deszczowo.
Poza tym dzień jak co dzień.
Kawa ko-nie-cznie!
A teraz jest przedziwnie, bo chmury przyszły, wygląda (i pachnie) jakby w każdej chwili miało lunąć, ale guzik, nic nie pada. Deszcz Damoklesa!
Dziewiąta. Zmykam, proszę Państwa.
Pracuj, pracuj;-). My poczekamy:-)
DzieńDobry:)) Pajączek na spadochronie jest uroczy :))
Jeszcze na moment się cofnąłem, bo mi się przypomniało takie coś na poprawę humoru, komu potrzeba:
W piekle jest aż 10 kotłów specjalnie dla bab z okienek pocztowych.
Ale działają tylko dwa.
No, niekompetencją przede wszystkim, również w zakresie obsady stanowisk. Jeżeli do komputera sadza się najstarszą panią na poczcie, a do okienka z paczkami i listami – najmłodszą, która każdą taryfę i przepis musi mozolnie sprawdzać w sążnistych tomach, w związku z czym tworzą się pierońskie kolejki, to ja przepraszam. I nikt tego nie kontroluje, i nikt tego nie jest w stanie zmienić albo wymóc zmiany. O robieniu z okienek na poczcie sklepiku z mydłem i powidłem, albo z listonoszy – sprzedawców ubezpieczeń czy usług Banku Pocztowego już nie wspomnę, bo to kwestia już nie kompetencji, tylko odgórnych nakazów.
Całe szczęście nie mam takich problemów z pocztą
Owszem, przed świętami, gdy chcę wysłać paczkę, czasami muszę trochę postać, bo jest sporo ludzi. Ale tutaj nie płaci się żadnych rachunków, jedynie wysyła się paczki i nadaje listy. Względnie można kupić znaczki, czy kartony do paczek i całą masę innych dodatków „z okazji”
Nikt niczego nie szuka w opasłych tomach, bo przy każdym stanowisku jest komputer, a na każdej rzeczy jest kod kreskowy. Nawet jak się list wysyła, to ten kod nalepiają. I tylko bryk, bryk i poszło

Czyli się da. Ale to musi ktoś mieć na względzie sprawność całości, a nie zysk.
Nie znałem tego

Słoneczne dzień dobry !
Dobry! A u nas poranne słoneczko szybko znikło, a miejscami – ale nie u nas, tylko koło nas – nawet pokropiło. Nieznacznie.
U mnie panie są sprawne i kolejki minimalne albo wcale. 🙂 Kwestia kierownictwa ?
Pewnie tak. W Gdyni jedyna poczta, na której doświadczyłem w ostatnich latach sprawnej obsługi, to nr 2, obecnie w budynku dworca PKP, żeby było śmieszniej – po przeniesieniu z budynku należącego do poczty, obok dworca.
U mnie pogrzmiało, pokropiło, chmury ołowiane, ptaszki śpiewają, kot rzyga, pies sapie, a ja za chwilę zwariuję.
Nie. JUŻ zwariowałam.
Dobranoc Państwu.
Spokojnej!
Z dzisiejszego dnia mam takie ciekawe spostrzeżenia : „Seks jest wtedy, gdy oni rozbierają się do majtek i potem całują ” – to wg mojego 5-letniego wnuka!
I komentarz Tuska ” Jest swinto prowda, tys prowda i audyt”..
Kwaku? a dobranocka dzie ?
Właśnie wybierałem, proszpani
Dzień dobry
Niby nic takiego specjalnego nie robiłam… Może to ta pogoda w kratkę? Dziś ciepło (patrzyłam na termometrze 23C), ale tylko czasami słonko wyłaziło. Wczoraj padało cały dzień… a taka pogoda działa na mnie usypiająco i przygnębiająco. Co prawda upałów nie lubię, ale taka temperatura jak dziś mogłaby być jak rok długi
Byle trochę więcej słoneczka 
Dotarłam do Wyspy i jakaś taka zmęczona się czuję
Dzień dobry. Koniec tygodnia już na horyzoncie..
Dzień dobry

Ale dobra kawa przed końcem tygodnia też się przyda
Zapraszam na filiżankę „małej czarnej”
O, patrz! Równocześnie z tą kawą wystartowaliśmy!
Żeby nie było, że się obijam: od godziny na nogach. I nawet po śniadaniu!
Porządki robię. Madre przyjeżdża. Wprawdzie na dwa dni niecałe, ale zawsze.
Nikt kawy jeszcze nie wstawił?

Byłaś szybsza

Mua też
Witajcie!
Horyzont horyzontem, na razie zasuwamy…
Dzień dobry! Burze z gradem to zjawisko nader lokalne i trudne do przewidzenia. Zapowiadają, że dzisiaj mogą wystąpić. Na razie trudno w to uwierzyć – pełne słońce i dziarska atmosfera.
Byłem wczoraj w sklepie/ serwisie rowerowym po nową sztycę. Chłopak z serwisu najpierw powiedział, że mają mnóstwo roboty, ale po chwili stwierdził, że wymiana sztycy to taki prosty myk, że zrobi mi to na poczekaniu, i zaczął mi ją dopasowywać do siodełka, bo okazało się to nieco bardziej skomplikowane, niż sądził. Po chwili zjawiła się para młodych ludzi z prośbą o wymianę dętki – rzecz jeszcze prostszą niż sztyca – toteż chłopak zostawił moje siodełko i zajął się ich dętką. Po kolejnej chwili młode małżeństwo, kupujące nowy rower dla dziecka w sklepie, zażądało montażu dodatkowego wyposażenia – błotników, bagażnika, czegoś tam jeszcze. Klienci wydający tyle pieniążków na nowy rower mają pierwszeństwo, więc chłopak zostawił dętkę i zajął się ich rowerem. W tym momencie w sklepie czekaliśmy już wszyscy – młodzi ludzie od dętki, młode małżeństwo od nowego roweru z dwójką dzieci, które postawiły sobie za punkt honoru zadzwonić KAŻDYM rowerowym dzwonkiem, do którego mogły sięgnąć, i ja – z moim pozbawionym siodełka i sztycy rowerem. Do tego dochodziło kilka osób przy ladzie sklepowej (osoby te przyszły po jakieś drobiazgi i nie angażowały serwisu, tylko sprzedawcę, no ale sztuka jest sztuka – w sklepie zaczął się robić tłok). Na to wszystko przyjechał z dostawą szef całego tego interesu, który zaczął nosić na zaplecze pęczki opon rowerowych, przeciskając się między ludźmi. Minęło może parę minut, kiedy szef zaczął ochrzaniać chłopaka z góry na dół za to, że tylu ludzi czeka. Serwisantowi ze zdenerwowania zaczęły śrubki lecieć z rąk. No owszem, może nie był asertywny, ale to chyba nie był powód, żeby polecieć bluzgiem. Wszedłem do serwisu, powiedziałem mu, że w takim razie, skoro się robi tak gęsto, to ja zostawię sztycę i siodełko – niech się nimi zajmie na spokojnie, jak będzie mógł, i wróciłem z bezsiodełkowym rowerem do domu. Oczywiście prowadząc go, nie jadąc.
Mam nadzieję, że dzisiaj mi zrobią tę sztycę.
Nie potrafisz jeździć bez siodełka??
Na stojaka? Potrafię, ale wolę nie próbować. Zwłaszcza że z tego serwisu mam do domu stosunkowo daleko. Z siodełkiem to chwila, ale bez…
Bez jeszcze szybciej dojedziesz do domu. Wyobraź sobie, że jesteś na długim finiszu na Giro Italia. Stajesz na pedałach i mkniesz 65km/h:-). Jesteś pierwszy na mecie…Niesamowite uczucie, no ale nie stanąłeś na pedałach, nie wygrałeś:-)
Zawodnik w Giro d’Italia nie musi stawać na światłach, przejeżdżać przez krawężniki i omijać dziur, w tym cały szkopuł.
Jechać można, gorzej jak się przez zapomnienie przysiądzie…
O to to właśnie. Niestety.
Kochani, zmykam, jak co rano.
Jedyna dobra rzecz, że do finiszu blisko, coraz bliżej.
DzińDybry:)) Mistrzu uważaj, żeby to meta Ciebie nie dogoniła :)))
Dzień dobry 🙂 Dziwne przecież wczoraj się witałem na Wyspie, a dzisiaj już dwie lampki naliczyłem, musi co dzień zgubiłem po drodze od „wczoraj” 🙂 🙂
Misiu , kto dzisiaj zajmuje się dodawaniem do dziesięciu ? Nie te czasy ! Wczoraj , podczas wielogodzinnej lekcji w dodawaniu , mówiono tylko o miliardach z milionami , a liczba jeden , lub dwa , to tylko zawracanie głowy ! Daruj sobie ten drobiazg . Przyjmij majowe pozdrowionka .
Dzień w te czy we wte, żaden problem 🙂 Spadł deszcz wreszcie, a w zasadzie nawałnica z gradobiciem i ochłodziło się znacznie, wreszcie jest przyjemnie i majowo, pozdrawiam 🙂 🙂
Też to lubię Misiaczku. !
Dzień dobry po południu. Norma wykonana, teraz czas na sztycę, bo dzwonili, że zrobiona.
Przy okazji pewnie sobie pokręcę, jeszcze nie wiem, dokąd.
A na pewno muszę wstać od kompa…
Podziwiam Twoją dyscyplinę w wykonaniu ” normy „. Mnie się zawsze śpieszy , szukam skrótów , czegoś na przełaj i czasami płacę za ten pospiech … Ale było by niezłe mrowisko, gdyby wszyscy tak traktowali wykonanie normy . Teraz odsapnij , przeczytasz jak odpoczniesz….
Dziękuję bardzo, ale z tą normą to jest tak, że jak się umawiam z klientem na termin, to dzielę sobie zlecenie na części, dodaję parę dni na nieprzewidziane sytuacje, a potem trzeba już dziobać normę co dnia, żeby się wyrobić w terminie. Głupio by było, gdyby się nie udało. Poza tym punktualność mam wdrukowaną i cierpię strasznie, kiedy się spóźniam, nawet jeśli nie z własnej winy.
Rozumiem doskonale Twoją motywację . Ja w swoim życiu zawodowym , gdzie obowiązywały ścisłe terminy , nigdy tej zasady nie złamałem . …
Ano właśnie.
Zresztą w moim przypadku problem nie polega na niepunktualności albo braku jakości końcowego produktu, a raczej na nieumiejętności znajdowania nowych klientów i/lub jeszcze lepiej płatnych zleceń (a wiem, że takie bywają dostępne).
Do mnie z kolei nijak nie może dotrzeć, że doba ma 24 godziny, a ja nie mam już 30 lat, więc ciągle się wikłam w jakieś nowe projekty. Poprosił mnie ostatnio dobry kumpel o pomoc jego nowej firmie, kumpel firmę założył, ludzi zatrudnił i utknął, bo firma wymaga specyficznych umiejętności, których nigdzie nie uczą, żeby nie brzmiało to tak tajemniczo, chodzi o naprawę sprzętu medycznego i stomatologicznego. Jakieś 20 lat temu miałem identyczną firmę i zęby na tym zjadłem. No to się zgodziłem. W dwa dni naprawiłem to co panowie rozgrzebali w 3 tygodnie i wpadłem w pułapkę, bo ciągle coś, a kumpla znam od liceum i nie potrafię być asertywny w stosunku do niego. W rezultacie pracuję radośnie jakieś 16 godzin na dobę, wmawiając sobie, że to już ostatnie zlecenie i niech idzie do diabła. Ma to tez swoje dobre strony, bo schudłem w 3 tygodnie 9 kilo i muszę sprawić sobie nowa garderobę, bo mi wszystkie spodnie z zadka lecą ciurkiem 🙂

Jeśli jeszcze powiesz , że świadczysz te usługi za Bóg zapłać , to jesteś mi bardzo bliski . Ja kiedyś przypadkowo dowiedziałem się , że jestem ciężki frajer ,bo tak właśnie traktowałem bliskiego kolegę . Misiu , nie ma zmiłuj się , nie zostaniesz świętym , bo po co ??
Na kiesę boską nie liczę Max 🙂 Wychodzi na to, że ciężkie frajerstwo jeszcze nie wypadło z obiegu 🙂

Jezu… trzeba się było uczyć naprawy sprzętu medycznego, a ja idiotka poszłam na polonistykę… I socjologię… Głupia jedna…
Bo 9 kilo to ja bym z pocałowaniem ręki schudła. A nawet obu.
Sęk w tym Jo, że nie ma takiego kierunku, ja też umiejętności owe nabyłem przypadkiem z przymusu skierowany przez Studium Wojskowe na odcinek sekcji napraw sprzętu medycznego w szpitalu wojskowym, nie narzekałem, lepsze to było niż poligon i fakt, że mój wuj był generałem absolutnie nie miał tu nic do rzeczy 🙂 🙂 A przepis na schudnięcie jest prosty, 6 godzin w jednej firmie, 6 godzin w drugiej i 3 godzinki czołgania się po podłodze w pozycji kolankowo – łokciowej wokół fotela stomatologicznego, po 3 tygodniach 9 kilo z boczków gwarantowane 🙂 🙂

9 kg ? to byłabym jak szesnastka ! Może się poczołgam ?
I bez wuja generała zadziała?
Hm… To lecę na allegro! Poszukać fotela dentystycznego
I w dodatku możesz kupić uszkodzony (a to zawsze taniej wychodzi), bo czołganie przecież w celach naprawczych.
To może zorganizujemy jakiś obóz kondycyjny? Ja mogę komenderować… mam donośny głos!
Sztycę razem z siodełkiem mi zamontowali („A wie pan co? Gdyby wczoraj nie było takiego sajgonu, to bym to panu w kwadrans zrobił, tyle mi to dzisiaj na spokojnie zajęło”), pojechałem sobie niewielką traskę, głównie po płaskim, myślałem o jednym sporym podjeździe, ale po drugim małym na drodze do tego sporego odpuściłem. Za to „stromo” zamieniłem na „długo”.
Stanowczo zbyt wielu umiera zbyt wcześnie.
Maria Czubaszek nie żyje.
„W tygodniu jest sześć różnych dni
Czasami dobrych, czasami złych…”
Czasem dobrych, czasem złych…..
Smutne dobranoc.
Spokojnej!
Ojjjj, to mnie zmroziło. Tak nieoczekiwanie ?
Smutne dzień dobry


Też zrobiło mi się smutno, gdy się dowiedziałam o jej śmierci. Maria Czubaszek jest moją ulubienicą od lat. A właściwie była…
Jej powiedzonka, są niezwykle trafne i niby do śmiechu, ale mają drugie dno.
A jedno z moich ulubionych jej powiedzonek to…
„Każda kobieta jest piękna, tylko po niektórych tego tak nie widać…”
Ona w ogóle była mistrzynią słowa. Z jej cytatów można by zrobić książkę.
Chciałam wybudować nowe pięterko, ale w takiej sytuacji chyba zrezygnuję. Nie ma co się zachwycać pięknem, gdy odeszła tak wspaniała postać
Może później… Czy ktoś byłby łaskaw… jakieś takie wspomnieniowe pięterko…
Dla takiej osoby warto…
Dla mnie teksty Czubaszek to jak Boże Narodzenie i wakacje – zawsze były. Bo ja jestem dziecko wychowane na audycjach i słuchowiskach radiowych. I mimo że kompletnie nie zgadzałam się z nią w ostatnich latach nazwijmy to światopoglądowo, to pozostałam wielbicielką słowa, bo w tym była absolutną mistrzynią.
Co to za czasy, że umierają ludzie, którzy nigdy nie umierali?
Dzień państwu. Nawet i dobry. Kawa? Herbata?

Herba. Dzień dobry.
No to herba raz!

No to dzięki:-)
Witajcie!
Jednego warto się od Niej uczyć: potrafiła cieszyć się życiem. Jak wspominał A. Andrus, gdy ostatnio poczuła się gorzej, ograniczyła palenie: z 80 do 20 dziennie…
Dzień dobry. Wcale nie zaspałem, tylko miałem jeszcze przed wejściem na Wyspę trochę do roboty…
W ogóle pracowity piątek, tfu, trzynastego się szykuje.
Czy mi się wydaje, czy też czarna kawa mi przebiega drogę właśnie?
Trzynastego czy nie, nieważne – jutro weekend.
I to mnie trzyma przy życiu.
Zmykam dalej.
Dzień dobry

Mnie tam 13 w piątek nie szkodzi, bo nie wierzę w pecha z tym dniem związanego
Dzień dobry 🙂 Czubaszek była rewelacyjna, miała dystans do siebie i znakomite poczucie humoru, oraz była szczera do bólu, która to cecha doprowadzała do szału wzmożonych moralnie. Wczoraj w nocy zajrzałem na wspominkowy temat o niej na Omlecie, takiej jatki dawno nie widziałem Prawdziwi Polacy Katolicy urządzili Jej pośmiertne piekło w najgorszym stylu, wylano na nią potok bluzgów, jadu i żółci, co mnie lekko wzburzyło i zamiast iść spać złapałem za gruby kij i kilku najbardziej wyrywnych chamów miało pecha tej nocy 🙂 🙂

Kłaniam się 🙂 Podzielam Twoją opinię i z moich obserwacji wynika , że to pseudo katolickie towarzystwo nabiera rozmachu , albo wiatru w żagle . Wczoraj w Warszawie na Placu Zamkowym odbył się sabat rycerzy Chrystusa Króla . W Internecie można było obejrzeć i posłuchać tych rycerzy . Skóra cierpnie . Uformował się z tych ubranych w czerwone płaszcze rycerzy pochód , który wyruszył do Sejmu z obrazem Matki Boskiej . Napisy na transparentach domagały się umieszczenia obrazu na sali plenarnej Sejmu . Relacja w Internecie szybko się skończyła , a tematu nie podjęła żadna stacja telewizyjna . Czy zatem temat rozpłynął się we mgle ? Wątpię . Moim zdaniem , jest to zapowiedz wydarzeń , których nikt z nas się nie spodziewa . Kwestia najbliższych dni …..
Hej Maksiu 🙂 Można kogoś lubić lub nie, ale topienia w gnojówce kogoś kto właśnie zmarł ja po prostu nie rozumiem, a jeśli to jest jeszcze czynione w imię wiary, to już kompletna aberracja, na całe szczęście „normalsów” było więcej i dali słuszny odpór. Najśmieszniejsze było to, że argumentem do szmacenia pani Marii, była jej aborcja i… udział w programie „Szkło kontaktowe” 🙂 🙂
Wpisz w Google ” rycerze chrystusa pana ” jest tam relacja z dnia wczorajszego . Warto popatrzeć , dla otrzezwienia
Jeżu kolczasty! Średniowiecze jak żywe, owi „rycerze” to zakon ks. Natanka, który chce ogłosić Chrystusa królem Polski, a w zasadzie już nie księdza, bo został suspendowany kilka lat temu, to sekciarz, który ma solidnie zryty berecik, słuchałem kilku jego mszy, ręce opadają i to bynajmniej nie pod wpływem grawitacji 🙂
Nie dałam rady popatrzeć zbyt długo, Maksiu. To nie na moje nerwy. I chyba z tego otrzeźwienia, pójdę się napić, bo na trzeźwo, to mi jeszcze zaszkodzi. Szok ze stresem!!!
Zgadzam się z Tobą, Miśku. I nie dlatego, że lubiłam Czubaszek. Niektórym odwala już tak, że słów brakuje. I jakoś tak dziwnie się składa, że celują w tym właśnie ci „Prawdziwi Polacy Katolicy”.
Nie podoba mi się to.
Niestety jestem coraz bardziej przekonana, że nie ma to żadnego znaczenia oraz wpływu. I w zasadzie bez względu na to, ilu osobom nie będzie się podobało. Aż do następnych wyborów, o ile w ogóle do takich dojdzie.
Omlet – wiadomo, nie da się go zrobić bez rozbicia jaj.
Dzień dobry po południu.
Niniejszym informuję, że w piątek, trzynastego udało mi się zakończyć pierwszy, najważniejszy, najbardziej czaso- i pracochłonny etap pracy.
W przyszłym tygodniu drugi.
Gratulacje. Nie jestem przesądny, ale dzisiaj prześladuje mnie od rana wyjątkowy pech, najpierw rano, ponieważ dostałem dostęp, postanowiłem zmienić system na win10, już na wstępie nowy system stwierdził radośnie, że mój obecny jest nie aktywowany, troszkę mnie to zdziwiło, ale posłusznie wbiłem numer produktu i kiszka, dalej jest nieaktywny, no to przeprowadziłem aktywację przez net, Windows twierdzi, że niepotrzebnie, bo jest aktywny, a dziesiątka się dalej upiera, że nie. Odpuściłem na razie, bo skończyły mi się pomysły poza telefonem do tych gamoni, a na to nie mam nerwów. Następnie koncertowo schrzaniłem zamówienie klienta i dwie godziny mi zajęło wybrnięcie z prostej pomyłki, a później auto zgłupło do reszty i przestały działać wycieraczki, klima, nadmuch i opuszczanie szyb, a komputer nie wyświetlił mi żadnych błędów, pół dnia kopałem w elektryce i kicha. Kiedy już miałem dzwonić po zaprzyjaźnionego fachowca z serwisu, jeszcze raz odpaliłem silnik i wszystko zaczęło nagle działać jakby nigdy nic. A dzień się jeszcze nie skończył 🙁 🙁
W życiu różnie bywa . Kiedyś zdenerwowany fiksującą lodówką , przywaliłem młotkiem w kompresor i lodówka po tym zabiegu przez lata nieśmiała się zepsuć . Oddałem lodówkę sprawną na złom , co jest karygodnym jaśniepaństwem …
U nas się mówiło, że nic na siłę, wszystko młotkiem
Co prawda potem facet w serwisie pytał, czy ktoś to przywalił młotkiem, ale mąż mu wyjaśnił, że to żona bez żadnych dodatkowych narzędzi tak załatwiła 
Pisałam już chyba o swojej maszynie dziewiarskiej. Też mi się zacięła… tylko ja nie szukałam młotka, bo byłam za bardzo wkurzona… potraktowałam ją z nogi
Proponuję coś dla ochłody
To chyba oznaka równowagi wew przyrodzie. Ja odbębniam robotę za siebie, Zoe i Jo, a Ty dzisiaj przejąłeś pecha trzynastopiątkowego za mnie i za siebie. Chociaż nie mówmy hop, dzień się jeszcze nie skończył, jak słusznie zauważyłeś.
Bardzo Ci dziękuję za tę informację, gdyż albowiem usprawiedliwia ona w zupełności moje nicnierobienie. Ja się po prostu poświęcam dla zachowania równowagi we wszechświecie!
Obyś żyła wiecznie i ocaliła wszechświat od wielkiego wybuchu !!
Ach… Taka odpowiedzialność… To może ja pójdę coś zjeść, żeby mieć siłę?
Tak jest i róbta tak dalej!
Idę kręcić, dam znać, jak wrócę…
Dobry wieczór, jestem powrócon. Mapy gugla twierdzą, że to było 25,5 km. Z jednym sporym podjazdem. Moje nogi również skłaniają się ku tej diagnozie. I barki.
Powiem tak: zaczęłam świętowanie 50 urodzin małżonka. Albowiem małżonek w poniedziałek wyjeżdża na tradycyjne łódki, urodziny są w niedzielę, zatem trzeba było zacząć już dzisiaj, żeby do niedzieli nabrał kondycji umożliwiającej poniedziałkowym świtem prowadzenie samochodu.
Ja za bardzo szaleć nie mogę, ale poświęcam się ile wlezie, bo świętujemy wielce zacnym Castillo de Mendoza Rioja Tempranillo Evento. Jezu, to wino ma dłuższą nazwę, niż się je pije… Cena jakaś… ech, co ja tu o cenie będę, skoro mąż taki jubilee obchodzi?
salut!
ps.
Niejako z okazji posadziliśmy jubilee celebration rose – wprawdzie z okazji jubileuszu Elżbiety II, ale powiedzmy sobie szczerze: jubileusz, to jubileusz i każdy pretekst jest dobry!
Tempranillo zacne jest. Serdeczne życzenia dla małżonka, aby broń Boże nie stał się tak okrągły, jak ten jubileusz.
Dziękuję.
W imieniu, rzecz jasna.
Co do okrągłości – na czterdziestkę dostał kurs tenisa. Bardzo mu się spodobał. To może na teraz dostanie jakiś wolny wieczór w tygodniu, żeby wrócić na kort?
Złóż życzenia urodzinowe małżonkowi również od mnie

I oczywiście Jego zdrowie!!!
Ja się z Państwem Szanownym żegnam na dziś. Nie wiem kiedy wrócę, bo jutro z rana nadjeżdża Madre, żeby złapać oddech i odpocząć od tematów onkologicznych. Zamierzamy się dobrze bawić, korzystając z kilku życiowych mądrości M. Czubaszek. Bo czyż jest lepszy sposób na uczczenie jej pamięci?

Do zaś.
Spokojnej. Znaczy, ee, może właśnie niekoniecznie?
Po dodatkowej akcji w robocie dotarłem do domu koło 20-tej, i prawie zasnąłem przy Antonionim… ech, już nie te lata!
Ja tam mogę zawsze coś tam coś tam wrzucić na przebudzenie 🙂

Dzień dobry
Zapraszam pięterko wyżej. Tu już za wysoko trzeba się gramolić 