Wielmożny Panie Hetmanie.
Spieszę, by donieść o poczynaniach niejakiego atamana Kaszpirowskiego, któren przybył tu, jako domniemywam, z poduszczenia Krymu, aby przeprowadzić rzekome seanse biogergene… bioergengro… bioenergore… tepa… tfu!, jakieś oszustwa hipnotyzerskie. A to zapewne w celu osłabienia morale naszej bohatyrskiej załogi. Na dowód zasię swych wątpliwych umiejętnościów przywiózł ze sobą domniemanych ozdrowieńców, a mianowicie Czukcza-niemowę, który po trzech posiedzeniach dalej nic nie mówi, ale za to zaczął pisać, i to po francusku, co dziwne, ponieważ, nie znając onego języka, nie rozumie nic z tego, co napisze. Przywiózł również pana Boskiego, tatusia Zosi Boskiej, któremu po zahipnotyzowaniu cofnęły się nieoczekiwanie hemoroidy, z tym, że cofnęły mu się zbyt głęboko, bo aż do gardła, nie muszę przeto tłumaczyć jakowe dźwięki wydaje ów nieszczęsny rycerz, gdy chce co powiedzieć. Zebraliśmy się tedy we chreptiowskiej świetlicy, a pan Kaszpirowski wezwał chorych, aby natychmiast wyzdrowieli. Poczem wyładował w nich swą energię, ale niestety niecelnie, przypuszczalnie trafiając o jedno miejsce za bardzo w lewo, gdyż Józwa Butrym bez Nogi nie odzyskał tejże nogi, która natomiast wyrosła jako trzecia siedzącemu obok staremu Nowowiejskiemu, czekającemu na zrośnięcie się gardła poderżniętego swego czasu przez Azję Tuchajbejowicza. Aliści moc przeznaczona na to zrośnięcie poszła w kredens i rykoszetem trafiła w moją Baśkę, której rzeczywiście natychmiast zarosło, ale niestety nie gardło. Gdy zasię panu Muszalskiemu coś urwało jajco, i przyfastrygowało je do nosa Ewce Nowowiejskiej, tedy nastąpiła okrutna panika, powstrzymana dopiero przeze srogiego Luśnię, któren ze właściwym sobie profesjonalizmem, ucapiwszy onego czarodzieja za kark zasadził go na sztywny pal Azji, z którego ów nasłaniec ode trzech dni przemawia, w obronie wartościów humanitarnych, na szczęście cyrylicą, której prawie nikt nie rozumie.
O których to wydarzeniach donosząc,
Jednocześnie czujności swoje deklaruję
I kreślę się z poważaniem
Pułkownik Wołodyjowski
Co mu może Kaszpirowski he, he, he…
Dzień dobry
A jeszcze nie jest skończony
Co prawda kuchnia ma pomalowane ściany i zmienioną podłogę, ale jakoś nie mogę wszystkiego do końca uporządkować. Łazienka też już prawie skończona. Zostało tylko zamontować nowy zlew z szafką(już kupione) i położyć listwy podłogowe (też już są). No i pomalować korytarzyk i położyć podłogę na dwóch schodkach i kawałeczku podłogi (niecały metr kwadratowy). Na dokładkę mrówki wprowadziły się nam do kuchni
Trzeba je było wyprosić (niekoniecznie humanitarnie i grzecznie 😉 ).
I nie wiem dlaczego, bo przecież nie szarpałam, tylko normalnie pociągnęłam, jak zwykle. Najgorzej, że te po drugiej stronie samochodu się zacinają… Po pracy pojechałam z małżonkiem do dealera zapytać o wymianę i przy okazji wymienić olej. Przed wyjazdem małżonek sprawdził na internecie ile taka klamka kosztuje ($35). Olej wymienili i przy okazji wycenili tą wymianę… $161 plus podatek, czyli ok. $200
A jeśli jakaś inna część tej klamki będzie uszkodzona, to znacznie więcej… Małżonek się wściekł i powiedział, że zamówi przez internet i sam wymieni, nawet jak trzeba będzie kupić tą dodatkową część. Bo ponad stówę za odkręcenie trzech śrubek to płacił nie będzie… Od dealera pojechaliśmy do sklepu kupić nowy zlew i szafkę do łazienki na parterze. Szok ze stresem
Ta łazieneczka jest malutka i normalna szafka ze zlewem tam nie wejdzie. Obszukaliśmy się obsługi jak kto głupi… W końcu kobitka się znalazła… Okazało się, że albo powiesimy tą szafkę na ścianie, albo musimy do niej kupić nóżki
Oczywiście za dodatkową opłatą… A łazienka wyłożona płytkami, więc trzeba wiercić dziury. Przy okazji okazało się, że nie musieliśmy gadać po angliczańsku, bo kobitka jest Polką
W efekcie wróciliśmy do domu ok. 22…
Tego jeszcze tutaj nie było!!!! A moje prawie wszystkie kwiatki na podwórku
Nie zabrałam ich na noc do domu… Gdybym to zrobiła, pewnie by wszystkie padły. Szok termiczny jest paskudny…
Ledwo, ledwo, ale żyję. Ten niewielki remont wykończył mnie dokumentnie
Dziś rano otwierałam samochód, to znaczy jego boczne drzwi (te przesuwane), bo chciałam włożyć tam spory karton… Klamka została mi w ręce
Gdy wychodziłam rano do pracy padał deszcz. Jadąc autostradą zauważyłam w pewnym momencie, że ten deszcz zmienił się w śnieg… Śnieg w maju
Widziałam dzisiaj Sheryl… Przechodzi ona terapię, bo choruje na raka. Byłam przerażona jej widokiem. Schudła już dawno i nie jest to żadną nowiną… Ale dzisiaj miała tak woskowo-ziemistą cerę… jak ludzie kilka dni przed śmiercią… a jest ona ode mnie młodsza o parę lat… Nie wiem, czy to ta chemia i naświetlania, czy rzeczywiście jej czas na tej ziemi się skończył… Mam tych pogrzebów powyżej dziurek w nosie…
Opisałam w telegraficznym skrócie moje perypetie i zajęcia… Jest późno i padam na dziobek. Mam nadzieję, że zostanę usprawiedliwiona z nieobecności
Witaj zmęczona Mirelko…. nie wiem czy pamiętasz, ale ja na czas remontu wyprowadziłam się z domu…. A koszty planowane zawsze mają sporą rezerwę, bo nie ma siły, zeby się coś po drodze nie ” urodziło”….
Troszkę czekolady a poprawę nastroju Ci podsyłam..
Za czekoladkę dziękuję
Ale ktoś musi to robić… małżonek sam nie poradziłby sobie ze wszystkim, a poza tym szkoda by mi go było. Dziś przynajmniej pół dnia walczył ze zlewem w łazience i szafką pod nim. Coś mu tam nie pasowało i kilka razy jeździł po coś do sklepu
A jak już wszystko zamontował, to mu półka nie chciała do tej szafki wejść… Zaczął coś bąkać o konieczności cięcia i profilowania. Myślałam, że coś mnie trafi
Pognałam go z łazienki i sama zajęłam się tą półką. Udało mi się ją zamontować
Co prawda odwrotnie, (tyłem na przód), ale co to w sumie za różnica
Producent nie wziął pod uwagę, że kolanko od zlewu może być tak nisko… a musiało być tak nisko, bo tak było wcześniej zamontowane 
Nie tylko ściany krzywe, dziury między podłogą a ścianą, ale jeszcze wszystko zrobione tak, że aż dziwne, że ten dom w ogóle stoi. A dla pedanta to czysta tragedia
Gdyby małżonek nie był taki dokładny w tym co robi, już dawno ten remont mielibyśmy za sobą… Ale on taki jest i miałam czas, żeby się do tego przyzwyczaić
A poza tym, to on z wykształcenia jest elektrykiem, a nie hydraulikiem
I tak dobrze, że potrafił te wszystkie rury połączyć w całość
Ale kuchnia już praktycznie doszlifowana, łazienka też… Został tylko mały korytarzyk i te dwa schodki, o których pisałam wcześniej. To robota małżonka… moja, to sprzątanie i czasami malowanie. Już prawie wszystko stoi na swoich miejscach i mam nadzieję jutro skończyć to sprzątanie
Mam też nadzieję, że uda nam się to wszystko zakończyć jutro. Przecież na następny weekend mamy wyjechać pod namiot!!! To ma być nasz „miodowy weekend”. 6 czerwca będziemy obchodzili 33 rocznicę naszego ślubu
Jak ten czas leci…
Też bym się chętnie wyprowadziła z domu na czas remontu
Małżonek robiąc ten remont klnie jak szewc
Miłego dnia wszystkim życzę

I oczywiście spadam na górę
Dzień dobry, mam nadzieję.
Gdybyż, ach gdybyż z szarlatanami tak prosto było w normalnym życiu!
Bożenko, a jak ma wyglądać ten tekst? Kolor i wielkość? Może porównasz do jakiegoś wcześniejszego wpisu?
Miral, to, co piszesz, brzmi strasznie, ale zarazem typowo – remont, podczas którego okazuje się, że jakaś nieprzewidziana okoliczność wymusza zmiany, które niosą ze sobą następne zmiany… i tak to idzie, jak upadające klocki domina. Mam nadzieję, że my już mamy za sobą atrakcje śniegowe. Chociaż maj się jeszcze nie skończył, więc kto wie?
PS. W Żywcu poziom woda spadł poniżej stanu alarmowego (chociaż cały czas utrzymuje się powyżej stanu ostrzegawczego).
Witajcie!
Listę podpisuję i oddalam się na łono rodziny (na czas jakiś).
Bożenko, tak jest lepiej?
Miłego dzionka, równie słonecznego jak u mnie…. 🙂
Tutaj raczej zachmurzenie z kiepskimi widokami na słoneczko, ale nie pada i oby tylko.
Za niecałą godzinkę udajemy się na proszony obiadek, który na pewno przedłuży się do późnego popołudnia albo wczesnego wieczora (tak jest w planach).
Smacznego Kwaku…. teraz jest sezon na szparagi… lubisz ?:)
Trudno znaleźć niełykowate… I osobę, która je odpowiednio przyrządzi. Ale dobrze zrobionymi nie pogardzę!
Dzień dobry,mam nadzieję
Gdzieś tam słońce,gdzieś tam ciepło,czy ja mieszkam w innym kraju
U mnie zimno i deszcz od samiuśkiego ranka (tak jak i dnia poprzedniego). Nastrój w związku z tym niekwitnący a jedynie leniwy.Z nadzieją wyglądam za słońcem,którego i Wam moi drodzy jak najwięcej życzę
A i na czasie,aby Was wielka woda z daleka omijała
No to wybywam. Odezwę się, jak będę w stanie.
Dzień dobry… brrrrr 😀
Adin, dwa, tri… można zamknąć oczy, można się położyć… 😉
Ludzie kochane!!! Leje jak z cebra.. Jeno wiatr ucichł. Na szczęście 😀
PS Telefon wyłączony………….
a reszta jest milczeniem…
Do dom powrócony, kłaniam ponownie 😉
Też mnie odwiedzali, więc wyciągałam swoje zasoby nalewkowe. Czasem trzeba…
mimo, ze nie zwykłam pijać na chandrę 🙁
Mam na to sposób. Nawet jak mam chandrę, pijam na smaka! To działa!
A ja zrobiłem na rowerku (przednia opona chyba nie jest dziurawa, tylko trzeba było dopompować) małe 11 km z haczykiem, tak dla równowagi, z jednym dużym podjazdem, bo też i dzisiaj tyle kalorii wsunąłem, że wypadało. Póki co, jednak przegrywam bitwę
🙁
Jaką bitwę? Batalia się liczy!
Znaczy navigare necesse est, powiadasz Waść?
Bohatersko walczysz tymi kaloriami…. może zmiana diety b Ci pomogła ? 🙂
Nie zmiana, tylko powrót do diety i jej przestrzeganie. W tym celu musiałbym opanować podstawowe ćwiczenie – poprzeczny ruch głową w lewo i prawo, kiedy zapraszają i proponują dobre żarcie.
I jak go już opanujesz, trafisz na gościnnego Bułgara…
O, nie! Oni (też) dobrze karmią.
Dzień dobry
Idę spać, bo jutro (a właściwie dzisiaj) znowu do roboty 
I jak najwięcej słoneczka 
Chociaż u mnie głęboka noc
Miłego dnia Wam życzę
Witaj Mirelko – kiedy planujesz urlop ? bo wydaje sie, że bardzo byłby potrzebny ?
Witaj Wiedźminko
Urlopu w najbliższym czasie nie planuję
Jedynie ten weekend, który teraz będzie, jest długim weekendem i mam nadzieję, że sobie pojedziemy pod namiot
Połażę po skałkach, popływam kajakiem po jeziorach i sobie odpocznę 
A przynajmniej mam taką nadzieję…
Dzień dobry 1 Pani Personalna nieobecna ?” Z powodu Lesia i gronkowców czy Gościa miłego ?
No i co mam zrobić ? – udam się na poszukiwanie listy…..
Dzień dobry. Podpisuję listę i lecę dalej; weekend cały się zrobił biegający. Zaniedługo jadę z Juniorem do Gdańska na próbny egzamin z angielskiego (poziom Advance). Odezwę się, jak wrócimy.
No to nadsłuchujemy, trzymając kciuki za Juniora.
Good luck!
Pięknie dziękuję w imieniu i z ramienia. Wyniki za czas jakiś, a na dzisiaj już względny spokój.
Skoro Lesiowi się znów nie udało, to i ja podpisdaję!
Dzień dobry!
Fuj, jak słońce świeci!
Czy ktoś jeszcze pamięta Bullerbyn?
„Kawałek kiełbasy, dobrze obsuszonej” to było stałe hasło u moich Rodziców, kiedy ktoś czegoś zapomniał, osobliwie na zakupach.
To jedna z pierwszych lektur szkolnych
Trudno zapomnieć 
Przed chwilą ciemna chmura nadciągała tu zza lasa, ale ponieważ przeszła dalej bez konsekwencji, idę wykorzystać ten fakt i się powyrowerowywać.
A u mnie słońce świeci całym niebem
I nawet temperatura jest w normie. Jak na razie 17C, a ma jeszcze wzrosnąć. Aż żal ściska, że nie jedziemy na żadną wycieczkę
Piękna pogoda na zdjęcia i łażenie…
Zrobiłam sobie przerwę w pracy. W sumie naginam od 7 rano, a jest po 11. Momencik i wracam do roboty. Już widać konkretne efekty naszej pracy. Łazienka definitywnie skończona i wysprzątana. Kuchnia też skończona i kończę też jej sprzątanie. Jeszcze dwa schodki na tyły domu (małżonek znowu klnie
) i ściany do pomalowania w tym malutkim korytarzyku. No i moja kuchenna półka się robi. Ale to już kosmetyka. Bo przywalić ją do ściany i przenieść przyprawy z parapetu na półkę, to minuta osiem i właściwie bardziej rozrywka niż praca 
Muszę też przyznać, że jestem zdziwiona. Myślałam, że mamy malutką łazienkę na parterze, a jak małżonek wywalił ten kobylasty zlew na nóżce, a wstawił malutki zlewik na szafce, to jakoś dużo miejsca się zrobiło

Podobnie z kuchnią. Ta szafka z blatem stołowym zajmowała strasznie dużo miejsca. Teraz kuchnia wydaje mi się dużo większa, a rzeczy z szafki jakoś upchałam po innych szafkach i nawet mam trochę wolnego miejsca. Widocznie przedtem pakowałam to wszystko nieekonomicznie
Pamiętasz ten stary dowcip o Żydzie, ciasnym domu, służącej i kozie? „Uj, rebe, odprawiłem służącą, sprzedałem kozę… Teraz to nie dom, to pałac!” 😉
Pamiętam ten dowcip
Tam była nie tylko służąca i koza, ale dużo więcej
I pomyśleć, że nie byłam zadowolona, że małżonek nie chce tej szafki z powrotem
A jednak miał rację… Nie wzięłam pod uwagę własnej pomysłowości, jeśli chodzi o chomikowanie różnych przydasi
Jak trzeba było powyrzucać, to znalazło się więcej miejsca 
Popisałam i uciekam. Chcę jak najwięcej zrobić, żeby w tygodniu, po pracy, móc już tylko odpoczywać
Brawo, Miralkowie!
Też biję!
też brawka !
jesteście dzielni… !
Och!!! Jeszcze nie ma za co tych braw bić
Nie skończyliśmy przecież… Gdybyśmy mogli wziąć przynajmniej z tydzień wolnego, to już dawno by to było zrobione. A tak… Ostatnio małżonek kilka dni wracał z pracy ok. 19. Co można zrobić, jak się o tej porze wraca? Niewiele… O sobie nie wspominam, bo i tak moja robota, to głównie sprzątanie i czasami malowanie drobniejszych rzeczy. Główne roboty małżonek robił sam. I to nie dlatego, że nie chciałam mu pomóc
Ale głównie dlatego, że sam wszystko najlepiej zrobi
Gdy układałam podłogę w naszej spiżarce, to zabroniłam mu zaglądać, bo na pewno coś by znalazł nie tak
Po co mamy się oboje stresować… I tak podłoga tam jest zastawiona różnymi rzeczami i tej podłogi praktycznie nie widać 
A tak prawdę mówiąc, to w Polsce, gdy dostaliśmy mieszkanie na własne wykończenie, to zajęło nam chyba dwa miesiące, żeby je wykończyć. Ale były to tylko pobiałkowane ściany (goły beton) i beton na podłodze
Tylko w największym pokoju była ułożona drewniana podłoga. Nie wiem po co, skoro nie zrobili ścian
Małżonek układał naszą podłogę w pozostałych pokojach i poprawiał po specjalistach tą z dużego pokoju. Bo jak się chodziło, to połowa klepek się ruszała. Pamiętam jak się wściekał i mówił, że lepiej by było, gdyby położyli nasz przydział klepek w rogu pokoju, byłoby mu łatwiej
Ale wtedy miałam 30 lat, dużo zapału i werwy… Teraz nawet połowy tych sił nie mam, zapał może by się i znalazł…
A tak w ogóle, to podziwiam naszych sąsiadów zza płotu
Od dwóch tygodni balują dzień w dzień
To już ich trzeci weekend. Rano kobiety wychodzą na podwórko i sprzątają po wieczornej uczcie. Myją naczynia i warzywa na nowe potrawy. Nawet śnieg im nie przeszkodził w imprezie. Mają na podwórku rozciągnięty ogromny baldachim, a pod nim stoły. Potem zaczyna się gotowanie i pieczenie (na podwórku!!!), a po południu przychodzą goście i balują. Wczoraj patrzyłam przez okno, bo usłyszałam grę na gitarze. Zastanowiło mnie, że za stołem siedzieli sami mężczyźni. Kobiet i dzieci z nimi nie było. Pewnie były w domu… Panowie w garniturach, pod krawatem… Miałam wrażenie, że to posiedzenie chińskiej mafii
Nawet powiedziałam o tym synkowi. Za jakiś czas małżonek wrócił ze sklepu, popatrzył przez okno i powiedział, że to chyba jakaś chińska mafia
Syn mało się nie popłakał ze śmiechu. Co za zgodność skojarzeń
Imprezę zaczęli ok. 11. Tak gdzieś ok. 18 zaczęli się kłócić, a potem bić
Nie widziałam całego zajścia, bo przecież nie będę kwitła w oknie, mam co innego do roboty. Kilku się tłukło, a reszta próbowała ich rozdzielić, rozdając przy okazji kuksańce na boki
Trochę się uspokoiło. Pewnie dlatego, że część gości pojechała do domu. A dziś rano znowu kobiety wyszły, żeby posprzątać. Zmywały talerze, gary i myły warzywa… Ok. 11 zaczęli imprezę… Ale tym razem towarzystwo mieszane – razem z kobietami i dziećmi… Ciekawe, czy jutro rano znowu kobiety będą te naczynia myły? Czy oni nie pracują?
Mają zdrowie 😀
Dziś na obiad zrobiłam chłopcom kiełbaski z ogniska
Nie miałam głowy do gotowania, a rozpalić ognisko i ustawić nad nim ruszt, to kwestia kilku minut
Najpierw planowałam, że powbijam na patyki (mam takie specjalne, teleskopowe), oprę o miskę ogniska i niech się pieką
Ale synek wrócił z pracy głodny jak wilk i zażyczył sobie 3, małżonek 2… To trochę za dużo jak na dwie ręce
Bo nawet takie oparte, trzeba obracać. Lubię takie ogniskowe kiełbaski, ale więcej niż jedną nie dam rady wcisnąć
Tylko ja nie jestem facet 
Podobnie jak Mistrz Q dziobię nosem w klawiaturę… Pracowałam z przerwami prawie 12 godzin i mam dość wszystkiego na dziś
Ale jak cudnie wszystko lśni w kuchni
Doszorowane i doczyszczone… Zaczęłam też sprzątać piwnicę. Małżonek kocha czystość i porządek, ale czasami jest strasznym bałaganiarzem
Od dwóch dni szukał śrubokrętu i nie mógł znaleźć i w końcu pojechał do sklepu i kupił nowy
W tym bałaganie, to mało dziwne. Poskładałam wszystkie jego narzędzia, których używa, do plastikowego pudełka, bo nie chcę, żeby kupował kolejne. A i tak porozwalał to wszędzie
Ten śrubokręt pewnie znajdę w piwnicy nakryty czymś, czego akurat małżonek nie potrzebował
Ale jak syn, albo ja zostawimy talerz w zlewie, to od razu mamy ochrzan, bo powinniśmy od razu wkładać do zmywarki…
Hi,hi…i myślisz, że narzędzia ułożone w pudełku będą grzecznie leżeć?? Znowu, któreś myszka ogonkiem przykryje
Tradycyjnie spadam na górę

Miłego poniedziałku życząc
Dzień dobry 😀 Zaznaczam, że jeśli pani z banku zadzwoni z wiadomością niekorzystną dla mnie – to rozniosę pół tej mojej mieściny!!!

Nastrój bojowy mnie nie opuszcza! Poza tym jestem zgryźliwa, wredna… i w ogóle nie wiem, jak mój ślubny ze mna wytrzymuje
I taką cię lubimy…
Dzień dobry!
Wredną???
A nie mógł Pan połączyć tego tam „poza”??? Hę?? 
Witaj Ukratku 😀
Wredną? Nieee… bojową i energiczną. Czy ktoś uwierzył w tę wrednotę?
Dzień dobry i dzisiaj niestety będę się starał intensywnie pracować.
My się zmartwimy, ale może żona się ucieszy?
Kochani, niestety faktycznie muszę spiąć pośladki. Wyłączam się do… odwołania. No, pewnie do wieczora.
Dzień dobry ! 🙂
Ślicznie pachnie świeżo podlana zieleń…. 🙂
Lato… lato wszędzie…
Dzień dobry
Listę podpisuję pismem krzyżykowym i obecność swą niniejszym zaznaczam
Po tygodniu jesiennym patrząc za okno zapowiada się wiosennie,mam nadzieję,że nie tylko w tygodniowym wymiarze. Nic tylko starać się zwiększyć poziom witaminy D i endorfinek. Może nie mają one mocy sprawczej aby zmien8ić nasze życie ale na pewno uczynią naszą codzienność łatwiejszą do przyjęcia
Zalecenie nie może być inne : Ładujmy akumulatorki!
Dobry wieczór. Robota w zasadzie wykonana, została jeszcze druga – mniejsza i przyjemniejsza, ale to już w nocy,bo należy do takich, które się przyjemnie w nocy wykonuje. W międzyczasie jednak będziemy zabawiać gości małżonki, którzy zjechali w dużej liczbie (na razie ze Szwecji i Francji, a za chwilę również z innych krajów), więc na razie na Wyspie tylko daję znak życia.
Mimochodem stwierdzam, że Internet to świetne narzędzie wywiadowcze, całkiem przy tym legalne. Otóż np. jeżeli chodzi o rejsy pasażerskie, można porównać sobie dane lotniska początkowego i docelowego, a w międzyczasie śledzić samolot za pomocą strony flightradar24.com, takoż na lotnisku oglądać lądowanie, kołowanie i wysiadanie pasażerów przez webcamy (lotnisko w Gdańsku po rozbudowie ma ich siedem, co się chwali – dużo większe porty lotnicze mają mniej).
Postaram się zajrzeć jeszcze późniejszym wieczorem.
Na flightradarze kiedyś się nieźle przejechałem!
Córka poleciała do Singapuru na konferencję. Wylot wieczorem z Monachium, włączyłem sobie stronkę i widzę: leci nad Bawarią, Czechami, niedaleko Krakowa… Wreszcie późną nocą znalazła się nad Morzem Czarnym.
Tuż przed spaniem rzut oka na komputer – samolot zniknął z radarów! Żadne odświeżanie, wyszukiwanie ponowne itp nic nie daje. Ostatnia pozycja jaką widziałem, to blisko wschodniego wybrzeża Morza Czarnego, lot w kierunku pogranicza Gruzji i dalej w stronę Afganistanu mniej więcej.
Żona na szczęście już spała – ja gapiłem się jak głupi w ekran zapełniony dziesiątkami innych samolotów, w końcu poszedłem na wyro. Specjalnie dobrze nie pospałem…
Rano biegiem do komputera – ponowne wyszukiwanie – JEST!!! leci nad Indochinami, już blisko celu podróży, za godzinę lądowanie…
Do dziś nie wiem, dlaczego akurat ten samolot akurat tam zniknął z radaru; nie wiem też, gdzie się pojawił ponownie. Ale co podżyłem, to moje…
Aaa, to akurat jest wyjaśnione w sekcji FAQ. Po prostu tam, gdzie są przekaźniki, tam samolot widać, a tam, gdzie nie, to nie. Na morzu widocznie lokalnie ich nie ma. Co więcej, niektóre działają, ale nie przez całą dobę lub nie przez cały tydzień, więc może się zdarzyć, że tam, gdzie wczoraj było widać, jutro nie będzie.
Miałem podobnie, jak małżonka leciała z Oslo do Roeros, dość daleko na północ, i to małym, …nastoosobowym, dwusilnikowym i turbośmigłowym Bombardierem. Nad górami i lasami nie było widać.
Przez całą długość morza samolot był widoczny, zniknął tuż przed brzegiem – czyli teoretycznie tam, gdzie najprędzej spodziewałbym się radarów….
Poza tym leciał dosyć wysoko; „twój” Bombardier zapewne znacznie niżej..
A gdzie nas bojowy Skowronek? Wycofał się na z góry upatrzone pozycje? 😉
Podkuł się!!! 😀
Zmęczony, bo się napracował fizycznie. I dobrze 😀
Dobrej nocy…
To i ja cierpliwie mówię: Dobranoc 😉