My z przodków naszych
Począwszy od Kaina
Niewinnym ptakom
Udowadniamy winy
(Czesław Niemen)
Było sobie kiedyś duże państwo, zwane przez wrogów i przyjaciół Świnami. Świny miały przydomek Państwa Celu, jako że wszystkie środki w państwie podporządkowane były jednemu celowi. Celem tym był dobrobyt wszystkich obywateli. Obywatele – nad wyraz świadomi własnych potrzeb Świńczycy – robili ze swojej strony wszystko, aby ów dobrobyt osiągnąć.
Zdarzyło się pewnego roku, już pod jesień, że główny ekspert do spraw plonów ze zgrozą skonstatował niższy od ubiegłorocznego wskaźnik wzrostu. Zwołał zatem całą armię podległych mu mniej ważnych ekspertów, aby przyjrzeli się wskaźnikowi i znaleźli odpowiedź na pytanie: „Co on taki niski?” Miało ono swoją wagę – wszak zadał je nie kto inny, jak Najgłówniejszy Ekspert Do Spraw Wszystkiego W Świnach, a on nie zwykł był czekać długo na odpowiedź. Jedni eksperci chodzili i myśleli głośno, inni siedzieli i myśleli cicho, aż wreszcie jeden z myślących najgłośniej przypomniał sobie, jak to jego małoletnia córeczka karmiła wczoraj rano ziarnem niewielkiego ptaszka… jak on się nazywał… no tak, wróbelka. Rzeczony wróbelek wrąbał całe pół miseczki ziarna, co po przemnożeniu ilości ekspertów w Świnach przez ilość dzieci, miseczek i wróbelków dawało odpowiedź na pytania o wskaźnik. Niewątpliwie zeżarły go wróbelki! – A co dopiero będzie w przyszłym roku – dodał ekspert z błyskiem w źrenicy – kiedy rozzuchwalone wróbelki rzucą się na nasze plony i wydrą nam je przemocą! Taką też opinię przedłożono Najgłówniejszemu Ekspertowi.
– Nie darmo nasze Świny nazywane są Państwem Celu – powiedział Najgłówniejszy Ekspert – Jeżeli rozwydrzone bandy wróbelków myślą, że zepchną nas z raz obranej drogi, wydamy im bezpardonową walkę! -. Tak też się stało. Wróbelki były ścigane przez specjalnie do tego celu szkolone oddziały ekspertów, tłuczone, zestrzeliwane, łapane w sidła, płoszone z miejsca na miejsce aż do śmierci z wyczerpania, a entuzjazm specjalistów udzielał się również amatorom, a nawet zupełnym laikom w dziedzinie wróbelków. Rząd Świn wyznaczył specjalną stawkę pieniężną od każdych dziesięciu martwych wróbelków, tak że nawet bardzo mali Świńczycy mogli dorobić sobie do tygodniówki. I tak to szło.
Aż następnego roku wybuchła bomba: okazało się, że wskaźnik plonów był malutki, maciupeńki, jak martwy wróbelek. Tym razem sytuacja była jasna: wróbelków było tak mało, że nie mogły sobie poradzić z robaczkami. A robaczki, jak tylko zorientowały się, że nikt ich już nie zjada, zaczęły radośnie pożerać plony. Owoce, zboża i inne takie znikały z pól, sadów szybciej niż podczas żniw. Mimo jasności sytuacji, powołano komisję złożoną z ekspertów. Jeden z członków komisji przypomniał sobie, że ubiegłego roku sprawę niskiego wskaźnika rozpatrywali eksperci, wróbelki były karmione przez dzieci, a potem eksterminowane dosłownie przez wszystkich. Wobec czego Specjalna Komisja Do Spraw Niskiego Wskaźnika przekazała Najgłówniejszemu Ekspertowi Do Spraw Wszystkiego W Świnach raport, który stwierdzał, że zaistniałej sytuacji winni są wszyscy ludzie.
Opowiadać dalej?
Można powiedzieć, że to świeżynka, mimo że moim zdaniem danie odgrzewane… Ale nie mogę tego nigdzie indziej znaleźć w sieci.
W każdym razie wpis publikuję w związku z wróbelkami Miral, ku przestrodze.
Jeszcze parę baboli wyedytowałem, ortograficznych i stylistycznych. Edycja troszkę oszlifowała tekst.
Nie pamiętam, żeby ten tekst był na Wyspie Dnia Poprzedniego 🙂
jest zadziwiająco rozumna!
A konkluzja Najgłówniejszego Eksperta Do Spraw Wszystkiego W Świnach
No, jeszcze jest taka możliwość, że był na kontro… Ale google by nie pominęło żadnego miejsca, gdzie go opublikowałem (gdybym go rzeczywiście opublikował).
Z tego powodu odczuwam pewien niepokój, bo opublikować i zapomnieć, że się to zrobiło, to jedno, ale być przekonanym, że się coś opublikowało, i nie znajdować na to dowodów… To już nie amnezja, to konfabulacja 🙁
Srogo się oceniasz i całkiem niepotrzebnie – a mogło. być tak, że coś Ci przeszkodziło w publikacji ….
Hmm, ale to bardzo nieprzyjemne, jak człek jest pewien czegoś, a tu guzik.
Dzień dobry 🙂 Literatura faktu, świetne 🙂 🙂
Podobno w necie nic nie ginie, ale to nieprawda, wiem to po swoim przykładzie, tuz po wiadomej katastrofie lotniczej, na czyjąś prośbę napisałem kobylasty elaborat na temat, dlaczego zastosowano w sprawie rzeczonego wypadku Konwencję Chicagowską, a nie inne przepisy, cztery dni się mordowałem, bo musiałem najpierw te zapisy zdobyć, potem przetłumaczyć [ a napisane takim językiem, ze horror], a później zinterpretować. Byłem dumny ze swego „dzieła”, które zostało wrzucone na wszystkie możliwe kluby polityczne i zawleczone na wszystkie fora dyskusyjne. Oczywiście kopii nie zachowałem, bo po co, skoro wiedziałem gdzie jest. A później Onet z dnia na dzień zlikwidował kluby i moje wypociny znikły jak sen, przekopałem net wzdłuż i w poprzek i nic, zero, null, ani śladu 🙂 🙂
Historia o Świńczykach ciekawa -ja jej sobie nie przypominam, ale wiadomo, że tetrycza pamięć już nie ta…
Kurczę, to może faktycznie nie było?
No dobrze, w takim razie cofam to odgrzewane danie. Dopóki ktoś nie znajdzie tego tekstu na kontro, Wyspie Dnia Poprzedniego lub obecnej, uznaję, że to nówka pewex nieśmigana. Tym przyjemniej mi przedstawić tekst jako nowy.
A na razie – dobranoc.
Dzień dobry !!!.
Fajnie tu chociaż szkoda, że politycznie – słowem nie wróbelki a robaczki świnie!!
Nie politycznie, a ekologicznie, Piotrusiu!
Witaj w kraju i na Wyspie zarazem!
Dzień dobry!
Witam was dzisiaj zdumiewająco wcześnie… taki los 😉
Dzień dobry
Dla odmiany i poprawy nastroju (mimo wszystko) zapraszam na kawę.
Przy okazji przetestuję nową „zazulkę” 😀
Test zaliczony!
Dołączam się „na zielono”.
Dzień dobry !
Kawa? Jak najchętniej i biegiem (???? biegiem ???) chciałabym ! 
DzieńDobry:)) Najgłówniejszy Ekspert Od Spraw Wszystkiego w Świnach orzekł, iż nikt mu nie udowodni że białe jest białe. Pomniejsi eksperci ubrali się więc, jedni w różowe drudzy szare stroje. Zniknęły ze Świn czarno białe filmy, czarno białe fotografie, czarno białe stroje, pozostały wyłącznie czarno białe recenzje. Czego sobie i innym życzył Najgłówniejszy Ekspert od Spraw Wszystkich :)))
Tekst „nikt mi nie udowodni że białe jest białe” już gdzieś słyszałem… 😀

Czy to napewno było w Swinach?
Oh ta pamięć, ciągle płata mi figle, ostatnio wtedy, gdy „Ważny Ekspert” stwierdził, że Najwyższy Przewodniczący nigdy nie powiedział że, w odróżnieniu od Niego stałem tam, gdzie stało ZOMO. Do niedawna byłem przekonany, że tak powiedział (widziałem w TV) a tu się okazało, że jednak NIE!
„Widziałem w TV” ??? Mam więc pytanie, czy to była czarno biała TV czy już kolorowa ? Jaki był kontrast, jaki poziom czerni, częstotliwość odświeżania ? Oraz co najważniejsze, jaki był symbol w prawym górnym rogu ekranu ? :))
To była PUBLICZNA TV, „odzyskana” niedawno (2006) przez partię Najwyższego Przewodniczącego. Jeszcze wtedy telewizja była kolorowa. Obecnie nie wiem, bo za rządów następnej ekipy zrezygnowałem z TV (jako patriota).
W ostatnich latach epitet „publiczny(a), został zastąpiony bardziej neutralnym określeniem „agencja towarzyska” :)))
Ale w owych czasach (2006 – 2007) odzwierciedlał DOKŁADNIE to czym byla państwowa TV

Mam wrażenie, że zeszliśmy na tematy, o których na tej wyspie się nie dyskutuje 😀 Dlatego ALBO zejdziemy w sferę symboolizmu i „znaczeń dorozumianych” albo zmienimy temat
Czysta symbolika, podobnie jak owe biedne „wróble” z Świn :))
Dzień dobry! A zarazem: O, do licha, zaspałem.
Bardzo mnie cieszy, że Panowie powyżej wykazali się inwencją 🙂
Co do konkluzji Najwyższego Eksperta to mam wrażenie, że zachował jednak pewien wyjątek w oskarżaniu wszystkich ludzi 😉
Jak zwykle Mistrzu masz rację :)))
Przez te smakowite opisy Krzysia i reszty kawoszy, postanowiłem zmienić ranne przyzwyczajenia i zamiast herbaty wypiłem dzisiaj kawę, niestety stwierdzam organoleptycznie, że kawa to paskudztwo:)

Misiu, w najbliższym odcinku cyklu (już go przygotowałem) opisuję właściwości chemiczne kawy (kofeiny) Wtedy zrozumiesz podejście do kawy osób uzależnionych
Dzień dobry 🙂 Zanim Krzysiu wstukasz cd . o kawie, to jeszcze parę zdań o ptaszkach . Ulitowałem się kiedyś nad rannym gołębiem , przyniosłem ptaka do domu ,sprawiłem mu lokum z tekturowego pudełka i rozpocząłem „rehabilitacje ” Miał uszkodzone skrzydło .Dzieci miały obowiązek karmienia i dbanie o czystość w pudełku .Gołąb spokojnie dochodził do zdrowia i po kilkunastu dniach zaczął już fruwać po pokoju , co było sygnałem , że czas ptaka wypuścić . Otworzyłem okno i fruuu na utraconą wolność . Gołąb odleciał , ale wieczorem słyszę jak coś wali w szybę i co ? Wrócił , żeby to sam , ale z kolegą , lub z koleżanką .No , dwa gołębie pomyślałem sobie , to trochę za dużo i już miałem zamiar ptakom popędzić kota ,kiedy rozpętała się burza z piorunami .Przed domem rosła wysoka topola , trafił w nią piorun , ściął czub drzewa , które wyrżnęło w okno mojego mieszkania , została stłuczona szyba , a wystraszone gołębie dały dyla i już się więcej nie pojawiły Tak to Opatrzność rozwiązała problem hotelu dla gołebi
Jasne, że tak, będzie jaśniej.
Dobry wieczór! Ciężko dzisiaj kapuję, dopiero teraz zrozumiałem, o co Panu chodziło 🙂
Pan pyta, Pan ma. Faktycznie, pojechałem trochę skrótem bezmyślowym, ale choć raz chciałem być jolakoniczny bez narzucania mojego ogromu. Kłaniam się nieustannie jak sinusoida, czy co tam się tak kłania (mi na pewno matematyka).
Sinusoida raczej się wije, jak się wije arlebardzkie wiją, a Pan nigdy się nie wił, jeno w najcięższych nawet opałach parł do celu. Może raczej parabola y=-x^2? Ona się wznosi dumnie, a potem gwałtownie opada, jak w ukłonie?
W takim razie już wiemy, według jakiego wzoru będę przed Panem padał, co też czynię z przyjemnością i każdego namawiam, mimo że i bez zachęty tłum się zaraz zrobi.
Poranny rytuał na Wyspie:

Nowe zazulki są super Mistrzu T.a mimo to jest mi smutno 🙁
Pani BO była jedną z pierwszych osób ciepło witających mnie na Wyspie…Taką też pozostanie w moich myślach – ciepła,serdeczna i otwarta dla innych -żal ,że już mi nie odpowie i nie zachęci …Do popotem Pani BO…
Dobry wieczór! Plan wykonany, a nawet lekko przekroczony.
Jutro wybywam z Juniorem na cały weekend, więc zapewne będę nieobecny na Wyspie… Ale dzisiaj trochę pobędę (jak zwykle, zależnie od inwencji domowników w wymyślaniu zajęć 😉 )
Ufff… a Lord W. ani się pokaże 🙁 i nie zechce zamieścić swojej muzyki….
pod nieobecność Kwaka…
OJJJJJJJJ, ale sie mokro zrobiło. Dobrze, ze mam towarzyszkę do wylewania łez….
Tutaj sucho, ale i chłooodno… To chyba bym wolał cieplej, nawet jeżeli mokrzej?
Wszyscy się pospali, więc korzystając z okazji wklejam ostatnią część cyklu kawowego.
Myślę, że powinna się ona spodobać. Zawiera ona bowiem sporo informacji, które mogą zaciekawić wszystkich „kawoszy” a „nie kawoszom” wyjaśnią niektóre dziwne zachowania tych pierwszych
Zapraszam do lektury

Oraz degustacji