« We wszystkim C.K. dyptyk. Koncert pana profesora »

C.K. dyptyk. Lilie pani hrabiny

Hrabiostwo De Povvere-Ryszkowscy wiedli swój ród od czasów królowej Bony, kiedy to jedna z piękniejszych dworek fraucymeru włoskiej księżniczki wydała się za podskarbiego barwałdzkiego Boguchwała Ryszkowskiego herbu Piniądz – „z wielkiej miłości”, szeptano na dworze dobrego króla Zygmunta, „…do mamony!” dodawał niezawodny Stańczyk. Ród kwitł i miał się dobrze mimo licznych powstań, rabacji i zaborów, do tego stopnia, że w roku 18…. , kiedy to po pewnych perturbacjach natury towarzyskiej hrabiostwo przenieśli się do majątku Wczele, zmienili tenże majątek w świetnie prosperujący folwark, z polami dostarczającymi plony do przepastnych spichrzów, bogato rodzącymi sadami i ogrodami, oborami i chlewniami pełnymi żywiny, czy wreszcie po brzegi wypełnionymi spiżarniami. Oczkiem w głowie hrabiego Boreasza był zaś browar – nieduży, lecz warzący przepyszne piwo, o którym sam Jego Wysokość był łaskaw wyrażać się z najwyższym uznaniem.

Hrabina Halszka miała jednak własną pasję, graniczącą z obsesją. Pasja rozwinęła się dzięki temu, że w dziesiątą rocznicę małżeństwa hrabia sprezentował żonie wspaniałą oranżerię, wykonaną według projektu samego Teuffla, ze stalowym żebrowaniem, zapowiadającym coraz bliższą już secesję, wspaniałym systemem uchylnych szklanych żaluzji, pozwalających regulować temperaturę, a nade wszystko – z ogrodnikiem, mistrzem Lucjanem, podkupionym cichcem i za wielkie ponoć pieniądze od książąt Ostrorogów. Były nawet z tego powodu swary i dąsy między hrabiostwem a księstwem, ale – jak każda burza w szklance śmietanki towarzyskiej – zakończyły się zgodą podczas wyjątkowo wystawnego balu karnawałowego. Sam mistrz chwalił sobie zaś zarówno płacę, jak i wikt, ze szczególnym uwzględnieniem znakomitego piwa z hrabiowskiego browaru.

Każdy z balów, w karnawale i o każdej porze roku był dla hrabiny De Povvere-Ryszkowskiej doskonałą okazją do zaprezentowania przepięknej kwiatowej kompozycji z pałacowej oranżerii. Entree hrabiny na bal było sensacją samą w sobie, albowiem pewne było, że wejdzie ona z bukietem kwiatów przecudnej urody. Każdy z nich był doskonalszy od poprzedniego, aż wreszcie pewnej wiosny hrabina uznała, że osiągnęła doskonałość niedoścignioną – i od tej pory nie pokazywała się publicznie inaczej, niż z bukietem, albo choć jednym kwiatem wspaniałej lilii wyhodowanej przez Lucjana odmiany Povvere-Riscotta. Oczarowani znawcy zgadzali się, że barwa kwiatów nie dawała się określić, wahając się pomiędzy pełnym powabu i głębi ecru, a złoto-platynowym odcieniem najbardziej wysublimowanej biżuterii z pracowni słynnego Auberge. Stary kawaler, baron Hromola, miał nieszczęście wyrazić się kiedyś lekceważąco o liliach hrabiny per „te żółte kwiatki” i stał się przez to przedmiotem bezlitosnego towarzyskiego ostracyzmu, który sprawił, że baron gorzkniał samotnie w swoim myśliwskim zameczku w sercu Beskidu Półwyspowego.

Aliści nadszedł dzień, kiedy w pałacu Wczele zapanowały trwoga i zamęt. Mistrz Lucjan podczas wieczornego obchodu oranżerii dostał się był w przeciąg, wywołany przez nadgorliwego lokajczyka i słabował od tej pory obłożnie, wydając polecenia co do opieki nad rabatami i klombami przez umyślnych. Natychmiastowe przeniesienie lokajczyka na stanowisko opiekuna folwarcznej rezerwy nawozu niewiele dało i oto od dwóch z okładem tygodni lilie pozostawały pod czujną, ale jednak pośrednią opieką, gdy hrabina, otrzymawszy dyskretnie pachnące perfumami zaproszenie, skinęła na pokojówkę, aby ta przekazała do oranżerii zamówienie na zwykły, genialny w swej prostocie bukiet Povvere-Riscotta. Trzebaż trafu, że mistrz Lucjan akurat zażywał poobiedniej sjesty, i zamówienie trafiło do rąk drugiego asystenta młodszego podogrodniczego, który niewiele myśląc, chwycił za sekator i ruszył na liliowe żniwa. Z przesłanych przez niego zwykłą drogą do atelier kwiatów, nadworna florystka, madame Axamitny, stworzyła szczegółowo określoną kompozycję. Kwiaty trafiły do komnat hrabiny, by ta mogła starym zwyczajem dobrać do kwiatów suknię, pantofelki i biżuterię.

Jęk rozpaczy, który dał się słyszeć z gotowalni, podniósł włosy na głowie pokojówkom i pannom służącym. Blada jak śmierć hrabina wypadła przez drzwi. – Zbyt blade! Zbyt jasne! – niosły się po pałacu jej krzyki. I rzeczywiście! Śnieżnobiałe kwiaty mogły być symbolem niewinności, za ich bukiet oddałaby noc poślubną niejedna panna młoda, a ochmistrzyni hrabiostwa w myślach już planowała uczynić z nich wzorzec bieli dla niedbale dotąd krochmalonych prześcieradeł. Lilie straciły jednak swój niepowtarzalny, ciepły odcień, z którego słynęły na cały powiat! – Jak ja się pokażę u diuszesy Di Parvenio! Bez moich lilii będę jak… jak… – tu hrabinie zabrakło porównania, padła więc wyczerpana na szezlong, z którego poderwała ją nagła myśl. – Prowadzić do mistrza Lucjana! – rozkazała lokajowi, który skłoniwszy się z uszanowaniem, powiódł ją pałacowymi korytarzami do celu.

I tu, miły czytelniku, kończy się moja rola. Czy są bowiem słowa zdolne opisać, jak z nagła wyrwany z drzemki mistrz Lucjan gorączkowo szukał pod łóżkiem naczynia nocnego? Jak uwiadomiony przez hrabinę o ważkości problemu na przemian bladł i czerwieniał? Jak wyznał swój sekret hrabinie, która z nagła omdlała, a ocucona zażądała, by ją czym prędzej wyprowadzić z pokoju „tego człowieka”? Jak wezwany przez służbę hrabia najpierw wysłuchał sekretu z ust żony, a potem osobiście oświadczył dotychczasowemu mistrzowi, że ma sześć godzin na opuszczenie granic majątku, a następnie zostanie poszczuty psami? Jak wreszcie chłopstwo, rozjuszone łzami pani hrabiny, dopadło mistrza u wrót folwarku i pomimo błagań o litość – zatłukło cepami? Jak w długie zimowe wieczory w izbach wczelskiej służby przekazywano z pokolenia na pokolenie sekretne wieści o tym, jak to mistrz wielokrotnie opuszczał oranżerię, dopinając spodnie? Jak wreszcie hrabia w jakiś miesiąc po nieopisanych wydarzeniach bez rozgłosu sprzedał browar kuzynom z rodu Habsburgów?

Ci rozbudowali go, a znakomite piwo na pamiątkę dramatycznych wydarzeń – i losu mistrza Lucjana – nazwali Nieżywcem. I tak dotrwałoby do naszych czasów, gdyby nie pewien przemądrzały specjalista od reklamy, który zwrócił uwagę, że nazwa rozpoczynająca się od „nie” będzie się ludziom źle kojarzyła. Na zdrowie!

____________

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

195 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym pięterku. Jeden ze starszych wpisów – lipiec 2009. Klimat gawędy z Galicji rodem, umyślny, jako że stamtąd po mieczu pochodzę.

  2. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry :)Lekturę zostawiam sobie na później, tylko się przywitać chciałem 🙂

  3. Wiedźma pisze:

    Witaj Kwaku:) bardzo dramatyczna historia i w dodatku zawiera ” lokowanie produktu ” 🙂 Co Ty na to signum temporis ?:)

    • Wiedźma pisze:

      Frywolny wierszyk, acz nie cały mi się wspomniał :” o ty, co pod łóżkiem, o ty z dużym uszkiem”…. Wybacz Kwaku Please1

    • Quackie pisze:

      Cztery lata temu lokowanie produktu dopiero raczkowało, ale nie przeczę, że nadjeziorny urlop z piwem przy grillu miał wpływ na genezę tego opowiadania. Dramatyczna, też, ponieważ wychodzimy od mody, a kończy się to śmiercią…

      • Wiedźma pisze:

        Tak, a rozpacz hrabiny czyż nie jest godna poematu ?:) Delicious

        • Wiedźma pisze:

          Ale nic o zapachu tych lilii nie napisałeś ? Wink

          • Quackie pisze:

            No patrz! Zmysł węchu widocznie podświadomie potraktowałem jako zanikający, atawistyczny, a faktycznie, powinienem tutaj też rzucić jakąś podpowiedź, że w XIX wieku obficie się perfumowano, więc smrodek od lilii nie przeszkadzał (zakładając, że takowy był). Limeryk mnie się skojarzył, Senator wybaczy formę:

            Był pewien artysta pod Coethen
            Z wyrytym na d… bukietem
            Kształt jego zdumiewał
            Barw dobór – olśniewał
            Lecz zapach niestety był nie ten.

      • Wiedźma pisze:

        Znaczy – Mistrzu – wyprzedzałeś trendy ! 🙂

  4. Wiedźma pisze:

    Opowiadanie jest stylowe i pełne wdzięku, bardzo mi się podoba, Kwaku, ale to wina Senatora, że takie komentarze zamieściłam In Love

  5. Incitatus pisze:

    Aha…..Dzień dobry!: ))))

  6. Wiedźma pisze:

    To ja się oddalam na paluszkach….już mnie nie ma ! Ashamed

  7. korab1 pisze:

    Ogólnopolskie DzińDybry :)) Mówi lilia do motyla, niech pan nie fruwa, niech pan zapyla !!! Lec ? Sztaudynger ? Konopnicka ?
    Zżółkła z zazdrości, pewnie o Żywca :)))

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! „Nikt nie patrzy, niech pan zapyla” – chyba Sztaudynger.

      Żywiec jako piwo w sumie jest przykładem, jak z pysznego piwa zrobić przeciętne. Kiedyś było to piwo świetne, potem zwiększono produkcję, wprowadzono puszki i od tego się zaczęła równia pochyła. Było takie kilka miesięcy, że nie dało się go w ogóle pić! Teraz niestety jest to masówa.

      • korab1 pisze:

        Zgadza się :)) Są takie dni, iż nie da się pić, nie tylko Żywca. Smutne jest to, że jest ich coraz więcej :)))

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Stateczku ! Delighted I zawsze jest to wina piwa ? 🙂

        • Quackie pisze:

          Dlatego coraz częściej testuję piwa małych browarów, manufaktur wręcz. Jeżeli w ogóle pijam, bo ze względu na dietę raczej preferuję wina.

          • Wiedźma pisze:

            Przyjaciel mego syna sam piwo warzy i czasem podrzuca do spróbowania co ciekawsze… i tylko żąda zwrotu butelek z porcelanowymi kapslami 🙂 Szkoda, że nie lubię piwa:)

          • Jasmine pisze:

            Z dostępnych w mojej okolicy polecam Ciechana. 🙂 Zdobywa coraz większą popularność, trzeba się zatem śpieszyć, bo pewnie wkrótce przestanie nadawać się do picia.

            • Quackie pisze:

              To prawda, Ciechan jest bardzo przyzwoity, a jeżeli chodzi o piwa miodowe, to to od Ciechana, jest na wysokiej, drugiej pozycji w moim osobistym rankingu (na pierwszym – piwo z miodem gryczanym z browaru Jabłonowo Pomorskie).

              • Incitatus pisze:

                Ciechana to niezapomniany Stan!
                Obawiam się wszakże, że on już go z Abrahamem popija…..Odezwałby się przeciez gdyby było inaczej: (((

                • misiekpancerny pisze:

                  Niezrównanym propagatorem Ciechana był dziadek bez dowodu vel zamaskowany nieboszczyk, bez przerwy gadał o tym Ciechanie, niestety u mnie nie występującym 🙁

  8. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. Hi

  9. Tetryk56 pisze:

    Witam!
    Do domu dotarłem i znowu mam problem – bo jak tu chwalić bez powtarzania się?
    Powiem po prostu: znakomita humoreska!
    Beer

  10. Alla pisze:

    C.K. wita Was, wita Was 😀 Pomijając historyczny wątek dowcipnego opowiadania, se dodam, że jakby Lucjanek trafił an moją Mamę, to o cho, cho.. Oczywiście za podlewanie kwiatów.. 😀
    Kwiaty były ważniejsze niż cokolwiek innego 😉 na tym łez padole 😀
    Wczoraj miałam wielką ochotę na szklaneczkę bursztynowego, zimnego z pianką.. Ot tak mnie wzięło, ale niestety w domu nie było 🙁 nawet Żywca, aaa co dopiero Ciechana, którego nigdzie na naszym terenie nie widziałam…

    • Quackie pisze:

      Ha, jakby zobaczyła ten subtelny odcień, to nie wiem, czy by tak chocho.

      • Alla pisze:

        😀 Bo nie znałeś mojej Mamy Mistrzu Wink

        Masz talent i życzę Ci sprzyjających warunków do pisania.. Kolejnych opowiadań (?), gawęd czy jak jeszcze nazwać 😀

  11. Alla pisze:

    Ooo, a Senator nie zapomniał ostatniego jesiennego spotkania w chruśniaku Wink
    Z zadka kolce powyciągał?? Hę?? Crazy-Tounge

  12. Alla pisze:

    Gdzie jest nasz Wędrowniczek.. Stan, odezwij się!!!

  13. Incitatus pisze:

    Shout By kto zatkał Stateczkowi te dziurkę bo mnie denerwuje!!

    • Alla pisze:

      Musi sam chcieć 😀 Co prawda wspominał zagubiony klucz.. Wink1 Cóż nic na siłę..

      • Incitatus pisze:

        Co znaczy „chcieć”? Napuścić na niego Miśka z Tetrykiem, a oni już go wyregulują jak wzorzec metra!! Disapproval

        • Tetryk56 pisze:

          Stateczek musi się sam dogadać z Gravatarem – gdyby potrzebował pomocy, ma mojego maila 😉
          (ostatecznie „Kontakt” u góry też działa).

  14. Alla pisze:

    Dobrej nocy kochani 😀
    PS Przemądrzałemu specjaliście od reklamy – dużo kwiecia, w snach 😀

    • Incitatus pisze:

      Quackiemu za reklamę piwa? Ciekawe rzeczywiście ile wziął za „lokowanie produktu”?: )))

      • Quackie pisze:

        I to jeszcze za KRYPTOreklamę, bo przecież sama nazwa de facto nie pada. Ale pałac w Żywcu nadobny, chociaż może bez oranżerii, za to z parkiem, który od małego – na wakacjach u dziadków – wydeptywałem. Z chińskim domkiem na wyspie, rozarium i wiewiórkami w alei… platanów? Dębów?

  15. Jasmine pisze:

    Też się pożegnam, jeśli się uda. 😉
    Dodatkowo zaczął aktualizować się system. 🙂
    Dobranoc Kochani i do jutra. Bye

    • Max pisze:

      Pózno już,pojawiły się pożegnalne-dobranoc, ale wtrącę jeszcze trzy grosze na temat kwiatów i piwa.Uwielbiałem „żywczyka z pianką” i kiedyś trzymając w ręku małą gałązkę jakiegoś kwiatka nie wiedziałem co z nią zrobić….Czas pilił,musiałem wyjechać prawie na miesiąc i to już,a żal było wrzucić gałązkę do śmieci.Wpadłem na pomysł,aby wstawić gałązkę do wody,ale wody nie było-awaria sieci…Odżałowałem puszkę żywieckiego, włożyłem gałązkę do piwka i obiecałem,że jak wytrzyma ten alkoholowy napój przez kilkanaście dni,to po powrocie dostanie piękną kryształową doniczkę z zięmią od najlepszego ogrodnika. I co ? Wracam,gałązka ukorzeniła się i nie miałem wyboru,spełniłem obiecankę.Wyrosło duże,piękne drzewko szczęścia. No to tyle na dobranoć. Amazed

  16. Quackie pisze:

    Dobranoc. Snów cesarsko-królewskich, byle nie z Sarajewa.

  17. Wiedźma pisze:

    Jeśli już nie mogę pojechać do Gruzji…. to przynajmniej niech mi się przyśni 🙂

  18. Alla pisze:

    Słoneczne dzieńdobry bardzo 😀
    Mamy kontrolę z województwa, więc od rana czyste wariactwo 😀 Przeżyjemy, w końcu nie pierwsza i nie ostatnia 😉

  19. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry:) Piękne słońce, aż się chce w pracy siedzieć 🙂

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry! U mnie jak u Miśka, ale mam trochę biegania zaraz, więc powinienem wylądować wczesnym popołudniem na bardziej stałe. Lilia z porterem przepiękna, dziękuję, Senatorze!

  21. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. Hi
    Słońce jak balija, ptaszki świergolą. Znowu Wiosna. Delighted
    Wiosna, wiosna, wiosna, wonna i radosna. Dniem i nocą śpiewa ptaków jasny chór. Zakwitły dziś o chłodzie gałęzie bzu w ogrodzie. Pójdę i uzbieram pachnący bukiet bzu. Bye

  22. Wiedźma pisze:

    Co za dzień…. przedpołudniowe bieganie także i mnie trafiło …

  23. Wiedźma pisze:

    Buziaczki wrócę, wrócę …. 🙂

  24. Quackie pisze:

    Grrr. Jednak bliżej podwieczorku będzie druga część…

  25. Quackie pisze:

    Zapraszam piętro wyżej!

  26. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry! 🙂 wróciła Tired m i pracowicie wdrapuję się na wyższe pięterko 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)