W poniedziałek rano, w Marlow , wstaliśmy o znośnej porze i poszliśmy się popluskac przed śniadaniem. W drodze powrotnej Montmorency potwornie sie skompromitował. Jest tylko jedna rzecz, na temat której Montmorency i ja różnimy się w opinii : koty . Ja lubię koty, Montmorency icj nie znosi.
Kiedy spotykam kota. mówię “ biedny kiciuś”, schylam się i łaskoczę go za uchem, kot zaś stawia ogon w slup, wygina plecy w łuk i wyciera sobie nos w moje spodnie. Słowem, wzajemna sympatia i życzliwość. Kiedy Montmorency spotyka kota, dowiaduje się o tym cała ulica. W dziesięć sekund marnuje sie przy tym tyle wulgarnych słów, ile zwyczajnemu, porządnemu człowiekowi starczyłoby do końca życia ( jeśliby nimi oszczędnie szafował ).
Nie mam tego psu za złe ( z reguły ograniczam się do trzepnięcia go w ucho bądź obrzucenia kamieniami). , ponieważ zakładam, że to tkwi w jego naturze. W porównaniu z innymi psami foksteriery rodzą się z poczwórną dawką grzechu pierworodnego, toteż my, chrześcijanie, musimy poświęcić całe lata cierpliwych wysiłków , zanim w awanturniczej naturze foksteriera zajdzie jakaś widoczna poprawa.
Pewnego dnia byłem w holu domu handlowego przy Haymarket. Dookoła mnie siedziały psy, które czekały, aż ich właściciele wrócą z zakupów. Był tam brytan, parę owczarków szkockich, bernardyn, kilka spanieli i nowofunlandczyków, chart, francuski pudel ( z bujna czupryną na głowie, lecz wyliniały na tułowiu), buldog, kilka tych nie większych od szczura stworzeń, które sprzedaje się w podcieniach Lowther i para terierów z Yorkshire.
Cala ta menażeria siedziała cierpliwie, godnie i w skupieniu. W holu panował uroczysty nastrój powagi i spokoju, graniczącego z rezygnacją , z łagodną melancholią.
Wtem weszła do środka młoda dama, z robiącym wrażenie potulnego foksterierem na smyczy, którego przywiązała pomiędzy buldogiem a pudlem. Foksterier usiadł i przez chwilę rozglądał się wkoło, po czym zadarł głowę do góry, by spojrzeć w sufit. Sądząc po minie, myślał o swojej matce.
Potem ziewnął. Potem spojrzał po innych psach, milczących, poważnych, dystyngowanych.
Zerknął na buldoga, kimającego snem sprawiedliwego po prawej. Zerknął na pudla, wyprężonego dumnie po lewej. Nagle, bez słowa ostrzeżenia , absolutnie niczym nie sprowokowany, wbił kły w przednią łapę pudla – półmrok holu rozbrzmiał skowytem cierpienia.
Wynik tego pierwszego eksperymentu wydał się foksterierowi wysoce zadowalający, toteż postanowił jeszcze bardziej ożywić atmosferę.Przeskoczył przez pudla i z impetem wpadł na owczarka szkockiego. Ten zbudził się natychmiast, wdał się w zażarty i hałaśliwy spór z pudlem. Foksio wrócił na swoje miejsce, złapał za ucho buldoga i usiłował usunąć go spod ściany. Buldog, zwierzę zadziwiająco bezstronne, zaczął się rzucać na wszystko, co stanęło mu na drodze, łącznie z portierem.Naszemu drogiemu foksterierkowi dało to możliwość stoczenia dłuższej walki z równie bojowo nastawionym terierem Yorkshire.
Osobom znającym psią naturę nie trzeba w tym miejscu mówić, że o tej porze wszystkie inne psy w calym holu gryzły się już ze sobą, jakby zależala od tego ich kariera sportowa. Walki toczyły się w dwóch kategoriach wagowych : ciężkiej i lekkiej, a małe psy w wolnych chwilach gryzły duże psy w nogę.
W holu rozpętało się istne piekło. Zgiełk był niesamowity. Przed domem handlowym zgromadził się tłum gapiów, którzy chcieli wiedzieć czy to zebranie parafialne, a jeśli nie, to czy kogoś tu mordują i dlaczego ? Przyszli ludzie z pętlami na drągach, którzy usiłowali rozdzielić psy, wezwano policję.
Rozruchy trwał w najlepsze, gdy do holu wróciła owa miła młoda dama, wzięła swego słodkiego psiaka ( który unieszkod;liwił teriwra z Yorkshire co najmniej na miesiąc i teraz znowu sprawiał wrażenie nowo narodzonego jagnięcia ) na ręce, ucałowała i spytała czy jej kruszynce nic się nie stało i dlaczego te wstrętne brutale chciały mu zrobić krzywdę. Foksterier przytulił się do niej i utkwił w niej spojrzenie, które zdawało się mówić : ” Och, jak się cieszę, że przyszłaś mnie wybawić z tej gorszącej sytuacji ! “.
Młoda dama powiedziała, że dyrekcja domu handlowego nie ma prawa dopuszczać do tego, by psy porządnych ludzi były narażone na towarzystwo takich niewychowanych dzikich bestii i że poważnie się zastanowi nad wytoczeniem sprawy sądowej.
Dzień dobry
Zostawiam nową wycieraczkę, fragment ” Trzech panów…” jest śmieszny i na początek wakacji się chyba nada.

Mam szanse stęsknić się za Wyspiarzami. Z wzajemnością ?
Jeszcze jak! powiedział Smok Wawelski. Było to, jak wiemy, jego ulubione powiedzonko.
O, na pewno stęsknimy się za Tobą
Dobrze, że to tylko (aż) dwa tygodnie 
NIE..


Też się za Wami stęskniłem 😉
Oczywiście

Na tym fragmencie można bez problemu zrozumieć, na czym polega brytyjski humor. Najpierw kocieranie się o spodnie to „wzajemna sympatia i życzliwość”, po chwili „Nie mam tego psu za złe (z reguły ograniczam się do trzepnięcia go w ucho bądź obrzucenia kamieniami)”, a wreszcie scena w domu towarowym, gdzie foksterier prezentuje na przykładzie, jak wygląda practical joke.
A swoją drogą, ten, kto dał foksterierowi na imię Montmorency, musiał bardzo nie lubić tego foksteriera. Względnie tego imienia.
Definitywne „dobranoc” 🙂
Fragment opowiadania świetny

Też wszczynają awantury, ale w razie czego, to nie oni. To podgryzanie jest co prawda bardziej słowne, niż dosłowne, ale zawsze…
Temu się coś powie na tamtego, tej powtórzy się przetworzone informacje… to znaczy maleńkie ziarnko prawdy z całą otoczką własnych pomysłów. A potem tylko stać z daleka, przyglądać się i opowiadać jacy to ci znajomi są paskudni i jak to się między sobą gryzą

Zachowanie foksteriera przypomina mi zachowanie niektórych ludzi
Skończyłam opisywać swoje koliberki, ale z publikacją zaczekam, aż będzie więcej wpisów pod opowiadaniem Wiedźminki
A może ktoś jeszcze chciałby coś pokazać? Mnie się nie śpieszy… 
No coś Ty… Poczekamy na Cię i te małe pierzaste, których jestem b.ciekawa
Mirelko droga -zawsze oglądam kilkakrotnie z zachwytem ale nie zawsze komentuję i za to przepraszam :(. Masz ostatnio wspaniały dodatek do ptaszarni dodajesz wspaniałe ,piękne zwierzaczki też łakome na ziarenka – jestem zachwycona (znajomość chyba od skunksa :).)KOLIBERKI-cud natury
(może jeszcze Elfiki)-pozdrawiam i serdeczności przesyłam a WYSPA jest cudowna i bogata nie tylko ciekawymi osobami ale i Tobą i Twoimi fotorelacjami -których nigdy dość
-pozdrawiam

Dzień dobry



Parafrazując klasyka, se rzeknę; foksterierków Ci u nas dostatek
„…Przed domem handlowym zgromadził się tłum gapiów, którzy chcieli wiedzieć czy to zebranie parafialne…”
Brak drobnego szczególiku, a może atrybutu (?)- parasolek
Kawę wypita, zatem do roboty, za którą mi ponoć płacą
PS Czy Pan Krzysztof z Gdańska, to gdzieś wyjechał??
Dzień dobry
Właśnie wróciłem, po długiej przerwie.
Kto miałby ochotę na filiżankę kawy?
Dzień dobry, a dla Juniorów – liczący się jako pierwszy dzień wakacji (po prawdzie to Najjunior już wczoraj wieczorem rezonował, jak to „on JUŻ ma wakacje!”). Tymczasem prognoza na dzisiaj zapowiada przelotne burze z piorunami – to pewnie w tych domach, w których liczono na lepsze świadectwa…
Kawa koniecznie, przysiadam się.
A zaraz jak ją skończę, idziemy z Najjuniorem złożyć papiery do liceum. Ale potem będę.
Papiery do liceum to poważna sprawa!
Czasem to wstęp do błyskotliwej kariery
Tyle że Najjunior ma już wizję, co chce w życiu robić, i liceum jest tylko uciążliwą przeszkodą na drodze do realizacji tej wizji. On by wolał do technikum, żeby jak najszybciej zacząć robić zawodowo to, co robi amatorsko. Studia? A po co to komu!
I ja go zasadniczo rozumiem. Na cholerę mi ta edukacja (o własnej teraz mówię), skoro w życiu przyszło mi zajmować się zupełnie czym innym? A jak bym poszła na kucharkę… Albo ogrodnika… Albo terapeutę od autyzmu… Albo profesjonalną sprzątaczkę… Albo co…

A tak – co mi z tego uniwersytetu, że o liceum nie wspomnę? Co ja – książki będę pisać?
Zawsze w takich sytuacjach mówimy o redundancji, o nadmiarowości, że jakby w życiu z jednym nie wyszło, to wyższa edukacja zapewnia poziom wiedzy taki, żeby ewentualnie móc spróbować czegoś innego, do tego rozszerza horyzonty, nie mówiąc już o kontaktach… aczkolwiek ten ostatni argument w czasach Internetu jest nieco przebrzmiały.
Może i w ten sposób pomożesz i innym z podobnymi problemami – może to przesłanie – przemyśl
-pozdrawiam.
No to już jestem. Papieren złożone, teraz tylko do 2 lipca czekamy na wyniki, a poza tym zasadniczo wakacje!
OK – druga szkoła zakończona. Świadectwo w normie do przyjęcia, aczkolwiek rozczulił mnie dopuszczający z polskiego. Niektórzy ludzie naprawdę nie powinni pracować w szkole dla autystów.
Gimnazjum i LICEUM wybrane – tu oko puszczam do tych, co czytali na starym blogu o jakubowych perturbacjach. Zasadniczo kwestię przyjęcia mamy załatwioną, bo Jasiek już jest zapisany do szkoły (prywatnej, więc łaski nie robią, raczej przeciwnie), a Kuba ma miejsce w liceum teoretycznie zaklepane (ach, kto pogardzi 40 tysiącami rocznie?). Więcej może napiszę w szkicach, ale teraz muszę odpocząć, bo jednak wyjście z domu, tak dzień po dniu, wykańcza mnie koszmarnie.
Popatrzę sobie na róże i pomyślę o życiu. Cholera – i niech mi ktoś powie, że nie warto. Wiecie, co ja sobie teraz myślę o tych wszystkich ludziach, którzy na moich chłopakach krechę stawiali? No właśnie.
Gratki! Odpoczywaj teraz
Chyba żartujesz? Przecież zaczęły się wakacje
A! Popatrz, że mi to do głowy nie przyszło. Bo dla mnie to raczej odpoczynek, takoż dla małżonki nauczycielki…
Dla mnie zaczynają się 2 najgorsze miesiące w roku. Ale pamiętaj, że moi synowie nigdzie nie wybywają sami. Więc mamy 8 tygodni w domu. I to jest temat rzeka.
Może właśnie na następną książkę?
Ludzie często stawiają na kimś krechę i potem są bardzo zdziwieni, że się pomylili
Serce matki wie lepiej, bo wie ile pracy trzeba było włożyć w sukces dziecka 

Odpoczywaj tak jak możesz… należy Ci się, nawet jeśli to nie na długo
Masz swój sukces i zwycięstwo -brawo ! A niektórzy nauczyciele to w ogóle mineli się z zawodem !!! Ale nie psujmy sobie tego końca roku szkolnego miernotami którzy są wszędzie …:(. Świętowałam z moimi kochanymi świadectwo i dyplom i powiedziałam Wnukowi że jestem dumna a za dyplom i wyróżnienie szczególnie !!! Na razie tyle (wnuk zdał do 5-ej).Nie leży to w mojej naturze ale też się pochwaliłam moim Iwo Jeremim F. A co wolno mi …pozdrawiam
No pewnie!
Gratulacje 🙂
Jasne, że Ci wolno
Wszyscy się chwalą, to i Ty…

Gratulacje Elizko
Dzień dobry
Dzień dobry 🙂 Świetne opowiadanie 🙂 Moja teściowa miała ratlerka zwanego przeze mnie „dziamgotem”, który był mistrzem wywoływania zadymy. Kiedy tylko się zebrały ze 3 psy, potrafił napuścić wszystkie na siebie, sam udając nowo narodzone jagnię, wyjątkowa psia wredota 🙂 🙂
Lubię psy, ale takich małych nie zaliczam do tego gatunku.
Z tymi dużymi łatwiej się dogadać, a te maluchy cichcem, boczkiem i potrafią dziabnąć z tyłu za łydkę. Nie mówiąc już o tym szczekaniu, które mi przypomina skrzypienie styropianu na szybie

Stąd dziamgot, jego dziamgotanie doprowadzało mnie do szału 🙂
Im mniejszy piesek, tym większy jazgot.
Próbuje wziąć przeciwników na „huki”, to prawdziwy pies bojowy, kiedy go miałem za pazuchą nie było kozaka 🙂 🙂
No tak… pies bojowy, bo się wszystkiego boi…

Kiedyś pracowałam u takiej babki, miała yorkshire terriera
Matkojodyna!!! Ależ ten pies się darł. Na okrągło. Po kilku godzinach już mi głowa pękała w szwach. Można było oszaleć. Ten wysoki, przeraźliwy głosik…

Ja na takie ratlerki (nierzadko w szeleczkach, bo przecie takich małych obróżek nie robią, a pasek od zegarka mógłby się ześlizgnąć) mam określenie „piesek typu sarenka”, albowiem ogólna postura, kształt i takoż drobienie łapkami podczas poruszania się przypominają mi tę leśną faunę kopytną.
Jakbyś go widział Mistrzu 🙂
Miśku, ale wiesz, skąd ta jazgotliwość, a nierzadko i złośliwość wynika? Toć taka psinka rozmiary ma jak większa zapalniczka, znaczy kieszonkowe, a w móżdżku te same instynkty, co wściekły brytan. Ta nierównomierność środków i instynktów skutkuje kompleksem niższości, wzmacnianym tylko przez groźbę nadepnięcia, przysiąścia i kto wie czego jeszcze, co u pieska typu sarenka dodatkowo wytwarza podejrzliwość i manię prześladowczą, a taka kombinacja jest, hmm, złowróżbna. Chociaż zdarzają się i ratlerki po prostu strachliwe i przepraszające, że żyją.
Ten pies to czas przeszły, ale Twoja charakterystyka charakteru trafna nadzwyczaj, teraz teściowa ma nowego wynalazka yorka, to jest dopiero zawodnik, a właściwie zawodniczka, klękajcie narody, jako psubrat nie daję się nabrać na sztuczki tego potorocza, ale wszyscy się dają 🙂 🙂
Moim skromnym zdaniem, słuszne wydaje się stwierdzenie, że „zamienił stryjek siekierkę na kijek”

Te yorki są jeszcze gorsze od ratlerków…
Święta racja, Mistrzu Q. Te ratlerki/sarenki boją się, to jazgoczą. Kiedyś moja sąsiadka w Polsce miała takiego
i przez niego pewnego dnia mało na serce nie zeszłam
Byłam u sąsiadki z wizytą i (jak to nieprzyzwyczajona) zrobiłam krok do tyłu. Wrzask jaki się rozniósł po całym bloku był straszny!!! Nie wiem czy faktycznie nadepnęłam na niego, czy tylko za blisko podeszłam, ale od tamtej pory omijał mnie szerokim łukiem i podchodził tylko z przodu

Jakby tak go cichcem wtedy nakręcić… mogłaby się jego pani zdziwić.
Czas mi do pracy
Z żalem muszę się pożegnać 
Kochani, ruszam się powyrowerowywać, bo ostatnio rower odłogiem leży, a pogoda dzisiaj do tego zachęca wybitnie.
O Matko tyle ciekawych wpisów -wpadnę ok północy to poczytam …
Idę sobie spać chyba. A może jeszcze zajrzę na dobranockę? Kto wie…
A ja się już przerowerowałem i jestem. Być może z drobnymi przerwami na różne takie domowe obowiązki, gdyż jestem chwilowo słomianym w. – małżonka świętuje koniec roku z resztą ciał pedagogicznych na wyjeździe na Kaszubach.
Spokojnej wam wszystkim!
Ooo, ktoś tu dopiero imprezy zaczyna!
U studentów dwa piętra niżej od 20:00 do 21:00 była impreza wylewająca się na balkon (z muzyką na żywo), ale wygląda na to, że to biforek, bo ucichło.
Dziękujemy i nawzajem.
Miłego wycieczkowania Ukratku
Jak to miło mieć świadomość -że Mistrz T choć z daleka jest z nami i czuwa -dzięki…..

Wiem, że ten wątek nie jest jeszcze za długi, ale sobotę mam wolną i będę mogła naglądać na Wyspę… także zapraszam pięterko wyżej