(…) I jechałem przez całe Chiny krzepiąc się nadzieją, że spotkam na końcu chińskiego towarzysza-alkoholika. Początkowo ciągle o nim myślałem, starając się sobie wyobrazić to historyczne spotkanie. Wreszcie zupełnie o nim zapomniałem.
Jestem po paru tygodniach w Szanghaju. Proszą nas na uroczyste przyjęcie. Idziemy bez złych przeczuć, oswojeni wielotygodniową rutyną. Wchodzimy do gigantycznej Sali, w której kotłuje się parę tysięcy identycznie ubranych Chińczyków.
I nagle widzę ze zdumieniem, że po drugiej stronie Sali ponad głowami rodaków jakiś uśmiechnięty Chińczyk daje mi przyjazne znaki.
Oglądam się w lewo, w prawo. Może to do kogoś innego skierowana jest ta manifestacja? Nie, wyraźnie do mnie. Bez mała całusy mi posyła przez olbrzymi salon.
Wreszcie oficjele przyprowadzają go, a on bierze mnie w ramiona, ściska czule, całuje po słowiańsku w usta. Czymś od niego jedzie, co znam dobrze z Warszawy, wzrok ma mętny, krok chwiejny. To jest ten Chińczyk- alkoholik. Jedyny alkoholik w całych Chinach.
Czekałem na niego przez trzy tygodnie i on czekał na mnie cierpliwie.
Teraz prowadzą nas jak bokserów na ring. Moi sekundanci polscy dodają mi ducha. Ale ja ducha nie potrzebuję. Zmiotę z ringu tego chudziutkiego mikrusa chińskiego. Nie takich już obalałem. Mam na rozkładzie Stawińskiego, Zdzisia Maklakiewicza, Himilsbacha. Mam też kilku Rosjan.
Siadamy do stołu otoczeni tłumem podnieconej gawiedzi. Grzecznie uśmiechnięty oficjel nalewa mnie szklankę małtajki, nalewa taką samą mojemu rywalowi, który również uśmiecha się grzecznie, ale ta grzeczność nie jest chińska, jest europejska albo raczej środkowo- i wschodnioeuropejska, grzeczność, jaką widuje się nad ranem na Dworcu Głównym albo na Zieleniaku.
Salutujemy się szklankami jak szermierze szablami. Ja wlewam swobodnie swoją w doświadczoną gardziel. On też, choć jakby się lekko zakrztusił. Ale to tylko zmyłka. Nie wolno dać się nabrać. Już znowu się uśmiecha ni to chińsko, ni to europejsko.
Druga runda. Poszło mi dobrze. Chińczyk niby od początku trochę słabszy, mniejsza waga, prymitywniejsza technika, jednak ustał bez trudu.
Trzecia szklaneczka. Idzie, ale bez smaku, bez przyjemności. To jednak wysokoprocentowa benzyna, a nie czysta wódka. Jakby cień niepokoju przemknął mi przez czujną głowę, jakby pierwsze przeczucie zwątpienia. Nie okazuję jednak po sobie kryzysu. Uśmiecham się do stołu, markuję zainteresowanie przekąskami. Jakieś paniczne myśli zaczynają latać po huczącej od przeciągów głowie. Chińczyk z tym samym uśmiechem, uśmiechem, do diabła, nic nie oznaczającym, patrzy nam mnie tak, jak patrzył na początku. Tak, to koniec. Raz trzeba przegrać. Pierwszy raz w życiu. Dobrze, że na końcu świata.
Więc unoszę się niezdarnie z krzesła, bo chcę powiedzieć, że umieram. Podnoszę się bardzo długo i w tym rozciągniętym do wymiarów nieskończoności błysku chwili żegnam siebie, swoje zuchwałe życie, swoją żonę, co nieświadoma tragedii pochyla się nad kolebką dziecka
w dalekiej Warszawie, żegnam swoje ideały, żegnam delegację kinematografii polskiej i nagle lecę plecami w czarną otchłań wypełnioną oparami benzyny jak atmosfera Wenus.
Budzę się z niebytu w czyściutkim, schludnym pokoju hotelowym. Błyskawiczny skok, o ile umarłe ciało mogło na to pozwolić, więc błyskawiczny skok do ubrania. Jest, leży na komódce ślicznie uprasowane, złożone w kosteczkę. Szukam rozpaczliwie śladów walki, przewróconych sprzętów, pomiętej pościeli. Nie, tylko cudowny, pedantyczny szwajcarski porządek. I ja śliczny, zadbany, w wykrochmalonej piżamie zapiętej pod szyją. Piękniej nie budzi się do życia nawet Janusz Majewski (reżyser filmowy) albo sam Artur Sandauer (profesor, krytyk).
Żaden Chińczyk do końca podróży nie wspomniał słowem, nie uczynił aluzji dwuznacznym uśmiechem, nie nawiązał mimiką do wydarzeń tego tragicznego wieczoru. Chińczyk-alkoholik zniknął również z powierzchni ziemi, jak zły duch ginie ze wschodem słońca. Nieśmiało, ogródkami, dookolnie próbowałem przepytać o ten dziwny incydent. Mili gospodarze chińscy uśmiechali się ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. Zacząłem coraz częściej myśleć, iż to był po prostu zły sen, jeden z tych złych snów, jakich mamy za sobą tysiące. Ale dlaczego jeszcze dziś dostaję zawału serca, gdy poczuję zapach benzyny, woń tajemniczej wódki Najdalszego Wschodu? Dlaczego zacząłem starzeć się, gnuśnieć i smutnieć?
Kogo w tej chwili zezwierzęcasz, drogi przyjacielu, Chińczyku-alkoholiku?
( fajowa zazulka!)
Dzień dobry

Długo mnie nie było?? Nooo może troszkę
Nie wyalienowałam się, że tak se nadmienię 😀
Zatem, na przywitanie, wybrany fragmencik ulubionego pana Tadeusza K. z Kalendarza i klepsydry 😀
Witaj Świergotko – pana Tadeusza mi ” przywróciłaś”…tak dawno nieczytanego….
Jak mnie cosik najdzie, to… otwieram, na którejś tam stronie, i czytam z uśmiechem lub /bywa/ z łezką w oku.
Zamówiłam „Pamflet na siebie”, Pan Tadeusz nazwał tę publikację „gęstym strumieniem świadomości (…), której kłania się zacny doktor Alzheimer”.
Ten fragment, przepisany z książki, leżał na moim kompie – pewnie ze cztery lata… a może i dłużej
Lubię pióro, nieodżałowanego, Pana Tadeusza K. 🙂
A tera biorę się za pakowanie farszu w liście młodej kapustki
zostawiając Państwo z Chińczykiem (?) eee chyba z Panem Tadeuszem 😀
Do popotem… 😀
Księżniczko!! Widzę Cię

Księżniczko…. nie chowaj się tak nieś
miało ! Skowronek Cię i tak wypatrzy….
Bo z góry lepiej widać
Kamień z serca, że Ja Ciebie również
Dzień
dobry ! Złoto- zielone pola, złoty złotokap i rózowy tamaryszek. Ślicznie na tym świecie, aż Skowronek zaśpiewał…. i zuchwale mnie obudził.
Będzie mu to darowane 
na ten raz
Nie mam tamaryszka!! Bo mi go pięknookie wtranżoliły
…Usiądź przy mnie blisko, miła,
Spójrz mi w oczy aż do głębi,
By w twych oczach się odbiła
Zamieć, co się we mnie kłębi…. (S.J.)
Jesienin? niemożliwe, że tak długo o nim nic nie było…..
Wszystko przed nami 😉
…Skąpiej dziś pragnienia swoje mierzę.
Życie moje! Czym za złudą gonił?
Jakbym rankiem w szumach wiosny świeżej
Przecwałował na różowym koniu…
Piękne i smutne, strofy Sergiusza są….
Ale za to złotlin dał w tym roku czadu!! I pigwowiec się odradza po przesadzeniu
DzięDybry:)) Wyspiarzom :)))
Łooo i dobre wiatry Stateczka przywiodły
Dzieńdoberek 😀
Witaj Stateczku z pomyślnym wiatrem
Witajcie!

Wczorajsze spotkanie towarzyskie przeciągnęło się tak długo, że na Wyspie już lampkę zastałem po powrocie. Za to dziś mnóstwo radości! Jak miło was znów widzieć, dziewczęta!
„Pojawiam się i znikam…”… ale chyba nie na zawsze:)
Józek! Nie daruję ci tej nocy!
Ciśnienie pędzi w dół?? Śpię! Z otwartymi oczami! Jeszcze. Zapałek w tym domu, niestety, nie ma
Tu jest podobnie, tylko słońca nie ma
Dzień dobry 🙂 Cudo Skowronku 🙂 Kiedyś miałem okazję na prośbę przyjaciółki [dogadasz się z Ruskimi] oprowadzać wycieczkę matrosów po Muzeum Rybołówstwa w Świnoujściu, skończyło się podobnymi zawodami i niestety to nie był sen, mój pancerny łeb do wódy, okazał się niczym wobec łbów ruskich poławiaczy śledzi 🙂 🙂
O! I Stana tu brakuje! Na pewno dobrą radą by służył
Dobry wieczór! I otóż jestem w domu i na Wyspie.
W drodze powrotnej byłem świadkiem historii bardzo a propos, mianowicie wracałem pociągiem i wagonem bezprzedziałowym, po którym pałętał się młody, cherlawy mężczyzna w stanie silnego upojenia alkoholowego, podtrzymywanego od czasu do czasu z własnych zasobów. Upojenie, z początku niewielkie (młody człowiek hałaśliwie umawiał się przez komórkę z kimś, kto miał go odebrać z dworca w Gdańsku-Oliwie), z czasem narastało, aż w końcu facet w pijanym widzie zaczął zmieniać miejsca, przemieszczając się ze sporym plecakiem, którym potrącał innych pasażerów, aż w którymś momencie walnął go byle gdzie na podłogę i położył się spać na dwóch wolnych fotelach. Zerwał się w Gdańsku Głównym i krokiem równie energicznym co chwiejnym wymaszerował z wagonu i na peron, plecak pozostawiając tam, gdzie leżał. Pociąg ruszył, a samotnym plecakiem zainteresowali się współpasażerowie, w tym ja. Poinformowaliśmy o sytuacji konduktora, po czym skojarzyliśmy wcześniejsze deklaracje młodzieńca, że ktoś będzie na niego czekał w Oliwie. Konduktor z kolei uznał, że można poszukać na peronie umówionej osoby – i faktycznie, znalazł się starszy, zażywny mężczyzna, który nieco się zdziwił, widząc plecak (rozpoznał go z daleka), ale bez pasażera. Nie skomentował sytuacji, ale i bez tego można było rozpoznać, co sobie myśli, a nie były to myśli pochwalne, co to, to nie.
Należy się spodziewać, że pijany młodzieniec, wysiadłszy w Gdańsku Głównym, na drodze do Gdańska-Oliwy zalicza dzisiaj własną wersję wędrówki z „Ulissesa” Joyce’a.
Jeżu kolczasty! Przeczytałeś „Ulissesa”??? Szacunek, próbowałem wielokrotnie i zawsze poległem nawet nie w połowie 🙂 🙂
Nie napisałem, ze przeczytałem. Wiem, o czym jest…
Spróbuj „Finnegan’s wake” – to dopiero hardcore…
Miejmy nadzieję, że zostanie mniej poturbowany…
No, za zachowanie w pociągu należy mu się parę klapsów, przynajmniej od zażywnego starszego pana z Oliwy (ojca lub teścia?)
Jak mnie usilnie przekonywano na forum, danie komuś z liścia w twarz, to zniewaga [JKM vs Boni], fanga w nos to przemoc i agresja 🙂 Niestety nikt nie był mi w stanie wytłumaczyć, czy jak dam komuś w twarz z liścia i urwie mu się głowa przy okazji, to czy ten czyn będzie rozpatrywany w ramach honorowej zniewagi, czy jednak przemocy, taka luźna dygresja 🙂 🙂

Ja sądzę, że w przypadku młodzieńca z pociągu przydałyby się raczej klapsy w część ciała przeciwpałożną do twarzy. Również i dlatego, że starszy pan jednak, jakby nie było, musiał świecić oczami za syna (lub zięcia).
To będzie, Miśku drogi – rozwiązanie ostateczne
Aaa, i oczywiście bardzo się cieszę z powrotu wszystkich dawno niewidzianych Pań!
Witaj Kwaku
…. daleko nie byłyśmy
Zatem dobranoc państwu – przed dobranocką i przed lampką 🙂
Dobranoc definitywna
Rekord pobudek pobity. 4.27. Kot. I dalej ze spania nici, bo ptaszarnia zza okien.

Denerwujące… Kota należy wystawić do ptaszarni i uszczelnić okna
I dwa problemy załatwione za jednym posunięciem!
A ile pierza na poduszkę, choćby tylko – jasieczka
Hm… Powiem mu, ale nie wydaje mi się, żeby moja propozycja spotkała się z jakimś wyjątkowym entuzjazmem. On poluje hobbystycznie. Na nornice. A po żarcie przychodzi do domu. Arystokrata cholerny…
ArysKOTrata… 😉
Niedzielne dzień dobryyy Szan.Państwu


Na wybory idziem?? Wybrać mniejsze zło
Misiaczek, w środku nocy, prasował aliganckie odzienie z tej okazji, a ja se w SPA wskoczę! Wy/spa/na Mości Ukratku
Ba, trza się do wyborów przygotować!
Witaj Skowronku ! Bardzo dowcipnie zagadałaś do Ukratka 🙂 i to jest ta Maksiowa poezja 🙂
Maxia, to ja uwielbiam! I Maxiu wie o tym, co nie Maxiu??
Witajcie!
Dołączycie?
Jak zwykle dołączam późno… nie mam ani kota, ani dresu wyjściowego, co – jak mam nadzieję – choć częściowo mnie tłumaczy!
Ała. Dajcież tej kawy proszę Was bardzo… i apapa. dzieci i koty to skrajna nieodpowiedzialność… za własny spokój poranny
A w ogole i w szczególe i mimo wszystko mimo woli – Dzień dobry!
Dzień niech będzie dobry….
To jest to, moze być z mlekiem, ale BEZ czekoladek… bo te małe w szafie nie tylko Kwaka dręczą 🙁
Dzień dobry! Tak, owszem, zaspałem, z pełną świadomością. Nawet kawę sobie podaruję, bo o tej porze tylko mi zakłóci rytm.
Natomiast o 4:17 rano obudził nas telefon na komórkę małżonki – numer (sądząc po prefiksie) krakowski – 12 379 34 12. Po jednym dzwonku zamilkł, oddzwaniać nie próbowaliśmy, aleśmy się oczywiście wściekli. Z guglania wynika, że w ten sam sposób bywają budzeni również inni ludzie w Polsce, ale nie wiadomo, przez kogo – ci, którzy próbowali oddzwaniać, byli informowani, że „nie ma takiego numeru”.
Ktoś ma jakiś pomysł, co z tym można zrobić?
Dzień dobry 🙂 Ze zdumieniem dowiedziałem się, że dzisiaj jest święto zwane Zielone Świątki i pocałowałem klamkę w sklepie 🙂
Miśku, wiem, że w Gdyni otwarte są te (małe) sklepy, w których sprzedają tylko właściciele (a nie pracownicy najemni). Może poszukaj takiego – zazwyczaj niedużego i niepozornego.
Ku ścisłości, w małych sklepach itp. nie muszą obsługiwać sami właściciele. mogą to też być pracownicy, którzy wyrazili na to zgodę. Rzadko, który z nich potrafi odmówić tak „życzliwej” prośbie pracodawcy. Wiadomo z czym to się je…
Idę świętować, czego i Wam życzę.
Nie, nie, nie – żadne tam świątki, nawet zielone, ani wybory (bo co tu niby celebrować – to obywatelski obowiązek). Dzisiaj, proszę państwa, świętujemy Joanny. I zamierzam oddać się temu świętowaniu z całym majowym zaangażowaniem. Oraz zapasami prosecco 😀
Zatem oddajmy salwę z 24 flaszek szampana na cześć wszystkich Joann w Polsce, na czele z Jo madagaskarską. Wszystkiego najlepszego, pogody ducha, rześkości ciała i przyjaciół wokół siebie życzy T. :)))
BOSKO!

Całe szczęście, że jutro sklepy czynne i będzie można kefirek kupić
Ha! Zatem zdrowie Joanny i wszystkich Joannitów!

Ja tradycyjnie prosecco!

A kiedy otwierasz Martini?
A kiedy się da, oczywiście!
Imieninowe życzenia
Zdrowia, spokoju, oraz
żeby kot o poranku
się zachowywał po ludzku.
Nie wiem, co kot na to – mnie się podoba!

Ty to masz szczęście, 21 razy do roku obchodzić imieniny…
Tylko dwa, ale też mi pasuje!
Wszystkiego najlepszego Pani Jo
Przede wszystkim zdrowia

Zdrowie – rzecz święta. Nigdy nie za dużo!

Jo
Asiu moc serdeczności życzę i niech się spełni…najlepiej wszystko czego pragniesz 

Wzajemnie!

Witam serdecznie Wyspiarzy a szczególnie dziewczyny powrócone
.W czwartek miałam podobny problem jak Mistrz Q o tyle że męczył mnie nieznany numer na komórce tyle że w ciągu dnia aż 4 razy
. Kiedy w piątek o 10.20 znów zadzwonił zgłosiłam się to nastąpiło wyłączenie ? Podałam numer do wyszukiwarki -kto dzwonił i podałam numer odp.mi ,że nr ma negatywną ocenę -więc wysłałam sms na N i zablokowałam …Z tym że mnie nękał telefon o początkowych nr warszawskich …:(
Dziękuję, a w jakiej sieci masz telefon, Elizo?
Quackie mam plus.pl a nękał mnie 22 455 12 02… pozdrawiam
Dzięki.
Dla JO
z życzeniami aby kot Cię nie budził a ptaki śpiewały kiedy masz ochotę słuchać
Wszystkiego Dobrego 
Bardzo dziękuję. Czekoladkę?

JO
Wzajemnie! Co sobie będziecie żałować? Imieniny to imieniny!

Za pozwoleniem Pani Jo , pragnę zauważyć , że miesiąc maj ,w którym przypada data Twoich Imienin , jest miesiącem pełnym wiosennych kwiatów i nie tylko , zatem przyjmij , że wszystkie są dla Ciebie, z życzeniami wszystkiego najlepszego ….
Bardzo uprzejmie dziękuję. Pójdę do ogródka sprawdzić jak tam bez. Lilak znaczy 😉
Zainstalowałem aplikację, najśmieszniejsze, że jeżeli będzie działała, to właśnie NIE będę wiedział
Żartuję, będę wiedział, tylko muszę specjalnie sprawdzić w aplikacji.
Mistrzu Q -lepsze to niż nocne budzenie lub nękanie w dzień
Dzień dobry SzanPaństwu
Dziś dzień świąteczno – wyborczy 🙂
Więc jak przystało na takowy (dla mnie) pracujący. Troszkę odpoczynku od wyborów a wieczorem do nich powrót – tym razem już rozstrzygający
Dzień dobry. Odpoczywaj skutecznie, Lordzie W.!
Bożenko chyba nie wszystko skoro dzwoni tylko do Ciebie i produkuje się w nocnej tv
. A tak serio to zawsze zastrzegam gdzie muszę podać i dzięki temu nie dostaję na komórkę żadnych reklam i to działało przez 8 lat i 3m-ce stąd to zaskoczenie i niepokój
.Pozdrawiam miłej niedzieli i nadchodzącego tygodnia 
Idę się powyrowerowywać.
Mam nadzieję, że masz cieplej niż u nas…
No właśnie było wcale nieprzesadnie ciepło. Patrząc na słoneczną pogodę, myślałem, że wystarczy bluza rowerowa, ale wziąłem również cienką kurtkę i zaraz za domem miałem postój, żeby kurtkę wyjąć z bagażnika i założyć na grzbiet, a potem, kiedy tu i ówdzie wjeżdżałem w cień, kurtka okazała się akurat.
Poczytałam Was, popołudniową kawę wypiłam, zatem czas na rowerowy szlak … bo się w kieckę nie mieszczę
Uważaj na Mistrza Q!!! Cobyście się na trasie nie stuknęli
Powiem tak : podziwiam QMistrza, za systematyczność w tym rowerowaniu. Ja, po kilku kilometrach wracam z językiem na brodzie
Właśnie guzik nie systematyczność 🙁 parę(naście) km po południu i potem piwo z orzeszkami (w gościach – nie szło odmówić 🙁 ) wieczorem.
Czy Szan.Państwu, Wyspa też się kręci na zwolnionych obrotach???
Dojechałem pod dom na zwolnionych już obrotach, ale Wyspa hula normalnie. Może jakieś chwilowe zawahanie?
Niby teraz troszkę lepiej niż wcześniej. Może to już staruszek XP ledwie zipie??
Kochani Wyspiarze,

bardzo Wam dziękuję za te wyspiarskie imieniny! W sierpniu musimy powtórzyć 😀
Jesteście dziś moimi jedynymi gośćmi i muszę przyznać, że dawno nie miałam takiego miłego dnia.
Zatem: wszystkiego najlepszego! Bo kto powiedział, że nie mogę Wam życzyć z okazji moich imienin?
Wznoszę toast, czego i Wam życzę!
Pomyślności wszelkiej
No no – niezła imprezka się rozkręca!
Jeszcze ja się dołączę z lampeczką ulubionego martini, pomyślności Jo
Się z Szan.Państwem pożegnam, życząc spokojnej nocy, bez niepożądanych tel. i tupotu kota po perskim dywanie, jak i zbyt głośnych treli naszych braci mniejszych


PS Dzisiaj lampki nie zapalę, zatem proszę pamiętać
Aha, 24 h minęły


To tylko tak dla przypomnienia. Historia?
Przemiłe pogaduszki,
A lampkę dziś zapalę…. 🙂
Miałem wyjść na 10 no najwyżej 15 minut, a skończyło się na prawie półtorej godzinie :-/
Ale już np. wiem, że uchwyty na deskę windsurfingową nie pasuje do nowego bagażnika. No nic, coś tam się na to poradzi.
Czas się pożegnać. Spokojnej i pięknej Wszystkim życzę

Dobranoc
Spokojnej!
Dzień dobry

Poniedziałkowo dzielimy się. Burzliwie. Właśnie się dowiedziałam, że jestem w większości durniów głosujących / w moim mieście/ na komucha, starego dziada, który się wysłowić nie umie itd… itp…
Nic to.. Przeżyję. Jakoś
Dzień dobry
Żeby zmienić nastrój w ten słoneczny poniedziałek proponuję filiżankę gorącej kawy.
Potem wszystko robi się, jakby, przyjemniejsze
A tak przy okazji.
😀
Przeczytałem w dzisiejszej gazecie, że osoby pijące dużo (co najmniej dwie) kawy nie mają potem kłopotu z orgazmem
Dlatego, po pierwszej, zapraszam na DRUGĄ kawę
Dzień dobry, ale to chodzi o dwie dziennie, czy dwie: jedna zaraz po drugiej?
Tego w artykule nie określili.

Na wszelki wypadek proponuję dwa razy dziennie po dwie kawy!
Hmm, tego serce może nie wytrzymać, jak w przedwojennej reklamie!
Skutek gwarantowany, jak przy szklance zimnej wody dla antykoncepcji – pod warunkiem właściwego stosowania: nie przed ani po, tylko zamiast
Witam Pana 😀
Witam
Dzień dobry, mimo podziałów na zewnątrz.
Słońce się po prostu leje z nieba, tak jakby Gdynia znów miała zostać miastem o największej liczbie dni słonecznych w roku.
A moje ołowiane, niebo… Przerzuć troszkę promyków 😀
Witaj Mistrzu Q.
Po dziewiątej – zmykam i odezwę się po pracy.
Dzień dobry… że pochmurno ? Ale ile radości, gdy pojawi się słońce
A ile nadziei, że jednak się pojawi…
Zgodnie z obietnicą – nowa wycieraczka czeka na Wasze buty.