Dostałam w końcu od brata dwa tomiki wierszy Wieśka Szymańskiego… To obudziło wspomnienia… Nasz teatrzyk amatorski… OSAK, czyli obóz młodych twórców i aktorów… Ależ to były czasy!!!
Na tym obozie w Borkach pod Augustowem poznałam Ryszardę Hanin. Wspaniałą kobietę i aktorkę. Chociaż popularna, nigdy nie „zadzierała nosa” i nas, młodych adeptów sztuki, traktowała jak starych dobrych kumpli. Do tej pory mam o niej jak najlepsze wspomnienia. Żałuję tylko, że nie mam z nią żadnego zdjęcia…
Poznałam tam też Jasia Himilsbacha 😀 Nieprzeciętna oliwa!!! Na imprezach koło niego zawsze była wolna przestrzeń. Miał taki dziwny zwyczaj, że jak zaczynał coś opowiadać, to walił najbliższego sąsiada z łokcia… a kto lubi dostawać nie wiadomo za co 😀
Na obozie był też Daniel Olbrychski, ale tego nie lubię… Zadzierał nosa wysoko i z byle prostaczkami nie gadał. Nawet jak prowadził warsztaty aktorskie, to do słuchaczy zwracał się z pewną nonszalancją i wyższością. Mogę się jednak pochwalić, że oglądał się za mną 😀 A to było tak… Graliśmy w piłkę, odbijaliśmy ją w kółeczku. W pewnym momencie poleciała w bok. Miałam najbliżej, więc pogoniłam za nią. Przy obrocie, potrąciłam kogoś niechcący, więc powiedziałam grzeczne „przepraszam” i poleciałam dalej. Jak mi potem powiedzieli, potrąciłam właśnie Olbrychskiego… Obejrzał się za mną zdziwiony, że nie padłam przed nim na twarz i że nie zwróciłam na niego uwagi 😀 Szkoda, że nie zwróciłam większej uwagi na to, kogo potrącam… miałabym niezły ubaw 😀
W tych Borkach był też Andrzej Wajda, ale był bardzo krótko i nawet nie bardzo go kojarzę…
I jeszcze jeden moment, moim zdaniem zabawny. Na zdjęciach mam młodego aktora, świeżo po szkole aktorskiej – Franek Udko. Kiedyś (jeszcze w Polsce) moja córka pokazywała nasze zdjęcia rodzinne swojej przyjaciółce. W pewnym momencie Marta popatrzyła i zapytała kto jest na tym zdjęciu, bo wygląda dla niej dziwnie znajomo. Wyjaśniłam, że to Franek. Zaśmiała się tylko i powiedziała, że to jej ojciec chrzestny 😀 Jej mam pracowała w białostockim teatrze im. A. Węgierki jako charakteryzatorka i ten właśnie Franek był jej przyjacielem… Jaki ten świat jest mały…
Z wierszy Wieśka wybrałam na razie dwa. Tak spod dużego palca 😀 Z tomiku „Witraż wileński”… Muszę przyznać, że takiego Wieśka nie znałam… Mogę jedynie dodać, że jakoś trunkowy, to on nigdy nie był. Owszem, na imprezach coś tam siorbnął, ale bez przesady… Pijanego nie widziałam go nigdy… a tych wspólnych imprez było trochę…
***
To nie wódka płacze
Przyjacielu
czy widziałeś kiedyś
płaczącego Smirnoffa
to nasze wiersze
skraplają się w próżnię szkła
nie wypowiedziane
kto wypije
ten kielich goryczy
kto spełni toast
za nieobecnych żywych
i obecnych umarłych
za cudzych na swoim
i swoich na cudzym
my możemy wypić
za powrót
i za tych którzy
wrócić nie mogą
ale to nie wódka
Przyjacielu
suchą łapą ściska za gardło
***
białe chryzantemy po rublu za sztukę
jak gwiazdy zaranne wśród kamiennych twarzy
spowite śniegiem w niespokojny smutek
skąpej liturgii targowych ołtarzy
białe chryzantemy – księżne targowiska
po rublu za sztukę – to istne błazeństwo
lecz gdy je drżąca do piersi przyciskasz
kocham i ciebie i kwiatów szaleństwo
Do tych swoich wspomnień, mogę dołożyć jeszcze jedno…
Widocznie nie tylko my czuliśmy się jak prostacy i rozglądaliśmy się za wzorcami
Ona się nie przejmowała takimi drobnostkami. Jadła jak jej pasowało i jak było wygodniej
Teraz bym się nie szczypała, ale człowiek był młodziutki i niedoświadczony…
Któregoś dnia na obiad podali nam kurze udka. Tak normalnie, w domu, to się brało takie udko w łapę i ogryzało. W Borkach, wiedząc, że to elita kulturalna, zanim zaczęliśmy jeść, rozejrzeliśmy się po stołówce. Wszyscy używali tylko noży i widelców. Męczyliśmy się strasznie… Pod koniec naszego obiadu, do stołówki weszła Ryszarda Hanin. Gdy usiadła przy stoliku i grabnęła swoje udko w rękę, po całej stołówce przeszedł brzęk odkładanych sztućców
Kurczaka mozna i sztućcami… wcale nie jest to błąd. Używam sztućców, bo wolę pierś, czyli ” białe mięsko”, jak je nazywałam w dzieciństwie. A już zupełnie nie lubię skóry, nawet naładniej zrumienionej 🙂
Oczywiście, że kurczaka można jeść i sztućcami, ale nóżkę wygodniej wziąć w garść
A skórka, szczególnie taka zarumieniona, to mój przysmak
Gusta są różne i się o nich nie dyskutuje 
Och skórka ! Mniam mniam
Co chwilę mnie wywala i nie chce wejść z powrotem
Komentarz pod wycieraczką pisałam kilka razy i ciągle było to samo – nie wchodził
Strona nie jest przeładowana zdjęciami, bo dałam tylko dwa (zmniejszone do wymaganych gabarytów). Co znowu się dzieje z Wyspą?!!!
I jeszcze jedno wspomnienie z tego obozu w Borkach, jak na razie ostatnie
Nowe nagranie i znowu tylko mnie słychać, reszta w formie chórku… W rezultacie stałam dobre parę metrów za grupą i dopiero wtedy brzmiało to jak chór, ale już bez solisty
Moje dzieci mają to chyba po mnie, bo jak córa dała głos w kościele (ładnych parę lat temu), to trzy rzędy przed nami wręcz się położyło, a pozostali oglądali się, kto tak głośno śpiewa
Bez mikrofonu, a słychać ją było w całym kościele… Syn ma podobnie, ale jego głos nie jest aż tak głośny. Córka ma silny sopran, syn śpiewa tenorem 
Do naszej sztuki (nawet nie pamiętam jej tytułu) muzykę napisał Jasio Sochoń. Na obóz przyjechała ekipa z Polskiego Radia. Chcieli nagrać nasze piosenki. Pierwsze nagranie – głównie mnie było słychać, bo zawsze miałam silny głos. Przesunęli mnie do tyłu, bo nie miał to być mój recital
I jeszcze o samym Wieśku… Te dwa wiersze pochodzą z tomiku „Witraż wileński”. Jeszcze nie doczytałam go do końca… Mam też drugi – „Podróż na wschód”, ale nie da się czytać dwóch książek na raz. Postaram się wybrać więcej wierszy Wieśka i Wam pokazać. Może w kolejnych wycieraczkach… Muszę przyznać, że niektóre z jego wierszy mnie szokują. Nie znałam go z tej strony. A w sumie… to było tak dawno… Wydaje mi się, że przed wiekami…
Dzięki Mirelko za te wspomnienia i wiersze..
… Ciekawa jestem tych szokujących wierszy! i liczę na ciąg dalszy… 🙂
Dzięki Wiedźminko
A ciąg dalszy na pewno będzie… teraz mam z czego wybierać 
Dostałam te książki, to miałam dobry pretekst, żeby zmienić wycieraczkę
Ja też dziekuję Mirelko ! Piękne wiersze , miłe wspomnienia …
Wiersze piękne, to fakt. Z lat młodości zapamiętałam tylko jeden wiersz Wieśka. Chyba dlatego, że wpisał mi go do pamiętnika
Nie tylko on z resztą… Antoś, poeta, którego nazwiska już nie pamiętam (pamiętam za to, że „smalił do mnie cholewki”), też mi napisał w pamiętniku wierszyk. I też go pamiętam. Tylko moim skromnym zdaniem, oba nie mają ze sobą wiele wspólnego. Wiersz Wieśka cytowałam kilka miesięcy temu, a wiersz Antosia…
jedna ręka
jedna noga
to nasze zielone
a bywają niedziele
I żebyście mnie pokroili w plasterki, nie mam pojęcia o co mu chodziło

A wspomnienia… każdy z nas je ma. Niektóre są miłe, inne trochę mniej. Jakbyśmy wszyscy zaczęli wspominać, byłoby wiele pięterek. I na pewno wiele z nich byłoby ciekawszych niż moje
Późno już i czas najwyższy mi iść do łóżeczka

Miłego dnia Wam życzę
Dzień dobry! Piękne wspomnienia, nie mam aż takich (w sensie towarzystwa), natomiast na podobnym obozie była swego czasu małżonka. Swoją drogą, wyobrażacie sobie taki obóz współcześnie? Z gwiazdami filmowymi? Podejrzewam, że za udział zażądałyby bajońskich sum.
Z wierszy zdecydowanie przemawia do mnie pierwszy. Trafia w sedno – alkohol jest tylko wyzwalaczem emocji, słabości, lęków.
PS. Wczoraj od godziny 23 z minutami do 1:00 w nocy przy próbach wejścia na Wyspę wyświetlał mi się „500 Internal Server Error”, przy czym w szczegółach poniżej była mowa, że napotkano również błąd 503. Dlatego nie zamieściłem barokowej dobranocki.
Aha, widzę, że pod poprzednim wpisem pomiędzy 22:54 a 2:13 nie ma komentarzy, jeżeli dobrze zauważyłem te godziny?
Dzień dobry również dla powróconej na Wyspy łono Wiedźmy!
Witaj Kwaku ! ten pierwszy wiersz też do mnie trafia…. 🙂
Do mnie przemawiają obydwa i dlatego je umieściłam. 😀
” pijacki płacz”…. hmmmmm….
Witajcie!
W nocy chyba dostawca miał jakieś kłopoty techniczne – też nie mogłem wejść po 23-j.
Miejmy nadzieję, że nie będzie to zdarzać się zbyt często…
Miral! Nie dziwię się Danielowi O. – tez bym się oglądał, nawet bez potrącenia!
Mistrzu T., jeżeli komputer w nocy był wyłączony (aczkolwiek podłączony do gniazdka), potem nastąpiła przerwa w dostawie prądu – strzeliły bezpieczniki, a po włączeniu bezpieczników i komputera BIOS zgłosił problem pt.”overclocking error”, co prawda pozostawiając opcję „uruchom, korzystając z ostatnio zapisanych wartości”, co też się i udało – to czy powinienem jeszcze coś sprawdzić, przeskanować, czy też ogólnie mieć na coś baczenie?
Wydaje mi się, że nie powinno to mieć dalszych konsekwencji…
Na razie chodzi jak złoto, więc też mi się tak wydaje, ale co opinia fachowca…
Witaj Ukratku ! 🙂 Skowronka dopadły kłopoty, na szczęście przejściowe, odezwie się na pewno! 🙂
Czasem tak jest, że się nie chce gadać, nawet z najmilszymi 🙂
Dzięki! Też znam takie stanu – oby jej minął jak najprędzej…
Oby te kłopoty Skowronka minęły jak najszybciej

I niech już się odezwie
Nie przesadzajmy, aż tak śliczna nie byłam. Jakoś nie tak wielu się za mną oglądało
A pan D.O. uważał, że to za nim wszyscy się powinni oglądać
Na pewno, jako aktor jest dobry, ale nie przepadam za nim. Nie lubię zarozumialców 
Dzień dobry ! Przywiozłam deszcz i chłód…. oczy same mi się zamykają z powodu tej zatoki niżowej….
Dobry! Ha, u nas pierwszy raz od tygodnia deszcz i chmury od rana. I bardzo dobrze, jakaś przerwa od upałów się należy. Inna sprawa, że ludzie, którzy po całym tygodniu chcieliby może właśnie się wyplażować, raczej klną w żywy kamień.
Jak tak teraz sobie myślę, to epizody aktorskie są normą w naszej rodzinie
Moi dziadkowie (rodzice ojca) poznali się w teatrzyku amatorskim, a moi rodzice w zespole pieśni i tańca Kurpie Zielone
Czyli jakaś tradycja w rodzinie była. Szkoda, że żadne z nas tego nie kultywowało, a szansę mieliśmy 
Cholerka. Miałam dziś posiedzieć w ogródku. Te chwasty rosną jak na drożdżach
A tu pada i pada…
Czyli mam przymusowe lenistwo… Chyba poszukam czegoś do zrobienia w domu, o co nie będzie tak znowu trudno
Nie mogę całego dnia spędzić przy komputerze, bo chyba zadek by tego nie wytrzymał 
To może jeszcze coś króciutkiego… To też mi się podoba
w ciszy sklepienia u Piotra i Pawła
wśród oceanu modlitwy milczącej
dryfuje okręt z kryształu i światła
ponad głowami Judaszów klęczących
przychodzą tutaj od brzasku do zmroku
z wiarą, że Noe ich weźmie do Arki
zlęknieni cienia przerażeni kroku
przed trzecim kurem wychodzą ukradkiem
Muszę przyznać, że tak się przyzwyczaiłam do naszego Ukratka, że to „ukradkiem” wydało mi się jakieś dziwne
Ha. Dobrze wyważone proporcje między wizją (naprawdę wspaniałą, a przecież zwięzłą – pierwsza strofa mogłaby swobodnie trafić do podręczników poetyki jako przykład metaforycznego opisu!)a przekazem, jakkolwiek sam przekaz… No cóż, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.
Nie znam się na poezji i nie umiem „rozbierać” wiersza na czynniki pierwsze.
Czytam to jako laik i trafia do mnie.
Nie jest to poeta pełen wiary w ludzi, oj nie 🙁
raczej nie jest, ale do mnie wierszyk też trafia
Może nie we wszystkich ludzi ta wiara? A czy Ty, Wiedźminko, masz taką wiarę? Przyznam Ci się, że chociaż patrzę na ludzi z życzliwością i nie zdarza mi się postawić komuś „kozła na czole”, dopóki go nie poznam, nie dowierzam ludziom. Szczególnie jednemu rodzajowi
I właśnie o nich Wiesiek pisze… Dlatego dociera to do mnie i rozumiem… 
To może jeszcze jeden, jak już nam tak dobrze idzie
nie składajcie rąk do modlitwy
trzeba klęknąć pośrodku ulicy
schylić głowę i zawyć z bólu
wykrzyczeć ile gardło wykrzyczy
wypluć w oczy kłamstwa historii
misterniejsze niż Anny wieże
rzucić w twarz kostkę bruku lub cegłę
niechaj powie ile może powiedzieć
Ufff
Odziabałam cały ogródek i już nie ma w nim chwastów. Skorzystałam z przerwy między deszczami
Zdążyłam też podwiązać pomidory… Ale zmachałam się równo, bo śpieszyłam się, żeby skończyć przed deszczem
No i udało się!!! Jeszcze nie pada, chociaż chmury gęstnieją. Teraz tylko skończyć pranie, pojechać na tygodniowe zakupy(
) ugotować obiadek i będę wolna 
Ja z kolei próbuję odchwaścić ostatecznie zlecenie z wiosny, gruntownie już odchwaszczone, więc przepatruję tylko ostatni raz przed wypuszczeniem do klienta.
A ja się obijałem na rodzinnym grillu – bo w Krakówku przestało padać! 🙂
A ja – napawałam się ciszą mojego domu 🙂
Jutro będą pierogi z jagodami i normalny dzień….
… uproszczona wersja to makaron z jagodami
ale to jednak nie pierogi 🙂
Idź na całość!

Idź na całość!
Pierogi z jagodami, to coś „mniamuśnego” (jak to pisał nasz Misio)
Witajcie!
Niech żyje słoneczna niedziela!
A w ogóle – to piękne dzień dobry Wszystkim….. brakuje kilku osób, Kopciuszka zła macocha goni ? A Lord W. skrył się w mroku nocy ?
Dzień dobry. Zaspałem sobie rozkosznie, a tu jeszcze robota czeka, ta, co wczoraj, więc pardon, ale dzisiaj może być mnie mniej na Wyspie.
Ano, przed urlopami trzeba robotę nadgonić…
Ty Zaspałeś Mistrzu Q, a ja chociaż poszłam spać po północy, musiałam wstać o 5
Trzeba było zrobić chłopcom śniadanie (sobie oczywiście też), kanapki na drogę (szczególnie, że syn z nami jechał), no i zabrać odpowiednie pojemniki na wiśnie. Moi chłopcy jakoś nie wiedzą co do czego i każdy tylko się na mnie ogląda. Ale to moja wina, bo ich do tego przyzwyczaiłam, więc nie powinnam narzekać 
Dzień dobry

Dużo słońca i uśmiechu 
Już wyjeżdżamy na kolejne wiśniobranie
Miłej niedzieli życzę
Dzień dobry, wspaniałych wiśni bez wody, lejącej się przez rękawy 😉
i pysznych konfitur oraz nalewki 🙂 Zamierzam je zrobic 🙂
Z tych Mirelkowych wiśni?
jak się uda ? co prawda trochę duży przeciąg
Podesłać Ci trochę, Wiedźminko?
Mamy tego trochę 
Wody w rękawach nie było. Deszcz przestał padać parę godzin przed naszym wyjazdem i chociaż momentami się trochę chmurzyło, ale i tak upał panował nieznośny
Po tym wyjeździe od razu widać jak był ubrany nasz syn
Twarz, kark, ręce (od połowy ramion) i nogi (od kolan do kostek) ma w kolorze czerwonym
Jego wina!!! Nie chce z nami jeździć na nasze wycieczki, tylko dom-praca-dom, no i kilka razy w tygodniu szkoła. Nie przebywa na świeżym powietrzu i jest biały jak syn młynarza
Bo tylko komputer i komputer. Teraz przynajmniej trochę się opalił… Poradziłam mu tylko czym się powinien wysmarować, żeby za bardzo skóra mu nie zlazła i żeby za długo mu to oparzenie nie dokuczało 
Współczuję synkowi!
Miałam tak w Boże Ciało.. W Brzozówce akurat piękna pogoda była więc ubrałam sobie koszulkę bez rękawów;wszystkich przestrzegałam przed oparzeniem a sama spiekła się ślicznie na raczka
, ni e trwało długo i oblazłam…. 
I znowu byliśmy na rowerach 🙂
)
(coś z zeszłotygodniowych zakupów trzeba było oddać
Dzień dobry ! Melduję się – właśnie lunęło jak z cebra ! A w ogóle to ostatnio pogoda w kratkę ,ale wciąż ciepło , wręcz duszno.. Mam wreszcie zasłużoną przerwę to sobie poczytam Mirelkowe wspomnienia … Miłej niedzieli wszystkim !
Dzień dobry! Co do zdjęć spod poprzedniego wpisu, to w zamyśle miały głównie funkcję dokumentującą pogodę i robiłem je nienowym telefonem, więc bym się w nich specjalnie urody nie doszukiwał 😉 oczywiście poza ponadczasową urodą fotografowanych obiektów.
Obiekty piękne ! Mam od zawsze słabość do żaglowców ( wszelakich ! nawet takich malutkich z jednym masztem i tylko grotem i fokiem na nim) co wcale nie przeszkadza mi miłością najwierniejszą darzyć góry ( w ogóle to wychodzi mi na to,że bardzo kochliwa jestem hihi
)
I nie ważne ,że telefonem i starym – tego nie widać na szczęście, zjawiska pogodowe wyszły też pięknie !
Ty popatrz, Maniu, jak my mamy podobnie! O!
Witaj Mistrzu Q
Każde zdjęcie coś tam dokumentuje, nawet takie zrobione komórką
A mistrza poznaje się po tym, że nawet kiepskim aparatem/komórką potrafi zrobić ciekawe zdjęcie 
Wróciliśmy z wiśni już po rozpoczęciu meczu. Małżonek gonił po drogach z taką prędkością, jak rzadko kiedy, żeby tylko zdążyć, a syn z tylnego siedzenia pod powiadał, że na razie 0:0
I to nie dlatego, że lubię… Jakbyśmy tak wszyscy usiedli, to wiśnie mogłyby zacząć puszczać sok. One nie mogą długo stać takie niemyte. Zanim mecz się skończył zdążyłam pomyć je wszystkie (a nazbieraliśmy ok. 30 kg), popakować, część
Powiedziałam swoim chłopcom, że teraz siadam i odpoczywam 
Chłopcy przed telewizor, a ja oczywiście do kuchni
zasypałam cukrem, część w torebki do zamrażarki, a z części ugotowałam kompot.
A tak w ogóle, to nie podobało się nam tam. Owszem sad duży, drzewek masa, ale na początku to nachodziliśmy się szukając na tych drzewkach wiśni. Czułam się jakbym była na grzybach
Jak głupki lataliśmy od drzewa do drzewa i szukali… Na jednym jedna, samotna wisienka, na innym garsteczka… Co prawda mogliśmy pójść do innej, starej części sadu. Ale kobieta, która nam dawała wiaderka na wiśnie powiedziała, że jak poszukamy to powinniśmy gdzieś tam znaleźć jakieś drabiny. Obeszliśmy trochę, ale wolnych drabin nie widzieliśmy. A trudno komuś spod nóg wydzierać drabinę
Z ziemi nie dało się tych wiśni zrywać – rosły za wysoko
Poza tym, nie wiem co oni zrobili, ale między drzewami nie było trawy, tylko błoto. Chyba ze dwa razy mało nie usiadłam w nie, tak było ślisko. Potem słyszałam jak facet się chwalił, że nie ma trawy, to nie ma komarów. G
prawda. Komary były w drzewach, między liśćmi, i w dużej sadzawce pośrodku sadu…
Nie jest tak dobra jak szklanka i kompot z niej też inaczej smakuje. Obiecaliśmy sobie, że więcej na tą plantację nie pojedziemy. Do Michigan lepiej 
I tak jak w Michigan we dwójkę z mężem w pół godziny nazbieraliśmy ponad 20 funtów. Tutaj we trzy osoby, bo jeszcze syn pojechał z nami, co prawda uzbieraliśmy 66 funtów, ale przez ponad 3 godziny. To inna odmiana wiśni i z tego co małżonek wyczytał na stronie tego sadu, nazywa się MONTMORENCY. Nawet nie słyszałam o takiej odmianie
Oczywiście nie mogę zapomnieć o spotkaniu
Zbierając wiśnie na samym brzegu sadu, zobaczyłam daleko na polu dwa ptaki. Jakieś takie duże mi się wydały. Małżonek orzekł, że to dzikie indyki, których w Wisconsin żyje trochę. Mnie jednak wydawało się, że jak na indyki są za jasne i mają za długie szyje. Oczywiście zrobiłam im zdjęcia
Para żurawi!!! Z czerwoną czapeczką!!! Szkoda, że były tak daleko i zdjęcia są tak niewyraźne
Od razy bym je Wam pokazała 

I chyba tylko to pozwoliło mi zaliczyć ten wyjazd do w miarę udanych
Małżonek powiedział mi przed chwilą, że w Michigan zaczyna się sezon na borówkę amerykańską… Po minie widać, że za tydzień chętnie by tam pojechał
Ja nie za bardzo… Nie przepadam za tymi borówkami. Wyglądem przypominają nasze leśne jagody. Mają taki sam kształt, tylko są dużo większe. Ale koło naszych, polskich jagód, to nawet nie leżały. Jak dla mnie nie mają ani takiego smaku, ani aromatu. Ot, takie mydło z cukrem
I co to za jagody, którymi się człowiek nawet nie wysmaruje?!!! Jak pamiętam z Polski, gdy jechało się na jagody, to brało się jakieś najgorsze ciuchy, bo plam niczym nie dało się odeprać
A ten smak i aromat!!!!
Po zbieraniu miało się całe usta, zęby i język czarny. Ciemny deseń z rąk usuwało się długotrwałym ręcznym praniem i sokiem z cytryny… Jak wracaliśmy pociągiem z lasu (już przebrani) to każdy wiedział, że byliśmy na jagodach. Nie tylko po wiaderkach i koszykach, ale i po ciemnych obwódkach wokół ust
A to? Przy zbieraniu nawet się paluszków nie zabrudzi, można się wysmarować od góry do dołu, a każdy proszek (czy płyn) do prania zmyje to bez problemu. To co to za jagody?!!!
No i rośnie toto na krzakach jak porzeczki, z tym że borówka amerykańska osiąga nawet 2,5 metra wysokości a nie wiem czy któreś z porzeczek aż tak wysoko rosną…
Mierelko! Tu w Niemczech , gdzie teraz jestem , prawdziwej borówki nie kupisz w ogóle, tylko amerykańska, mają tu mnóstwo plantacji.. Choć i u nas w kraju jest już trochę plantacji borówki amerykańskiej ( przywiezionej w latach 70 do Polski przez prof .Pieniążka , znanego sadownika ,długoletniego dyrektora Instytutu sadownictwa w Skierniewicach, mającego wtedy spore kontrakty za granicą). Przyznam ,że i ja w domu mam 4 krzaki , z czego dwa już pięknie owocują.. Ale mam też tuż za płotem najprawdziwszy las z normalnymi polskimi borówkami zwanymi w Polsce centralnej jagodami…

Tutaj borówki te zjadane są głównie na surowo, choć rzeczywiście ani smaku ani aromatu nie tylko borówkowego,jaki znamy, ale właściwie jakiegoś specyficznego też nie mają.. Czasem używane są do ciast wtedy, gdy świeże owoce zalewane są galaretką.. 🙂
Zdałam relację z wyjazdu i już nie muszę włazić na nowe pięterko

Miłego poniedzielenia się życzę
Dzień dobry! Piękny ,słoneczny, choć nie za gorący… Po tak męczącej nocy ( bo niby jaka miałaby być jak nie dość ,że musiałam towarzyszyć przed telewizorem to potem wszędzie wokoło szaleńczo i bardzo głośno świętowano – włącznie z fajerwerkami- zwycięstwo niemieckiej drużyny na Maracanie )
Zyczę Wyspiarzom miłego dnia !