« BARD..... NA NIELUDZKIEJ ZIEMI... »

Okolice Dublina

DublinNawet najprzyjemniejsze miasto lepiej smakuje, gdy się od czasu do czasu popatrzy na nie z pewnego dystansu. W miarę możliwości (głównie wolnego czasu naszych wspaniałych Gospodarzy) odbyliśmy też kilka wycieczek po okolicach. Abyście, drodzy czytelnicy, mieli niejaki pogląd, gdzie byliśmy, zamieszczam (tym razem dzięki uprzejmości Google.maps) widok miasta i okolic z lotu UFO.

 

 

Półwysep Howth.

Od północy zatokę Dublińską, nad którą rozłożyło się miasto, ogranicza duży i malowniczy półwysep. W odróżnieniu od generalnie płaskiego terenu samego Dublina, przechodzącego płynnie w płytkie wody zatoki, podczas odpływu ukazujące ogromne połacie mokrego piasku, półwysep Howth jest upuszczoną przez celtyckich bogów górą, której najwyraźniej nie zdołali donieść do położonego bardziej na południe masywu Wicklow. Z takich czy innych powodów samotna góra chroni zatokę od północnych sztormów i pozwala mieszkańcom stolicy chwalić się, że tam też występują klify, bardzo charakterystyczne dla innych wybrzeży Irlandii.
Malutka skalista wysepka obok półwyspu nosi nazwę Oka Irlandii. Jak często tu się zdarza, poetyczna nazwa powstała ze zniekształcenia fonetycznego pierwotnych nazw, najpierw celtyckich, a potem wikińskich. Naprzeciwko wysepki znajduje się dubliński port jachtowy, zabezpieczony rozległymi falochronami mogący pomieścić wiele jachtów a także nieduże statki.
Od portu wokół półwyspu prowadzi wygodna, szeroka ścieżka turystyczna, dość wysoko nad morzem – czasem wręcz niebezpiecznie blisko krawędzi! – czasem ginąca w tunelu porastającego wzgórza krzewu pokrytego nieprawdopodobną kołderką żółtych kwiatów. Pod tą uroczą kołderką kryło się jednak mnóstwo twardych kolców. Najprawdopodobniej był to żarnowiec miotlasty.

Góry Wicklow i Glendalough

W sobotę udaliśmy się na dalszą wyprawę. Na fotce z lotu UFO widać w lewym dolnym rogu brązowe plamy. To skraj pasma górskiego Wicklow, wyróżniającego się barwą pokrywających je wrzosowisk. Góry, choć niższe, wyglądem i wysokością względną przypominają Bieszczady – z tą różnicą, że zamiast borówkowych połonin występują tu wrzosowiska.
Centrum tych gór jest ważnym miejscem najdawniejszej historii Irlandii, a właściwie wg ówczesnej nazwy – Hibernii. Tu, w centrum gór, w malowniczej dolinie Glendalough w VII w zamieszkał mnich pustelnik, późniejszy św. Kevin, a jego sława i przykład prowadziły tu kolejnych mnichów którzy zapoczątkowali tu klasztor (jeszcze w czasach wikińskich najazdów!). Klasztor wkrótce rozkwitł, w XII wieku był już siedzibą diecezji.
O zagrożeniach czyhających na budowniczych może świadczyć fakt, że wejście do wieży znajduje się kilka metrów nad ziemią – po wciągnięciu drabin i zablokowaniu drzwi można w niej było przeczekać napaść zbrojnych rabusiów.
Obecnie pośród zachowanych resztek klasztoru rozciąga się rozległy cmentarz, użytkowany chyba od czasów św. Kevina do co najmniej początków ubiegłego wieku. Turyści, którzy zwiedzą szacowne ruiny i skorzystają z kramów i kramików oferujących wszystko, co się da przy okazji sprzedać, mają jeszcze do dyspozycji trasę turystyczną wzdłuż dwu jezior, od których miejscowość wzięła swoją nazwę.
Poza zespołem zabytkowym Glendalough góry Wicklow nie zachęcają do pieszych wędrówek. Stosunkowo duże obszary (najczęściej dolinki) są terenami prywatnymi niedostępnymi dla przygodnych turystów. Taki jest np. status jeziora Lough Tay, leżącego w bardzo malowniczej dolinie o stromych brzegach, na które można sobie tylko popatrzyć z góry, aby dostrzec podobieństwo kształtu jeziora do pinty ciemnego piwa, słynnego produktu posiadaczy tego terenu – rodziny Guiness. Natomiast trasy wiodące graniami są nieefektowne, długie i pozbawione schronisk. Te góry najwygodniej zwiedzać na rowerze…

Plażowa niedziela

Korzystając z wciąż pięknej pogody (tylko w górach było stale nieco chmur) następnego dnia pojechaliśmy na piaszczystą plażę na północ od Howth. Jest to jedyny fragment wybrzeża w pobliżu Dublina, gdzie koło siebie występuje suchy piasek na brzegu i możliwość kąpieli w morzu – gdzie indziej albo plaża kamienista, albo płycizny nie pozwalają na kąpiel. Ze względu na trwającą wciąż „anomalię dekady” plaża była dość zatłoczona. Na szczęście jest dość rozległa, i znaleźliśmy miejsce aby się na parę godzin rozłożyć i skorzystać z kąpieli słonecznej i morskiej. Wkrótce po południu byliśmy już podpieczeni, a w decyzji o ewakuacji utwierdził nas swąd rozkładanych w pobliżu grilli. Ten zwyczaj jest tu tak powszechny, że np. w rezerwatach górskich pojawiły się oficjalne tabliczki „NO BBQ!” – czyli zakaz grillowania.

Kolejką do Bray

Ostatnią wycieczkę zrobiliśmy sobie korzystając z szybkiej kolejki podmiejskiej DART – pojechaliśmy kilkanaście kilometrów na południe, do niewielkiego, ale uroczego miasteczka Bray (na samym dole zamieszczonego zdjęcia satelitarnego). Oprócz spaceru nadmorską drobnokamienistą plażą (lub dobrze utrzymanym bulwarem wzdłuż niej) miasteczko posiada jeszcze jedną atrakcję: górę Bray Head (241 m n.p.m.), wznoszącą się tuż nad nim i jednocześnie tuż nad morzem. „Ozdobą” szczytu jest betonowy krzyż, będący ponoć celem tłumnych wielkopiątkowych procesji. Na szczęście nie było tam wielu ludzi; szkolna wycieczka zeszła właśnie, gdy my wchodziliśmy na ścieżkę. Zabawne było oglądanie z góry kolejki, która odcinek Bray – Greystones pokonuje dzięki kilku tunelom przebitym w skałach klifu i dla obserwatora z góry pojawia się niespodziewanie, by zaraz nagle zniknąć.
Wycieczka może nie była odkrywcza ani nawet specjalnie pouczająca, ale stanowiła bardzo miły relaks.


.

171 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Zapraszam do wędrówki po okolicach Dublina! 🙂

    • Incitatus pisze:

      Witaj Tetryku. Piękne slajdy, doskonały do nich komentarz. Widać że lubisz zarówno morze jak i góry, a i oko do szczegółów też masz. Tu wrzosy, tu żarnowiec, cisa też znalazłem, poczciwa, w jedną stronę wiatrami wygięta sosna też jest i ludziki na plaży w ilości starczającej by tłumek utworzyć też są! Zabrakło mi jeno powszechnie występującego na styku dużej wody i lądu na dodatek klif tworzącego, jednego niezwykle pospolicie rozpowszechnionego w takich miejscach wszędołaza – wędkarza mianowicie!
      Za Cerunnosa i Odyna nie uwierzę by żaden z potomków Tuatha de’ Danann nie zajmował się w chwilach wolnych od picia piwa wędkowaniem w rybnych przybrzeżnych wodach Zielonej Wyspy! Jest to rzecz niemożliwa, niespotykana i niewyobrażalnie rzadka, albowiem nawet tam gdzie woda z gorąca paruje i tam, gdzie dwumetrowy lód się tworzy, wędkarze są zjawiskiem równie naturalnym jak fazy księżyca!!
      Czując zatem niejaki niedosyt informacji pytam grzecznie a cichutko – co z nimi??

      • miral59 pisze:

        Widocznie tamtejsi wędkarze wolą łowić z łódki Happy-Grin A ta na zdjęciach była Delighted

        • Incitatus pisze:

          Niby z której, z żaglowego jachtu??: (
          Tego nie zrobi nawet najgorszy wędkarski patałach!! No, chyba że zdesperowany ale i tak ze wstydu ukryłby się w nieprzeniknionych ciemnościach! Widywałem indywidua próbujące wędkować z zakotwiczonych przy brzegu żaglówek ale to przecież nie wędkarze, to byli przypadkowi trzymacze kija!: (( Hańba im!!

          • Wiedźma pisze:

            Dlaczego hańba im, Senatorze ? czy łowienie z łódki to grzech przeciw dobrym, wędkarskim obyczajom ???

            • Tetryk56 pisze:

              Z łódki w ruchu, np. pod żaglem – to i grzech i wykroczenie 😉
              Ale na kotwicy?

              • miral59 pisze:

                A ja widziałam jak łowili z płynącej motorówki (czy kutra?). Czy jest jakaś różnica? Bo mnie się wydaje, że to to samo Thinking Ale wędkarzem nie byłam, nie jestem i raczej już nie będę, więc się nie znam na tym… Devilish

                • Quackie pisze:

                  Hm, ja na wschodnim wybrzeżu też wędkowałem z płynącej motorówki i o ile mi wiadomo, szyper był w zgodzie z przepisami?

                • Tetryk56 pisze:

                  Inne zapewne są zwyczaje i przepisy na amerykańskim morzu, a inne na mazurskich jeziorach …

                • miral59 pisze:

                  Chyba nie tylko na amerykańskim morzu, ale i na jeziorach. Na Lake Michigan widziałam jak łowili z motorówki. Oczywiście nie gnali z zawrotną prędkością, ale wolniutko płynęli…

                • Quackie pisze:

                  Może Senator, jak się pojawi, wniesie coś więcej do tematu???

                • miral59 pisze:

                  Powinien, bo ja jestem zupełnie „zielona” w tym temacie Wink

                • Incitatus pisze:

                  Miral, wędkowanie z łodzi motorowej będącej w ruchu to tak zwany trolling. Rozpędzona łódź ciągnie za sobą sztuczną przynętę (przynęty), nabrane drapieżniki atakują ją, a do wędkarza należy wywleczenie zdobyczy. Mechanizacja sprzętu doprowadziła już do tego, że wystarczy przesunąć na specjalnie skonstruowanym kołowrotku taką wajhę lub nacisnąć guzik i elektryczny motorek sam wciągnie zdobycz! Równie etycznie można głuszyć ryby dynamitem!: ((

                • Incitatus pisze:

                  Do Tetryka. Każdy kraj ma własne przepisy, ba, nawet nie kraj, a region, ba może być i tak, że odrębne przepisy ma pojedyncze łowisko!!

                • Incitatus pisze:

                  Quackie, uprawiałeś tzw. trolling o którym już wspomniałem. To łapanie jedynie drapieżnych ryb. Spróbuj tak złapać lina!: ))
                  Kiedyś na polskich wodach śródlądowych było to surowo zakazane, a każdy ciągnący za łodzią przynętę uważany był (i słusznie) za podleca hańbiącego się mięsiarstwem, bo durne szczupaki łapały się same! Dziś jest to już dozwolone, ale i tak wiele okręgów wędkarskich utrudnia jak może życie padalcom łapiącym „na dorożkę”, bo tak to kiedyś nazywaliśmy! Co może być dopuszczalne na bogatych w drapieżniki wodach mórz i oceanów powinno być surowo zakazane na przełowionych i skłusowanych polskich łowiskach gdzie dziś szczupak 60 cm to prawie okaz! Kiedyś „metrówka’ nie budziła specjalnych sensacji!
                  Polskie wody dziś są prawie puste! Ja pamiętam co pływało w nich pięćdziesiąt lat temu. W dobrym miejscu wystarczało dziesięć rzutów błystką by zejść z łowiska z kompletem (4 szt.) szczupaków! Dziś na zawodach spiningowych, ot, Mistrzostwa Polski np, pięćdziesięciu najlepszych w Polsce specjalistów tej metody potrafi wyjąć z wody – po paru godzinach jej biczowania – dziesięć szczupaków i kilkaset okoni o rozmiarach budzących wstyd i politowanie!!

              • Incitatus pisze:

                Na kotwicowisku przy brzegu to normalnie nie wypada i nie chodzi o jakieś surowe przepisy, zwyczajnie – wędka nie chce współpracować z osprzętem jachtu nieprzystosowanego do tego zajęcia. Po drugie i samemu wędkarzowi wygodnie nie jest, a po trzecie nie na wszystkich wodach dozwolone jest wędkowanie z jednostek pływających, nawet gdy robią za tymczasowy pomost! No i jakoś nie bardzo widzę sens w narażaniu siebie i innych na kontakt z ostrymi przedmiotami w niemałym zwykle tłumku innych cumujących!

      • Tetryk56 pisze:

        Wędkarstwo nie jest obce Irlandczykom, spacerując po centrum natknęliśmy się na sklepy ze sprzętem wędkarskim; widać było także oferty wędkarskich wypraw. W akcji jednak żadnego nie widziałem.
        Nie znam się na wędkarstwie, ale wydaje mi się, że moczenie kija w miejscach licznie odwiedzanych przez turystów i spacerowiczów nie jest najlepszym pomysłem. Kto chce wędkować w morzu, raczej wypływa na horyzont, albo udaje się w głąb kraju szukać łowu w górskich potokach i jeziorach.

        • Incitatus pisze:

          Wędkowanie z klifowych brzegów jest niezwykle popularne wszędzie tam, gdzie można na klify wejść bez specjalnego ryzyka. Pod takim brzegiem jest zawsze głęboka woda a w głębokiej są największe ryby. Nie wymaga drogich łodzi, nie wymaga wielogodzinnej wędrówki w poszukiwaniu ławic ryb. Sport wędkarski jest powszechny jak świat długi i szeroki, ale rozumiem, że jako niezainteresowany taką formą rekreacji czy wyczynu nie zwracałeś na to specjalnej uwagi. Obrazy przywiezione przez Ciebie z Irlandii są zaiste godne podziwu.

          • Quackie pisze:

            Senatorze, ale wędkowanie klifowe uprawia się u podnóża klifu, czy też z góry? Bo jeżeli to drugie, to jakieś kilometry żyłki musiałyby wchodzić w grę?

    • miral59 pisze:

      Chętnie skorzystałam z zaproszenia Happy-Grin Cudna wędrówka!!!! Aż żal, że uczestniczyłam w niej na siedząco Wink Jako komentarz mogę tylko Brawo! Poklon Buziak

  2. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))

  3. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

  4. miral59 pisze:

    Idę śnić o Irlandii Wink Miłego dnia Wam życzę Spanko

  5. Alla pisze:

    Dzień dobry… Się zgrzałam, nogi już mnie bolą od łazikowania po tych górach wśród krzewów żarnowca i kwiecia powodzi. Pokłuta przez osty, z zadyszką. I to od samiuteńkiego bladego świtu 😉
    Ukojeniem jest ten wód błękitu, rozciągający się od górzystego przez kamienisty, schodzący do piaszczystej – ciepłej plaży… W ten równie, jak wczoraj, zimny poranek Dolnego 😀

    Dziękuję Tetryku za fundnięcie przepięknej podróży.. I ja tam byłam /a może i nie??/ miód i wino /czytaj piwo/ piłam 😀

    PS Ja chcę na ten samotny biały żagiel, co to go z dala widać!!!

  6. Alla pisze:

    Ciekawe czy w takim domu z murowanym dachem było cieplej 😀 Na pewno bezpieczniej /tak myślę/. Kamień czym był wiązany, i jak to od środka wygląda? Można było wejść do wnętrza, Tetryku??

    • Tetryk56 pisze:

      Konstrukcja dachu w zasadzie nie różniła się od konstrukcji ścian, stąd tak duże nachylenie dachów. Płaskie obłamy kamienne, układane (co mnie zdziwiło) na płasko, a nie pod skosem, połączone zaprawą zapewne wapienną – czy były jakieś dodatki wzmacniające nie wiem. Dodam tylko, że konstrukcja dachu była w pełni samonośna – tam nie było żadnych drewnianych belek podtrzymujących ani dźwigarów.
      Dostępne jest wnętrze jednego z zachowanych w całości budynków – pusta kamienna grota z małymi okienkami, brak śladów zabudowy wewnętrznej – zapewne była ale uległa zniszczeniu przez czas, najeźdźców lub wandali. Być może zresztą, że ten budynek jest rekonstrukcją (doczytałem się, że jeden z nich został zrekonstruowany na podstawie 18-wiecznych szkiców).

  7. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Mur na zdjęciach w pierwszym zestawie jest w takim stanie, że po prostu musi pamiętać Wikingów, nie ma siły.

    Góry faktycznie całkiem jak Bieszczady… ale tak blisko morza? W Irlandii można najwyraźniej mieć dwa w jednym.

    Co do plaż, to bardzo mnie ciekawi, jaka jest temperatura wody w morzu? Bo u nas owszem, piasek nieporównanie ładniejszy, zwłaszcza na półwyspie (np. na plaży w Chałupach od pełnego morza), ale już do morza chcąc wejść, to trzeba mieć samozaparcie morsa.

    Wieże i w ogóle budowle wspaniałe, aż się człek spodziewa jakichś leprechaunów albo innego bohatera eposów w stylu Finna McCoola.

    • Tetryk56 pisze:

      Mogę tylko powiedzieć, że w ten konkretny dzień woda była bardzo przyjemna, nawet pierwsze zanurzenie nie było większym problemem, a o samozaparciach w moim przypadku raczej mowy nie ma – nie jestem miłośnikiem pływania wpław 😉 .
      Mury kamienne stare i najnowsze, widać w Irlandii wszędzie. Budulca pod dostatkiem, a i tradycja zobowiązuje. Te nadbrzeżne sprawiają jednak wrażenie autentycznie starych – przywodzą na myśl czasy, kiedy morze bywało źródłem rozbójniczego zagrożenia. Od góry, od współczesnych rozbójników posiadłość jest chroniona symbolicznym niskim murkiem albo wręcz współczesną siatką.
      Lepperchaunów widziałem mnóstwo – ale żaden z nich nie mieszkał pod kamiennym murem; wszystkie gnieździły się na półkach licznych sklepów z pamiątkami Overjoy

  8. Tetryk56 pisze:

    Witam porannych!
    Cieszę się, że się nasza opowieść spodobała.

  9. Quackie pisze:

    PS. Co komu pisane, to go nie minie. Wczoraj po cudownym odnalezieniu korzystałem triumfalnie z czytnika, odłożyłem na biurko, dzisiaj biorę do ręki, włączam, a tu na ekranie kaszka – najwyraźniej ktoś lub coś go uszkodziło, nie wiem, ja sam jakimś cudem (w składzie porcelany), czy może któryś z Juniorów niebacznie, przyznać się nie przyzna… W każdym razie Mojry okazały się nieubłagane.

  10. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 z przyczyn zawodowych nie mogłam wybrać się na wyprawę do Irlandii, którą moi znajomi zorganizowali jakiś czas temu. Do dziś tego żałuję 🙁
    A oni włóczyli się po Zielonej Wyspie przez cały miesiąc….

  11. Wiedźma pisze:

    Piękne dzięki Tetryku za wyprawę po okolicach Dublina… Buziak Poklon Brawo! Brawo!

  12. miral59 pisze:

    Dzień dobry Wyspiarze!!!! Happy-Grin

  13. miral59 pisze:

    Wczoraj w Chicago było święto. Drużyna Chicago Blackhawks zdobyła Puchar Stanleya i z tej okazji urządzono paradę. Oglądałam w telewizorni, bo jakoś nie mogłam się zdecydować na osobisty udział. Z tego co mówili było ponad 2 miliony ludzi… Kilka osób z objawami przegrzania zabrało pogotowie, kilku innych po udzieleniu pomocy zdecydowało się zostać na imprezie. Nie lubię tłoku… Happy-Grin

    • Quackie pisze:

      A to przeciekawe. Puchar Stanleya to trofeum hokejowe, prawda? No i hokej, rozgrywany na lodzie – a tu takie upały. Niezły kontrast!

      • miral59 pisze:

        Tak. Puchar Stanleya to hokej. Liga NHL, czyli amerykańsko-kanadyjska. A co do upałów… Tutaj są lodowiska czynne cały rok i upały im nie szkodzą Happy-Grin

  14. miral59 pisze:

    Nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia… Cudowne widoki… Obejrzałam chyba ze cztery razy Delighted Moje zboczenie dało znać o sobie Overjoy Wypatrzyłam mewę na 18 zdjęciu w pierwszym zestawie. Nie mogę przybliżyć i zobaczyć dokładnie jaka to mewa Wink ale jest…

    • Tetryk56 pisze:

      Próbowałem ci tę mewę wyciąć z oryginalnego zdjęcia, ale niestety ptaszysko nie dość, że latało daleko od traw, na których zdjęcie jest ogniskowane, to jeszcze złośliwie skrzydłami machało!
      Wink1

      • miral59 pisze:

        Trudno Sad Ale dziękuję za Twój włożony trud Happy-Grin Ptaki mają to do siebie, że ciągle w powietrzu machają skrzydłami (chociaż nie wszystkie) i ciężko im zrobić dobre zdjęcia Delighted Ale jak ktoś uparty…

  15. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Czuję się dopieszczony, zarówno wizualnie [super widoczki] jak i poglądowo, piszecie z Miralką dosłownie gotowe przewodniki i to niezwykle wyczerpujące 🙂

  16. miral59 pisze:

    Dzień dobry Miśku Happy-Grin Czujesz się dopieszczony i chcesz przy okazji dopieścić innych Delighted Nie chcę, żeby to wyglądało, że się kryguję, ale uważam, że moje opisy do pięt nie dorastają Tetrykowym Sad Buziak

    • Tetryk56 pisze:

      E tam, Mirelko – ja odnoszę wrażenie odwrotne. Twoje fotoreportaże czytam zawsze z większym zainteresowaniem, niż własne!
      Skromność ponoć jest ozdobą dziewczęcia, ale bez przesady! Wink

      • miral59 pisze:

        Moje czytasz z większym zainteresowaniem, bo jest to coś nowego, a swoje przygody już znasz Happy-Grin Na temat zdjęć się nie wypowiadam, bo nie pokazujemy tych samych obiektów, więc trudno dwie różne rzeczy ze sobą porównywać. Głównie chodzi mi o tekst, sposób przedstawiania tego, co się widziało. Ja jestem gadułą, ale nie mam takiego zasobu słów, ani talentu do pisania. I tu widzę ogromną różnicę Happy I nie jest to kokieteria z mojej strony, a święte przekonanie…

    • misiekpancerny pisze:

      Nie potrzebnie się krygujesz Mirelko, Twoje fotoreportaże, są równie dobre jak Tetryka, jesteście oboje mistrzami w tej dziedzinie 🙂
      Poklon

  17. Alla pisze:

    Się napracowałam i padam na nos.. Dobranoc Kochani i do..?? Wiadomo – bladego świtu 😀
    PS Panie Q!!?? Pan wiesz Wink

  18. korab1 pisze:

    Dziędobty i Dobranoc :)) Podłączyli mnie :))))

  19. miral59 pisze:

    To miłej i spokojnej nocy wszystkim Spanko
    Chociaż u mnie dopiero 14 Delighted

  20. Wiedźma pisze:

    Deszcz siąpi, 10 stopni, zanurkować pod kołderką ? I-m-in-love

  21. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Ta mała mnie obudziła 😀

  22. Alla pisze:

    Senatora też kopara odcięła??

  23. Alla pisze:

    Idę w domowe spa, coby się rozgrzać… Bo jestem jak sopel lodu 🙁 W czerwcu?? A jednak.. 😀
    PS Byłam na blogu Graszki.. Zamyka go. Szkoda, ale Ją rozumiem.

  24. korab1 pisze:

    DzięDobry :)) Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija ! Na dodatek Boże Narodzenie tuż, tuż…………

  25. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Pogodnie, ale wietrznie i jakby z widokami na jakieś pogodowe perturbacje, chyba że ja się już nie znam na pogodzie. MarWoj dzisiaj świętuje, orkiestry wojskowe mają maszerować, a Prezydent RP – ponoć zaszczycać.

  26. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Zaczytałam się, zamiast przywitać ! Hi Pół miasta dziś zamknięte, bo znaleziono wielką bombę i trzeba ją wydobyć i wywieźć…. tyle lat po wojnie…. 🙁

    • Quackie pisze:

      A właśnie czytałem. Pół tony skorodowanej śmierci.

      • Wiedźma pisze:

        Nadodrzańska część miasta ( port, stocznie i in. zakłady przemysłowe) były obiektem alianckich nalotów dywanowych …. po zabudowie została głównie kupa gruzów. to dlatego mamy najnowsze Stare Miasto odbudowywane wg starych planów… a część jest jeszcze w tracie budowy.

        • Wiedźma pisze:

          … a most Długi to najkrótsze połączenie lewo i prawobrzeżnego Szczecina 🙂

        • Quackie pisze:

          A, czyli jest szansa, że to angielska albo amerykańska bomba.

          • Incitatus pisze:

            Może akurat pierdyknie??: )

            • Quackie pisze:

              Widziałem, że już ją wyciągnęli na ląd. Teraz to chyba żeby po drodze.

            • Quackie pisze:

              A swoją drogą, tak mi teraz przyszło do głowy, dlaczego właściwie taki szpej przewozić lądem? Czy nie byłoby bezpieczniej załadować na jakąś barkę, przeciągnąć na któryś z morskich poligonów, albo chociaż na jakieś szersze miejsce na Zalewie Szczecińskim, i zdetonować pod wodą? Nie znam się oczywiście, więc jeżeli ktoś zna powód, dla którego lepiej jest wozić półtonową bombę po polskich drogach, pełnych wybojów, przez miasto z zabudową, to ja chętnie też poznam,

          • Quackie pisze:

            Jednak nie aliancka – „Bomba okazuje się niemiecka. Typ Herman. Ma zapalnik. Miała służyć do wysadzenia mostu – informuje wojewoda.”

            Może oddać Niemcom, co niemieckie, i niech sobie radzą sami?

  27. Incitatus pisze:

    Witajcie: ))) Tam, wyżej, macie moi Mili nieco wyjaśnień wędkarza-praktyka a i filmik poglądowy co do wędkowania z brzegu morza pośród plażowiczów w koło łażących!: ))

    • Wiedźma pisze:

      Oglądałam Senatorze…. dzięki Tobie może wyrośnie ze mnie wędkarz – teoretyk Delighted Ale już wiem, że wędkarstwo to rodzaj sztuki 🙂

    • Quackie pisze:

      Ha, różne rzeczy na plaży widziałem, ale wędkarzy nie. Może dlatego, że w Gdyni zaraz obok plaży jest marina i Skwer Kościuszki, i wędkarze owszem łowią, ale z betonowego pirsu, bo tam i głębiej, i wędkę wygodniej rozstawić. A mewy liczące na nieprawy łup łażą koło nich, po dachach samochodów etc.

      • Incitatus pisze:

        Mości Quackie, szanujący się wędkarz szerokim łukiem omija Trójmiasto!! Przyczyny są różne, a jest ich wiele. Szanujący się wędkarz ma do wyboru wiele kilometrów polskiego wybrzeża! I sobie wybiera!

        • Quackie pisze:

          Jako że nie wędkuję, to przyczyn nie znam, aczkolwiek mogę się domyślać; permanentne zanieczyszczenie akwenu w pobliżu portu na ten przykład, jak sądzę. Swego czasu znajomy z Poznania co sezon wyprawiał się na belony (bellony?) do Władysławowa. Szwagier też kiedyś wędkował pełnomorsko, wypływając z tegoż Władka.

          Nie mówiąc o całej reszcie dalszych miejscowości.

        • Tetryk56 pisze:

          No i przypuszczam, że Dublin podobnie szanujący się wędkarze traktują 🙂

  28. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Z filmiku zadziwił mnie najbardziej dublet – wyglądało, jakby ta większa ryba sama wyszła na plażę nie chcąc opuścić tej zahaczykowanej – wszak wirtuoz nie operował dwiema wędkami na raz?

  29. Incitatus pisze:

    No, zgodnie z obietnicą zapraszam „w Magadan!”: )
    Piętro jest a mnie gonią na spacer!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)