Pojechałem ja sobie wraz z całą moją ferajną na wschód gdzie ziemia szczególnie mi miła, niebo błękitne, słońce cieplejsze a i wróble znacznie większe niż gdzie indziej, że się tu tymi ptaszynami Stateczkowi ukłonię!:) W dwa samochody parliśmy zatem świetnymi w większości drogami podziwiając jak to nam kraj rozkwita. Bo i rozkwita, niech tam kto i co chce gada, ja będę swego zdania się trzymał. Nie jest źle, a i lepiej na pewno będzie! W radosnych tedy nastrojach dojechaliśmy wieczorem dość późnym do Mamy, wpadliśmy w dom z hałasem wielkim całą czeredą, a śmiechu, radości (i ociupinki babcinych łez) też się nazbierało a nazbierało. Oczywista oczywistość że ciupasem do stołu zostaliśmy dostarczeni, no i w końcu gdy już ostatni obżartuch nie dał sobie nawet najmniejszego kąska dopchnąć (ależ zjedz wnusiu jeszcze choć kawałeczek, jakiś taki mizerny jesteś!) poczęliśmy plany czynić! Na pierwszy ogień Chełm, cmentarz, groby na nim stosownie oporządzić, zakupy kwiecia, zniczy i czego tam jeszcze, no a później Horodło i tam to samo. Ostatecznie po to przez połowę Polski się pchaliśmy. Pogoda cudowna była, a ja tak troszki nadzieję na wyskok króciutki na Ukrainę miałem alem został demokratycznie przez płeć nadobną zagdakany, że to one dzieci ze sobą mają a ich w Dzikie Pola nie pociągniemy! Synowie zachowali zimny dyplomatyczny spokój! I w kogo to się wrodziło?… Pantoflarze!!. Kuba się wprawdzie na zaliczanie go do dzieci skrzywił i nawet począł lekko protestować ale zaraz został matczynym autorytetem do porządku przywołany i jeno pod nosem cosik nieprzystojnego mamrotał z wyrzutem na ojca patrząc po którym to widać poparcia się spodziewał. Próżne nadzieje – za ostatnie dwie tróje ma przerąbane i u rodziciela i u mnie takoż!!
No i jak planowaliśmy, tak i wszystko prawie udało się zrobić. Udało się, piszę, bo jakimś cudem nikt na niespodziewane a genialne pomysły wszystko do góry nogami przewracające nie wpadał co w mojej rodzinie jest czymś zgoła niespotykanym. No, tym razem Bóg widać strzegł, choć na drugi dzień najwyraźniej przestał! Pewnie stróżowanie mu się znudziło.
Rankiem prawie wczesnym ruszyliśmy do Horodła! Tu należy się Wam, mili moi, pewne wyjaśnienie. Otóż na cmentarzu w Horodle, dawniej greckokatolickim i prawosławnym (a tak, tak, katolików było tam swego czasu jak kot napłakał) – jedynym dziś czynnym w tej osadzie chowani byli i są ludzie dwu wyznań: katolickiego i unickiego. Do dziś dnia cerkiew unicka z pełnym wyposażeniem stoi, a wspaniały proboszcz katolickiego kościoła św. Jacka ksiądz Krukowski zna liturgię bizantyjską i często zaprasza księży unickich by sprawowali liturgię w obrządku wschodnim. Jest tu i żydowski kirkut. Dziś już nieczynny. Sobibór pochłonął horodelskich wyznawców Jahwe….
Ale jedźmy. Droga nowa, prawie prosta mija szybko i w końcu cmentarna brama, a za nią…a za nią moi „ojce” jak to się kiedyś powiadało… Sprzątamy, myjemy…. Obok nas dziesiątki ludzi zajętych tym samym. Zresztą wiecie jak to jest. Skończone. Powoli zbieramy się do drogi powrotnej – na spotkanie z dalekimi pociotkami najmniejszej ochoty nie mam – gdy sokole oczy moje dostrzegają na tablicy ogłoszeń plakat z Orłem Białym, a jakże, z amarantami, a jakże i z powiadomieniem, że dnia tego i tego, tu i tu odbędzie się spotkanie z przedstawicielami organizacji niepodległościowych (oko mnie zabłysło!!) na które serdecznie tutejszych… i tak dalej! Patrzę na zegarek, a to już, już już, no właśnie się zaczęło!! No, tego to ja nie daruję!!
– Idziemy- mówię!
Wprawdzie słyszę delikatne głosy sprzeciwu ale niezawodnym sposobem podpuszczam Mamę mówiąc, że skoro niepodległościowe to pewnie będą tam ludzie z dawnej AK! No, teraz to już Mama nie daruje, nie ma mowy! Jak przypuszczałem babcia stwierdza, że grzechem byłoby ostatnich żyjących bohaterów nie zobaczyć i posłuchać, to dla młodych przecież żywa historia a i dzieci coś przecież zrozumieją! Cóż, znowu z zimną krwią nabrałem własną rodzicielkę! Gdybyż ona wiedziała który to już raz… Pewnie żałowałaby, że niemowlęciem tego swego ukochanego wyrodka nie udusiła!! Pod pełnymi wyrzutu spojrzeniami synów i ich towarzyszek życiowych doli i niedoli nieco się garbię, ale co tam, zobaczymy co na takich spotkaniach można usłyszeć. Na żadnym jeszcze nie byłem! Ja wiem, że akowca to ja tam nie uświadczę, ale jaka to cholera pod tę niepodległość się wślizguje – to chcę wiedzieć!
Wchodzimy wąskim korytarzykiem do niewielkiej salki, zajmujemy z niejakim hałasem miejsca tak w środku trzeciego rzędu. Do pierwszego pchać się nie będę, ten dla notabli…Notabli na moje oko nie widać. Nic nie szkodzi, spotkanie już trwa, przed kilkunastoma minutami się zaczęło! Oprócz nas jest tak koło piętnastu osób z czego moi synowie, psiakość, najmłodsi. Żon i dzieci nie liczę! Sala to same dziadki i babuszki… Ale za to przy stole (prezydialnym?) siedzi młodzianów trzech, z czego jeden nawet nieźle pryszczaty, a wszyscy w dostojną czerń garniturów pogrzebowych odziani. Różni ich jeno kolor krawatów. Gdyby nie to, wypisz-wymaluj: karawaniarze! Tak się często zastanawiam które to kolejne po mnie pokolenie nauczy się ubrania stosowne do pory dnia i okoliczności dobierać! Dziesiąte?
No nic. Siedzimy i słuchamy. Pomalutku wychodzi mi, że trafiłem na agitatorów marszu niepodległości czy jak to ten spęd w Warszawie oficjalnie ma się nazywać. Jeden z tych chyba narodowców jest z samego Lublina, drugi z Parczewa, a trzeci prawie tutejszy bo Hrubieszowem mocno podjeżdża. I ten gada i gada… Ale jak gada!! Patriotyzmu ma pełną gębę niczym ja golonki gdym głodny jak wilk!!!
Słucham ci ja tych słów gładko z ust bladego młodzieńca płynących, słodkich niczym patoka, miłością ojczyzny nabrzmiałych, żarem patriotycznym przepojonych a żywcem z Mickiewicza dartych. Już ze dwadzieścia razy przez wszystkie przypadki je odmienił, przez wszystkie czasy, łącznie z zaprzeszłym, przepędził i czuję, że co niektóre jakieś śliskie poczynają się z tego międlenia robić. Takie jakby ciut ciut obrzydliwe….Okropnie tego nie lubię!!
Tylko żebym ja w życiu tak coś naprawdę lubił! A tu, jak tak dobrze się przyjrzeć to okazuje się, że mało-wiele tego jest! No bo co, żarcie? No, pojeść lubię i wędkować też lubię. Ale tak poza tym to co ja lubię? Tłumu nie lubię, dymu kadzideł nie lubię, głupich ludzi nie lubię, (mądrych też niewielu), umundurowanych nie lubię, maszerujących zwartymi szeregami gdy jedna myśl i idea ich łączy wręcz nie cierpię, wrzasku patriotycznego nie znoszę, słów krwią patriotyczną ociekających boję się jak żółtej febry a te wielkie, miłością ojczyzny przepojone przepuszczone przez gęby w których tysiące oślinionych jęzorów je smakują o torsje mnie wręcz przyprawiają…. To co ja do starego rogatego diabła lubię? – Baby!! ….Ale kiedy to było!! Apage satanas, dziś wigilia dnia świętego!! To gdzie u mnie ten patriotyzm przodków – cholera na niego – siedzi i którędy upust daje? ….Poszukałem w sobie onegoż otworu co to by nim ze mnie jakoś miłość ojczyzny wyłaziła i wstyd przyznać – nie znalazłem!!
Czarno odzian młodzieniec wybladły postanowił zakończyć swe wstrząsające przemówienie odezwą iście Tadzia Kościuszki godną i czując, że on tu, panie, między rolniki, panie, trafił a bitwę pod niedaleką Dubienką widać ze szkół zapamiętawszy, zwrócił się niczym tow. Edward z zapytaniem:
– Pojedziecie państwo, prawda? Każdy prawdziwy patriota powinien być z nami, bo kraj nasz, Polska nasza ukochana, ginie pod jarzmem dyktatury i rozbiór kolejny nas czeka, a tam, tuż za Bugiem Ukraińcy czyhają by znowu nas bezbronnych mordować!!!
Zdrowo mnie na takie cosik zatelepało, cieniutka czerwonawa mgiełka me piękne oczy poczęła przesłaniać i już już zebrałem się w sobie by powstać i zagrzmieć, gdym lekki ruch tuż obok mnie kątem oka zauważył. To Mama moja nachyliła się lekko ku mnie i scenicznym szeptem powiada:
– Jureczku, ja cię bardzo proszę…..
Co w przekładzie na literacką polszczyznę znaczy: – Trzymaj-żeż ty cholerne dziecię moje swój dziób zamknięty na kłódkę bo przez tę twoją niewyparzoną gębę i długi jęzor zaraz będziemy mieli kłopoty a może i wstydu się najemy całymi garściami! Tu wprawdzie oszołomków zawsze mało było – dodała – ale czort wie co przez te kilkadziesiąt lat mogło ludziom na głowy zlecieć. Może i co do sztuki podurnieli!?
No, sceniczny szept to ma do siebie, że i w najdalszym kącie, na najwyższej galerii słychać go doskonale toteż wszystkie głowy jak jedna zwróciły się w naszą stronę! W salce cisza nagle zapadła. Taka martwa. Zwykle tak już jest, że gdy nawet zgromadzeni cichutko się zachowują zawsze słyszy się jakieś tło. A to jakaś sukienka zaszeleści, to pod kimś krzesło skrzypnie gdy zdrętwiałym długim siedzeniem tyłkiem zawierci, to jeszcze kto inny pod nosem cichuteńko gorące słowa mamroce nagłej a niespodziewanej śmierci w konwulsjach prelegentowi serdecznie życząc… A tu nagle nic…- Bezdźwięk absolutny, że tak rzeknę! Po chwili zda się ze trzy wieki trwającej pogłos poniósł się między zebranymi. Od najstarszych ku innym szmer popłynął:
– Żona …….i syn, ……syn!…. (wielokropek zastępuje pseudonim mego ojca!).
Zawsze mnie zdumiewało – od lat dziecięcych poczynając – że dla moich Horodelców nigdym pod rodowym nazwiskiem nie istniał, a przecież wszyscy je znali. Zawsze byłem …. synem! I do dziś nie wiem czy oni w ten sposób jakoś szczególnie mnie honorowali, czy wręcz przeciwnie. Tata indagowany o to kilkakrotnie przy różnych okazjach tylko brwi marszczył, jakoś tak spod nich długo na mnie patrzył i niezmiennie pytaniem odpowiadał – A co, przeszkadza ci to? No, po takiej odpowiedzi pytać dalej nie wypadało i jakem przódzi gówno wiedział, takem dalej wiedział to samo!! Tak się złożyło, że wziął ze sobą do lasu słowo, którym jego matka, a moja babcia pieszczotliwie synka od kołyski nazywała i przez całą wojnę tego jednego używał! Byli w oddziałach Kmicice, Piorunów i Wilków nie brakowało, niejeden Mściciel z peemem latał a Ryś czy Żbik erkaemy dźwigali…a mój ojciec pod dziecięcym zdrobnieniem imienia nazwisko ukrywał. I rzecz dziwna – wszyscy w okolicach dalszych i bliższych o tym wiedzieli i nikt nigdy nie zdradził kto zacz ów dzieciak. Jeden tylko się znalazł. Wczesnym, wcześniutkim rankiem do domu dziadków – do tego starego domiszcza – żandarmów sprowadził gdy akurat po raz pierwszy od pół roku ojciec wpadł żeby matce i ojcu pokazać, że żyje a i ich zobaczyć!. Tych z blachami razem z donosicielem najbliższy przyjaciel taty jedną serią schmeissera przez okno skosił! Opłotkami przyszedł po kolegę bo czas już było do oddziału wracać, przepustkę na jeden dzień mieli! Po wrzaskach niemieckich szybko się zorientował co i jak, a że lato było, okna na noc otwarte, to tylko lufę między pelargonie wetknął i rąbnął pół magazynka! Mało brakło a i dziadek przy tym by oberwał bo seria długa była ale Gutek innego wyjścia nie widział, a że strzelał z trzech metrów to i wszystkich padalców elegancko obok siebie ułożył! Szkło sypnęło się po całym pokoju bo szlag przy okazji trafił poprababkową serwantkę wraz z całą zawartością i kryształowe lustro wprawione w środkową część trzydrzwiowej szafy ale jakoś nikt później naprawienia tych szkód od Gutka się nie domagał. Materializm obcy był ludziom ówczesnym czy co… Ja bym go pewnie do sądu…
Nawiał z powrotem do lasu ojciec, nawiał wraz z nim Gutek, dziadek powędrował na wschód starym szlakiem, którym tak niedawno do wytęsknionej ojcowizny po bolszewickiej wojnie wrócił i tylko babcia z najdrobniejszymi dzieciakami została. Jak jej było uciekać?. Nie wiem jakim kosztem udało jej się przetrwać, nigdy się o tym nie mówiło (a dziwne!) ale żelaznego charakteru była to kobieta… No i pewnie węzełek carskich „piątek” co to je po rewolucji jakoś z całego majątku rodziców ocaliła znowu skurczył się znacznie…Ale troszkę przecie zostało…. Jeszcze i ja i moje dzieci obrączki z tychże mikołajewskich piat’rublejek mamy robione! Tak to się mi Historia po rodzinie i znajomych plącze, a ten tu gówniarz o patriotyzmie pier…..pierniczy!!
No nic, mam być cicho to będę! Ewentualnie konspiracyjnie napuszczę któregoś z moich chłopaków żeby tego bladego niby niechcący w goleń przy wychodzeniu kopnął. Widzę po ich minach, że gotowi są nawet przy takim zajęciu zdrowo się z wysiłku spocić!
Zatrzeszczało jakieś drewniane krzesło, podniósł się z niego starszy pan. Hmmm…. Starszy pan… Stary człowiek, tak będzie prawdziwie. Przerzedzone siwe włosy twardą spracowaną ręką pogładził, rozejrzał się po salce i podniósłszy wzrok na trzech dostojnych gości spokojnym głosem powiada:
– Ukraińcy, mówisz pan, na nas się szykują…. Jaż tam, zaraz za Bugiem w Uściługu, mam brata, on jak i ja Ukrainiec… Bo widzisz pan, tu Ukraińców trochę mieszka….Ot, choćby ja i moje dzieci, bo żona już na tutejszym żalniku…To jakże to tak, rżnąć nas już idą, ktoż to panu powiedział? Pan nam o patriotyzmie, pan nas na pochody zaprasza…..Jutro Wszystkich Świętych – kontynuuje z widocznym wysiłkiem – tu, na naszym cmentarzu, leżą ci co ich i Ukraińcy i Niemcy zabijali, i Ukraińcy, co ich Polacy ubili, też leżą…Tam panowie byliście?
Nie czekał odpowiedzi. Jeszcze raz bezwiednie siwiuteńkie, wiekiem już przerzedzone włosy przegarnął i usiadł. Jakoś tak bardzo już starczo….Bezradny, znękany stary człowiek…
Nie zdzierżyłem, zerwałem się z krzesła!
– Tam, na tym wspomnianym przed chwilą cmentarzu, jest wiele grobów ale choć wszystkie sobie równe – powiadam – są między nimi i bardzo szczególne. Na grobach Wygi i Kosy panowie byliście by hołd poległym najlepszym synom tej ziemi oddać?
Popatrzyli po sobie i ten najstarszy – tak na oko ze trzydzieści lat mówi:
– Byliśmy, oczywiście że byliśmy i na obu zapaliliśmy znicze!
Tu po sali i szmer i śmiech gorzki się rozlał!
– Breszesz – drę już gębę na całe gardło a czerwona mgła całkiem świat na różowo mi maluje – breszesz jak sobaka!! Wyga i Kosa to ten sam człowiek, to jak ty łobuzie na jego dwu grobach być mogłeś!!? Toż on w AK był Wygą, a w WiN Kosą!!
Mama dostaje palpitacji serca, Senatorowa jakoweś dziwne zachłystujące się dźwięki poczyna wydawać, synowie przysuwają się bliżej mnie by w razie potrzeby starego narwańca bronić, ich żony dzieci przygarniają mocnym uściskiem bo diabli wiedzą czym to moje wystąpienie się skończy! Gwar, skrzęt… I nagle przez to wszystko przebija się cienki kobiecy głos:
– Janek, wychodzimy!!
Na to, jak na dźwięk pobudki zrywa się kto jeszcze siedział i cała grupa szybkim krokiem kieruje się do wyjścia…. Wychodzimy i my!
Przed budynkiem grupki, dyskusje…. A co mi tam, jak im się coś nie podobało to mam ich wszystkich!! ….Najwyżej więcej moja noga w tej dziurze nie postanie!
Zatrzymujemy się by cala rodzina jakoś się do kupy zebrała bo rozdzieliliśmy się niebacznie wąskim wyjściem wychodząc…..
A tu powoli, spokojnym krokiem podchodzi do nas postawny starszy mężczyzna i uchyliwszy kapelusza kłania się pięknie jak to już niewielu potrafi kobietom, a do mnie mówi
– Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nie jest pan ani do dziadka ani do ojca zewnętrznie podobny, ale widać żeś pan ….. I tu pada moje nazwisko (No, po tylu latach doczekałem się wreszcie!!). Ja się nazywam….i jestem emerytowanym nauczycielem liceum. Razem z pańskim stryjem – świeć Panie nad jego duszą – wiele lat w tej samej szkole uczyłem. Jeśli panie pozwolą, a panowie nie odmówią, to zapraszam do mnie, ot tu, niedaleczko, na kieliszeczek czegoś mocniejszego. Pogawędzimy. A i dzieci odpoczną….
Łomot spadających nam z serc kamieni zarejestrowały chyba wszystkie stacje sejsmiczne świata a aprobatę zaproszenia miłego pana nasze panie wyraziły tak szybko i tak gorącymi słowy żem się doprawdy zdumiał i wprost rozczulił!!…
cdn
I tak to…
Wieniec laurowy wkładam Waści, pełen podziwu !!!
Drapie!!!: (
Niestety Senatorze, za Boże Dary się płaci :)))
a wieniec z liści bobkowych przydatny w gospodarstwie 🙂 nawet gdyby był ze złota :)!
Ale numer, korabiem mnie ten wynalazek widzi. Ciekawe pod jakim nickiem opublikuje!
Aha, jednak pod moim!!
.. ja też miałam Korabia 🙂
Popularny widać taki!
Tak, laur zawsze znajdzie odpowiednie zastosowanie!: ))
Tylko dlaczego to akurat ja muszę?: )
Co musisz Senatorze ? wieniec nosić ? każdemu wg zasług 🙂
Nie, być drapanym!!
Zdawać by się mogło, że jesteś przyzwyczajony do drapania przez dwie urocze kociczki!
: ) Bardziej jedną. Pusinka raczej czasami gryzie – rzadko dosyć, ale mocno. Na dodatek tak po psiemu szarpie głową na boki gdy gryzie. Sadzunia warczy jak pies, gryzie częściej ale leciutko,leciuteńko, ale pazurami trzyma przy tym z całej siły! Ty wiesz, że ona potrafi gonić mnie przez cały pokój i ugryźć po psiemu w łydkę?? Łobuz jest straszny i zbój okropny to moje kocie kochanie!: ))
Masochizmem to pobrzmiewa…
Quackie, kochanym wszystko się wybacza!
Oj muszą, Bożenko, muszą!
Ach, Senatorze…. !
Och, Wiedźmineczko!
Cóż Ci powiem, Kochany Senatorze nowego ? Mistrz z Ciebie i tyle !
To nie ja, to okoliczności sprzyjające były!: ))
…. hmmmm….. i tylko okoliczności? :)Ciebie w tym nie było, no skąd…
Ja przecie przypadkiem, to skąd tu jakie zasługi!: ))
Dałeś odpór tym chłystkom szargającym słowa i uczucia przyzwoitych ludzi ! Ty uważasz , ze nic to, a Kwak pisze aż o odwadze cywilnej….. zważ to Senatorze
Kiedy ja to jakoś inaczej widzę. Odwaga cywilna… To tak poważnie brzmi, a ja się tak zwyczajnie wściekłem na prymitywnego agitatora i zastosowałem najprostszy podstęp – zmusiłem go do kłamstwa. I to był jego, ich, koniec w tym miejscu….Toż nie zrobiłem niczego szczególnego….
Brawo.
Mógłbym tu peany strzeliste pisać, ale obawiam się, że w nikłym stopniu by oddały mój podziw.
Wspomnienia rodzinne i podróżne – to jedno, ale poza tym ten wpis pokazuje, jak zachować zwykłą ludzką przyzwoitość i coś, co się kiedyś nazywało odwagą cywilną w czasach, które nie sprzyjają. Sam nie wiem, czy bym tak potrafił, tym większy podziw.
A styl – jak zwykle – dorównuje treści.
Myślę, że Senator jest nieodrodnym synem swojej ziemi, bo jej mieszkańcy tę przyzwoitość także umieli okazać I słowami starego człowieka i kobiety, która zarządziła wyjście ! 🙂
„Jeżeli panie pozwolą, a panowie nie odmówią”, czy znacie dzisiaj kogoś kto posługuje się takim językiem ??? Wczoraj w TV, jeden z najbardziej znanych „dziennikarzy” powiedział, „przyjechała kontrol” !!! Naprawdę !!!
Stateczku…. łza się w oku kręci…..
…i jak to pogodzić z nieodpartą chęcią strzelania takiego ” mufcy” przez łeb ?
Strzelić, Wiedźmineczko na następstwa nie bacząc, bo dzicz nas zaleje!
Szacunek dla własnego języka, umiejętne się nim posługiwanie, unikanie zachwaszczeń….. tak mało i tak dużo 🙂
Ano…. Wiesz, ja sam posługuję się raczej prostym językiem, nie lubię zbytnio zachwaszczać go „mądrymi” zwrotami….ale bez bicia przyznam się, że czasami mam wielką ochotę zacząć znowu tak mówić jak rodzice mnie uczyli, a raczej zmuszali… Tak jak mówił tamten nauczyciel z Horodła. : ) Jeszcze tak potrafię…. Tylko do kogo?: (
Z tego co pamiętam, właśnie ten szacunek dla własnego języka, był jedną ze składowych patriotyzmu. Dzisiejsi mają tego patriotyzmu pełne gęby, a poprawnie wypowiedzieć się nie umieją…
Może to paskudnie zabrzmi, ale dobrze, że mój ojciec nie żyje. Krew by go zalała, jakby teraz obejrzał jakiś program publicystyczny w TV.
A jak zobaczył w telewizji wywiad z kimś, kto nie mówił prawidłowym językiem polskim, to wyłączał telewizor. Kiedyś był tylko jeden program… Jak dołożyli dwójkę, to zmieniał kanał. A co się przy tym nagadał 
On kładł szczególny nacisk na prawidłowe używanie ojczystego języka. Nawet za niewłaściwie położony akcent, dostawaliśmy przez łeb
Nie jestem aż tak restrykcyjna, ale czasami mnie razi w jaki sposób się wypowiadają nasi dziennikarze.
Bo ci dziennikarze, Miral, jak większość mieszkańców naszego pięknie sławojkami obudowanego kraju, pogodzili się z bylejakością! Jest ona tak powszechna, że już nie razi, jest normalnością w tym kraju. W wielu innych zresztą też! Wzięła się ta bylejakość powszechna z niczego innego jak z egalitaryzmu. Tak długo jak wszystko co porządne, dobre, trwałe i piękne dostępne było jedynie elitom, tak długo powstawały rzeczy piękne, wykonane z doskonałych materiałów. Drogie, to prawda, trudno przez to dostępne. Kiedy zamiast z porcelanowej filiżanki zaczęto pić kawę z papierowych kubków i jeść z papierowych talerzy plastikowymi sztućcami, kiedy porządne lite drewno mebli zastąpiła paździerzowa płyta z nalepionym na niej laminatem naśladującym nieudolnie choćby zwykły fornir wszystko runęło „do mas”. Masy zaczęły pragnąć tego co choć wyglądało podobnie do używanych przez elity przedmiotów. „Masy” są liczne, fabryki poczęły dla nich produkować coraz więcej i więcej, specjaliści od sprzedaży i reklamy poczęli namawiać do ciągłego kupowania rzeczy stale nowych, nowszych, jeszcze nowszych. Zaczął się pęd do „zmian”… I poszło…. Niepostrzeżenie ze sfery przedmiotów użytkowych ta wielkoseryjność, sztampa, bylejakość, przeniosła się na sferę duchowości, a zatem i języka, którym przecież ową duchowość wyrażamy. I tak powoli a niepostrzeżenie wszystko sparszywiało, ale za to jest każdemu za psi grosz dostępne!
Kiedyś być dziennikarzem, redaktorem, to był cel niełatwy do osiągnięcia, dziś byle pętak z mikrofonem w garści przepytujący przez minutową migawkę przechodniów na ulicy czy są zadowoleni z nowego chodnika z betonowych płytek naśladujących szlachetny granit uważa się za współtwórcę ważnego programu. No i gada jak gada, bo i po co ma się wytężać skoro gada do takich jak on!: ((
To straszne, ale masz rację. Kiedyś, żeby być dziennikarzem, trzeba było mieć odpowiednie wykształcenie i predyspozycje. Dziś to już nie jest ważne… Ważna jest siła przebicia i znajomości… I dlatego to wszystko schodzi na psy (przepraszam te miłe zwierzątka)…
Starałem się bardzo pilnie dokładnie przytoczyć słowa Pana profesora. A jego ukłon? Uniósł z gracją kapelusz i trzymając go nieruchomo pochylił w ukłonie głowę. Kto dziś potrafi tak kłaniać się kapeluszem….
Otóż ja nie noszę kapelusza (z wyjątkiem wakacji; zdaje się nawet, że jestem w nim na tym zdjęciu, co wrzuciłem na Wyspę, ale on się w ogóle nie nadaje do uchylania, bo ma miękką, siatkową główkę), a raczej czapkę – w lecie wojskowe patrolówki, teraz i zimą – miękkie czapki, z dzianiny lub polaru. I latem zdarza mi się witać z różnymi znajomymi, ale nie uchylam wtedy czapki, a łapię się za daszek, lekko skłaniając głowę lub całego siebie, co nie znaczy, że szanuję witanego mniej, po prostu taki styl przyjąłem. Czapka się do tego całkiem nadaje.
Kwaku….. kapelusze są niemodne, niewiele osób płci obojga je nosi. A mają swój wdzięk niewątpliwy 🙂
Otóż to. Byle nie tyrolskie i myśliwskie kapelusiki! To paskudztwo!!
Wiedźminko, żeby nałożyć kapelusz, trzeba mieć do tego odpowiedni strój. Ja mam tylko jeden – słomkowy z dużym rondem
Zabieram go na wycieczki (jak pamiętam) i do ogródka.
Moja droga, jeśli Senatorowa do rękawiczek za parę złotych dobrała wszystko inne, bo jej się tak cholernie podobały, i tym zabiegiem omal nie zrujnowała mnie do ostatniej koszuli, to Ty możesz ten eksperyment z kapeluszami powtarzać wprost do upojenia!!
Jak każdy rasowy mężczyzna przesadzasz z tymi wydatkami Senatorowej na to „wszystko inne”
Jak znam życie, kupiła kilka drobiazgów, ale mogła tym naruszyć kwotę, która była przeznaczona na „cele wyższe”, czyli na ten przykład na nowy sprzęt do wędkowania(czy też jakieś jego „niezbędne elementy”)
I już jest męska gotowość do ogłoszenia bankructwa 
” Wszystko inne”?? Taż, serdeńko ona oprócz kiecki, kostiumu, butów, torebki, płaszczyka, kapelusza właśnie, apaszki i jakichś innych jeszcze „drobiazgów” omal sześciu par (excuse-moi un mot!) majtek pod kolor nie kupiła! Takiego mnie wtedy cugu zakupowego nabrała,że wiatr w biegu po sklepach za nią nie nadążał!!!: (((
Moja droga nirelko…. owszem, nie wkłada się strojnego kapelusza do kretonowej sukienki czy dżinsów ! 🙂 Ale….. ” strojny kapelusz” to przeszłośc, nikt nie upina ogrodów z ptactwem i woalką na główce czy rondzie kapelusza:) Wystarczą szpilki, do których przecież zawsze wkłada się rajstopki i prosta kiecka 🙂
Ja, Quacku, ukłonię się nawet tym Twoim. Fakt, główkę nieco zgniotę wprawdzie, ale jest taki specjalny chwyt trzema palcami. Wskazujący od góry, kciuk i duży palec ujmują ją po bokach trzymając pewnie lecz bez kurczowego ściskania. Mięciutki kapelusz, żeby nie zwisał jak szmata po zdjęciu z głowy, odwracamy szybciutko denkiem do góry, zachowa swój kształt!: ) Potrenuj a zobaczysz, że to nic trudnego.
Tak jest, to jest klasyczny „chwyt kapeluszowy”…… a ja bardzo lubię kapelusze i noszę je modzie na przekór 🙂 A moja wnuczka przymierza moje kapelusze i kto wie czy nie okaże sie to trwałe przywiązanie 🙂
Cóż, między moimi kapeluszami i borsalino i panama się znajdzie!: ))
Ba….. prawdziwa panama….nieosiągalny zbytek 🙂
: ))) Jej Bohu, Made in China nie mam!!!
Dlatego tak mi do tej ziemi tęskno. I do tych ludzi…Początkowo niezbyt ufnych, ale gdy się do kogoś przekonają to w ogień za nim pójdą. I pamiętać potrafią!
Cóż, pozostaje mi jak zwykle podziękować.
A tak po prawdzie to i od Ciebie Mistrzu sporo się nauczyłem!: )
Hmm? No cóż, jeżeli mogłem się okazać przydatny i palec choćby przyłożyć do tego, żeby takie relacje powstały, to jestem zachwycony!
Tedy bądź. I to bardzo!!!: )
Maxiu!!!!!!
Bo Cię spiorę!!!!
Jaśminka też wpada jak po ogień…. :(… namówiła się z Maxiem ?
Może na grzyby lata??
Są wieści od Maxia. Niedobre. Jemu nic nie jest ale….ale bardzo Mu trudno. Poczekać na Niego musimy cierpliwie. Tylko tyle mogę napisać.
Poczekamy. Pozdrowienia kochany Maxiu.
Maxiu nasz….
I ja się dołączę
Witaaam.. No nareszcie!!
Uczysz, bawisz i wzruszasz…. Amen!
Uj, jak to dobrze, że nie RIP!!!
Nawet cieszyć się nie można bo zaraz wrzeszczy…: (((
Bo Ci uwierzę, Mistrzu I 😀
A to wyżej to co, okrzyki zachwytu??
Aha.. Baby lubisz.. No wiemy, wiemy, że za Senatorem baby sznurem
Też…
Lukrowanych nie!!!
A piaskowe???
Z wiaderka?: )))
Witam. 🙂
Piękne i bardzo wzruszające. 🙂
Dawno temu firma Taty wysłała ich do pracy w okolice chyba Sejn. Nocować mieli u miejscowych Ukraińców. Do sklepu było daleko, chłopy więc często głodni chodzili. Gospodarze którzy gościli mojego Tatę zaprosili wygłodnialców na kolację. Na stole postawili ziemniaki i zsiadłe mleko. Tylko mój Rodziciel zjadł wszystko i pięknie podziękował. Kiedy za pozostałymi zamknęły się drzwi Gospodarze wystawili wszystko czym chata bogata. Do popicia też. Nie muszę dodawać, że miał u Nich jak nie przymierzając w Raju. Jak syna traktowali. Od dawna nie żyją, ale do dziś kącik w sercu Taty mają, przy okazji w moim też.
Wybacz Senatorze, ze ja tak osobiście, ale mi się skojarzyło.
Najlepiej tak od serca, Jasmineczko: )))

I wszystkim Dobranoc.:)
Coś ty ostatnio taka zrywna?
Nawet nie spostrzegła, że Jej wytyk zrobiłam….. coś Ją porywa 🙂
Kosteczki??
Tak, Skowroneczku
+ grypsko. Mam problem nawet z pisaniem. Nie chciałam o tym wspominać. „Wymusiłaś” na mnie. 
Zdrowiej nam Jaśminko miła
!
Brawo, Senatorze! Opowieść znakomita, a i postawa zaprezentowana nadzwyczaj pochwały godna.
Muszę przyznać, że w pełni zgadzam się z twoimi odczuciami w kwestii pryszczatych „prawdziwków”. Ja jednak – z tych samych względów, dla których ty poszedłeś, nie poszedłbym na taką agitkę…
Zdaje sie, że nie bardzo było wiadomo kto i co choć ” organizacje niepodległościowe” to już jest zapowiedź……A milczenie na ogół uważa sie za zgodę , Tetryku…..
Udział też często uważa się za poparcie… ale Senator rozwiązał sprawę znakomicie!
Widzisz – zawsze twierdzę,że dobra maczuga to jest to czego człowiekowi trzeba w dyskusji!!
Niekoniecznie dobra, Senatorze, ile dobrze użyta
Bardzo słusznie!!!
Prawdę powiedziawszy to ja jestem małpio ciekawy. Poszedłem z ciekawości kto to pod przykryciem wszystkoznaczącego słowa się ukrywa! No i wylazły te pętaki.
A postawa? Quackie i Wiedźminka twierdzą, że to odwaga cywilna, a ja raczej skłaniam się ku stwierdzeniu, że to zadecydował mój temperament, taka dzika wściekłość wywołana nie dosyć że bredniami obrażającymi ludzką inteligencję, to jeszcze i bezczelnymi łgarstwami!
I chwała ci za tę ciekawość!
: ) Z tej ciekawości jadałem już różne paskudztwa!
🙂
Zawsze mówisz to co myślisz..:) Zdziwiłoby mnie gdybyś milczał, a jeszcze bardziej gdybyś nie wszedł. No chyba, że Mama, czy Małżonka – okoniem by stanęły 😉
No tak, chyba tylko gdyby mi zabroniły!
Oj, ale w takich sytuacjach jednak temperament (zakładając, że się go ma) idzie jednak o lepsze z samokontrolą i/lub dobrym wychowaniem; spuszczenie ze smyczy temperamentu tak, żeby jeszcze zachować zdrowy rozsądek w argumentowaniu, wymaga świadomego aktu, który pozwoliłem sobie określić jako odwagę cywilną. Być może błędnie.
Nie wiem Quackie czy błędnie… Nie zastanawiałem się nad tym wszystkim, nie analizowałem swego zachowania. Wiem tylko, że z pełnym rozmysłem sprowokowałem ich do łgarstwa z tymi zniczami na dwu grobach.. Nawet tam, w Horodle, dziś wielu ludzi nie wie – a i kiedyś wielu nie wiedziało – że Wyga i Kosa to jedna osoba, jak i niewielu wie, że swego czasu wydał on rozkaz by nie strzelać do rosyjskich żołnierzy w 44 r. co przypłaciło życiem wielu partyzantów, bo Rosjanie, jak to oni zwykli robić, umowę złamali!
„Z pełnym rozmysłem”, dziękuję. Czyli była to decyzja podjęta rozmyślnie, a temperament posłużył jako paliwo do „trzaśnięcia pięścią w stół”, w cudzysłowie, ponieważ stół był daleko od trzeciego rzędu. CBDO.
No tak, pewne – może niezbyt eleganckie chwyty – mam niejako zakodowane od lat!
Dlaczego „niezbyt eleganckie chwyty”? Jak to kiedyś w kabarecie mówił Kobuszewski?
„Chamstwu należy się przeciwstawiać chamstwem i godnościom osobistom” 
Witaj Miral: )
Cóż, prowokacja nie jest najbardziej etycznym zabiegiem, niezależnie od tego czemu służy!
To tak troszkę niesportowo wykorzystać swoją przewagę nad niespodziewającym się jej przeciwnikiem.
Witaj Senatorze!!!
A czy jest „sportowo” traktować ludzi jak barany, którym można każdy kit wcisnąć? Bo co? Takie miastowe gogusie przyjechali na wioskę i myślą, że tym „wsiowym tumanom” to wszystko można wcisnąć?!!! Może i takie prowokacje nie są zbyt etyczne… ale przynajmniej można dzięki nim wykryć oszusta. Bo gdyby powiedział, że nie byli na grobach tych ludzi (których wspomniałeś), to wytrącili by Ci oręż z ręki. Nie powinno się oszukiwać, nawet jak się próbuje do czegoś agitować…
I to też racja…: )
Sentorze, z pewnością nieśmiałemu melancholikowi zdecydowanie trudniej byłoby głośno krzyknąć ” kłamiesz” ! Rzecz w tym, że najczęściej obowiązuje postawa … ” a co mi tam, nie będę sie wychylać „…..
A to nie ja. Ja wychylam się stanowczo często!: ))
Też lubię się czasem wychylić 🙂 Dobrze jest zobaczyć zbaraniałą minę jakiegoś parszywca, któremu się zdaje, że bezczelność to metoda. 🙂
Masz rację. Tylko, żem ja zwolennik metod prostszych. Miast czekać aż przeciwnik zbaranieje zniszczony celnym argumentem wolę zwyczajnie gwizdnąć go w szczenę i patrzeć czy kolorystycznie pasuje do podłogi! To metoda bliższa mej naturze. Ja lubię rozwiązania proste. Marny ze mnie Odyseusz, bliżej mi do Ajaksa!: )
Nie mam Twojego charakteru, Senatorze, i wychylam się bardzo rzadko.
Musi mnie coś bardzo wkurzyć, żebym wybuchła. Dlatego podziwiam każdego, kto ma odwagę na takie „wychylanie się” 
A widzisz, też wybuchasz. Różnica między nami jest zatem właściwie bardzo niewielka, decyduje jedynie „częstość wybuchania”
No i chyba powód tego wybuchania
Podejrzewam, że nie wszystko co powoduje Twój wybuch, podziałałoby na mnie w ten sam sposób 
O, bez wątpienia!: )
Dobrej nocy i do jutra, Kochani 😀
No, na mnie też już czas.
Dobranoc: )))
Śpij dobrze, Autorze!
Witaj: )
Dziękuję, dobrze spałem.
Dzień dobry
Niewiele pochwał mogę jeszcze dodać Autorowi. Jedynie:


I za styl pisania i za sytuację
Dziękując gorąco nisko Waćpani się kłaniam: )))
Od wielu lat jestem spokojna i wyciszona, ale czasami ten rogaty diabełek z młodości jeszcze wyłazi
O ile znam swego teścia, miałby niezły ubaw…
Brat potem zapewniał, że się ksiądz wystraszył… Nie wiem, czy się wystraszył, ale do tej pory jak sobie to przypomnę, to cholera mnie trzęsie 
Tak było na mszy żałobnej mego ojca, wiele lat temu. Ksiądz, zamiast wspominać zmarłego, zaczął gadkę na temat młodzianków świętych i aborcji. Mało mnie tam szlag nie trafił. Ojciec młodziankiem już nie był. Z aborcją też nie miał nic wspólnego. Nie był wyskrobany, sam (jako mężczyzna) też się nie skrobał, a jako prawnik, nie lekarz, też nie miał możliwości „wyskrobać” kogokolwiek. Zerwałam się z ławki, bo chciałam zabrać księdzu mikrofon i powiedzieć co o tym myślę i powspominać ojca. Brat z jednej strony, a siostra z drugiej mnie przytrzymali. Może i dobrze, bo i moja mama i teściowa „wypisałyby” mnie z rodziny
Jeden pożytek z tego mojego zerwania się, to to że ksiądz momentalnie skończył swoją przemowę. Ostatecznie stał przodem do nas i całą sytuację widział
Cóż, ja bym i bez mikrofonu gębę rozdarł mając świat cały wraz z jego mieszkańcami głęboko w zadku. Gdy się wścieknę nie zważam na nic! Nie zdarza się to często, ale mnie naprawdę taka czerwonawa mgiełka oczy zasnuwa i gdy jeszcze zdążę się na tym przyłapać, zauważyć, że to akurat się zaczyna, to natychmiast bez słowa wychodzę. Wybuch wtedy już nie grozi, a mój gniew szybko przemija.
Miło było chociaż kilka zdań zamienić w miarę na bieżąco


Ale jutro wstaję na długo przed świtem i czas mi już do łóżeczka
Miłego dnia wszystkim życzę
Spij zatem raz koło razu to dobrze się wyśpisz!
Dobrych snów!: )))
Dzień dobry 😀 Tak, tak… se myślcie, że Jesteście tacy bardzo poranni i jedyni
Dzień dobry: ))))
Się witam i obejmuję Pana w pół

Bo wyżej nie dosięgnę, a szkoda
Może by tak z trampolinki??
Nic z Onetem nie wskórawszy, idę se zapalić, O! Kawę wypiłam, a w ogóle to chciałam dodać, że jak na listopad jest cieplutkooo 😀
A co to dopiero będzie w lipcu!!!!
A wie Pan, że w lipcu różnie bywa
Dzień dobry. Jest spora szansa, że za chwilę będę musiał wybyć, tak do południa, ale od południa powinienem już mniej więcej być. Przynajmniej do wieczora, bo potem jadę.
DzieńDobry :))Witam ciepło i słonecznie :)))
Dobry! A gdzie to tak ciepło i słonecznie??
A u nas. Ciepełko, słoneczko od rana świeci!: )
A teraz już wybywam.
Ale przybędziesz??
Dzień dobry ! ;)Moje słoneczko późno dziś wstało….. i jeszcze przeciera chmury….. 🙂
Witam: )))
A Ty oczka???
A ja oczka….. :)listopadowe klimaty nie są te moje ulubione 🙂
Dużo czasu potrzebuję, żeby się odezwać ludzkim głosem
: )) Jak na razie to listopad jest wprost zachwycający!
Na domiar od listopada do Wielkiejnocy, jest znacznie bliżej niż od października :))
Co jest kolejnym dowodem na wyższość Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia!:)))
No, to ja jestem. Wysłałem, co trzeba, pojechałem tam, gdzie nie zdążyłem 1.11, zakupy zrobiłem, coś tam coś tam przyniosłem z garażu do domu… Całkiem zgrabnie i na czas to wyszło!
Stachanowa w rodzinie nie miałeś?
Nic mi nie wiadomo. A małżonka uważa, że jestem potwornie leniwy, więc pewnie jak zwykle prawda leży pośrodku.
To jest znakomita cecha, cały postęp technologiczny zawdzięczamy ludziom leniwym. Pracowici wciąż by tłukli kamieniem o kamień, krzesząc ogień :)))
Tak, kiedyś próbowałem dokładnie tego argumentu, na co usłyszałem, że owszem, postęp zawdzięczamy leniwym, ale także ich współmałżonkom, którzy (które) im kołki na głowie ciosały, aż lenie wymyślili nowe, łatwiejsze rozwiązania.
Małżonki nie powinny zakładać, że lenistwo oznacza totalną abnegację ! Ja tam sie przychy
lam do zdania, że ” potrzeba jest matką wynalazków”…..Nikt nie mówi, ze gderanie i ciosanie kołków na głowie 🙂
Tak, prawda zwykle leży!
Prawda sobie może, a jak ja się położę, NATYCHMIAST znajduje się coś pilnego do zrobienia, na stojąco oczywiście.
Zgodulek z Ciebie nadzwyczajny, ja bym jednak sobie poleżała 🙂
„Zgodulek” to nie słyszałem. „Pantoflarz” – owszem, często.
Bić w odwecie nie próbowałeś?
Kobiety? Nawet kwiatem!
Też można, ale lepiej kułakiem!!
Dzień dobry.


Uprzejmie informuję, że czuję się lepiej. Zapewne dzięki dobrym fluidom przez Was wysyłanym. 🙂 Niniejszym bardzo za nie dziękuję.
Znowu pada i cały dzień ciemno. Dni krótkie, zatem to ciemno dzienne krótko trwa. W czerwcu byłoby dłuższe. Czyli wychodzi na to, że dobrze iż mamy listopad. 😉
Serdeczności przesyłam i proszę wyściskać ode mnie Maxa.
Dzień dobry. Tak z ciekawości – ile procent miały te fluidy?
Mnie nie pytaj, pytaj wysyłających Wyspowiczów. Ja mam gorączkę. 😛
Ot, i nie dała sprowokować się!
Witaj Pachnąca, miło Cię widzieć
Witaj Jaśminko:) z wyprzedzeniam otworzyłas sezon grypowy ? Nie włóczyłaś się aby w mokrych butach ? 🙁
Nie włóczyłaś. 🙂 Ino tylko BARDZO zmarzłam 1.11. Z rana było biało a ubrana byłam na popołudniowe +15. 🙂

PS: Quackie, co do dobranocki to była reedycja dwupłytowa w 2010 roku. Dziękuję za przypomnienie. Dawno nie słuchałam a lubię. 🙂
Coś czuję, że list do Mikołaja muszę uzupełnić…
Mnie odesłał z adnotacją „adresat nieznany!”: ((
Dzień dobry :)Genialne! Wciągnąłem nosem po raz drugi i ciągle niedosyt czuję, może przeczytam jeszcze raz ?

Na trzech blogach, Misiaczku 😀 Takim jest zdolny nasz Senator.
Witaj zabiegany 😀
Ha ! odkryłaś, to się podziel 🙂 niech i ja wiem, z kim nas zdradza 🙂
Witaj Skowronku 🙂 Ma się czym pochwalić, świetnie się czyta, dosłownie na bezdechu, świetna narracja sytuacyjna i te wtręty anegdotyczne, miodzio! 🙂 🙂
Dziękuję!: ))))
A nie ma za co, bardziej bym posłodził, ale jeszcze cukrzycy dostaniesz 🙂 🙂
Dziękuję, już mam!!: )
Witaj Misku….. Senator wywabił Cię z gawry ? Jeszcze za wcześnie na sen zimowy 🙂
Cześć Wiedźminko 😀 Zaglądnij na wyspę dnia poprzedniego 😀 A to niespodzianka 😀
… ciągnie Wilka do lasu 🙂
Jak się wreszcie prawidłowo zalogował, to i hurtem umieścił 😀
i dobrze 😀 Bo na wyspie dnia poprzedniego ciągle jakiś nawiedzony Senatora podszczypuje 🙁
PS Zaloguj się na Staruszce, bardzo proszę 🙂 wtedy wszystkie Twoje tematy wyjdą spod mojego Nicka pod Twój. Co będzie sprawiedliwe 😀
Loguj się na samej górze, nie w komentarzach 😀
Witaj Wiedźminko :)W zasadzie to wywabił, już On dobrze wie, co niedźwiedzie lubią najbardziej 🙂 🙂
Bo już zapominałeś o nas
Lania się przestraszył!: )))
Tego pewną być nie mogę 😀
Tedy lejem go na próbę i zobaczymy co on na to!!
A gdzie tam zapomniałem 🙂 Humorek mam ostatnio taki, że bez kija [ukłon w stronę Senatora :)]nie podchodź, to co się będę humorzył na blogu, już wolę skopać jakiś zadek na forum, jak mam chwilę czasu, a tego mi permanentnie brakuje 🙂 🙂
Najbardziej to my jednego Niedźwiedzia lubimy!!: )))
Witaj kudłaczu!: )))
Kłaniam się nisko Mistrzu 🙂 Wlazłem na Przyjaciół szukając jednego obrazka, tam już mało kto wchodzi, podobnie jak na starą Wyspę i myślę sobie, kto mnie tu taką kobyłę zasadził ? Jak zacząłem czytać, to już wiedziałem kto, miła niespodzianka 🙂 🙂
No, dziś masz gości mrowie a mrowie!: ))
Wylogowało mnie i Stateczek zamiast alla65 się mnie ukazał, ale zalogowało poprawnie 😀 Zdaje się, że strona robi się ciężka.
Quackie pewnie rower ze sobą przytaskał!!
A nieprawda. Dzisiaj mam przerwę i wogle w cały weekend z powodu wyjazdu (nie na rowerze).
Bym dała przerywnik, ale nie umiem.
Jaki przerywnik Jaśminko? 🙂
Poetycko-muzyczny Miśku. Niech Cię uściskam
z okazji korzystając. 
Jak kto chce to może się udać piętro wyżej. Możność niekonieczność.