
Półwysep Howth.
Od północy zatokę Dublińską, nad którą rozłożyło się miasto, ogranicza duży i malowniczy półwysep. W odróżnieniu od generalnie płaskiego terenu samego Dublina, przechodzącego płynnie w płytkie wody zatoki, podczas odpływu ukazujące ogromne połacie mokrego piasku, półwysep Howth jest upuszczoną przez celtyckich bogów górą, której najwyraźniej nie zdołali donieść do położonego bardziej na południe masywu Wicklow. Z takich czy innych powodów samotna góra chroni zatokę od północnych sztormów i pozwala mieszkańcom stolicy chwalić się, że tam też występują klify, bardzo charakterystyczne dla innych wybrzeży Irlandii.
Malutka skalista wysepka obok półwyspu nosi nazwę Oka Irlandii. Jak często tu się zdarza, poetyczna nazwa powstała ze zniekształcenia fonetycznego pierwotnych nazw, najpierw celtyckich, a potem wikińskich. Naprzeciwko wysepki znajduje się dubliński port jachtowy, zabezpieczony rozległymi falochronami mogący pomieścić wiele jachtów a także nieduże statki.
Od portu wokół półwyspu prowadzi wygodna, szeroka ścieżka turystyczna, dość wysoko nad morzem – czasem wręcz niebezpiecznie blisko krawędzi! – czasem ginąca w tunelu porastającego wzgórza krzewu pokrytego nieprawdopodobną kołderką żółtych kwiatów. Pod tą uroczą kołderką kryło się jednak mnóstwo twardych kolców. Najprawdopodobniej był to żarnowiec miotlasty.
Góry Wicklow i Glendalough
W sobotę udaliśmy się na dalszą wyprawę. Na fotce z lotu UFO widać w lewym dolnym rogu brązowe plamy. To skraj pasma górskiego Wicklow, wyróżniającego się barwą pokrywających je wrzosowisk. Góry, choć niższe, wyglądem i wysokością względną przypominają Bieszczady – z tą różnicą, że zamiast borówkowych połonin występują tu wrzosowiska.
Centrum tych gór jest ważnym miejscem najdawniejszej historii Irlandii, a właściwie wg ówczesnej nazwy – Hibernii. Tu, w centrum gór, w malowniczej dolinie Glendalough w VII w zamieszkał mnich pustelnik, późniejszy św. Kevin, a jego sława i przykład prowadziły tu kolejnych mnichów którzy zapoczątkowali tu klasztor (jeszcze w czasach wikińskich najazdów!). Klasztor wkrótce rozkwitł, w XII wieku był już siedzibą diecezji.
O zagrożeniach czyhających na budowniczych może świadczyć fakt, że wejście do wieży znajduje się kilka metrów nad ziemią – po wciągnięciu drabin i zablokowaniu drzwi można w niej było przeczekać napaść zbrojnych rabusiów.
Obecnie pośród zachowanych resztek klasztoru rozciąga się rozległy cmentarz, użytkowany chyba od czasów św. Kevina do co najmniej początków ubiegłego wieku. Turyści, którzy zwiedzą szacowne ruiny i skorzystają z kramów i kramików oferujących wszystko, co się da przy okazji sprzedać, mają jeszcze do dyspozycji trasę turystyczną wzdłuż dwu jezior, od których miejscowość wzięła swoją nazwę.
Poza zespołem zabytkowym Glendalough góry Wicklow nie zachęcają do pieszych wędrówek. Stosunkowo duże obszary (najczęściej dolinki) są terenami prywatnymi niedostępnymi dla przygodnych turystów. Taki jest np. status jeziora Lough Tay, leżącego w bardzo malowniczej dolinie o stromych brzegach, na które można sobie tylko popatrzyć z góry, aby dostrzec podobieństwo kształtu jeziora do pinty ciemnego piwa, słynnego produktu posiadaczy tego terenu – rodziny Guiness. Natomiast trasy wiodące graniami są nieefektowne, długie i pozbawione schronisk. Te góry najwygodniej zwiedzać na rowerze…
Plażowa niedziela
Korzystając z wciąż pięknej pogody (tylko w górach było stale nieco chmur) następnego dnia pojechaliśmy na piaszczystą plażę na północ od Howth. Jest to jedyny fragment wybrzeża w pobliżu Dublina, gdzie koło siebie występuje suchy piasek na brzegu i możliwość kąpieli w morzu – gdzie indziej albo plaża kamienista, albo płycizny nie pozwalają na kąpiel. Ze względu na trwającą wciąż „anomalię dekady” plaża była dość zatłoczona. Na szczęście jest dość rozległa, i znaleźliśmy miejsce aby się na parę godzin rozłożyć i skorzystać z kąpieli słonecznej i morskiej. Wkrótce po południu byliśmy już podpieczeni, a w decyzji o ewakuacji utwierdził nas swąd rozkładanych w pobliżu grilli. Ten zwyczaj jest tu tak powszechny, że np. w rezerwatach górskich pojawiły się oficjalne tabliczki „NO BBQ!” – czyli zakaz grillowania.
Kolejką do Bray
Ostatnią wycieczkę zrobiliśmy sobie korzystając z szybkiej kolejki podmiejskiej DART – pojechaliśmy kilkanaście kilometrów na południe, do niewielkiego, ale uroczego miasteczka Bray (na samym dole zamieszczonego zdjęcia satelitarnego). Oprócz spaceru nadmorską drobnokamienistą plażą (lub dobrze utrzymanym bulwarem wzdłuż niej) miasteczko posiada jeszcze jedną atrakcję: górę Bray Head (241 m n.p.m.), wznoszącą się tuż nad nim i jednocześnie tuż nad morzem. „Ozdobą” szczytu jest betonowy krzyż, będący ponoć celem tłumnych wielkopiątkowych procesji. Na szczęście nie było tam wielu ludzi; szkolna wycieczka zeszła właśnie, gdy my wchodziliśmy na ścieżkę. Zabawne było oglądanie z góry kolejki, która odcinek Bray – Greystones pokonuje dzięki kilku tunelom przebitym w skałach klifu i dla obserwatora z góry pojawia się niespodziewanie, by zaraz nagle zniknąć.
Wycieczka może nie była odkrywcza ani nawet specjalnie pouczająca, ale stanowiła bardzo miły relaks.
.
Zapraszam do wędrówki po okolicach Dublina! 🙂
Witaj Tetryku. Piękne slajdy, doskonały do nich komentarz. Widać że lubisz zarówno morze jak i góry, a i oko do szczegółów też masz. Tu wrzosy, tu żarnowiec, cisa też znalazłem, poczciwa, w jedną stronę wiatrami wygięta sosna też jest i ludziki na plaży w ilości starczającej by tłumek utworzyć też są! Zabrakło mi jeno powszechnie występującego na styku dużej wody i lądu na dodatek klif tworzącego, jednego niezwykle pospolicie rozpowszechnionego w takich miejscach wszędołaza – wędkarza mianowicie!
Za Cerunnosa i Odyna nie uwierzę by żaden z potomków Tuatha de’ Danann nie zajmował się w chwilach wolnych od picia piwa wędkowaniem w rybnych przybrzeżnych wodach Zielonej Wyspy! Jest to rzecz niemożliwa, niespotykana i niewyobrażalnie rzadka, albowiem nawet tam gdzie woda z gorąca paruje i tam, gdzie dwumetrowy lód się tworzy, wędkarze są zjawiskiem równie naturalnym jak fazy księżyca!!
Czując zatem niejaki niedosyt informacji pytam grzecznie a cichutko – co z nimi??
Widocznie tamtejsi wędkarze wolą łowić z łódki
A ta na zdjęciach była 
Niby z której, z żaglowego jachtu??: (
Tego nie zrobi nawet najgorszy wędkarski patałach!! No, chyba że zdesperowany ale i tak ze wstydu ukryłby się w nieprzeniknionych ciemnościach! Widywałem indywidua próbujące wędkować z zakotwiczonych przy brzegu żaglówek ale to przecież nie wędkarze, to byli przypadkowi trzymacze kija!: (( Hańba im!!
Dlaczego hańba im, Senatorze ? czy łowienie z łódki to grzech przeciw dobrym, wędkarskim obyczajom ???
Z łódki w ruchu, np. pod żaglem – to i grzech i wykroczenie 😉
Ale na kotwicy?
A ja widziałam jak łowili z płynącej motorówki (czy kutra?). Czy jest jakaś różnica? Bo mnie się wydaje, że to to samo
Ale wędkarzem nie byłam, nie jestem i raczej już nie będę, więc się nie znam na tym… 
Hm, ja na wschodnim wybrzeżu też wędkowałem z płynącej motorówki i o ile mi wiadomo, szyper był w zgodzie z przepisami?
Inne zapewne są zwyczaje i przepisy na amerykańskim morzu, a inne na mazurskich jeziorach …
Chyba nie tylko na amerykańskim morzu, ale i na jeziorach. Na Lake Michigan widziałam jak łowili z motorówki. Oczywiście nie gnali z zawrotną prędkością, ale wolniutko płynęli…
Może Senator, jak się pojawi, wniesie coś więcej do tematu???
Powinien, bo ja jestem zupełnie „zielona” w tym temacie
Miral, wędkowanie z łodzi motorowej będącej w ruchu to tak zwany trolling. Rozpędzona łódź ciągnie za sobą sztuczną przynętę (przynęty), nabrane drapieżniki atakują ją, a do wędkarza należy wywleczenie zdobyczy. Mechanizacja sprzętu doprowadziła już do tego, że wystarczy przesunąć na specjalnie skonstruowanym kołowrotku taką wajhę lub nacisnąć guzik i elektryczny motorek sam wciągnie zdobycz! Równie etycznie można głuszyć ryby dynamitem!: ((
Do Tetryka. Każdy kraj ma własne przepisy, ba, nawet nie kraj, a region, ba może być i tak, że odrębne przepisy ma pojedyncze łowisko!!
Quackie, uprawiałeś tzw. trolling o którym już wspomniałem. To łapanie jedynie drapieżnych ryb. Spróbuj tak złapać lina!: ))
Kiedyś na polskich wodach śródlądowych było to surowo zakazane, a każdy ciągnący za łodzią przynętę uważany był (i słusznie) za podleca hańbiącego się mięsiarstwem, bo durne szczupaki łapały się same! Dziś jest to już dozwolone, ale i tak wiele okręgów wędkarskich utrudnia jak może życie padalcom łapiącym „na dorożkę”, bo tak to kiedyś nazywaliśmy! Co może być dopuszczalne na bogatych w drapieżniki wodach mórz i oceanów powinno być surowo zakazane na przełowionych i skłusowanych polskich łowiskach gdzie dziś szczupak 60 cm to prawie okaz! Kiedyś „metrówka’ nie budziła specjalnych sensacji!
Polskie wody dziś są prawie puste! Ja pamiętam co pływało w nich pięćdziesiąt lat temu. W dobrym miejscu wystarczało dziesięć rzutów błystką by zejść z łowiska z kompletem (4 szt.) szczupaków! Dziś na zawodach spiningowych, ot, Mistrzostwa Polski np, pięćdziesięciu najlepszych w Polsce specjalistów tej metody potrafi wyjąć z wody – po paru godzinach jej biczowania – dziesięć szczupaków i kilkaset okoni o rozmiarach budzących wstyd i politowanie!!
Na kotwicowisku przy brzegu to normalnie nie wypada i nie chodzi o jakieś surowe przepisy, zwyczajnie – wędka nie chce współpracować z osprzętem jachtu nieprzystosowanego do tego zajęcia. Po drugie i samemu wędkarzowi wygodnie nie jest, a po trzecie nie na wszystkich wodach dozwolone jest wędkowanie z jednostek pływających, nawet gdy robią za tymczasowy pomost! No i jakoś nie bardzo widzę sens w narażaniu siebie i innych na kontakt z ostrymi przedmiotami w niemałym zwykle tłumku innych cumujących!
Wędkarstwo nie jest obce Irlandczykom, spacerując po centrum natknęliśmy się na sklepy ze sprzętem wędkarskim; widać było także oferty wędkarskich wypraw. W akcji jednak żadnego nie widziałem.
Nie znam się na wędkarstwie, ale wydaje mi się, że moczenie kija w miejscach licznie odwiedzanych przez turystów i spacerowiczów nie jest najlepszym pomysłem. Kto chce wędkować w morzu, raczej wypływa na horyzont, albo udaje się w głąb kraju szukać łowu w górskich potokach i jeziorach.
Wędkowanie z klifowych brzegów jest niezwykle popularne wszędzie tam, gdzie można na klify wejść bez specjalnego ryzyka. Pod takim brzegiem jest zawsze głęboka woda a w głębokiej są największe ryby. Nie wymaga drogich łodzi, nie wymaga wielogodzinnej wędrówki w poszukiwaniu ławic ryb. Sport wędkarski jest powszechny jak świat długi i szeroki, ale rozumiem, że jako niezainteresowany taką formą rekreacji czy wyczynu nie zwracałeś na to specjalnej uwagi. Obrazy przywiezione przez Ciebie z Irlandii są zaiste godne podziwu.
Senatorze, ale wędkowanie klifowe uprawia się u podnóża klifu, czy też z góry? Bo jeżeli to drugie, to jakieś kilometry żyłki musiałyby wchodzić w grę?
Chętnie skorzystałam z zaproszenia
Cudna wędrówka!!!! Aż żal, że uczestniczyłam w niej na siedząco
Jako komentarz mogę tylko

Dzień dobry: )))
Dzień dobry
Kolorowych snów, Mirelko ! 🙂 może zawędrujesz do Tary ? bo wędrownik z Ciebie wprawny i zamiłowany !
Idę śnić o Irlandii
Miłego dnia Wam życzę 
Dzień dobry: )))
Tak już??: ((
Witaj!
Opowiedz, co ci się przyśniło!
Chętnie bym opowiedziała, ale nie pamiętam
Dzień dobry… Się zgrzałam, nogi już mnie bolą od łazikowania po tych górach wśród krzewów żarnowca i kwiecia powodzi. Pokłuta przez osty, z zadyszką. I to od samiuteńkiego bladego świtu 😉
Ukojeniem jest ten wód błękitu, rozciągający się od górzystego przez kamienisty, schodzący do piaszczystej – ciepłej plaży… W ten równie, jak wczoraj, zimny poranek Dolnego 😀
Dziękuję Tetryku za fundnięcie przepięknej podróży.. I ja tam byłam /a może i nie??/ miód i wino /czytaj piwo/ piłam 😀
PS Ja chcę na ten samotny biały żagiel, co to go z dala widać!!!
No tak;..męska rzecz – dognać w biegu i uśmierzyć grzywy fal…

Witaj ! Jak ładnie, Skowronku opisałaś swoje wrażenia !
Ciekawe czy w takim domu z murowanym dachem było cieplej 😀 Na pewno bezpieczniej /tak myślę/. Kamień czym był wiązany, i jak to od środka wygląda? Można było wejść do wnętrza, Tetryku??
Konstrukcja dachu w zasadzie nie różniła się od konstrukcji ścian, stąd tak duże nachylenie dachów. Płaskie obłamy kamienne, układane (co mnie zdziwiło) na płasko, a nie pod skosem, połączone zaprawą zapewne wapienną – czy były jakieś dodatki wzmacniające nie wiem. Dodam tylko, że konstrukcja dachu była w pełni samonośna – tam nie było żadnych drewnianych belek podtrzymujących ani dźwigarów.
Dostępne jest wnętrze jednego z zachowanych w całości budynków – pusta kamienna grota z małymi okienkami, brak śladów zabudowy wewnętrznej – zapewne była ale uległa zniszczeniu przez czas, najeźdźców lub wandali. Być może zresztą, że ten budynek jest rekonstrukcją (doczytałem się, że jeden z nich został zrekonstruowany na podstawie 18-wiecznych szkiców).
Dzięki 🙂
Dzień dobry! Mur na zdjęciach w pierwszym zestawie jest w takim stanie, że po prostu musi pamiętać Wikingów, nie ma siły.
Góry faktycznie całkiem jak Bieszczady… ale tak blisko morza? W Irlandii można najwyraźniej mieć dwa w jednym.
Co do plaż, to bardzo mnie ciekawi, jaka jest temperatura wody w morzu? Bo u nas owszem, piasek nieporównanie ładniejszy, zwłaszcza na półwyspie (np. na plaży w Chałupach od pełnego morza), ale już do morza chcąc wejść, to trzeba mieć samozaparcie morsa.
Wieże i w ogóle budowle wspaniałe, aż się człek spodziewa jakichś leprechaunów albo innego bohatera eposów w stylu Finna McCoola.
Mogę tylko powiedzieć, że w ten konkretny dzień woda była bardzo przyjemna, nawet pierwsze zanurzenie nie było większym problemem, a o samozaparciach w moim przypadku raczej mowy nie ma – nie jestem miłośnikiem pływania wpław 😉 .
Mury kamienne stare i najnowsze, widać w Irlandii wszędzie. Budulca pod dostatkiem, a i tradycja zobowiązuje. Te nadbrzeżne sprawiają jednak wrażenie autentycznie starych – przywodzą na myśl czasy, kiedy morze bywało źródłem rozbójniczego zagrożenia. Od góry, od współczesnych rozbójników posiadłość jest chroniona symbolicznym niskim murkiem albo wręcz współczesną siatką.
Lepperchaunów widziałem mnóstwo – ale żaden z nich nie mieszkał pod kamiennym murem; wszystkie gnieździły się na półkach licznych sklepów z pamiątkami
Hihi, leprechauny wiedzą, gdzie można się spodziewać większej kasy…
Witam porannych!
Cieszę się, że się nasza opowieść spodobała.
PS. Co komu pisane, to go nie minie. Wczoraj po cudownym odnalezieniu korzystałem triumfalnie z czytnika, odłożyłem na biurko, dzisiaj biorę do ręki, włączam, a tu na ekranie kaszka – najwyraźniej ktoś lub coś go uszkodziło, nie wiem, ja sam jakimś cudem (w składzie porcelany), czy może któryś z Juniorów niebacznie, przyznać się nie przyzna… W każdym razie Mojry okazały się nieubłagane.
Zrozumiał, że już go nie lubisz…
Ależ lubię i darzę sporym sentymentem, pomagał mi profesjonalnie i przydawał się prywatnie! Niestety, przyszedł czas na niego…
Witaj Kwaku… chyba wykrakałam, że Twój czytnik chciał sie z Tobą pożegnać….
Tak… Chciał ukryć się w kąciku i odejść po cichu, a ja go wyciągnąłem i kazałem spędzić ostatnie chwile na widoku…
Dzień dobry ! 🙂 z przyczyn zawodowych nie mogłam wybrać się na wyprawę do Irlandii, którą moi znajomi zorganizowali jakiś czas temu. Do dziś tego żałuję 🙁
A oni włóczyli się po Zielonej Wyspie przez cały miesiąc….
Trzeba było walnąć robotą. Przecież nie zając 😀
Jeszcze polecisz Wiedźminko.. Chcieć, to móc (?) 😀
Piękne dzięki Tetryku za wyprawę po okolicach Dublina…

Cieszę się, że się podobało!

Czyż tak cudowna wycieczka mogłaby się nie podobać?
A do tego tak opisana!!!! 
Dzień dobry Wyspiarze!!!!
Dzień dobry!
Witaj, Mirelko! 🙂
Witaj Mirelko
! Wyspałaś się ? pogoda nie dokucza ?
Witajcie
Wyspałam się dokumentnie, bo spałam aż do 6:15
Czyli trochę dłużej niż zwykle
Zawsze przed wolnym dniem zapowiadam, żeby przed 9 rano mnie nie budzić, bo będę spała długo… A potem o 6 rano otwieram oczki i nie chcą mi się z powrotem zamknąć
No i wstaję…
Miłego popołudnia życzę
Pogoda dokucza, ale trochę inaczej niż Wam… Gorąc i deszcze
Dziś ma być też deszczowo, ale zimno (19C) to trochę odpoczniemy 
Zimno? Przy dziewiętnastu?? Oddam Ci moje nocne 5°C 😀
5C to prawie przymrozek
AŻ tak zimno to u nas nie ma
Podmuchałabym do Was nasze ciepełko, ale boję się, że przy okazji deszczu nadmucham. A do tego to chyba nie tęskno 
Wczoraj w Chicago było święto. Drużyna Chicago Blackhawks zdobyła Puchar Stanleya i z tej okazji urządzono paradę. Oglądałam w telewizorni, bo jakoś nie mogłam się zdecydować na osobisty udział. Z tego co mówili było ponad 2 miliony ludzi… Kilka osób z objawami przegrzania zabrało pogotowie, kilku innych po udzieleniu pomocy zdecydowało się zostać na imprezie. Nie lubię tłoku…
A to przeciekawe. Puchar Stanleya to trofeum hokejowe, prawda? No i hokej, rozgrywany na lodzie – a tu takie upały. Niezły kontrast!
Tak. Puchar Stanleya to hokej. Liga NHL, czyli amerykańsko-kanadyjska. A co do upałów… Tutaj są lodowiska czynne cały rok i upały im nie szkodzą
Nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia… Cudowne widoki… Obejrzałam chyba ze cztery razy
Moje zboczenie dało znać o sobie
Wypatrzyłam mewę na 18 zdjęciu w pierwszym zestawie. Nie mogę przybliżyć i zobaczyć dokładnie jaka to mewa
ale jest…
Próbowałem ci tę mewę wyciąć z oryginalnego zdjęcia, ale niestety ptaszysko nie dość, że latało daleko od traw, na których zdjęcie jest ogniskowane, to jeszcze złośliwie skrzydłami machało!

Trudno
Ale dziękuję za Twój włożony trud
Ptaki mają to do siebie, że ciągle w powietrzu machają skrzydłami (chociaż nie wszystkie) i ciężko im zrobić dobre zdjęcia
Ale jak ktoś uparty…
Dzień dobry 🙂 Czuję się dopieszczony, zarówno wizualnie [super widoczki] jak i poglądowo, piszecie z Miralką dosłownie gotowe przewodniki i to niezwykle wyczerpujące 🙂
Dzień dobry Miśku
Czujesz się dopieszczony i chcesz przy okazji dopieścić innych
Nie chcę, żeby to wyglądało, że się kryguję, ale uważam, że moje opisy do pięt nie dorastają Tetrykowym

E tam, Mirelko – ja odnoszę wrażenie odwrotne. Twoje fotoreportaże czytam zawsze z większym zainteresowaniem, niż własne!
Skromność ponoć jest ozdobą dziewczęcia, ale bez przesady!
Moje czytasz z większym zainteresowaniem, bo jest to coś nowego, a swoje przygody już znasz
Na temat zdjęć się nie wypowiadam, bo nie pokazujemy tych samych obiektów, więc trudno dwie różne rzeczy ze sobą porównywać. Głównie chodzi mi o tekst, sposób przedstawiania tego, co się widziało. Ja jestem gadułą, ale nie mam takiego zasobu słów, ani talentu do pisania. I tu widzę ogromną różnicę
I nie jest to kokieteria z mojej strony, a święte przekonanie…
Nie potrzebnie się krygujesz Mirelko, Twoje fotoreportaże, są równie dobre jak Tetryka, jesteście oboje mistrzami w tej dziedzinie 🙂

No to jestem szczerze zdziwiona i to bardzo
Nigdy nie miałam o swojej pisaninie zbyt wysokiego mniemania…
Cichajta gaduło!! Nie marudzi, jeno kolejną wyprawę opisuje
Opisuję, tylko wolno mi idzie, bo nie za bardzo mam czas na to.
Myszką jestem, myszką jestem…

Się napracowałam i padam na nos.. Dobranoc Kochani i do..?? Wiadomo – bladego świtu 😀
PS Panie Q!!?? Pan wiesz
Wiem.
Dziędobty i Dobranoc :)) Podłączyli mnie :))))
Aż tak długo Cię podłączali, Stateczku ? A może razem z Jaśminką gdzieś się schowałeś
?
Wymieniają rury CO na moim osiedlu, jak zwykle przy takiej okazji
kaparka zerwała kabel internetu :))
To miłej i spokojnej nocy wszystkim

Chociaż u mnie dopiero 14
Deszcz siąpi, 10 stopni, zanurkować pod kołderką ?
Dzień dobry 😀 Ta mała mnie obudziła 😀
A tak prawdę powiedziawszy – balanga u sąsiadki.. Dopiero padli.. I co ja mam z nią zrobić??
Odstrzelić
Moi sąsiedzi jeszcze balują, ale już niedługo. Jak mnie wnerwią, bo nie przestaną, to po prostu zadzwonię na policję i niech ona się z nimi użera
I tak balują ponad godzinę dłużej niż mogą. Wystarczy 
Trza kupić strzelbę i wzorem Senatora.. pif paf 😀
Dokładnie
Aby celnie, żeby potem zeznań strony pokrzywdzonej nie było 
ależ Mirelko…. ona tylko dostanie za swoje
Dzień dobry
Ciebie obudziła, a mnie spać nie daje 
No właśnie 😀 Myślałam, że już się ułożyłaś na górce
Zaraz się kładę
A sąsiadów ktoś inny uciszył, nie musiałam nigdzie dzwonić 
Senatora też kopara odcięła??
A może posłuchał małej i kopara mu opadła
Porażony melodyjnością piosenki zastygł i nie da rady kliknąć w klawisze 
Na dzisiaj zapowiedział trzecią część!! Zatem musi się pozbierać – w całość 😀
Ale jeśli ma to już napisane, to nie musi się za bardzo wysilać
Wystarczy kliknąć tu i ówdzie i po sprawie
Chyba że go ta niemoc po wysłuchaniu piosenki na dobranoc opuści 
Oczywiście, że trzecia część będzie. Koło siedemnastej, jak tradycja nakazuje!
Dzień dobry: ))) Mój Boże, o tej porze!!??? Może wezwać pogotowie albo choć straż pożarną??
Pamiętamy tę koparę u Senatora, prawda Skowronku ?
Ryła, psiakość!!: ((
Idę w domowe spa, coby się rozgrzać… Bo jestem jak sopel lodu 🙁 W czerwcu?? A jednak.. 😀
PS Byłam na blogu Graszki.. Zamyka go. Szkoda, ale Ją rozumiem.
Zawsze szkoda, gdy coś się kończy… Szczególnie jak się to coś lubiło…
Ale zaczynać tak z samego rana, to nie uchodzi 
Gdyby nie to, że jest u Ciebie wcześnie rano, zaproponowałabym Ci coś mocnego i dobrego na rozgrzewkę
Witam Panią: )) Jak ja bym się stale kłopotał co uchodzi a co nie, to już dawno by mnie kłopoty do grobu wpędziły!: )
Dzień dobry Senatorze…. bo każdy ma swoją, wewnętrzną miarę, prawda? A przynajmniej… powinien mieć
Witaj, Wiedźmineczko: ))) Święte słowa, święte słowa Acani!
Witaj Skowronku… zajrzałam do Graszki, mówi, że nie będzie pisała przez wakacje… a potem, też nie wiadomo.
Nie umiałabym pisać tak jak Ona…
A ja tak narzekać!
DzięDobry :)) Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija ! Na dodatek Boże Narodzenie tuż, tuż…………
Cześć, Stateczku: ))) Fantastyczny jest ten Twój nieustający optymizm!!: ))))
Witaj:)) „Bo ja szę czeszę byle czym”, jak śpiewał pewien muzykant którego nazwiska nie pomnę :)))
Szczególnie raduje mnie ta wieczna pewność, że jak już mamy za sobą Wielkanoc to bez wątpienia przed sobą Boże Narodzenie!: )))
Dzień dobry. Pogodnie, ale wietrznie i jakby z widokami na jakieś pogodowe perturbacje, chyba że ja się już nie znam na pogodzie. MarWoj dzisiaj świętuje, orkiestry wojskowe mają maszerować, a Prezydent RP – ponoć zaszczycać.
Dzień dobry ! Zaczytałam się, zamiast przywitać !
Pół miasta dziś zamknięte, bo znaleziono wielką bombę i trzeba ją wydobyć i wywieźć…. tyle lat po wojnie…. 🙁
A właśnie czytałem. Pół tony skorodowanej śmierci.
Nadodrzańska część miasta ( port, stocznie i in. zakłady przemysłowe) były obiektem alianckich nalotów dywanowych …. po zabudowie została głównie kupa gruzów. to dlatego mamy najnowsze Stare Miasto odbudowywane wg starych planów… a część jest jeszcze w tracie budowy.
… a most Długi to najkrótsze połączenie lewo i prawobrzeżnego Szczecina 🙂
A, czyli jest szansa, że to angielska albo amerykańska bomba.
Może akurat pierdyknie??: )
Widziałem, że już ją wyciągnęli na ląd. Teraz to chyba żeby po drodze.
Po drodze to już nie taka atrakcja!: (
A swoją drogą, tak mi teraz przyszło do głowy, dlaczego właściwie taki szpej przewozić lądem? Czy nie byłoby bezpieczniej załadować na jakąś barkę, przeciągnąć na któryś z morskich poligonów, albo chociaż na jakieś szersze miejsce na Zalewie Szczecińskim, i zdetonować pod wodą? Nie znam się oczywiście, więc jeżeli ktoś zna powód, dla którego lepiej jest wozić półtonową bombę po polskich drogach, pełnych wybojów, przez miasto z zabudową, to ja chętnie też poznam,
Odpowiedź jest krótka i zwarta – „A cholera jego wi!!”
No, jak Senator się nie pokusi o odpowiedź… to już nie wiem, kto mógłby.
Jednak nie aliancka – „Bomba okazuje się niemiecka. Typ Herman. Ma zapalnik. Miała służyć do wysadzenia mostu – informuje wojewoda.”
Może oddać Niemcom, co niemieckie, i niech sobie radzą sami?
Witajcie: ))) Tam, wyżej, macie moi Mili nieco wyjaśnień wędkarza-praktyka a i filmik poglądowy co do wędkowania z brzegu morza pośród plażowiczów w koło łażących!: ))
Oglądałam Senatorze…. dzięki Tobie może wyrośnie ze mnie wędkarz – teoretyk
Ale już wiem, że wędkarstwo to rodzaj sztuki 🙂
Ha, różne rzeczy na plaży widziałem, ale wędkarzy nie. Może dlatego, że w Gdyni zaraz obok plaży jest marina i Skwer Kościuszki, i wędkarze owszem łowią, ale z betonowego pirsu, bo tam i głębiej, i wędkę wygodniej rozstawić. A mewy liczące na nieprawy łup łażą koło nich, po dachach samochodów etc.
Mości Quackie, szanujący się wędkarz szerokim łukiem omija Trójmiasto!! Przyczyny są różne, a jest ich wiele. Szanujący się wędkarz ma do wyboru wiele kilometrów polskiego wybrzeża! I sobie wybiera!
Jako że nie wędkuję, to przyczyn nie znam, aczkolwiek mogę się domyślać; permanentne zanieczyszczenie akwenu w pobliżu portu na ten przykład, jak sądzę. Swego czasu znajomy z Poznania co sezon wyprawiał się na belony (bellony?) do Władysławowa. Szwagier też kiedyś wędkował pełnomorsko, wypływając z tegoż Władka.
Nie mówiąc o całej reszcie dalszych miejscowości.
Trafiłeś Acan w dziesiątkę.
No i przypuszczam, że Dublin podobnie szanujący się wędkarze traktują 🙂
Podobnie!: )
Witajcie!
Z filmiku zadziwił mnie najbardziej dublet – wyglądało, jakby ta większa ryba sama wyszła na plażę nie chcąc opuścić tej zahaczykowanej – wszak wirtuoz nie operował dwiema wędkami na raz?
może to miał być obiad dla tej drugiej ?:)
Miał branie jednocześnie na dwu przyponach jednej wędki! Farciarz!!
No, zgodnie z obietnicą zapraszam „w Magadan!”: )
Piętro jest a mnie gonią na spacer!