« Supermarket Drugi but... »

Piruety na bobslejach

Już od pewnego czasu – oglądając przeróżne zawody sportowe, najczęściej w telewizji –zastanawiam się nad genezą i fundamentami dyscyplin sportowych. Praprzyczyny uprawiania sportu jako takiego, nie tylko wyczynowego, ale rekreacyjnego, można streścić w kilku hasłach: szlachetne współzawodnictwo, kanalizacja instynktów, każących ludziom rywalizować, zdrowy tryb życia, uzupełnienie diety, czasem (w przypadku sportów wyczynowych) całkiem wyrozumowany wybór życiowej kariery. W miarę jak coraz więcej ludzi zaczęło dysponować coraz większą ilością wolnego czasu, sport z elitarnej rozrywki rozleniwionej arystokracji stopniowo stawał się aktywnością egalitarną, aż w XX wieku każdy, byle zdolny i sprawny, miał szansę zajść daleko we współzawodnictwie na trasie, torze, bieżni, skoczni czy boisku.

I tu naszła mnie myśl: właściwie skąd się wzięły pomysły na dyscypliny sportowe? Zacznijmy od klasycznych dyscyplin olimpijskich, z igrzysk greckich: biegi, skoki, rzuty, wyścigi konne i walka wręcz (zapasy, boks i pankration, obecnie znany jako wolna amerykanka). Wszystkie te konkurencje naśladowały naturalną aktywność człowieka: bieg i wyścig – ucieczkę przed lub pogoń za zwierzętami, skok – pokonywanie przeszkód terenowych, rzuty (zwłaszcza oszczepem) – polowanie, walka nic nie naśladowała, różnica pomiędzy „naturalnym” naparzaniem się polegała właściwie tylko na wprowadzeniu ograniczeń (w zapasach i boksie). Zauważmy jednak, że już wyścigi zaprzęgów (dwukonnych i kwadryg) wymagały bardziej wyrafinowanego sprzętu, w sensie uprzęży i rydwanów.

Stopniowo jednak sport zaczął przybierać bardziej wymyślne formy. Powstały dyscypliny zespołowe, zazwyczaj zbudowane wokół piłki (lub krążka) dla której trudno znaleźć odpowiednik w realnym życiu i aktywności. Od tenisa, angażującego 2-4 zawodników, do piłki nożnej (22 graczy w dwóch drużynach), sportowcy z entuzjazmem odbijają, kopią, rzucają i łapią piłki przeróżnej wielkości i w różnych odmianach, hokeiści zaś – krążek. Oczywiście sporty ewoluują, zmieniają się reguły i sprzęt – tak jak w tenisie, gdzie początkowo drewniana, potem skórzana piłka odbijana była najpierw dłonią, potem rękawicą, która następnie została zastąpiona coraz bardziej zaawansowanymi technicznie rakietami. Śmiem podejrzewać, że również ze względu na uciążliwość, jaką niosło za sobą odbijanie dłonią.

Stosunkowo wymyślnymi i „nienaturalnymi” dyscyplinami jest większość sportów zimowych (tak, nie ukrywam, że to nasunęło mi się przy okazji igrzysk w Soczi). Wynalazki takie jak narty, łyżwy i sanki są dość „sztuczne”, a nawet jeżeli część z nich była używana przy okazji codziennej aktywności (narty biegowe w Skandynawii, łyżwy w Holandii), to jednak większość sportów zimowych już z definicji daleka jest od jakiegokolwiek praktycznego działania (bobsleje czy curling, mimo że ta ostatnia konkurencja powstała pod koniec średniowiecza).

Nie bez znaczenia jest obecnie cała otoczka: biznes związany ze sportem – od sprzętu, obuwia i odzieży, poprzez marki, jakimi są sami sportowcy, ich twarze i nazwiska, aż do (niestety) polityki, posługującej się sportem jako narzędziem kształtowania wizerunku (patrz: ostatnie igrzyska w Soczi), rzadziej odwrotnie (patrz: Władysław Kozakiewicz w 1980 r. w Moskwie). Dyscypliny ewoluują nie tylko „wewnętrznie”, np. tak jak styl skoków narciarskich, ale i „zewnętrznie”, napędzane przez przemysł, oferujący coraz to nowe tworzywa i projekty, które z kolei umożliwiają pobijanie nowych rekordów.

Summa summarum: nie odkryję prochu ani Ameryki, stwierdzając, że sport już dawno oderwał się od rzeczywistości. Mimo prób upraktyczniania sportu (biathlon jako ćwiczenie dla żołnierzy), jeżeli miałbym odpowiedzieć na pytanie „Co oni właściwie robią?”, to w wielu przypadkach odpowiedź brzmiałaby absurdalnie. Nawet nasz ulubiony od czasów Adama Małysza i Kamila Stocha narodowy sport, skoki (i loty) narciarskie, jakby się tak zastanowić „a czemu by to mogło służyć?”, wygląda absurdalnie. A co dopiero zjazd bobsleistów w specjalnie przygotowanej lodowej rynnie, czy też wspomniany już curling (chociaż tutaj można by snuć teorie na temat treningu do intensywnego froterowania posadzek).

Oczywiście oderwanie od rzeczywistości w połączeniu z wymaganiami coraz to nowych, lepszych osiągów ma wymierny wpływ na zdrowie sportowców. Skoczkowie narciarscy kończący karierę doświadczają problemów z kręgosłupem i stawami (zwłaszcza kolanowymi), a sporty takie jak skoki akrobatyczne w ramach narciarstwa dowolnego czy też akrobacje na snowboardowym halfpipe mnie – laika – przerażają, tym bardziej, kiedy wyobrażę sobie, jak bolesna może być kontuzja przy nieudanym lądowaniu. Co prawda zawodnicy z pewnością wiedzą, co im grozi, a wedle starej zasady „chcącemu nie dzieje się krzywda”, ale moich wrażeń w niczym to nie zmienia.

Tym bardziej, że pęd ku osiągnięciom i zawsze spragnione nowości media pobijają bębenka zawodnikom i osobom związanym ze sportem, żądając coraz większej widowiskowości. W ten sposób do olimpijskich sportów zimowych włączono wspomniane wyżej narciarstwo dowolne (Lillehammer 1992, a w jego ramach 4 lata później wspomniane skoki akrobatyczne) łyżwiarski short track (1992) czy snowboarding (1998). W przypadku sportów letnich widowiskowość zdecydowała o włączeniu do igrzysk pływania synchronicznego czy gimnastyki artystycznej (obie dyscypliny od 1984).

Być może faktycznie dotychczasowe, tradycyjne sporty – biegi, skoki czy zjazdy – nudzą się widzom ze względu na to, że pada w nich niewiele nowych rekordów, a każdy następny jest wyśrubowany o ułamki sekund. Być może faktycznie tłumom potrzeba nowych igrzysk – dosłownie i w przenośni, ale w takim razie gdzie leży granica? Czy za kilkadziesiąt lat na zimowych igrzyskach olimpijskich poniższy dowcip rosyjskiego grafika ma szansę powodzenia?

___________

Tekst chroniony prawem autorskim, opublikowany na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

211 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym pięterku. Garść rozważań po Soczi, oderwanych od polityki, ale mam nadzieję, że nie oderwanych od rzeczywistości.

  2. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Faktycznie, ciekawe rozważania Delicious
    Sport jako taki jest chyba zaspokajaniem ludzkich potrzeb rywalizacji, potrzebą pokazania kto jest lepszy. I raczej nie tyle chodzi o przydatność jakiejś dyscypliny w życiu codziennym, ile o pokazanie sprawności ruchowej, a także psychicznej. Bo w prawie każdej dyscyplinie trzeba nie tylko umieć się poruszać, ale i umieć logicznie myśleć. Rozplanować siły na trasie, czy wykazać się odpowiednią taktyką… No i nauczyć się panować nad emocjami i stresem. Niejednego brak odporności psychicznej wykluczył z grona mistrzów…

    • Quackie pisze:

      To prawda. Np. mówi się, że tenisiści tylko połowę meczu rozgrywają na korcie, bo drugą – w głowie, ale innych sportów również to dotyczy. Mnie chodziło natomiast raczej o to, że za jakiś czas sportowiec będzie przypominał cyrkowca, który gra na skrzypcach, balansując na nosie piłką i jadąc na jednokołowym rowerze. Tyłem.

      • Wiedźma pisze:

        Trochę to cyrk przpomina i masz rację, że ku widowisku przede wszystkim sport zmierza 🙂

        • Tetryk56 pisze:

          Sport nie zmierza ku widowisku, sport jest widowiskiem!
          „Klasyczne” dyscypliny przetrwały okres między staro- a nowożytnymi igrzyskami właśnie w cyrkach…
          Co do „nienaturalnych” zaprzęgów, to pomijasz łagodnie całą gamę sportów wywodzących się ze sztuki wojennej – a tę właśnie tradycję przez całe średniowiecze przeniosły turnieje rycerskie, podczas których nikogo nie dziwiło zwycięstwo rycerza w lepszej zbroi, z lepszym mieczem czy na lepszym koniu. Wiele dyscyplin olimpijskich wywodzi się właśnie z ćwiczeń wojskowych, a nie na odwrót..

          • Wiedźma pisze:

            Tak… turnieje były formą zaprawy wojennej !

          • Quackie pisze:

            Ależ zgoda. W „nienaturalności” zaprzęgów (a potem ewentualnie kolarstwa i/lub sportów motorowych) chodziło mi o to, że są one o tyle dalsze od dyscyplin, w których liczy się siła i sprawność człowieka, o ile dalszy był skok cywilizacyjny dzielący prymitywne wspólnoty zbieracko-łowieckie sprzed udomowienia konia lub innych zwierząt wierzchowych, jucznych czy pociągowych, od wspólnot, które już je udomowiły.

  3. miral59 pisze:

    Nie wspomniałeś o dopingu. Pęd do wygranej za wszelką cenę… Znamy niektóre metody na wygrywanie… dalekie od zdrowej rywalizacji. A tak w ogóle, to czy rywalizacja na pewno jest zdrowa? I nie mówię tu o konsekwencjach fizycznych. Życie w stresie, z podwyższonym poziomem adrenaliny, nie działa dobrze na nasz system nerwowy. I nie tylko na ten system…

    • Quackie pisze:

      Ha, doping oczywiście jest osobnym tematem, tyle że z mojego punktu widzenia – paradoksalnie – bliższym „normalnej” aktywności. W końcu od czasów andyjskich Indian, żujących liście koki, wielu ludzi w pracy wspomaga się a to kawą, a to napojami energetycznymi, a to jakimiś lekami, i nikt im nie ma tego za złe, natomiast w sporcie, no właśnie, tego typu wspomaganie jest surowo zabronione.

      • Wiedźma pisze:

        Niektóre substancje są zakazane. Przecież nie wiemy za wiele o diecie zawodników i działaniach lekarzy sportowych 🙂

        • Quackie pisze:

          Tak, ale zauważ, że w aktywności nie-sportowej, w biurach, szkołach etc. substancje wspomagające nie są zakazane i to prywatna sprawa pracownika, co bierze, żeby lepiej pracować. A szef raczej przymknie oko, że pracownik coś ćpa, byle pracował jak najwydajniej lub najdłużej i bez negatywnych konsekwencji dla firmy (np. pracownik po sterydach może i będzie silniejszy, ale i agresywny, więc niekoniecznie pożądany). I w tym sensie „doping” jest bliższy codziennej aktywności nie-sportowej, że nie zakazany, nie egzekwowany, inaczej niż w sporcie.

          • Wiedźma pisze:

            Zgoda…. i pracownik podejmuje ryzyko zrujnowania sobie zdrowia, żeby nadążyć, być najlepszym, najlepiej postrzeganym….. „Wypalenie” ma z tym ścisły związek.

  4. Wiedźma pisze:

    Zdaje mi się, że w swoim felietonie zawarłeś odpowiedź : już starożytni wiedzieli, że ludowi potrzebne są dwie rzeczy: panem et cirsenses… czyli chleb i igrzyska ! Mamy coraz większe możliwości technologiczne, a sport jest widowiskowy i można przed telewizorami posadzić miliony ludzi do oglądania różnych wyczynów.
    Naturalną koleją rzeczy odzywają się instynkty plemienne i chcemy, żeby wygrał NASZ…..
    Co sport wyczynowy ma wspólnego ze zdrowiem i zdrową rywalizacją ? Chyba niewiele, skoro rodzaj kombinezonu może wydatnie pomóc w dalekim locie skoczka narciarskiego. 🙂
    Nie chcę tu nikomu uchybić, to są przecież fakty….
    Moim zdaniem sport wyczynowy winien być traktowany jak działalność rozrywkowa o dużym stopniu ryzyka ( złamany kręgosłup zawodniczki!); w jakimś stopniu dowodzi też złagodnienia obyczajów, bo nie oglądamy już walk gladiatorów i nie leje się na ogół krew.. Częściej pot i łzy na morderczych treningach zawodników.
    Czy zawodnicy sa świadomi zagrożeń ? Oczywiście – ale to ich wybór drogi życiowej. I nasz entuzjazm gdy wygrywamy 🙂

    • Quackie pisze:

      Zdrowie, zdrową rywalizacją i jakąś-tam w miarę naturalną aktywnością, o to mi chodziło; prawda, że coraz mniej.

  5. Wiedźma pisze:

    Oczywiści… oglądalność, co sie przekłada na reklamę…. wzrost sprzedaży, zyski… niebagatelna to sprawa. Wink

  6. Wiedźma pisze:

    Jest też inna strona medalu : emocje rozładowywane w trakcie oglądania widowisk sportowych. Tyle, że współczesni kibice sa częśto ” zbyt zdrowi” i jeszcze po meczu muszą kogoś pobić, coś zniszczyć, żeby się rozładowac tak do spodu Crazy

    • Quackie pisze:

      A to jest chyba odreagowywanie instynktów plemiennych, plus jakichś rytuałów inicjacji. Kiedyś młodzieniec musiał ubić dzikie zwierzę, im dziksze, większe i mocniejsze, tym lepiej, a teraz – zdemolować otoczenie – im dziczej, tym lepiej 😛 No i przy okazji ustawki jako walki międzyplemienne. Chociaż swoją drogą nie miałbym nic przeciwko, gdyby np. ochotnicy z Rosji z ochotnikami z Ukrainy się umówili na dużą ustawkę na gołe pięści w okolicach Krymu, zamiast żeby regularne wojsko z bronią pancerną, rakietową, flotą i lotnictwem.

  7. Quackie pisze:

    A, no i jeszcze taka rzecz, która się nie zmieściła w felietonie, jak ocena wartości artystycznej; są dyscypliny, w których się jej nie ocenia (np. biegi narciarskie, biathlon), są takie, w których ocenia się właściwie tylko ją (bo nie wiem, jaka jest praktycznie różnica w ocenie wartości artystycznej i jakości technicznej w łyżwiarstwie figurowym), a są takie, jak właśnie skoki narciarskie, w których ocena „piękna” skoku i telemarku przy lądowaniu służy moim zdaniem zachachmęceniu wyniku, np. w przypadku Simona Ammana, który udaje telemark przy lądowaniu, więc teoretycznie powinien dostawać mniej punktów w porównaniu z innymi zawodnikami, a w praktyce sędziowie przymykali na to oko, dając mu tyle samo punktów, co lądującym ładnie. Przy okazji powraca kwestia Jana Boekleva, który jako pierwszy skakał stylem V, z rozsuniętymi czubkami nart, dalej niż inni, a cały czas był ścinany za nieładny styl; obecnie tak skaczą przecież wszyscy. A niechby sobie skakali nawet koziołkując w powietrzu, byle lądowanie było ustane i bezpieczne! A oceniać można za odległość, ewentualnie z poprawkami za wiatr (słusznie, to eliminuje element przypadkowości) i dodawaniem lub odejmowaniem za obniżanie lub podwyższanie rozbiegu.

  8. Wyimaginowany pisze:

    Witam serdecznie 🙂

    Chcąc się odnieść do owego ciekawego felietonu,też skreślę kilka zdań.A mianowicie Kwaku przedstawiłeś nam genezę powstania kilku dyscyplin sportowych w kontekście wynikającym z naszych codziennych zachować na przestrzeni dziejów.Myślę,że sporty walki również można by tam wpisać,wynika to z tego iż w procesie naszej ewolucji zawsze trwała walka pomiędzy jednostkami czy to o poważanie w grupie czy też o pożywienie,nie zawsze jak wiadomo dostępna była broń więc dane jednostki walczyły wręcz ,to potem w wielkim skrócie powstały style i techniki owej walki lecz najbliżej im zapasów,które to ostatnimi czasy okazały się nudne i są zamiary usunięcia ich z letnich IO,co dla mnie jest chorym pomysłem choć zaciekłym kibicem owych nie jestem.
    Jeżeli chodzi o dążenie do rozwoju i powstawania nowych dyscyplin to będzie ono trwało dopóki nie zostaną wyeksploatowane maksymalne możliwości ludzkiego organizmu a z czasem i możliwości technologiczne poprawiające uzyskiwanie wciąż lepszych wyników.I tu zaczyna się kołowrotek właśnie,sport zaczyna nakręcać doping a doping zacznie nakręcać sport,wiadomo iż pewnych substancji się zabrania lecz z drugiej strony laboratoria pracują nad takim,których wykryć się nie da a poprzez co nie mogą być zakazane.Tu tkwi odpowiedź na Twoje pytanie,czy możliwe jest stworzenie „bobslejbiatlonu” i innej tym podobnej dyscypliny?? Tak i owszem jeżeli pozwoli na to „proces zbrojeniowy” w sporcie. Myślę ,że prędzej czy później zacznie mieszać się w to fenetykę a poprzez co próbę stworzenia człowieka idealnego.Teraz tylko nasuwa się pytanie po cóż to wszystko i czy nie zabije to pierwotnego podejścia do sportu ?? Czyli tworu,który promuje ZDROWĄ rywalizację a także ma być przesłanką do dbania o własne zdrowie.Odpowiedź brzmi dla nas zwykłych Kowalskich nie ma to sensu,skoro dla nas nie ma to dla kogo ma ?? Ano ma dla tych którzy na tym wszystkim zarabiają,świat obecnie kręci się wokół pieniądza i żadne wartości wyższe nie mają z tym nic wspólnego. A szkoda,bo coś co zostało stworzone dla nas przeciętnych stało się rozgrywką światowych krezusów o jak największe zyski a Ci którzy do tego się przyczyniają czyli sportowcy stali się najzwyklejszymi marionetkami w rękach ludzi,którzy nie mają skrupułów aby z nich wycisnąć ostatnie soki.
    Po tym wszystkim co napisałem powyżej (uwierzcie mi mógłbym o wiele więcej,dłużej 😀 ) można zadać sobie pytanie,które ludzi od dawien intryguje,czy sport to zdrowie ?? Postaram się odpowiedzieć krótko,wyczynowy – nigdy ,amatorski – tylko czasem,dlaczego ?? Ponieważ wielu ludzi uprawiając i ten robi sobie bardzo wiele krzywdy z racji nieprzygotowania teoretycznego,które by znalazło odzwierciedlenie w praktyce.
    Ale to już odrębny temat na który też mógłbym troszkę pociągnąć więc pozostanę przy tym co już napisałem. Zdaję sobie sprawę iż troszkę przydługo i nie obrażę się jeżeli ktoś uśnie podczas czytania tych moich wynurzeń 🙂
    Cieplutko Was wszystkich pozdrawiam.I życzę słoneczka skoro nigdzie go nie ma 🙂

    • Wyimaginowany pisze:

      Dla spostrzegawczych 😀 Jako,że w pośpiesznym redagowaniu komentarza powstał niezamierzenie incydent humorystyczny proszę o edycję o poprawienie owego błędu 😀

      • Quackie pisze:

        Oranyboskie, zamiast edytować, wcisnąłem całkowicie omyłkowo „spam”. Przepraszam najmocniej, ale nie potrafię cofnąć. Maestro Tetryku, ratunku!

        • Quackie pisze:

          Uffff, a jednak się udało.

          • Wiedźma pisze:

            Poprawiłam tę literówkę czy też brak liter :)Ale gdzie tekst Wyimaginowanego ?

          • Quackie pisze:

            A jednak nie! Kurczę bladę i drabinka się od razu posypała!!!

            • Wyimaginowany pisze:

              Spam Kwaku to spam 😀

              • Wiedźma pisze:

                medal za poczucie humoru, Wyimaginowany ! Brawo!

                • Wyimaginowany pisze:

                  Dzień dobry Wiedźminko 🙂 Dziękuję za poprawienie owego błędu 🙂
                  A co do poczucia,przecież Kwaku nie musiał się zgadzać jako opiekun wątku z tym co napisałem i wcale bym się nie obraził gdyby moje owe pisanie za spam uznał 🙂

                • Quackie pisze:

                  No ale nie po tym, jak przychylnie odpowiedziałem na Twój komentarz. Przepraszam bardzo, po prostu przy tych wszystkich niecnotach spamerach wyrobiłem sobie niesłuszny odruch, że jak „edytuj” to od razu potem „spam” i zatwierdzić.

                • Wyimaginowany pisze:

                  Naprawdę Kwaku nic się nie stało,niepotrzebnie przepraszasz 🙂

      • Quackie pisze:

        Zrobione.

    • Quackie pisze:

      Ja tam się nie obrażam i uważam ten komentarz za cenne uzupełnienie. Otóż właśnie – różnica między sportem wyczynowym, którego luminarze zarabiają niebotyczne krocie, a rekreacyjnym, dostępnym masom, jest najczęściej przepaścią nie do przekroczenia, a może inaczej – żeby ją przekroczyć, trzeba sporego początkowego kapitału, który już masom niekoniecznie jest dostępny (tak jak w przypadku Jerzego Janowicza czy sióstr Radwańskich, jeżeli miałbym mówić o najbardziej jaskrawych przykładach). No i wtedy zaczyna się już zupełnie inna historia, obracają się tryby wielkiego biznesu i wszystko, co za tym idzie – przywileje, ale i zobowiązania, a także (zamiast albo oprócz radości z uprawiania sportu) presja, by pozostać na szczycie. I w ten właśnie sposób sport przechodzi z kategorii „zdrowie” oraz ewentualnie „przysposobienie wojskowe” do kategorii „rozrywka”, a nawet „showbiznes”.

  9. Quackie pisze:

    Nic nie rozumiem. Wszedłem z kokpitu w komentarze oznaczone jako spam i wcisnąłem przy tym omyłkowo zaznaczonym „To nie spam” i nie wrócił na swoje miejsce 🙁

  10. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Jakie to szczęście żem kiedyś o Judeę i Lacedemonię zahaczył! Tedy napiszę Wam jak Żyd Żydu albo Spartiata Spartiacie – chcesz na starość być kaleką, za młodu uprawiaj wyczynowo choćby tylko cymbergaja!!

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! Na szczęście nic podobnego nie uprawiałem. Tylko rzeżuchę na Wielkanoc.

    • Tetryk56 pisze:

      A pamiętasz takie przysłowie: Sport to zdrowie, ale Giewonty zdrowsze ?

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Senatorze ! Moja medyczna przyjaciółka powiada :” przez sport do kalectwa” i temu się raczej nie da zaprzeczyć 🙁

      • Wyimaginowany pisze:

        I tu Wiedźminko muszę się z Twoją przyjaciółką ponad wszelką wątpliwość zgodzić biorąc oczywiście pod uwagę iż mowa o sporcie wyczynowym ku uciesze gawiedzi 🙂

    • miral59 pisze:

      Dzień dobry Senatorze Happy-Grin
      Oj ja biedna nieszczęśliwa Chlip Czyli kalectwo przede mną Amazed Nie uprawiałam co prawda cymbergaja, ale… No, może nie do końca to było wyczynowo. Ale średnio po 5 dni w tygodniu treningi miałam. Na zgrupowaniach sportowych to było nawet po 7 dni w tygodniu…

  11. Quackie pisze:

    To ja idę całkiem niewyczynowo i rekreacyjnie pokręcić. Zaraz.

  12. Quackie pisze:

    No i koniec kręcenia.

  13. Kopciuszek pisze:

    Ja dzisiejszego wieczoru niestety tylko na chwilkę, jako że „umówiona” jestem i muszę go spędzić w towarzystwie p. Z. Freuda Wink Zmykam zatem czytać. Pięknej i spokojnej nocy. Dobranoc Buziaczki

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Już piątek!!! Delighted Jeszcze tylko rano do pracy i dwa dni wolne Pleasure

    • Wiedźma pisze:

      Dzień dobry Mirelko…. też mam wolne w perspektywie i sie cieszę ! Może nawet urządzę sobie ” piżamowy dzień „? 🙂

  15. miral59 pisze:

    Miałam dzisiaj trochę zajęć ze spamerami Mad To mój rekord… wywaliłam 12 (słownie dwunastu)! Wszystkie na wątku Senatora „Stateczku kochamy Cię”. Chyba z połowa była pod wypowiedziami Jasminki, co uznałam za profanację Mad
    Chociaż wiem, że to głupia maszyna…

  16. Alla pisze:

    Dzień dobry… Poczytałam, od A do Zet Delighted
    I do pracy, chciał nie chciał.. Trza się brać.. I kto to widział przy piątku Conceited
    Aha, o tej fotce pomyślałam, gdy się na Wyspie pierwszy raz Kopciuszek pokazał Approve
    Roses-are-red

  17. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Normalnie jakbym nie miał nic do roboty, bym się poszedł opalać gdzieś nad morze.

  18. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Quacku, słońce zajdzie a robota i tak zostanie 😉
    Zastanów się nad tą plażą Wink

  19. Incitatus pisze:

    Cześć: )))
    Kieca kiecą, ale jak tam u Kopciuszka z butami i torebką? :)))

    Jeszcze jakby tak sobie Wyimaginowany realistyczny awatar ze skrwawionym skalpelem w ręku zamodził to po mym zbolałym sercu radość i mniodek rozlałyby się zespół w zespół!!: )))

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! Zapewne znikają o północy, włącznie z powozem, który zmienia się z powrotem w dynię, a konny zaprzęg – w mysi. Jeżeli dobrze pamiętam tę baśń.

      • Incitatus pisze:

        Witaj mi ukochany Mistrzu: )

        Mnie idzie o to czy one szklane!!

        • Quackie pisze:

          Joj, jakie szklane muszą być niewygodne! Ale optycznie powinny być przyjemne dla oka.

          • Incitatus pisze:

            Jeśli but taki, że innym babom oczy z orbit wyłażą, to nawet zrobione z drutu kolczastego jedna z drugą z zaciśniętymi zębami założy!!

            • Wiedźma pisze:

              Witaj Senatorze ! Wzorem i przykładem dla dam jest Mała Syrenka ? Lepiej nie….. ona źle skończyła:(

            • Quackie pisze:

              Znajoma znajomej ma całą kolekcję, jakby chciała nosić każdego dnia w miesiącu inną parę, toby jej dni nie wystarczyło, a jedne ponoć piękniejsze od drugich.

              • Wiedźma pisze:

                Witaj Kwaku ! Fryzura i buty – to stanowi o elegancji damy:) Wink

                • Quackie pisze:

                  Czyli to, co pomiędzy, jest mniej istotne?

                  Swoją drogą, słyszałem o pani, która przyszła na bal przebierańców, ubrana li i jedynie w czarne pantofelki i duże, czarne kolczyki. Jak ją pytali, za co się przebrała, odpowiadała: „Za piątkę pik”.

                • Wiedźma pisze:

                  Inaczej – w byle jakich butach i z rozczochraną głową nawet w napiękniejszej sukni traci się szyk…. 🙂

                • Kopciuszek pisze:

                  zgadzam się z Wiedźminką Wink

          • Wiedźma pisze:

            Szklane mogą być równie ” wygodne” jak buty na platformach….. połowa dziewczyn takie latem nosiła 🙂

            • Quackie pisze:

              Kojarzy mi się tylko z wygodą butów narciarskich… A ja i tak, jako niebywale wygodna osoba, już drugie buty mam ze ski-walkiem, wg mnie wygodniejsze niż bez.

              • Wiedźma pisze:

                Bo też buty narciarskie nie służą do chodzenia ! Czasy skórzanych,, sznurowanych, dawno minęły…..choć ja w takich zaczynałam przygodę z nartami 🙂

                • Quackie pisze:

                  Niestety czasem trzeba w nich przejść parę kroków albo i dłużej – wtedy ski-walki są jak znalazł. Ja też się uczyłem w skórzanych, sznurowanych. Beznadziejne trzymanie miały powyżej kostki albo ja za słabo sznurowałem, ale też i się bałem, żeby sobie dopływu krwi do stóp nie odciąć.

  20. Wiedźma pisze:

    Słonecznie i u mnie, ale opalanie się jest wykluczone, bo chłooodno jakoś Delighted

  21. Incitatus pisze:

    Tararara bum cyk cyk, bum cyk cyk, u- ha!!!

    • Quackie pisze:

      Senatorze, czyżbyś wycinał przed monitorem hołubce?

      • Incitatus pisze:

        Wiosna, mój Quackie, wiosna! A to jest okrzyk godowy stuprocentowego mężczyzny! Czyżbyś inne wydawał?? Amazed

        • Quackie pisze:

          Ja jestem z tych roślinożernych, płochliwych, co to się nawet w okresie godowym za głośno nie odzywają…

          • Incitatus pisze:

            Lustro masz? Takie duże?: )

            • Quackie pisze:

              A mam. Ale używam niechętnie, bo nie lubię, jak mi się odbija.

              • Incitatus pisze:

                Coś Ci opowiem:

                Przed ogromnym lustrem od paru minut – nagi jak Jahwe go stworzył – obraca się na wszystkie strony szacowny kupiec Mojżesz Rosenstein. Jego żona, Golda, obserwuje go z niejakim zdziwieniem i w końcu skręcana ciekawością pyta:
                – Mosze, co ty robisz?
                – Wiesz Golda, im dłużej patrzę tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że gdyby nie jeden malutki mankament to ja bym był prosto Apollo!
                – Mosze, ty sze mylisz w mitologie, gdyby nie ten rzeczywiście maciupeńki mankament to ty byłbyś – prosto Venus!!

              • Incitatus pisze:

                Cóż, ponoć jarosze tak mają! Overjoy

    • misiek pancerny pisze:

      Dzień dobry 🙂

  22. Kopciuszek pisze:

    Dzień dobry Delighted Cieszę się, że podoba Wam się moja szata Delighted Pogodowo u mnie dzisiaj cudownie. Najwidoczniej wczorajsze życzenia Wyimaginowanego się spełniły i słoneczko do nas zawitało Delighted

    • misiek pancerny pisze:

      Mogłabyś Kopciuszku, przybliżyć nieco swój wizerunek staremu misiu, oczki mam kaprawe nieco i ciemność widzę jeno, przetkaną niebieską falą, która to zapewne jest kolorem nadziei, ale zgaduję tylko 🙂 🙂

  23. Tetryk56 pisze:

    Witaqj, Senatorze! Miło cię widzieć brykającego! Wink

  24. Alla pisze:

    Witam wieczorową… jak miło zobaczyć/czytać Zaginionych Delighted
    Aa wiecie??? Nie, nie wiecie, że 4 marca były imieniny naszego Maxia… Ale dzisiaj też mogą być, bo nasz wspaniały Maxiu…. „to osoba odpowiedzialna i rozważna. Najsurowiej ocenia siebie samego i często stawia sobie poprzeczkę zbyt wysoko..”
    Zatem Maxiu, spóźnione, ale naprawdę!!! Szczere Bukiet
    I Cię proszę, Wyspa czeka na CIEBIE!!!
    Serducho

  25. Quackie pisze:

    Kochani, wyszedłem na chwilę załatwić jedną sprawę i mam wrażenie, że załatwiłem przy okazji sam siebie. Coś mnie łamie i skręca, chyba na dziś już się zaszyję gdzieś leczniczo. Albo to tylko przesilenie przedwiośniane, co oby było wersją prawdziwą. Będę dawał znać. Pa.

  26. Incitatus pisze:

    No, na razie…..

  27. Kopciuszek pisze:

    Witam wieczorowo 🙂 Po pracy powspierałam jeszcze finansowo służbę zdrowia a teraz weekend czas zacząć !!! 🙂 Dbając o Miśkowe oczęta zapraszam Was na chwilkę prywatności 🙂

    • misiek pancerny pisze:

      Jajako stary partyzant, podążę za Tobą, jak tylko sobie przypomnę hasło do tego ustrojstwa, które mi Tetryk zmienił onegdaj… To długa historia, idę szukać 🙂 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      Może dodam otwartym tekstem: jest nowe, prywatne pięterko 😉
      Proszę się logować…

  28. Alla pisze:

    Na mnie już czas… Dobrej nocy Kochani iii… jak zwykle.. do jutra 😀
    PS Mistrzu Q wracaj nam szybko!! Do zdrowia.

  29. Kopciuszek pisze:

    Na mnie też już pora. Weekend wyjazdowy, zatem do zobaczenia Delighted Spokojnej i pięknej nocy Buziaczki

  30. miral59 pisze:

    A ja powiem – Dzień dobry Happy-Grin
    Chociaż u mnie ciemna noc Wink
    Dziś był piękny dzień!!! Ciepły (w końcu!!!) i słoneczny Delighted Co prawda na jutro zapowiadają przymrozek (bo trudno przy -1C mówić o mrozie) i nowy śnieg, a w nocy -12C, ale od niedzieli mają się zacząć plusowe temperatury Delighted Może nareszcie wiosna się zacznie I-Wish

  31. miral59 pisze:

    Muszę przyznać, że obserwując ptaki i zwierzątka wydaje się, że wiosna już się zaczęła. Sama widziałam, jak wróble poprawiały stare gniazdka, a modrosójka zaglądała do ich budki, czy nie ma już jajeczek. Pognały ją szybko, ale zdążyła zajrzeć… Modrosójka błękitna jest z rodziny krukowatych i lubi wyjadać jajka z gniazd, czy małe pisklaki. A ludzie sypią jej orzeszki… Niech sobie je wtranżala, a nie dzieci innych… Disapproval
    Szopy pracze i skunksy też się już obudziły. Widziałam ostatnio takiego siedzącego w krzakach szopa. Tylko mu oczy błyszczały Pleasure A skunksa co prawda nie widziałam, ale czułam wczoraj wieczorem. Śmierdziało jak latem Delighted

  32. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    i zapraszam na pięterko Delighted

Skomentuj Kopciuszek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)