Śmieją się wszystkie rynny i wszystkie dachy kapią !
Chodniki błyszczą w słońcu i pod nogami chlapią…
Pod murem przemyka kot brudny, bladolicy
I niknie w tchnącym pleśnią okienku piwnicy
Pogodni aresztanci rżną mokre polana piłą
I lecą mokre trociny, których przed chwilą nie było.
Wróble wrzeszcząc ze szczęścia, jakby chodziło o nie,
Szaleją w dzikim winie, przy jakimś kapiącym balkonie.
A w podwórzu bez chory, któremu już mało trzeba,
Marzy sennie,że zakwitł modrą otchłanią nieba.
Dzień dobry ! Mam nadzieję, że Solenizant nie cierpi z powodu syndromu dni następnego – ale, na wszelki wypadek – zwolniłam Go z obowiązków Solenizanta
Wierszyk pani Obertyńskiej jest mało radosny – tak jak przedwiośnie…. ale jednak niesie nadzieję, że bez zakwitnie już
… już… za chwilę
Marzec od zawsze kojarzy mi się z buńczucznym zawołaniem:
„Koty w marcu, w maju psy – zawsze my!”
… przedwiośnie frywolnie się
zaznacza ?
Dzień dobry 🙂 Znalazłem na temat artystów takie powiedzenie Coco Chanel : Gwiazdor to człowiek , który latami pracuje jak opętany by zyskać popularność , a potem zakłada ciemne okulary , żeby go nie poznano ….
Przedwiosenne dzień dobry.
Dopiero dotarłem do komputera i mogę się przywitać.

Jeśli ktoś ma ochotę na popołudniową kawę, to zapraszam serdecznie.
Dziś od rana wykonywałem pracę ciężką, nerwową i NIKOMU NIEPOTRZEBNĄ.
Wszystko przez to, że wczoraj nie sprawdziłem samochodu, którym dziś miałem jechać 🙁
W efekcie dziś zamiast wyjazdu miałem całodzienne uruchamianie samochodu
Ja mam jutro przegląd gwarancyjny, za tydzień odnowienie ubezpieczenia ……
Dobry wieczór już chyba? Praca jeszcze na warsztacie, ale już bez napinki, toteż na Wyspie już pobędę 🙂
Wiersz we wpisie, rzekłbym, wiosennie świeży. W sensie tematyki, ale i spojrzenia, bo kto zwraca uwagę na aresztantów i to pracujących? I jeszcze że mokre drewno? Toć to mordęga, kiedyś próbowałem ciąć mokre. Metaforyczny bladolicy kot kojarzy mi się raczej z katzenjammerem niż z rzeczywistym czterołapym. A poza tym faktycznie, mokro w tym wierszu od wiosennych roztopów.
Czy ja wam już opowiadałem historię o pluciu do rzeczki?
Nie kojarzę! 🙂 ale już sama zapowiedź brzmi nieźle. Czy to ma coś wspólnego z wiosennym spławianiem Marzanny?
Celowo potęgujesz napięcie?
Nie, spisuję historyjkę…
Aha 🙂
Dziadek wyszedł na pomost rozprostować kości. Księżyc stał wysoko na niebie, a wilgoć wdzierała się we wszystkie zakamarki ubioru.
– Wiosna ją mać – zamamrotał pod nosem i splunął w toń rzeki.
Rzeka zabulgotała gwałtownie i wychynęła z niej nimfa wodna.
– Będziesz ojcem – wyszeptała zmysłowo okazując bujną pierś.
– Jakim cudem – Dziadek cofnął się odruchowo – ja tylko splunąłem.
– Ale trafiłeś na podatny grunt – ziarno zakiełkowało.
Czas stop. Zajęło mi to 5 minut 🙂 Długo jeszcze? 🙂
Oplułem monitor, proszę misia 🙂
Ale może Tetrykowi chodzi o coś więcej? 😉
Niech splunie jeszcze raz 🙂

No dobrze, opowiadanie gotowe – ale nie chciałbym się Wiedźmie tak gwałtownie wcinać, niech marzec powisi choć do jutra. Potok może poczekać…
Co ma wisieć, temu byk się ocieli, bo bez matki nie ma chatki 🙂
Poczekam 🙂 🙂
To jest zupełnie w stylu Waligórskiego, a konkretnie Jolanty adiunktowej Wygrzmoconej, primo voto profesorowej Bassetowej 🙂
Eeee…. szkoda, że nie zmieniłeś wycieraczki Ukratku ! Potoczek jest całkiem bliski wiosennym roztopom 🙂
Bojał się Wasze Błagorodie 🙂 🙂
Bał się tego ?
Toć ja nie gryzę 🙂
Zapraszam zatem rano na pięterko, na przedpole Tatr, nad potoczek…