Zanim omówimy zwyczaje i ceremonie związane z kawą należy określić skąd wzięła się nazwa tej rośliny i napoju z niej zrobionego.
Nazwa
Pomimo etiopskiego pochodzenia rośliny, słowo kawa pochodzi od arabskiego odnośnika Kahwa, który oznacza „wynoszący na wysokość”.
W samej Etiopii kawę nazywa się różnie, w zależności od regionu i używanego w nim języka. I tak po amharsku to bunna, w tigrinia to bun, w afaan oromoo – buna, w języku kafficzo – bona, w guraginia (guragie) – kawa (czyżby nasi tam byli?). Etiopskie nazwy kawy pochodzą prawdopodobnie od najstarszych miejsc uprawy tej rośliny, tj. regionów Keffa i Buno.
Gatunek kawy uprawiany w Etiopii to Arabica, zwana niegdyś Jasminum arabicum laurifolia. Jest to najbardziej ceniony typ kawy. Jasminum arabicum
(koziołek nie jest wprawdzie Jasminum arabicum, ale jako odkrywca pobudzających właściwości kawy bardzo się napraszał, żeby stanąć przy tym koszyku) 🙂
Ceremonia picia kawy
W samej Etiopii kawa jest bardzo ważnym elementem codziennego życia. Istnieje takie etiopskie przysłowie brzmiące: „Jeśli masz zmartwienie – napij się kawy, jeśli się cieszysz- napij się kawy, jeśli jesteś zmęczony – napij się kawy” W pełni oddaje ono specjalny stosunek Etiopczyków do tego trunku. W państwie tym kupuje się kawę głównie w postaci zielonych ziaren. Proces parzenia kawy jest specjalnym rytuałem, wykonywanym wyłącznie przez kobiety. Gości odwiedzających prywatne domy zawsze częstuje się kawą, a wszelakie czynności związane z jej przygotowaniem wykonywane są w ich obecności.
Przed samym zaparzeniem praży się ziarna na blasze do momentu zbrązowienia ziaren,
po czym tłucze się je na moździerzu.
Następnie każdy z gości musi powąchać świeżo zmieloną kawę. Etiopczycy wierzą, iż ma to magiczne działanie. Następnie do wody gotującej się w specjalnym naczyniu zwanym dżebena
wsypuje się kawę i po zaparzeniu rozlewa do filiżanek.
Ceremonia parzenia kawy to etiopski rytuał
Czynność z zagotowywaniem wody i zaparzeniem kawy powtarza się trzykrotnie, bowiem tradycyjnie powinno się wypić trzy filiżanki kawy.. Wojciech Bobilewicz w książce „Trzy filiżanki Etiopii” opisuje rytuał, zaznaczając, że pierwsza filiżanka zwana abol jest najmocniejsza, druga t’ona nieco słabsza, natomiast przy trzeciej barak’ce powinno się pomilczeć i zrelaksować (moc kawy jak charaktery trzech pastuszków z etiopskiej legendy).
Kawę podaje się wyłącznie w filiżankach
Kawa w Etiopii to jednak nie do końca ten sam napój, który pije się w Europie. Nie dodaje się do niej ani mleka, ani cukru. Najczęściej pije się soloną, czasem też doprawioną na ostro, i z dodatkiem masła – czyli dokładnie tak, jak pije się herbatę w Tybecie. Dzięki soli kawa jest ponoć bardziej aromatyczna, gdyż zawarte w niej olejki eteryczne łatwiej się z nią uwalniają. Pije się ją również na słodko – z miodem i przyprawami korzennymi.
Kawa z mlekiem była w Etiopii zupełnie nieznana jeszcze na początku XX wieku, zmieniło się to dopiero po wojnie włosko-etiopskiej 1936-1941 i włoskiej okupacji kraju w tym okresie. Od tamtej pory można w etiopskich kawiarniach zamówić bunna bełetet, czyli kawę z dużą ilością mleka, lub makjato (z włoskiego caffe macchiato, dosł.: kawa poplamiona) – kawa z odrobiną mleka.
Etiopczycy jednak rzadko ją zamawiają – wolą czarną kawę, tzw. bado bunna (dosł. pusta kawa).
Z kawy robi się także przekąski, mieszając jej zmielone ziarna z masłem lub tłuszczem zwierzęcym i innymi dodatkami i formując z takiej mieszanki kulki zwane bunakela. W którymś momencie stały się bardzo popularne ze względu na swoje właściwości odżywcze – bunakela wielkości kuli bilardowej zaspokaja dzienne zapotrzebowanie energetyczne.
Rodzaje kawy
Etiopia może się poszczycić kilkoma niewystępującymi nigdzie indziej odmianami kawy. Jako pierwszą należy wymienić kawę z Hararu, uznawaną na jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą, kawę świata. Jest niezbyt kwaskowata, mocna i o pełnym smaku.
Inne, również wyśmienite kawy to między innymi kawa z Uellega, o lekko owocowym posmaku, kawa Limu, nieco pikantna i winna, kawa Sidamo, zwana słodką kawą ze względu na wyjątkowo łagodny, zrównoważony smak oraz kawa Jirgaczeffe, charakteryzująca się wyrazistym smakiem nazywanym przez specjalistów 'flora’ i ciesząca się rosnącą popularnością wśród przedsiębiorstw zajmujących się paleniem kawowych ziaren
.
W Etiopii występują ponadto różne inne odmiany kawy, co jest dodatkowym atutem, jeśli chodzi o uprawę – taka różnorodność zwiększa odporność rośliny na rozmaite choroby, dzięki czemu można zapobiec utracie zbiorów. Innym bardzo ważnym czynnikiem jest odpowiedni klimat i gleby – w Etiopii wszystko sprzyja uprawie kawy. Nie bez powodu jest ona, jak widać, jej ojczyzną.
Typy upraw
Zaskakującym może się wydać fakt, że w Etiopii tak mało jest plantacji kawowych. Dzieje się tak dlatego, że najlepszą kawę otrzymuje się nie na przygotowanych sztucznie plantacjach, lecz dzięki uprawie leśnej, pół-leśnej lub ogrodowej. Dziko rosnące drzewka kawowe nigdy nie rosną na otwartej przestrzeni, lecz właśnie w lesie, gdzie inne, większe drzewa, chronią je przed nadmiernym promieniowaniem słonecznym. Okazało się, że właśnie w takich warunkach otrzymuje się najlepsze owoce kawy, a co za tym idzie, i kawę jako taką.
Uprawa leśna to około 10 % całkowitej uprawy kawy w Etiopii. Uprawa pół-leśna to około 35%, uprawa ogrodowa – kolejne 35%. Plantacje kawy stanowią zaledwie 15% całkowitej uprawy kawy.
Największym problemem podczas zbiorów z upraw leśnych jest wspinanie się na góry, ponieważ uprawy te znajdują się często na zboczach gór i trzeba wiele czasu by do nich dotrzeć.
Bez względu na typ uprawy, przeważające środki użyźniające są pochodzenia organicznego. Zaledwie 5% to środki chemiczne. Etiopczycy są bowiem świadomi, jakim skarbem jest ich kawa, i bardzo o nią dbają. Tyczy się to również zbiorów – pracownicy są dokładnie szkoleni, jakie owoce należy zrywać, aby otrzymać z nich najlepsze ziarna – muszą być dojrzałe,
mocno czerwone. (zielone i różowe zostają na krzaku)
Z istniejących procesów obróbki kawowych ziaren, w Etiopii przeważa tradycyjna metoda naturalnego suszenia na słońcu, która obejmuje około 80-85% wszystkich ziaren. Pozostałe 15-20% to obróbka na mokro, zyskująca jednak coraz większe uznanie.
Dokończenie w następnym odcinku 😉
Prezentuję kolejny odcinek cyklu o kawie z Etiopii

Mam nadzieję, że się spodoba
Oczywiście, że się podoba
Podziwiam Twoją pracę włożoną w tworzenie wątku


Co prawda i tak nie zapamiętam tych wszystkich nazw, ale dobrze sobie poczytać
Niby te wszystkie wiadomości można znaleźć w internecie, ale trzeba umieć szukać. No i musi się chcieć
Miło się siedzi, ale zwolnię na trochę
Jadę z ukochaną zwiedzać tunel pod Wisłą
Po popotem
Zaaferowana nowym wątkiem zapomniałam się nawet przywitać

Dzień dobry
W słusznie minionym okresie , oprócz spirytusu do przemywania ” styków ” dostawaliśmy raz w tygodniu 10 dkg. torebkę palonych ziaren kawy . Jako zapobiegliwy ,sprawiłem sobie młynek i czasami świadczyłem koleżankom i kolegom młynarskie usługi .Zdarzyło się onegdaj , ze z torebką kawowych ziaren weszła do Pracowni ,wielce szacowna Dama , specjalistka w dziedzinie budowy kryształów . Byłem zajęty przy aparaturze próżniowej i poprosiłem aby obsłużyła się sama . Nie powiedziałem Biduli ,że wieczko młynka trzeba przytrzymać ręką , bo szlag trafił gwint .No i stało się : całe 10 dkg. rozpirzyło po Pracowni , a ile było potem zbierania i kombinowania czy komuś nie zaszkodzi , to wiem tylko ja i Dama . Kawa przeznaczona była dla gości mojej Koleżanki i nie pamiętam aby komuś zaszkodziła ….

Swego czasu obsługiwałem urządzenie, na które otrzymywałem 52 kg spirytusu rocznie celem przemywania styków, połączeń falowodów i tego typu operacji. Kawę niestety musiałem sobie zapewnić we własnym zakresie:)))
Niewykluczone Korabiu , ze mieliśmy okazję do spotkania w okolicy Gliwic . Krótko , ale tez tam przemywałem spirytusem falowody .
Jeżeli masz na myśli Bojków, to całkiem możliwe. Czasem tam bywałem :))
Bardzo mi się podoba!
Soloną herbatę pijają również w Mongolii, jak mi mówiono, w ten sposób uzupełniając wypoconą sól – a w kontynentalnych upałach jest co wypacać.
Co do kawy, to z przytoczonych przez Autora przepisów wybrałbym chyba jednak z miodem i korzeniami. Zdaje się, że tak też pijają tradycyjnie Arabowie.
Zaraz również wybywam – może nawet na rower da radę dzisiaj?
Da radę i na rower – właśnie wróciłem. Nad Wisłą tłumy, rowerzystów również.
Odcinek kawowy bardzo ciekawy – ale może i dobrze, że nas nie obowiązują rytuały etiopskie… chociaż, może nie wiemy, co tracimy?
Raz zdarzyło mi się spróbować kawy, którą ktoś posłodził myląc cukierniczkę z miską soli. Niestety- nie dało się wypić. Ale to może tak jak z poduszką Dyla Sowizdrzała – proporcje nie te.
Zamiast samemu na rower, wybyłem z małżonką na spacer. Niebacznie zasugerowałem, że nie spalę tyle kalorii na spacerze, co na rowerze, po czym zrobiliśmy w sumie jakieś 7 km, z czego połowę po lesie na Kępie Redłowskiej, a to jest góra-dół-góra-dół, a potem plażą do Orłowa. Wróciłem nieźle zleziony i w sumie o to chodziło 🙂
To się teraz napij kawy

Najlepiej z żoną
Ha, a żebyś wiedział, że spacer zakończyliśmy kawą, w Orłowie, w Domku Żeromskiego 🙂
Bardzo sympatyczne miejsce.
Też tam byłem (kiedyś)
Przytaczane było kiedyś wyznanie męża wobec żony , częściowo tylko ubranej : O Boże , jaka ty jesteś piękna ,szkoda tylko , ze nie jesteś cudza …..
Przypomniał mi się wiersz Waligórskiego
System
Niejaki Horacy Dreptak miał taką wpadkę niestety
Że kiedyś go przyłapano na podglądaniu kobiety
Przez dziurkę od klucza w hotelu, jak wypięty w ohydny sposób
Zaglądał przez tę dziurkę w obecności dość wielu osób
Co chodziły po korytarzu, aż osobnik jeden, zły okropnie
Jak nie zajdzie Dreptaka od tyłu, jak go w pupkę z woleja nie kopnie!
A że miał nogę masywną, jak z jakiejś mocarnej stali,
Więc tego Dreptaka z godzinę od tych drzwi odklejali,
A kiedy go odkleili, zapłakał Dreptak-ladaco
I zamiast wyrazić skruchę, patetycznie krzyknął: – I za co?
– Jak to za co? – wszyscy nań wsiedli – Jeszcze pytasz paskudny natręcie,
Coś podglądał uczciwą kobietę w jej prywatnym apartamencie?
– Chwileczkę – zastrzegł się Dreptak – Jeżeli mamy być szczerzy,
Uczciwością to ona nie grzeszy, apartament zaś do mnie należy!
Sprawdzają – i rzeczywiście! Hotelowa doba opłacona
Przez Dreptaka, a ta cała pani jest to jego legalna żona,
Niejaka Pelagia Dreptak w wieku lat pięćdziesięciu sześciu,
Obwiniona kiedyś o ekscesy seksualne na własnym teściu,
I zaśmiecanie dzielnicy…
W ogóle jakaś taka…
Więc wszyscy dalej przepraszać niewinnego Horacego Dreptaka!
I zaraz przynieśli mu wódki – zwłaszcza że głośno jej żądał –
I tylko go ciągle pytali po co własną żonę podglądał?
– Mógł pan przecież siedzieć w pokoju, widzieć wszystko
wyraźniej i jaśniej,
A przez dziurkę nic prawie nie widać!
Na co Dreptak rzekł logicznie: – Ano właśnie! 😀
Przeczytałam z przyjemnością….i o ceremoniach i o tunelu. I bursztynach niestety też…
jednak się czepnę : czy kawa na pewno może być nazywana trunkiem bez wkładu procentowego ?
Wszystko zależy od „dodatków”
Irish caffe np. jest traktowana jak (słaby) alkohol
Dzień dobry dopiero teraz
Odwiedziliśmy też muzeum w Elgin, tak przy okazji łażenia
Sporo wypchanych ptaków i zwierzaków, ale też historia, czy raczej prehistoria, tych terenów. Nawet ciekawe… Zawsze to się człowiek czegoś nowego dowiedział 
Nie lubię tych krótkich dni 
Też latałam po parku i szukałam jesieni (i nawet znalazłam)
A po wycieczce, zanim wróciliśmy, zanim obiad, to już i ciemno
Dzień dobry.
Zalewam kawę i zapraszam do współtowarzyszenia
A tak przy okazji…
Jak się pisze „współtowarzyszenie”?
Hm, chyba właśnie tak?
Współtowarzyszenie pisze się wespół! 😉
Witam i melduję cię przy porannym degustowaniu 😉
Dzień dobry i naprawdę mam nadzieję, że będzie dobry, bo noc miałem niezwyczajnie bezsenną – być może mi się rozregulowało po tym przedwczorajszym zaczytaniu?
W każdym razie dzisiaj już się delektuję kawką 🙂
BTW, w Trylogii Sienkiewicza powtarza się czasownik „pokawić” na określenie porażki, osobliwie w taktyce lub strategii wojskowej. Ktoś się orientuje, skąd i jak? Przecież po kawie człek raczej dziarski i pełen animuszu?
Dzień dobry 😀

Mój Tato dosypywał do kawy szczyptę soli, a rodzinka słodzi ją miodem od lat. Ciekawe czy ktokolwiek z nich wie, że ten zwyczaj pochodzi z Etiopii 😀
A w ogóle to pamiętam, że również Tatka zieloną kawę prażył(?) na patelni z odrobiną masła. Z zielonej robiła się w kolorze gorzkiej czekolady. Jak smakowała nie wiem, bo naonczas kawa nie należała do napojów, które miałabym polubić 😀
Nie zbadane są wyroki boskie
Ogólne dzień dobry bardzo, chociaż niemrawe i śpiące i jakieś takie niewyraźne.. Spadek ciśnienia, czy co..
Też pijałem kawę z miodem (rewelacja)
Zawsze w domu dodaję odrobinę miodu do kawy 🙂
Witaj Skowronku
moje pierwsze kontakty z czarną kawą źle się skończyły – wydała mi się paskudna…. i minęło mi po dobrych paru latach. Ale chyba wolę herbatę 🙂 
Kawa dopita, a ja zmykam do pracy. Miłego dzionka!
Ale się nam „pokawiło”

„Serce roście patrząc na te czasy”! (kto to napisał)
Oups! Nie „pokawiło”!

Jaki jest antonim do „pokawić”?
Nie wiem ! Białe jest mleko. ale czy można się pomleczyć ? A może lepiej śnieg ? Biały zimny i mało jadalny…. tylko, ze bałwany z niego lepią!
Hmmm…. ” kto da więcej co ja”… jak mawiał Wincenty Pstrowski…
Witaj Krzysiu
– powiodło się nam, a Kochanowski rad, ze go cytują 🙂
Gratuluję


W nagrodę bukiet róż (najładniejszych jakie znalazłem)
Dziękuję pięknie! ( tu dyg wytworny
i panieński rumieniec) …. żeby było stylowo 🙂
Cała przyjemność po mojej stronie
No dobrze
Kawa dopita, pora wracać do pracy.
Życzę nie „pokawienia” swoich spraw domowych i służbowych
Mnie się kiedyś zdarzyło pokawić klawiaturę – może to stąd?
Dzien dobry Ukratku… ja pokawiłam swego lapcia i było dużo kłopotów… 🙁
W ten sposób powróciliśmy do staropolskiego znaczenia słowa „pokawić”
Znowu długi dzień…. a w najbliższą niedzielę oddadzą mi godzinę – czas zimowy powróci.
I już się cieszę . Kto ze mną ? 
Hmm
Dobrze że oddadzą godzinę 😀
Szkoda jednak, że dzień się skróci 🙁
A tak wogóle, to twierdzenie o dobroczynnym dzialaniu zmiany czasu na gospodarkę zostało w ostatnich czasach zakwestionowane (empirycznie się nie sprawdza), więc po co było grzebać przy czasie? 😕
Ach ten Franklin, jak on coś wymyśli… 🙁
Dzień dobry :)Moze etymologia wyrażenia „pokawić” wywodzi się od ptaka Kawki? Jak rozumiem pokawić w znaczeniu imć Zagłoby oznacza tyle co poszkapić, lub bardziej współcześnie skrewić, skiełbasić, machnąć się, kropnąć, rąbnąć, rypnąć, potknąć, ośmieszyć, skompromitować, zblamować, zbłaźnić itd. Tylko nie wiem jakie cechy ptaka Kawki, mogłyby pasować do tego wyrażenia? Może Miralka wie? 🙂 🙂
No i Wachmistrz poniżej wyjaśnił…
Dzień dobry po południu. Po nocy słabo przespanej i dość intensywnym dniu właśnie mam spadek formy (drugą kawę powszednią pijam około 14:15, słabszą niż poranna, więc chyba właśnie przestaje działać), ale dzielnie na Wyspę wchodzę i ile się da – pobędę. 🙂 Najwyżej będę robił za dzięcioła.
Klawesyn ma charakterystyczny dźwięk…..nieco ” blaszany”? Wsłuchuję się w tę melodię i wydaje mi się ciekawa a miejscami ozdobna 🙂
Długi i trudny mój dzień zbliża się do końca, więc zapalę lampkę bardzo, jak na mnie, wcześnie.
No właśnie, ja po tej ubiegłej nocce ledwo zipię. Dobranoc też!
Współczuję, ja też nie mogłam zasnąć….
Dorzucę i ja kolejną ciekawostkę do picia kawy – owoż ciekawy jest dodatek pyłku kwiatowego do niej. Pyłek kupuje się u pszczelarzy w postaci małych granulek.
Na dno szklanki (kubka) wlewa się odrobinkę zimnej wody i sypie szczyptę tych granulek – napięcie powierzchniowe rozpuszcza je bardzo bardzo ładnie – zanim się woda zagotuje to większość jest rozpuszczona. Potem parzymy kawę. Różnica jest bardzo subtelna ale zauważalna, zarówno w smaku jak i aromacie. A do tego taka kawa jest bardzo zdrowa i podobno dobrze robi na „te rzeczy”. 🙂
Co do tego zjadania i przetwarzania przez zwierzaczki, to jest jeszcze jeden element istotny, oprócz oczywistego wpływu soków trawiennych i następującej po tym fermentacji, bo zapewne nie wydobywa się tych ziaren patykiem? Otóż wybredne zwierzaki byle czego nie zjedzą! Jest to więc najdoskonalsza metoda selekcji najlepszych ziaren. 🙂
Co do przetwarzania różnych ziarenek przez zwierzaczki, to najwartościowszy olej argamowy uzyskuje się z orzechów argamowca nadtrawionych przez kozy.Nie dość że zwierzaki dokonują zbiorów, to na dodatek skorupki orzeszków robią się kruche i łatwe do rozłupania. A sam olej wiadomo – do konsumpcji i do smarowania na dobra cerę!

Ot zwyczajna biotechnologia
Poczytałam Was
A było co 
Nawet jakby to było najsmaczniejsze i jak najbardziej zachwalane
Już nie mówię o cenie… Może gdybym nie wiedziała co to jest, tak jak kiedyś zjadłam ślimaki z puszki, to jeszcze… Chociaż ślimaki to co innego. Odpowiednio przyprawione smakowały prawie jak wątróbka
Ale takie ziarenka wygrzebane z odchodów…
Muszę przyznać, że ciężko byłoby mi wsadzić do ust coś, co wypadło zwierzakowi z „drugiej strony”
Ten wątek zrobił się już długi i zaczyna mi mulić…
Do swoich pierzastych 
Zapraszam więc pięterko wyżej