Na początek krótkie wyjaśnienie dla tych, którzy nie znają pana Z. Czyli mnie. Jestem Zoe czyli ten sam, który wrzuca krótkie notki na wysepkę. Ten, który ma gdzieś Polsce rodzinę, jakąś pracę i hobby. Wiosną palę sobótki, latem oddycham świeżym powietrzem w ogrodzie, kosząc trawę. Jesienią palę liście na ogrodzie a zimą palę w piecu a powietrze już nie jest takie świeże. A teraz wyobraźcie sobie, że ten Zoe to nie cały Zoe, którego znacie. Część mnie żyje w innych wymiarach. W metarzeczywistości wszechświata. W moim poszerzonym uniwersum mogę skakać w czasie i przestrzeniach. Mam wiele współistniejących osobowości. Niektórym żyjącym na ziemi wydaje się, że to choroba psychiczna – nie mają racji. Mogę przenikać przez bariery materialne i niematerialne. Zoe ziemski tego nie widzi. Nie odczuwa. Gdy pisze te słowa to jego palce śmigają po klawiaturze podczas półsennego transu. Jedynie w ten sposób się z ziemskim Zoe kontaktuję. Po prostu normalnie mózg chłopa ze wsi by zwariowałby gdyby odbierał poszerzone spektrum rzeczywistości. No świra by dostał. I tak już od tego pisania w mózgu mu lata kilka osobowości o których wspomniałem parę linijek wcześniej. Podsumowując: przygody pana Z. są listami pełnej wersji pana Z. do trójwymiarowej protezy żyjącej na ziemi. I do was:-).
Poniższy list odnosi się do historii opowiedzianej przez pana Q „Nowak z Deneba Nomoshar dla czterech”
„Mono shar(y)” – ciąg dalszy operacji
Następny dzień. Trzecia godzina nad ranem, srebrna poświata księżyca przebija światła nieodległego Władysławowa. Tafla wody na morzu ledwie, ledwie faluje. Cisza pozasezonowa. Jedynie gdzieś w oddali, powoli na morzu suną światła jakiegoś statku. Może to prom a może coś innego. Cholera wie, nieważne.
Ten sam portal bezszelestnie materializuje się tuż nad ziemią. Wychodzi z niego Zoe. Wielowymiarowy byt, który upodobał sobie Ziemię. Lekko przygarbiona, stosunkowo wysoka postać niemłodego człowieka wykonała pierwszy krok w tym skoku na Ziemię. Brrrr. Chłód spowodował szybkie, właściwie natychmiastowe przystosowanie do ziemskich warunków. I pierwsze zaskoczenie – lekka poświata kilka metrów obok wskazywała, że przed chwilą zamknął się tutaj jakiś portal. Ale tutaj szaro – pomyślał Z. Aaaa, no ….a przecież jest noc a ja wylądowałem na dnie Lisiego Jaru. Gwiazdy ledwo prześwitywały się przez gałęzie drzew. Zoe na powolnym krokiem ruszył wzdłuż jaru. Na szczęście powolnym bo po chwili potknął się o jakieś żelastwo leżące częściowo na ścieżce. Co to jest, zaklął cicho, pocierając obtartą nogę. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę (kolejne zdziwienie – nie przecież nie pali) szybko przypomniał sobie – a to przecież prezent reklamowy od towarzystwa ubezpieczeniowego Galactica Inc. Przyświecił zapalniczką – stary, trochę podniszczony rower częściowo leżał w krzakach a częściowo wystawał na ścieżkę. Całkiem niedaleko usłyszał ciche, lekko fałszujące pogwizdywanie. Wsłuchał się – tak to był motyw z Gwiezdnych Wojen. Naszemu bohaterowi przebiegła myśl przez głowę – ktoś chyba tutaj poimprezował. Nawet nie sądził jaka absurdalna historia się tutaj wydarzyła. Pospiesznym krokiem Z. udał się do nieodległego apartamentowca, w którym miał wykupioną kilkuletnią rezerwację.
Ochroniarz apartamentowca pracował w branży wielowymiarowej. Wpuścił bezszelestnie Z. na teren posiadłości. Czwarta rano, zmęczony jestem – pomyślał Z. – drzemka do południa powinna wystarczyć. O pierwszej poważne spotkanie z kapturami. Hm, ziemskie łóżka są niezłe, tego mi brakuje w poszerzonej rzeczywistości pomyślał Z. zasypiając snem sprawiedliwego.
O dziesiątej rano obudził go SMS o treści: „tato zadzwoń w wolnej chwili z tej delegacji, mam pilną sprawę a nie mam pieniędzy na koncie, twoja najlepsza córka”. Z. przetarł zaspane oczy. Coś jest nie tak. Szaro, buro, ponuro, trzy godziny czasu do spotkania. Ubrał się, zrobił kawę. Kolejna rzecz na ziemi, którą kochał. Kawa od Mastro Antonio przywracała siły i dobry nastrój. Zoe przymknął oczy, delektując się smakiem i aromatem. Kawa.
W dalszym ciągu kawa. Czytelnicy są proszeni o zrobienie kawy;-).
O jaka dobra. Chyba z Etiopii.
Co z tego, że nastrój był dobry skoro dalej wydawało mu się, że ten świat poprzednio był bardziej kolorowy. To niemożliwe – powiedział w myślach Z. Nawet stojący na stoliku bukiet suszonych jesiennych kwiatów i innych różnobarwnych liści, był wyprany z kolorów. Nie, faktycznie niemożliwe. Z. zadzwonił po ochroniarza, który po chwili pojawił się u drzwi. Słuchaj – powiedział z niepokojem Z. – Ściągnij mi lekarza, ale naszego wielowymiarowca. A polisa jest? – spytał ochroniarz – nie chcę mieć kłopotów jak ostatnio kiedy to przypętał się taki jeden z Deneba bez OC i potem musiałem bulić z własnej kieszeni po tym jak się spił czymś miejscowym. Jest, jest – Z. wyświetlił hologram polisy ubezpieczeniowej przed oczami strażnika – jak to się tutaj mówi full wypas. Strażnik dokładnie przestudiował polisę, widać służbista. Ok. – zaraz wyślę wiadomość – widzę, że polisa pokrywa natychmiastową wizytę specjalisty. Dziękuję Panie Marianie powiedział Z. do strażnika (który to strażnik miał identyfikator aureolę nad głową z imieniem) – kawy? W oczekiwaniu na lekarza poczęstuję pana. Mam pyszną. Czarną czy białą? Nie widzę już zupełnie kolorów k…a. – z irytacją w głosie zaszemrał nasz nieszczęśliwy bohater. Czyli Ja. Strażnik odmówił włączając jednocześnie podręczny generator portalu. Portal aktywował się i po chwili coś z niego wypłynęło. Woda. Wyszedł mokry okulista od stóp do głów i z wyrzutem w głosie – panie musiałeś pan teraz mnie wzywać? Mimo, że okulista był mokry jego osoba roztaczała aurę spokojnego profesjanalizmu i czegoś nieokreślonego jeszcze. Dzień dobry, doktor Miński jestem – przedstawił się lekarz, poprawiając okulary na nosie. – Ta woda, wie pan Sepulki…. a zresztą co ja będę mówił. – wyszeptał lekarz. – Pan się nazywa…? – lekarz zawiesił głos, unosząc lekko brew. – Zoe, po prostu Zoe – odpowiedział pacjent. Co panu dolega? – spytał. Kolory – odparł Z. – w tej chwili już tylko odcienie szarości widzę. Ale widzi pan? – rzekł lekarz – nie pił pan tutaj tego lewego alkoholu, bo wie pan… aaa chociaż nie, nie w tym kraju…tutaj potrafią to robić. Nie piłem – rzekł. Z. – tylko kawę, chce pan? Nie teraz – odburknął lekarz – Często pan skacze pomiędzy wymiarami? Proszę pokazać gardło, powiedzieć aaaa, ktoś w rodzinie chorował?
…. .. ……… ……
Przesłuchanie trwało i trwało. Te kropki powyżej pokazują jak długie było badanie. Mimo rozmowy lekarz był bardzo oszczędny w gestach, powściągliwie profesjanalny. Można by rzec ostrożny, jakby się czegoś obawiał.
Po pięćdzięsięciu pytaniach, sześciu prześwietleniach wszystkimi rodzajami fal – lekarz odrzekł – Sorry takie procedury, musimy badać. Od razu wiedziałem co panu dolega – nazwa choroby nic panu nie powie – może sobie ją pan nazwać monoshar(y). Dlaczego mono? Od kolorów? – zapytał Z. Nie, nie od kolorów. – odparł lekarz – sprawa jest poważna. Możemy uleczyć tylko jedno oko. Ale uwaga: może pan wybrać, które pan chce. Rewelacja, bo to tej pory robiliśmy tylko prawe. Co prawda lewe oko jest za dopłatą ale zawsze może pan wybrać. Tak czy inaczej jak sobie pan '”kolorowe oko” zamknie to drugim okiem dalej pan będzie niestety dalej widział monochromatycznie. Choroba jest wynikiem zaburzeń w którymś z wymiarów podczas przeskakiwania pomiędzy zaprzeszłymi wszechświatami. I druga sprawa ma pan certyfikat N? – zapytał okulista. Ten certyfikat??? – odparł tym razem wyraźnie poruszony Zoe – certyfikat nieśmiertelności??? Mam, dlaczego pan pyta? Leczenie jest bardzo drogie, cholernie drogie i nie płacimy niestety standardowymi kredytami. Płacimy drogi panie Z. czasem. CZASEM, W KTÓRYM PRZEMIJAMY. Dlatego zapytałem o certyfikat. Leczenie kosztuje 4096 lat pracy w międzygalaktycznym urzędzie skarbowym w departamencie ds. rajów podatkowych w charakterze młodszego referendarza. Będzie Pan przygotowywał monity, ustalał terminy, kserował, przybijał pieczątki i takie tam różne, inne rzeczy. Wie pan, praca niewdzięczna, nikt się garnie – władze wymyśliły, że kto chce się leczyć niestandardowo ten niech odpracuje. – lekko przepraszającym tonem zreferował sprawę pan doktor. O k….a głośno jęknął Z. Ja …..ę bezgłośnie jęknęły zwielokrotnione osobowości w mózgu biedaka. Lekarz popatrzył na pacjenta – ma pan zwielokrotnienie osobowości? Zresztą widzę, że pan ma – niektóre nie przetrwają tylu lat w skarbówce. Tym razem naprawdę zwariują. Musi wtedy pan je odciąć aby nie było przerzutów na zdrową część umysłu. Osobowości ponownie jęknęły, aż zaświeciła się poświata wokół sylwetki Z. Lekarz wyciągnął pudełeczko z kieszeni – Proszę wziąć czerwoną, albo zieloną pastylkę. Musi sam pan wybrać. Powinna pomóc. Zoe wiedział już co się szykuje jeśli się zgodzi. Skok do innego wymiaru. Skok do wymiaru w którym czas płynie trochę inaczej – tamtejsze 4096 lat to tutejsze cztery minuty. Ok, zgadzam się – lekko zachrypniętym głosem oznajmił Z. Połknął zieloną. Akurat jak pan wróci to kawa będzie gotowa. Kawę w ramach rekompensaty za parę lat pracy panu zrobię – ze złośliwym uśmieszkiem rzekł specjalista.
PYK portal otwarł się i po chwili znikł.
Na ziemi bardzo szybko upłynęły cztery minuty. Miński sprawnie zabrał się za parzenie kawy w kawiarce, spienianie mleka i podgrzewanie filiżanek lekko przy tym nucąc jakąś nieistotną melodię. W gwiezdnym układzie Międzygalaktycznego Urzędu Skarbowego upłynęło 4096 standardowych lat. Patrząc na wiek wszechświata to również tutaj upływ czasu był całkowicie nieistotny i pomijalny.
PYK
W pokoju rozjarzył się portal. Wyszedł z niego Z. Szary na twarzy ze zmęczenia. Jedno oko miał w minimalnie innym kolorze. Gdybyśmy się przyjrzeli z bardzo bliska to na tęczówce był ledwie widoczny napis: Sigma Corporation Foveon. New Generation Sensor. Z. powiedział, wręcz właściwie wysyczał – paragraf 22, kto bezprawnie korzysta z diagnozy psychiatrycznej w celu uniknięcia zapłaty podatków …- i urwał w tym momencie – kawy, natychmiast. Okulista podał parującą filiżankę i powiedział – Gdyby obraz w kolorze był nieostry należy się puknąć w czoło. Z tego co wiem w tym modelu czasem na początku są kłopoty z autofokusem. Puknięcie w czoło powoduje reset systemu optycznego do ustawień fabrycznych. Zoe pokiwał głową – daj pan tę drugą tabletkę bo mi w głowie paragrafy skarbówki szumią. Lekarz posłusznie z lekkim uśmiechem wyciągnął pudełko z tabletką. Zoe wziął do ręki pastylkę – o jaki ładny zielony – mruknął Z. Lekarz podniósł brew – wie pan..? – szepnął błagalnie – sepulki… Dobra leć pan – odparł Zoe. Lekarz właściwie natychmiast zdematerializował się w otwartym portalu. Jakiś taki dziwny ten facet – pomyślał Z.
PYK
Otwarł się portal. Wypadła karteczka wielkości wizytówki. Jak tam wakacje Mr. Z.? Nie przepracował się pan czasem aby? Pozdrowienia przesyła Nowak z Mińska:-).
PYK
Zoe wyciągnął telefon. Wybrał numer do zakapturzanych – Panowie odwołujemy dzisiejszą akcję. Jestem…, zresztą nieważne, dam znać kiedy wkraczamy. Rozłączył się. Jestem zmęczony po 4096 latach pracy – dokończył myśl. I my też – dodała reszta jego osobowości.
Jeszcze coś. Coś o czym zapomniał. Ah, telefon do ukochanej córeczki. Komórka do ręki – No co tam dziecko takiego ważnego? No wiesz tato, bo jest taka fajna wystawa fotografii czarno – białej „Mon cheri Paris” – może byśmy poszli pooglądać te fotki. Czarno- białej – jęknął Zoe. Tak, tato, kolor jest przereklamowany – odparła młoda pannica. – A poza tym są odcienie szarości, jakbyś nie wiedział. Wiem, wiem, pójdziemy, jak tylko wrócę z delegacji pojutrze. A i jeszcze jedno, jak wychodzisz z domu to ubierz czapkę i naładuj komórkę bo nie mam ochoty wysłuchiwać potem mamy, że kaszlesz albo że nie odbierasz telefonu.
Kici, kici wyszeptał Z.
1. Nie potrafię dobrze pisać. Mam pomysł, brakuje mi warsztatu pisarskiego
2. Pomysł na wiele lat pracy w zamian za specjalną usługę przy założeniu nieśmiertelności bohatera nie jest mój
3. Lisi Jar istnieje naprawdę w Jastrzębiej Górze
4. Kawa od Mastro Antonio jest super mimo, że drogo kosztuje
5. Sigma produkuje fajne, mało popularne aparaty z matrycą Foveon
6. Tabletki to jakiś prawie matrix i na dodatek jest tu mała zagadka dla uważnych.
7. Lekarza szukajcie w opowiadaniu Q. Nowak z Deneba. Traduttore – traditore. Ale mnie wkurzył, że mi się podstępnie wcisnął w moją akcję;-).
Warsztat polepszyć można tylko pisząc! A wcale nie jest taki zły!
Dialogi opowiadań są świetną koncepcją!
Kawa o tej porze???
Hmm. Jednak jutro.
Pozdr
Dobry wieczór. Zatkało mnie z podziwu. No bo tak – można wziąć elementy z jednego opowiadania i pomieszać, ale zrobić to płynnie i z sensem z elementami różnych opowiadań, pomieszanych?
No i znajomość terenu – godna podziwu. Podoba mi się też ten rower z Lisiego Jaru, nie żebym go pamiętał (tu z kolei szwankuje MOJA znajomość tamtego terenu), ale podejrzewam, że to dlatego, iż sam właśnie wróciłem z kręcenia.
Q. Nie słódź za bardzo bo się rozpuszczę:-)
Poza tym jestem niecierpliwy. To miało poleżeć z tydzień jeszcze i miałem troszkę ten tekst „ubogacić”;-).
Co do rowera to jest z następnego opowiadania na które mam pomysł. Ale nie wiem kiedy nabiorę weny – czy za tydzień, czy za pięć lat.
Mam trochę inną technikę, nie odkładam tekstów do odleżenia, ale pomysły w głowie – owszem, dojrzewają chwilę.
Co do zagadki – wydaje mi się, że wziąłeś dwie zielone tabletki, o to tu chodzi?
(uśmiechnął się, patrząc jednym okiem – czy na kolorowo?)
Naprawili jedno oko ale został daltonistą. Skutki uboczne. Ironia losu a może wredna robota Mińskiego:-).
Pardon, a dobranockę – wobec świeżości powyższego wpisu – umieszczę jednak pod poprzednim.
Dzień dobry
W każdym bądź razie na pewno lepszy niż mój 


Nie jest tak źle z tym warsztatem, jak to sugerujesz, Zoe
Jak dla mnie najważniejsze, że się lekko czyta
A kawę wypiję rano, u mnie rano
A tak w ogóle, to padam na na dziób i zaczynam już klikać klawiaturę nosem
Jak ja nie znoszę zakupów 
Wiosną i latem musi tam być ciekawie. Teraz trochę pusto… chociaż to też zaleta – nie za dużo ludzi
Mogę stwierdzić (parafrazując M. Twaina), że im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham swoje ptaszki(on stwierdził, że swojego psa)

Byliśmy na wycieczce, a potem na zakupach (tych cotygodniowych) i te ostatnie wykończyły mnie najbardziej
W sobotę małżonek znowu wyraził chęć wybrania się do kanionów. Chyba robi to złośliwie… a może chce mnie zmusić do poszukiwania czegoś nowego? Tylko czy nie może mi tego powiedzieć normalnie? W każdym bądź razie zaproponowałam w zamian Rock Cut State Park. Taki park stanowy pod samą granicą z Wisconsin. Tam też jeszcze nie byliśmy
Wielkie jezioro, świetnie nadające się do pływania naszym kajakiem. Bez motorówek… to znaczy mogą pływać, ale tylko na silnikach elektrycznych, wiele ścieżek wśród lasów, po różnych pagórkach i skałkach, czy też ścieżka dokoła jeziora (chyba, bo oczywiście nie obeszliśmy). Zrobiliśmy tylko taki mały rekonesans i już widać, że potrzebowalibyśmy kilku dni, żeby to wszystko obejść. Sprawdziliśmy camping… do kitu. Niby są łazienki… ale nie ma normalnych ubikacji, tylko te bez bieżącej wody…
To ja nie wiem czy pisać w takim razie dzień dobry czy dobranoc?
Jeśli idziesz spać, to oczywiście dobranoc, ale jeśli wstałeś, to dzień dobry
Ja Wasze wpisy i tak czytam (u mnie) rano (u Was to popołudnie) więc… 
U mnie już po północy, więc idę spać, czyli tradycyjnie spadam na górę

Miłego dnia Wyspiarze!!!
Witajcie!
Tak się porobiło, że co rano trzeba się wynurzyć z metarzeczywistości wszechświata – i gdyby nie Wyspa, człowiek czułby się całkiem uwięziony w trzech wymiarach…
Witaj T. w powiedzmy w 3 i półwymiarowej rzeczywistości:-)
Dzień dobry.

Jak zwykle w poniedziałkowy poranek najważniejszą rzeczą jest mocna, aromatyczna kawa, koniecznie pita w miłym towarzystwie…
Po tym, przydługim, wstępie zapraszam wszystkich na filiżankę mocnej, aromatycznej kawy (oczywiście herbata, mięta lub yerba mate też mogą być 😉 )
A przy okazji, gratulacje dla autora
Dzięki, dzięki.
Dzień dobry. Kawa na tak, wpis na tak, może i dzień będzie na tak? Idę do pracki, nie rezygnując wszakże z Wyspy.
Trójka puszcza dzisiaj tylko francuskie piosenki.
Polecam. Nie znam francuskiego ale lubię brzmienie, melodię tego języka. Wyraźna artykulacja jakże różna od angielskiego bełkotu:-).
Jednym słowem: formidable
Puknięciem w czoło sprawiłam reset mego systemu optycznego… iii… Nadal szaro i ponuro. Czyli system się zawiesił i nie zdołał powrócić do ustawień fabrycznych.. Niczym przeglądarka Chrome…


I co na to nasz wyspowy Informatyk?? Znaczy się Szef??
Aha, roztargniona gapo, może byś się przywitała z Wyspiarzami, po dłuższej nieobecności??
Dzień dobry!! Niech będzie! Koniecznie!!
Dopijając /chłodną już… ble../ kawę, zabieram się do…
No to narka..
PS Autorowi życzę; coby Go wena z ciepłych ramion nie wypuszczała! No!
Dobry!
Witaj, Allenko!
A nawet Alienko:-)
Dzień dobry
! Reset? Oj, chyba senne marzenie. Nic to, opowiadanko mi się podoba, ma dowcip, urok i wdzięk. O pigułkach coś wiem, ale mniej kolorowych 
Brawo Zoe!
Dzięki.
Źle ze mną…
Zapowiedziałam od dziś urlop. Że oni wszyscy gdzieś wyjeżdżali, a ja nie, i mnie wkurzyli, i nie doceniają harówy, i tak dalej, to ja się udam nie na wewnętrzną emigrację (bo za daleko), ale na urlop do watykanu. A oni sobie będą przez tydzień sami prać, prasować, gotować i odrabiać lekcje.
I co zrobiłam? Idiotka doskonała? Półprzytomna z rana poszłam prasować tonę rzeczy, bo pomyślałam (?!) że za chwilę nie da się wejść do pralni.
I ja to zostawię bez komentarza.
Przyzwyczajenie bywa zdradliwe. To tak jak się zaczyna dietę, po czym pierwszego dnia rano na wpół przez sen wtranżala np. słodką bułę z masłem albo innego pączka.
Kiedyś – dawno temu – podjąłem dodatkowe pół etatu, w ramach którego miałem co środę być na pierwszej zmianie w innym ośrodku niż dotychczas. W środę wsiadłem więc, jak zwykle na rower, ruszyłem do pracy… i w pół drogi zorientowałem się, że jadę na pamięć trasą jak zawsze, zamiast do drugiego…
Też ładnie. Ja kiedyś przyszłam do pracy w dzień wolny i dziwiłam się, że jestem pierwsza.
Ale wtedy nie miałam dzieci. I męża. I psa. Że o kocie nie wspomnę.
Mnie do tej pory się zdarza pojechać nie tam, gdzie powinnam. I zamiast do Libertyville (na północ) jadę do Elgin (na zachód). Też fakt, że w Elgin jestem prawie codziennie, a do Libertyville jadę raz w tygodniu. Siła przyzwyczajenia… To jeszcze dobrze, że nie muszę pedałować i za bardzo nogami przebierać, bo tylko gaz i hamulec

Brzmi znajomo… BARDZO znajomo… Tylko, że je to sobie tłumaczyłam tak: mój organizm broni się przed zamachem na jego niezależność
Dzień dobry
Ale twarda jestem jak stonka, to jakoś to wytrzymam

Zaczynają mi się dwa tygodnie harówki.
Czymam kciuki, Mirelko !
Dzięki Wam za wsparcie
Na pewno się przyda
Ale jest taka zasada – „co nas nie zabije to wzmocni” I tego się trzymajmy 
DobryWieczór:)))))))))) Dawno nie byłem tak szczęśliwy, jak dzisiaj :))))))))Huuuuuuuuura idę na kielicha ;))))))))))
Można się przyłączyć?
Dobry wieczór. Jesteś szczęśliwy, PONIEWAŻ idziesz na kielicha, czy idziesz na kielicha, PONIEWAŻ jesteś szczęśliwy (z jakiegoś innego powodu, a jeśli tak, to z jakiego)?
Jedno drugiego nie wyklucza, prawda?
Nie, skąd. To tylko moja dociekliwość.
Cieszę się twoim szczęściem!
Zajrzałem do „gambita dla czterech” i tam w komentarzach znalazłem zapowiedź:
Quackie
Maj 10, 2013 o 22:22
(…) Pan Z. to Zoe, tutaj jako tajemniczy zleceniodawca agenta Nowaka. Miałem nadzieję, że po obsadzeniu w takiej roli odwinie się następnym tekstem, wykorzystując tych przerzucanych i wyjaśniając kim są, ale Zoe nie miał wtedy weny ani czasu, a potem się wszystko rozmyło.
No proszę, minęło zaledwie 2 i pół roku. Jak to mówią, „mężczyzna jak mówi, że coś zrobi, to zrobi, i doprawdy nie ma potrzeby przypominać mu o tym co pół roku!”
OMB (bo ja teraz taka poprawna patriotka jestem i nie używam obcojęzycznych skrótów). To moi panowie, ci w domu, toć 200% mężczyzny w mężczyźnie, wychodzi mi! To faktycznie nie ma co się denerwować i przypominać… Ma być – to będzie. Wszystko w swoim czasie. Co nagle, to po diable. Jeśli wystarczająco długo poczekasz, nie będziesz musiał nic robić.
A, nie. To ostatnie chyba z innej kategorii…
To może ja spać pójdę? Albo co?
Już? Ja jeszcze nie poszedłem kręcić, a Ty – już spać?
Hexenschuss…
Szczęśliwy – można napisać : siusiam śliweczki , ale jaki to ma związek ze szczęściem ? . Cieszę się , że Korab ma powód, aby strzelić sobie kielicha , to ja mam powód , że Korab jest szczęśliwy !!! Na zdrowie !!! Dobry wieczór 🙂
I to rozumiem.
Niemniej zaraz idę kręcić.
Wiesz… dopóki „siusiam” to całkiem nieźle.
Czasem się zdaży, że mam w pracy kontakt z fakturami. Jak zbyt długo u mnie poleży taka faktura np. 2 miesiące to udaję, że nie ma u mnie nic takiego.
Uff, a co na to księgowość ?
Nie przypominam, a jak się wkurzę, że za długo coś tam nie jest zrobione, to sama zrobię


Czasami bywam niecierpliwa i takie pół roku, to trochę za długo
Witam wieczorowo.
Dwie anegdotki z dzisiaj:
1. Żona kolegi wyjechała z podporządkowanej spod centrum handlowego o godz. 22.00 w lewo (był nakaz jazdy w prawo). Policja czaiła się dziesięć metrów dalej. Jest pani trzecią kobietą w ciągu pół godziny, która wyjechała na zakazie. Ale jednocześnie jest pani pierwszą, która nie ma włączonych świateł i zapiętych pasów. Musimy pani wypisać mandat. Małżonka kolegi słowem się nie odezwała. Po kilku minutach policjant przynosi mandat na …20zł z takimi słowami: ale za to jest pani pierwszą kobietą, która w ogóle nie dyskutowała na ten temat:-).
2. Komentarz w pracy do dnia piosenki francuskiej w trójce (dla tych co nie słuchają trójki – w hołdzie ofiarom stacja grała dzisiaj tylko i wyłącznie piosenki francuskie) „Mam nadzieję, że nie będzie zamachów w Berlinie”.
O matko… a ja nie mogę się śmiać…
2 x 10/10, jak piszą na Facebooku.
Hmm… Trza tę pierwszą zapamiętać. W razie jakby co
Anegdotka pierwsza –
Spokojnie można to opowiadać jako kawał 

Anegdotka druga – nie ma się co martwić, terroryści zapowiadali, że następnym miastem, w którym będą działać i zabijać, to Waszyngton. Czyli będziecie musieli słuchać amerykańskiej muzyki
Mam tylko nadzieję, że wyłapią ich zanim kogokolwiek zabiją…
A tak w ogóle, to nawet nie wiedziałam, że w Chicago jest obóz uchodźców z Syrii. I z tego co mówili, to takie obozy są w każdym stanie. Po zamachach w Paryżu, część stanów zamknęła te obozy i nie przyjmuje nowych uciekinierów, ale część stanów (w tym Illinois) nadal ich przyjmuje. Jak się wypowiadał jeden z tutejszych kongresmenów, USA przyczyniło się do powstania ISIS i powinno teraz pomóc tym, których wpędzili w tak poważne problemy…
Był tu taki ładny z pierzynką wczoraj… Buuu…
No to ja tradycyjnie, bo wszystko mnie boli i domaga się piernata:
Spokojnej, a ja już w stroju organizacyjnym, zaraz będzie rower.
Dobrej nocy Szan.Państwu
Spox.
Obejrzałem sobie tegoroczną Jandową inscenizację „Dam i Huzarów” – przez co nie spotkałem się ze Skowronkiem…
Skowronek też oglądał. znaczy; oglądaliśmy razem

Dobrej nocy 😀
PS On spotkał Ciebie
Niech żyją relacje symetryczne!
W trójkącie, Ukratku, bo i ja oglądałam tę sztukę 🙂
Ej, coś widzę, że trzeba będzie postawić rower przed telewizorem!
Ale Ty masz czytnik ?
No tak, ale jak wszyscy oglądają w TV to samo, to może i ja powinienem podczas kręcenia?
Wedle gustu, Kwaku ! W końcu tę sztukę dobrze znasz, prawda ? Choć teatr telewizyjny mógłby się reanimować jak to drzewiej bywało !
Tego mi brakowało, Czarodziejko!
Listopad.. sam wiesz, jak to działa. Plus tzw.”dzieje się ”
„Tristis est anima mea usque, jak mówią, ad mortem… Oto się jesień zaczęła i nie ma komu dać w mordę;…” – jakby powiedział mój ulubiony KIG. A byłoby komu i za co, oj było.
Lecę po dobranockę!
Pochwała przed frontem kompanii!
Dobrej nocy wyspiarzom.
Dzisiaj mówię heloł wszystkim
Heloł – odpowiem
Dzień dobry

Pół kawy wypitej i niestety trza się brać za te teczki na regale, których jakoś tak, po połowie miesiąca, mocno przybyło.
Smacznej i aromatycznej życzę
Dzień dobry

Dołączam się do smacznej i aromatycznej…
A ja dzisiaj kakałko przyniesione przez małżonka w ostatniej chwili przed wyjściem.
Oj ciężko u mnie od wczoraj, to biorę co mi z łaski przyniosą…
Dzień dobry. Zaspałem.
W związku z tym lecę pracować.
To szybciutko, szybciutko bo samo się nie zrobi:-). Najlepiej opuszczaj co drugie słowo:-)
Żeby tak było można!
Wczoraj , o godzinie 18.34 Korab przesłał komunikat , że jest bardzo szczęśliwy . Napisał to z taką werwą , że pogięły się niektóre wykrzykniki , zatem szczęście musiało być przeogromne . Za chwilę minie doba , a nasz okręt flagowy, jakby był w zanurzeniu , ani słychu , ani dychu . Zaczynam się niepokoić , bo wspomniał o kielichu i jest obawa , że jeśli trafił szóstkę , to może wszystko przepuścić przez gardło i szczęście zamieni śię w rozpacz .Dobry wieczór 🙂
DobryWieczór :))) Ani szóstka w lotku ani nawet trójka, po prostu dobra wiadomość:))) Wciąż w skowronkach :)))
I to rozumiem!
Dobry wieczór już chyba, sądząc po tym, co za oknem. Praca jeszcze wre, ale już mogę posiedzieć na Wyspie.
Dobry wieczór

Ja też właśnie kończę dyżur i WRESZCIE mogę zawitać na wyspę
Właśnie zaprosiłem na dyżur swoją ukochaną (zaraz będzie 😉 ), przygotowuję herbatkę (dla odmiany) i rogala św. marcińskiego…
Skoro na św. Marcina nie zjedliśmy, to może na św. Grzegorza się uda
Dyżur skończony, herbatka dopita, rogale zjedzone…
Teraz pora iść szukać brakujących 3 żon do kompletu
Dobry wieczór ! Żadna kawa mi nie pomaga, jestem jako ten siódmy brat śpiący
W dodatku usiłuję obejrzeć film o islamie. Zrobiony z udziałem Palestyńczyków i., rzecz jasna Izraelitów. Film ma tytuł „O czym Zachód powinien wiedzieć „. Może dam radę ?
W ciągu kilku ostatnich dni jakby kto rozpylił gaz usypiający
Ostatnio oglądałem film o islamie w wydaniu czeczeńskim.

Hmmm, właściwie było to dość ciekawe…
Zwłaszcza możliwość posiadania do 4 legalnych żon bardzo mi się podobała, przy czym zgodnie z zasadami islamu żadna z żon nie może być przez męża zaniedbywana (cokolwiek to by miało znaczyć)
To znaczy, że nie wolno żadnej z nich faworyzować (czyli np. dawać prezentów odbiegających wartością od podarunków dla pozostałych żon) i męża musi być stać, żeby utrzymać je wszystkie. I ma cztery teściowe.
Ale i tak najważniejsza jest świekra i niech sie te zony jej boją, bo przecież wydane za pan mąż stają sie częścią wyłącznie mężowskiej rodziny.
Też. Tyle że w takim przypadku można się spodziewać koalicji synowych.
Obawiam się, że to nie jest takie proste, bo rywalizacja o względy i pozycję raczej wyklucza takie sojusze.
No więc przyznam, że nie mam pojęcia, jak to jest. Nigdy nie znajdowałem się w takiej sytuacji.
Na pewno w takim stadle łatwiej jest przetrwać, kiedy ktoś zachoruje – z dbania o gospodarstwo nie wypada wówczas jedna osoba z dwóch (jeżeli dzieci są starsze – z trzech lub więcej), tylko jedna z pięciu (z dziećmi analogicznie), a zawszeć to łatwiej.
Ja tam myślę, że to kwestia kulturowa.
Jeśli przyszłe żony od małego są przygotowywane do tego, żeby mieć wspólnego męża i dzielić się wspólnymi obowiązkami, to cały system może jakoś funkcjonować. Na filmie o Czeczenii, który oglądałem obie żony były w dobrej komitywie i chwaliły sobie taki związek (chociaż żony mieszkały osobno – jedna na wsi a druga w mieście a mąż odwiedzał raz jedną, raz drugą)
I komu szkodziła poliandria ? Wsparcie uzyskiwał starszy małżonek, a kobieta nie miewała bólów głowy
Spotkałam takie porzekadło :” Świekra, ( matka męża) – głowa węża.) cokolwiek by to znaczyło
W zasadzie wyrazy współczucia, bo mąż tych 4 żon powinien być tytanem seksu, a nie wiem czy to jest takie powszechne
Ja to bym chciała mieć żonę. Podzieliłybyśmy się prasowaniem…
Małżonka miała kiedyś na studiach żonę, tzn. przyjaciółkę, z którą się przyznawały do tego statusu. Zwracałem się do niej per „żono mojej żony”, natomiast pewnego dnia jakoś w okolicach naszego ślubu doszło do fopa, kiedy przyjaciółka zadzwoniła do teściowej (która brzmi przez telefon b. podobnie do małżonki), podówczas już wdowy, myślała, że to małżonka i przywitała się dziarskim „Cześć, żono!”.
U nas funkcjonowała ” ciotka”, a nie żona:) Też bywało zabawnie.
No i proszę ! obiecać po 500 pln i już się apostazja szykuje
Idę kręcić, może do nas nie dowieje…
To się odkręciłem.
To co, dziewczęta – dzisiaj „Operetka”?
Zdumiewająco pasuje do współczesności…
Groteska, Ukratku…
No właśnie!
Dzień dobry. Jeszcze parę godzin i z górki w tym tygodniu.
Witajcie!
Deszcze z Afryki do Krakowa nie dotarły!
Dzień dobry

na deszcze i pluchę oraz kiepski nastrój najlepsza jest filiżanka aromatycznej kawy.
Zapraszam wszystkich 😉
Zapewniam, że po kawie w miłym towarzystwie wszystko będzie wyglądać dużo lepiej
…bry
Spaaać!
Dzień dobry. Czyli jednak Poznań i okolice się nie uchowały przed burzą (widziałem nagrania z listopadowej burzy nad Swarzędzem z ostatniej nocy).
Kawa koniecznie! Się przyłączam.
DzińDybry:))) Kto rano wstaje, temu leje jak z cebra :))
Dzień dobry
! Wbrew zapowiedzi noc była w miarę spokojna, bez burzy i szalonego wiatru.
..ale chmury suną po niebie jak ekspres i coraz mocniej dmucha. Będzie się działo.:)
No, kochani, co się dzieje za oknem. Właściwie tylko burzy brakuje, bo deszczu i wiatru pod dostatkiem
Zanim dobije nas szarość i słota, zapraszam na pięterko – po ładniejsze oblicze słoty…