« Okolice Dublina Sny o bogactwie »

NA NIELUDZKIEJ ZIEMI…

…. Jak trudno być człowiekiem między ludźmi…Chorymi ludźmi… Na  dodatek samemu specjalnie zdrowym nie będąc… Z jednej strony morduje człeka świadomość, że ten drugi, łóżko obok, też chory i też przecie człowiek, z drugiej złość, że spokoju nie daje narzekając to na to, tamto, siamto! Sam inny nie jestem, też narzekam, ale jakoś – jak mi się wydaje – w granicach przyzwoitości…Tyle że ten drugi i trzeci pewnie to samo co ja o nich o mnie myślą….. Pół biedy się robi gdy towarzystwo już łazić zaczyna, co w warunkach tego oddziału remontowego odbywa się o mniej więcej tym samym czasie, bo tu seriami na deskę wrzucają i jeśli nie ma powikłań to w tym samym przedziale czasowym kolejny zreperowany jest uruchamiany by jakoś do siebie dolazł i czym prędzej łóżko zwolnił… Na korytarzu bowiem co ranka czeka spora kolejka szczęśliwców którzy odebrali powiadomienie, by w ściśle określonym terminie łaskawi byli zgłosić się do remontu gdyż sławetna deska akurat tego dnia na nich niecierpliwie czekać będzie! Wstępna selekcja odbywa się na dole, a później już pozostaje tylko przycupnąć na ustawionych na korytarzu krzesełkach i czekać aż zwolni się łóżko bo wypisy ozdrowieńców odbywają się tu sześć dni w tygodniu, a przyjmowanie nowych delikwentów pełne siedem!! Stąd nawet w soboty wypisują, bo przerób jest taki, że łóżek wiecznie brak! Dwie pracownie hemodynamiki pracują w trybie dwudziestoczterogodzinnym i aby tylko nie trafiał się świeżutki zawałowiec z biletem do św. Piotra w zaciśniętych z bólu zębach, to taśma zasuwa bez najmniejszych zacięć. Ledwie jeden medyk swego pacjenta oprawi już następnemu jego ofiarę na deskę ładują i już znowu słychać kolejnego drenu świst!! Niejakie zamieszanie związane z opóźnieniem planowanego zabiegu powstaje jedynie wtedy, gdy przywożą nieszczęśnika, którego z nadmiaru szczęścia lub jego odwrotności akurat szlag trafia i trzeba do dziada natychmiast się zabierać póki toto jeszcze do Abrahama na piwo nie dolazło! Wtenczas oczekujący swych przyjemności planowy delikwent jest słusznie lekceważony, gdyż życie ludzkie to najważniejsza rzecz pod słońcem, ratujemy zatem tego co skapieć za chwilę gotów, mając głęboko w  dupie tego co tam czeka kolejności swojej! Znajdzie kto chwilę to mu może coś powie, nie znajdzie – to i nic wielkiego przecie się nie stanie! Żyw, bestia jest, bezpośrednio nic mu nie zagraża bo przecie jest zabezpieczony, zapętlony wenflonem, siedzi se wygodnie na wyrku, a jak mu się nudzi to prawa pacjenta może sobie poczytać. Ten z bardziej chłonnym umysłem nawet na pamięć nauczyć się ich może! Że niejeden ze zdenerwowania paznokcie nie tylko u rąk ale i u nóg już nawet obgryzł?? Niech się nauczy trzymać nerwy na wodzy, wyobraźnia nadto wybujała zbędna mu jest, a jak mu szkodzi, to do psychiatry z tym! Tu się leczy serca, nie natręctwa, nerwice i fiksum-dyrdum pod kopułą!! Że się między oczekującymi często trafia taki, który już raz albo i nie raz a więcej na tej przeklętej desce leżał i dobrze wie co go czeka zdając sobie doskonale sprawę, że to nie przelewki i sam zabieg jako inwazyjny może okazać się nie tylko cholernie nieprzyjemny ale i niebezpieczny?  Cóż, my tu nie od mędrkowania a od wywijania drutami jesteśmy i płacą nam od sztuki niezależnie czy ta przestraszona potężnie, czy za Czapajewa z kozakami nad Jaikiem może zaiwaniać!! Przeżyje, nie przeżyje – liczy się ilość wykonanych zabiegów  w tym wyścigu…Dobrze, że po labiryncie latać nie muszą bo jeden drugiemu gotów na ogon nadepnąć, a jakby tak ta bruneteczka nadepnęła stalową szpilką na ogon dr NN to ten by się dopiero zamiauczał na amen!! Przyjdzie czekającego czas to się wejdzie, załaduje zdechlaka na wózek i jazda z nim. Jak ktoś nerwowy i zdaje sobie sprawę, że uspokojenia potrzebuje to niech se opakowanie Relanium z domu przywiezie i w miarę potrzeb pogryza, tu „na nerwy” nawet dobrego słowa nie dostanie, bo kto tam ma czas na takie drobiazgi gdy życie ludzkie trza ratować boż ono przecie dobrem naczelnym jest o czym przekonuje nas codzienność!! W tejże bolnicy szczególnie! Jak więc widzicie humanitarny humanitaryzm jest nienagannie skierowany na akurat najbardziej potrzebującego. Inni mogą nań poczekać, zdają się mówić nawet ściany. Gdy przyjdzie na ciebie kolej, najdroższy nam pacjencie, przeniesiemy go w całości z Kowalskiego na ciebie nie roniąc zeń ani krzynki i tobie poświęcimy nasze niemałe umiejętności, czas i środki. No  –  wszystko co nasze tobie oddamy!  A jak już nie będzie ci to potrzebne to się dla Nowaka w całości  wykorzysta!!!

Taki ten humanitaryzm rzekłbym, jak puchar– przechodni! Niegłupie to jest i zaiste racjonalne. Mnie uczyli, że być humanistą to jakoś tak dla wszystkich i całe życie niejako… Cóż, racjonalizm widać moim nauczycielom był obcy i nie zdawali sobie sprawy, że w świecie lamp bezcieniowych, drutów, drenów, kamer można oszczędzić nie tylko na czasie, ale i na humanizmie, któren jest w stechnicyzowanym świecie dobrem reglamentowanym i cenniejszym od diamentu! Dzielimy go na porcje, z porcjowanego korzystamy, po użyciu przecieramy sterylną szmatką i znowu nowiuśkim nikiej nit prosto spod sztancy, nowego kandydata na niedoszłego nieboszczyka obdarzamy!  I da capo… Że troszki zimno się robi jak człek z bliska i od środka na to patrzy? Odzienie cieplejsze, barchanową piżamkę trza odziać i pociepleje…..Na wszystko znajdzie się rada. Trzeba tylko racjonalnie, bez emocji…Jak ta pielęgniarka do której polazł już wypisany pacjent odziany w cywilki ale z wenflonem w przedramieniu, bo w pośpiechu i w tej radości, że zwalnia się oto kolejne łóżko ktoś zwyczajnie zapomniał mu to ustrojstwo zdemontować…Obejrzała, lekko opierniczyła pacjenta, że miast dbać  siebie z tego pośpiechu wiania do domu narobiłby wszystkim kłopotu, wenflon wyjęła, psiknęła czymś nawet niezbyt śmierdzącym, przyłożyła gazik i kazała pół godziny uciskać! Gość był widać  jakiś cham prosty bo zburaczał na pysku i miast do stóp jej z wdzięczności się rzucić, zmełł w gębie słowa podziękowania i tocząc wokół krwawym wzrokiem klapnął w pełnym opakowaniu na krzesełko w korytarzu, z torbą przy nodze i wściekłym zięciem u boku, któren to chłopina od pilnej roboty na godzinkę się urwał by ukochanego teścia w domowe pielesze bezpiecznie dostarczyć! A tu mu już trzecia godzina leciała…Widać ten młody człowiek jeszcze w szpitalu nie leżał. Nieprzygotowany do życia w rodzinie i tyle!

Znowu-m się rozpisał, gaduła jeden….A taki oto obrazek do dziś mam przed oczami… – Rano jest, na wspomnianym korytarzu czeka grupka pacjentów do ulokowania na salach skąd trwa powolny exodus już drutem przejrzanych, jedni, co bardziej samodzielni sami, inni – szczególnie starsi – w otoczeniu córek, zięciów, synów…Czekają….Po korytarzach tam i nazad latają tabuny spieszących się gdzieś lekarzy, suną pielęgniarki z wózkami pełnymi leków, opatrunków, dostojnie przechadzają się niektórzy medycy, a zawsze po dwóch, wymieniając się z namaszczeniem jakimiś uwagami, łażą pacjenci już uruchomieni… I nagle pojawia się ON, Olimpijczyk, władca tego polis! Podchodzi do stadka pacjentów i na tymże korytarzu poczyna ich kolejno odpytywać…A to o dolegliwości, a to skąd się tu wzięli, a dlaczego dopiero dziś, nie przed rokiem…Zatrzymałem się tak blisko drzwi mojej sali, oparłem ramieniem o framugę i patrzę na to widowisko…Z ciekawością, ale i z niejakim zażenowaniem. Wiem, że ten człowiek dysponuje pięknym dużym gabinetem, wiem – bo tam kiedyś byłem. Co to za publiczne przepytywanie chorych, gdzie intymność, tajemnica lekarska, na cholerę siedzącemu obok przepytywanego informacja o częstotliwości bólów zamostkowych indagowanego delikwenta….

Diabli lekko poczynają już do mnie stukać, ale nic, odganiam piekielną zgraję i nadstawiam ucha bo Pan doc. dr hab. nauk med. dolazł akurat do starszej Pani, spokojnej, bardzo cichutko siedzącej sobie kobiety, której towarzyszył młody, przystojny chłopak w wieku około dwudziestu lat. Na moje oko wnuk, którego rodzina obarczyła obowiązkiem dostarczenia babci do szpitala.

 Pan doc. doniósł majestatycznie swoją doskonałość na wysokość tej Pani i pyta:

– Jaki ma pani INR?

– Nie wiem – pada odpowiedź.

– Musi pani wiedzieć, to jest  w dokumentach! 

Jest,  ja wiem ze jest, tylko nie każdy wie gdzie tego wśród wielu wyników analiz szukać! Młody człowiek, widać nie w ciemię bity, miast grzebać samemu wręcza Panu doc. dr grubaśny plik dzierżonych dotąd w garści dokumentów i powiada:

– Tu pan doktor znajdzie!

Pan docent na chwilę sztywnieje (JEMU każą szukać!!), w końcu decyduje się grzebać, odnajduje stosowną kartkę z jakiegoś laboratorium i nagle z dzikim zdumieniem w głosie prawie wrzeszczy – Osiem, osiem!! Jak to osiem? Co pani brała i jak? –  Przyznam szczerze, że i mnie zimny strach ogarnął! INR na takim poziomie to pewne masywne krwotoki wewnętrzne, a zwykłe leciutkie potrącenie niekoniecznie w głowę to śmierć pewna!! Kobieta poczyna tłumaczyć, że zgodnie z zaleceniem lekarza jedne tabletki brała po cztery, inne dzieliła na cztery i tak brała. Nazw leków nie pamięta, posługuje się ich kolorami! Mnie wychodzi, że ona brała 20 mg  Warfiny za jednym razem (5mg.x 4 – piątki są czerwone, 3 mg niebieskie!)! Ja biorę 9,5 mg. Ale ja od niej jestem dwa razy większy i cięższy a ponadto  – co zdarza się dosyć rzadko – mocno oporny na leki z tej grupy. Stąd taka dawka, dobierana zresztą przez pół roku nim doszliśmy z moim lekarzem do stosownego poziomu wysycenia organizmu! Pan doktor lekko sinieje i stwierdza, że w takim razie przewidywany zabieg nie może się odbyć (oczywiście, że nie może, nikt nie zatrzyma krwawienia po nakłuciu tętnicy) i poleciwszy czekać oddala się prawie galopem! – Pewnie poleciał załatwiać natychmiastowe ulokowanie chorej na innym oddziale i tam doprowadzenie stopniowe do stosownego poziomu krzepliwości – myślę sobie. Po kilku minutach wraca i stwierdza:

– No, udało mi się anulować pani przyjęcie do szpitala! Proszę wracać do domu i zgłosić się po uzyskaniu odpowiednio niskiego wskaźnika!

I mnie się wtedy zrobiło zimno!! Przez głowę przebiegło mi parę parszywych myśli, z których do druku nadaje się tylko jedna: – To ty, jobż twoju mat’ naukowcu-lekarzu, unieważniasz przyjęcie by mieć o jedno j łóżko wolne więcej!!? To kim ty jesteś?  Zanim otworzyłem gębę młody człowiek zorientowawszy się, że coś tu podśmierduje, zarefleksił i powiada:

– Jeśli tak, to ja poproszę o tę decyzję na piśmie!

– Ale co, ale jak?  – zdumiony tą bezczelnością młodziana pan doc. dr nauk med. pyta.

– A jak się babci coś stanie, to ja chcę mieć papierek z pańskim podpisem i pieczątką kliniki – ten na to!

….Minęło parę godzin….Zbadali mnie, biorą się wypisywać i bardzo sympatyczna młoda lekarka mówi do mnie:

– Zrobiliśmy wszystko najlepiej jak potrafimy, chyba jest pan zadowolony?

– O tak, odpowiadam – rzeczywiście zrobiliście wszystko doskonale.

– Pan wie, że pańskie serce  jest mocno uszkodzone, gdyby zdecydował się pan na zabieg, to nasi kardiochirurdzy wykonają go z pewnością bezbłędnie. Zresztą pan już u nas i na kardiologii i na kardiochirurgii się leczył!

– Leczyłem, ale jeśli będę zdecydowany na kolejny zabieg postaram się trafić do Krakowa, Katowic….może jeszcze w inne miejsce…

– Dlaczego?  Dlaczego nie do nas!!??  – Zdumienie w jej głosie jest doprawdy niebotyczne!

– Bo od czasu gdy tu się leczyłem to miejsce stało się nieludzkie!

Chyba nie zrozumiała! Tyle sławy, wrzasku w TV, w radio, gazetach….Tyle peanów na cześć i ku chwale, a tu jakiś stary pierdoła z takim tekstem…..

181 komentarzy

  1. Incitatus pisze:

    No i tak….. Jak to Wysocki śpiewał…”…pawiezli mnie z Sibiri w Sibir’..” Niby to samo, ale nie do końca, prawda??: )

  2. Quackie pisze:

    Dzień dobry tu. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że służba zdrowia, mimo że technologicznie do przodu, to socjologicznie – do tyłu, a konkretnie do feudalizmu. Ten fragment panasenatorskiej obserwacji: „Po korytarzach tam i nazad latają tabuny spieszących się gdzieś lekarzy, suną pielęgniarki z wózkami pełnymi leków, opatrunków, dostojnie przechadzają się niektórzy medycy, a zawsze po dwóch, wymieniając się z namaszczeniem jakimiś uwagami, łażą pacjenci już uruchomieni… I nagle pojawia się ON, Olimpijczyk, władca tego polis!” jest w 100% zgodny i całkowicie zbieżny z moją obserwacją z tych badań, cośmy to z Juniorem byli parę tygodni temu. Że pacjenci na samym dole feudalnej piramidy się znajdują, to już dodawać nie trzeba, jako coś w rodzaju żywego inwentarza, a jak już któryś ważniejszy, z koneksjami, fetowany i poważany przez samą wierchuszkę, to też na zasadzie bardziej świętej krowy niż oficjalnego członka, należącego do feudalnego porządku dziobania. A że inwentarza się nie informuje, kiedy golenie, kiedy zarzynanie, a kiedy patroszenie i dalsze części procesu produkcyjnego, to też się zgadza z brakiem informacji dla pacjenta.

    Senatorze, nie wiem, czy w Katowicach lub Krakowie będzie lepiej. Śmiem przypuszczać, że niekoniecznie, niestety.

    • Incitatus pisze:

      Też to wiem, Mistrzu. Alem przecie ja złośliwy, ugryzłem jak mogłem i kogo mogłem!!

      • Quackie pisze:

        Czasem mi się wydaje, że jedynym w miarę skutecznym sposobem ugryzienia byłby ten, który w filmie „12 prac Asterixa” zastosował tytułowy bohater w Domu, Który Czyni Szalonym – wpuszczenie personelu w maliny poprzez wymyślenie jakiegoś nieistniejącego – chociaż prawdopodobnego – prawa lub procedury. Wyobrażam sobie, jak pielęgniarki i lekarze ganiają w poszukiwaniu „właśnie wprowadzonego unijnego formularza zapotrzebowania 23523/edx/QWE4”, chociaż oczywiście z pozycji pacjenta ciężko byłoby coś takiego przeprowadzić. No i poza satysfakcją byłby to strzał we własną stopę, bo przecież czas pracowników medycznych stracony na takim sabotażu byłby czasem straconym przede wszystkim dla pacjenta. Wciórności, niedobrze. Chyba nie ma sposobu, żeby to wyprostować.

        No chyba żeby tak jak w Stanach, napuścić na ten feudalny porządek prawników, którzy by walczyli o odszkodowania za nieludzkie traktowanie, odsyłanie z kwitkiem, pozostawione wenflony etc. Tylko do tego celu trzeba by jeszcze sprawnie działających sądów, jak sądzę.

        • Wiedźma pisze:

          Myślę, że oprócz sądów potrzebne są ubezpieczenia zdrowotne sensu stricto. My ich nie mamy, bo nasze składki na ubezpieczenie zdrowotne to tylko podatek…

          • Quackie pisze:

            Myślisz? Jaki miałoby to wpływ na lekarzy i czym by się różniło od obecnej „podatkowej” sytuacji?

            • Wiedźma pisze:

              Ubezpieczyciel mógłby być ” tą drugą stroną”….bo teraz pacjent jest sam i często bywa zwyczajnie bezradny…

              • Quackie pisze:

                To byłoby bardzo w porządku, pod warunkiem że… no właśnie, że w ogóle by było. A mam wątpliwości, patrząc, jak potrafią postąpić z klientem ubezpieczalnie na ten przykład samochodowe – słoną składkę płać chłopie w terminie, a jak coś się stanie z twoją furą, to zapłacimy jakieś ochłapy. Mimo wszystko uważam, że sprawność sądów mogłaby tu zmienić wiele – chociaż chętnie bym przeczytał, co Senator ma do napisania w tej sprawie.

                • Wiedźma pisze:

                  Kwaku…. sądy muszą opierać się na ekspertyzach ! Teraz jest tak, że medycy sądowi nie badają spraw ze ” swojego terenu” ( jest tych ekspertyz coraz więcej ) co powinno zapewnić bezstronną oceną.
                  I tak się chyba dzieje… w przypadkach ewidentnych błędów lekarskich. Ale nie wiem czy przypadek opisywany przez Senatora byłby w ogóle badany.

                • Quackie pisze:

                  Chodziło mi raczej o zmianę podejścia ubezpieczycieli do ubezpieczonych, bo jeżeli ubezpieczalnie będą traktować klientów tak jak lekarze – pacjentów, jako zło konieczne, któremu się informacji nie udziela, a po opłaceniu składki zapewnia niezbędne minimum świadczeń – to tylko w sądach nadzieja.

                • Incitatus pisze:

                  W sprawie sprawności sądów i – koniecznie trzeba dodać – „sędziów”?? Same wyrazy z samych kropek się składające!!

                • Incitatus pisze:

                  Quackie, w sądach nadzieja? A pamiętasz co u Dantego na bramie Piekła było napisane?

                • Quackie pisze:

                  Aj, no jeżeli nie w sądach, to już nie wiem, gdzie. Przecież nie w mediach i nie we własnym wymiarze sprawiedliwości w stylu „Kaźmirz, do sądu te dwa granaty weźmi”.

  3. Wiedźma pisze:

    To przypomina taśmę produkcyjną….. do rozliczeń z NFZ-em. Skierowanie na inny oddział ? a czy ten utytułowany olimpijczyk ma takie prawo ? Nie wiem. Za to wiem, że kardiolog zlecił mi wykonanie różnych skomplikowanych badań, ale nie wpadł na pomysł, żeby przy okazji kazać mi dmuchać w ustnik spirometru….
    Wybitnym specjalistom nie przychodzi do głowy, że może trzeba wychylić się poza opłotki ścisłej specjalizacji ?
    Feudalne stosunki zaczynają się w akademiach medycznych……

    • Quackie pisze:

      Prawda, z Juniorem byliśmy właśnie na akademii, zwanej GUMedem.

    • Wiedźma pisze:

      A ta miła starsza pani miała jakiegoś lekarza prowadzącego chyba?

      • Incitatus pisze:

        Pewnie, że miała, a on jak znam życie i MEDYCYNĘ miał etat, trzy półetaty, pięć ćwiartek i jeszcze brał dodatkowe dyżury!

    • korab1 pisze:

      Ja pamiętam z JW felczera, jeszcze wojennej proweniencji, to był prawdziwy lekarz, holistyczny bym powiedział. Znał się na wszystkim, zszywaniu ran, leczeniu rzeżączki, zapalenia płuc, nawet rozwolnienia. Dzisiejsi specjaliści od prawej nogi, lewego płuca, technologicznie go pewnie przewyższają lecz trudno nazwać ich lekarzami, ludźmi jeszcze trudniej. Mówię te gorzkie słowa mając znajomych lekarzy z którymi wypiłem morze wódki ! Do tego się najbardziej nadają, pamiętajcie, iż pojęcie „Służba zdrowia” przeminęło z PRLem :)))

      • Wiedźma pisze:

        Stateczku… tak właśnie jest.. jak w w starym dowcipie o młodych lekarzach :” jeden wie gdzie, a drugi wie jak”. Pacjent jako całość to rzadki ptak. Na ogół jest ” przypadkiem tego i owego”… żadne tam holistyczne podejście…
        Wycena procedur stosowana w NFZ ten proces pogłębia, bo lekarzom nie płaci się za wyzdrowienie pacjenta, tylko za wykonanie określonych zabiegów. No, może z wyłączeniem lekarzy tzw. ” rodzinnych”, co zresztą często bywa kpiną z nazwy.

        • Wiedźma pisze:

          Wydaje mi się, że upadek etosu zaczął się jednak w PRL-u od żenująco niskich płac tej ” słuzby”…. a potem firmy farmaceutyczne pokazały jak można się załapać na darowizny… i mimo iż zdrowie to jest to, co mamy najcenniejsze, nadal nie umiemy się przyzwyczaić, że ono kosztuje, a Judym był tylko jeden.

          • Incitatus pisze:

            Etosu?? Wiedźminko, nie zapominaj kto mnie po domu łazi i ma przyjaciółki. Najwięcej z pracy!

          • korab1 pisze:

            Czarodziejko ja nie mówiłem o etosie pracy, tylko o „służbie”. Za służbę się nie płaci, tylko składa się wyrazy uznania i daje medale. Dzisiejsi lekarze pewnie nie cenią sobie tego typu wyróżnień :)))

            • Tetryk56 pisze:

              Za uścisk dłoni i medal się nie wyżyje jednakowoż. Lekarz powinien dobrze zarabiać, powinien jednak być nieubłaganie odsiewany za fuszerki – żeby mu się to absolutnie nie opłacało.

              • Incitatus pisze:

                Już dobrze zarabiają! Tetryku, czy Ty wiesz, żem ostatnio się hospitalizując trafił na ordynatora kardiologii pewnego gliwickiego szpitala, który bierze dodatkowe dyżury w dni świąteczne w nieodległym od Gliwic Bytomiu!!?? To rzecz jeszcze przed paroma laty niespotykana, tego w tym środowisku po prostu nie wypadało robić! Ordynator to figura… a tu dodatkowy dyżur w obcym szpitalu dla paru tysięcy za czterdzieści osiem godzin obecności na oddziale?? Toż on pacjentów leczyć nie będzie, jest tylko na wszelki wypadek gdyby coś niedobrego zaczęło się dziać!

                • Tetryk56 pisze:

                  Nie, lekarz powinien dobrze zarabiać za pracę na jednym, należycie wypełnianym etacie, a za wpadki lub lekceważenie pacjentów winna mu grozić utrata tychże dochodów.
                  No co, pomarzyć sobie nie można?

                • Wiedźma pisze:

                  O tak… i niech się choć zbliżymy do tego marzenia 🙂

            • Wiedźma pisze:

              Ano nie…. i nigdy tak nie było, Stateczku . Przysięga Hipokratesa mówi też o godziwym wynagrodzeniu …..

      • Incitatus pisze:

        Poprawę naszej „służby” zdrowia należy zacząć od nauki posługiwania się zegarkiem wszystkich bez wyjątku medyków! Każdy lekarz po długim i żmudnym kursie powinien wiedzieć, że mała wskazówka pokazuje godziny a duża minuty i że on jest obowiązany stosować się do wskazań czasomierza pod groźbą wywalenia z roboty na zbity pysk tzw metodą: tu i teraz, czyli -„Proszę wszystko zostawić i opuścić miejsce pracy, jest pani/pan zwolniony ze skutkiem natychmiastowym. Po dokumenty zgłosi się pan/pani jutro o 11.17! I koniec!!

        • Incitatus pisze:

          PS A jak się minutę spóźni to niech przyjdzie po nie następnego dnia. I tak do skutku!!
          Tu jest pewna pociecha: „…W przychodniach codziennością są kilometrowe kolejki, a mimo to zatrudnienia nie ma 724 lekarzy. Wychodzi średnio po dwóch na każdy powiat. Wśród nich są też ci z ukończoną specjalizacją, w tym po trzech pediatrów, ginekologów i psychologów, a także dwóch chirurgów. Narzekamy na obłożenie wymiaru sprawiedliwości, choć siedmiu sędziów zamiast na sale rozpraw chodzi do urzędów pracy. Towarzyszy im 13 adwokatów, siedmiu komorników i sześciu prokuratorów. Z kolei 467 prezesów, 1486 dyrektorów i 7385 kierowników nie ma czym zarządzać. Pracy w pośredniaku szuka też trzech byłych ministrów….” I oby tak dalej!!

          • Wiedźma pisze:

            Popyt i podaż, Senatorze ! To pierwsze jest, w przypadku pacjentów mniej więcej nieograniczone, zwłaszcza, że postęp medycyny sprawił iż żyjemy coraz dłużej, a niekoniecznie coraz zdrowiej. To drugie…. jednak od pieniędzy zależy..

    • Incitatus pisze:

      Bo to jest taśma produkcyjna i to nie staruszka Forda a współczesnego Mitsubisi! Tu samochody składają roboty i takie same stoją przy deskach. Automatyzm w każdym calu!!

    • Incitatus pisze:

      Ten utytułowany medicus ma nie tylko prawo ale i możliwości! Łatwiej jest przekazać pacjenta z oddziału na oddział i ze szpitala do szpitala niż rozpoczynać tę drogę przez mękę od początku czyli od kolejnego skierowania do kolejnego szpitala drogą, że tak powiem, najbardziej powszechną, i – cholerski świat – długaśną!
      Ale to trzeba widzieć pacjenta, nie statystyki wykonanych zabiegów! Śl.C.Ch.S jest dumne z umiejętności swych lekarzy (rzeczywiście wspaniałych!!) i ogromnej ilości przeprowadzanych w nim zabiegów! Tu jest dwukierunkowy pęd: jeden kierunek to doskonalenie zawodowe i nowatorskie metody plus znakomity sprzęt i drugi; ilościowe rekordy, rekordy, rekordy!!
      Pacjent jest tu potrzebny jedynie po to by oba trendy mogły być realizowane!! Gdyby dało się go czymś zastąpić izba przyjęć mogłaby zostać zlikwidowana a szpital zasuwałby dalej na jeszcze szybszych obrotach!!

  4. Incitatus pisze:

    A teraz mówię Wam dobranoc, bo zdaje mi się, że ktoś z domu Potockich w rodzinie jednak się zaplątał!! Łeb potężnie mnie mianowicie jak Panią Eulalię hrabinę Potocką….. boli!! U nich to rodzinne, widać jakoś genetycznie i na mnie przelazło!: ((

  5. Alla pisze:

    No to poczytałam.. Mogę jedynie dodać – obyśmy zdrowi byli; czego Państwu i sobie życzę:)
    Dobrej nocy…

  6. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Komuś może lewatywę?: )))

  7. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Senatora od rana wzieno na pieszczoty Happy-Grin

  8. Quackie pisze:

    Dzień dobry ogólne również! Ponieważ jest poniedziałek, to pogoda przepiękna, i oczywiście robota czeka.

  9. Tetryk56 pisze:

    Witam wszystkich (po cichutku) 😉

  10. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 Zaczytałam się w jakimś horrorze prawniczym długo w noc… Sad

  11. Wiedźma pisze:

    Nie wiem co z Jaśminką…..i się martwię, bo milczy jak zaczarowana:(

  12. Wiedźma pisze:

    Niebo pochmurne, w nocy padał deszcz…. to już deszczowy lipiec ? Pondering

  13. Quackie pisze:

    Kochani, muszę się sprężyć z robotą, uciekam na razie z Wyspy, oczywiście powinienem dzisiaj wrócić.

  14. Wiedźma pisze:

    Przekazuję tedy pozdrowienia od Jaśminki ! In Love i trzymajmy kciuki, żeby się Jej cierpliwość nie wyczerpała!

  15. korab1 pisze:

    DzięDobry :)) Czy ktoś z NFZ, ZUS, Ministerstwa Pracy, Finansów, Zdrowia nie rozważał przypadkiem powrotu do odbudowania Skały Tarpejskiej ? Większość problemów uległaby samoistnemu rozwiązaniu :)))

  16. Quackie pisze:

    Dobry wieczór! Praca jeszcze wre (no, coraz słabiej, ale zawsze), jednak zew Wyspy mnie przyciągnął z powrotem. No, jeszcze po drodze zaliczyłem jedno nieprzewidziane wyjście z domu…

  17. Quackie pisze:

    PS. Przy okazji – Janowicz i Kubot w ćwierćfinale (!) Wimbledonu, co oznacza, że na pewno Polak zagra w półfinale (!!). Agnieszka Radwańska takoż w ćwierćfinale.

  18. Jasmine pisze:

    Witam wieczorową porą. Hi
    Przeczytałam. W szpital byłam ponad 2 lata temu na badaniach. Mieli stwierdzić co mi jest i to im się udało. Od tamtego czasu nie miałam ataków bólu. Leki tylko przez 2 tygodnie brałam. Trzymali mnie tylko 2 dni. Od świtu do nocy badania. Wszystkie. Miałam szczęście, że w naszym powiatowym ❓ Wszystkich pacjentów traktowano po ludzku. Pani ordynator, okropna baba, nie lubiana chyba w środowisku, za pacjenta dałaby się zabić. A jak wrzeszczała na tych z Płocka którzy Jej pacjentkę, w ciężkim stanie, traktowali jak przedmiot, albo i gorzej, miło było posłuchać. 🙂
    Babcia, lat 94, po wylewie, traktowana jak królowa. Wyszła za szpitala na własnych nogach. Wszystkie Jej zazdrościłyśmy, bo na te nogi stawiał Ją bardzo przystojny rehabilitant. 😉

  19. Jasmine pisze:

    A teraz idę się rozejrzeć co nowego w sieci, bo tylko Wyspę odwiedziłam. Jeśli zamilknę, to… Wiadomo co. Albo umarłam. Innej opcji nie ma. Happy-Grin

  20. Jasmine pisze:

    Tenisy mi umilały bezsieciowy czas. Oglądałam, oglądała będę, ofkoz. Nasi Panowie w ćwierćfinale, że Janowicz to mi się nawet czasem pomyślało, bo albo odpada w tri miga, albo zajdzie wysoko, ale Kubot, to już szczyt szczęścia. Aga będzie miała ciężką przeprawę z Na Li. Odpadła Serena. Szok, ale otwiera się szansa dla Agnieszki. 🙂

  21. Jasmine pisze:

    Na dziś Dobranoc i do jutra Kochani. Buziaczki Bye

  22. Incitatus pisze:

    Dobry wieczór: )))
    Się pytam gdzie jest Skowronek, może nadto dzioba darła i ktoś Jej drobnym śrutem dmuchnął w piórka??

  23. Incitatus pisze:

    Dobranoc: )))

  24. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin Miłego dnia wszystkim Wyspiarzom Rose Cała jestem w skowronkach, bo jeszcze tylko wtorek i środa i w czwartek Święto Narodowe Delighted Czyli ustawowy dzień wolny od pracy Fala Oczywiście wybieramy się z mężem na wycieczkę Delicious

  25. miral59 pisze:

    A wracając do tematu… „Leżałam” w tutejszym szpitalu. Usuwali mi kolejnego guza. Tu jest zupełnie inaczej niż w Polsce. Nikt pacjenta nie trzyma na oddziale, chyba że stan jest bardzo poważny. Pojechałam do szpitala rano. Z córką, która zabrała samochód. Byłyśmy umówione na 9 rano. O 16 przyjechał po mnie mąż i zabrał do domu. I to był cały mój pobyt. Dostałam kartę z informacjami jak mam postępować z raną i kiedy mam się zgłosić na kontrolę. To co mnie zdziwiło, to, że nie miałam szwów zewnętrznych, a tylko wewnętrzne. Od zewnątrz założyli mi tylko taką taśmę klejącą, której nie wolno mi było ruszać. Zabronione też było kąpanie się, żeby tego nie namoczyć. Mogłam się przecierać wilgotną szmatką Weary Nie powiem, żeby to było przyjemne… Po tygodniu (chyba) poszłam do swego lekarza, który najpierw delikatnie zajrzał, czy się wszystko dobrze zrasta, a potem zdjął mi ten opatrunek i założył nowy. Powiedział też, że jak chcę, mogę prysznic wziąć Delighted

  26. miral59 pisze:

    Wiem też, że nie ma tu takiej kliki lekarskiej jak w Polsce. Ludzie za byle głupstwo podaję lekarzy i kliniki do sądu i nawet wygrywają. Co prawda słyszałam, że i w Polsce coś zaczyna się w tej materii ruszać, ale jak na razie to pojedyncze przypadki. Tu za błędy w sztuce lekarskiej można stracić możliwość wykonywania zawodu. O łapówkach nawet nie ma co mówić, bo chyba każdy lekarz by takiego pacjenta pogonił. Można za to stracić licencję i po prostu przestać być lekarzem. Poza tym, jeśli masz ubezpieczenie, nie musisz czekać w żadnych kolejkach. Tak jak ja z tą swoją operacją. Lekarz mnie zapytał jaki termin by mi odpowiadał. Jutro, za tydzień, czy kiedy? Wybrałam dogodny mi dzień i po sprawie.

  27. miral59 pisze:

    Kiedyś moja polska koleżanka miała kłopoty ze zdrowiem. Poszła do polskiego lekarza, bo po angielsku trudno jej było się dogadać. Postawił jej złą diagnozę i o mały włos, a przeniosła by się do Abrahama na piwo… Pogotowie ją zabrało i usunęli jej w szpitalu jedną nerkę. Poszła potem do tego lekarza z awanturą. Proponował jej zwrot kosztów szpitalnego leczenia i wszelkie zadośćuczynienie, żeby tylko nie szła z tym do sądu. Wiedział, że koszty, które by poniósł, przerosłyby to co mógłby jej zapłacić po takiej umowie.

  28. miral59 pisze:

    Wydaje mi się również, że to że tutaj wszyscy są mili dla pacjenta wiąże się z kasą. Ja nie muszę iść do tego konkretnego szpitala. Mogę iść gdzie indziej. I to ten inny szpital, czy lekarz na mnie zarobi. A zarabiają krocie. Mój lekarz rodzinny pracuje w szpitalu na etacie. Dorabia w swoim prywatnym gabinecie. Czasami zdarzają mu się „poślizgi” w prywatnym gabinecie, bo miał jakiś pilny przypadek w szpitalu i nie mógł normalnie wyjść z pracy. Prywatni pacjenci,niestety, muszą czekać. I nie ma tak, że na szpitalnym sprzęcie robi swoim prywatnym pacjentom badania. Część ma swego sprzętu, kupionego za własne pieniądze, a to co było za drogie na jego kieszeń, to pacjentów wysyła do szpitala na badania. I to co tutaj też jest normą. Lekarz nie wystawia diagnozy z sufitu. Na wszystko musi mieć „podkładki”, czyli wyniki badań. Oczywiście nie mówię o jakimś przeziębieniu, ale gdy jest coś poważniejszego…

  29. miral59 pisze:

    I jeszcze jedno co mi się przypomniało. Tu u lekarza nie rozbieram się do pasa, jak w Polsce. Kiedyś śmiać mi się chciało, jak lekarz mnie przepraszał, że musi włożyć stetoskop pod bluzkę, bo coś tam słyszy, ale niewyraźnie i chciałby tą słuchawką dotykać bezpośrednio skóry dla lepszego efektu Overjoy Kto się w Polsce przejmował moim wstydem!!!! Mam się rozebrać i koniec…
    Nie zapomnę, jak przed operacją w Polsce robili mi EKG. Do gabinetu zabiegowego wprowadzili najpierw mnie, potem taką starszą panią. Powiedziałam, że niech dla niej najpierw zrobią to badanie, ja spokojnie mogę zaczekać. Jaka byłam potem zadowolona ze swojej galanterii Delighted Tylko zdążyli podłączyć kobietę do aparatury, do zabiegówki weszli moi koledzy, bo pielęgniarki zgłosiły wcześniej zatkany zlew. Tej kobiety nawet nie zastawili parawanem!!! Fakt, że koledzy nie zwracali na nią uwagi. Pogadali ze mną, zreperowali co trzeba i poszli. Gdybym skorzystała z prawa do pierwszeństwa, to bym tam leżała rozebrana do połowy i koledzy mieliby widoki. A jak ich znam, to jeszcze specjalnie by podeszli jak najbliżej i zagadali…

  30. miral59 pisze:

    No to sobie popisałam Happy-Grin Miłego wtorku życzę Happy-Grin I dobranoc Spanko

  31. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Na grzyby, na ryby!!: )))

  32. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Się przywitam i spadam, bo mnie papierzyska przywaliły 🙁 Półrocze kochany Senatorze, półrocze.. a i wspólnotowe rozliczenia. Jak się obrobię, to se dzioba drzeć będę, a i fruwać, też 😉
    Na razie trzymajcie się, jutro będzie lepiej, a może już po południu?
    Buziaczki

  33. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! przywitam się i lecę omijając kominy. Delighted Ale wrócę…. Bye

  34. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Zaspałem, pewnie po winie, robota w lesie… Przy okazji łazienka okazała się nie być dla ludzi, tylko ludzie dla łazienki, która jak wiadomo jest po to, żeby błyszczeć. Od rana jakoś tak niehalo. Wrócę, jak popracuję i może humor mi się trochę poprawi…

    • Tetryk56 pisze:

      Witaj!
      Wytłumacz pani Q., że jak korzystałeś to rozświetlałeś ją cała swym osobistym blaskiem – no ale nie można przecież całego dnia przesiedzieć w łazience…
      Overjoy

    • Incitatus pisze:

      Witaj, Mistrzu Quackie. Tegom jeszcze nie robił jak żem żyw!
      Zmarnowałem całe życie?? Weary

  35. Jasmine pisze:

    Witam serdecznie bardzo. Hi
    Sny o lataniu dla zakochanych tylko ❓ Dawno temu, dziecięciem będąc gonił mnie pirat. Taki prawdziwy, chustka na głowie, opaska na oku, broń w dłoni i wszystko co przynależne piratowi posiadał. Nie wyglądał na mi życzliwego. Uciekałam, dobiegłam do przepaści i poleciaaaałam. Obudziłam się na podłodze. Na szczęście kołdra spadła przede mną i miałam miękkie lądowanie. Czego, w razie gdyby, i Wam życzę. Delighted

  36. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Tak się zastanawiam, bo nie doczytałem, czy rezolutny młodzian, dostał na piśmie odesłanie babci do domu przez najjaśniejszego doktora wielokrotnie zrehabilitowanego ???

    • Incitatus pisze:

      Tego to i ja nie wiem, bo dyskusja przeniosła się w rejon dla mnie niedostępny! Ale chyba tak, wyglądał na takiego co nie popuści!

  37. korab1 pisze:

    Ogólnopolskie DzięDobry :)) Sława potrafi rozświetlić, nawet pomieszczenia bez okien :))

  38. Jasmine pisze:

    Witam ponownie. 🙂
    Przyznaję, że byłam pełna obaw przed tym meczem. Li Na to świetna zawodniczka, ale Agnieszka i tym razem okazała się od niej lepsza. OkOk Cheers

  39. Wiedźma pisze:

    Dobry wieczór ! 🙂 Kto chce zmienić wycieraczką ? Delighted

  40. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Wróciłem, ale jeszcze wściekłość na pogodę wydycham wszystkimi porami. Jedna burza po drugiej przechodzą, a ja co komputer włączę, to go wyłączam, dzięki czemu praca jeszcze w polu, bo nie w lesie. Poza tym mnóstwo drobiazgów, przez które czas ucieka tysiącem dziurek, zamiast żeby jedną dużą, łatwą do zatkania.

  41. Wiedźma pisze:

    Pięterko gotowe….. zapraszam Wink

Skomentuj Wiedźma Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)