.. Jednak gdy ruszyliśmy, jego również ogarnęła dziwna melancholia, toteż gdy minęliśmy Crewe, zaprosiłem go na drinka. Przebrnęliśmy do bufetu, gdzie przez piętnaście minut wrzeszczeliśmy, tupaliśmy i wymachiwaliśmy parasolami. Przyszła wreszcie młoda dama i spytała czy mamy jakieś życzenie.
– Co dla pana ? – spytałem odwracając się do mojego współpasażera.
– Jeden głębszy – Trzy razy, jeśli pani łaskawa – odrzekł.
Wypiwszy zamówiony trunek, bez słowa pożegnania udał się do innego wagonu, co uznałem za grubiaństwo.
Od Crewe miałem przedział dla siebie, chociaż pociąg był zatłoczony. Gdy przystawaliśmy na kolejnych stacjach, ludzie, widząc pusty przedział, biegli ku niemu na wyścigi. “Chodź ino, Maria, kupa miejsca”. “ Szybko Tom, tu wsiadamy” – wrzeszczeli.
Gnali po peronie z ciężkimi tobołami i przepychali się, by być pierwszym.Ktoś otwierał drzwi, wspinał się po schodach, po czym bezwładnie opadał w ramiona stojącego za nim podróżnego. Wszyscy kolejno zaglądali , pociągali nosem i rezygnowali, po czym albo wciskali się do innych przedziałow, albo dopłacali do miejsca w pierwszej klasie.
Z dworca Euston zaniosłem sery do domu znajomego. Kiedy do pokoju weszła zona, natychmiast złapała trop.
– Co to jest ? Proszę mówić prawdę, zniosę choćby najgorsze.
– To sery. Tom kupił je w Liverpoolu i poprosił mnie, żebym je przywiózł.Chyba pani rozumie, mam nadzieję, że to nie moja sprawka.
Odparła, ze jest tego pewna, ale porozmawia z Tomem po jego powrocie.
Pobyt mojego przyjaciela w Liverpoolu przeciągnął się. Gdy po trzech dniach jeszcze go nie było, jego żona złożyła mi wizytę.
– Czy Tom mówił coś na temat serów ? – spytała.
– Kazał je trzymać w wilgotnym miejscu i zabronił ruszać.
– nie sądzę, żeby ktokolwiek miał na to ochotę. Czy tom je wąchał ?
Odparłem, że chyba tak, po czym dodałem, że wydawał się bardzo do nich przywiązany.
– Czy sądzi pan, że miałby do mnie żal – drążyła – jeślibym dała komuś suwerena za zakopanie ich w ziemi?
Odparłem, że moim zdaniem na jego obliczu już nigdy nie zagościłby uśmiech.
Nagle ją olśniło.
Czy byłby pan tak łaskaw i przechował je dla niego ? Każę je przynieść, żeby się pan nie musiał fatygować.
– Proszę pani – odparłem – osobiście przepadam za zapachem sera, a odbytą w towarzystwie tych krążków podróż z Liverpoolu zawsze będę uważał za szczęśliwe uwieńczenie miło spędzonego urlopu.. nie żyjemy jednak sami na tym bożym świecie. Dama, która łaskawie udziela mi gościny pod swym dachem jest wdową, jak również, o ile wiem , sierotą. Ma zwyczaj niezwykle stanowczo i dobitnie sprzeciwiać się ludziom, którzy, jak to określa “ urządzają sobie z niej kpinki”.Obecność serów pani męża pod swoim dachem uznałaby, czuję to instynktownie , za “ urządzanie sobie kpinek”, a ja nigdy do tego nie dopuszczę, aby mówiono, że urządzam sobie kpinki z wdowy i sieroty.
– Dobrze zatem- powiedziała zona przyjaciela, wstając do wyjścia. – Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zabrać dzieci i przeprowadzić się do hotelu, dopóki sery nie zostaną zjedzone. Nie zamierzam ani chwili dłużej mieszkać z nimi pod jednym dachem.
Dotrzymała słowa, zostawiając dom pod opieką sprzątaczki, która zapytana czy dobrze znosi zapach odparła – “Jaki zapach?”
– Gdy przykazano jej, by przytknęła nod do serów i mocno wciągnęła powietrze do płuc, powiedziała, że chyba wyczuwa nikłą woń arbuza. Uznano zatem, że przebywanie w serowym mikroklimacie nie stanowi dla niej poważniejszego zagrożenia i można ją bez obaw zostawić.
Rachunek za hotel wyniósł piętnaście gwinei; mój przyjaciel, dokonawszy obliczeń, stwierdził, że ser kosztował go osiem gwinei za funt. Powiedział, że wprawdzie uwielbia zjeść kawałeczek sera do obiadu, ale na taki zbytek go nie stać. Postanowił więc pozbyć się serów. Wrzucił je do kanału, lecz zmuszony był je na powrót odłowić, wskutek narzekań flisaków. Powiedzieli, że mnożą się wypadki niebezpiecznych omdleń.
Pewnej ciemnej nocy zaniósł więc sery do kostnicy parafialnej, tam jednak odkrył je grabarz i urządził dziką awanturę. Powiedział, że to spisek: mój znajomy chce pobudzić umrzyków i pozbawić do środków do życia.
Przyjaciel pozbył się nareszcie serów zawożąc je do nadmorskiego miasta i zakopując na plaży. Miejscowość zrobiła dzięki temu olbrzymią furorę. Turyści dziwili się, dlaczego nie zauważyli wcześniej jak musujące jest tam powietrze. Przez wiele lat do stacji klimatycznej zjeżdżały tłumy suchotników i chorych na bronchit.
« Jubilatko kochana.... | Cytaty z Madagaskaru. » |
08
cze 2015
Dzień dobry !
Słowo się rzekło – kobyłka u płota !
Ciąg dalszy przygód z serem prezentuję
Mam nadzieję, że przypomnienie „Trzech panów w łódce ( nie licząc psa” rozbawi SzanPaństwa
Dzień dobry
Pamiętam „Trzech panów w łódce”. Obśmiałem się kiedyś przy tej książce „jak norka”.
Zwłaszcza utkwiło mi w pamięci opowiadanie, jak jeden z „panów” zaczął czytać w leksykonie opis choroby, na którą rzekomo cierpiał.
Na zakończenie wyszło mu, że jedyne, na co nie był chory to (chyba) reumatyzm 😉
Witaj ! Jako lekarstwo dostał:
1. befsztyk i piwo co sześć godzin,
2. jeden dziesięciomilowy spacer z rana,
3. łóżko o punkt jedenasta wieczorem i
4. nie zaśmiecanie sobie głowy sprawami, których nie rozumie
Opis jest prześmieszny a delikwent był zdrów jak przysłowiowy koń.
Dzień dobry
Obawiam się Bożenko, że z Liverpool do Gdyni jest trochę za daleko. Także na pewno nie chodziło o żadne z polskich miast nad morzem.
Dzień dobry.
Poniedziałek po długim weekendzie – bezcenny!
Dzień dobry, Jo

Dla Ciebie tak, aaa ja się próbuję od siódmej pozbierać. Ciężko idzie. Nawet komp jakiś zbuntowany, przymulony i w ogóle ma mi za złe, że ośmieliłam się go włączyć (?)
Oj tak… U mnie wszystko na odwrót
Dzień dobry


U mnie w pracy, raz w miesiącu, ktoś złośliwie takowe śmierdziele podrzuca. Niby sera nie widać nigdzie
Winnam mieć dodatek ” szkodliwy ” do pensji
Może kawa do przetrzymania „śmierdziela” pomoże? 😉
Witaj, Panie Krzyś


Tego dnia, pomaga, robienie porządnego przeciągu
Co prawda nieco niebezpieczne, ale cóż; czego się nie robi dla poprawy powonienia
” Czego oczy nie widzą – to nie może wywołać rozstroju żołądka.” – to nie ja wymyśliłam 🙂
No i masz Pani szczęście, bo gotowa jestem się okrutnie zdenerwować
Dzieńdobry
A kto miałby ochotę na filiżankę kawy?
Właśnie przygotowałem i chętnie się podzielę 😉
Podstawiam kubeczek, bo dzisiaj na jednej filiżance się nie skończy! Chyba
Witajcie!
Mój szwagier podczas studiów, wyjeżdżając na wakacje, zostawił przez nieuwagę pakiecik serka-śmierdziuszka na najwyższej półce w szafce w kuchni. Mieszkanie (studenckie) stało odłogiem do września. Przez ten czas serek opuścił (w większości) pierwotną pozycję i spłynął przez całą szafkę aż na kuchenkę…
Wspomnienie tego przypadku nie opuszczało kuchni przez długi czas…
Wyobrażam to sobie 😉
Witaj, Ukratku
Hop, hop, Skowronku!
Komp się ustabilizował, czas na pracę… do popotem
Cytacik i dla ciebie Skowronku !
„Stale odnoszę wrażenie, iż robię więcej, niż powinienem. Nie znaczy to, że mam wstręt do pracy – proszę dobrze mnie zrozumieć. Lubię pracować, a nawet palę się do roboty. Praca tak mnie urzeka, że mogę całymi godzinami siedzieć i patrzeć na nią. Lubię mieć ją przy sobie – na samą myśl o rozstaniu serce mi pęka z żalu.”
A czyjego autorstwa są te słowa ???
Dzień dobry.
Kawa z serem? Tego jeszcze nie było!
„Trzech panów” znakomitych, kwintesencja brytyjskiego humoru.
Kiedyś wieźliśmy z Francji, z nart, reblochona w ilościach półhurtowych, okazało się, że owinięcie w siatki i zagumkowanie nic nie dało, w związku z czym bagażnik samochodu otwierany był wyłącznie w ostateczności, gorzej jak już w Polsce woń zaczęła przesączać się do wnętrza samochodu (to był wówczas sedan, z przestrzenią bagażową oddzieloną tylną kanapą od kabiny). Dojechaliśmy do domu z uchylonymi szybami i w kurtkach (bo to jednak zima była).
PO 9:00 – uciekam, bo dzisiaj najpierw bieganie, a potem normalna pracka.
Tu masz stosowny cytacik :
„A jak dbam o swą pracę! Ba, niektóre prace, które leżą u mnie, są w moim posiadaniu od wielu, wielu lat, i nie znajdziesz na nich nawet śladu palca. Jestem niezmiernie dumny ze swej pracy. Co jakiś czas wyjmuję wszystko z szafy i otrzepuję z kurzu. Nikt lepiej niż ja nie konserwuje swej pracy.”
Skoro przy aromatach – Peter Mayle podobnie pisał o truflach wiezionych za Kanał…
Witaj Jo! Toskańskie klimaty Ci się marzą ?
Nieustannie.
Od 24 lat o tej porze zaczynałam sezon 🙁
A teraz już nie zaczynasz ? Byłaś przewodniczką ?
Nie 🙂 Niestety.
Przez wiele lat jeździłam do Włoch na wakacje przed sezonem, bo zwiedzanie czegokolwiek podczas szkolnych wakacji uważam za samobójstwo. Zwłaszcza na południu Europy. A ponieważ jeżdżąc tam żyłam życiem tubylców, bo albo mieszkałam u rodziny, albo wynajmowałam mieszkanie – to mi się chyba udzieliło, że na lato się ucieka z Werony, Florencji i Sieny, a nie je zwiedza 😀
Kiedy pojawili się moi synowie – robiliśmy wakacje przed sezonem, żeby się nie ugotować, bo dla nas Morze Tyrreńskie w czerwcu jest wystarczająco ciepłe 🙂 A mniejsze tłumy są zbawieniem dla rodziny z dwójką autystów, nawet we Włoszech, które są nad wyraz pobłażliwe, jeśli chodzi o fanaberie nieletnich. Nawet, kiedy zaczęła się szkoła, zrywaliśmy się przed pełnią sezonu, bo to albo jakiś ślub był, albo chrzest – w dowolnej kolejności 🙂 Po prostu sprawy rodzinne 😀
A w tym roku niestety się nie da… I to będzie masakra.
Podzielam Twój pogląd na zwiedzanie Włoch latem.
Zakochałam się w Sienie i Florencji w październiku. Przykro, że włoskie klimaty na ten rok Cię ominą, ale może życie i tu przyniesie Ci jakąś miłą niespodziankę ? Serdecznie Ci tego życzę 🙂
Oby 🙂

Niestety – albo się kupuje dom, albo jedzie nad morze. Takie życie.
Tylko jak to wytłumaczyć dwóm takim, co zawsze wyjeżdżali?
Dzień dobry
Jerome K. Jerome napisał i drugą książeczkę o wyprawie rowerowej po Niemczech, ale przyznam, że nie wydała mi się tak zabawna jak „Trzej panowie…..”
Czytałem i potwierdzam…
Chociaż rozważania z drugiej książeczki o poruszaniu się Niemców WYŁĄCZNIE na podstawie tabliczek informujących o kierunkach ruchu były rewelacyjne i warte upowszechnienia (ku pamięci)
A historia o zakupie poduszki (ang. cushion) w sklepie z pamiątkami, kiedy to wynegocjowanym towarem okazał się całus (niem. Kissen)?
Sam zresztą słyszałem podobną – bywały w (ówczesnej Jugosławii) polski turysta poszedł pytać do której sklep jest otwarty, w swoim przekonaniu po serbsko-chorwacku. Wrócił z obitym pyskiem, ponieważ wyszło mu pytane (w wolnym tłumaczeniu): Jak długo pani się puszcza?
To ładne. I pokazuje, jak ważni są tłumacze.
Prawda.
Dzień dobry
Znowu za oknem mam zupę, czyli duszno i parno. I tak ma być cały tydzień… temperatura w granicach 30C 
U mnie kolejny deszczowy dzień. Nie chce mi się iść do pracy, ale trudno nie pracować
DzińDybry:))) Pogoda nad morzem rewelacyjna, jeszcze dzień i zejdzie ze mnie skóra:)))
Jestem. Proszę Państwa, etap pierwszy bieżącego zlecenia uznaję za zakończony. Będę w ciągu dnia częściej bywał na Wyspie (aczkolwiek np. najbliższe 2 weekendy spędzam poza domem).
Deszczu niet 🙁 jeno chłodno, ale nie zimno… D
Przyszła zamówiona książka autorstwa Jo, przeczytałam kilka stron iii… wciąga!!
Dobrej nocy Szan.Państwu
Spokojnej!
No ładnie… ładnie… Ostatni bastion udawania, że jestem normalna, padł…
Spokojnie, jeszcze nie wszyscy czytali…
Tak, to jest pewna pociecha. Jedynie to „jeszcze” napawa mnie lękiem…
No, jak się nieco ogarnę z bieżącymi zagadnieniami…
Nie żebym groził, raczej sobie tak dywaguję.
BTW czy są jakieś życzenia na wieczór? Nie muszą być imienne w sensie zespołów/ wykonawców i tytułów utworów, może raczej ogólny klimat albo gatunek?
Ja bym prosiła o coś łagodzącego sztorm i huragan, coś takiego, jak… ja wiem? Eva Cassidy?
Szukamy… szukamy…
Spokojnie Jo… ja jeszcze nie mam Twojej książki, więc do końca tygodnia ( zapewne) nie będziesz na mnie narażona
Ja bym wolała – tak szczerze mówiąc – w ogóle nie być narażona. Narażanie się Wiedźmie świadczy o wyjątkowej bezmyślności i zaniku instynktu samozachowawczego.

Dzieńdoberek


Noc, stanowczo, za szybko minęła…
Ja nie krzyczę, ja tylko wietrzę migdałki, jakby co
Pada! I jest to b.pozytywne zjawisko i ulga dla mych roślinek 😀
Aaa czy Pani Wiedźminka, czyli struś pędziwiatr, na zadane pytania – mogłaby odpowiadać ??? Hę???

DZIĘKUJĘ
Odpowiadam … „Bohiń” się nazywała ta książka Konwickiego, a następna jest „Mała apokalipsa”.
Czy pyton mógłby zadawać pytania bardziej widocznie ?
Taż pyton zadał pytanie pod odpowiednim komentarzem! I mnie tu minki niewinnej nie robi

Dzień dobry Paniom i Panom! Trochę deszczu i u nas by się zdało, uprzejmie proszę o podesłanie tych, co go mają za dużo!
Poza tym kawa, jak najbardziej. I poranne zamyślenie: co by było, gdyby…?
Witaj! ja też poproszę o deszcz, może być zamiast kawy
Tu należałoby zadać pytanie uściślające – czy deszcz od ZEWNĄTRZ, zamiast kawy do WEWNĄTRZ, czy też może w jakiejś innej kombinacji
Deszcz na zewnątrz, kawa do wewnątrz….bo jak płakać do środka ?
Płakać do środka? Może raczej powstrzymywać łzy, nawet kiedy się chce płakać, bo np. otwarty płacz wywołałby masę niepotrzebnych pytań???
Natomiast zarówno deszczówkę można pić, jak i przy pewnej dozie dobre woli kąpać się w kawie!
DzieńDobry :))) Na Wybrzeżu ciepło i słonecznie. Biegnę na plażę :)))
O! No masz ci los. A raczej plażę pod nosem. Bo my tu, w Polsce centralnej, to nie bardzo. (inspiracja patrz: reklama Atlas, ta z Krzyżakami)
W Gdyni zaś słonecznie, ale na razie jeszcze niezbyt ciepło. Oczywiście jak się utrzyma słonecznie, to z czasem będzie i ciepło…
No masz! Znowu nie zdążyłem się przywitać!
Witajcie! 
To chyba dlatego, że u nas raczej gorąco – nawet na polu…
Na polu gorąco, a w lesie i na łące jak?
W lesie podobno więcej cienia…
Ooooczywiście dzień dobry!
Dzień dobry
! Było takie zabawne powiedzonko, że Krakusy chodzą na pole, bo mieszkają na dworze ? A może to inaczej było ??
A tego niestety nie pamiętam…
Ja tez nie pamiętam i bardzo tego żałuję 🙂
I dzień dobry, naturalnie. Co dzisiaj z tymi moimi manierami się dzieje!
Prędzej we dworze niż na dworze…
Sie mieszka – sie wie!
Skasowałam blogi, więc tu Wam wrzucę dialog sprzed chwili. Bo szkoda mi go na zmarnowanie.
– Zaraz szlag mnie trafi! Zrób mi drinka…
– Białe wino? Bo Martini nie ma.
– Nie! Nie ruszaj białego wina!!! Ono jest do ryby vera cruz!!!
– Chłodzi się w lodówce drugi miesiąc…
– No to co? Ryba w zamrażarce czeka od września!
To taka żeńska odmiana „Jak obiecałem, że zrobię, to zrobię. Nie musisz mi co pół roku przypominać.”
Idę sprawdzić, czy mamy gin i tonik. Bo jakaś cytryna mi się dzisiaj po blacie pałętała…
O, to ładne. Ja z kolei czekam, kiedy zostanie odkryty fakt, że z limoncino w zamrażarce zostało może ćwierć butelki…
Kto ukrywa, a kto odkrywa?
Jeżeli ja czekam, aż zostanie odkryty, to przede mną nie trzeba odkrywać. Ha haa!
Limoncello… Kochany… Ja robię TAKIE limoncello… Według starej rodzinnej receptury Teściowej, mojej Sister… Prosto z Bari…
A, czekaj, czekaj – trzeba opróżnić zapasy i nowe zrobić!!!
Już wiem! Zostanę zawodową producentką domowego limoncello!
A, nie… nie mogę… zabiorą mi zasiłek…

Sugeruję szarą strefę, chociaż w tym przypadku raczej żółtą…
Się pożegnam. Do jutra.
Spokojnej!
Snu zdrowego, Jo.
A ja jeszcze poczytam Codziennik Agi Pe…
Dobranoc, kochani
Dzień dobry!
Nie sądzicie, że ten ser wystarczająco dojrzał? Trza by go wymienić na coś świeżego!
Witajcie!
Dzisiaj kawa mrożona by się przydała…
Witam, Pana 😀
Aaa to dlaczego?? Chłodzenie od wewnątrz potrzebne??
A pewno… a na zimną wódkę nie pora ani miejsce…
Za to zawsze jest pora, na lody koral 😀

Podobno.
Czekoladkę? Bo ja dzisiaj nie piekłam o świcie ciasteczek. Przygotowuję się duchowo na niedzielę.
Dzień dobry
Dzień dobry
! Obiecanki-cacanki, a ser …. wonieje. 
…było coś o dobrych chęciach i przedsionku
No właśnie… Może by ktoś się zmiłował?
To ja na szybko. Zanim Ktoś wymyśli coś mądrzejszego. Taka wycieraczka – przejściówka.