I Wy mówicie, że ja potrafię pisać… Ech!!!…
„…O ileż cieplej i weselej, i jaśniej żyło się w pierwszym pokoju.
Pamiętam partię preferansa: ksiądz – proboszcz, starzec siedemdziesięciokilkuletni, o czerwonej opalonej twarzy i mlecznej czuprynie, ceniony u nas jako „nie litwoman” i pochodzący ze szlachty drążkowej. Był to myśliwy o tyle namiętny, o ile niefortunny. Po każdym nieszkodliwym strzale do ptaka tłumaczył, że „szroty objęli za szeroko i puścili środkiem”. Raz widziałem go triumfującego, ale krótko.
Siedzieliśmy w altanie na górze, Pojatą zwanej, i siostrze mojej stoczyła się mufka da głębokiego parowu. W tejże chwili zobaczyliśmy, że po przeciwległej krawędzi parowu skrada się poczciwy ksiądz Wojtkiewicz wyczyniając pad naszym adresem srogie a tajemnicze znaki.
Nim zorientowaliśmy się, huknął z dwururki raz, paprawił drugi i, wydając radosne okrzyki, pogramolił się na dół, znikając nam z oczu.
„Tfu, paszkustwa”, posłyszeliśmy wkrótce sierdzite sapanie i, ukazał się nam zdetonowany proboszcz, niosąc w ręku postrzelaną mufkę, którą wziął… za szaraka.
Proboszcz był impetyk, ale miał złote serce. Pewnego razu obraził się na Nowotrzeby straszliwie. Wczesnym rankiem w pierwszy dzień świąt Wielkiejnocy wybrali się do niego „panowie” – gatunek ludzi w babskich Nawotrzebach nieznany i zjawiający się tylko na święta itp.
Był tam nasz kochany adwokat i przyjaciel, mecenas Hryniewski, doktór „domu” Rymoid – Mickiewicz, wuj Sewerutek Korewa, mąż owej ciotki od fortepianu, powstaniec-inwalida, bawiący się ze szlachecką niedołężnością w jakąś fabryczkę dachówek w Kownie.
Cała kompania ustawiła się pod plebanią i huknęła:
Nim ranek zabłyśnie, zabłyśnie,
Ksiądz proboszcz Magdusię uściśnie, uściśnie. Alleluja!
I choć Magdusia stara była i szpetna nie do wiary, ksiądz proboszcz, czerwony jak burak, nie witając się poleciał do Nowotrzeb za rzekę, na skargę do „Pani Prezydentowej” (dziadek, sędzia graniczny z wyboru, prezydował kiedyś na jakimś zjeździe sędziów).
Już to w ogóle mieliśmy szczęście do proboszczów – pasjonatów. Poprzednik księdza Wojtkiewicza, ks. Bitowtt, bywało w czasie mszy tak chwycił ministranta za ucho, że wrzask nagły głuszył organy. Z kazalnicy, tak bez pardonu, z imienia i nazwiska „przebierał” parafian, że ci w dzikim popłochu hurmem wysypywali się z kościoła przed kazaniem.
– Kazimierzu, zamykaj drzwi, żeby to bydło nie powychodziło – grzmiał ks. Bitowtt gramoląc się na kazalnicę.
– A ty, rudy psie, zajency przyszłasz strzelać, ci co – przerywał nagle kazanie, widząc, że parobczak przykląkł na jedno kolano.
W ogóle polszczyzną wszyscy u nas mówili specjalną, kowieńską, na tle czego bywały nieporozumienia.
– Podnieś się, dziewczynka – wołał raz ks. Bitowtt, spowiadając dzieci i nie widząc uczennicy z konfesjonału.
– Więcej podnieś się, nie widza ciebie!
– Więcej!…
– Kiedy nie moga – odpawiada wreszcie cienki głosik spod okienka konfesjonału.
Ksiądz Bitowtt przechyla się gwałtownie i purpurowieje z gniewu: mała zadarła już spódniczkę wyżej głowy.
Następca ks. Wajtkiewicza miał również tendencje sportowe, ale dotyczące konnej jazdy.
Ternu ja, niegodny, kazałem osiodłać kania, który miał dziwny narów: wszedłszy w kałużę i nie poderwany w czas za cugle, kładł się w wodę i tarzał się na grzbiecie. Było ta po deszczu. Eskapada zakończyła się zaraz za bramą w pięknej bajurze. Długa suszyła się w słońcu sutanna księdza i już towarzystwo całe zasiadło do obiadu, gdy ujrzeliśmy księdza z rozwianą czupryną, trzepaczką wytrzepującego sutannę rozpiętą na płocie.
(Ksiądz w spodniach! Był to dla nas widok rewelacyjny!)
Myliłby się jednak, kto by przypuszczał, że złych mieliśmy księży. Byli to dzielni, prości ludzie, wypełniający swe obowiązki z poświęceniem. Gorszące sceny zdzierstwa i wyzysku, które niejednokrotnie spotykałem patem w Królestwie, nie były tam znane. Szanowano ich głęboko w naszym domu, babka-staruszka księdza całowała w ramię, ksiądz zawsze pierwsze miejsce zajmował przy stole przed najstarszymi paniami.
Teraz więc przy preferansie siedział ksiądz Wojtkiewicz, rządca p. Paszkowicz, szlagon z sienkiewiczowskich Wodoktów, ogromny, ze zwisającymi wąsiskami, o krzaczastych brwiach, ciężki, mrukliwy i powolny. Kiedyś na Prima Aprilis podano kopiasty półmisek kołdunów, nadzianych… trocinami. Szlagon zjadł pięć kołdunów nie mrugnąwszy okiem.
Trzecim partnerem był Garzas-Gorzowski, ongiś po prostu Garzas, zbogacony z małego i zapraszany tylko w rzadkie okazje.
Czwartą wreszcie była Wanda Siemaszkowa; słynna artystka, rezydująca o dziesięć wiorst w rodzinnym Krzewinie.
Jej wytworne suknie, silne perfumy, melodyjny głos i całe zachowanie się rasowej i wykwintnej kobiety stanowiły we dworze nowotrzebskim egzotyczne zjawisko.
– Nia idź pan tak! – krzyczy nagle do p. Paszkowicza imć Garzas – Garzowski i rozgorączkowany wpiera sękaty palec przez stolik w biust Siemaszkowej – ona kozyra ma!
– No coż wypuczyłasz oczy, kieby jaka czerepacha – krzyczy z pasją partner Siemaszkowej, ks. Wojtkiewicz, zły, że mu psują grę….”
Mam nadzieję, że zaraz nadlecą!
A pewnie, że tak mówimy i mówić nadal będziemy….. 🙂 słusznie Waćpan do mistrza gawędy się przymierzył 🙂
Taaa, przymierzył…
No dobrze, mistrzunio Wańkowicz i zgryzota: ten ksiądz to był Wojtkiewicz czy Wajtkiewcz, a?:)
toż samo i z Bitowttem czy Bitawttem ?
Zamienić trzeba a na o. O!
Bo nie byłam pewna czy to nie jest oważ wymowa ?
A nie, chyba to błędy edytorskie.
On Cię o zgryzotę przyprawia?
potoczyście pisze, że i uważać mocno trzeba 🙂
Słowem maluje!
herb Lis ??? dlaczego ?
Bo to herb kniaziów Wańkowiczów, rodu takiego oto:
„Z aktów Mińskiego Szlacheckiego Zebrania Deputantów i jego postanowień powziętych 12 czerwca 1802 roku i 14 kwietnia 1833 roku o uznaniu szlachectwa rodu Wańkowiczów wynika, że ród ten, jak o tym świadczy historia polska i miejscowe publiczne dokumenty, pochodzi z dawnych rodzin Królestwa Polskiego używających herbu „Lis” ustanowionego w roku 1057 i wywodzi się od udzielnych książąt płockich w których rodzie był Bolesław, czyli Bolko, syn płockiego księcia Wacława, którego zwali Wańką, ożeniony z córką litewskiego księcia Kiejstuta. Od wymienionego Wańki pochodzi wyżej zaznaczony ród Wańkowiczów. Poza tym jako potwierdzenie pochodzenia obecnego rodu Wańkowiczów z książąt służyć może przyswojona przez ich herb mitra książęca umieszczona przez heraldyczną konstytucję w 1350 roku przy obliczeniu wieku Bolka Wańkowicza”
Albo też i takiego, do wyboru: )
„..Ród Wańkowiczów herbu „Lis” wiedzie swe początki z wieku XIV, kiedy to niejaki Wańka za zasługi wojenne otrzymał tytuł szlachcica z rąk wielkiego księcia Kiejstuta. Rodowód znaczony jest wiekiem XVI, gdy Wańkowiczowie władali dobrami w powiecie nowogródzkim i w pobliżu Wilejki. Wyznawali prawosławie, a od wieku XVII – katolicyzm. W XIX-XX stuleciach byli w posiadaniu licznych wiosek w powiecie igumeńskim. Wańkowiczowie gospodarzyli również w Małej i Wielkiej Ślepiance, Smiłowiczach i w wielu innych majątkach. Zajmowali posady w administracji Wielkiego Księstwa Litewskiego, byli wybierani do instytucji (organów) samorządu ziemiaństwa Imperium Rosyjskiego. Więzy pokrewieństwa łączyły ich z wieloma rodami, m. in. z Ordami, Korsakami, Malewskimi, Moniuszkami i Towiańskimi…”
PS Rodowy majątek Wańkowiczów – Kałużyce (Kalużyce) – zwany przódzi Kaliżyca stanowił własność jego ojca. Składało się nań na początku XIX w. przeszło 8 tysięcy hektarów ziemi. Według spisu ludności z tego czasu, w Kaliżycy zamieszkiwało 184 chłopów płci męskiej (osoby płci żeńskiej na listę nie były wciągane).
Wielka Ślepianka niegdyś stanowiła własność Radziwiłłów, lecz w końcu XVIII w. za długi przeszła w posiadanie Wańkowiczów.
Pałac w Wielkiej Ślepiance zachwycał gości swym przepychem. Było tu kilka sal, salonów, biblioteka, okazała jadalnia z kominkami i kaflowymi piecami. Największe wrażenie na gości wywierała bogato dekorowana sala balowa, której ściany zdobiły drewniane bloki, a z sufitu zwisał duży żyrandol z brązu. Meble były wykonane w stylu Ludwików XV i XVI, ich subtelność akcentowały piękne, pełne wdzięku lichtarze i zegary w marmurowej oprawie. Salę upiększał ogromny obraz Szymona Czechowicza „Pan Jezus w świątyni”. W ogóle, pod względem liczby obrazów pałac przypominał galerię, gdyż mógł się poszczycić mnóstwem prac Walentego Wańkowicza, Franciszka Smuglewicza, Jana Rustema, Szymona Czechowicza i innych malarzy, wywodzących się przeważnie ze szkoły wileńskiej. W jadalni wisiały portrety przodków Wańkowiczów i Moniuszków, jak też obrazy egzotyczne, przywiezione przez Czesława Wańkowicza z Afryki. W pałacu znajdowały się ponadto inne kolekcje: starego srebra i szkła weneckiego, cenionego w średniowieczu na wagę złota. Z kolei w bibliotece przechowywano mnóstwo ksiąg w językach łacińskim, francuskim, polskim i innych.
Z nieubogiego rodu był imć Pan Melchior!!
Skromne trzysta lat gdzieś wcięło :). Zaradni musieli być Wańkowicze, jeśli udało się im fortunę przez tyle wieków utrzymać … i z książętami, jak równi, gadać 🙂
Bo i książętami byli. Litewski i ruski kniaź to więcej jak piastowski kneź!
Albo i nie….. bo książąt ruskich i litewskich było na pęczki, a piastowskich nie……
Mnie chodzi o Piastowiczów, niekoniecznie w linii prostej.
.. w znaczeniu ” wartości tytułu „? to masz niewątpliwie rację… 🙂
O, właśnie o to!!
Witam 😀 A cóż to „Szczenięce lata” się mnie przeplatają 😀
Dobry wieczór: )))
Bo to i one!: )))
To jeszcze coś pamiętam? A czytałam wieki temu. Leży na nocnej szafce, bo miałam zamiar je odświeżyć, ale doszły nowości i tak te szczenięce 😉 w dalszym ciągu czekają. Grzecznie. 😀
: )
Ciut wyżej ociupinka o Wańkowiczach. Niemali być musieli gdy sami Radziwiłowie ich dłużnikami bywali!: ))
Czytałam, troszkę mi to przecie znane.. Tylko jak tu wszystko spamiętać?? Jak na bieżąco ciągle do zapamiętania przybywa… Chlip..
PS Wiesz co?? Ostatnio pytałam w pracy naszych młodych mgr o Wańkowicza.. I jak myślisz, wiedzieli kto zacz?
Nie mieli pojęcia!
Lis… Niczym rączy rumak.. Się nie znam i nie kojarzę. Przykro mi. I to bardzo, nawet 😀
Herb imć Melchiora, Mistrza nad Mistrzami!!
I widzi Pan… No nie przywiązuję wagi akurat do herbów.. No, ale ten lis jokosik bardzo przypomina Rumaka
Witam!
Tak to Senator lisim sprytem za niezdolnością ukryć się próbuje. Ale nas nie przechytrzy,,,
Cichutko się pożegnam.. i tradycyjnie; do jutra 😀
Dobranoc…
PS Rumakowi, oczywiście, że bez snów… A jeśli już? To niech bryka z grzywą rozwianą po stepach zielonych:)
Dziękuję: )
Dobranoc: )))
Dzień dobry 😀
Dzień dobry: )))
Dobry wieczór. Czy coś ma wynikać z tego fragmentu Wańkowicza? Bo nie widzę istotnej różnicy w stylu, może tylko kwestia czasów wspominanych i co za tym idzie – różnic przytaczanaego języka, ale poza tym jest to świetny dowód, że Mistrz Incitatus Mistrzowi Melchiorowi nie ustępuje, a nawet – jeżeli idzie o ekspresję osobistą w pierwszej osobie i charakter zadzierzysty – przewyższa.
Wynikać? No…. nie musi… Piękny język tom i zamieścił….
Bo mi się wydawało, że to tak jakby prowokacyjnie, w celu porównawczym… Tom i porównał.
Nie, nie prowokacyjnie. A westchnąłem sobie bo też bym tak chciał…. Ale może on miał więcej wrażeń do przekazania. Barwniejszych!
Senatorze…… westchnąłeś nad urodą panawańkowiczowskiej prozy, my uznaliśmy, że Twoja jest porównywalna…. i bardziej osobista i żwawsza…. 🙂
Aha…. To może następnym razem spróbuję bardziej razliwno…: )))
Ależ po co pozbawiać się samemu największych atutów (w sensie żwawości i personalności)?
No wiesz, tak by sprawdzić czy będę umiał naśladować.
To już mój pierwszy komentarz pod tym wpisem nie wystarczy? Trzeba coś jeszcze sprawdzać?
: )))
Ja tak sam dla siebie.
To ja tymczasem idę kręcić.
No i na mnie pora… Jakoś wcześnie ostatnio wstaję: )
Dobranoc: )))
Quackie, zagraj coś!
Dzień dobry
Już u Was środa
W czwartek mamy święto, czyli dzień wolny od pracy
A w piątek, jak co roku koniec świata
Tak tutaj zwany „Black Friday”, czyli „czarny piątek”. I jak tu jestem 15 lat, nigdy w ten dzień nie wybieram się na zakupy
Kolejki do sklepów ustawiają się już w czwartek wieczorem…
Jak mi kiedyś powiedziała stała klientka tych piątków (jest na tych zakupach od zawsze), można kupić 50 calowy telewizor za 100 dolarów. Nawet gdyby ktoś mi chciał go darmo dać i tak bym nie wzięła, bo mam (może trochę mniejszy), to po groma mam stać całą noc w kolejce?!!! Żeby kupić coś, czego nie potrzebuję!!!!! Mogę dodać jedynie, że taki tani telewizor dostanie pierwsza osoba, czasami dwie pierwsze. I dlatego są takie kolejki…
Całe szczęście w piątek pracuję i nie muszę się zastanawiać, czy by się nie wybrać
A tak w ogóle, to dostałam zaproszenie na party do Sandy (znajoma Amerykanka) i bardzo mnie na tą imprezę namawia. To ma być impreza połączona z pokazem jakichś tam naczyń, czyli coś co znam z Polski
Nie potrzebuję nowych naczyń, a skoro to w taki sposób sprzedają, to musi być całkiem drogie badziewie… Sandy mnie przekonywała, że nie muszę kupować (toż wiem!!!!), ale przyjść warto. Mam przydziałową lampkę wina i spory wybór serów
Małżonka na taką imprezę nie wyciągnę nawet wołami (których nie posiadam), a samej nie chce mi się jechać taki kawał. To ok. 25 mil, czyli ok. 40 km. Niby znam trochę z zaproszonych gości… Ale sama nie wiem… Mam jeszcze tydzień na zastanowienie
Tu zwykle jest tak, że uczestnictwo w imprezach trzeba potwierdzić telefonicznie. W zależności od imprezy, na tydzień lub mniej przed. Sandy powiedziała mi, że nawet tego nie muszę (chociaż na zaproszeniu widnieje data potwierdzenia i telefon), abym tylko była… Nie wiem czemu jej tak zależy…
Witaj Miral: )))
Ty nie daj się nabierać na te „cudowne” naczynia bo to może i ładnie wygląda aleć przecie garnek to garnek, nic innego a takie kosztuje fortunę! Później okazuje się, że normalnie można toto kupić za 1/10 ceny z takiego pokazu! Tu w grę wchodzą dobrze opanowane przez prezenterów techniki sprzedaży, czyli zwykła manipulacja ludzkim umysłem i pędem do zrobienia interesu życia!
W Polsce słynne z tego są firmy sprzedające emerytom na raty garnki Zeptera.
Witaj Senatorze
Jestem odporna na takie nalegania, a jak wspomniałam, garnków, ani innych naczyń nie potrzebuję. Także zakupy nie wchodzą w grę. Nawet gdyby mi się podobały
Czasami w sklepie widzę to czy tamto, co mi się podoba, ale zanim kupię, zastanawiam się czy jest mi to niezbędne i czy mam gdzie to postawić
Bo to też jest ważne. Nie mam pałacu, a zwykłą, niedużą szeregówkę i jej pojemność jest ograniczona. Nie chcę, żeby mój dom wyglądał jak u Margaret, czyli zapakowany do granic możliwości. Lubię przestrzeń… i to wolną przestrzeń 
Późno się zrobiło i czas mi do spania
Pomykam więc do łóżeczka zostawiając Wam życzenia jak najmilszego spędzenia dnia 
Dzień dobry: )))
Miral chce sobie nowe gary kupić. Może sprzedamy jej kołdrę z prawdziwej wełny lamy w antybakteryjnej poszwie, która sama leczy reumatyzm i zapalenie korzonków nie zapominając przy tym o antykoncepcji?: )
Dzień dobry
Pracować!! nie gadać!!!! 
Dzień dobry: )))
Stalina obudzili???
Dzień dobry. Nawet, nawet…
Co do pokazu z garnkami, kołdrami i lampami, co leczą światłem (ponoć są też i takie) – poszliśmy raz w życiu na pokaz kołder i od tej pory nie możemy się opędzić od telefonów, ponieważ inne firmy tego typu furt zapraszają nas na spotkania z jakże atrakcyjnymi bonusami. Nawet popełniłem tekst na temat reagowania na takie propozycje, może odgrzeję?
Co do przyjaciółki, która nalega, żeby Miral koniecznie przyszła na pokaz – nie wiem, jak w USA, ale w PL są firmy, które w zamian za organizację pokazu u klienta (lub potencjalnego klienta) w domu, dla jego znajomych, lub też przyprowadzenie swoich znajomych na pokaz udzielają mu zniżki na zakup, a to dlatego, że w takiej sytuacji ten (potencjalny) klient występuje jako „autorytet” dla swoich znajomych, w takim sensie, że oferta sprzedaży zyskuje jego personalne wsparcie na zasadzie osobistej rekomendacji.
Witaj: )
Nie tylko zniżek udzielają ale też i prezenty dają – znaczy za darmochę można dostać np. trójwymiarowy jasiek albo dla psa miskę ze szlachetnej stali! Czasami losują prezenty i dziwnym trafem zawsze gospodarz wygrywa, szczęściarz jeden!
PS Sam osobiście znam lekarza medycyny, który prowadzi prywatną praktykę leczenia światłem! Przez wiele lat był lekarzem orzecznikiem ZUS w Tarnowskich Górach, ale jakimś dziwnym trafem od pewnego czasu być nim przestał. Może światło wiedzy mu się wypaliło?: )
PPS Odgrzej, odgrzej!!!!
Senatorze…. była taka holistyczna „klinika”, Santa Monica jej było, w której Skandynawom aplikowali seanse w mocno oświetlonym pokoju….. przeciw depresji i północnemu klimatowi.Za duże pieniądze oczywiście.
Jakosi padła…
Pewnie se Wikingi solary pokupowali!: )
Jakby jasiek nie był trój- tylko mniej-wymiarowy, to w ogóle byłby bez sensu! A 88-letnią ciotkę małżonki wkręcili w zdrowotny materac z pianki, wart może kilkadziesiąt zł, sprzedali jej go za jedyne 5 zł, zapewniając, że kosztuje oryginalnie 2 tysiące, ale pod warunkiem, że kupiła komplet garnków za 2500 (sprawdziłem w necie – około 800 zł za taki komplet). „Ale materac jak za darmo!” cieszyła się ciotka, a ja nie miałem serca uświadamiać jej przekrętu. I co tu zrobić, biorąc pod uwagę, że ubezwłasnowolnić ciotki nielzja?
Quackie, czy Ty się czasami mnie nie czepiasz? Czyż nie napisałem, że można dostać trójwymiarowy jasiek? Napisałem! Proponowałem jakiś o np. dwu wymiarach? Nie!!
To jest sekowanie dyskutanta, wiesz? O!!
PS Sprzedaż wiązana kiedyś zakazana była, ale od czasów „kup jedno za 10 zł. a drugie za grosz”, już tak widać nie jest!
Ależ mnie chodziło tylko o to, że sprzedawcy podkreślają oczywistości, żeby lepiej brzmiało. Tak jakby sprzedawali latarkę, która – wyobraźcie sobie – świeci! albo niepowtarzalny, opatentowany i jedyny w swoim rodzaju stół z blatem.
A ja co podkreśliłem, nie realną trójwymiarowość jaśka?: ))))
Quacku, ja tak dłuuuugo mogę!!
Przepraszam!: )
Wydaje mi się, że we wszystkich krajach ten system działa podobnie. Sandy przyznała mi się, że jedno naczynko dostała gratis i dołożą jej do tego party. Także wiem o tym, że nie organizuje imprezy spontanicznie, a z wyrachowania
Wie ona też, że nie mam zamiaru niczego kupować, bo jej to wprost powiedziałam. Dlatego nie do końca rozumiem, dlaczego zależy jej na moim udziale… Chyba zapytam ją o to wprost i będzie po sprawie 
Och, jej to nie szkodzi, a dla organizatora ilość zaproszonych i obecnych się liczy, a ilu ludzi kupi, to już statystyka – im więcej spotkań, tym więcej sprzedaży, procentowo. A statystyka oczywiście wynika z zastosowanych technik sprzedaży, na Ciebie nie działają, ale na trzech (dwóch, pięciu?) innych zaproszonych podziałają.
DzieńDobry :)) Powoli dochodzę do formy po grypie(?)
Witaj: )))
To prawie tak jak ja! Ja powoli dochodzę do formy przed grypą(?): )))
Dzień dobry !
🙂 Dorzucę swije trzy grosze : zostałam zaproszona na spotkanie u znajomej, przy czym nie wiedziałam, że zjawi się prezenter Amwaya…. Usilnie pracował nad naszą grupką, ludzie się zapalili, już sie widzieli jako te Brylanty i inne Rubiny w tej piramidce. No i kasę….
Nie dałam się namówić na zakup ” startera”, wyraziłam zupełny brak zainteresowania posadą dobrowolnego domokrążcy i zostałam obdarzona spojrzeniem tak pełnym pogardy, że gdyby nie wrodzona wojowniczość – pewnie poczułabym się pyłkiem, kimś bez ambicji i bez znaczenia. A za wciśnięcie ludziom produktów taaakie punkty przyznają…. 🙂
Witaj: )))
No no, zmarnować taaką okazję!
Prawda? całkiem jak te Zepterowskie garnki za tysiące zł co to same dietetycznie gotują… 🙂
Phi, gotują! Nowa generacja sama z siebie będzie wyżerać!: ))
Sąsiadka moja uległa czarowi ” czystej, żywej wełny”, szalenie prozdrowotnej i naturalnej. A potem rozpruła tę kołderkę i zobaczyła co jest w środku….
Ostatnio nabierali ją na jakies nadzwyczajne suplementy diety…. i patrzcie Państwo: się oparła… A są jakieś takie Akuny cudowne i inne ziółka na wszystko…
A są, czemu ma ich nie być jeśli znajdują się na nie amatorzy! (czyt. jelenie!)
Pamiętasz „Mordercę Cierpień”…. z Tomka Sawyera? to dopiero było cudo ! 🙂 Te nowe chyba lepiej smakują 🙂
I gdzie Quackie z tym bigosem, słoik mu się nie otwiera??: ((
Z czeluści piwnicznych dopiero wyciąga ten słoik 🙂
Może ze schodów zleciał, nieboraczek jeden?
To już? Myślałem, żeby jeszcze chwilę zaczekać, aż tu komentarzy przybędzie. Dopóki tu rozmawiamy, to może nie zmieniać jeszcze?
Ty mnie lepiej nie denerwuj!!!
Lepiej nie czekać, bo może te cudowności za ciężkie pieniądze się nam przyśnią :)?
Aby nie wodny materac!!!
… masz osobiste doświadczenia z takim materacem ? 😉
A nie, nie mam, ale nie zasnąłbym wyobraziwszy sobie co się stanie gdy pęknie!: ))
Chwileczkę, faktycznie muszę zejść po ten bigos…
Świeczki nie zapomnij!!
Wychodzi na to, że do wieczora będziemy czekać!: (
Zapraszam piętro wyżej, zaznaczając, że jest jeszcze przedpołudnie…