Mężczyzna zmuszony do ładowania zmywarki niczym doświadczony saper, by uchronić żonę przed wybuchem
Simon Williams, zamieszkały w Basingstoke, jest zmuszony ładować zmywarkę jak doświadczony saper, ponieważ w przeciwnym wypadku jego żona wybucha gniewem.
Po serii poważnych pomyłek podczas ładowania, które doprowadziły w ostatnich tygodniach do kilku wybuchów, Williams, jak relacjonują świadkowie, zachował skrajną ostrożność przy ładowaniu zmywarki po wczorajszej kolacji.
Jeden ze świadków powiedział nam: – Sytuacja była wyjątkowo napięta. Państwo Williams wyprawiali ośmioosobową kolację z trzech dań, do tego drinki i kawa – ładowanie zmywarki rzadko kiedy bywa bardziej skomplikowane! Zwykły człowiek wywołałby eksplozję w ciągu kilku sekund,na przykład włożyłby miskę tam, gdzie powinny znaleźć się talerze, a wówczas pani Williams zrobiłaby wielkie bum!!! – i byłoby po wszystkim. Nie każdy wie, gdzie dokładnie umieścić duże talerze, w jakim porządku, i które sztućce idą do jakiego koszyczka. Trudno je włożyć właściwie nawet wówczas, kiedy człowiek nie czuje ciśnienia, ale pan Williams tym razem dowiódł, jak wysokiej klasy jest ekspertem.
Świadek przyznał: – Szczerze mówiąc, kiedy włożył talerz odwrotnie, wszyscy rzucili się do ucieczki. Myśleliśmy, że jest już po ptakach. Jednak Williams, dzięki Bogu, spostrzegł swoją pomyłkę i przełożył talerz właściwą stroną. Pot kapał mu z nosa, ale zdołał dokończyć pracę, nie doprowadzając do wybuchu żony. Ten facet pracuje w niewyobrażalnym stresie, naprawdę nie wiem, jak mu się udaje ładować zmywarkę na co dzień!
________
Powyższa notatka pochodzi z satyrycznego serwisu NewsThump (http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/newsthump.com/2015/03/02/man-forced-to-load-dishwasher-like-bomb-disposal-expert-to-prevent-wife-exploding/ )
Dzień dobry na nowym pięterku. Powyższy wpis wbrew pozorom nie zawiera wątków autobiograficznych, niemniej tłumacz przyznaje, że coś jest na rzeczy
Do pełni informacji brakuje nam jeszcze równoważnika TNT pani Williams…
Nie było w oryginale 🙁 ale skoro po jednym wybuchu jest w stanie wybuchnąć ponownie, to musi być niezły 😛
Ikskjuzmi: mąż ZAWSZE przestawia mi rzeczy w zmywarce. Bo ja podobno się nie znam na tym wybitnie ekskluzywnym intelektualnie zadaniu.
No to ja sobie pozwolę na mały coming out: NIKT z całej rodziny nie potrafi zmieścić tylu rzeczy w zmywarce, co ja. W związku z tym, jak widzę, że się odbywa ustawianie z marnowaniem przestrzeni, to burczę, bo niby dlaczego nie można za jednym myciem umyć więcej naczyń niż mniej? Ekonomia i ekologia w jednej stały zmywarce, no nie?
PS. Co do samochodu, to również jestem odpowiedzialny za tzw. sztauowanie (taki portowy termin, oznaczający najlepsze rozmieszczenie ładunku) i na razie również nikt nie robi tego lepiej niż ja.
OMG.
No to ja nie mam pytań.
Hihi. Był kiedyś taki żółw w komiksach Baranowskiego, który mawiał „Może jestem powolny, ale jak się rozkręcę…” i tak samo jest ze mną. Może nie robię tego czy tamtego, ale są rzeczy (w sumie drobne), których nie pozwalam nikomu tknąć, bo wiem, że póki co, nikt nie zrobi ich lepiej.
Jesteś pewien, że nie masz brata bliźniaka? I że nie jest nim mój mąż?
Jestem pewien. Mam dwóch braci, z najmłodszym jesteśmy nawet bardzo podobni, ale 17 lat różnicy to trochę dużo na bliźniaków. Co prawda on mawia, że jest „wydaniem drugim, poprawionym”, to jednak oczywiste nadużycie.
BTW. Spotyka się dwóch kolesi w wieku 30+
– No jak tam, Albin, co u ciebie nowego?
– Aa, wiesz, zostałem ojcem.
– No nie mów? Chłopiec czy dziewczynka?
– Chłopcy. Bliźniacy.
– No patrz, co za traf! I do kogo podobni?
– Do siebie.
Czyli to uniwersalna przypadłość.

Myślę Szanony Kwaku , że kiedy już będziesz pewien , że nikt tego lepiej nie zrobi od ciebie , to przyjdzie olśnienie , że ten stan nie jest dla Ciebie taki korzystny . Bo często tak jest w życiu , że opłaca się być ofermą , niż niezastąpionym od wszystkiego fachowcem …..
Nie oczekujmy od kolegi, żeby nam opowiadał, czego on się w domu nie tyka…
Na szczęście nie jestem fachowcem od wszystkiego, tylko od paru rzeczy, a co do ładowania, a może jak u Monty Pythona „ustawiania jednych rzeczy na drugich”, to od dzieciństwa sprawia mi to przyjemność. Już jako dziecko lubiłem budować z klocków, najpierw drewnianych, potem LEGO, i tak mi zostało.
A jeżeli chodzi o to, żeby się przesadnie nie przepracowywać, to jest doprawdy tyle innych dziedzin, w których nie poczuwam się absolutnie do fachowości, że ładowanie można sobie zostawić
Uspokoiłeś mnie .
A Ty nie masz czasem lekkiej postaci Zespołu Aspergera?
A u mnie słońce świeci, deszczyk pada, SGGW zaczęła juwenalia…
To pewnie i piwko popada…
Wszystko możliwe.
Ja wprawdzie mieszkam dość daleko, ale niesie się po tych polach wilanowskich, oj niesie…
To ja dobranoc mówię, bo dzisiaj była istna masakra. A to bardzo człowieka wyczerpuje.
Spokojnej i odpoczynek dającej!
Dzień dobry
Śmiała się na cały dom i orzekła, że jest to świetne
Nie musieliśmy jej tego tłumaczyć z powrotem…
Niby zabawne opowiadanko, ale trochę daje do myślenia…
Dzięki Mistrzu Q, że podałeś również oryginał. Mam teraz gościa (a właściwie syn ma), a ona po polsku ani w ząb. Dałam jej więc do przeczytania angielską wersję
Muszę przyznać, że pod tym względem (zmywarki) to też mam hopla
Co prawda nie burczę, nie wybucham i nie krzyczę… coś tam trafia mnie po cichu

Czasami zdążę zanim włączy… poprzestawiam i jeszcze tyle różnych rzeczy dowalę, że mąż jest zdziwiony jak to mogłam zmieścić, jego zdaniem nie było już miejsca…
A to jest czysta ekonomia i oszczędność. Po groma gonić dwa razy do połowy załadowaną zmywarkę, skoro można raz a dobrze 
Jak poustawiam według własnego widzimisię, wchodzi wszystko i jeszcze jest luz
To tylko kwestia dopasowania i „upchania”… A klockami (szczególnie LEGO) nigdy się nie bawiłam
Także nie sądzę, żeby to miało aż taki wpływ. Wydaje mi się, że to kwestia zdolności organizacji przestrzennej (o ile coś takiego istnieje)
Mam koleżankę, która lubi przestawiać meble… ale ona nie widzi tego przed przestawieniem. Potem nie może dopasować i jej mąż się wścieka, bo jak nam powiedział, suwa te meble jak głupi
Ja zanim przestawię, oczyma wyobraźni widzę jaki będzie efekt. Dla pewności biorę miarkę i mierzę, czy to mi wejdzie tam gdzie chcę. Po co marnować siły, skoro potem okazuje się, że brakuje kilku centymetrów i ta szafka tu nie wejdzie

Moje szczęście ślubne czasami ma taki napad, że sam wstawia zmywanie. Niemal przed nosem stoją mu brudne naczynia, ale on ich nie widzi
I mam tak jak Mistrz Q, pakowanie samochodu przed wyjazdami… rodzince jakoś nie zawsze wszystko wchodzi (z tego co przyszykowałam do wyjazdu) i sporo rzeczy by zostawili, bo się nie mieszczą
Jestem Mistrzynią Organizacji. Jak się ma dwóch autystycznych synów to nie ma innej opcji. Pakuję wszystko i wszystkich na każdy wyjazd. A i tak mąż mi talerze w zmywarce przestawia.
Organizacja przestrzenna jako określenie bardzo mi się podoba. Co do mebli, to bardzo nie lubię przestawiania, ale tu na szczęście małżonka ma swoją określoną wizję, którą jak zrealizuje, to już rzadko zmienia.
Natomiast co do bagażnika, to przypomina mi się taki wyjazd na narty, kiedy po raz pierwszy zamontowaliśmy na dachu dodatkowy bagażnik, opływowego boksa, tzw. trumnę (Mama Quackie na to określenie reaguje alergicznie). Weszły do niego nie tylko narty, ale kupa miękkich i lekkich rzeczy – stroje narciarskie, jakieś koce etc. – i okazało się, że w zasadniczym bagażniku samochodowym mamy wręcz luzy!
A jak już jesteśmy przy tym, to rzeczą genialną, którą polecam przy każdej okazji, są worki próżniowe, z których wysysa się powietrze odkurzaczem. Wszelkie miękkie, puchate ubrania (a więc i stroje narciarskie), koce, śpiwory etc. po wyssaniu powietrza zajmują śmiesznie mało miejsca, dość powiedzieć, że np. wyjeżdżając w marcu na narty, miałem 3 pakunki: narty i kije w pokrowcu, mały miejski plecak do autokaru z dopiętym kaskiem (który nigdzie się sensownie nie mieści, a powietrza niestety nie da się z niego wyssać), a poza tym JEDNĄ średnio dużą torbę ze wszystkimi pozostałymi rzeczami, w tym butami narciarskimi.
Hmmm… opowiedz jeszcze, jak się spakowałeś wracając…
Tak samo, aczkolwiek miałem chwilę niepokoju, bo trudno się było dogadać z Włochami odnośnie odkurzacza, niezbędnego do wyssania powietrza z worków, więc pakowałem się na ostatnią chwilę. Poza tym bez problemu!
Na szczęście tak w hotelach, jak i w apartamentach (wynajmowanych bez wyżywienia) odkurzacze są dostępne.
Worków próżniowych używam tylko w domu. Jak się jedzie pod namiot, to trudno ciągnąć ze sobą odkurzacz
Bo już mam takie specjalne „ustrojstwo”, że podłączone do samochodu wytwarza prąd z odpowiednimi parametrami. Dzięki niemu mogliśmy napompować materac. Bardzo wygodne. Podłączone i tylko nacisnąć guzik i samo się pompuje 
Racja, pod namiot ciężko je brać. Chyba że na jakiś ze wszech miar cywilizowany kemping, gdzie – dajmy na to – na recepcji dysponują odkurzaczem
ale to ciężko zaplanować zawczasu.
A tak w ogóle, to padam na nos. Chyba przestanę lubić dni wolne od pracy
Niedzielne Dzień Dobry!
Ech… kawa, gofry, a ja znowu spóźniony…
Dzień dobry ! Może byc kawa i truskawki bez gofrów ?
Też nieźle!
Dzień dobry, chwilowo mamy leniwe przedpołudnie, które zwykło być określane słowem „rozgliździajstwo”. To chyba z rosyjskiego i generalnie oznacza zdaje się sytuację, w której nikomu na niczym nie zależy, ale używamy tego na oznaczenie lenistwa i nieróbstwa. W każdym razie kolejne słowo do kolekcji
Takie dni są bardzo potrzebne. Dla higieny psychicznej.
Tak, ale jeszcze trochę robótki w planach, na szczęście przy biurku.
Ja też sobie założyłam, że dziś się leniwię
To żadna praca!!! Planowałam jeszcze porobić coś niecoś w ogródku, ale jest zimno i deszczowo… a co najważniejsze – nie chce mi się 
czyli jest co przebierać i wybierać… Cały tydzień nie miałam na to czasu… tylko czy wysiedzę przy komputerze kilka godzin 
Co prawda mam trochę prania, ale to pralka pierze, suszarka suszy i właściwie nic nie muszę robić. Wstawić, przełożyć, powiesić
Może w końcu zrobię porządek ze zdjęciami z wyjazdu. Każde z nas zrobiło ok. 600 zdjęć
Bardzo ładna kobieta , aż trudno uwierzyć , że zajmowała się techniką zmywania naczyń . ” Pozory mylą , powiedział jeż z ryżowej schodząc szczotki ”
Dzień dobry
Po prostu padłam na posterunku
To chyba wina pogody… wczoraj cały dzień padało i było tak zimno, że patrzyłam z niepokojem, czy śnieg nie zacznie sypać
Wkurzyłam się też, bo prawie wszystkie moje kwiatki wyniesione i bałam się, czy mi nie zmarzną. Ale też miałam całą masę zajęć i nie chciało mi się tego wszystkiego wnosić z powrotem
Leniwa jestem… Przykryłam cały stolik zastawiony doniczkami wielką folią i mam nadzieję, że kwiatkom nic nie będzie 
Wczoraj nawet nie dokończyłam myśli… zasnęłam przy komputerze
Tylko Opatrzność wie ile włożyłem trudu we froterowanie podłóg w rodzinnym domu .Nie było litości …. To się musi lśnić , mówiła matka ,kiedy prosiłem aby oceniła wygląd podłogi . Pierwsza moja zagraniczna podróż do Moskwy i zakup froterki , która jeszcze dzisiaj jest sprawna technicznie . Ech, wspomnienia ……
Swoją drogą to sprzęt z tamtych lat, mimo że czasem toporny i głośny, często działa do dzisiaj. Rodzice jeszcze nie tak dawno korzystali z miksera produkcji NRD, kupionego wraz z „gustowną” plastikową szafeczką, do której wchodziły wszystkie mieszadełka i blender. Przez wiele lat był to „wieczny” element kuchni, bez którego to już nie jest kuchnia z naszego dzieciństwa…
Ha, mam dobranockę na dzisiaj!
Oczywiście zamieszczę o swojej porze.
Piaskowy Dziadek?

Nie! Zgodna z dotychczasowymi życzeniami, a zarazem wnosząca nową jakość
Przy okazji napiszę, jak ją znalazłem i dlaczego szukałem czegoś innego.
Bardzo ciekawie brzmi ta zapowiedź.

Jeeeszcze trooochę.
Może w sumie nie będzie aż tak jakoś radykalnie, ale wystarczająco ciekawie IMHO.
Muszę wybyć na dłuższą chwilę. Zgłoszę się po powrocie.
No to jestem, jakby co 🙂
Jakby co, to ja też jestem…
Ooo, pod wpływem? Może być, może być
Ja już po. Spacer był konieczny po dzisiejszym biesiadowaniu.
To działa i w drugą stronę – po niektórych spacerach konieczne jest biesiadowanie…
Prawda.
Dobranoc, to ja się zwijam trochę wcześniej niż zwykle. Może wstać jutro będzie łatwiej?
Mnie było 🙂 Tak troszkę