potem przebieranie, aby podać najlepsze ziarna
potem ubijanie w dużym moździerzu (kaliber 300 mm 🙂 )
wreszcie zalewanie do filiżanek
Tylko, czy wypicie takiej ilości kawy (jak na zdjęciach) jest bezpieczne?
Na to pytanie odpowie ostatnia część naszego cyklu, omawiająca własności chemiczne kawy!
Jak wszyscy wiedzą aktywnym składnikiem kawy jest kofeina.
Kofeina (Coffeinum, znana również jako teina, gdy źródłem jest herbata, guaranina gdy pochodzi z guarany, mateina gdy pochodzi z yerba mate – organiczny związek chemiczny, alkaloid putynowy znajdujący się w surowcach roślinnych. Może również być otrzymywana syntetycznie.
Kofeina została odkryta przez niemieckiego chemika Friedricha Ferdinanda Rungego w 1819 roku. Według własnych słów, miał zrobić to na życzenie samego Johanna Wolfganga von Goethego.
Struktura cząsteczki została wyjaśniona pod koniec XIX w. przez Hermanna Emila Fischera, który również po raz pierwszy zsyntezował ją od podstaw. Między innymi za tę pracę Fischer został wyróżniony w 1902 Nagrodą Nobla.
Wzór sumaryczny kofeiny to C8H10N4O2
wzór strukturalny cząsteczki kofeiny
Ważna dla wszystkich kawoszy jest rozpuszczalność kofeiny w wodzie:
2,17 g/100 ml (25oC)
18,0 g/100 ml (90oC)
67,0 g/100 ml (100oC)
Jak widać największa rozpuszczalność kofeiny występuje przy temperaturze wody 100 oC
im goręcej zalewana, tym lepiej
Kofeina jest środkiem psychoaktywnym z grupy „stymulantów”. Jest stosowana jako dodatek do niektórych produktów, w tym napojów energetyzujących tzw. energy drinków, a także do innych napojów, przede wszystkim gazowanych, takich jak cola. Po dłuższym okresie regularnego przyjmowania kofeiny występuje zjawisko tolerancji, czyli stopniowego osłabienia odpowiedzi biologicznej organizmu (przyzwyczajenie).
Co zawiera najwięcej kofeiny? Odpowie na to pytanie poniższa tabelka.
Zawartość kofeiny w różnych produktach | |||
Produkt | Wielkość porcji | Zawartość w porcji (mg) | Zawartość w litrze (mg) |
Kawa parzona | 207 ml | 80–135 | 386–652 |
Kawa bezkofeinowa | 207 ml | 5–15 | 24–72 |
Espresso | 44–60 ml | 100 | 1691–2254 |
Kawa Arabica/Robusta | 355 ml | 240 | 650–700 |
Herbata czarna | 177 ml | 50 | 282 |
Herbata zielona | 177 ml | 30 | 169 |
Coca-cola Classic | 355 ml | 34 | 96 |
Mountain Dew | 355 ml | 54,5 | 154 |
Jolt Cola | 695 ml | 280 | 402 |
Red Bull | 250 ml | 80 | 320 |
XS Energy Drink | 250 ml | 83 | 332 |
Najważniejsze światowe źródło kofeiny stanowią ziarna kawowe, z których przygotowuje się kawę. Zawartość kofeiny w kawie zmienia się zależnie od gatunku kawowca, z którego pochodzą nasiona, sposobu przygotowywania nasion do spożycia oraz przyrządzania napoju; nawet nasiona z pojedynczej rośliny mogą wykazywać wahania jej stężenia. Generalnie, mocno spiekane ziarna są w nią uboższe niż krócej palone, ponieważ palenie prowadzi do zmniejszenia zawartości kofeiny. Kawa Arabica zwykle zawiera mniej kofeiny niż odmiana Robusta.
Atomy azotu są w cząsteczce kofeiny położone w jednej płaszczyźnie (na wizualizacji kolor niebieski) z pierścieniem węglowym (kolor czarny), przez co całość ma charakter aromatyczny.
Wpływ na organizm ludzki
Działanie kofeiny jest wielokierunkowe i nadal nie do końca poznane. Kofeina jest zaliczana do środków stymulujących, ponieważ działając pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy usuwa zmęczenie, polepsza nastrój i koncentrację, ale z drugiej strony ma negatywny wpływ na pamięć długotrwałą, co jest głównie rezultatem hamującego wpływu na naeurogenezę w hipokampie. Zwiększa też uczucie niepokoju i lęku, ponieważ ma właściwości anksiogenne. Pobudza ośrodkowy układ nerwowy. Kofeina uczula receptory dopaminy na siebie. Posiada także właściwości pobudzające ośrodki wegetatywne: oddechowy, naczynioruchowy i nerwu błędnego. Pobudza korę mózgową. Przyspiesza procesy kataboliczne, zwiększając zapotrzebowanie na tlen. Zmniejsza napięcie mięśni gładkich naczyń krwionośnych. Pobudza wydzielanie soku żołądkowego. Może korzystnie wpływać na pracę nerek. Wchłania się dobrze z przewodu pokarmowego i po zmetabolizowaniu wydala się z moczem. Stosowana w lecznictwie w postaci czystej lub w postaci rozpuszczalnych, równomolarnych mieszanin. Używana jako lek pomocniczy w silnym zatruciu alkoholem, atropiną, w zapaści w przebiegu chorób zakaźnych, niedociśnieniowych, stanach wyczerpania fizycznego i umysłowego. Może być stosowana w astmie. Działa rozluźniająco na zwieracz wewnętrzny odbytu 🙂 Stosowana w ilościach 100–300 mg dziennie działa pozytywnie na wiele układów funkcjonalnych ludzkiego organizmu.
Ale oprócz dobroczynnych działań posiada również działania niekorzystne.
Kofeina powoduje uzależnienie fizyczne, choć słabsze niż np. nikotyna. Zespół abstynencyjny przejawia się zmęczeniem, pogorszeniem nastroju i koncentracji uwagi, często także bólem głowy. Nierzadko występuje również uzależnienie psychiczne. Ryzyko nadużywania kofeiny jest jednak znikome. Przyjmowanie większych dawek nie powoduje przyjemniejszych doznań, a wręcz przeciwnie, zwiększa subiektywne odczucia negatywne, m.in. lęk, niepokój, zdenerwowanie i ogólne pogorszenie nastroju. W badaniach klinicznych zademonstrowano wręcz unikanie dużych dawek przez ochotników. Tak więc kofeina, mimo że jest środkiem psychoaktywnym i do pewnego stopnia uzależniającym, nie zagraża funkcjonowaniu społeczeństwa, ponieważ ograniczenie spożywania następuje tutaj niejako samoistnie.
Kofeiny nie powinni spożywać diabetycy i osoby z cukrzycą w wywiadzie rodzinnym, ponieważ kofeina zwiększa insulinooporność. Paradoksalnie zjawisko to nie występuje w przypadku spożywania kawy. Wydaje się więc, że za ten pozytywny efekt jest odpowiedzialna jakaś inna substancja występująca w kawie. Kofeina zwiększa wydzielanie neuroprzekaźników: dopaminy, noradrenaliny, adrenaliny, acetylocholiny, serotoniny.
Bezpieczne dawki kofeiny to:
- do 300 mg na dobę dla kobiet w ciąży
- do 600 mg na dobę dla pozostałych grup (z wyłączeniem diabetyków i osób z nadwrażliwością na działanie kofeiny)
Przedawkowanie
Przedawkowanie kofeiny niesie za sobą poważne konsekwencje: przy przedawkowaniu powyżej 500 mg powoduje silne pobudzenie psychoruchowe, przyspieszenie i niemiarowość serca, bardzo silne zwiększenie diurezy, nudności, wymioty i osłabienie. W skrajnych przypadkach (w silnym zatruciu) występują drgawki i porażenie ośrodka oddechowego. Dawka śmiertelna kofeiny dla dorosłego zdrowego człowieka wynosi ok. 10.000 miligramów, śmierć następuje zazwyczaj w wyniku migotania komór serca. Prawdziwe zatrucia kofeiną są jednak rzadkie.
Zagrożenia związane z kofeiną według rozporządzenia CLP zał. VI Substancja szkodliwa (Xn)
Dawka śmiertelna LD50 wynosi 192 mg/kg (szczur, doustnie)
Dawka śmiertelna kofeiny przy podaniu doustnym dla człowieka to około 150 mg na kilogram masy ciała (czyżby szczury były bardziej odporne od ludzi?).
Brzmi poważnie!
Kiedyś, jako nauczyciel, podczas zajęć toksykologii wyjaśniałem uczniom co oznacza wskaźnik LD50. Aby to wyjaśnić robiłem wyliczenia ile trutki na szczuty trzeba by użyć do otrucia teściowej (o wadze 80 kg). Po obliczeniach dokonywanych wraz z uczniami wyszło, że do skutecznego „zejścia” teściowa musiałaby zjeść ok. 5 kg trutki (czyli się nie opłaca)!
Spróbujmy to samo obliczyć dla kofeiny zawartej w kawie!
No to do liczenia:
Teściowa, waga 80 kg, dawka śmiertelna dla niej wynosi – 80kgx150mg=12.000 mg czystej kofeiny.
Liczmy dalej: 1 filiżanka kawy parzonej=100 mg kofeiny (średnio)
12.000mg:100mg=120 filiżanek kawy wypitych jednorazowo (uff)
Ergo, śmierć od kawy prędzej nastąpiłaby z powodu utopienia (120 filiżanek x 200 ml/filiżanka=24.000 ml [24 litry] kawy) niż z powodu zatrucia kofeiną!
Nie zmienia to jednak faktu, że kofeina w nadmiarze powoduje skutki uboczne, może więc odpuścić sobie czwartą i dalsze kawy w ciągu dnia?
Z życzeniami smacznego
Dzień dobry
Na dobry początek dnia (dni) dokończenie cyklu „kawowego”.


Ten materiał powinien każdemu się spodobać.
Osoby, które lubią kawę dowiedzą się, że jest ona bardzo zdrowa i pożywna.
Osoby, które nie lubią kawy dowiedzą się jaka ona jest niebezpieczna dla zdrowia.
Osoby, którym jest to obojętne dowiedzą się czy da się kawą „otruć” teściową
Życzę miłej lektury.
Dzień dobry 🙂 Krzysiu , przetrawiłem tekst , ale nie mogę znależć naeurogenezy w hipokampie . Czy mógł byś udzielić wskazówek ,gdzie mam tego ” hipokampa ” szukać ??
Mówisz i masz!

Wkleiłem Ci „hipokampa” do tekstu
To takie miejsce w mózgu (chociaż według mojej znajomości łaciny „hipo kamp” powinien być raczej obozem jeździeckim)
Dziękuję , znalazłem u cioci Wiki nawet obrazek . Jest to kawałek farfocla koloru niebieskiego (?)
Dokładnie tak
Umieściłem ten obrazek w tekście we fragmencie dotyczącym wpływu na organizm ludzki.
Wygląda jak taka „glista” w środku mózgu
Biedne teściowe! A może raz cosik o teściach?? SzanPanie Krzysztofie?? Hę??
Ja miałam dwie teściowe i zapewniam, że żadnej kawą nie wykończyłam..

Jedna kawy bardzo mało pijała, a druga… Hmmm, dziennie ze cztery filiżanki spokojnie 😀 Kierownik działu finansowego, skrupulatna, dokładna, to i kofeina pomagała w jasności umysłu
Moja teściowa jeszcze się trzyma, ale może dlatego, że nie pija kawy
A że do 96 roku życia jej niewiele brakuje (urodziny ma w styczniu)…
No i moja tak daleko mieszka…
Nie chciała tu być i jest w Polsce…
Mój dziadek kiedyś mówił, że najlepsza to taka teściowa, która mieszka tak daleko, że na piechotę nie dojdzie i na bilet jej nie starczy
Moja teściowa była bardzo sympatyczna, wagą przekraczała znacznie 80 kg. Wprawdzie już pierwszego dnia po ślubie powiedziała mi, że nie życzy sobie takiego zięcia, ale potem nasze kontakty zaczęły się coraz lepiej układać…


A najlepsze układy z teściową zacząłem mieć po rozwodzie z żoną
Dopiero wtedy zaczęła okazywać mi sympatię (czyżby mój następca był jeszcze gorszy?)
Noo i sporą wagą Pan te kochane istoty obdarzył
A w ogóle to Pan w nocy spać nie mogłeś?? Przesadził z filiżankami aromatycznej, jak nic 😀
Nie wiem czy aż taką sporą. To zależy jakim wzrostem je obdarzył
Przy 1,9 metra, to te 80kg wcale tak dużo nie jest, ale już przy 1,5 to sporo… 
Aha, to miał na myśli koszykarki. W późniejszym wieku
Niekoniecznie koszykarki
Mam koleżankę, taką malutką, czyli 192cm wzrostu (sięgam jej do ramienia), a w koszykówkę nigdy nie grała… 
PS Gdyby ktoś z Szan.Wyspiarzy czuł potrzebę wirtualnie pożegnać panią_starszą czyli naszą Panią Bo…, to zapraszam na Wyspę Dnia Poprzedniego.
W dniu dzisiejszym o godz. 12:15 zaczynają się uroczystości pożegnalne i ostatnia droga Pani Bo…
Dziękuję.
Próbowałam wejść na tą Wyspę, ale jakoś mi się nie udaje. To znaczy niby wchodzę, ale mam na środku tylko cieniutki pasek z napisami i nie mogę otworzyć ani niczego napisać
DzieńDobry:)) Kawa podobnie jak „żytnia” „łącka” i tym podobne wyroby, pita w miarę nie szkodzi w największych nawet ilościach :)))
Dzień dobry 🙂 No teraz to tego paskudztwa na pewno nie wezmę do ust mych malin, przy okazji przypomniałem sobie jak nienawidziłem chemii organicznej i tych sześciokątnych strukturalnych wzorów cząsteczkowych, do dzisiaj mi się śnią 🙂 🙂
Witaj Pancerny, powtarzasz sen Fryderyka Kekule`go, który właśnie w takim stanie opracował owe wzory. Widać, iż nie ostatnim był geniuszem :)))
Jak ktoś się nazywa Friedrich August Kekulé von Stradonitz i widzi atomy w powietrzu, to bankowo jest genialnym czubkiem Korabiu :)))
Albo ma genialnego ” hipokampa ” bez naeurogenezy
Jak mawiał Voltaire „Ludzie, którzy wierzą w absurdy, będą popełniali okropieństwa.” A ten tam ukulele, sadystycznie mnie katował swoimi wizjami :)))
Brawo, Krzysiu! W twojej opowieści znajduję tylko jedną wadę: informację, że to koniec cyklu!
BTW, w rozpoczynającym wpis komiksie brak chyba informacji o paleniu ziaren?
Dzień dobry !
Kawa dawno wypita, Krzysiowy tekst obczytany i obejrzany, ale dopiero teraz się witam… 
Dzień dobry


Ale miałam do poczytania!!!
Ale tak to jest, jak się nie ma czasu czytać na bieżąco
Znam ten ból Miralko, Wyspiarze to wyjątkowe gaduły, jak się rozpędzą to po 200 komentów na stronie pojadą i jak to później ogarnąć? 🙂 🙂
Ale czasami nawet po trzech dniach nie ma aż tyle do czytania
Ale czasami przekraczają 300 🙂

Bywają tzw. ciche dni…
Bywają…

Jak bym Was nie znał, to może bym uwierzył 🙂

A w co Misiaczku byś uwierzył?
Misiaczku…!!! A może szykuje się jakieś opowiadanko?? Coooo ???
Nie żebym wymuszała, co to to nie. Broń Boże, absolutnie..
Już się zalogowałem Miralko, powinno pomóc 🙂
Szkoda, że nie załapałam się na wczorajszy tekst
Bo to moje klimaty
Ale i dzisiejszy jest ciekawy 
Muszę przyznać, że w moim domu kawa jest bezpieczna. Nikt jej nie pije, tylko ja
Małżonek, który lubi zapach kawy, do ust jej nie weźmie, synkowi kawa szkodzi(ręce mu się po niej trzęsą jak staremu pijakowi), córce i szkodzi i nie smakuje
Czyli mam kompletny brak konkurencji 
Toż mówię, że trucizna 🙂 🙂 Kiedyś wujcio z USA przysłał mi w paczce kawę, ale jakąś dziwną, zaparzyć się toto nie dało, nawet zmieliłem ją w młynku i też ni diabła, to była głęboka „komuna” i nikt nie słyszał o kawie do ekspresu, bo wszyscy pili plujkę 🙂
Czyli mieliście podobnie jak ja… Jak tu przyjechałam, też próbowałam zaparzyć w szklance taką kawę do ekspresu
Powinni dołączać instrukcję obsługi 🙂 🙂 🙂
Hi, hi… mojemu Tacie wujek z Francji przysłał bezkofeinową 😀
Trzeba było widzieć minę smakosza kawy, czyli mojego Taty! Burknął: niech sobie to świństwo sam wypije. A wujek kawy nie lubił. Chciał Ojczulek kawę, to mu braciszek przysłał!
Pewnie złapał pierwsze lepsze z półki i zapakował w paczkę. Całe dwa kilogramy
Ja tam zadowolona byłam, bo dla mnie słodycze się znalazły, a dla Mamy franki zakamuflowane 😀
Nie pijam bezkofeinowej, bo uważam to za wyjątkowe paskudztwo
Czyli dokładnie bym się zgodziła z Twoim tatą
Ale kolega męża twierdzi, że jak się pije rozpuszczalną, to nie ma różnicy czy z kofeiną czy bez. Smakuje tak samo… Nie mam zdania, bo nie próbowałam 
Czyli tak samo byle jak 😀 Bo to przecie nie kawa, co nie??
Coś w tym rodzaju
Na codzień pijam rozpuszczalną z kofeiną
I nawet się już do niej przyzwyczaiłam… taką „deptaną” pijam tylko czasami. 
A te franki w kawie siedzieli? 🙂 🙂
Nie. W rajstopach
nie moich 😀
Przypomniało mi się również, jak na weselu wujek mojego szwagra napił się za dużo alkoholu. Chwiejnym krokiem poszedł do kuchni, żeby się napić kawy. Stała w filiżankach przygotowana do zaparzenia. Wujek dmuchał w nią, żeby ostudzić, parzył sobie usta i ciągle powtarzał, że strasznie gorąca… Kobiety pracujące w kuchni padały ze śmiechu, ale żadna nie wytłumaczyła mu, że w tych kawach nie ma wody… Ze trzy filiżanki „wydmuchał” zanim żona go zabrała stamtąd. Jakoś dziwnie mało ubawiona była…
Niewidzialna kawa

Po prostu za gorąca
Lepiej na zimne dmuchać, niż sobie poparzyć jęzor

Ale on i tak był przekonany, że sobie ten jęzor parzy
Jedno mnie zaskoczyło w Krzysiowym opowiadaniu o kawie… Zawsze byłam przekonana, że najwięcej kofeiny jest w mocno palonej kawie. Takiej czarnej… A tu Krzysio pisze, że najwięcej jest w tej jasnej? Czyli im mniej palona, tym więcej… czyli to, że ta mocno palona daje większego kopa, to bardziej psychiczne nastawienie niż realne działanie?
A może nie doczytałam czegoś?
Dobrze doczytałaś Miralko, też mnie to zaskoczyło, wychodzi na to, że bombą energetyczną jest espresso, a te tradycyjnie parzone
to pikuś 🙂 🙂
Czyli gdyby mój synek wypił takie espresso, to zatrzęsłoby go na amen… skoro po zwykłej i to niezbyt mocnej trzęsie go jak w delirce
Mocno elektryczny by się zrobił 🙂 🙂
Uściślę z tą kawą. Gdyby espresso było podawane w filiżankach wielkości kubka, to byłyby „bombą energetyczną”. Jednak Espresso jest podawane w malutkich „naparstkach”, dlatego ilość kofeiny w espresso jest mniejsza niż w „normalnej” szklance kawy 😀
A tak w ogóle, to rano się wściekłam. Wczoraj wieczorem małżonek powiedział, że nie pojedzie do warsztatu z samochodem, bo kontrolka „check engine” mu zgasła i chyba jest już w porządku. Zadowolona posiedziałam dłużej, troszeczkę nadużywając alkoholu… pomyślałam bowiem, że będę mogła sobie dłużej pospać, powylegiwać się w łóżeczku nawet do 7
Małżonek sprawdził samochód i stwierdził, że jednak ta kontrolka się pali i trzeba jechać
To nie mógł mi tego wczoraj powiedzieć?!!! Nie siedzielibyśmy z synkiem tak długo…
Przed 6 zostałam brutalnie wyrwana z betów
A tak w ogóle, to mam dość tego ulubionego warsztatu mojego małżonka. Tydzień temu też tam byliśmy. Czy za tydzień pojedziemy znowu? Już mówiłam małżonkowi, że powinien oddać samochód do specjalistów. Może będzie trochę drożej, ale przynajmniej zrobią raz, a porządnie. A nie co tydzień latać skoro świt, zostawiać samochód i potem pół dnia czekać na telefon, że jest do odebrania. Co z tego, że będzie taniej, skoro w ogólnym rozrachunku i tak wyjdzie drożej!!! A poza tym ile się czasu marnuje!!! Tylko to moje szczęście ślubne jest takie uparte…
Baran???

Znaczy, spod znaku Barana??
Spod znaku Raka, czyli nie zodiakalny Baran
Na jedno wychodzi 😀 Jeden do przodu, dwa do tyłu

Jeno głową muru nie rozbija… Jak często mój, kochany Baranek
I pomyśleć, że ja jestem zodiakalną Wagą 🙂

Ja jestem Bliźniak, czyli dwoistość natury i chyba nawet się zgadza… Czasami sama z sobą się nie zgadzam, tak się dwie natury ze sobą kłócą
Ja też jestem spod wagi tak jak W . Putin siódmego pażdziernika . Witaj Misiu w klubie wagowiczów , którzy podobno mają predyspozycje sprawiedliwych sędziów w każdej dziedzinie . ( może ktoś to przeczyta i załatwi fuchę ?? )
Bardzo dobra data na urodziny ! 🙂 moja urocza teściowa też się 7 października urodziła 🙂 a moja przyjaciółka o dwa dni i sporo lat
później:)
Nie chcesz jej poczęstować kawą?
Od razu poczułem bratnią duszę Max, co prawda Ty dzielisz włos na czworo, a ja dostarczam skalpów, ale ogólny rachunek się zgadza 🙂
Fakt, bywa bardzo ostrożny przy podejmowaniu czasami prostych decyzji… I bywa to wkurzające
Na pewno głową muru nie przebija, bo zanim podjął by decyzję, to mur sam by się rozpadł

Czemu? Przecież on doskonale wie jaki ma charakter i równie doskonale wie, co mam na ten temat do powiedzenia

Jak wiecie do milczków nie należę, a co na wątrobie, to na języku
A tak w ogóle, to nie bardzo wiem, co takiego śmiesznego powiedziałam, że się oboje przewracacie?
Czy to z braku decyzji u mojego małżonka, czy niemożliwości przebicia się głową przez mur?

” Na pewno głową muru nie przebija, bo zanim podjął by decyzję, to mur sam by się rozpadł”

Z cech przypisywanych znakom zodiaku, Twój mąż jako zodiakalny Baran powinien przeć do przodu bez względu na konsekwencje, ja wybitny pieniacz i wścieklizna, teoretycznie powinienem być siłą spokoju i uosobieniem rozwagi 🙂

To chyba mąż Skowroneczka tak robi, mój jest Rakiem
Tylko robisz to tak szybko, że nawet nie zdążysz tego zauważyć

A Ty Misiaczku… może tak właściwie bardziej wszystko „ważysz” niż Ci się wydaje
No i co mogę odpowiedzieć na takie dictum? 🙂

Huuuuurrrrrraaaaaaaaaaa!!!! Udało mi się „zamurować” Miśka
Nawet nie wiesz jaka to przyjemność, gdy ktoś tak wygadany jak Ty, mówi, że nie ma odpowiedzi 
Miśku, czy jesteś zalogowany? Już dziś 5 twoich komentarzy wyciągnąłem z przechowalni…
Nie jestem i nie wiem dlaczego pojawia mi się przy wpisach komunikat o moderacji 🙂
Ja teraz wykopałam dwa Miśkowe komentarze. Siedział jak trusia w tej poczekalni…
Może to zamrażarka

Może
Maksia też przed chwilą stamtąd wyciągnęłam
On też lubi zamrażarki 
Gorące chłopaki …
Hmmm
Ciekawe czy we wszystkim takie gorące

Tak się miło z Wami rozmawia
Ale czas mi kończyć i brać się za coś w realu. Chyba tylko najpierw muszę pogonić tego lenia, który siedzi mi na plecach 
Jak go pogonisz, wygodniej ci będzie położyć się na pleckach…
Właśnie dlatego chcę go pogonić, żeby się nie kłaść i zacząć w końcu coś robić
Mój Małżonek mawia, że leniuszek to jego najlepszy kolega
Mój też, ale mnie on irytuje, bo przeszkadza w pracy
Kto pracuje plecak ma, Pani Felu piwa dwa! 🙂 🙂
Za to ja jestem prawy Baran…. 🙂 a Raczki brakiem zdecydowania umieją przyprawić mnie o ból głowy 🙂
Dzie Byłaś prawy Baranie, prawy Baranie…

D o b r a n o c 😀

I do… Niedzielnej porannej kawy?
…Oceany czarnej kawy
zastygły między nami.
Rozbitkowie w filiżance kawy
Mięciutkiej jak czarny aksamit… (oczywiście, że A.O )
Coś dzisiaj strasznie latam… jakaś taka latawica się ze mnie zrobiła
Dobrze, że obiad prawie gotowy. Jak wrócimy od tego mechanika, będzie można jeść. Teraz już nie ma na to czasu… a głodna jestem 
I tak nic nie znajdzie, jak go znam… Muszę namówić małżonka, żeby podjął decyzję. Albo niech odda samochód do porządnego warsztatu, albo niech odda na złom i kupi sobie nowy
Szkoda czasu, nerwów, a i kasy na to latanie do warsztatu. Mamy ten samochód 14 lat (kupiliśmy dwuletni) i jak do tej pory niewiele trzeba było w nim naprawiać. Może wyczerpał się już dla niego limit…
Znowu niczego nie znalazł, ale jeszcze szuka…
Wy sobie idziecie, a ja dopiero przyszedłem!
Wróciłem cały wykończony. Ale jest dobrze, wreszcie pokazałem jej wyspę (chyba Jej się podobała) 


Cały dzień dzisiaj chodziłem z moją ukochaną od domu do domu roznosić gazetki osiedlowe.
Jutro też cały dzień zajęty, rano szybki wyjazd na działkę (winogrona od miesiąca wołają, żeby je zebrać), potem dalsze roznoszenie gazet…
Te weekendy są ostatnio bardziej pracochłonne niż tydzień roboczy
Mam nadzieję, że szpaki nie poczęstowały sie Twoimi winogronami ! Bo one je lubią….
Tak jak przypuszczałam, mechanik niczego nie znalazł
Od razu mówiłam, że to ślepa komenda i nie ma co do niego latać. Jedno co dobre, to to, że nie wziął kasy. A już się bojowo nastawiłam
Bo tym razem poszłam z małżonkiem do tego warsztatu, a nie puściłam go samego (jak to drzewiej bywało)…
I nawet potrafię…
Posłuchałam jakie objawy ma ten samochód i doszłam do wniosku, że coś tam nie kontaktuje i najpierw niech małżonek sam sprawdzi i podokręca wszystko, a potem zobaczymy… Szkoda że wcześniej mi nie powiedział co jest z tym samochodem. Nie musielibyśmy nigdzie latać
No i poradę miałby całkiem za darmo 
Nie lubię się kłócić (tak samo jak moje szczęście ślubne), ale jak ktoś mnie dobrze wpieni, to się pienię jak mydło w praniu
Mirelko – jesteś imponująca, ale to autko chyba rzeczywiście czas wysłać na emeryturę 🙂
Na pewno w końcu pójdzie
Tylko widzisz… jeśli jeździ, to jest szansa, że jeszcze trochę pojeździ
A małżonkowi ten samochód raz działa bez zarzutu, a raz się coś w nim zacina i tak jakby silnik zaczynał tracić moc. Za moment znowu jest OK. Patrzyłam jak gościo sprawdzał czy świece działają. Ręce mi opadły
Nawet ich porządnie nie wcisnął z powrotem. I nie wiem czemu akurat te świece sprawdzał, skoro nawet miesiąca nie ma, jak małżonek je wymienił na fabrycznie (z Toyoty) nowe 


Namawiam małżonka, żeby pojechał do Firestone (to taka firma naprawiająca samochody), ale on nie chce. Jak mi powiedział, oni za podłączenie do komputera i sprawdzenie jaka to jest usterka biorą $100. No i? W tym warsztacie zostawił już $450 i nadal samochód nie chodzi jak trzeba. To już wolę dać tą stówę i niech mi to porządnie zrobią i sprawdzą. Ale u tego gdzie był, sprawdzanie komputerowe jest za darmo. Tylko jak z tego widać, facet nie umie przeczytać co jest nie tak.
Mój dziadek zawsze mi mówił, że nie ma gorszego zakupu jak za darmo… i coś w tym jest
… tanie mięso psy jedzą, mawiają inni. Ale jazda takim niepewnym autkiem może być ryzykowna …
To powiedzenie też jest u nas popularne.
A na zmniejszonej mocy silnika też można jechać… może trochę wolniej… Gdyby to były hamulce, to bym nie darowała, bo wbrew pozorom, to one są najważniejsze 
A jazda nie do końca jest ryzykowna. Ostatecznie w dziką głuszę nie jeździ i zawsze jakaś pomoc drogowa się znajdzie. Mamy to w ubezpieczeniu, także nie musiałby nawet za to płacić
Jesteś doświadczonym kierowcą i wiesz o czym mówisz
Nie uważam się za świetnego kierowcę, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę jak to może być niebezpieczne… Na cmentarzach są tłumy takich „świetnych” (i ich ofiar), a przynajmniej tych, którym się tak wydawało…
Lepiej uważać… 
Kiedyś pokrzykiwałam na swojego małżonka za wygłupy przy kierownicy. Samochód jest maszyną ciężką i szybką. Kocham samochody, ale i czuję do nich pewien respekt. Wiem, że zawsze mogą zawieść, bo to tylko maszyna.
Doświadczenie na pewno mam, bo po tylu latach jeżdżenia dzień w dzień… i po tylu różnych sytuacjach „podbramkowych” trochę się czegoś nauczyłam… Tylko… nie ma dwóch jednakowych sytuacji i zawsze ma się do czynienia z innym kierowcą, który może inaczej reagować. O wypadek nietrudno… Jak do tej pory zawsze miałam szczęście i udawało mi się wyjść bez szwanku. Ale kiedyś mój „Aniołek Stróż” może się zagapić
Wygląda na to, że zostałam sama na placu boju
Muszę czymś się zająć. Sama w domu, bo synek w pracy (sama go tam zawiozłam) a i małżonek pojechał do pracy. Musi w jednym z domów swojej siostry coś tam wymienić (jakiś piec, czy coś takiego). Wróci w miarę późno 
A tak wiwogle, to mamy prawdziwe Indian Summer, czyli coś jak nasze polskie babie lato


A jeszcze jak jest słoneczko (jak dzisiaj), to już zupełna ekstaza 
Dziś było 22C, a na poniedziałek zapowiadają 25C
Czyli jest normalnie. Co prawda w ubiegłym tygodniu mieliśmy przymrozki (ale niewiele poniżej zera), ale lato wróciło
Tak w granicach 20-25C to ja mogę mieć przez cały rok
Zapraszam na nowe pięterko