A z Muppetów to najlepsi byli Waldorf i Statler! Dwóch, za przeproszeniem, Tetryków z Loży Szyderców. Chociaż oczywiście jak się nazywają to dowiedziałam się dopiero teraz, kiedy moje zbzikowane muppetowo dziecię zaczęło molestować nas o kolejne maskoty 😀
Jo, przemyślałam Twoje słowa o napływającej wenie: to jest po prostu o wiele łatwiejsze ! Wyśmiać, wykpić, zadrwić…. A raczej trudno sobie żarty stroić z formuły nadmiernego deficytu lub reformy emerytalnej i nie daj Boże mówić o tym prosto i ciekawie, tak by większość to zrozumiała 🙂
Ale zauważ, że za komuny poziom satyry (opozycyjnej wobec systemu) był naprawdę wysoki. Te teksty wymagające minimum inteligencji, żeby zrozumieć. To mruganie okiem z subtelną aluzją. Autorzy wspinający się na wyżyny elokwencji.
Ach… łezka się w oku zakręciła…
Ano, właśnie łykamy owoce tej łatwizny… Przez lata jedyne w zasadzie komentarze na temat władz państwowych to były w najlepszym wypadku „dobroduszne żarciki”. I tylko część z nas wiedziała, kiedy przestać żartować!
Bardzo przepraszam, że nie będę tak aktywny, jak ostatnio, ale mam dzisiaj dzień wkurzania się, jak tylko myślałem, że wychodzę z czymś na prostą w pracy, pojawiał się nowy problem, nad którym musiałem się zatrzymać i stracić cały impet. Że wyrobiłem normę, to normalnie cud!
A jeszcze dzisiaj nie koniec, więc zanim zacznę się żołądkować na Wyspie, może pójdę na rower, albo co, żeby stracić trochę energii i wyzłościć się w ruchu…
Dzień dobry
Wróciłam co nieco zmordowana, ale w sumie zadowolona z wycieczki W piątek pogoda była w normie, tylko jak na spanie w namiocie leciutko za chłodno. Według tego co podawali, było 40F, czyli ok. 5C Najgorzej było się rozebrać i nagrzać sobą śpiwór… potem już cieplutko tyle że rozkryć się nie dało Sobota słoneczna i cieplutka, w nocy też było już dużo cieplej. W niedzielę zaczął padać deszcz (od 8:30) i padał do wieczora. Ochłodziło się… w poniedziałek od rana deszcz (całą noc lało), zaczęliśmy zbierać się do powrotu. Trudno czekać aż przestanie padać… zaciągnęło się na dobre… Kończyliśmy pakowanie, gdy to żółte paskudztwo wylazło na niebo i zrobiło się cieplutko i słonecznie Teraz suszę namiot w ogródku…
Najbardziej cieszą mnie zdjęcia żurawiej rodziny (mama, tata i dwa rozkoszne maluszki) i jakiegoś drapieżnika, którego nie znam i jak do tej pory nie udało mi się go zidentyfikować. Spotkaliśmy też na naszym miejscu biwakowym jakieś zwierzątko. Początkowo myślałam, że to pręgowiec amerykański, ale toto jest większe i ma taki dziwny wzorek na futerku… a jak śmiesznie staje słupka!!! Miałam ze sobą ziarenka dla ptaków, ale to stworzonko zjadło (dokarmiane przez nas ) Widać, że było głodne, bo pozwalało podejść do siebie bardzo blisko, tak było zajęte zbieraniem orzeszków i ziarenek
Ale o wszystkim opowiem, jak uporządkuję zdjęcia
Być może udziela mi się lekka psychoza…
Witaj Jo….. nie martw się, ja przygotowałam co innego,….
. też z powodu skojarzeń, a opublikuję po 24 godzinach, zgodnie z wyspiarskimi obyczajami. 
Oj, wcięłam Ci się? SOORRRY!!! Jakoś mi się majaczyło z wczoraj, że zostałam wyznaczona na nowego wycierucha. To przez migrenę. WYBACZ!!!

Ależ nie, Jo, to był taki wyraz solidarności,
A pamiętacie Muppety?
Na widok Zwierzaka:
Jeżeli tak wyglądają twoi przyjaciele, to jak muszą wyglądać twoi wrogowie…
Nie sądź książki po okładce 😀
Ale niestety – przy interpretacji w szerszym ujęciu, na to samo wychodzi 🙁
A z Muppetów to najlepsi byli Waldorf i Statler! Dwóch, za przeproszeniem, Tetryków z Loży Szyderców. Chociaż oczywiście jak się nazywają to dowiedziałam się dopiero teraz, kiedy moje zbzikowane muppetowo dziecię zaczęło molestować nas o kolejne maskoty 😀
Jo, przemyślałam Twoje słowa o napływającej wenie: to jest po prostu o wiele łatwiejsze ! Wyśmiać, wykpić, zadrwić…. A raczej trudno sobie żarty stroić z formuły nadmiernego deficytu lub reformy emerytalnej
i nie daj Boże mówić o tym prosto i ciekawie, tak by większość to zrozumiała 🙂
Ale zauważ, że za komuny poziom satyry (opozycyjnej wobec systemu) był naprawdę wysoki. Te teksty wymagające minimum inteligencji, żeby zrozumieć. To mruganie okiem z subtelną aluzją. Autorzy wspinający się na wyżyny elokwencji.
Ach… łezka się w oku zakręciła…
Ano, właśnie łykamy owoce tej łatwizny… Przez lata jedyne w zasadzie komentarze na temat władz państwowych to były w najlepszym wypadku „dobroduszne żarciki”. I tylko część z nas wiedziała, kiedy przestać żartować!
Owszem – nikomu nie przyszło do głowy, że Goebbels dobrze wiedział co mówi o skutkach powtórzeń…?
A mnie się przypomniało takie powiedzonko:
Ci, którzy nie wyciągają wniosków ze swojej historii są skazani na jej ciągłe powtórzenia (albo jakoś tak)
disce puer ?
A o puella’ch to nawet nie mawiano…
ano…. prawdu każe
Smutno tak jakoś… Puścilibyście coś na rozweselenie!
Dzień dobry na nowym piętrze.
Bardzo przepraszam, że nie będę tak aktywny, jak ostatnio, ale mam dzisiaj dzień wkurzania się, jak tylko myślałem, że wychodzę z czymś na prostą w pracy, pojawiał się nowy problem, nad którym musiałem się zatrzymać i stracić cały impet. Że wyrobiłem normę, to normalnie cud!
A jeszcze dzisiaj nie koniec, więc zanim zacznę się żołądkować na Wyspie, może pójdę na rower, albo co, żeby stracić trochę energii i wyzłościć się w ruchu…
Wróciłem. Część wściekłości wypedałowałem, część się jeszcze tli, może nie będzie tak źle.
Idę spać. Rzeczywistość mnie pokonała.
Zdarza się, żebyś wiedziała, jak często ostatnio!
To ja tylko rzeknę – dobranoc i do lepsiejszego jutra..

Spokojnej nocy!
Będzie lepsze! (to jutro 😉 )
Skąd tu tyle okruszków?
Ze skóry nosorożca pana Kiplinga?
Oj, jak ja dawno pana Kiplinga czytałem…
Bo to takie sobie bajeczki…
Zanim zapalę lampkę – poproszę o muzykę 🙂
Biegnę!
Dzień dobry
W piątek pogoda była w normie, tylko jak na spanie w namiocie leciutko za chłodno. Według tego co podawali, było 40F, czyli ok. 5C
Najgorzej było się rozebrać i nagrzać sobą śpiwór… potem już cieplutko
tyle że rozkryć się nie dało
Sobota słoneczna i cieplutka, w nocy też było już dużo cieplej. W niedzielę zaczął padać deszcz (od 8:30) i padał do wieczora. Ochłodziło się… w poniedziałek od rana deszcz (całą noc lało), zaczęliśmy zbierać się do powrotu. Trudno czekać aż przestanie padać… zaciągnęło się na dobre… Kończyliśmy pakowanie, gdy to żółte paskudztwo wylazło na niebo i zrobiło się cieplutko i słonecznie
Teraz suszę namiot w ogródku…
Wróciłam co nieco zmordowana, ale w sumie zadowolona z wycieczki
Witaj zdrowa i cała z nowymi fotkami ku radości bliźnich
Najbardziej cieszą mnie zdjęcia żurawiej rodziny (mama, tata i dwa rozkoszne maluszki) i jakiegoś drapieżnika, którego nie znam i jak do tej pory nie udało mi się go zidentyfikować. Spotkaliśmy też na naszym miejscu biwakowym jakieś zwierzątko. Początkowo myślałam, że to pręgowiec amerykański, ale toto jest większe i ma taki dziwny wzorek na futerku… a jak śmiesznie staje słupka!!!
Miałam ze sobą ziarenka dla ptaków, ale to stworzonko zjadło (dokarmiane przez nas
) Widać, że było głodne, bo pozwalało podejść do siebie bardzo blisko, tak było zajęte zbieraniem orzeszków i ziarenek 

Ale o wszystkim opowiem, jak uporządkuję zdjęcia
Znalazłam nazwę tego zwierzątka!!!

To suseł lamparci, z tego co mówi ciocia Wiki, bardzo popularny w niektórych rejonach
Rankiem zapraszam na nowa wycieraczkę