Tarnina biała wybuchła pod lasem
Kłębi się, puszy i pieni,
W biel jej kolącą zanurza się czasem
Wiatr, co na przełaj przepycha się lasem,
W lepkiej, najmłodszej zieleni!
Jak młody wyżeł, chudy, zziajany,
Wpada znienacka w wał kwietnej piany,
Dech traci i milknie pod lasem…..
Rozkołysana pędem jego biegu
Tarnina pręty odgina sprężyście,
Kwiat sypiąc biały na trawę i liście …
Wiosenny, niedorzeczny sen o ciepłym śniegu. …
Beata Obertyńska
Kto mnie wołał, czego chciał ?
Pożegnać maj, piękny, choć zimny w tym roku 🙂
Z żalem go żegnam…
Rany boskie, znowu Wielkanoc ???
Nie – małanoc. Wielkidzień. I ogniska.
Stateczku, znowu, ale Boże Narodzenie tuż tuż i wcale nie wiem czy się z tego cieszyć !
Przeleci Czarodziejko mimochodem, niezauważalnie, pozostawi po sobie kilka dodatkowych gramów, kilka siwych włosów….
… w jeżyny nura daj, lub usiądź na mrowisku,
to może nie jest raj, lecz trwaj –
w jeżynach trwaj, wiosna, maj –
bo to jest przecież wszystko!
Babcia robiła z owoców tarniny świetne wino i nalewki, ale nie umiem…
Dzień dobry
Cudowne widoki … zapachy kwitnących drzew i kwiatów, które serwuje nam rozszalała przyroda 

Maj to arcypiękny miesiąc w roku
Mówi się, że to miesiąc zakochanych. Może właśnie dlatego, że w maju świat pięknieje, jest bajkowy i potrafi zakręcić w głowie?
Dzień dobry
Dzień dobre popołudnie. Spiąłem te dwie półkuliste rzeczy z tyłu iii… wyrobiłem normę, a na 15:00 musiałem zdążyć na ważne spotkanie. Zdążyłem, aczkolwiek okazało się, że ok. 18:00 niespodziewanie jedziemy w gości – nie wiem, kiedy wrócę. W każdym razie jeszcze przez godzinkę będę na Wyspie.
Podobno im więcej ruchu, tym człowiek mniej narażony na choroby cywilizacji 🙂
Natomiast co do samego wpisu, boć przecież pod nowym piszę, to wiersz jest czystą słowną impresją. Obraz i wrażenie wydają mi się tak spójne, że gdyby forma była nieco inna (i krótsza), to mielibyśmy do czynienia z haiku. W ogóle temat tego wiersza mógłby być tematem japońskiego obrazu „Kwiaty tarniny na wietrze” – być może jakąś rolę grały tu wpływy rodzinne autorki wiersza, a konkretnie jej mamy, młodopolskiej poetki. Wszak w okresie Młodej Polski dało się odczuć wpływy orientalne na polską kulturę (o czym świadczy chociażby spuścizna Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego). Kiedy jednak wgłębimy się w metaforykę wiersza, wrażenie inspiracji orientem nie jest już takie oczywiste, żeby nie powiedzieć, że znika zupełnie. Wiatr jako chudy, zziajany pies, płatki kwiatów tarniny jako ciepły śnieg – to już elementy bardziej intelektualne, a mniej emocjonalne. Tak już bywa, że z daleka i w ogólnym zarysie dzieła sztuki kojarzą się z jednym, a z bliska, po obejrzeniu szczegółów – z czym innym.
Nokaut.
No nie wiem, wg mnie po prostu bardzo na temat.
Nie, bardzo mi się podobało! Ale taka akademicka wypowiedź przy moim piątkowym stanie umysłu po prostu mnie znokautowała 😀
Pójdę poszukać jakiegoś prosecco w lodówce
Och, po prostu chciałem spróbować, czy i jak mi to jeszcze wychodzi
Cóż za skromność przebiegła

Nie ostrzegałem cię, Jo. – myśmy tutaj się już wszyscy przyzwyczaili do profesjonalizmu Quacka…
Oj no przecież ja uprzedzam od początku, żem prosta gospodyni domowa i ta, no – kura. To co się dziwić, że taki poziom z nóg mnie zwala i to ZANIM otworzyłam to prosecco???
A żeś nie ostrzegał, to ja zapamiętam.
A teraz Ty, Jo, kokietujesz !
Kobita przecież jest, co nie?
No chłopa w sobie nie dostrzegam 😀
Eee, jak to zabrzmiało!
Całe szczęście, że się gałęzie drzewka skończyły, bo musiałabym jakieś stanowisko zająć.
Pan sprawiasz, że mię rumieniec na lica wypełza!
Uff, Kwaku…. rozbiór na medal. A wiersz z majowym wdziękiem…
Urzeczony cnotliwą bielą tarniny , przesłałem Tobie Wiedzminko parę fotek tarniny z Parku Moczydło w Warszawie .
Dziękuję Makxiu kochany! Mogę się teraz ponapawać, jak już moja Jasna Panienka dała się zapędzić do spanka
Nadal babciogodziny? No to w poniedziałek będzie jubel!
To ja, proszę Państwa, wybywam, nie wiem, kiedy dokładnie wrócę, o życzeniach dobranockowych pamiętam, a może jeszcze jakieś nowe przybędą?
Właśnie wróciłem, wszystko gra, bez strat w ludziach
Ooo – po imprezce?
A ja sobie koncert Stinga w Berlinie właśnie odbyłam 🙂
Z jakiego źródła? YouTubowego? Z płyty?
Youtuba toleruję doraźnie, kiedy na już coś potrzebne. Stinga w Berlinie 2010 mam na DVD. Z miłości, rzecz jasna, oraz z powodu, że skoro nie dane mi na koncerty chadzać, to sobie kupię i będę w domu udawać, że bywam. Dla własnego zdrowia psychicznego, lub jego resztek – cokolwiek by to miało oznaczać.
Ale koncert super. Podobnie jak ten toskański.
No, ja sobie puszczam do pracy Bacha albo inne barokowe cudeńka właśnie z YT, mam oczywiście CD, ale nie muszę mieć superjakości, ot, tyle, żeby w tle leciało. Natomiast np. koncerty brandenburskie mam, nie chwalący się, na BluRayu – i muszę powiedzieć, że to nagranie – przesłuchane u siebie i u kolegi na duuużo lepszych głośnikach – uświadomiło mi, jaki szajs u mnie stoi. No ale dla jednej płyty nie będę kupować Bóg wie jakich kolumn.
Nie no – jakiś rozsądek trzeba zachować. Ja na ogół rezyduję przy garach albo w ogródku, więc kompa nie chce mi się targać, a DVD czy CD całkowicie spełnia oczekiwania muzycznego tła. Jako zawodowa kura domowa nie jestem zbyt wyrafinowana jeśli chodzi o gust muzyczny. Sting. Enya. Santana. Może czasem Cranberries – jak komu chcę przypier… dla zdrowia psychicznego. A poza tym to jakieś starocie, nie wymagające wzmacniaczy z górnej półki.
No, do takich zastosowań to mam muzykę wgraną na komórkę. A tam już pełny przekrój – AC/DC (sporo), Andreas Vollenweider, Camiel, Diana Krall, Extreme, Hugh Laurie, Jean-Michel Jarre, Johann Sebastian Bach, Lech Janerka, Lenny Kravitz, Locostar (z Sopotu), Makowicz&Możdżer, Marek Biliński, Mike Oldfield, Miles Davis, Nigel Kennedy, Pat Metheny, Sting właśnie, The Beatles, The The, United Future Organization, Van Halen i Yes. I jeszcze parę mniej znanych nazwisk i nazw (tak mi telefon alfabetycznie posortował).
Bardzo ładny zestaw 🙂
nnnno, dużą część tej listy mam na CD. Głośniki mam przyzwoite i chyba nie chciałabym się przenieść na komórkę …
Ale to, Wiedźminko, tylko w podróż albo do snu, na słuchawkach. Do komputera mam podłączoną starą wieżę, więc mogę muzyki z płyty lub sieci słuchać na przyzwoitych, popularnych głośnikach, nawet bardzo głośno.
Aaa, ile trwa wersja na DVD? Bo na YT dostępny jest rip z CD i ma ok. 73 minuty?
To co? Dzisiaj jakaś Stingowa dobranocka może?
A za chwilkę, coś muszę dobrać…
Czekam, czekam.
Dzień dobry. Późno, ale lepiej późno niż wcale, zanosi się na biegającą sobotę, co więcej, chyba połączę przyjemne z pożytecznym i użyję do biegania roweru, żeby było szybciej. Zobaczymy, na razie biegnę dalej, dam znak życia, kiedy będę mógł.
Troszkę zadeszczone dzień dobry !
DzińDybry:)) Na Górnym ciepło i słonecznie. Truskawki po 6,50 za kilogram, słodkie i pachnące, bez przekwita, piwonie rozkwitają :))
U nas też truskawki OK. Bez za młody i w powijakach, ale tylko w moim ogródku – gdzie indziej szaleje, a piwonie drażnią się z człowiekiem i wyczekują czerwonymi kulkami, kto pierwszy pęknie: one, czy ogrodniczka 😀
Witajcie!
Czy ktoś tu narzekał, że późno? A może i racja…
Ważne, że słonecznie!
Dobry po południu.
Wybrałem się na rowerze pozałatwiać sprawy. Pogoda chyba na to czekała, bo jak tylko zajechałem pod pocztę, lunęło, i to solidnie. Założyłem na siodełko torbę, na kierownicę drugą, i poszedłem wysyłać rzeczy do wysyłki. Wysłałem, co trzeba, odczekałem 5 minut i ulewa skończyła się tak nagle, jak się zaczęła. Wskoczyłem na rower i ruszyłem dalej. Zaliczyłem podjazd, a conto pozbywania się tych małych złośliwych z szafy, ale ponieważ nadciągały kolejne chmury, nie wypuszczałem się już dalej, tylko zjechałem sąsiednią uliczką, po drodze wchodząc na małe zakupy do specjalistycznego sklepu. Ledwie wszedłem do sklepu i… tak, zgadliście, lunęło. Kupiłem, co planowałem, odczekałem 5 minut, prowadząc miłą konwersację ze sprzedawcą, zapakowałem zakupy na bagażnik i stwierdziłem, że nie będę już ryzykował. Wróciłem do domu. Ledwie schowałem rower do komórki… Dalej sobie możecie dopowiedzieć.
Dziecko szczęścia…
No właśnie też dochodzę do tego wniosku. Do fortunnego zbiegu okoliczności z padaniem należy dodać równie fortunny fakt, że ani razu się nie uślizgnąłem na mokrym, a w dzisiejszych warunkach o to nietrudno.
No popatrz, a u nas od rana słońce i rachityczne roślinki na parapecie usychają… Tyle, że wieje.
Ha, czy ktoś czeka w kolejce z następnym wpisem? Bo jeżeli nie, będę miał coś, co prawda nie własną produkcję, jeno przekład, ale warte śmiechu
Tzn. za chwilę będę miał, tylko przełożę.
Gratuluję szczęściarzu 🙂 Chyba jednak Cię przebiję , bo kiedyś wybrałem się autem z Warszawy do Koszalina , za Bydgoszczą wysiadło mi łożysko sprzęgła , które swoim sposobem jakoś naprawiłem , wróciłem do Warszawy i łożysko rozsypało się przed garażowym progiem !!! Co za ulga dla kierowcy ! Byłem gotów dać na mszę dziękczynną …..
No, pewnie, że łożysko sprzęgła to grubsza rzecz przy deszczu.
Moje poprzednie auto też się tak uprzejmie psuło. Do dziś ją wspominam z sentymentem…
Sentyment sentymentem , ale przy okazji trzeba było trochę pogłębić wiedzę o swoim wehikule i wozić ze sobą na wszelki wypadek wyposażenie warsztatu samochodowego . Pozostało mi od cholery różnych kluczy , narzędzi i sześć kanistrów , z którymi nie wiadomo co zrobić . Nie ma chętnych nawet za darmo . Co za czasy …..
Nie widzę, nie słyszę… Zaraz dobuduję małe pięterko 🙂
Zapraszam Państwa piętro wyżej 🙂